sobota, 23 grudnia 2017

Pure evil cz. 6

Musiał minąć rok, żebym wreszcie wzięła się w garść i napisała ciąg dalszy tego opowiadania, mam nadzieję, że jest tu wciąż ktoś, kto czekał na rozwinięcie historii. Wróciła do mnie wena, na jak długo? Nie wiem, ale wiem na pewno że postaram się dokończyć to opowiadanie w pełni. A teraz, zapraszam do czytania 6 rozdziału Histori Demonicznego Sugi i jego ofiary  - Jimina. 

Komentujcie, piszcie!




Typ: ANGST
Parring:?





- Zabawy? Nie znajdziesz jej tutaj, dobrze o tym wiesz, a teraz, wynoś się stąd.

- Nie znajdę? Oh, jaka szkoda... Ale wiesz? Nigdzie się stąd nie wybieram, Suga.

Spojrzałem na Niego surowym niezbyt przyjemnym wzrokiem i skrzywiłem swoja usta w grymasie niezadowolenia. Wiedziałem że Jego ''wizyta'' nie wróży niczego dobrego, i skończy się to dla mnie mnóstwem nerwów. Podszedłem bliżej Niego i złapałem Go za poły Jego marynarki, chciałem przyprzeć Go do ściany, ale nagle Taehyung rozpłynął się i znalazł się tuż obok Jimina, pochylił się nad nim i uśmiechnął się wrednie zdmuchując mu kosmyki włosów na twarz.

- Jakież to jest rozkoszne, że tak się obchodzisz z tym człowiekiem jak z jajkiem, groźny demon, postrach wszystkich, zastępca samego Najwyższego... Ty miękniesz, Suga, wiesz o tym? Ten chłopaczek, rozmiękcza Cię.

- Pieprz się, Taehyung i odsuń się od Niego, bo zrobię Ci krzywdę.

- Oj jakże się boję! Aż cały drżę! Hahaha, nie rozśmieszaj mnie, proszę, nie boję się Ciebie, widząc w jakim jesteś stanie.

Coś w oczach Tae błysnęło groźnie, ten szczeniak działał mi na nerwy, był irytujący. Zauważyłem jak powolnym krokiem odsuwa się od Jimina uśmiechając się paskudnie w moją stronę, niespiesznym krokiem zaczął się zbliżać. W końcu stanął przy mnie poczułem jak oddechem lekko owiewa moje ucho i kawałek szyi.

- Myślę, że chyba będę musiał porozmawiać z najwyższym żeby przysłał tutaj kogoś... bardziej odpowiedniego... Co myślisz o Yongguk'u? Myślę że chętnie zająłby się Twoją ofiarą w należyty sposób, najpierw psychicznie zamęczył, fizycznie wykończył a potem, skręcił by ten słodki karczek jednym, pewnych ruchem.

- Ani się waż mieszać w to.

- Oh, widzę że zależy Ci na Twoim własnym posiłku, ale wiesz? Mało mnie to obchodzi, jakiś czas Cię obserwuję i pogrążasz się coraz bardziej, marnuje się Twój diabelski potencjał.

Poczułem jak Jego wargi przesuwają się powoli po moim policzku, złapałem Go agresywnie za szyję i odepchnąłem od siebie na ścianę obok.

- Precz ode mnie,

- A więc wybrałeś, w porządku, ciekawy jestem co najwyższy powie.

Roześmiał się znów w ten swój irytujący sposób. Zacisnąłem dłoń w pięść i widząc że chce się rozpłynąć zatrzymałem Go patrząc na podłogę.

- Przyjdź jutro, zrobię co będziesz chciał, tylko nie mieszaj się w to.

- Znaj moją łaskę, ''Panie''.

- Przysięgnij.

- Przysięgam na swoją duszę spaloną w piekle.

W tej chwili zniknął a ja zostałem w pokoju sam ze śpiącym jak dziecko Jiminem. Gdyby nie to że był pijany pewnie by się obudził, ale tak, ratował mnie Jego stan... Nie miałem co poradzić na tę całą sytuację, pozostało mi spełnić żądania tego dzieciaka.
Usiadłem obok Jimina zrezygnowany i lekko odgarnąłem mu włosy zasłaniające Jego twarz, poczułem że jestem nieco zmęczony więc ułożyłem się obok i objąwszy Go usnąłem spokojnie starając się nie myśleć o tym, co będę musiał zrobić jutro.


~~~~~~~~

Spałem dość długo, wczorajszy dzień dał mi mocno w kość, gdy uchyliłem powieki zauważyłem obok siebie patrzącego na mnie Jimina, delikatnie bawił się moimi włosami. Zaskoczony zamrugałem szybko i uniosłem się nieco, z początku chciałem do zwyzywać że mnie dotyka, ale w sumie, co było w tym złego? Zamiast tego spokojnym głosem zapytałem.

- Cześć dzieciaku, jak się czujesz? Głowa nie boli?

Widziałem że był zaskoczony tym pytaniem, ale szybko się zreflektował i skinął głową.

- Trochę boli, ale czuję się bardzo dobrze, jestem zdenerwowany i podekscytowany bo mam dzis ten casting, wiesz. Myślałem... Że może pójdziesz ze mną? Wiesz, dodać mi otuchy?

- Lepiej będzie, jeśli nie będę z Tobą szedł, możesz się tylko zbędnie zestresować albo coś, a sam rozumiesz, tego byśmy nie chcieli. Mój wzrok będzie Cię peszył tego jestem pewien, a musisz wypaść jak najlepiej, wiesz o tym.

- No.. Dobrze, niech będzie.

Cieszyłem się że udało mi się Go odsunąć od tego pomysłu, odetchnąłem i przeciągnąłem się leniwie, wtedy usłyszałem jak spada wazon ze stolika nocnego a zaraz po tym ciche stęknięcie Jimina, zdziwiłem się i spojrzałem w Jego stronę, stał podparty o niewysoki mebel i trzymał się za głowę. Wstałem z łóżka i podtrzymałem Go lekko.

- Jimin? Co się dzieje?

- Nic, nic, spokojnie, za szybko wstałem i zakręciło mi się trochę w głowie, ale już dobrze się czuję, muszę tylko odrobinę bardziej uważać.

- Jesteś pewien że nic się nie dzieje?

- Tak, to nic.

Jimin był bardzo wytrzymały i uparty, zabawne było to, że udawał takiego niewzruszonego za każdym razem. Pokręciłem głową zrezygnowany i usiadłem na łóżku, Jimin po dłuższej chwili pozbierał się do kupy i poszedł się szykować, musiał się odpowiednio ubrać, ale nie mogł znaleźć nic odpowiedniego. Wstałem i podszedłem do Jego szafy, po krótkim zastanowieniu się wyjąłem z niej białą luźną lejącą się koszulę z żabotem, na gorę zaś postanowiłem dać mu coś wyjątkowego, zdjąłem z siebie swoją marynarkę, czarną, z pięknymi ciemnogranatowymi zdobieniami, pasowała idealnie wręcz. Na nogi kazałem założyć mu zwykłe, czarne spodnie, całość prezentowała się wyjątkowo.

- Suga... Nie trzeba było...

- Oj już cicho, wyglądasz idealnie, z pewnością wszyscy jurorzy będą zachwyceni.

Chłopak wyraźnie był zmieszany i zakłopotany, jednakże nie zamierzałem się z Nim kłócić w tak błahej sprawie. W tej chwili jedyne co było mi potrzebne to to, żeby zwyczajnie opuścił mieszkanie. W każdej chwili mogłem się tu spodziewać Taehyunga, więc musiałem być bardzo ostrożny. Chociaż właściwie, dlaczego? Co mnie obchodził ten chłopak? Ten zwykły śmiertelny dzieciak? Chyba sam jeszcze nie wiedziałem co się dzieje ze mną, we mnie.

