sobota, 30 stycznia 2016

Let's play.

No i mamy shota który powstał znów nieco przypadkiem, przez namowy pewnej osobki ;D
Tym razem jest to Vkook ;D
Zapraszam was do komentowania, czytania wszystkich moich dzieł ;D


Parring: Vkook
Ty: SMUT



~~~~~~~~

Tego wieczora czułem się jakiś nad wyraz podekscytowany, nie mogłem się skupić, nie mogłem złożyć myśli w jedną spójną całość, a dlaczego? Bo w głowie miałem tylko to spojrzenie, nie takie zwyczajne, nie, to nie byłeś normalny Ty. Nieco szurnięty Maknae, nasz zloty Kook'ie, dzieciak. Nie, to juz nie jesteś Ty. Wydoroślałeś, wie to każdy, ale nie tylko fizycznie, a psychicznie również. Służyło Ci to, ale zacząłem wykorzystywać słabości innych, a już zwłaszcza jedną słabość. Moją, na Twoim punkcie. Jakiś czas temu, na imprezie, gdy bawiliśmy się wszyscy razem, pijani, byłeś nieco bardziej bezpośredni niż zwykle bywałeś, w stosunku do mnie. Tłumaczyłem to sobie alkoholem, upojeniem w jakie nas wprowadził, rozluźniając nas, a co za tym idzie, sprawiając że oboje byliśmy bardziej otwarci na wszelkie bodźce z obojga stron.
Pierwszy  pocałunek. Przyjemny, nieco zachłanny, ale zarazem powolny i głęboki. Wszyscy dobrze wiemy że każdy ma w sobie coś co popycha go do tej samej płci, w tym przypadku, to ''coś'' odkryte zostało przez alkohol. Co dla mnie, z jednej strony, nie bylo zbyt dobre. Owszem, lubiłem chłopców, ale nie chciałem żeby ktokolwiek z zespołu o tym wiedział, więc zawsze zapierałem się że jestem zupełnie ''normalny''. Czy był w tym sens? Dla mnie i owszem, wolałem uniknąć krytyki ze strony innych, ze strony rodziny, znajomych. To nie wróżyło nic dobrego.
Tym razem alkohol ratował mi skórę i nikt nie zamierzał wracać do tego co działo się na imprezie.
Nikt?
Otóż nie. Ty chciałeś wrócić do tej sytuacji, przypomnieć mi co robiłem po pijaku. Przypomnieć mi Twoje usta, twoje zaborcze objęcie, gorący mięsień który zachłannie wtargnął między moje wargi, bez problemu odszukując mój język, zaplątał się w niego, uwięził w wilgotnym uścisku, wywołując dreszcze i wyraźne westchnięcia kierowane między Twoje wargi, zachłanniej całujące moje. Raz po raz. Z początku, byłem spięty, ciało odmawiało współpracy, nie pozwalało mi oddać się chwili, ale Tobie świetnie szło rozluźnianie mnie, lekki dotyk na moim udzie, przyjemne pocieranie, mocny chwyt w pasie. Wiedziałem że nie mogę uciekać, nie muszę. Wszyscy pozostali zajęci byli sobą nawzajem w podobny sposób do mojego i Twojego, więc po co się powstrzymywać prawda? Jesteśmy i tak pijani. Mocno pijani.
Twoja dłoń tak bezczelna i bezpośrednia szybko wylądowała pod moją koszulką. Wtedy ktoś nas rozdzielił, nie widziałem kto.

W głowie jednak wciąż zadawałem sobie pytanie: Skąd u Ciebie ta zaborczość, w dodatku kierowana do mnie?

Dziś, mieliśmy bardzo ważny występ, z nową choreografią wcześniej nie pokazywaną w żadnych mediach, ten dzień, wypadał właśnie dziś. Byłem jak zwykle zestresowany, że coś pójdzie nie tak, że pomylę kroki. Byłem w tych sprawach bardzo wrażliwy i drażliwy, jeśli ktoś wytykał mi moje potknięcia. Więc za wszelką cenę chciałem ich unikać, nie zawsze jednak umiałem to zrobić.
Nie ważne w jakim miejscu poczekalni się znajdowałem, czułem Twój wzrok na sobie. Przeszywał mnie na wskroś, świdrował kawałek po kawałku. A co za tym szło, jeszcze mniej umiałem się skupić, opanować. Co ty ze mną robiłeś?
Gdy staliśmy już za sceną, gotowi do wyjścia, oczekując tylko na ten jeden znak oznajmiający możliwość rozpoczęcia naszego koncertu. Stałeś tuż za mną, blisko, czułem Twoj ciepły oddech na szyi, musiałeś być bardzo blisko, bo czułem od Ciebie ciepło bijące z Twojego ciała, i perfumy. Ogłupiające, mocne, lekko słodkie perfumy, które przyjemnie łaskotały mnie w nos. Wszyscy obserwowaliśmy ekran monitora, który wyświetlał aktualnie co dzieje się na scenie, starałem się skupić tylko na tym, ale wtedy zburzyłeś moje myśli, jak domek z kart - objąłeś mnie, na co zareagowałem drgnięciem. Niby nic nadzwyczajnego, przecież nie raz to robiłeś, ale nie, tym razem było inaczej, ja czułem to zupełnie inaczej. A może, właśnie chciałeś żeby tak było? Nagle poczułem jak opierasz głowę na moim ramieniu, zgarniając moje ciało bliżej swojego. Chciałem uciekać, ale ciało mi odmawiało, tylko rozum uznał ze muszę to zrobić. Kolejne posunięcie z Twojej strony, sprawiło że na chwilę zesztywniałem. Pocałunek na szyi, lekki, przyjemny, nieco wilgotny. Odwróciłem głowę w Twoim kierunku i przygryzłem nieco wargę pytająco na Ciebie spoglądając. A ty? Ty tylko podzieliłeś się ze mną swoim uśmiechem numer 7, który prezentował się w taki sposób,, że miałem ochotę zemdleć póki jestem w Twoich ramionach. Cwaniacki, kokieteryjny wręcz, wyjątkowo wyzywający. Co się z Tobą stało Kook?

- Kookie?

- Po występie, będę na Ciebie czekał w garderobie staffu, tam długo nikt nie wejdzie, masz się zjawić.

Nim zdołałem cokolwiek powiedzieć, odsunąłeś się i zawołali nas na scenę. Wszyscy w rzędzie udaliśmy się na wyznaczone miejsca i zaczęliśmy występ z '''baepsae''. Nie pomyliłem się ani razu, wszyscy daliśmy z siebie wszystko, okazało się ze zdobyliśmy nagrodę za najlepszą choreografię i najlepsze zgranie w ruchach, wszyscy w pełni szczęśliwi, podekscytowani, już zaplanowali imprezę w naszym wspólnym dormie. Ja jednak nie mogłem się cieszyć do końca wygraną, bo w głowie szumiały mi Twoje słowa. Co Ty ze mną robisz...

~~~~~

Gdy już mogliśmy udać się każdy w swoją stronę, ja poszedłem do garderoby staffu, jednakże nim do niej wszedłem, zatrzymałem się przed drzwiami pytając sam siebie:'Co ja najlepszego robię?' Zagryzłem lekko wargę i spojrzałem w lewo, w prawo, rozglądając się czy nikogo aby nie ma dookoła, i gdy nacisnąłem klamkę, otwierając drzwi, poczułem jak ktoś wpycha mnie do środka, zamykając zaraz drzwi na kluczyk. Zdezorientowany rozejrzałem się dookoła i zauważyłem Ciebie, znow na twarzy miałeś ten uśmiech, nazwałbym go dziwnym, gdyby nie to, że tak na mnie wpływał, że ogłupiał powoli.Traciłem kontrolę nad samym sobą. Przecież to tylko uśmiech. To tylko był pocałunek, w dodatku po pijaku. Chociaż nie, moment, ten pocałunek nie byl po pijaku. Ja wszystko pamiętam. Bardzo dobrze pamiętam. Nie byłem pijany, ty też nie byłeś pijany, tak, wszystko złożyło się w całość.

- Kookie? Czemu kazałeś mi tu przyjść?

- Nie udawaj że nie wiesz, Tae.

Cholera, nawet w Twoim tonie głosu było coś takiego, coś co sprawiło że zadrżałem na całym ciele. Zbliżyłeś się kilka kroków, słyszałem każde Twoje ciche stąpnięcie na podłodze, oddech, cichy, spokojny, regularny, nie to co mój. Chaotyczny, płytki. Skąd ten stres? Co się ze mną dzieje? Chciałem się uspokoić, ale nie umiałem. Znow kolejne kroki, prawie bezszelestne, a przez zgaszone światło w tym pomieszczeniu, zmysły poza wzrokiem, wyczulały się.

- Kook, co Ty...

Poczułem objęcie, szybkie, gwałtowne, mocne. Nie odepchnąłem Cię jednak. Spojrzałem na Ciebie, jedyne światło, to to, ktore wpadało do tej garderoby przez male okienko u góry, nie za wiele mi dawało, ledwie Cię dostrzegałem, ale każdy cwany uśmiech widziałem aż za dobrze. Ułożyłem dłonie na Twoich ramionach i pochyliłem głowę.

- Kookie.

- Słucham?

- Co wyprawiasz, puść, ktoś nas może tu zobaczyć. Po za tym, przecież to nie normalne, my...

- Nie pieprz głupot, Taehyung. Nie staraj się wmówić mi w jakikolwiek sposób, że nie lubisz chłopców. Nie musisz się z tym ukrywać, a tym bardziej nie przede mną, nie przed chłopakami. Dobrze wiesz że każdy z nas ma taką a nie inną orientację.

Odkryłeś mnie zwyczajnie wywlokłeś to co tak bardzo chciałem zachować dla siebie, tylko dlaczego to zrobiłeś? Poczułem jak lekko przypierasz moje ciało do ściany, nie poluźniając uścisku na moim ciele, dokładniej pasie. Poczułem jak wolną dłonią lekko przeczesujesz moje włosy, powoli, bez pośpiechu, nie chciałem się opierać, ale nie mogłeś mieć racji. Nie. Powierciłem się lekko starając oswobodzić z Twojego objęcia, ale nie mogłem, w zamian jednak poczułem jak mocniej mnie przypierasz do ściany.

- Kook, puść.

- Nie zamierzam.

- Proszę Cię.

Cicho szepnąłem, czując jak nagle Twoje kolano przypiera nieco moje krocze, pocierając je powoli, ale zarazem dość mocno i wyraźnie. Stęknąłem nieznacznie wciąż starając się wyswobodzić, ale w odwecie otrzymywałem mocniejsze objęcia, naprzemienne z mocniejszym uściskiem na kroczu, które swoją drogą, bardzo szybko reagowało na tego typu dotyk z Twojej strony. Starałem się nie wydawać żadnych odgłosów, ale nie umiałem. Nie chciałem się powstrzymywać, ale musiałem.

- Przestań, Kook.

- Powiedziałem już, nie zamierzam, pokażę Ci dlaczego nie powinieneś się ukrywać z tym jaki jesteś. Ale widzę, że muszę pokazać Ci to siłą.

Drgnąłem, poczułem nagle jak gwałtownie przypierasz mnie klatką piersiową do ściany, łapiąc moje ręce w nadgarstkach za plecami. zagryzłem wargę mocniej starając się oswobodzić, ale to na nic. Zupełnie na nic. Usłyszałem dziwny dźwięk, taki śliski szelest, zerknąłem za siebie i zauważyłem że zdjąłeś z siebie krawat który jak się okazało, za krotką chwilę znalazł się na moich nadgarstkach, dość mocno je krępując. Oparłem policzek o ścianę, gdy nieco mocniej przycisnąłeś mnie do ściany. Poczułem jak Twoje krocze ociera się wyraźnie o moje pośladki, co więcej, wyraźnie czułem to pobudzone wybrzuszenie.

- Mam na Ciebie niesamowitą ochotę, Kochanie, pokaże Ci co to rozkosz.

Miałem nieodpartą ochotę krzyknąć, ale nie mogłem, zaraz nas znajdą, a wtedy? Wtedy zapadnę się pod ziemię. Poczułem jak rozstawiasz moje nogi szerzej, a Twoje bezczelnie natrętne dłonie zaczynają bezwstydnie harcować sobie po moim spiętym ciele, czułem jak zwinnie rozpinasz mi koszulę, nie mogłem się obronić, nie miałem jak. Rozpinaniu koszuli towarzyszyły po chwili pocałunki na mojej szyi, zachłanne, zaborcze, gwałtowne. Moja jasna skora w niektórych miejscach, przestawała być w swoim naturalnym kolorze, a stawała się czerwonawa, lekko zaróżowiona, mocniej czerwona. Zostawiałeś na mnie swoje ślady, oznaczałeś mnie jak swojego. Co Ty ze mną robisz?
Bawiłeś się świetnie, pozbywając się koszuli z moich ramion, teraz to je przygryzałeś, całowałeś, zasysałeś się na jasnej skórze. A mi? Mi sprawiało to przyjemność, nieopisaną, błogą. Ale nie mogłem, musiałem się oswobodzić. Jako że nie trzymałeś mnie już tak mocno w pasie, odbiegłem od Ciebie, stając z Tobą twarzą w twarz.

- Ja nie chcę, rozwiąż mnie, Słyszysz?

Śmiech, usłyszałem tylko gromki śmiech, tak Cię to bawiło że prosiłem? Tak, najwyraźniej tak, poczułem jak dreszcze przebiegają po moich plecach. Ratunku. Znów podszedłeś do mnie kilka kroków, zaplątały mi się nogi i upadłem na plecy  i związane na nich ręce, jednakże nie na podłogę, a na niewielką kanapę która znajdowała się w tym miejscu, powierciłem się, ale w takiej pozycji ciężko było mi się unieść, co Ty oczywiście wykorzystałeś. Opadłeś nad moje ciało tak blisko, że czułem Twój ciepły oddech, znów te ogłupiające perfumy, a kosmyki Twojej grzywki lekko łaskotały moją twarz. Poczułem znów te bezczelne dłonie, wędrujące na moim ciele, zupełnie bezwstydnie, bez żadnych zahamowań, tym razem obrały sobie za cel moje sutki, które lekko zacząłeś ściskać w palcach. Wygiąłem swoje ciało w łuk, czując kolejną falę dreszczy przebiegającą po moich plecach i brzuchu, takowa fala kierowała się w miejsce, w które stanowczo nie powinna się kierować. A mianowicie, między moje nogi, na uwypuklenie w spodniach, które stawało się bardzo uciążliwe i przykre. Sapnąłem cicho  gdy Twoje sprawne dłonie zniknęły z mojej klatki piersiowej, ale nie na długo było dane mi odetchnąć, bo już po chwili czułem, jak mocno, pewnie, masujesz nimi moje pobudzone, uwięzione pod bielizną i materiałem spodni, krocze. Jęknąłem zagryzając swoją wargę dość mocno, na tyle żeby uciszyć samego siebie. Nim się obejrzałem, już sprawnie rozpiąłeś moje spodnie, wraz z paskiem.

- Kook, przestań, uh.

Nic nie odpowiedziałeś, przewróciłeś mnie tylko gwałtownie tak, żebym opadł twarzą na poduszki, a następnej kolejności, ustawiłeś mnie tak, że klęczałem na podłodze, klatkę piersiową opierając na miękkiej kanapie. Spodnie zniknęły z moich bioder, a skora na moich udach pokryła się gęsią skórką, spowodowaną lekkim chłodem jaki pozostał po pozbawieniu mnie spodni. Zerknąłem za siebie, miałem nadzieję że się powstrzymasz, że zrezygnujesz, że usłyszymy że ktoś tu idzie, ale nie, cisza jak makiem zasiał. Nikogo dookoła, tylko my, zamknięci w tym miejscu. Znów starałem się jakoś oswobodzić ręce, ale żadnego efektu nie było. Związałeś mi ręce na tyle mocno, że nie było mowy o tym żebym sam się pozbył tego krawata. Znów Twoje dłonie, tym razem mocno masujące moje pośladki, zsuwające się nieco niżej, w kierunku podbrzusza żeby tam, jeszcze kawałeczek się przesunąć i odnaleźć moje krocze które zacząłeś mocno masować, wywołując u mnie kolejne jęki umykające spomiędzy moich warg. Zaciskałem usta najmocniej jak mogłem, żeby nie wydawać z siebie żadnych odgłosów ale na marne, jęk za jękiem uciekał mi z gardła a Ty świetnie się bawiłeś. Nim się obejrzałem, moja bielizna zniknęła z moich bioder, zupełnie tak jak wcześniej spodnie. Teraz dotyk Twoich dłoni stał się jeszcze bardziej konkretny, a moja męskość wyraźnie aprobowała to, prężąc się w Twojej dłoni. Robiło mi się gorąco, oczy zachodziły lekką mgiełką, to wszystko wina podniecenia. Nie, to Twoja wina, tylko Twoja. Nagle męskość została osamotniona, a Twoje dłonie, a konkretniej palce jednej z nich, wylądowały w moich ustach. Stęknąłem cicho nie wiedząc co mam zrobić.

- Ssij.

No i masz, wyjaśniłeś mi wszystko, jednym słowem, ale ja czułem się tak zażenowany tym wszystkim że nie umiałem tego zrobić na tyle dobrze żeby Cię usatysfakcjonować i jak wtedy uznałem, dostałem za to karę, mocnego klapsa w pośladek, zapiekło niemiłosiernie, ale ja zaraz wziąłem się w garść ssąc lekko Twoje długie, smukłe palce, jak zupełnie coś innego. Pomruk który wydostał się z Twoich ust sprawił że kolejna salwa dreszczy pognała po moich plecach. Nagle palce zniknęły, odnajdując sobie zupełnie inne, nowe miejsce. Moje wnętrze. Krzyknąłem głucho kiedy poczułem jak wsuwasz we mnie najpierw jeden, potem drugi do kolekcji. Spiąłem wszystkie mięśnie, czując że zaraz zwariuje. Nie chciałem, bolało, a to tylko palce, wiedziałem co zaraz znajdzie się w ich zastępstwie.

- Przestań, kook, błagam.

- Błagać to Ty mnie zaraz będziesz o więcej.

Stęknąłem cicho kiedy zacząłeś poruszać palcami w moim wnętrzu, to uczucie było nie do zniesienia, nie mogłem się uspokoić, Oddech przyspieszył, ciało odmawiało posłuszeństwa. Ale Ty bawiłeś się świetnie, widziałem kątem oka Twój uśmieszek, cwany, zadowolony. Cholera, co ty wyprawiasz. Po chwili dziwne uczucie z mojego wnętrza zniknęło, wraz z palcami.Usłyszałem odpinanie paska, zamka od spodni, cichy szelest materiału i zaraz po tym... Wydałem z siebie krotki, głośny krzyk gdy wdzierałeś się w moje wnętrze swoją nabrzmiałą gorącą męskością. Łzy same popłynęły mi po policzkach, mięśnie spięły się, ale Ty się tym nie przejąłeś, poczułem jak powoli zaczynasz napierać na mnie mocniej, wsuwając się do końca i zaraz wysuwając na zewnątrz, kilka takich ruchów i mogłeś robić to zupełnie płynnie. Wbijałem paznokcie w swoje dłonie, czując niesamowicie przeszywający ból. Zacząłem cicho, boleśnie postękiwać, za każdym Twoim pchnięciem. Mocnym, głębokim i coraz szybszym. Złapałeś w dłonie moje biodra i zacząłeś przyspieszać, a co za tym szło, ja jęczałem częściej i nieco głośniej. Bol powoli ustępował, a lzy na policzkach zasychały, w miejsce nieprzyjemnego uczucia, wkradło się coś, co znacznie bardziej mi się podobało, a mianowicie przyjemność. Poluźniłem uścisk dłoni czując że powoli się odprężam. Oczy zupełnie zaszły mi mgłą, czułem się coraz lepiej. Zabrałeś dłonie z moich bioder i z łapałeś moje ramiona, dociskając mnie do siebie w ten właśnie sposób, nie mogłem powstrzymywać jęków, powoli wypełniały pomieszczenie, wymiennie z Twoimi westchnięciami i jękami. Nasze ciała pokryły się maleńkimi kropelkami potu, oddechy mocno przyspieszyły, czułem że odlecę, zwyczajnie zemdleję. To było stanowczo za dużo jak na jeden wieczór, o wiele za dużo. Nie kontrolowałem się już, z resztą Ty siebie również, pieprzyłeś mnie naprawdę mocno i szybko, nie mieliśmy za dużo czasu, czy to dlatego? Właściwie, co mnie to obchodziło? Skupiłem sie tylko na przyjemności jaką mi dawałeś, miałem nadzieję że i ja Tobie ją daje. Zacisnąłem oczy i spiąłem nagle wszystkie mięśnie, stwierdzając że dłużej już nie mogę, że nie wytrzymam ani chwili dłużej. Zupełnie nagle, poczułem jak ciepło które kumulowało się w moim podbrzuszu, daje upust, przez obfite rozlanie się nasienia na skórzane obicie kanapy. Nie musialem długo czekać, bo w chwilę po mnie, poczułem jak wdzierasz się nagle mocno w moje wnętrze, rozlewając obficie nasieniem. Krzyknąłem Twoje imię i opadłem dysząc na kanapę. Lekko drżałem, starajac się jakoś opanować oddech. Jednak na marne. Poczułem jak rozwiązujesz mi ręce, nie miałem siły żeby się podnieść. Po chwili zniknąłeś z mojego wnętrza, poczułem dziwne uczucie pustki w sobie, a lepkie nasienie, lekko spływało mi po udach. Zerknąłem na Ciebie przymykając oczy. Byłem wykończony.

- Rozkoszny jesteś Taehyung.

Gdybym mial więcej siły, pewnie w tej chwili, dostałbyś w twarz, ale wysiliłem się tylko na uśmiech i cichy szept.

- A ty cudowny, ale następnym razem, możesz być nieco bardziej delikatny, hm?

- Następnym razem?

- A co myślałeś? Że to by było na tyle? Nie wiesz że jak dziecku daje się lizaka, to na jednym nie poprzestanie?

Zaśmiałeś się tylko i zapaliłeś lekkie światło, trochę tu nabałaganiliśmy, ale gdy tylko odetchnęliśmy, uprzątnąłeś miejsce ''zbrodni'' pomagając mi się ubrać.Poczułem jak lekko mnie obejmujesz, a zaraz po tym Twoje usta, miękkie, ciepłe, wilgotne, przyjemne. Takie... Idealne. Zupełnie jak pierwszym razem.











3 komentarze:

  1. Jeju!!! Świetne no po prostu kocham!!! Jak najbardziej lubię twój styl pisania no i Vkook to moje OTP ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. OH MY GOD, THANKS! OH GOD!!!!!
    To było MEGA💙💜💚❤
    Wiedziałam, że jak napiszesz VKook'a to Ci wyjdzie taki zajebisty, że szkoda słów cbfhdjdjhfur
    고마워요 za cudnego oneshot'a, oby było ich coraz więcej!≧﹏≦
    Weny👍

    OdpowiedzUsuń
  3. O ja nie mogę! To jest genialne! Aż chciało by się więcej! Serio! No po prostu kocham! I jeszcze to moje kochane VKooki!!!! :)

    OdpowiedzUsuń