wtorek, 3 lutego 2015

Wanilia i Cynamon Cz. 6 ( Chunji x L.Joe Teen Top)



Kolejny dzień nowej szkoły, postanowiłem się znów uczyć, chciałem coś osiągnąć w życiu, coś, takiego z czego moi rodzice będą dumni. Choć mimo wszystko trochę działałem wbrew sobie. Ale coś za coś. Nie mogłem dłużej zostać w poprzednim miejscu zamieszkania. Chciałem zapomnieć, odciąć się od tego miejsca. Zapomnieć, o... wszystkim. Mijał już rok odkąd wróciłem do rodziców, dali się przekonać, udało mi się ich przeprosić, ale Oni i tak przyjęli mnie z otwartymi ramionami, jakby nic się nie stało, jakbym nigdy nie wyjechał. Cieszyło mnie to, chociaż nie wiedziałem czy na pewno? Czy to nie było takie wmawianie sobie tego wszystkiego? Czy wcale nie robiłem tego żeby być z dala od Niego? Nie, to nie prawda. Cieszyłem się będąc z rodzicami, mogłem trochę spędzić z Nimi czasu. Nie znałem w tej szkole właściwie nikogo, ale wiedziałem, że szybko się zaklimatyzuję, zacznę od nowa, a co więcej, znajdę sobie PARTNERKĘ. Tak, po ostatnich przeżyciach miałem dość mężczyzn, i stwierdziłem że może jednak wcale nie wolałem ich? Co będzie to będzie, wiedziałem że będę bawił się życiem i cieszył nauką.

Całkiem spokojnie, ubrany w mundurek niedbale zarzucona marynarka nie zapięta, powiewała lekko pod wpływem ruchu. Wszedłem do środka, odruchowo jakoś zaglądając na listę osób zapisanych na zajęcia ale nie przywiązałem się do informacji na niej zawartych. Przynajmniej przez chwilę. Przywitałem się z dwójką osób z mojej klasy. Changjo i C.A.P to byli moi kumple, z którymi czułem się bardzo swobodnie. Czasami aż za bardzo. Kiedy już powitania nadszedł kres dotarło do mnie co było napisane na tej kartce. Miałem nadzieję że to tylko taki przypadek, że mi się może przewidziało? Wszedłem na salę jak zawsze zostawiając koło siebie wolne miejsce dla jakiejś kolejnej panienki która się będzie do mnie kleiła. Nie narzekałem na brak towarzyszek do rozmów. Zająłem sie czymś z Changjo odwracając się plecami do wolnego miejsca, i w pewnej chwili poczułem jak ktoś lekko klepie mnie w ramie pytając:'' Czy to miejsce jest wolne?'' Ja znałem ten głos, ja wiedziałem czyj to głos... Nie chciałem się odwracać, ale nie miałem wyjścia. I właśnie w tej chwili, wróciły do mnie wszystkie wspomnienia, te najbardziej bolesne, te najgorsze... Przede mną stał On, we własnej osobie, więc jednak to imie i nazwisko na kartce należało do Niego... Więc jednak najgorsze dni, zaczynały się od dziś... Więc to jednak... L.Joe.

- Ty...

- Chunji?

Odruchowo zacisnąłem dłoń w pięść i spojrzałem na Niego gniewnie, żeby dotarło do Niego że ma się nawet nie fatygować i zjeżdzać gdzie indziej. Ale najwyraźniej nie zrozumiał aluzji.

- To naprawde Ty Chunji? Nie miałem pojęcia że tu będziesz, tyle czasu Cię nie widziałem... Ja...

Czy jemu się do diabła zdawało że wszystko jest w porządku? Że wszystko gra i mozemy sobie ot tak pogawędzić? Wstałem i uderzyłem dłońmi w stolik patrząc na Niego poważnie gniewnie.


- Ty teraz kpisz ze mnie? Kim Ty myślisz że jesteś zeby ot tak się zjawiać i po tym wszystkim odzywać się do mnie jak do starego przyjaciela? Zejdź mi z oczu, dla mnie Cię tu  nie ma. nie obchodzisz mnie.

Musiałem wyjść,  w ten chwili. Czułem że zaraz wybuchnę od tych wszystkich emocji które we mnie wezbrały. Wyszedłem, trzasnąwszy drzwiami. Poszedłem do szafek, otworzyłem swoją i po chwili trzasnąłem jej drzwiczkami dość mocno opierając czoło na nich. Czułem się w tej chwili jak wrak. Po co On tu? Na jaką cholerę tutaj akurat się zjawił? Po takim czasie myślałem że nienawiśc minęła, ale miałem ochotę zwyczajnie przyłożyć mu w twarz. Ale nie, musiałem pokazać że Jego obecność, w tej chwili, jest dla mnie nie istotna. A chwilowa złość, była tylko spowodowana tym że śmiał się tak do mnie ot tak odezwać. Dkaczego to mnie aż tak... zabolało? Tak, to był ból, znóę Go zobaczyć, jakby nigdy nic, takiego... cholera, przestań, nie możesz, Chunji, On Cię zranił, zrobi to znów. Kolejny raz, i będziesz cierpieć, znów będziesz cierpieć. Otrząsnąłem się, musiałem wyjść z fasonem z tego wszystkiego więc wróciłem na salę i wyciągnąłem Go wręcz z tego miejsca, postawiłem torbę obok siebie.

- Dla takich jak Ty, jest zajęte.

Warknałem i zająłem się po chwili rozpoczynajacymi się zajęciami z historii sztuki. L.Jor zwyczajnie odszedł na bok szukając sobie miejca, a to obok mnie zajęła całkiem atrakcyjna dziewczyna, kolejna do zdobycia?  Może tak, a może nie? Zajęcia minęły szybko, a ja jak zwykle wyszedłem prawie na końcu z sali, minąwszy L,Joe na końcu schodków trąciłem Go mocno ramieniem tak że wszystko co miał w rękach mu wypadło. A ja zaśmiałem się kwitując to krótko.

- Sierota.

~~~~~~~~

Kiedy byliśmy na przerwie na korytarzu stałem z Changjo pod ścianą jak zwykle mając ramieniem objętą pewną dziewczynę. Całkiem wysoka, szczupła, o ładnej figurze i równie ładnej buzi, długich, ciemnych falowanych włosach, całkiem w moim typie, i najwyraźniej miała jakieś nadzieje na więcej ze mną, ale jak narazie dla mnie to była tylko zabawa. Nic więcej. Coś szeptała mi na ucho, a ja odszeptywałem lekko całując ją w szyję, albo w uszko właśnie. A Ona czuła się jak w swojej bajce, i efekt zadowalający. Widziałem jak Byung zmierza w naszą stronę, zaśmiałem sie do Changjo i skinąłem na Niego głową.

- Chunji, możemy porozmawiać?

- Hm? A mamy o czym? Zjeżdżaj stąd, ja nie mam Ci niczego do powiedzenia.

- Ale Chunji, co się z tobą stało? Dlaczego taki jesteś? Ja wiem że zawaliłem, ale nie zachowuj się tak i daj mi szanse coś powiedzieć, wyjaśnić Ci.

- W dupie mam Twoje wyjaśnienia, rozumiesz? Nie interesuje mnie to zupełnie.

Mocniej objąłem dziewczynę ktora stała u mojego boku a Ona zarzuciła mi ręce za szyje bawiąc się końcówkami moich włosów.

- Nie denerwuj się Chunji, szkoda na takiego ciamajde nerwów.

- Cicho siedź Ji, to moja sprawa. A Ty, zjeżdzaj stąd, albo będzie nieprzyjemnie.

- Ale Chanhee! Daj mi wyjaśnić. To wszystko mój ojciec...Ja...

- Nie obchodzi mnie to, Ty i On, jesteście nic nie warci, pewnie Twoja matka też w tym siedziała? Skończyłem z Tobą rozmowę.

Dlaczego było mi tak cieżko powiedzieć mu to wszystko? Dlaczego tyle uczuć szalało mi w głowie? Dlaczego nagle cvzułem obrzydzenie do tej dziewczyny? Dlaczego nie chciałem tego wszystkiego tak rozwiązywać? Kiedy L.Joe odszedł ze łzami w oczach poczułem i ulgę, i ból... Chciałem żeby cierpiał tak jak ja, chociaż to moze nie sprawiedliwe że nie dałem mu niczego wyjaśnić. Ale nie chciałem Go słuchać, wiedziałem że zmięknie. Ale wciąż w głowie huczało mi to kochane ''Chanhee'' mówił to zawsze w taki sposób... Cholera, opanuj się, nie myśl o tym. Chciałem już iśc  do domu, miałem dość. Wyszedłem ze szkoły idąc od razu do domu, kiedy wróciłem zamknałem się w pokoju, mialem dość na dziś, wiedziałem że wszystko jutro będzie już inaczej, że przez bezsenną noc dotrze do mnie to że mam naprawde Go gdzieś.

~~~~~~

Późniejszym wieczorem siedziałem przy oknie i słuchałem muzyki, wcześniej nie zauważyłem że w domu obok mojego ktoś mieszka, przyglądałem się spokojnie i zauważyłem... L.Joe?! Widziałem że nosił kartony, więc i On się przeprawadził? Ale... czemu akurat tu?! Spokojnie przyglądałem się mu w oknie, do pokoju weszła jego matka, a On akurat w tym momencie upadł na kolana ukrywając twarz w dłoniach. Widziałem że płakał. Kobieta podeszłą do Niego i pogładziła Jego ramie, widziałem że cierpi, a ja... ja miałem taką nieodpartą ochotę pójść tam, przytulić Go, z całych sił pocieszyć, sprawić że będzie szczęśliwy, ale nie mogłem, Zasłużył na to przecież, to mnie szkrzywdził, więc teraz niech sam jest krzywdzony. Zamknąłem oczy, oparłem sioę wygodniej o scianę i starałem się wsłuchać w muzykę, nie chciałem o Nim myśleć, ale... nie umiałem...

~~~~~~

Minęły dwa dni, nie było Go w szkole, więc śmiałem sądzić że albo się przepisze, albo boi się przyjść, i cóż, kui mojemu zdziwieniu, zjawił się tyle że z rozcięta skórą pod okiem, i mocnym siniakiem, i rozciętej spuchniętej nieco wardze. Ktoś Go pobił? Wyglądało poważnie, więc to był powód dla którego nie przyszedł? Ale kto Go tak urządził? Zasłużył sobie na to, tak, stweirdziłem że nie będę w żaden sposób na to reagować, już uspokoiłem swoje myśli, i były nastawione negatywnie co do Niego, i tak miało zostać... Moment... Co ja wogóle pieprzę? Miałem ochotę w tej chwili do Niego dopaść, złapać za ramiona i wypytać kto Go tak skrzywdził kto tak brutalnie Go potraktował, żebym mógł go znaleźć i mu zajebać. Wtedy bym opatrzył mu te ranki, przytulił, był taki czuły jak tylko można... Ale moja duma mi nie pozwalała. Nie chciałem Go pocieszać, bo chciałem żeby tak jak mi,  było mu źle. Ktoś podszedł do Niego i zaczął wypytywać co się stało, a On tylko skomentował to czymś w stylu '' Wiesz, to mu się tylko zdarzyło... Był pijany..'' Kto był tym ''Nim''? Wzruszyłem ramionami sam do siebie i poszedłem do łazienki, po chwili i On się zjawił. Spojrzałem na Niego w lustrze a On jakby chciał coś powiedzieć i zniknął w łazience. Dlaczego było mi tak przykro kiedy widziałem Go w takim stanie? Szlag by to. Obmyłem twarz i westchnąłem cicho widząc że staje za mną.

- Proszę, porozmawiaj ze mną.

- Czego Ty nie zrozumiałes jak przed wczoraj mowiłem że Ci mnie to nie obchodzi? Ze nie chce mi się z Tobą rozmawiać na żaden temat?

- Chunji... Proszę, o Nic więcej nie będę prosił, tylko pozwól wyjaśnić...

Westchnąłem cieżko i przwróciłęm oczami patrząc na Niego wyczekująco.

- Ja tamtego dnia, kiedy wyszedłeś... Moj ojciec wrócił chwilę po tym jak tylko pojechałeś do domu, i... powiedział mi że pośle Cię na wózek jeśli nie dasz mi spokoju, jesli nie rozstaniemy się. Ja nie chciałem ci tego zrobić, ja wtedy miałem podsłuch, musiał słyszeć Co mówie, nie mogłem Ci niczego wytłumaczyć, rozumiesz? Wszystko co wtedy powiedziałem było kłamstwem, ja kilka dni później kiedy tylko matka wyrzuciła Go z domu pojechałem do Ciebie, wyjeżdzałeś właśnie, wpadłem na peron jak autobus odjeżdzał a Ty właśnie wsiadłeś.. JA nie zdążyłem... Telefon nie odpowiadał, nie miałem jak się z Toba skontaktowac. Proszę Cię, wybacz mi...

- Mówiłeś że o nic więcej jak wybaczenie nie będziesz prosić...

- Chunji... Proszę...

- Wybacz mi, ale ja nie umiem zapomnieć o takiej krzywdzie. Nie takiej... Nie zdajesz sobie sprawy jak cierpiałem, przez ten cały czas chciałem o Tobie zapomnieć, a Ty pojawiasz się jak grom z jasnego nieba i liczysz że co? Że Ci wybaczę wszystko i będzie zajebiście jak wcześniej? Otóż nie. Nie chcę już kochać... Moje serce tego nie zniesie. Nie pozwoł się komukolwiek krzywdzić.

Mruknąłem cicho przesuwając kciukiem po okalecvzonym policzku chłopaka po czym wyszedłęm z łazienki. Dlaczego nie czułem się lepiej... Dlaczego było mi jeszcze ciężej...? Otóż dlatego, że ja sam siebie oszukuję...



Ciąg dalszy nastąpi.

A więc mammy kolejną część. Jestem teraz nieco chora, na urlopie, więc czasu mnóstwo, ale sił brak, może jutro uda mi się wstawić kolejny rodział.Jak myślicie? Co będzie z Chunjim i L.Joe? Miłość wygra? <333

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz