czwartek, 4 września 2014

Ostatni Dzień.

Typ: Scenariusz.
Osoba: Suga BTS




…Dzień jak co dzień? Nie. Nie mogłaś go tak nazwać. Zapowiadało się od samego rana na coś niezwykłego,  chociaż sama nie wiedziałaś w czym rzecz. Ostatni dzień może być tym najlepszym? Dopiero miałaś się o tym przekonać.
Mijał już drugi miesiąc odkąd zamieszkałaś z BTS, wygrałaś ten wyjazd jako nagroda za najlepiej wykonany cover  Rapu jednego z członków,  mogłaś spędzić z nimi całe dwa miesiące wakacji, jednakże wszystko co dobre kiedyś się musi skończyć i tak też było teraz. Cieszyłaś się każdym dniem spędzanym z chłopakami, jednakże w głębi czułaś że niedługo to wszystko zniknie, znów wrócisz do polski, do szarej rzeczywistości i co ważniejsze? Nie będziesz już tak blisko Sugi, bo cóż, jak wiadomo, od samego początku to właśnie On Cię inspirował, co tu mówić. Wpadł Ci w oko. Spędzałaś każdą możliwą chwilę razem z Nim ucząc się tego, co On Twoim zdaniem robił perfekcyjnie – rapował.
- Został ostatni dzień… – Powiedziałaś do siebie zerkając na pokreślony kalendarz na ścianie – tylko jeden dzień.
Udałaś się do łazienki w celu doprowadzenia się do jakiegoś konkretnego stanu używalności, przecież Suga nie mógł Cię zobaczyć TAKIEJ. Nie pomalowanej, nie uczesanej.
Zajęło Ci to wszystko z grubsza jakąś niecałą godzinę. Nadszedł czas na śniadanie. Jedno co Cię dziwiło to to że o tak wczesnej godzinie słyszałaś jakieś szelesty, stuknięcia, głosy z dołu. I dochodził Cię przyjemny zapach. Czyżby chłopcy już nie spali? Ciekawe tylko było to że coś gotowali… Oni i gotowanie? Nie, stanowczo nie. Jedynie Jin jakoś sobie jeszcze w miarę radził, ale pozostali nie koniecznie.
Kiedy stwierdziłaś zerkając Na siebie w lustrze że wyglądasz dostatecznie dobrze uśmiechnęłaś się lekko i poszłaś na dół. To co się ukazało Twoim oczom nie pozwoliło na powstrzymanie cichego śmiechu. Każdy z chłopaków stał ubrany w wyjątkowo upaprany ,kiedyś zapewne biały fartuszek, na głowach oczywiście mieli czapeczki kucharzy a w rękach każdy miał jakiś przyrząd kuchenny. A jednak, coś zaczęli pitrasić.
- No tego to się nie spodziewałam. – zaśmiałaś się cicho przesuwając dłonią po swoich włosach.  – Ciekawa jestem cóż takiego mi przgotowaliście.
- A więc… - Odezwał się pierwszy Rap Monster. – Jako pierwsza wystapi na śniadanie grzaneczka z masłem i czekoladowym sosem.
I w tej chwili Jimin ze swoim klasycznie uroczym uśmiechem, podszedł do Ciebie, popchnął Cię lekko w kierunku stołu i odsunął Ci oczywiście krzesło wykazując się gestem prawdziwego Gentelmana, ot co.  Suga wyraźnie się skrzywił i mruknął coś pod nosem jakby Jimin zwędził mu jego fuchę.
Ty tylko uśmiechnęłaś się w podzięce i pozostali chłopcy też usiedli. V usiadł jako ostatni bo rozdał wszystkim po takiej porządnej grzance.
- Mamy nadzieję że będzie Ci smakowało, na drugie danie przyrządziliśmy pyszną jajecznicę. A na deser… - Wyrwał się Jungkook.
-Na deser – przerwał mu Suga – będą lody z bitą śmietaną i owocami. – Dopowiedział karcąc spojrzeniem najmłodszego z nich.
Bawiło Cię zachowanie Twojego idola, ale z drugiej strony również ciekawiło, to było coś nowego. Zajełaś się jedzeniem swoje grzanki która nawet nie była przypalona. Chłopaki musieli się porządnie narobić dziś od rana, ciekawiło Cię kiedy wstali.
- Stwierdziliśmy że zrobimy Ci śniadanie, bo przecież  dziś jesteś z nami ostatni dzień.  – Mruknął cicho Jin a Suga wstał uderzając dłońmi na stół.
- Najadłem się. – Odparł i wyszedł z kuchni wsuwając dłonie w kieszenie. Ty odruchowo wstałaś otwierając usta jakbyś chciała coś powiedzieć. Ale nie byłaś w stanie niczego z siebie wykrztusić. Nie miałaś pojęcia czemu. Niedługo później słychać było trzask drzwi wyjściowych.
- Co mu jest… - Mruknął Taehyung  jak zwykle nie rozumiejąc sytuacji.
- V, nie udawaj głupiego. Się nasz Suga zakochał. I mu przykro że jego miłość wyjeżdża.  – Skarcił Go RapMon uśmiechając  się lekko.
Ty w tej chwili najchętniej zapadłabyś się pod ziemię bo wszyscy się patrzyli na ciebie z takimi rozczulonymi uśmiechami. No a Tobie w tej chwili do śmiechu specjalnie nie było.
-Coooooo…. Suga? We mnie? No z pewnością. – Zaśmiałaś się nerwowo zapychając buzię kawałkiem chleba. Czułaś że policzki Cię parzą, ale w głębi serca chciałaś jak nic innego żeby to była prawda. Ale wciąż było Ci przykro że początek ostatniego dnia, który zdawał się zaczynać świetnie, zaczął się właśnie tak. Wyjściem Yoongi’iego.
- Ja chyba już nie jestem głodna. Mamy dziś coś w planach? – Zapytałaś starając  się nie pokazać tego że jest Ci przykro.
- A no jedziemy dziś do wesołego miasteczka, tak aż do późnego obiadu. Później chyba pozostanie nam pomóc Ci się spakować.  – Wymieniał Jimin a pozostali mu przytaknęli.
- A więc w porządku, a co z Sugą? – zapytałaś cicho a Jin tylko machnał ręką.
- Dobrze wie gdzie jesteśmy, ma nasze telefony, więc jak będzie chciał to się z nami znajdzie.  - Odparł spokojnie patrząc na Ciebie uważnie.
- Skoro tak mówicie to chyba macie rację, chociaż mało mi się to podoba, naprawdę. To miał być najlepszy dzień a nie najgorszy zakończony taką a nie inną sytuacją. - Odparłaś wyraźnie nie pocieczona, ale skoro chłopaki nalegali, to cóż miałaś zrobić? Mże jednak mieli rację? Może jednak Suga ochłonie, wyjaśni sobie sam ze sobą to co się zadziało i do nich dołączy? I znów spędzisz z Nim mnóstwo czasu? Tak właśnie sobie to tłumaczyłaś.
- To jak, zbieramy się? Musimy się odprężyć, Agata. - Odparł Jimin obejmując Cię ramieniem za szyję zadowolony. No tak, za wszelką cenę zawsze starał się Ciebie pocieszać, nawet milczący wcześniej J-hope podszedł teraz do Ciebie i potargał Ci lekko włosy.
- Chodź, nie marnujmy dnia przez Yoongi'ego, przejdzie mu.
Ty tylko skinęłaś głową i udałaś się wraz z Nimi wszystkimi do tego wesołego miasteczka, ale cóż, niestety nie bawiłaś się tam dobrze. Cały czas myślałaś o nikim innym na tylko o swoim wybranku. Nie odzywał się, nie dawał znaku życia. O co mu chodziło? Cały czas szumiały Ci w głowie słowa RapMona ''się chłopak zakochał''. Kiedy pozostali tak radośnie pchali się na wielkie koło młyńskie Ty wymknełaś się chcąc wrócić do domu. Chciałaś pobyć chwilę sama, całkiem sama. Weszłaś do domu, jako że była już pora prawie jesienna na dworze o tej godzinie panował już lekki zmrok.Trochę czasu mimo wszystko spędziłaś w tym wesołym miasteczku.A chłopaki zaplanowali jeszcze karaoke. Ty nie miałaś siły. Kiedy weszłaś do dużego dość salonu zapaliłaś lekko przygaszoną lampkę i zobaczyłaś czyjąś sylwetkę na parapecie. To był nikt inny jak tylko Suga. Miał słuchawki w uszach więc Cię nie słyszał. Nikogo więcej w domu nie było, tylko Ty i On. Podeszłaś bliżej i lekko pociągnęłaś Go za rękaw bluzy. Ten zaraz się wyrwał z zamyślenia i zdjął słuchawki patrząc na Ciebie.
- Suga? Czemu siedzisz tutaj sam? Po ciemku?
-A Ty? Czemu nie jesteś z chłopakami?
-To ja pierwsza zadałam Ci pytanie. - Westchnęłaś. No tak, taki był Suga.
- Jakoś nie miałem ochoty na wygłupy w parku rozrywki. Nie mam humoru.
-Bo wyjeżdzam? - Wyrwałaś się za chwilę żałując że to powiedziałaś. Zacisnęłaś dłonie i usta spoglądając gdzieś w bok.- Zapomnij co powiedziałam.
Suga spojrzał za okno u uśmiechnął się do siebie.
-A co jeśli nie chcę zapomnieć? A co jeśli to co mówisz to prawda? A co jeśli jestem szalenie zakochany w Tobie od samego początku ale jestem pod tym względem tak nieśmiały że nie umiałem Ci czegokolwiek powiedzieć szybciej? A co jeśli jestem wściekły że miłość mojego życia wyjeżdza już jutro a ja... ja nie mogę nic zrobić?
Ciebie zwyczajnie zatkało stałaś tam z lekko uchylonymi ustami ze zdziwienia i patrzyłaś na Niego uważnie. Nie mogłaś nic powiedzieć, to chyba był jakiś sen, sen z którego zaraz się obudzisz i będziesz w szarej rzeczywistości. Tak, to sen... Chociaż, nie... To wszystko działo się naprawdę, On naprawdę to wszystko powiedział, a Ty dalej stałaś tam jak taki słup soli.
- S-suga...
On tylko znów się uśmiechnął kiedy wykrztusiłaś z siebie to jedno, jedyne słowo. Lubił sposób w jaki się do Niego zwracałaś. Zszedł z parapetu i podszedł do Ciebie blisko, naprawdę blisko i przesunął dłonią po Twoim policzku.
- Rozumiem że Ty też.
- Gupek... Dobrze wiesz.
-Ale kochany głupek jak już.
Odparł i stało się to, czego pragnęłaś w tej chwili najbardziej na świecie. Połączył wasze usta w pocałunku, a Ty natychmiast się otrząsnęłaś obejmując Go ramionami za szyję. Był nieco wyższy od Ciebie, i bardzo dobrze. Czułaś że nagle zniknęło całe zmęczenie, cały smutek, i całą Ciebie przepełniła radość. Całował Cię tak delikatnie, jakby bał się że zrobi Ci krzywdę, jednak z upływem chwil pocałunek przeradzał się w bardziej namiętny, dokładny, nieco bardziej zachłanny, czułaś że miekną Ci kolana. A wiedziałaś że nigdzie koło siebie nie miałaś oparcia. Chociaż? Kanapa w salonie! Pociągnęłaś swojego wybranka w kierunku owego mebla, a On wyraźnie zrozumiał Twoją aluzję. Udał się za Tobą w wybranym kierunku i kiedy tylko znaleźliście się koło wygodnego siedziska lekko popchnął Cię na nie jednakże jako że Ty Go wciąż obejmowałaś chłopak upadł na Ciebie. Ale nie przeszkadzało Ci to, ani trochę. Czułaś że tracisz powoli zmysły przez Niego, Twoim ciałem powoli zaczęłą władać przyjemność. Co On najlepszego z Tobą robił... Niby nie wiele a zarazem tak wiele dla Ciebie. Ale jak się okazywało wiele również dla Niego. Powoli przesunął swoją dłonią od Twojego policzka na Twoją szyję, przez ramie aż dotarł do krańca Twojej koszulki. Chwycił ją lekko nie robiąc nic więcej, czekał na wyraźne pozwolenie. Uśmiechnęłaś się lekko i oderwałaś się od Jego ust, na dosłownie chwilę. Szepnęłaś mu ciche ''ufam Ci'' wprost do ucha u opadłaś znów swobodnie na poduszki a On nie powrócił do całowania Twoich ust tylko zajął się skrawkiem szyi, uprzednio pozbawiając Cię koszulki, uznał że jest zbędna i przeszkadza. Jego dłonie teraz niespiesznie dotykały Twoją skórę brzucha, właściwie muskały tylko opuszkami palców powodując ciarki przechodzące jedną za drugą po Twoich plecach. Nie mogłaś powstrzymać cichych westchnięc, ale i właściwie nie chciałaś ich powstrzymywać. Bo po co? Uznałaś za niesprawiedliwość to że Ty już leżałaś po chwili bez spodni, właściwie w samej bieliźnie, a On wciąż ukrywał swoje ciało pod ubraniami.Chwyciłaś Jego koszulkę w dłoń a On uśmiechnął sie i pozbył się jej jak na Twoje życzenie, jednakże spodnie zostawił co nie zmieniało faktu że nie na długo. Odpięłaś pasek z Jego spodni tak sprawnie jak i guzik i zamek po krótkiej chwili lekko zsuwając je z jego bioder. On czując Twoje poczynania i niezaprzestając przyjemnych pieszczot na Twojej szyi, pozbył się spodni pozostając już również w samej bieliźnie. Odsunął się nieco i spojrzał na Ciebie ze swojej perspektywy. Znów się uśmiechnął. Kochałaś ten uśmiech, taki szczery, szeroki i w tej chwili... tylko Twój. Kiedy poczułaś jak Jego ciepłe przyjemne ręce sięgają na Twoje plecy uniosłaś się lekko żeby mu umożliwić to co chciał zrobić, a mianowicie zaczął pozbywać się Twojej górnej bielizny, nim się obejrzałaś już zostałaś w samej dolnej części bielizny. I tylko w niej. Gdyby nie to że było ciemno, Twój wybranek dopatrzyłby się tego że spłonęłaś rumieńcem. Nie mogłaś sobie lepiej tego wszystkiego wymarzyć. Przesunęłaś dłonią po Jego karku i unosząc się znów zatopiłaś się ustami w Jego usta, nie chciałaś żeby aż tak na Ciebie patrzył, no cóż, pewien wstyd był, bo leżysz wkońcu półnaga przed swoim wymarzonym mężczyzną. On z nieukrywanym zadowoleniem począł przejmować inycjatywę w pocałunku, no tak, wkońcu to On tutaj był mężczyzną. Pocałunek ten jednak różnił się od tego poprzedniego. Był o wiele bardziej zachłanny, czuć było w Nim porządanie, jednakże od obogja z was. Nim się spostrzegłaś Jego dłoń już znajdowała się w okolicach Twojego podbrzusza w celu pozbycia się dolnych części bielizny. Drgnęłaś lekko a policzki mocniej zapiekły, ale nie zabroniłaś mu. Nie chciałaś zabraniać, mimo że wiedziałaś że wiąże się z tym możliwy ból. Wiedziałaś do czego to zmierza, ale niczego innego nie chciałaś. Objęłaś Go nieco mocniej kiedy poczułaś ze jesteś już całkiem naga.
- Boisz się?
Pierwszy jego szept od dłuższej chwili wywołał u Ciebie kolejny dreszczyk.
- Trochę, ale pamiętaj, ufam Ci.
Szepnęłaś spokojnie i ucałowałaś jeszcze krótko ukochane usta chłopaka. Nie zauważyłaś nawet kiedy On pozbył się swojej bielizny, lekko ujęłąś w dłoń Jego męskość i pocierałaś ją krótką chwilę chcąc żeby i On odczuł nieco więcej przyjemności. Suga cicho odetchnął ustami teraz całując Twoje ramiona. Kiedy zabrałaś swoją dłoń, uznał że jesteś już wystarczająco gotowa.
- Mam się zabezpieczać? Czy...
-Nie, nie musisz, biorę tabletki.
Odszepnęłaś przerywając mu, ułożył Cię wygodnie na łóżku, delikatnie rozsunął Twoje nogi na boki i ostrożnie wsunął się w Ciebie, powoli, bez pośpiechu i nic na siłę. Ty westchnęłaś boleśnie zaciskając swoje dłonie na poduszce ktorą miałaś pod głową, On ułożył się delikatnie na Tobie i złapał Twoje dłonie splatając wasze palce razem. Z początku się nie poruszał, chciał żebyś przywykła, żeby z Twojej twarzy zniknął grymas bólu. Kiedy tak zachłannie pochwyciłaś Jego dłonie zaczęłaś się uspokajać, a On począł wykonywać lekkie ruchy biodrami, powoli. Ciche westchnięcia zaczęły wydostawać się z Twoich ust, które już po krótkiej chwili zmieniły się w głośne jęki.Chłopak jednak też nie powstrzymywał cichych odgłosów. Oboje czuliście się teraz tak, jak to właśnie powinno wyglądać. Lekko całował Twoje usta, co jakiś czas całował też Twoje policzki,  czułaś się zadbana, otoczona... miłoscią, tak, miłością.
Ruchy bioder chłopaka nieco przybierały na szybkości i na mocy, jednakże tylko do pewnego momentu. Kochaliście się, fizycznie i jak sie okazało psychicznie również. Kiedy już nie trzymał Twoich dłoni lekko drapałaś Jego plecy, ramiona, kark. On wciąż dotykał Twoje ciało, milimetr po milimetrze sprawiając że odchodziłaś od zmysłów, traciłaś kontrolę nad ciałem, bo zawładnęła Tobą zwyczajnie przyjemność. A to wszystko przez Niego, przez chłopaka który w tej chwili był już całym Twoim światem. Czułaś że nie wiele brakuje Ci do osiągnięcia celu zbliżenia, ale i Suga nie potrzebował za wiele.
-Mogę? - Zapytał znów półszeptem a ty tylko kiwnęłaś głową obejmując Go jeszcze mocniej, kilka ruchów chłopaka a wygięłaś swoje ciało w lekki łuk i osiągnęłąś upragniony szczyt, chwilę po tym poczułaś jak i Twój kochanek osiąga swoje upragnione spełnienie. Opadł lekko na Ciebie głośno oddychając, ale i Ty również nie oddychałaś spokojniej, ba, wręcz przeciwnie. Uniósł głowę żeby spojrzeć Ci w oczy i uśmiechnął się, znów się uśmiechnął. Dotknęłaś Jego policzka uspokajając się coraz bardziej.
-Kocham Cię, Yoongi.
- Ja Ciebie też Kocham.
Szepnął cicho układając się obok Ciebie, sięgnął koc i okrył wasze ciała obejmując Cię czule, pozwalając skryć się w swoim ciele na tyle na ile chciałaś.
- Nie wyjeżdzaj, zostań z nami.
Chciałaś to usłyszeć, tylko usłyszeć, już podjęłaś decyzję nie zamierzałaś nigdzie jechać jeśli okaże się.. no właśnie, okaże się to że ten chłopak Cię kocha.
-Nie wyjadę, nie ma takiej opcji. Nie wyobrażam sobie zycia bez Ciebie.
Szepnęłaś cicho i nawet nie wiedziałaś kiedy - usnęłaś w objęciach swojego mężczyzny. Szczęśliwa, jak chyba nigdy w życiu. Pozostali wrocili do domu, zobaczyli tylko przygaszone światło w pokoju i nawet do was nie zaglądali, V tylko zamknął drzwi do salonu, wszyscy wiedzieli co się stało. Że od jutra ich Suga, już nie jest tylko ich, ba, wcale nie jest ich, a tylko i wyłącznie Twój.
Tak właśnie ostatni dzień, okazał się tym pierwszym, przyszłego cudownego życia. Ostatni najwspanialszy dzień.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz