piątek, 5 września 2014

Wymarzony Łobuz.

Typ: Scenariusz
Osoba: Jungkook BTS



- Nienawidzę Go, nienawidzę Go, nienawidzę Go.
Powtarzałaś raz za razem kopiąc w krawężnik przed szkołą, zaczął się kolejny rok szkolny, minął zaledwie tydzień a już miałaś dość. Ciekawe jednak było to że wcale nie przez nauczycieli, wcale nie przez plan lekcji, wcale nie przez natłok zadań. A przez Niego, tego nadętego, wrednego lalusia który uważał się za króla szkoły. Odkąd dostał się w zeszłym roku do zespołu zrobił się okropny, a miałaś kiedyś wrażenie że całkiem ciekawy z Niego chłopak, widac było jak strasznie się myliłaś. Za każdym razem kiedy mijał Cię na korytarzu z kolegami to albo wytrącał Ci książki, albo Cię popychał, albo wykonywał równie nie przyjemne zagrywki. Uważał się za nie wiadomo kogo.
Nie chciałaś już wracać na lekcje, miałaś serdecznie dość na dziś. Stwierdziłaś że pójdziesz się gdzieś przejść ale za chwilę olśniło Cię że masz dość ważny egzamin dzisiejszego dnia, który miał sprawdzać zdolności każdego ucznia z osobna, a jeśli udałoby Ci się do zdać, zmieniłabyś otoczenie, klasę, a nawet wręcz szkołę bo wiązało się to z przeniesieniem do szkoły bardziej zaawansowanej. Zdala od tego tego wrednego, paskudnie nie przyjemnego, ale zarazem przystojnego, cieszącego Twoje oczy chłopaczka. Że też trafiło Ci się chodzić razem z Nim do klasy.
Wróciłaś do szkoły, udałaś się jako pierwsza do otwartej klasy, jednakże w drzwiach wyprzedził Cię nikt inny jak tylko Kookie. Okazało się również że w klasie siedzą Jego dwa ulubieni koledzy.
- No tak, panie przodem.- Fuknęłąś cicho jednakże nie na tyle cicho żeby On tego nie usłyszał. Kiedy zamykałaś drzwi On podszedł do Ciebie nagle, uderzył ręką w drzwi tuż koło Twojej głowy i złapał Cię lekko palcami za podbródek.
- Coś powiedziała blondyneczko? - Mruknął oschle. Był blisko, za blisko. Cholera jasna był stanowczo za blisko! Kiedy chciałaś uciec z potrzasku złapał Cię za rękę, przyciągnął do siebie i łapiąc za ramiona przyparł Cię do drzwi. - Gdzieś się wybierasz? Nie lubię jak mi się przeciwstawia, nie zauważyłaś jeszcze?
Nic nie odpowiadałaś. Pękało Ci tylko serce, że takki chłopak jak On jest aż taki zły? Aż taki nieprzyjemny? Nie wyglądał na takiego, ani trochę, więc dziwiło Cię to. Chociaż jak to mówią: Nie oceniaj książki po okładce?
- Puść mnie, to boli... - Odpowiedziałaś chociaż nie sprawiał Ci bólu tak naprawde, chodziło tylko o to że był zbyt blisko, a Twoje serce jak zawsze w jego obecności, a tym bardziej takiej bliskiej łomotało jak szalone. Kiedy przesunął zewnętrzną stroną dłoni po Twoim policzku tylko poczułaś jak powoli miękną Ci kolana. Ale starałaś się nie pokazać tego, przecież wyszłabyś na nienormalną.
- No się nawet zmartwiłem, Laleczko. - Szepnął Ci wprost do ucha owiewając je przyjemnie ciepłym oddechem, na koniec przelotnie musnął je ustami, w zamierzeniu czy nie, zrobił to a Ciebie nazwyczajniej w świecie przeszedł taki dreszcz o którym chyba nigdy nie zapomnisz. Zebrałaś się wkońciu na odwagę i odepchnęłaś Go od siebie, i całe szczęście że zabrzmiał dzwonek na lekcje. Podniosłaś swoję torbę którą ztrącił Ci z ramienia i poszłaś do ławki.
Kiedy lekcja się skończyła JungKook nie miał specjalnie  wesołej miny, usłyszał że jeśli nie wyrobi się w przeciągu kilku dni z nauczeniem się na egzamin zapowiedziany przez nauczycielkę, wyleci z tej klasy najprawdopodobniej do klasy niżej. Dziwne zasady ale prawdziwe. Tobie zrobiło się Go aż szkoda, ale tylko tak w głębi serca. Stwierdziłaś że nie będziesz proponować mu pomocy, nie zasługuje na to... Czy aby napewno? Wciąż męczyło Cię to czemu był taki oschły. Jakby ktoś kiedyś naprawde Go skrzwydził, czyż by jakaś dziewczyna kiedyś? Postanowiłaś to przeczekać, może to mu minie? Nagle podeszła do Ciebie nauczycielka i poprosiła o zrobienie czegoś czego nie chciałaś robić. Czegoś co wiązało się z Jung Kook'iem.
- Dasz mu korepetycje, Monika.
No i masz, cztery pieprzone słowa które już do reszty zchrzaniły Ci humor. Ty korepetycje, Jemu?
- Ale pani...
- Bez dyskusji proszę, On potrzebuje pomocy. Bo sam sobie nie radzi.
Już nic nie powiedziałaś. Zamknęłaś oczy i westchnęłąś ciężko kiwając tylko głową że się zgadzasz i zwerknęłaś w bok na Jung Kooka śmiejącego się ze starszymi kolegami z klasy. Był taki... Wyjatkowy. Po chwili jednak otrząsnęłąś się z zamyślenia i udałaś się w ich kierunku.
-Ekhm, Jung Kook, możemy chwilę porozmawiać?
Śmiechy ucichły a ty nerwowo skubałaś zębami dolną wargę. Jeszcze chwilę wcześniej roześmkiany JungKook stał teraz pewny siebie patrząc na Ciebie uważnie. Założył ręce na torsie,  zerknął na kolegów i odszedł z Tobą na bok.
- No słucham, laleczko. O czym chcesz rozmawiać?
- Mam Ci dać korepetycje. Chciałam się zapytać kiedy Ci pasuje.
- Dzisiaj mi pasuje.
- Dobrze, więc gdzie mam przyjść?
Chłopak bez słowa napisał Ci swój adres na kartce i podał Ci. Wzięłąś ją i odeszłaś jak najszybciej mogłaś. Na całe szczęście Kookie udał się znów do swoich kolegów a nie za Tobą. Okazało się że nie było ostatniej lekcji więc spokojnie mogłas udać się do domu odetchnąć, odpocząć, i przygotować wszystko do korepetycji. Miałaś nadzieję że te korepetycje miną szybko i bezboleśnie. Że ten chłopak skupi się i nie będziesz musiała za często do Niego przychodzić. Kiedy zebrałaś się już ze wszystkim uśmiechnęłaś się, chociaż nieco na siłę, bo nie było Ci specjalnie wesoło. Wyszłąś z domu zamykając drzwi i ruszyłaś na przystanek autobusowy, bo inaczej nie miałaś jak dotrzeć do chłopaka. Podróż nie trwałą specjalnie długo, wysiadłaś z autyobusu i ruszyłaś kawałek piechotą, kiedy stwierdziłaś że to chyba do miejsce zadzwoniłaś domofonem bo chłopak mieszkał na pierwszym piętrze. Nie usłyszałaś odzewu tylko od razu otworzono Ci drzwi, kiedy weszłaś po schodach Twoim oczom nie ukazał się JungKook a Jimin z tym swoim rozbrajająco uroczym uśmiechem.
- A no witam, witam drogą koleżankę Kookiego. Zapraszam, prosił żeby otworzyć Ci drzwi w razie czego.
Ty przez chwilę stałaś z rozdziawioną buzią przed chłopakiem bo cóż, specjalnie ubrany w tej chwili nie był. Same spodenki, a ciało miał... Ale nie, stop, wróć, nie przyszłaś patrzeć na Niego tylko do Kookiego dać mu korepetycje. Kiedy weszłaś do domu od razu uderzyły Cię męskie perfumy, i to różnego rodzaju, więc był tu cały zespół. Nigdy nie interesowałaś się jak mieszkają, lubiłaś ich muzykę, ale na to nie wpadłaś. Jimin lekko popchnął Cię do przodu kiedy zdjęłaś buty i uśmiechnął się poraz kolejny. Idź do salonu, Kookie się odswieża bo po wf'ie stwierdził że nie będzie śmierdzący się  Tobą uczyć. Nie wiedziałaś czemu ale Cię to rozbawiło. Weszłaś do salonu i poczułaś się jak kąsek mięsa przy stadzie wygłodniałych lwów.Bo cała pozostała piątka teraz tak na Ciebie patrzyła. ''W coś ty się wpakowała'' Pomyślałaś uśmiechając się nerwowo, ukłoniłaś się oczywiście przedstawiając wszystkim.
- Mam na imie Monika. Miło mi was poznać.
- Jaka urocza! - Zaśmiał się J-Hope i wstał oczywiście tanecznym krokiem podchodząc do Ciebie. Objął Cię ramieniem i poszedł w stronę kanapy. Wskazał Ci abyś usiadła a Ty czułaś się jeszcze gorzej niż przed dwoma minutami. No i się zaczęło.
- A co Cię łączy z naszym Kooki'm?
- Jesteście parą?
- Kookie nie mówił nam że ma taką ładną dziewczynę.
Mówili jeden przez drugiego a Ty siedziałaś tam tak zupełnie zamurowana. No bo co miałaś im przepraszam odpowiedzieć? ''Tak na serio podkochuję się w waszym maknae, ale uważam że jest chamem i wredną małpą''? To miałaś im powiedzieć? No oczywiście że nie, więc wolałaś milczeć. Na całe szczęście Kookie wszedł do pokoju wycierając  jeszcze mokre włosy ręcznikiem.
- Monika? Chodź.
Ty natychmiast wstałaś, skłoniłaś się grzecznie i udałaś się zaraz za Kooki'm.
- Dziękuję. Zadawali niezręczne pytania.
- Tak myślałem że to się tak skończy, ale nie mogłem szybciej, wybacz. Oni już tacy są, że tak powiem wrażliwi w stosunku do mnie. Pilnują mnie jakbym miał sześciu ojców dodatkowo. - Zaśmiał się cicho. Czy Tobie się zdawało czy pierwszy raz w życiu tak się przy Tobie zachowywał? Normalnie?
- Są kochani skoro tak się o Ciebie troszczą. To chyba dobre nie sądzisz?
- Tak, ale i męczace. To jak zabieramy się do roboty?
Ty już tylko skinęłaś głową i usiadłaś po chwili tuż obok Niego przy biurku. Zaczęłaś wyjaśniać mu wszystko po kolei, powoli, spokojnie. A kiedy czegoś nie rozumiał powtarzałaś drugi raz, trzeci, czwarty, aż rozumiał. Ten wieczór wyglądał zupełnie inaczej niż myślałaś że będzie wyglądał. Czas wam tak szybko zleciał że nawet nie zauważyłaś że już jest naprawdę późno.
- O nie... Już dochodzi 23. Muszę się zbierać do domu. Ale skąd ja teraz wezmę transport... Czeka mnie spacer piechotą.
- Piechotą? Mieszkasz nie daleko szkoły prawda? To dość daleko. Poczekam z Tobą na autobus nocny i pojadę z Tobą, nie pozwolę żebyś wracała sama o takiej godzinie.
Co się teraz stało to już zupełnie nie wiedziałaś. Serce Ci zgłupiało. Czy On właśnie powiedział że się będzie MARTWIŁ o Ciebie? Tak?Dobrze słyszałaś? Więc jednak Twoje wyobraźnia nie płatała Ci figli.
-Ale.. Nie musisz się...
- Cicho, powiedziałem to tak zrobię.
Już nic nie powiedziałaś,nie było sensu się kłócić. Jak obiecał tak zrobił. Poszedł z Toba na przystanek, pojechał wraz z Tobą autobusem a od przystanku do Twojego domu przeszedł się z Tobą spacerkiem.
Kiedy byliście już pod samymi drzwiami Kookie czekał aż bezpiecznie otworzysz drzwi.
- Dziękuję ze pomoc, jutro też dasz radę wpaść? - Zapytał cicho a Ty odwróciłaś się do Niego. I cóż, stało się coś czego w ŻYCIU byś się nie spodziewała, stał na tyle blisko, w taki sposób że w momencie Twojego odwrocenia się pocałował Cię w usta.Ty jednak się nie odsunęłaś, byłaś w pierwszej chwili sparaliżowana a On? On chyba sam nie spodziewał się tego do końca. Oparłaś się plecami o drzwi i lekko chwyciłaś Jego kurtkę w dłoń oddając pocałunek który On sprawnie zainicjował i rzecz jasna prowadził. Czułaś się w tej chwili jak w swoim małym raju, serce Ci szalało, nogi miękły a On był tak delikatny i czuły... Ten pocałunek zmienił wszystko, dosłownie wszystko. Kiedy po dłuższej chwili się odsunęliście od siebie spojrzałaś na Niego spod grzywki żałując że nie jest tu ciemno, bo policzki Cię piekły jak diabli.
-T-to.. do jutra. - Odparłaś cicho i wpadłaś do domu zamykając drzwi, oparłaś się po ich drugiej stronie plecami i obsunęłaś się na ziemie łapiąc się w miejscu serca. Jak ono szalało...
Kookie tylko się uśmiechnął i zadowolony jakby wygral conajmniej los na loterii udał się do domu. Ty udałaś się do pokoju, musiałąś odpocząć po tym całym dzisiejszym dniu. Jednakże... Nie mogłaś nawet zmrużyć oka. Tylko opuszkami palców lekko dotykałaś swoich ust które jeszcze nie tak dawno całował chłopak który od zawsze Ci się podobał. Miałąś ochotę piszczeć z radości. Po jakimś czasie udało Ci się usnąć.
Następnego dnia udałaś się do szkoły w całkiem dobrym humorze, ale bałaś się że jak zobaczysz Kookiego to najzwyczajniej w świecie spłoniesz rumieńcem. Poszłąś na korytarz, jednakże nie widziałas tam jeszcze Kookiego, miałaś nadzieję że wrócił wczoraj cały do domu, bo wkońcu wyszło na to że wracał sam. Zauważyłaś tylko jego koleżków którzy byli jeszcze bardziej nie przyjemni niż on sam. Jeden z nich skinął na Ciebie głową i cała trójka ruszyła w Twoim kierunku. Poczułaś poważne kłopoty więc zaczęłaś się powoli cofać.Ale na marne. Dopadli Cię, dwójka z nich złapałą Cię pod ramiona i pociągnęli Cię do nieczynnej toalety. Teraz już wiedziałaś że wpadłaś w niezłe gówno. Ten który nie miał zajętych rąk wyjął z kieszeni chustę, zawiązał Ci ją tak że najzwyczajniej Cię zakneblował. Starałaś się krzyczeć, ale nic z tego. Tamta dwójka Cię trzymała, a ten chłystek zaczął Cię obłapiać. Poczułaś jak łzy spływają Ci po policzkach.
- Nie ma Twojego kochanego obrońcy co? Zbuntował się, powiedział że więcej nie będzie Ci dokuczał, a to był jedyny warunek do tego że my niczego Ci nie robiliśmy. Idiota się zakochał i robił wszystko żebyś trzymała się z daleka od nas. Tak, dobrze słyszysz. To wszystko było w celu chronienia Cię, ale teraz Cię nie znajdzie. A my zrobimy swoje.
Starałaś się wyszarpać, jakoś uciec, ale nie mogłaś, byłaś zbyt słaba. Dalej zawzięcie starałąś się krzyczeć, wypluć knebel, cokolwiek, ale na marne. Obślizgłe łapska tego kolesia dotykały zachłannie Twoicj ud, potem posladków. Właśnie w tej chwili wpadł Kooki'e. Najpierw oderwał od Ciebie tego typka, zdzielił go porządnie w twarz z pięści, tamtą dwójkę też w miarę skutecznie poturbował ale i sam dostał conieco. Rozbili mu łuk brwiowy i usta. No i limo z pewnością też będzie miał. Kiedy tamci zwijali się z bólu złapał Cię za rękę, przyciągnął do siebie,m odwiązał knebel i objął po chwili ramieniem a Ty z całej siły się w Niego wtuliłaś wychodząc ze szkoły czym prędzej.
- Nic Ci nie zrobili? Jesteś cała? Wybacz mi.
- N-nic... Tylko trochę podarł mu ubrania, ale nic. Ale Ty..
- Spokojnie, ja się wyliżę. Pomożesz mi w domu to opatrzyć?
- Tak.
Poszliście do Ciebie, nikogo o tej godzinie nie było. Wprowadziłaś Go do swojego pokoju i zamknęłaś drzwi, jako że miałaś przysłonięte rolety panował tu lekki półmrok. Nie mogłaś już dłużej wytrzymać. Objęłaś Go najmocniej jak tylko mogłaś.
- Jesteś głupi! Mogłeś mi powiedzieć!
On tylko uśmiechnął się i objął Cię. Przesunął dłonią po Twoich nieco splątanych włosach.
- Nie mogłem bo mogliby Cię skrzywidzić, ale dziś wiedziałem że będę chcieli to zrobić, bo im powiedziałem że mam już tego dość, Że nie chcę Cię krzywdzić.
Uśmiechnęłaś się i pokręciłaś głową.
- Jesteś nie możliwy, wiesz? Zaczekaj proszę przebiorę się i przyniosę coś żeby opatrzyć Ci te rany.
Jak obiecałaś tak zrobiłaś. Poszłaś po jakieś ubrania na przebranie, wybrałaś dopasowane czasne spodnie i czasnę, zwykłą luźną bluzę. Z łazienki wzięłaś wodę ultenioną, gazę i waciki. Wróciłaś do niego do pokoju a ten? Spał, najzwyczajniej w świecie spał na plecach na Twoim łóżku. Zaśmiałaś się cicho i pokręciłaś głową. Podeszłą do łóżka, usiadłaś na nim i kiedy już chciałaś pogładzić Go po policzku Kookie nagle się obudził i złapał Cię za rękę, pociągnął Cię tak że nagle to Ty leżałaś na plecach na łóżku a On zwisał nad Tobą. Czułaś że lekko zapiekły Cię policzki, ale nic nie zrobiłaś tylko znów się uśmiechnęłaś.
- Co robisz Jung'ie? Miałam Ci przemyć rany.
- A no prawda, ale w sumie nie boli mnie prawie.
- Ale taka jest konieczność.
Popchnęłaś Go lekko tak żeby usiadl na swoich piętach. Sięgnęłaś wszystko i zajęłąś się brwią, ustami i policzkiem chłopaka. Nieco się krzywił bo musiało piec, ale oczywiście dzielnie wszystko znosił. Kiedy skończyłaś odstawiłaś wszystko na stolik i pogładziłaś dłonią Jego policzek.
-Dziękuję że przyszedłeś.. Bałam się.
- Jak mógłbym nie przyjść? Nie pozwoliłbym Cię skrzywdzić.
- Więc i teraz mnie nie skrzywdź.
Szepnęłaś tylko, a On jakby zrozumiał o co chodzi. Od samego poczatku czułaś że On chce czegoś więcej, ale i Ty tego chciałaś. W tej chwili, w domu było tak cicho, tak spokojnie. Poczułaś jak delikatnie całuje Twoje usta, powoli, nie spiesznie, nie wiedziałaś czy to dlatego że bolały Go usta, czy dlatego że chciał w tej chwili pokazac Ci jaki jest naprawdę. Jakiekolwiek było tego wytłumaczeniem Tobie to odpowiadało. Spojrzałaś mu w oczy kiuedy na moment się odsunął i złapałaś lekko Koniec Jego koszulki pociągając Go w górę. On podniósł się w tej chwili i pozbył się górnego odzienia odsłaniając swój ładnie ukształtowany brzuch, Twoje dłonie prawie od razu powędrowały w to miejsce żeby lekko je dotykać, drapać. On Jednak nie był Ci dłużny i całując dalej Twoje usta powoli podsuwał Twoją bluzę w górę. Pozwoliłaś mu zdjąć ją z siebie. Ale policzki w tej chwili mocniej zapiekły. Wyraźnie zniecierpliwiony obecnością swoich nieco krępujących spodni zdjął ja z siebie ułatwiając Ci sprawę, bo właśnie Ty miałaś się tym zająć. Zajęłaś się więc odpinaniem swoich spodni, a co, jak On zabrał Ci Twoje zajęcie, to Ty zabierzesz mu Jego zajęcie. Uśmiechnął się lekko, nie umknęło to Twojej uwadze. Przesunęłaś paznokciami po Jego plecach a on westchnął wyraźnie zadowolony. Teraz Jego usta już powędrowały na jasną skórę na Twojej szyi, powoli i delikatnie ją muskały w pewnym miejscu jednak zatrzymał się lekko zasysając. Otóż to, musiał zostawić po sobie ładny ślad. Czerwony, ładny ślad. Westchnęłaś przy tym zadowolona ilekko wplotłaś palce w Jego włosy lekko je przeczesując i pociągając na przemian. Czułaś jak powoli zsuwa się coraz niżej a Jego dłonie sprawnie pozbywają się zapięcia od Twojej bielizny. Zagryzłas lekko usta pozwalając mu na pozbycie się biustonosza. Kiedy leżałaś już właściwie prawie naga policzku piekły mocniej, a Kookie wciąż z namaszczeniem wręcz dotykał i całował Twoje ciało. Dreszcz za dreszczem przechodził Twoje ciało a Twoje zmysły zaczynały po mału szaleć. Drżałaś, dobrze wiedziałaś czemu. Nigdy wcześniej tego nie robiłaś, Kooki'e jednak wydawał się doświadczony, ciekawe tylko czy to może pozory? Spojrzałaś mu w oczy zatrzymując Jego rękę kiedy tylko zbliżył ją do Twojej dolnej partii bielizny.
- Boję się.
- Ja też, bo nie chcę Ci zrobić krzywdy. Ty nigdy wcześniej nie...?
- Nie.
Przekręciłaś głowę w bok zawstydzona tym faktem i zagryzłaś lekko usta. O  tylko uśmiechnął się i ucałował Cię czule w policzek.
- Ja też nie jak mam być szczery.
Szepnął tylko, a z Ciebie jakby cały ciężar spadł, natychmiast, ot tak. oboje nie mieliście nigdy doczynienia ze zbliżeniem fizycznym, więc byliście na równi. Pozwoliłaś mu pozbyć się swojej blielizny, gdy tak się stało, On pozbył się również swojej. Teraz już całkowicie czułaś ze policzki płoną żywym ogniem. Uśmiechnął się lekko widząc Ciebie taką uroczo zarumienioną. Czułaś się i dobrze i źle zarazem. Kookie rozejrzał się w poszukiwaniu spodni i wyjął z nich portfel, z niego zaś małe opakowanie lekko połyskujące. No tak, zabezpieczał się, prawda, zapomniałaś zupełnie o tym przez te wszystkie uczucia, myśli. Kiedy nałożył na swoją męskość prezerwatywę zagryzłas usta, już po chwili czułaś Jego przyjemny mimo wszystko ciężar na sobie. Zamknęłaś oczy lekko rozsuwając swoje nogi.  Złapałaś nerwowo pościel na której leżałaś i lekko drżałaś. On dobrze to czuł więc sięgnął Twoich ust delikatnie Je całując żeby Cię uspokoić, po czym lekko naparł na Ciebie swoją męskością wsuwając się delikatnie po chwili w Twoje wnętrze. Skrzywiłaś usta w nie zadowolonym grymasie. Chociaż może bardziej bolesnym niż nie zadowolonym. Nie poruszał się od razu, coś mu mówiło że musi dać Ci chwilę żebyś się rozluźniła bo teraz, byłą śpięta i sprawiałby Ci ból. Ucałował Twopje usta poraz kolejny, i poraz kolejny, tak delikatnie je muskał łapiąc Twoje zacisnięte dłonie w swoje. Chciał Cię odprężyć.
- Boli?
-T-Trochę.
Szepnęłaś cicho i objęłaś Go za szyję.
- Nie czekaj już, zaraz minie. Proszę. Chcę tego.
Szepnęłaś cicho a On najzwyczajniej w świecie zaczął powoli poruszać biodrami, niespiesznie, żebyś przywykła. Nieprzyjemne uczucie zaczynało się powoli zmieniać w przyjemność a Twoje bolesne stęknięcia zmieniały się w wyraźnie zadowoleniem, błogie westchnięcia, jęki, przepełnione rozkoszą i przyjemnością. Lekko odchyliłaś głowę w tył nie chcąc  powstrzymywaą jakichkolwiek swoich odgłosów, zachowań. Chciałaś żeby wiedział że sprawia Ci przyjemność, i to nie małą. I jego westchnięcia sprawiały że dodatkowo odczuwałaś przyjemność. Drapałaś Jego plecy, kark, ramiona, szeptałaś mu żeby Cię już nigdy nie zostawiał. No tak, taka chwila sprawiała że mówiło się różne rzeczy które wcześniej się ukrywało. Każde uczucia. Nawet najbardziej skryte. Delikatnie dotykał Twoje ramiona, całował policzki przyspieszając nieco ruchy bioder. Oboje niedoświadczeni więc szybko czuliście zbliżającą się nieopisaną rozkosz. Wzdychałaś coraz głośniej, chociaż nie, to już nie były westchnięcia tylko jęki. Głośne, wyraźne. Jednak podniecenie i przyjemność dały górę, wbijając mu lekko paznokcie w plecy wygięłaś się w łuk i osiągnęłaś swój szczyt, a Kookie osiągnął Go dosłownie chwilę później. Opadł na Ciebie, lekko wilgotny od potu, tak samo jak i z resztą sama Ty. Uśmiechnęłaś sie cięzko oddychając. Kookie uniósł lekko głowę i ucałował Twoje usta.
- Wiesz? Kocham Cię.
Tego w życiu byś się nie spodziewała, jednakże Twoje serce dopiero teraz się w pełni cieszyło. Uśmiech nie znikał z Twoich ust. Delikatnie odgarnęłaś mu włosy z oczu i ucałowałaś raz jeszcze Jego usta.
- I ja Ciebie Kocham, mój Wymarzony Łobuzie.
Oboje zmęczeni usnęliście przytulając się do siebie nawzajem. Szczęśliwi, zmęczeni i spełnieni.

Koniec <3
Mam nadzieję że mnie nie zabijesz bo sobie poszalałam troche <3333

1 komentarz:

  1. Świetne!!!!! Teraz tylko marzyć by się tak stało!!!! Jeszcze z moim Absem <3 <3 <3 <3
    Tylko jedną uwaga...jeśli ktoś czyta to wyobraża sobie że to on przez wszystko przechodzi więc zamiast imienia jak tutaj Monika powinnaś dać po prostu kreskę ________ by wstawić swoje imię. Poza tym świetne,cudowne...ah~~~ Więcej !! <3 <3 <3 Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń