środa, 4 lutego 2015

Wanilia i Cynamon Cz. 7 Zakończenie ( Chunji x L.Joe Teen Top)


Nie marzyłem o niczym innym jak o odstresowaniu się, więc jak grom z jasnego nieba spadł mi weekend, w dodatku dłuższy weekend z powodu jakichś egzaminów w szkole w poniedziałek, moi rodzice chcieli gdzieś wyjechać więc  miałem pełne pole do popisu, i co? Postanowiłem się zabawić i zorganizować imprezę, żeby zapomnieć o nerwach spowodowanych L.Joe. Wciąż nie za dobrze znosiłem to wszystko, więc potrzebowałem się zwyczajnie napić. Zaprosiłem najbliższych znajomych, przyjaciół których zdążyłem zdobyć w nowej szkole i zakupiłem sporą ilość alkoholu. Miałem nadzieję że to mi pomoże. Miłe grono, głośna muzyka, alkohol, wszystko to czego można w danej chwili chcieć. Oczywiście L.Joe nie był zaproszony, od Niego chciałem odpocząć. To On był tym powodem do nerwów. Odstawiony jak stróż w Boże Ciało witałem gości, matka pomogła mi wcześniej przygotowac sporą ilość jedzenia, jakieś sałatki, koreczki i inne pierdoły, więc goście mieli w czym przebierać. Zdawało mi się że ten sobotni wieczór będzie naprawde niezły. Że wszystko będzie tak jak chcę. Ale tylko mi sie zdawało...Wszyscy się dobrze bawią, muzyka gra na cały regulator, ludzie bawą się w środku i na zewnątrz też,  była godzina... około 24. Usłyszawszy dzwonek do drzwi podszedłem do nich i otworzyłem je, a tam? No tak, któż by inny. L. Joe ubrany w uroczo za duży sweter, rozpiętą kurtkę, dopasowane sspodnie a na nosie miał okulary. Spojrzalem na Niego gniewnie trzymając w ręku swoją szklankę z alkoholem.

- A Ty tu czego? Nie przypominam sobie żebym Cię zapraszał.

- Możesz trochę sciszyć muzykę?Moja matka źle się czuje, nie może spać... Nie chcę wam przeszkadzać, ale...

- Chłopaki, zamawiał ktoś dziwkę na telefon? Nie zrozumiałeś co powiedziałem? Znikaj stąd!

- Słucham?! Nienawidzę cie!

- Płakać nie będę!

Wszyscy zaczęli się śmiać, ze mną na czele, zamknąłem mu drzwi przed nosem i znów wróciłem do wszystkich dobrze się bawić, nie miałem zamiaru wracać do rozmowy z Nim nawet jak będzie się znów dobijał. To był mój wieczór, moja impreza, moja zabawa i mój relaks, tylko mój...

~~~~~~~~~~~~

Wróciłem do swojego domu, upokorzony, znów przygnębiony, ale nie mogłem pójść spać przez tę cholerną muzykę. Wiedziałem że i tak niczego nie zdziałam więc cóż mi pozostało? Wziąłem rękę książkę usiadłem na tarasie przed domem i zabrałem się za czytanie, w świetle lampy którą miałem za sobą, całkiem dobrze mi to szło. Ostatnio lubiłem czytać fantastykę, mogłem się wtedy nieco rozmarzyć, znajdowałem wtedy w sobie takie zasoby wyobraźni o jakich nie wiedziałem wcześniej. Nie zdawałem sobie sprawy że ten wieczor... Ta noc, bedzie dla mnie tak nieprzyjemna. Nieprzyjemniejsza niż była dotychczas. Słyszałem około 2 w nocy że impreza po mału się kończy, ale nie obchodziło mnie to, muzyka ucichła więcmogłem się rozkoszować ciszą nocy. Nimsię obejrzałem w domu obok było jjuż pusto a ja odetchnąłem z myślą że moja matka może odpocząć. Zamknąłem na chwilę oczy i nagle poczułemczyjeś zimne dłonie zakrywające mi usta. Tym samym łapiące moje ręce za plecami. Chciałem krzyknąć, ale nie mogłem. Zaczałem  się więc szamotać. Co to miało być?! Zauważyłem po chwili przed sobią Changjo, tego koleżkę Chunjiego, wiedziałem że nie mają dobrych zamiarów. Starałem się jakoś wyrwać, ale nie byłem na siłach. Poczułem jak ten z tyłu, czyli C.A.P łapie mnie za włosy. Zabolało. Changjo tymi chłodnymi łapskami zaczął się do mnie dobierać, wsunął je pod mój sweter i podkoszulek dotykając moją ciepła skórę. Już chciał zabrać się za obrzydliwe dopieranie się do mojej szyi. Nie zauważyłem że sweter się podafrł od tej szamotaniny...

- Puść!

Udało mi się krzyknąć, ale to było na nic... Nie miałem szans, rozpłakałem się wręcz nie wiedziałem nawet kiedy. Nienawidziłem ich od tej chwili...

- Puszczajcie mnie!

Byli pijani, czuć było od Nich alkoholem i to mocno, więc wiedziałem że mimo wszystko mają mniejszą stabilność niż zawsze. Jakoś tak się wywinąłem że kopnąłem Changjo między nogi, C.A.P musiał sie przestraszyć bo poluźnił uścisk i nagle uciekł. Może nagle zdało mu się że ktoś tu idzie? Pobiegłem w jedno jedyne miejsce które uznałem teraz za bezpieczne... Do domu obok...

~~~~~~~~~~

Kładłem się już spać, zmęczony, pijany, tak, świadomie pijany, kiedy nagle usłyszałem dzwonek do drzwi, i za chwile chaotyczne pukanie w nie. Ktoś pijany wrócił do mnie po jakąś ze swoich rzeczy? W rozchełstanej koszuli, nisko opuszczonych spodniach podszedłem do drzwi. Włosy miałemw nieładzie, ale takim... seksownym nieładzie. Otworzylem drzwi a za nimi? No nie, znów On?

- L.Joe? Czy Ciebie pogięło? Czekaj, co Ci?

- Proszę, wpuść mnie... Chunji, proszę, Oni tu wrócą, a ja nie chcę... Błagam.

Wpuściłem Go bo co ja mogłem? Nie kontaktowałem specjalnie, wiedziałem tylko że jestem tak padnięty, że chwila i usnę. Poszedłem do sypialni, i usiadłem na łóżku, On przysiadł obok mnie, ale w pewnej odległości.

- Tobie co się stało?

- Twoi kumple się stali, chcieli mnie zgwałcić czy cholera wie co! Może jeszcze mi powiesz że nic nie wiedziałeś co?!

- Jebnij się w głowę, musiałbym być nienormalny żeby nasylać kogoś na kogokolwiek żeby go zgwałcił. Milutko że takie masz o mnie zdanie.

- Nazwałeś mnie wcześniej dziwką, to czego mógłbym się spodziewac?

- Ty, ale Ty przyszedłeś mi wywalać swoje żale teraz czy się ukryć przed Nimi? Bo zaraz moge faktycznie Cię wysatawić im.

- Nie, proszę nie!

Poczułem jak złapał moją rękę. Tak nerwowo, czułem że drży, nie wiem czy ze strachu czy z zimna, czy z adrenaliny jaka z niego opadała.

- Chunji, przepraszam, ja nie chciałem...

Ja niczego już nie powiedziałem. W tej chwili zdjąłem z Niego tę kurtkę, podarty sweter wtedy nie protestował, pociągnąłem Go na łóżko tak by opadł na nie na plecy. Zawisłem nad Nim i zacząłem całować, powoli i dokładnie.

- Chunji... Co Ty... przestań, mh...

Ale ja nie miałem zamiaru przestać. Lekko przygwoździłem Jego ręce do łożka i przytrzymując je ucałowałem jeden policzek, drugi policzek, a potem znów usta. Pocałunkowi lekko ulegał, więc nieco Go pogłębiłem językiem lekko badając wnętrze Jego ust. Cicho stęknął wiercąc się podemną.

- Chunji, przestań... natychmiast!

A ja dalej się nie odzywałem. Pocałunkami zszedłem na Jego jasną delikatną szyję, lekko przygryzając wrażliwą skórę na Niej zaraz to miejsce zwilżając językiem. Czułem że jest bardzo spięty a mi to nie służyło, więc starałem się zawzięcie Go jakoś rozluźnić. Słyszałem jak westchnął, w momencie gdy lekko ukąsiłem Jego szyję. Pocałunkami zszedłem na Jego ramie, lekko je muskając językiem. Czułem że już mnie tak nie odpycha, wsunąłem ręce pod Jego koszulkę i podciagnąwszy ją w górę zdjąłem ją z Niego. W tej chwili odsunął się trochę ode mnie bo puściłem mu ręce, ale nie miałem zamiaru dac za wygraną. Znow się do Niego zbliżyłem a On znów starał się odsunąć ode mnie rękoma.

- Chunji, przestań, jesteś pijany! Odsuń się.

Ale ja znów swoje, znóe zabrałem mu ręce nad głowę i przyparłem je do Jego głowy. Jęknął i powiercił się, ale po chwili chyba zrozumiał że nie ma zadnych szans ze mną, że ja nie odpuszczę mu, bo poluźnił spięcie rąk i kiedy tylko je na próbę puściłem lekko ułożył je na moich ramionach. Uśmiechnąłem się lekko zadowolony i po chwili znów wróciłem do Jego ust, tym razem w pełni oddawał mi pocałunek, a ja wykorzystując to zsunąłem z Niego spodnie wcześniej zręcznie je odpinając. On nieco mocniej objął mnie za szyję a ja dłońmi teraz zacząłem badać całe JEgo ciało, pokój zaczęły wypełniać ciche westcyhnięcia, nieco głośniejsze jęki. Poczułem że wyraźnie chce pozbyć się mojej koszuli, bo wsunął pod nią swoje smukle dłonie zsuwając nieco z moich ramion. Pomogłem mu i zrzuciłem ją na ziemie, zrobiłem to samo ze swoimi spodniami. Spojrzałem na Niego i uśmiechnąłem się zadowolony. Był taki... niewinny, lekko zarumieniony, jakby speszony. Ciężej oddychał, wiedziałem ze sprawiałem mu dużo przyjemności. Po chwili lekko przesunąłem dłońmmi po Jego szmukłych, szczupłych udachm niepiesznie badając kazdy kawałeczek Jego skóry. Był taki delikatny, taki... kruchy i drobny. Po chwili lekko uścisnąłem w dłoniach Jego posladki pocałunkami powoli przesuwając się coraz niżej, na klatkę piersiową chłopaka, potem na sutek który chwilę drażniłem językiem, żeby zaraz pozostawić wilgotną ścieżkę przez jego szczupły, ładnie wyrzeźbiony brzuch. Jęknął nieco głośniej kiedy pocałunkami zbliżyłem się do gumeczki od bielizny. Lekko drżał, nie wiedziałem tylko czy ze strachu czy z z podniecenia jakie wyraźnie władało jego ciałem? Po chwili obsunąłem z Niego bieliznę i moim oczom ukazała się wyraźnie pobudzona męskość, więc njednak drżał z podniecenia, bo gdy ucisk spowodowany bielizną zniknął, chłopak aż odetchnął i jęknął. Lekko chuchnąłem na czubek jego męskości zaczynając lekko stymulować ją dłonią. Jęknął lekko się wijąc, zagryzł się lekko na swojej dłoni chcąc się tym samym uciszyć, nieco mocniej ucisnąłem samą główkę przyrodzenia chłopaka znów racając do stymmulowania całej męskości dłonią i całowanie Jego ramion, klatki piersiowej, wszystkiego po kolei. Po chwili poczułem jak przyciąga mnie bliżej siebie, uległem objęciu.

-Chunji proszę, przestańmy na tym...

- Nie ma mowy. Nie każ mi się budzić z tego snu...

Szepnąłem mu na ucho i zsunąłem z siebie bieliznę. Nawilżyłem lekko śliną dwa palce i lekko zacząłem drażnić sie z Jego wejściem. Chciałem Go przygotowac do przyjęcia czegoś nieco większego. Widziałem że mocno się spiąl, oczy zaszly mu lekko łzami ale w tej chwili nie zwracałem na to uwagi, uważałem że to przejdzie. Poruszałem powoli palcami w JEgo wnetrzu rozciągając Go na tyle na ile mogłem, widziałem jak mocno pochwycił poduszkę, jak nerwowo zaciskał na niej palce pozwalając kolejnym łzom na spłynięcie po tych bladych policzkach. Po chwili palce wysunąłem, rozłożyłem dość mocno Jego nogi i ułożywszy się odpowiednio wsunąłem się w Jego ciasne wnętrze jednym, pewnym, a miare szybkim ruchem. Krzyknął krótko zaciskając oczy i wyginając się w wyraźny łuk. Drżał na całym ciele, usta lekko mu drgały mocno zagryzione, z zacisniętych oczu lekko płynęły łzy a ręce miał kurczowo zacisnięte na poduszce, Oddychał szyvbko, nie rowno, widziałem że stara się uspokoić. Nie mogłem żnieść takiego widoku... Złapałem Jego dłonie w swoje nie poruszając się, zcałowałem lekko łzy z Jego policzków i zarzuciłem sobie jego ręce za szyję, żeby mocno mnie objął. I tak zrobił, ukrył się prawie cały we mnie, mogami mocniej oplótł moje biodra. Lekko przesunąlem dłonią po Jego smukłym udzie i poruszyłem się raz, potem drugi raz... Ale grymas na Jego twarzy mi nie pomagał.

- Nie przerywaj, proszę... Teraz już nie przerywaj, chcę tego... Weź mnie całego... Proszę...

Te słowa jakby natychmiast mi dały mi powód do kontynuowania czynności. Zacząłem głęboko się w Niego wsuwać żebby zaraz prawie całkiem zniknąć z Jego wnętrza, coraz szybciej, mocniej, tak że z Jego gardła zaczęły wydostawac się głośniejsze stęknięcia, westchnięcia i jęki, takie konkretne jęki. Muzyka dla moich uszu. Czułem że zaczął wiercić się uciekając biodrami w odwrotną stronę do moich ruchó tym samym powodując że mocniej się w Nim zagłębiałem, drapał moje plecy, i nie szczędził sobie mnie przy tym, lekko podszczypywał skórę na moich ramionach ale to było tak przyjemne, że nie chciałem żeby przestawał, ba, mógł tak więcej... Ruchy bioder stawały się nieco bardziej chaotyczne, nasze oddechy nie równe i urywane, to jak Jego ciało wiło się pod moim świadczyło że chłopak nie wiele już zniesie. Wpiłem się w Jego usta z zadowoleniem zauważając że pocałunek z aprobatą oddaje.. Trafiałem w taki punkt w Jego wnętrzu, który powodował że aż głucho pokrzykiwał. Wiedziałem że właśnie tam chce żebym trafiał, więc nie przerywałem nawet na chwilkę. Nim się spostrzegłem poczułem jak spina wszystkie mięśnie swojego ciała wyginając się w łuk i tym samym zelawając swoj i mój brzuch. Jęknął przy tym głośno moje imie opadając zmęczony na poduszki. Ja jeszcze chwila moment i też nie wytrzymałem rozlewając gorące nasienie w Jego wnętrzu. Opadłem na Niego oddychając nie regularnie, uśmiechnąłem się lekko i zamknąłem oczy uspokajając się. Wciąż tak mocno mnie obejmował, drżąc na całym ciele. Wysunąłem się z Jego wnętrza i ułożyłem się obok obejmując Go i okrywając nas oboje kołdrą.

- Jeśli to jest sen, nie budź mnie z Niego, proszę...

Mruknąłem a On tylko skinął głową i nim się spostrzegłem, usnął, a ja razem z Nim...

~~~~~~~~~~

Następnego dnia obudziłem się na ogromnym kacu. Rozejrzałem się dookoła i zmrożyłem zaspane oczy. Mimo wszystko czułem się wypoczety, gdyby nie ta głowa... Zauważyłem że L.Joe siedzi na skraju łóżka i cicho łka... Podsunąłem się di Niego i objąłem Go delikatnie od tyłu.

-Czemu to zrobiłeś? Czemu się zgodziłeś?

- Pierwszy raz... miał być z miłości... a ja Cię wciąż kocham... Naprawdę kocham... Mozesz myśleć co chcesz, ale..

- Już nic nie mów, nie płacz, chodź przytul się...

Mruknąłem a chłopak podsunął się do mnie przytulając sie do mojego ciepłego ciała.

- Przepraszam, Chunji... Ja... ja chciałem...

- Wiesz? Pokażę Ci coś.

Sięgnąłem do spodni po swoj portfel, otworzyłem go i zajrzałem do środka wyciągając nasze zdjęcia, te które zrobiliśmy rok czasu temu...

- Cały czas miałem je w portfelu, codziennie na nie patrzyłem, i cierpiałem, tęskniłem, a moje serce zasnuwał żal i smutek zmieszany z nienawiścią...

- Chunji... Prosze... daj mi szanse, zacznijmy od nowa...

- Poznajmy się na nowo, może kiedyś znajdziesz moje zaufanie poraz kolejny...

Na te słowa chłopak tylko mocniej mnie objął zamykając oczy.

- Chodźmy pod prysznic...

Koniec. <3

wtorek, 3 lutego 2015

Wanilia i Cynamon Cz. 6 ( Chunji x L.Joe Teen Top)



Kolejny dzień nowej szkoły, postanowiłem się znów uczyć, chciałem coś osiągnąć w życiu, coś, takiego z czego moi rodzice będą dumni. Choć mimo wszystko trochę działałem wbrew sobie. Ale coś za coś. Nie mogłem dłużej zostać w poprzednim miejscu zamieszkania. Chciałem zapomnieć, odciąć się od tego miejsca. Zapomnieć, o... wszystkim. Mijał już rok odkąd wróciłem do rodziców, dali się przekonać, udało mi się ich przeprosić, ale Oni i tak przyjęli mnie z otwartymi ramionami, jakby nic się nie stało, jakbym nigdy nie wyjechał. Cieszyło mnie to, chociaż nie wiedziałem czy na pewno? Czy to nie było takie wmawianie sobie tego wszystkiego? Czy wcale nie robiłem tego żeby być z dala od Niego? Nie, to nie prawda. Cieszyłem się będąc z rodzicami, mogłem trochę spędzić z Nimi czasu. Nie znałem w tej szkole właściwie nikogo, ale wiedziałem, że szybko się zaklimatyzuję, zacznę od nowa, a co więcej, znajdę sobie PARTNERKĘ. Tak, po ostatnich przeżyciach miałem dość mężczyzn, i stwierdziłem że może jednak wcale nie wolałem ich? Co będzie to będzie, wiedziałem że będę bawił się życiem i cieszył nauką.

Całkiem spokojnie, ubrany w mundurek niedbale zarzucona marynarka nie zapięta, powiewała lekko pod wpływem ruchu. Wszedłem do środka, odruchowo jakoś zaglądając na listę osób zapisanych na zajęcia ale nie przywiązałem się do informacji na niej zawartych. Przynajmniej przez chwilę. Przywitałem się z dwójką osób z mojej klasy. Changjo i C.A.P to byli moi kumple, z którymi czułem się bardzo swobodnie. Czasami aż za bardzo. Kiedy już powitania nadszedł kres dotarło do mnie co było napisane na tej kartce. Miałem nadzieję że to tylko taki przypadek, że mi się może przewidziało? Wszedłem na salę jak zawsze zostawiając koło siebie wolne miejsce dla jakiejś kolejnej panienki która się będzie do mnie kleiła. Nie narzekałem na brak towarzyszek do rozmów. Zająłem sie czymś z Changjo odwracając się plecami do wolnego miejsca, i w pewnej chwili poczułem jak ktoś lekko klepie mnie w ramie pytając:'' Czy to miejsce jest wolne?'' Ja znałem ten głos, ja wiedziałem czyj to głos... Nie chciałem się odwracać, ale nie miałem wyjścia. I właśnie w tej chwili, wróciły do mnie wszystkie wspomnienia, te najbardziej bolesne, te najgorsze... Przede mną stał On, we własnej osobie, więc jednak to imie i nazwisko na kartce należało do Niego... Więc jednak najgorsze dni, zaczynały się od dziś... Więc to jednak... L.Joe.

- Ty...

- Chunji?

Odruchowo zacisnąłem dłoń w pięść i spojrzałem na Niego gniewnie, żeby dotarło do Niego że ma się nawet nie fatygować i zjeżdzać gdzie indziej. Ale najwyraźniej nie zrozumiał aluzji.

- To naprawde Ty Chunji? Nie miałem pojęcia że tu będziesz, tyle czasu Cię nie widziałem... Ja...

Czy jemu się do diabła zdawało że wszystko jest w porządku? Że wszystko gra i mozemy sobie ot tak pogawędzić? Wstałem i uderzyłem dłońmi w stolik patrząc na Niego poważnie gniewnie.


- Ty teraz kpisz ze mnie? Kim Ty myślisz że jesteś zeby ot tak się zjawiać i po tym wszystkim odzywać się do mnie jak do starego przyjaciela? Zejdź mi z oczu, dla mnie Cię tu  nie ma. nie obchodzisz mnie.

Musiałem wyjść,  w ten chwili. Czułem że zaraz wybuchnę od tych wszystkich emocji które we mnie wezbrały. Wyszedłem, trzasnąwszy drzwiami. Poszedłem do szafek, otworzyłem swoją i po chwili trzasnąłem jej drzwiczkami dość mocno opierając czoło na nich. Czułem się w tej chwili jak wrak. Po co On tu? Na jaką cholerę tutaj akurat się zjawił? Po takim czasie myślałem że nienawiśc minęła, ale miałem ochotę zwyczajnie przyłożyć mu w twarz. Ale nie, musiałem pokazać że Jego obecność, w tej chwili, jest dla mnie nie istotna. A chwilowa złość, była tylko spowodowana tym że śmiał się tak do mnie ot tak odezwać. Dkaczego to mnie aż tak... zabolało? Tak, to był ból, znóę Go zobaczyć, jakby nigdy nic, takiego... cholera, przestań, nie możesz, Chunji, On Cię zranił, zrobi to znów. Kolejny raz, i będziesz cierpieć, znów będziesz cierpieć. Otrząsnąłem się, musiałem wyjść z fasonem z tego wszystkiego więc wróciłem na salę i wyciągnąłem Go wręcz z tego miejsca, postawiłem torbę obok siebie.

- Dla takich jak Ty, jest zajęte.

Warknałem i zająłem się po chwili rozpoczynajacymi się zajęciami z historii sztuki. L.Jor zwyczajnie odszedł na bok szukając sobie miejca, a to obok mnie zajęła całkiem atrakcyjna dziewczyna, kolejna do zdobycia?  Może tak, a może nie? Zajęcia minęły szybko, a ja jak zwykle wyszedłem prawie na końcu z sali, minąwszy L,Joe na końcu schodków trąciłem Go mocno ramieniem tak że wszystko co miał w rękach mu wypadło. A ja zaśmiałem się kwitując to krótko.

- Sierota.

~~~~~~~~

Kiedy byliśmy na przerwie na korytarzu stałem z Changjo pod ścianą jak zwykle mając ramieniem objętą pewną dziewczynę. Całkiem wysoka, szczupła, o ładnej figurze i równie ładnej buzi, długich, ciemnych falowanych włosach, całkiem w moim typie, i najwyraźniej miała jakieś nadzieje na więcej ze mną, ale jak narazie dla mnie to była tylko zabawa. Nic więcej. Coś szeptała mi na ucho, a ja odszeptywałem lekko całując ją w szyję, albo w uszko właśnie. A Ona czuła się jak w swojej bajce, i efekt zadowalający. Widziałem jak Byung zmierza w naszą stronę, zaśmiałem sie do Changjo i skinąłem na Niego głową.

- Chunji, możemy porozmawiać?

- Hm? A mamy o czym? Zjeżdżaj stąd, ja nie mam Ci niczego do powiedzenia.

- Ale Chunji, co się z tobą stało? Dlaczego taki jesteś? Ja wiem że zawaliłem, ale nie zachowuj się tak i daj mi szanse coś powiedzieć, wyjaśnić Ci.

- W dupie mam Twoje wyjaśnienia, rozumiesz? Nie interesuje mnie to zupełnie.

Mocniej objąłem dziewczynę ktora stała u mojego boku a Ona zarzuciła mi ręce za szyje bawiąc się końcówkami moich włosów.

- Nie denerwuj się Chunji, szkoda na takiego ciamajde nerwów.

- Cicho siedź Ji, to moja sprawa. A Ty, zjeżdzaj stąd, albo będzie nieprzyjemnie.

- Ale Chanhee! Daj mi wyjaśnić. To wszystko mój ojciec...Ja...

- Nie obchodzi mnie to, Ty i On, jesteście nic nie warci, pewnie Twoja matka też w tym siedziała? Skończyłem z Tobą rozmowę.

Dlaczego było mi tak cieżko powiedzieć mu to wszystko? Dlaczego tyle uczuć szalało mi w głowie? Dlaczego nagle cvzułem obrzydzenie do tej dziewczyny? Dlaczego nie chciałem tego wszystkiego tak rozwiązywać? Kiedy L.Joe odszedł ze łzami w oczach poczułem i ulgę, i ból... Chciałem żeby cierpiał tak jak ja, chociaż to moze nie sprawiedliwe że nie dałem mu niczego wyjaśnić. Ale nie chciałem Go słuchać, wiedziałem że zmięknie. Ale wciąż w głowie huczało mi to kochane ''Chanhee'' mówił to zawsze w taki sposób... Cholera, opanuj się, nie myśl o tym. Chciałem już iśc  do domu, miałem dość. Wyszedłem ze szkoły idąc od razu do domu, kiedy wróciłem zamknałem się w pokoju, mialem dość na dziś, wiedziałem że wszystko jutro będzie już inaczej, że przez bezsenną noc dotrze do mnie to że mam naprawde Go gdzieś.

~~~~~~

Późniejszym wieczorem siedziałem przy oknie i słuchałem muzyki, wcześniej nie zauważyłem że w domu obok mojego ktoś mieszka, przyglądałem się spokojnie i zauważyłem... L.Joe?! Widziałem że nosił kartony, więc i On się przeprawadził? Ale... czemu akurat tu?! Spokojnie przyglądałem się mu w oknie, do pokoju weszła jego matka, a On akurat w tym momencie upadł na kolana ukrywając twarz w dłoniach. Widziałem że płakał. Kobieta podeszłą do Niego i pogładziła Jego ramie, widziałem że cierpi, a ja... ja miałem taką nieodpartą ochotę pójść tam, przytulić Go, z całych sił pocieszyć, sprawić że będzie szczęśliwy, ale nie mogłem, Zasłużył na to przecież, to mnie szkrzywdził, więc teraz niech sam jest krzywdzony. Zamknąłem oczy, oparłem sioę wygodniej o scianę i starałem się wsłuchać w muzykę, nie chciałem o Nim myśleć, ale... nie umiałem...

~~~~~~

Minęły dwa dni, nie było Go w szkole, więc śmiałem sądzić że albo się przepisze, albo boi się przyjść, i cóż, kui mojemu zdziwieniu, zjawił się tyle że z rozcięta skórą pod okiem, i mocnym siniakiem, i rozciętej spuchniętej nieco wardze. Ktoś Go pobił? Wyglądało poważnie, więc to był powód dla którego nie przyszedł? Ale kto Go tak urządził? Zasłużył sobie na to, tak, stweirdziłem że nie będę w żaden sposób na to reagować, już uspokoiłem swoje myśli, i były nastawione negatywnie co do Niego, i tak miało zostać... Moment... Co ja wogóle pieprzę? Miałem ochotę w tej chwili do Niego dopaść, złapać za ramiona i wypytać kto Go tak skrzywdził kto tak brutalnie Go potraktował, żebym mógł go znaleźć i mu zajebać. Wtedy bym opatrzył mu te ranki, przytulił, był taki czuły jak tylko można... Ale moja duma mi nie pozwalała. Nie chciałem Go pocieszać, bo chciałem żeby tak jak mi,  było mu źle. Ktoś podszedł do Niego i zaczął wypytywać co się stało, a On tylko skomentował to czymś w stylu '' Wiesz, to mu się tylko zdarzyło... Był pijany..'' Kto był tym ''Nim''? Wzruszyłem ramionami sam do siebie i poszedłem do łazienki, po chwili i On się zjawił. Spojrzałem na Niego w lustrze a On jakby chciał coś powiedzieć i zniknął w łazience. Dlaczego było mi tak przykro kiedy widziałem Go w takim stanie? Szlag by to. Obmyłem twarz i westchnąłem cicho widząc że staje za mną.

- Proszę, porozmawiaj ze mną.

- Czego Ty nie zrozumiałes jak przed wczoraj mowiłem że Ci mnie to nie obchodzi? Ze nie chce mi się z Tobą rozmawiać na żaden temat?

- Chunji... Proszę, o Nic więcej nie będę prosił, tylko pozwól wyjaśnić...

Westchnąłem cieżko i przwróciłęm oczami patrząc na Niego wyczekująco.

- Ja tamtego dnia, kiedy wyszedłeś... Moj ojciec wrócił chwilę po tym jak tylko pojechałeś do domu, i... powiedział mi że pośle Cię na wózek jeśli nie dasz mi spokoju, jesli nie rozstaniemy się. Ja nie chciałem ci tego zrobić, ja wtedy miałem podsłuch, musiał słyszeć Co mówie, nie mogłem Ci niczego wytłumaczyć, rozumiesz? Wszystko co wtedy powiedziałem było kłamstwem, ja kilka dni później kiedy tylko matka wyrzuciła Go z domu pojechałem do Ciebie, wyjeżdzałeś właśnie, wpadłem na peron jak autobus odjeżdzał a Ty właśnie wsiadłeś.. JA nie zdążyłem... Telefon nie odpowiadał, nie miałem jak się z Toba skontaktowac. Proszę Cię, wybacz mi...

- Mówiłeś że o nic więcej jak wybaczenie nie będziesz prosić...

- Chunji... Proszę...

- Wybacz mi, ale ja nie umiem zapomnieć o takiej krzywdzie. Nie takiej... Nie zdajesz sobie sprawy jak cierpiałem, przez ten cały czas chciałem o Tobie zapomnieć, a Ty pojawiasz się jak grom z jasnego nieba i liczysz że co? Że Ci wybaczę wszystko i będzie zajebiście jak wcześniej? Otóż nie. Nie chcę już kochać... Moje serce tego nie zniesie. Nie pozwoł się komukolwiek krzywdzić.

Mruknąłem cicho przesuwając kciukiem po okalecvzonym policzku chłopaka po czym wyszedłęm z łazienki. Dlaczego nie czułem się lepiej... Dlaczego było mi jeszcze ciężej...? Otóż dlatego, że ja sam siebie oszukuję...



Ciąg dalszy nastąpi.

A więc mammy kolejną część. Jestem teraz nieco chora, na urlopie, więc czasu mnóstwo, ale sił brak, może jutro uda mi się wstawić kolejny rodział.Jak myślicie? Co będzie z Chunjim i L.Joe? Miłość wygra? <333