niedziela, 29 listopada 2015

Be my hero cz 1.

Typ: ANGST, SMUT, N/C
Parring: V x J-hope, V x Jimin


Ciemno.
Czemu jest tak ciemno?
Oślepłem?
Ah, nie, mam zawiązane oczy jakimś materiałem.
Czemu nie mogę się ruszyć?
Coś mocno krępuje mi ręce i nogi.
Nie mogę krzyczeć.
Knebel.
Próby i starania wyplucia tego z ust, poszły na marne.
Co się ze mna dzieje? Gdzie ja jestem, czemu tak bardzo boli mnie głowa.. Czułem zapach papierosów zmieszany z perfumami, męskimi, tego byłem pewien, ale w żadnym razie nie były mi one znane.
Chwila, coś słyszę? Głosy, męskie głosy. Mówią coś o nowym nabytku. Słodkim blondynku. Chwilunia. Ja jestem przecież blondynem, Dobra, słodki też jestem, ale w zaistniałem sytuacji nie będę przecież myślał o swojej urodzie, dobra, znałem swoją wartość, ale nie byłem żadnym narcyzem czy kimś takim. Nie czas na to. Chciałem uciekać, ale jak? Nagle usłyszałem chrzęst klamki. Co to? Kto to? Siedziałem taki skulony, związany i czekałem na swój dalszy los. Poczułem jak ktoś zdejmuje mi opaskę z oczu, nim te przyzwyczaiły się do światła jakie panowało w pokoju, poczułem jak ktoś łapie mnie za twarz, tak w jedną rękę za policzki. Rozkojarzony zamrugałem kilkakrotnie oczami i pokręciłem głową zaczynając coś mamrotać przez ten cholerny knebel, a do tego, wierciłem się i szarpałem. Ten ktoś chwycił mnie za włosy, dość mocno, a ja jęknąłem żałośnie uspokajając się.

- No no, charakterny chłoptaś. - Spokojny głos, nie pasował mi do wizerunku mężczyzny, brązowowłosy, ciemnooki, pełne usta, wyraźna szczęka i ten... uśmiech.. Wredny, cwany, wiedziałem że nie będzie należał to moich ulubionych, oj nie. I niestety, nie myliłem się...
Poczułem jak nagle Jego dłoń wędruje na moje krocze, mocno się tam zaciskając. Co ten człowiek robił...?
Jęknąłem cicho starając się jakoś odsunąć, ale nie miałem nawet najmniejszej możliwosci na wykonanie takiego ruchu. Zagryzłem lekko zęby na tym cholernym kneblu i spojrzałem groźnie na mężczyznę. Ale On? Cóż, nie przejął się tym nawet w najmniejszym stopniu. Miałem wrażenie że ze strachu serce zaraz mi ucieknie.

- Jimin, nie strasz chłopaka, bo się spłoszy. I będzie próbował zrobić jakieś głupstwo. Jak próba ucieczki. - Podsunęli mi dobry pomysł, ale.. chyba nie miałem szans uciec.

- Nie może stąd zwiać, a tak ;po za tym trzeba Go przygotować trochę. A mówiąc trochę, mam na myśli dużo, a jeśli się będzie opierał, to dostanie w pysk. Wiesz dobrze, że syn właściciela Go dostanie, jak swoją pieprzoną własność, dosłownie i w przenośni. A jak sie nie spodoba, i tak będzie dziwką. - W tej chwili dłoń na moim kroczu boleśnie się zacisnęła a ja znów cicho jęknąłem. Czułem że łzy napływają mi do oczu, nie moglem nic zrobić.

- To jak, będziesz grzeczny? - Co ja miałem mu odpowiedzieć? ''Tak rób co chcesz?'' Poczułem jak zdejmuje mi knebel, na co zareagowałem splunięciem mu w twarz, powierzgałem nogami żeby się odsunąć od Niego, ale poczułem bolesne uderzenie w policzek, z otwartej dłoni.

- A chciałem po dobroci. - Jego ton nie świadczył nic dobrego. A ja czułem że policzek pulsuje wręcz z bólu, nagle dopadł do mnie, pociągnął mnie za kostki przyciągając bliżej siebie. Zrzucił mnie z łóżka tak że spadłem na kolana, po czym odwrócił do siebie tyłem, wciąż takiego skrępowanego, ustawił tak, że głową i klatką piersiową leżałem na łóżku, pozostała zaś część ciała spoczywała na podłodze. Czyli najzwyczajniej w świecie klęczałem  w taki właśnie sposób. Nagle poczułem jak ciepłe, wilgotne wargi tego mężczyzny zaczynają dobierać sie do mojej szyi, zachłannie ją całując, przygryzając w niektórych miejscach. Zachłanna dłoń zaś obmacywała moje całe ciało. Brzuch, klatkę piersiową, Nie chciałem, prosiłem, płakałem, na marne, zupełnie na marne. poczułem tylko jak zrywa moje dolne odzienie, takimi szybkimi ruchami a potem? Potem nie pamiętam już nic  oprócz bólu. Przeszywającego bólu w całym moim ciele. Wiem że ciągnął mnie za włosy, drapał, gryzł i gwałcił... Kilkakrotnie mnie uderzył kiedy chciałem się wyrwać. Po wszystkim musiał mnie rozwiązać, bo gdy się ocknąłem nie byłem juz skrępowany, ale nie mogłem się poruszyć. I tak kilka pieprzonych dni, wieczór po wieczorze, przychodził, robił ze mną co chciał, tak jak chciał, a ja prosiłem dalej, płakałem, błagałem... On nie rozumiał, w końcu się pogodziłem ze swoim losem, i oddawałem sie mu bezwiednie. Co gorsza, zaczynało mi się podobać uczucie gdy rozlewa się we mnie, dlaczego tylko był tak brutalny? Tego popołudnia wszystko mnie bolało, czułem tę cholerną suchość w ustach, moje usta były pęknięte, od uderzenia, lekko obita kość policzkowa, siniaki na całym ciele, zadrapania, ugryzienia... Co miałem z sobą począć? Otuliłem się pościelą i powoli, koślawo, na drżących nogach podszedłem do drzwi, były zamknięte na trzy spusty. Uderzyłem w nie lekko pięściami i osunąłem się na ziemię. Byłem pozbawiony sił, chęci do walki, życia... Nagle usłyszałem chrzęst zamka w drzwiach, czułem że łzy napływają mi do oczu, podniosłem się z ziemi i schowałem w kącie pokoju, na tyle szybko na ile mogłem. Błagałem, prosiłem żeby to nie był Jimin, ani ten Jego koleżka Namjoon. Oboje świetnie się bawili pomiatając mną, a ja... ja nie mogłem zrobić nic. W drzwiach ukazał sie wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, z początku myślałem że to Namjoon właśnie, ale nie... to nie był on, inny chód, inna postura, ale napewno kolejny klient.

- Taehyung? - Nie odezwałem sie tylko na chwiejnych nogach stanąłem  okryty byle jak tą pościelą. Było mi wszystko obojętne. Naprawdę. Widziałem że się zbliża, ale ja patrzyłem tylko na Jego buty. Nie śmiałem spojrzeć na Jego twarz.

- Jak Ty wyglądasz...Kto Cię tak urządził, słodyczko? - Jak On mnie nazwał? Słodyczka?

- N-nikt taki, j-ja sam jestem fajtłapą.- No to wymyśliłem, napewno mi w to uwierzy.

- Zdejmij te pościel z siebie, no już.- Drgnąłem przerażony ale posłusznie opuściłem na ziemię pościel jaką byłem owinięty. Moje całe ciało, było w kiepskim stanie, byłem tego świadom. Błagałem w myślach, żeby Go to zniechęciło, żebym miał dziś spokój, żebym nie krzyczał, nie płakał... Tak bardzo mnie bolało. Po chwili zauważyłem ze mężczyzna stoi zaraz naprzeciwko mnie. Uniosłem lekko głowę i spojrzałem na Niego niepewnie, będąc gotowym na cios w twarz. Kiedy uniósł rękę pisnąłem głośno i zacisnąłem oczy ale zamiast uderzenia, poczułem jak wierzchnia stroną dłoni delikatnie dotyka mojego obtartego, lekko sinawego policzka. Spojrzałem w Jego oczy swoimi, zapłakanymi, zmęczonymi oczami, a On? Westchnął tylko i pokręcił głową.

- Zaczekaj tu grzecznie, zaraz wrócę do Ciebie. - Skinąłem tylko głową i widziałem jak męzczyzna znika za drzwiami łazienki. Usłyszalem jak odkręca wodę zaraz wracając do pokoju w którym byłem. Miał w dłoni... ściereczkę? Podszedł blisko mnie i delikatnie przykładał chłodny materiał do mojego policzka, potem do moich ust, tak ostrożnie. Otarł też wszystkie gorsze ślady na moim ciele i westchnął. Wyjął telefon, swoją drogą bardzo drogi telefon i wybrał jakiś numer.
- Halo? Ojciec? Słuchaj no, ten nowy, to miał Być lekko ''rozgrzany'' a nie skatowany i zmęczony. Powiedz że Jimin ma się więcej tu nie pokaz- . Mhm, ta. Sluchaj, nie ja chcia- a weź chrzań się. Tak, to co słyszysz! Ja sie nie pisałem na prowadzenie tego bajzlu. A idź w diabły. Ta, jasne. Nara. - Tak rozmawiał z ojcem? I o co właściwie chodziło? Bronił mnie?

- Połóż się na łóżku. - posłusznie udałem się do łóżka mając nadzieję ze nie zrobi mi krzywdy. On jednak usiadł przy mnie i delikatnie musnął mój policzek, nachylając się nade mną.Ja odruchowo zacisnąłem powieki, ale to muśnięcie mnie na tyle zaskoczyło że zaraz zamrugałem szybko kilkakrotnie spoglądając na Niego.

- Co Cię boli? - Czułem się co najmniej dziwnie, bo nie zachowywał się normalnie, znaczy... właściwie to zachowywał, ale.. No nie ważne. Odruchowo odsunąłem się nieco od Niego i usiadłem na łóżku.

- Nie bój się, nie zrobię Ci krzywdy. - Jego spokojny ton, sprawiał że tak bardzo chciałem uwierzyć w to co mówi...Ale nie mogłem.

- Tak, jasne, on też tak mówił. - Burknąłem cicho nie patrząc na Niego.

- Czy uważasz że tak bym się zachowywał, gdybym chciał się do Ciebie dobrać? Ledwo siedzisz, o staniu na własnych nogach nie ma mowy, trzesiesz się, jesteś poobijany... To żadna przyjemność zabawiać się z kimś kto jest w takim stanie, owszem, nie zaprzeczę, przyszedłem tutaj się z Tobą zabawić, ale w takiej sytuacji, tylko tu z Tobą po siedzę, żeby nikt więcej nie miał do Ciebie dziś dostępu. Odpoczniesz, zregenerujesz siły. Jadłeś coś dziś? - To wszystko co mówił sprawiało że zabłysła gdzieś we mnie mała iskierka nadziei na to, że odpocznę, odetchnę...

- Dziś jeszcze nie, przespałem śniadanie. Jestem tu uwięziony, a chciałbym chociaż się przejść do sklepu, kupić coś dobrego, najeść się. A nie pamiętam już kiedy byłem na dworze. A teraz nawet nie jestem w stanie normalnie się poruszać.- Taka była prawda, siedziałem tylko w tym pokoju, od kilku, jeśli nie już kilkunastu dni. Pogubiłem się trochę, bo albo spałem, albo przychodził.. No właśnie, Jimin i Jego koleżka, albo sam Jimin.

- Zabrać, to Cię nie zabiorę ale mogę skoczyć do sklepu, kupic Ci to co będziesz chciał.  - Czy mi już odbiło, czy ja słyszałem że  chce zrobić coś dla mnie? On był dziwny, inny, ale w ten dobry sposób. Nie ufałem mu do końca, ale jaki miałem wybór? Byłem nieco obojętny..

- Coś słodkiego, cokolwiek i może... Taką zupkę w proszku? Z makaronem, niczego więcej nie potrzebuję. - Szepnąłem cicho a mężczyzna wstał i podszedł do drzwi.

- Jeśli ktokolwiek będzie próbował do Ciebie wejść, powiedz że oczekujesz syna szefa, wtedy będziesz mieć pewność że nikt się tu nie zjawi. - Syn szefa? Więc On był synem człowieka który mnie porwał? Był zupełnie inny, nie pasował mi na takiego... Skinąłem tylko lekko głową i nieznajomy wyszedł z pokoju. Nie minęło jakieś 20 minut, a usłyszałem chrzęst klamki, spiąłem się nieco nie wiedząc kogo się spodziewać, Ale ku mojej uldze, był to właśnie ten mężczyzna który był tu przed chwilą. Co więcej, miał w dłoniach miseczkę z gorącą już zupą dla mnie. A na ręku zawieszoną siatkę z... no właśnie, sporą ilością słodyczy i jakimiś innymi rzeczami, które nie miałem pojęcia do czego służą.

- No i już, proszę, Twoja zupa, tylko uważaj bo jest gorąca a Twoje pęknięte usta na pewno przez to ucierpią bardziej. Kupiłem Ci maść na otarcia, chłodzącą na siniaki, no i taką specjalną jakby za bardzo bolało Cię wiesz gdzie. - Słysząc Jego słowa zagryzłem wargę zawstydzony czując że na moje policzki wstępuje mi rumieniec zupełnie niekontrolowany, niewinny. Odebrałem od Niego zupę zajadając się nią ostrożnie, niestety co jakiś czas parząc sobie usta tam gdzie bolały najbardziej. Jedno mnie zastanawiało, cały czas nie znikało z mojej głowy.

- Dziękuję, ale... dlaczego właściwie mi pomagasz? - Nie mogłem się oprzeć musiałem spytać. Nie mógł robić czegokolwiek bez powodu.

- Bo jesteś moją zabawką, a takowe muszą być zadbane. - Tego bym się nie spodziewał w życiu, zamarłem na chwilę słysząc Jego słowa. Więc byłem przeznaczoną dla Niego zabawką? Tak będzie wyglądać moje życie? Zaraz... jakie życie..Ja już go nie miałem..



Ciąg dalszy nastąpi.

No i mamy pierwszą część opowiadania, nie wiem jak gto wyjdzie z Jego długością, ale cos w zanadrzu mam. Jednocześ nie z tym, wychodzić będzie kolejne opowiadanie, które chwilowo pozostanie niespodzianką. <3 Zapraszam was do czytania i komentowania. <3