środa, 4 lutego 2015

Wanilia i Cynamon Cz. 7 Zakończenie ( Chunji x L.Joe Teen Top)


Nie marzyłem o niczym innym jak o odstresowaniu się, więc jak grom z jasnego nieba spadł mi weekend, w dodatku dłuższy weekend z powodu jakichś egzaminów w szkole w poniedziałek, moi rodzice chcieli gdzieś wyjechać więc  miałem pełne pole do popisu, i co? Postanowiłem się zabawić i zorganizować imprezę, żeby zapomnieć o nerwach spowodowanych L.Joe. Wciąż nie za dobrze znosiłem to wszystko, więc potrzebowałem się zwyczajnie napić. Zaprosiłem najbliższych znajomych, przyjaciół których zdążyłem zdobyć w nowej szkole i zakupiłem sporą ilość alkoholu. Miałem nadzieję że to mi pomoże. Miłe grono, głośna muzyka, alkohol, wszystko to czego można w danej chwili chcieć. Oczywiście L.Joe nie był zaproszony, od Niego chciałem odpocząć. To On był tym powodem do nerwów. Odstawiony jak stróż w Boże Ciało witałem gości, matka pomogła mi wcześniej przygotowac sporą ilość jedzenia, jakieś sałatki, koreczki i inne pierdoły, więc goście mieli w czym przebierać. Zdawało mi się że ten sobotni wieczór będzie naprawde niezły. Że wszystko będzie tak jak chcę. Ale tylko mi sie zdawało...Wszyscy się dobrze bawią, muzyka gra na cały regulator, ludzie bawą się w środku i na zewnątrz też,  była godzina... około 24. Usłyszawszy dzwonek do drzwi podszedłem do nich i otworzyłem je, a tam? No tak, któż by inny. L. Joe ubrany w uroczo za duży sweter, rozpiętą kurtkę, dopasowane sspodnie a na nosie miał okulary. Spojrzalem na Niego gniewnie trzymając w ręku swoją szklankę z alkoholem.

- A Ty tu czego? Nie przypominam sobie żebym Cię zapraszał.

- Możesz trochę sciszyć muzykę?Moja matka źle się czuje, nie może spać... Nie chcę wam przeszkadzać, ale...

- Chłopaki, zamawiał ktoś dziwkę na telefon? Nie zrozumiałeś co powiedziałem? Znikaj stąd!

- Słucham?! Nienawidzę cie!

- Płakać nie będę!

Wszyscy zaczęli się śmiać, ze mną na czele, zamknąłem mu drzwi przed nosem i znów wróciłem do wszystkich dobrze się bawić, nie miałem zamiaru wracać do rozmowy z Nim nawet jak będzie się znów dobijał. To był mój wieczór, moja impreza, moja zabawa i mój relaks, tylko mój...

~~~~~~~~~~~~

Wróciłem do swojego domu, upokorzony, znów przygnębiony, ale nie mogłem pójść spać przez tę cholerną muzykę. Wiedziałem że i tak niczego nie zdziałam więc cóż mi pozostało? Wziąłem rękę książkę usiadłem na tarasie przed domem i zabrałem się za czytanie, w świetle lampy którą miałem za sobą, całkiem dobrze mi to szło. Ostatnio lubiłem czytać fantastykę, mogłem się wtedy nieco rozmarzyć, znajdowałem wtedy w sobie takie zasoby wyobraźni o jakich nie wiedziałem wcześniej. Nie zdawałem sobie sprawy że ten wieczor... Ta noc, bedzie dla mnie tak nieprzyjemna. Nieprzyjemniejsza niż była dotychczas. Słyszałem około 2 w nocy że impreza po mału się kończy, ale nie obchodziło mnie to, muzyka ucichła więcmogłem się rozkoszować ciszą nocy. Nimsię obejrzałem w domu obok było jjuż pusto a ja odetchnąłem z myślą że moja matka może odpocząć. Zamknąłem na chwilę oczy i nagle poczułemczyjeś zimne dłonie zakrywające mi usta. Tym samym łapiące moje ręce za plecami. Chciałem krzyknąć, ale nie mogłem. Zaczałem  się więc szamotać. Co to miało być?! Zauważyłem po chwili przed sobią Changjo, tego koleżkę Chunjiego, wiedziałem że nie mają dobrych zamiarów. Starałem się jakoś wyrwać, ale nie byłem na siłach. Poczułem jak ten z tyłu, czyli C.A.P łapie mnie za włosy. Zabolało. Changjo tymi chłodnymi łapskami zaczął się do mnie dobierać, wsunął je pod mój sweter i podkoszulek dotykając moją ciepła skórę. Już chciał zabrać się za obrzydliwe dopieranie się do mojej szyi. Nie zauważyłem że sweter się podafrł od tej szamotaniny...

- Puść!

Udało mi się krzyknąć, ale to było na nic... Nie miałem szans, rozpłakałem się wręcz nie wiedziałem nawet kiedy. Nienawidziłem ich od tej chwili...

- Puszczajcie mnie!

Byli pijani, czuć było od Nich alkoholem i to mocno, więc wiedziałem że mimo wszystko mają mniejszą stabilność niż zawsze. Jakoś tak się wywinąłem że kopnąłem Changjo między nogi, C.A.P musiał sie przestraszyć bo poluźnił uścisk i nagle uciekł. Może nagle zdało mu się że ktoś tu idzie? Pobiegłem w jedno jedyne miejsce które uznałem teraz za bezpieczne... Do domu obok...

~~~~~~~~~~

Kładłem się już spać, zmęczony, pijany, tak, świadomie pijany, kiedy nagle usłyszałem dzwonek do drzwi, i za chwile chaotyczne pukanie w nie. Ktoś pijany wrócił do mnie po jakąś ze swoich rzeczy? W rozchełstanej koszuli, nisko opuszczonych spodniach podszedłem do drzwi. Włosy miałemw nieładzie, ale takim... seksownym nieładzie. Otworzylem drzwi a za nimi? No nie, znów On?

- L.Joe? Czy Ciebie pogięło? Czekaj, co Ci?

- Proszę, wpuść mnie... Chunji, proszę, Oni tu wrócą, a ja nie chcę... Błagam.

Wpuściłem Go bo co ja mogłem? Nie kontaktowałem specjalnie, wiedziałem tylko że jestem tak padnięty, że chwila i usnę. Poszedłem do sypialni, i usiadłem na łóżku, On przysiadł obok mnie, ale w pewnej odległości.

- Tobie co się stało?

- Twoi kumple się stali, chcieli mnie zgwałcić czy cholera wie co! Może jeszcze mi powiesz że nic nie wiedziałeś co?!

- Jebnij się w głowę, musiałbym być nienormalny żeby nasylać kogoś na kogokolwiek żeby go zgwałcił. Milutko że takie masz o mnie zdanie.

- Nazwałeś mnie wcześniej dziwką, to czego mógłbym się spodziewac?

- Ty, ale Ty przyszedłeś mi wywalać swoje żale teraz czy się ukryć przed Nimi? Bo zaraz moge faktycznie Cię wysatawić im.

- Nie, proszę nie!

Poczułem jak złapał moją rękę. Tak nerwowo, czułem że drży, nie wiem czy ze strachu czy z zimna, czy z adrenaliny jaka z niego opadała.

- Chunji, przepraszam, ja nie chciałem...

Ja niczego już nie powiedziałem. W tej chwili zdjąłem z Niego tę kurtkę, podarty sweter wtedy nie protestował, pociągnąłem Go na łóżko tak by opadł na nie na plecy. Zawisłem nad Nim i zacząłem całować, powoli i dokładnie.

- Chunji... Co Ty... przestań, mh...

Ale ja nie miałem zamiaru przestać. Lekko przygwoździłem Jego ręce do łożka i przytrzymując je ucałowałem jeden policzek, drugi policzek, a potem znów usta. Pocałunkowi lekko ulegał, więc nieco Go pogłębiłem językiem lekko badając wnętrze Jego ust. Cicho stęknął wiercąc się podemną.

- Chunji, przestań... natychmiast!

A ja dalej się nie odzywałem. Pocałunkami zszedłem na Jego jasną delikatną szyję, lekko przygryzając wrażliwą skórę na Niej zaraz to miejsce zwilżając językiem. Czułem że jest bardzo spięty a mi to nie służyło, więc starałem się zawzięcie Go jakoś rozluźnić. Słyszałem jak westchnął, w momencie gdy lekko ukąsiłem Jego szyję. Pocałunkami zszedłem na Jego ramie, lekko je muskając językiem. Czułem że już mnie tak nie odpycha, wsunąłem ręce pod Jego koszulkę i podciagnąwszy ją w górę zdjąłem ją z Niego. W tej chwili odsunął się trochę ode mnie bo puściłem mu ręce, ale nie miałem zamiaru dac za wygraną. Znow się do Niego zbliżyłem a On znów starał się odsunąć ode mnie rękoma.

- Chunji, przestań, jesteś pijany! Odsuń się.

Ale ja znów swoje, znóe zabrałem mu ręce nad głowę i przyparłem je do Jego głowy. Jęknął i powiercił się, ale po chwili chyba zrozumiał że nie ma zadnych szans ze mną, że ja nie odpuszczę mu, bo poluźnił spięcie rąk i kiedy tylko je na próbę puściłem lekko ułożył je na moich ramionach. Uśmiechnąłem się lekko zadowolony i po chwili znów wróciłem do Jego ust, tym razem w pełni oddawał mi pocałunek, a ja wykorzystując to zsunąłem z Niego spodnie wcześniej zręcznie je odpinając. On nieco mocniej objął mnie za szyję a ja dłońmi teraz zacząłem badać całe JEgo ciało, pokój zaczęły wypełniać ciche westcyhnięcia, nieco głośniejsze jęki. Poczułem że wyraźnie chce pozbyć się mojej koszuli, bo wsunął pod nią swoje smukle dłonie zsuwając nieco z moich ramion. Pomogłem mu i zrzuciłem ją na ziemie, zrobiłem to samo ze swoimi spodniami. Spojrzałem na Niego i uśmiechnąłem się zadowolony. Był taki... niewinny, lekko zarumieniony, jakby speszony. Ciężej oddychał, wiedziałem ze sprawiałem mu dużo przyjemności. Po chwili lekko przesunąłem dłońmmi po Jego szmukłych, szczupłych udachm niepiesznie badając kazdy kawałeczek Jego skóry. Był taki delikatny, taki... kruchy i drobny. Po chwili lekko uścisnąłem w dłoniach Jego posladki pocałunkami powoli przesuwając się coraz niżej, na klatkę piersiową chłopaka, potem na sutek który chwilę drażniłem językiem, żeby zaraz pozostawić wilgotną ścieżkę przez jego szczupły, ładnie wyrzeźbiony brzuch. Jęknął nieco głośniej kiedy pocałunkami zbliżyłem się do gumeczki od bielizny. Lekko drżał, nie wiedziałem tylko czy ze strachu czy z z podniecenia jakie wyraźnie władało jego ciałem? Po chwili obsunąłem z Niego bieliznę i moim oczom ukazała się wyraźnie pobudzona męskość, więc njednak drżał z podniecenia, bo gdy ucisk spowodowany bielizną zniknął, chłopak aż odetchnął i jęknął. Lekko chuchnąłem na czubek jego męskości zaczynając lekko stymulować ją dłonią. Jęknął lekko się wijąc, zagryzł się lekko na swojej dłoni chcąc się tym samym uciszyć, nieco mocniej ucisnąłem samą główkę przyrodzenia chłopaka znów racając do stymmulowania całej męskości dłonią i całowanie Jego ramion, klatki piersiowej, wszystkiego po kolei. Po chwili poczułem jak przyciąga mnie bliżej siebie, uległem objęciu.

-Chunji proszę, przestańmy na tym...

- Nie ma mowy. Nie każ mi się budzić z tego snu...

Szepnąłem mu na ucho i zsunąłem z siebie bieliznę. Nawilżyłem lekko śliną dwa palce i lekko zacząłem drażnić sie z Jego wejściem. Chciałem Go przygotowac do przyjęcia czegoś nieco większego. Widziałem że mocno się spiąl, oczy zaszly mu lekko łzami ale w tej chwili nie zwracałem na to uwagi, uważałem że to przejdzie. Poruszałem powoli palcami w JEgo wnetrzu rozciągając Go na tyle na ile mogłem, widziałem jak mocno pochwycił poduszkę, jak nerwowo zaciskał na niej palce pozwalając kolejnym łzom na spłynięcie po tych bladych policzkach. Po chwili palce wysunąłem, rozłożyłem dość mocno Jego nogi i ułożywszy się odpowiednio wsunąłem się w Jego ciasne wnętrze jednym, pewnym, a miare szybkim ruchem. Krzyknął krótko zaciskając oczy i wyginając się w wyraźny łuk. Drżał na całym ciele, usta lekko mu drgały mocno zagryzione, z zacisniętych oczu lekko płynęły łzy a ręce miał kurczowo zacisnięte na poduszce, Oddychał szyvbko, nie rowno, widziałem że stara się uspokoić. Nie mogłem żnieść takiego widoku... Złapałem Jego dłonie w swoje nie poruszając się, zcałowałem lekko łzy z Jego policzków i zarzuciłem sobie jego ręce za szyję, żeby mocno mnie objął. I tak zrobił, ukrył się prawie cały we mnie, mogami mocniej oplótł moje biodra. Lekko przesunąlem dłonią po Jego smukłym udzie i poruszyłem się raz, potem drugi raz... Ale grymas na Jego twarzy mi nie pomagał.

- Nie przerywaj, proszę... Teraz już nie przerywaj, chcę tego... Weź mnie całego... Proszę...

Te słowa jakby natychmiast mi dały mi powód do kontynuowania czynności. Zacząłem głęboko się w Niego wsuwać żebby zaraz prawie całkiem zniknąć z Jego wnętrza, coraz szybciej, mocniej, tak że z Jego gardła zaczęły wydostawac się głośniejsze stęknięcia, westchnięcia i jęki, takie konkretne jęki. Muzyka dla moich uszu. Czułem że zaczął wiercić się uciekając biodrami w odwrotną stronę do moich ruchó tym samym powodując że mocniej się w Nim zagłębiałem, drapał moje plecy, i nie szczędził sobie mnie przy tym, lekko podszczypywał skórę na moich ramionach ale to było tak przyjemne, że nie chciałem żeby przestawał, ba, mógł tak więcej... Ruchy bioder stawały się nieco bardziej chaotyczne, nasze oddechy nie równe i urywane, to jak Jego ciało wiło się pod moim świadczyło że chłopak nie wiele już zniesie. Wpiłem się w Jego usta z zadowoleniem zauważając że pocałunek z aprobatą oddaje.. Trafiałem w taki punkt w Jego wnętrzu, który powodował że aż głucho pokrzykiwał. Wiedziałem że właśnie tam chce żebym trafiał, więc nie przerywałem nawet na chwilkę. Nim się spostrzegłem poczułem jak spina wszystkie mięśnie swojego ciała wyginając się w łuk i tym samym zelawając swoj i mój brzuch. Jęknął przy tym głośno moje imie opadając zmęczony na poduszki. Ja jeszcze chwila moment i też nie wytrzymałem rozlewając gorące nasienie w Jego wnętrzu. Opadłem na Niego oddychając nie regularnie, uśmiechnąłem się lekko i zamknąłem oczy uspokajając się. Wciąż tak mocno mnie obejmował, drżąc na całym ciele. Wysunąłem się z Jego wnętrza i ułożyłem się obok obejmując Go i okrywając nas oboje kołdrą.

- Jeśli to jest sen, nie budź mnie z Niego, proszę...

Mruknąłem a On tylko skinął głową i nim się spostrzegłem, usnął, a ja razem z Nim...

~~~~~~~~~~

Następnego dnia obudziłem się na ogromnym kacu. Rozejrzałem się dookoła i zmrożyłem zaspane oczy. Mimo wszystko czułem się wypoczety, gdyby nie ta głowa... Zauważyłem że L.Joe siedzi na skraju łóżka i cicho łka... Podsunąłem się di Niego i objąłem Go delikatnie od tyłu.

-Czemu to zrobiłeś? Czemu się zgodziłeś?

- Pierwszy raz... miał być z miłości... a ja Cię wciąż kocham... Naprawdę kocham... Mozesz myśleć co chcesz, ale..

- Już nic nie mów, nie płacz, chodź przytul się...

Mruknąłem a chłopak podsunął się do mnie przytulając sie do mojego ciepłego ciała.

- Przepraszam, Chunji... Ja... ja chciałem...

- Wiesz? Pokażę Ci coś.

Sięgnąłem do spodni po swoj portfel, otworzyłem go i zajrzałem do środka wyciągając nasze zdjęcia, te które zrobiliśmy rok czasu temu...

- Cały czas miałem je w portfelu, codziennie na nie patrzyłem, i cierpiałem, tęskniłem, a moje serce zasnuwał żal i smutek zmieszany z nienawiścią...

- Chunji... Prosze... daj mi szanse, zacznijmy od nowa...

- Poznajmy się na nowo, może kiedyś znajdziesz moje zaufanie poraz kolejny...

Na te słowa chłopak tylko mocniej mnie objął zamykając oczy.

- Chodźmy pod prysznic...

Koniec. <3

5 komentarzy:

  1. Chce kolejny rozdział *^*

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Obawiam się że kolejnego nie będzie gdyż wena ze mnie zupełnie uszła, nie wiem czy powrócę do tego bloga, szczerze mówiąc. Praca zajmuje mi dużą ilość czasu, i chyba wyczerpałam pomysły. ;;

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Jak wspomniałam wyżej, obawiam się ze kolejnego rozdziału nie będzie.

      Usuń