Coś z niczego. Czysta fantazja. BTS, GOT7, VIXX Mam nadzieję, że opowiadania przypadną wam do gustu. ;D
środa, 2 września 2015
Miłość w sieci cz. 4 ( Mark x Jackson GOT7)
Następnego dnia, poszedłem na zajęcia, gotowy chyba na wszystko po wczorajszym siedzeniu nad książkami. Nie byłem jakimś kujonem, ale lubiłem pilnować swoich stopni. I im ważniejszy sprawdzian to był tym bardziej się przykładałem. W budynku gdzie odbywały się zajęcia, ani razu nie natknąłem się na JB, ani na Jacksona. Uznałem to za coś dziwnego, bo na tego drugiego wpadałem zawsze. Po długim dniu wróciłem do pokoju, zostawiłem rzeczy i poszedłem do pokoju Jacksona. Zapukałem do drzwi i zauważyłem go tam zabrudzonego krwią, z rozbitą wargą i łukiem brwiowym.
- Jackson?! Co Ci się stało?
- Ah nie, to nic, wdałem się w bójkę, nie przejmuj się niczym.
- Jak mam się nie przejmować? Czekaj, zaraz przyniosę ci okład.
Szybko poszedłem do łazienki i zmoczyłem w zimnej wodzie mały ręczniczek. Wróciłem z nim i zacząłem obmywać delikatnie jego brew i wargę. Martwiłem się i to nie na żarty.
- Z kim się pobiłes?
- Z.. a nie ważne, nie przejmuj sie, takie tam głupie błachostki.
- To ważne, Jackson...
- Nie Mark, nie ważne, czekaj chwile, ide przebrać te koszulkę.
Westchnąłem cięzko, cóż mogłem więcej zrobić? Usiadłem na łóżku i wziąłem w dłoń otwarty akurat zeszyt, i ot tak go sobie przeglądałem ciekawy co takiego przerabia, jednakże zauważyłem coś, czego nie chciałem. Pismo Jacksona, było... ideantyczne z tym które widniało na liściku od ''Jae''. Poczułem że zupełnie nagle wzrasta we mnie złość i żal jednocześnie. Czyli to Jackson był ''Jae''? Ale czemu sie tak mną bawił? Czemu? Po co ten profil, ten głupi flirt... A ja mu ufałem. Po tylu latach zrobił mi taką krzywdę. Jackson akurat podszedł do mnie. Ja wstałem z łóżka i pokazałem mu ten zeszyt.
- Wyjaśnij mi, co to ma być.
- No jak to co? Biologia?
- Nie kpij! Jak mogłeś mi to zrobić? To Ty byłeś tym cholernym Jae! Rozpoznaje to pismo z liściku! Jak śmiałeś...
- Mark, ja...
- Co to ma niby być? Jakiś żart? A ten JB? To kto to jest u diabła w końcu?!
- Napatoczył się, ja chciałem Ci powiedzieć, ale... On wtedy tam był przypadkiem gdy pierwszy raz mieliśmy się spotkać. A Ty potem byłęś taki szczęśliwy, jak się z Nim spotykałeś, i ja nie umiałem...
- Chrzanie to, nie chcę cię słuchać! Nienawidze Cię, naprawde nienawidzę!
Uderzyłem Glo w twarz po czym wybiegłem z Jego pokoju, nie wiedziałem gdzie jest pokój JB, więc najpierw poszedłem się tego dowiedzieć do recepcji, a kiedy już wiedziałem, udałem się tam natychmiast. Wpadłem do środka i od razu podszedłem i jemu dając w twarz.
- Jak śmiałeś mnie wykorzystywać?! Czemu mnie okłamałeś ty pieprzony oszuście! ''Ja jestem Jae'' Ehe, tak, jasne, to był jakiś wasz głupkowaty spisek? Żeby mnie zgnoić?!
- Nie będziesz na mnie podnosił ręki, Mark. Chciałem się zabawić Tobą, całkiem niezły jesteś, kociaku.
No i po tych słowach, wiedziałem że marny mój los, wycofałem się nieco w kierunku drzwi, ale Jb dopadł do mnie, odepchnął mnie na ziemie i zamknął drzwi na zamek od środka. Krzyknąłem głośno kiedy upadłem, bo mocno sie poobijałem. Zagryzłem wargę zdenerwowany i wycofałem się nieco pod ścianę. Jednakże JB znów zjawił się przy mnie i mocno złapał moje nadgarstki. Był o wiele silniejszy. Zacząłem się szarpać, ale na marne, nie mogłem zrobić zupełnie niczego. Poczułem jak zaczął mnie obłapiać, zachłannie, nieprzyjemnie. Całował moją szyję, policzki, a ja nie miałem na tyle siły żeby się uwolnić. byłem jak marionetka... Podarł moją koszulkę, obłapiał moje ciało, coraz dokładniej, w bardziej wrazliwych miejscach. A ja mając coraz mniej sił szarpałem się słabiej, wiedziałem że to nic nie da. Poczułem jak ściąga ze mnie spodnie. To dało mi nieco więcej adrenaliny, ale to wciąż było mało, On wygrał. To działo się tak szybko... Związał mi ręce paskiem a potem? Potem byłem Jego własnością, płakałem, prosiłem, ale On nie słuchał, nie chciał słuchać, bawiło go to. Zgwałcił mnie, a po wszystkim, rozwiązał ręce i splunął na mnie. Byłem cały podrapany, posiniaczony, czułem się brudny... Uciekłem, kiedy poszedł do łazienki, chciał tego, żebym zniknął, i tak zrobiłem, nie wiedziałem jak, na oślep, przez łzy dotarłem do swojego pokoju, tam usiadłem w kącie i siedziałem, znów czując że zalewam się łzami, bolało, fizycznie, psychicznie. Czułem się jak śmieć. Było mi zimno, cały drżałem.
~~~~~~
Gdy otrząsnąłem się z tego co stało się przed chwilą między mną a Mark'iem zastanawiałem się co mam zrobić dalej. Nie pomyślałem od razu o tym że Mark będzie chciał pójść do JB. Dopiero po dłuższym czasie zastanawiania się pobiegłem do pokoju Mark'a, i zobaczyłem coś, czego się nie spodziewałem. To był widok nie doo zapomnienia. Wszedlem szybko do środka i podszedłem bliżej Niego.
- Nie zbliżaj sie! Ja nie chcę znów! Nie chcę... To boli...
- Mark, co Ci sie stało... To ja, Jackson...
- JB...
- To On ci to zrobił? Dzwonie na policje.
- Nie! Bo On mnie skrzywdzi... Nie...
- Nie ma innej opcji.
Zadzwoniłem na policję, wyjaśniłem co się stało. Przyjechali bardzo szybko, a Mark'a zabrało pogotowie. Widzialem że by przerażony, i nie dawał się dotknąć mężczyźnie, całe szczęście że przyjechała również lekarka. Natcyhmiast pojechałem do szpitala żeby dowiedzieć się wszystkiego. Zrobili mu obdukcję na miejscu, wszystkie badania, przepisali leki i poprosili żeby pilnować Go i dbać. Musiał dojść do siebie, fizycznie i psychicznie. Kiedy już wszytsko było gotowe wyszedł z gabinetu ściskając swoją bluzę.
- Mark, pojedziesz ze mną do domu, zajmę się Tobą. Nie musisz mi wybaczac tego co zrobiłem, ale nie pozwolę byś był sam. Moi rodzice już wiedzą, i wszystko będzie dobrze.
- Dobrze. I owszem, nie wybaczę Ci tego co zrobiłeś...
Zamówiłem taksowkę i zabrałem Go do swojego domu, tam czekała już zatroskana matka, ktora dobrze znała Mark'a, uwielbiała Go. Kiedyś, nie raz bywał u mnie w domu na obiedzie, albo tak o zwyczajnie u mnie w odwiedzinach. Kiedyś właściwie codziennie się widzieliśmy. Spędzaliśmy razem czas, ale potem udaliśmy się na studia i było nieco inaczej, jednakże, coś zostało pomimo rozstania. Uczucie jakim Go darzyłem. Bo dla mnie, nie był tylko przyajcielem, nigdy nie był tylko kolegą, kumplem, zawsze znaczył o wiele więcej. Nigdy jednak nie miałem na tyle odwagi żeby mu powiedzieć że nie jest to zwykła znajomość. Od kiedy pamiętam, chcialem Go blisko siebie, ale zawsze gdy ja nikogo nie miałem, on kogoś miał, a iedy ja kogoś inego probowałem pokochać, on nie miał nikogo.
- Pokoj jest już gotowy, chłopcy, zaraz zrobię Ci coś ciepłęgo do jedzenia, Mark, a Jackson zaprowadzi Cię do pokoju.
- Dziękuję Pani.
Nsatychmiast zabrałem Mark'a do pokoju, gościnego, który w tej chwili będzie Jego pokojem. Zostawiłem mu tam rzeczy, torbę, i walizkę.
- Wiesz gdzie co jest, prawda? Jesli bedziesz czegokolwiek chciał, powiedz mi, jestem na każde Twoje zawołanie. Chcę tylko żebyś coś wiedział, a co zrobisz z tą informacją, to już będzie Twoja sprawa. Ja naprawde się w Tobie zakochałem, na nowo.
- Na nowo?
- Tak, bo kocham Cię już od tak dawna, że sam nie pamiętam od kiedy. A teraz odpoczywaj, i wołaj jeśli bedziesz potrzebował.
Powiedziałem to, wkońcu wypowiedziałem te dwa słowa, które wcześniej nie chciały mi przejść przez gardło. Teraz udało mi się złamać te barierę. Usmiechnąłem się tylko i odszedłem do swojego pokoju, miałem nadzieję, że kiedyś mi wybaczy, bo nie wyobrazałem sobie tego wszystkiego inaczej. Nie chciałem Go stracić, nawet jako przyjaciela, Wiedziałem że od teraz, nigdy nie będzie już tak samo.
~~~~~~
Leżałem na łóżku i patrzyłem za okno. Szumiało mi trochę w głowie, i cały czas w głowie miałem Jego słowa zanim odszedł do swojego pokoju. Nie wiedziałem czy mu ufać, Nie wiedziałęm czy mówił szczerze, Już nic nie wiedziałem. Czułem się okropnie, zniszczony, zbrukany, brudny... Poszedłem wziąć kąpiel, i widząc swoje ciało całe w zadrapaniach i siniakach, rozpłakałem się na tyle głośno, że usłyszałem jak Jackson wchodzi do pokoju i puka do drzwi mojej łazienki.
- Mark? Wszystko gra? mogę wejść?
- N-nie... Znaczy... Ja nie wiem... Nie chcę...
- Nie płacz, proszę, nie wiem jak Ci pomóc, czuję się bezradnie...
- Wejdź...
Kiedy wszedł widziałem na Jego twarzy smutek, zakłopotanie,
- Wszystko dobrze?
- Nic nie jest dobrze, czuję się taki... do niczego.
- Nie mów tak, Mark, Oni Go zamkną. Wszystko będzie dobrze.
- Skąd wiesz?
- Bo to czuję, i zajmę się Tobą na tyle na ile mi pozwolisz... pomóc Ci się umyć?
- Nie, nie dotykaj mnie, dam sobie radę. Idź już..
Jackson posłuchał mnie i poszedł z łazienki a ja znów zostałem sam, całkowicie sam ze swoimi myślami...
Ciąg dalszy nastąpi.
Mamy kolejny rozdział, jak myślicie, czy Mark wybaczy Jacksonowi? Czy pozbiera się po tym co Go spotkało? Czytajcie i komentujcie <33 Niedługo dalsza część. <3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tak, teraz Jaebum ma wpie*dol murowany. Ten zaciesz kiedy trafiasz z fabułą xD.Super rozdział!Hwaiting
OdpowiedzUsuńMój biedny Mareczek ;-; on się kurcze musi pozbierać, bo inaczej to nie wiem >.< Jackson mu w tym pomoże, musi! :< oby tylko JB się nie mścił, głupi burak (nevermind, że go kocham XD), kurcze nooo~!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział! Weny, czasu i chęci <3
~Kicuś
Nie zauważyłam, że napisalas jeszcze kolejny rozdział jejku ♥ Biedny Mareczek :(
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, czekam na więcej ♡ Weny, weny i jeszcze raz weny ♡