- Spóźnisz się jak zaraz nie wyjdziesz z domu, wiesz o tym?

Jimin jakby otrząsnął się i szybko zebrał wszystkie niezbędne rzeczy po czym i krótkim 'życz mi szczęścia'' uciekł z pokoju, po czym usłyszałem cichy trzask zamykających się drzwi wyjściowych z samego domu.
Poczułem się tak, jakby spadł mi kamień z serca. Uśmiech wpełzł mi mimowolnie na usta a ja pozwoliłem sobie jeszcze na chwilę położyć się na łóżku. Nie długo potrwała moja chwila spokoju. Może godzinę? Może pół, szczerze straciłem poczucie czasu na moment. Poczułem jak czyjeś włosy opadają mi na policzki, czyiś oddech lekko owiewa moją twarz a pościel delikatnie ugięła się pod ciężarem. Uchyliłem niechętnie powieki i ku mojemu zaskoczeniu ujrzałem... Jimina?

- Jimin? Co Ty tu robisz? Nie słyszałem żebyś wrócił z powrotem do domu. A jestem pewien że nie zasnąłem...Chyba że?

Jedyne co uzyskałem w odpowiedzi to uśmiech, ten szczery, sympatyczny i ciepły uśmiech chłopaka jakim dość często ostatnio mnie darzył. W Jego oczach było coś takiego, czego nigdy wcześniej nie udało mi się dostrzec, coś, co nie było możliwe do opisania słowami, myślami, ciałem czy duszą. Wiedziałem tylko jedno, było to coś, co mnie do Niego niesamowicie przyciągało. Starałem się sobie wytłumaczyć to co czuję, ale nie umiałem.
Chłopak był blisko, bardzo blisko, zbyt blisko. Ale nie chciałem żeby był dalej, ani o milimetr. Omamiał mnie sobą, mieszał w głowie zwyczajnie będąc takim jaki był, głupi dzieciak, sprawny, sprytny, zwinny... i jednak nie taki głupi skoro umiał mnie tak zmanipulować. Taehyung miał racje, miękłem przy nim, jak gąbka nasączana wodą, wchłaniałem wszystko co dobre od Niego.

- Jimin?

Znów brak słownej odpowiedzi, zbliżył się tak, że zaczynałem na sobie czuć ciężar Jego smukłego ciała. Coś co nazywało się strefa osobistą, nagle przestało istnieć. Cisza panująca w pomieszczeniu zdawała się być absolutnie nie możliwa do przerwania. Nie chciałem się już odzywać, nie chciałem zakłócać tej dziwnej ale przyjemnej chwili. Lekko odgarnąłem włosy chłopaka z twarzy i wsunąłem palce w miękką czuprynę. Nie zawahał się ani na chwilę, poczułem miękkie, ciepłe wargi na swoich, skąd w Nim ta odwaga?
Jednym sprawnym ruchem przekręciłem się tak żeby teraz to chłopak leżał wygodnie w miękkiej, potarganej pościeli. Teraz to ja przejąłem inicjatywę, ponowiłem delikatną pieszczotę ust, pogłębiając ją i przedłużając jednocześnie.
Co ja najlepszego wyprawiam? Pomyślałbym sobie że spale się za to w piekle ale... no właśnie, to miejsce mi nie straszne.
Jego ręce powoli i ciasno objęły najpierw moje ramiona, potem zaplotły się na karku i tam już zostały lekko zadrapując to miejsce.
Nie powinienem, ale chcę więc zrobię to co tylko będę chciał, kto może mi tego zakazać? Nikt, zupełnie nikt. Nie liczę się dla nikogo, nie istnieje dla nikogo, zwyczajnie jestem. Tu i teraz.

- Co Ty najlepszego wyprawiasz, dzieciaku?

Szepnąłem pomiędzy pocałunkami między miękkie, wilgotne wargi chłopaka które zachłannie dopraszały się uwagi. Dziwiło mnie trochę że chłopak tak nagle zaniemówił, aż tak się denerwował? Jedna z moich ciekawskich dłoni powędrowała na Jego biodro, potem udo, które lekko ścisnąłem wywołując cichutkie westchnięcie ze strony chłopaka. Poczułem że dość nerwowo rozpina moją koszulę, nie protestowałem, pomogłem mu. Oczywiście i Jego górne odzienie zniknęło gdzieś na podłodze. Niby już mieliśmy za sobą tego typu przygody, ale teraz? Teraz było jakoś inaczej...Znów zatopiłem swoje wargi w tych Jego i usłyszałem tylko krótkie:''Suga?''
Nie od razu do mnie dotarło że było to pytanie, co więcej, nie dobiegało z ust chłopaka którego właśnie dość zachłannie całowałem... Nagle poczułem się tak jakby coś kopnęło mnie dość mocno w żołądek. Odsunąłem nieco od swojego ''niedoszłego kochanka'' i zobaczyłem coś, co zupełnie mną wstrząsnęło. W drzwiach do pokoju stał Jimin, a moja jakże słodka ofiara...

- Taehyung?!

- Oj, chyba na mnie już pora, dzięki za przyjemną zabawę, Panie Demonie.

Nim zdołałem jakkolwiek Go zatrzymać, Tae rozpłynął się z głośnym perlistym śmiechem a ja zostałem sam z Jiminem który wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć histerycznym płaczem, lub który miał w zamiarach zwyczajnie mnie zamordować na tysiąc bolesnych sposobów.

- Jimin, posłuchaj mnie, to wcale nie jest tak... To był mój najgorszy wróg..

- Wróg? Nie rozśmieszaj mnie i wyjdź. Natychmiast wyjdź.

Pierwszy raz widziałem Go takiego, był jak tykająca bomba zegarowa, jeden zły ruch, wystarczy jeden zły ruch...
Wiedziałem że na nic zdadzą się moje tłumaczenia, zabrałem swoje ubrania i zwyczajnie wyszedłem z pokoju mijając Go w drzwiach.

- Przepraszam...

Nie uzyskałem odpowiedzi a tylko usłyszałem trzask drzwi i poczułem powiew powietrza na plecach wywołany impetem ich zamknięcia a w następstwie tego cichy stukot i płacz.
Pierwszy raz od długiego czasu, poczułem się jak najzwyklejszy zwyrodnialec, pierwszy raz od dłuższego czasu poczułem że robię coś źle, że zrobiłem coś naprawdę okropnego.
Zmiękłem, Taehyung miał rację, ale nie mogłem pozwolić żeby temu chłopakowi stała się krzywda.
Suga, coś Ty narobił...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nie spałem pół nocy, była już druga, a ja siedziałem na parapecie okna i zastanawiałem się co mam ze sobą zrobić. Niby byłem szczęśliwy, bo udało mi się dostać rolę w najważniejszym dla mnie przedstawieniu, zdeklasowałem konkurencje, byłem najlepszy, a jednak, czułem się teraz taki pusty, jakby ktoś zabrał mi część mnie. Wciąż miałem przed oczami to jak dotykał tego kogoś, jak całował...

- Po coś się tu zjawił? Mówiłem że nie chcę Cię widzieć, ciężko to zrozumieć?

Czułem gdy pojawiał się gdzieś w moim pobliżu, mimo że robił to zupełnie bezszelestnie, czułem to wręcz gdzieś na karku.

- Jimin, musisz mnie wysłuchać.

- Muszę? Nie, nic nie muszę, a tym bardziej słuchać Ciebie i Twoich idiotycznych tłumaczeń. Nie obchodzi mnie to co i z Kim robisz, ale nie życzę sobie tego w MOIM domu, w MOIM pokoju, rozumiesz?

Starałem się być silny, starałem się pokazać mu swoją złość, swoje wzburzenie, czułem że trzęsą mi się dłonie, ale starałem się i to z całej siły powstrzymać. Czułem się zraniony, skrzywdzony, tylko dlaczego? Przecież nie miałem do tego prawa, nie miałem do NIEGO prawa. Nawet najmniejszego, byłem z Nim związany tylko tym pieprzonym paktem, niczym więcej, więc co ja sobie najlepszego wyobrażałem? Kompletnie zgłupiałem.

- Jimin, zrozum mnie, zrobiłem to żeby Cię ochronić. To absolutnie nic nie znaczyło, do niczego właściwie nie doszło. Zrozum mnie!

Nie wytrzymałem, zsunąłem się z parapetu i z rozmachem zrzuciłem wszystko co stało na niewysokiej komodzie, wazon, jakieś badziewne bibeloty, wszystko roztrzaskało się o pobliską ścianę i podłogę. Widziałem że zaskoczyłem tym Sugę, podszedłem do Niego, złapałem Go w złości za poły marynarki i z całej siły przypchnąłem Go do ściany. Na mojej twarzy w tej chwili malowała się złość, wściekłość która szukała ujścia, niestety, w jej miejsce, wdzierała się powoli gorycz i żal, a co za nimi szło, łzy.

- Nie chce słyszeć Twoich tłumaczeń, nie chce mieć z Tobą nic wspólnego, nienawidzę Cię, szczerze nienawidzę. Nic nie znaczyło? Czyli zupełnie tak jak to co wyprawiałeś ze mną? Rzygać mi się chce jak Ciebie słucham, przysięgam, gdybym mógł cofnąć czas, to zrobiłbym to i usunął Cię ze swojego życia. Zamiast mi pomóc, zniszczyłeś wszystko, zniszczyłeś mnie. O to Ci chodziło? Rozkochać głupiego dzieciaka, zniszczyć każdy maleńki kawałek Jego serca, zabrać duszę? No tak, przecież jesteś wielki Pan demon, to Twój zasrany fetysz, prawda? Karmisz się tym, więc skończ już to wszystko, mam dość. Serdecznie dość. A ja... ja głupi robiłem to wszystko żeby Ci zaimponować, pokazać Ci że umiem, ze nie jestem zwykłym głupim człowiekiem, tylko kimś wartym większej uwagi.

W połowie mojej wypowiedzi policzki zalewały mi się łzami a serce boleśnie za szybko biło jakby zaraz miało wyskoczyć z mojej piersi albo zatrzymać się w mojej klatce. Nie mówiłem do Niego, zwyczajnie krzyczałem co jakiś czas szarpiąc Go za marynarkę. Byłem rozgoryczony, nie pamiętam czy kiedykolwiek się tak czułem.

- Jesteś dla mnie nikim, rozumiesz? Nikim...

Gdy wypowiedziałem te ostatnie słowa, poczułem mocne ukłucie w sercu, ja... wcale nie chciałem Mu tego powiedzieć, wcale tak nie myślałem.

- Zrozumiałem.

To było jedyne co usłyszałem, a Suga rozpłynął się znikając z mojego pokoju. Musiałem wyjść z domu, musiałem się uspokoić, odetchnąć, to powoli mnie przygniatało.
Ubrałem się i wyszedłem, udałem się do pobliskiego parku, tam zawsze lepiej mi się myślało.
Nie było mi jednak dane się uspokoić, bo co tam ujrzałem? Tego demona z którym obściskiwał się Suga, maltretował właśnie jakiegoś chłopaczka. Musiałem coś zrobić, chciałem mu wyjaśnić w dosadny sposób że nie podoba mi się to co zrobił z Sugą, spieprzył wszystko to, co się między nami zaczęło układać... Podbiegłem do Niego a chłopaczek który był jego niedoszłą ofiarą uciekł, ja złapałem Go za kołnierz i z całej siły uderzyłem Go w szczekę z pięści. Nie spodziewał się tego bo upadł od uderzenia na ziemię. Dopadłem do Niego i uderzyłem jeszcze raz i jeszcze... i jeszcze... Czemu nie znikał? Czemu pozwalał mi na to?

- Jak śmiesz wpieprzać się w moje życie? Czego chciałeś od Sugi?!

- Nie Twój interes dzieciaku.

- Nie moj?! To moje życie niszczycie, obaj! Więc tak się składa że to jest mój interes.

- Dobrze, wyjaśnie Ci ale przestań mnie okładać, bo nie mam prawa Ci oddać.

Zanim wymierzyłem kolejny cios, zatrzymałem się w połowie i zamrugałem zdziwiony, wstałem z ziemi i spojrzałem na Niego skołowany. Nie mógł mi oddać? Co to miało znaczyć?

- Mów teraz.

- Jezu, uspokój się dzieciaku. Nie mogę Ci zrobić najmniejszej krzywdy, bo złożyłem przysięgę Sudze, demoniczna przysięga to bardzo ciężka sprawa, trochę jak rana dla człowieka. A Suga, On wcale nie zdradził Cię z premedytacją, zmusiłem Go do tego, straszyłem Go że naślę na Niego i na Ciebie naszego wspólnego znajomego, demona, który zrobiłby Ci ohydne rzeczy, myślałem że nie przejmie się tym, a jednak, przysiągł mi że zrobi co będę tylko chciał, bylebym się w to nie mieszał. Chciał Twojego dobra więc musiałem Go jakoś podejść, widział Ciebie, nie mnie, to Ciebie dotykał, nie mnie. To obrzydliwe co powiem, ale nigdy nie dotykał tak nikogo, z nikim sie tak nie obchodził. Wiedziałem że zaraz wrócisz do domu, zrobiłem to specjalnie.

Czułem że serce znów mi mocniej bije z nerwów, zacisnąłem mocno wargi i przypomniałem sobie jak potraktowałem Sugę, nie dałem mu powiedzieć ani słowa.

- Więc to wszystko co mu powiedziałem, to Twoja wina!

- Nie dzieciaku, to Twoja wina, bo nie pozwoliłeś mu nic wyjaśnić, tak jak przeczuwałem, teraz... martw sie sam za siebie.

Taehyung rozpłynął się w powietrzu z cichym  śmiechem a ja natychmiast biegiem zawróciłem do domu. Musiałem Go przeprosić, musiałem to wszystko naprawić, nie mogłem tego tak zostawić, bo przecież ja wcale Go nie nienawidzę...
Gdy wbiegłem do domu usłyszałem ciche brzdękanie na pianinie, udałem się do źródła dźwięku i ujrzałem tam Sugę, całe szczęście, nie zniknął zupełnie.

- Suga! Ja już wszystko wiem, Taehyung mi powiedział co zrobiłeś! Ja przepraszam Cię! Nie chciałem Cię tak potraktować, powinienem był Cię wysłuchać... Chciałeś mnie chro...

W tej chwili Suga spojrzał na mnie wzrokiem takim, jakim jakim jeszcze nigdy, pełnym żalu, goryczy, nim zdołałem cokolwiek zrobić, powiedzieć - skinieniem ręki zatrzasnął mi drzwi od pokoju przed nosem a ja zostałem tam gdzie stałem w zupełnym szoku, co ja narobiłem? Zacząłem dobijać się do drzwi, krzyczałem, prosiłem żeby je otworzył, żeby to On mnie wysłuchał, mimo iż na to nie zasługuje, czułem si okropnie, ale przede wszystkim psychicznie, szarpałem za klamkę, prosiłem, błagałem... Ale z pokoju nie usłyszałem żadnego odzewu, wciąż miałem przed oczami ten wzrok, te oczy pełne... żalu.

 - Suga, przepraszam...

Poczułem  że nagle mocno zakręciło mi się w głowie, odsunąłem się nieco w tył od drzwi, starałem się złapać równowagę - na marne. Przed oczami zrobiło mi się ciemno a ciało bezwiednie opadło na ziemię...


Ciąg dalszy nastąpi.