poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Miłość w sieci cz.3 (Mark X Jackson GOT7)



Obudziłem się następnego ranka, przeciągając się leniwie, niesamowicie dobrze spalem. Spojrzałem na śpiącego obok Jacksona i uśmiechnąłem się, jednakże po chwili przypomniało mi się co robiliśmy, właściwie niby nic, ale jednak było... Dość gorąco, a ja przyjmowałem to do siebie na tyle mocno, że się zwyczajnie podnieciłem, i teraz o tym myślałem, jak przyjemnie i powoli Jego wargi muskały moje, potem język ocierający się o mój... cholera, Mark, uspokój się. Wstałem z łóżka i przeciągnąłem się znów.

- Jackson, wstawaj, ja idę już do siebie.

- Mmmm? Ah, tak, dobra.

- Wpadasz dziś do mnie wieczorem?

- A wiesz? Wpadnę chętnie, Mark. Piwko brać?

- Weź, a ja poszukam jakiegoś dobrego horroru, i zamówię od razu pizzę na wieczór, co Ty na to?

- Jasne że tak, to do wieczora, idź na swój czat, pewnie Jae już czeka i sie martwi!

- Co? Jae, tak prawda, napewno czeka, to do zobaczenia!

Pognałem do pokoju i szybko włączyłem komputer, jak zwykle czekała już wiadomość.

- Witaj Mark, jak wieczór z przyjacielem? Udał się?

- Czesc Jae, a wiesz? Było całkiem spoko, chociaż film był tak denny że to się w głowie nie mieści. Ale dziś wieczorem się znów widzimy i oglądamy jakiś horror.

- A to dobrze, a powiedz, co robisz... Za jakieś dwie godziny?

- A no nic, a czemu pytasz?

- Dużo myślałem o tym, o czym rozmawialiśmy ostatnio, że chciałbyś być obok...

Serce mi nagle przyspieszyło, czy On chcial...

- Czy chciałbyś się dziś spotkac?

No i proszę, serce to prawie wyskoczyło mi z klatki piersiowej, drżałem aż cały. Czytałem to pytanie chyba z pięć razy aż szybko odpisałem.

- Oczywiście że chcę, gdzie?

- Może przy stołach piknikowych na terenie akademików? Wiesz przy tym małym parku.

- Dobrze, za dwie godziny?

- Tak, nie mogę się doczekać.

- Ja tak samo, do zobaczenia.

Odłożyłem komputer na bok i miałem ochotę krzyczeć jak głupi ze szczęscia, wkońcu Go zobaczę, po takim dość długim czasie, nie wiedziałem jak mam się zachować, co ubrać... Boże, czuję się jak jakaś panienka... Poszedłem wziąć prysznic, ułożyłem nieco swoje jasne włosy, założyłem na siebie czarne dopasowane spodnie, na górę podkoszulek w jasnoszarym kolorze i na to czarny, luźny zapinany sweter któremu podwinąłem rękawy. Całość była wygodna i dobrze wyglądała. Na nogi wsunąłem szare trampki za kostkę i tak przygotowany poszedłem powoli na miejsce spotkania. Serce mu szalało, jak dzieciakowi, nie wiedziałem kim On jest, może Go znam? Kiedy powoli zbliżałem się do stolików przy jednym z nich zauważyłem czyjąś sylwetkę, i im bliżej byłem, tym lepiej widziałem kto to. Był to chłopak, który już długi czas mi się podobał, wysoki, o pięknych, ciemnych oczach w kształcie migdałów, dobrze zbudowany, ciemnowłosy.. Podszedłem bliżej nieco niepewnie i zagryzłem dolną wargę.

- JB? To Ty jesteś Jae? To z Tobą cały ten czas pisałem na czacie?

- A i owszem, to ja. Zdziwiony że to właśnie ja?

- Trochę tak, uhm, denerwuje się. Gdzie planujemy się wybrać na pierwszym spotkaniu?

- Zabiorę Cię na krótki spacer, na dobry początek.

- Brzmi dobrze.

Wyciągnąłem rękę w Jego stronę nieco speszony tym że to właśnie On jest tym ''Jae''. Gdy złapał moją dłoń splatając asze palce razem poczułem jak taki prąd przechodzi mi od koniuszków palców, do czubeczka głowy. Uśmiechnąłem się tylko i powoli ruszyłem z Nim przed siebie ścieżką, zauważyłem że Jackson idzie z naprzeciwka. Zdziwiłem się nieco, zatrzymaliśmy się naprzeciwko Niego, wyglądał na zaskoczonego.

- Mark? A cóż to?

- Nie uwierzysz, JB to Jae ten z czatu! Wkoncu udało nam się spotkać.

- JB to Jae? A to ciekawe, ale gratuluje że udało się wam spotkać.

- To naprawde niesamowite, cieszę się że wkońcu się spotkaliśmy, JB.

- Mhmm, ja też się cieszę Mark, a teraz chodźmy już. Mamy pewne plany, prawda?

- Tak, tak, do zobaczenia Jackson!

I coż, zostałem pociągnięty za rękę przez mężczyznę w kierunku dalszego spaceru. Wieczór minął dość szybko, i już powoli zmierzaliśmy w kierunku akademików. Stanąłem z Nim naprzeciwko drzwi swojego pokoju i uśmiechnąłem się lekko.

- Dziękuję za miły wieczór, widzimy się jutro w szkole?

- Tak, widzimy się jutro. Ale wiesz, jeszcze muszę Cię odpowiednio pożegnać.

-Hm? Odpowiednio? Chyba już wiem co masz na myśli...

- Czyżby?

Zagryzłem lekko swoją wargę i poczułem jak pewnie przyciąga mnie do siebie łapiąc moje ciało w pasie i zaraz po tym poczułem jak Jego usta powoli zaczynają napierać na moje, westchnąłem błogo i objąłem Go ramionami za szyję i zacząłem oddawać pieszczotę, ktora nie trwała jakoś bardzo długo, ale była dość przyjemna... Czy ja powiedziałem dość? Tak, dość, bo jeśli chciałbym ją porównać z pocałunkiem z Jacksonem... to nie była jakaś fantastyczna, inaczej to sobie wszystko wyobrażałem, jednakże, i tak było wyjątkowo.

- Mmm, to do jutra.

- Do jutra.

Pożegnałem się z Nim po czym kiedy odszedł zauważyłem Jacksona wchodzącego własnie do swojego pokoju. Pomachałem mu i poszedłem do swojego pokoju, zamówiłem pizzę i czekałem aż Jackson przyjdzie do mojego pokoju. Ale tak się nie stało. Może coś mu wypadło, cóz czekałem dalej spokojnie ale włączyłem w między czasie komputer, włączyłem też czat ale... cóż, nie było tam już konta Jae, czyli JB. Zdziwiło mnie to, ale w sumie, już mogliśmy się oficjalnie spotykać, więc chyba nie było nam potrzebne? Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi.

- Jesteś, Jackson! Martwiłem się że nie przyjdziesz już.

- Jestem, jestem, wybacz, musiałem coś zrobić.

- Wszystko dobrze?

- Tak, nie spodziewałem się tylko że ten Jae, to JB. Uważaj na Niego, słyszałem pare głupich plotek na Jego temat. I nie chcę żeby Cię skrzywdził.

- Wszystko będzie dobrze, jest super no i... lekcja się przydała od Ciebie.

- Oh, rozumiem, więc dobrze. A do mnie Bam się nie odzywa od piątku, ani słowem.

- Nie? To nie dobrze, a dzwoniłeś do Niego?

- Tak, był jakiś nie w humorze, powiedział że mam dac mu spokój.

- Nie przejmuj sie niczym... Wszystko będzie dobrze.

- Ah, nie ważne, oglądamy?

- Tak, siadaj wygodnie, zaraz ustawie nam stolik z jedzeniem i piciem.

Ty  frazem ja gospodarzyłem, podałem pizze, piwo, napoje i chrupki do przekąszenia po czym włączyłem film siadając przzy Jackson'ie. Spokojnie zacząłem oglądać film, był nawet całkiem straszny i kilka razy zdarzyło mi się podskoczyć ze strachu, ale nic wiecej. Kiedy skończył się film, odstawiłem komputer na bok i napiłem się piwa.

- Nie mogę się doczekać aż jutro znów Go zobaczę, wiesz?

- Mhm, dobrze że Ci się układa.

- Jest taki delikatny..

- Mark, przestań, musisz cały czas o Nim gadać? Zanim Go poznałeś osobiście było cały czas ''jae to, jae tamto'' a teraz jest ''JB to, JB tamto''.

- Myślałem że jako przyjaciel będziesz cieszyć się moim szcześciem. Ale widac się myliłem.

- Wiesz co, ciekawe jak ty byś się czuł gdybym nawijał Ci o BamBam'ie gdybyś był w takiej sytuacji jak ja? Zastanów się trochę, spadam stąd, cześć.

I cóż, Jackson zły opuścił mój pokój. Było mi źle, naprawde źle... ale co ja mogłem poradzić na to że tak cieszyłem się że mam teraz JB? Jego złość była uzasadniona z jednej strony, ale zarazem tego nie rozumiałem, dlaczego tak reaguje. Położyłem się spać, bo nie mogłem niczego więcej zrobić. Czułem się wyjątkowo źle.

~~~~~~~~

Następnego dnia obudziłem się wcześnie, bo trzeba było iść na zajęcia. Doprowadziłem się do porządku i poszedłem do budynku gdzie miały się odbyć lekcje. Po drodze zauważyłem Jackson'a jak kłócił się z BamBam'em, usłyszałem tylko ''to koniec'' po czym BamBam odszedł zostawiając Go zupełnie samego, chciałem podejść do Niego, ale nagle JB zgarnął mnie ruchem ręki do siebie zupełnie z nikąd po czym wpił się w moje wargi, tak nieco zachłannie i zaborczo.

- Mmm, witaj Mark.

- Cześć JB, słuchaj ja muszę...

- Słodyczko, dziś wpadniesz do mnie popołudniu mam nadzieję?

- Wiesz, nie mogę mam pilną sprawe do załawienia.

- Jak to? Myślałem że się nieco zabawimy.

- Słuchaj, musze iść w tej chwili, wybacz.

Już chciałem odejść ale chwycił mnie naprawde mocno za nadgartsek.

- Hej, hej, gdzie Ci spieszno, co? Nie skończyłem z Tobą jeszcze, Mark.

- Puść proszę, JB.

Może i owszem, puścił mój nadgarstek ale złapał mnie za ramiona i przyparł mocno do ściany budynku.

- Żeby mi to był ostatni raz, dobrze? Mi się nie odmawia Kochanie. Dziś wyjątkowo Ci daruje, ale jutro chcę Cię widzieć u Ciebie.

- Dobrze, dobrze, wybacz.

Ucałowałem lekko Jego wargi i poszedłem już na zajęcia. Jacksona nie widziałem cały dzień właściwie jaki zleciał mi na zajęciach. Do pokoju wróciłem sam, dzwoniłem do Niego, pisałem, ale się nie odzywał, a ja z chwili na chwilę martwiłem się coraz bardziej. Wkoncu nie wytrzymałem i poszedłem do Jego pokoju. Ubrany w podkoszulek i luźne dresowe spodnie, czyli właściwie piżamę. Zapukałem do drzwi i nacisnąłem klamkę, były otwarte. Jackson siedział przy oknie zmarnowany.

- Mogę wejść?

- Jak sobie chcesz.

- Jackson, wszystki gra? Widziałem to... co się stało... Przykro mi, ale On na ciebie nie zasługiwał.

- Idź zajmij się swoim JB. Mnie zostaw w spokoju.

- Nie mów tak, odmowiłem mu widzenia się dzisiaj, bo musiałem zobaczyć się z Toba. Przepraszam że wczoraj taki byłem, ale cieszyłem się nie wiem z czego jak głupi, nie wiedziałem że tak Ci sprawiam przykrość.

- Zapomnij, nie ważne, to ja się uniosłem i nie uszanowałem tego że się cieszysz, miałeś przecież do tego pełne prawo.

Wszedłem do pokoju i zamknąlem drzwi na kluczyk, usiadłem na łóżku i poklepałem miejsce obok siebie.

- Chodź do mnie, przytulę.

- Głupek, nie potrzebuję przytulania.

- Chodź nie dyskutuj, sam chcę się przytulić do Ciebie.

Jackson po tych słowach podniósł się spod okna, usiadł przy mnie i zgarnął mnie blisko swojego ciała, tak szczelnie obejmując mnie ramionami. To było takie przyjemne uczucie...  Zamknąlem na chwile oczy i objąłem Go również, tyle że w pasie.

- Ułoży się wszystko, napewno Jackson.

- Wiesz, w tej chwili w to wątpię.

- Nie mów tak, Jackson. Wiesz? Lubię gdzie mnie obejmujesz...

- Lubisz?

- Tak, nie chcę Cię porownywać, ale Ty robisz to, tak czule... Delikatnie, a JB... gwałtownie.

- A widzisz, bo ja cały jestem lepszy.

- No i skromniejszy jeszcze nie zapomnij!

Zaśmiałem się cicho i lekko odsunąłem się od Niego posyłając mu wdzięczny uśmiech. Jednakże na Jego twarzy zobaczyłem lekkie zdenerwowanie i zdziwienie.

- Co Ty masz na ramionach, Mark?

- Co? Ale co mam?

- Siniaki, jakby ktoś Cię mocno ścisnął... Czekaj, to ten JB?

- Co? Ah, nie, nie przejmuj się, mam wrażliwą skrórę i nie trudno mi o siniaki, a On nieco mocniej mnie przyciągnął do siebie, to nic, naprawde.

- Mark, jeśli zobacze kolejne ślady, osobiście to załatwię.

- Spokojnie Jackson, nie denerwuj się.

Mruknąłem cicho i złapałem Go za ramiona tak delikatnie patrząc na Niego uważnie.

- Naprawde wszystko jest dobrze. Jeśli coś się bedzie źle dziać, powiem Ci. Nie martw się.

Szepnąłem cicho uśmiechając się znów szczerze w Jego kierunku, wtedy zbliżył się nieco do mnie. Dlaczego się nie odsuwałem? Wiedziałem co zamierza, ale nie chciałem się odsuwać, nie czułem takiej potrzeby, mimo że przecież... Miałem JB. Lekko zacisnąłem dłoń na Jego koszulce i spokojnie siedziałem dalej w miejscu, między nami zapanowała taka specyficzna atmosfera. Przygryzłem lekko swoją dolną wargę czując że jest bliżej, bliżej, bliżej i jeszcze bliżej. Czułem Jego oddech na swoich wargach. Przymknąłem oczy i lekko je musnąłem, ale tylko trąciłem, wtedy Jackson przejał inicjatywę w pocałunku. Przyciągnął mnie bliżej siebie całując moje usta zachłanniej, dokładniej, ale wciąż czule i deliatnie. Po dłuższej chwili bez większego problemu wciągnął mnie na swoje kolana okrakiem. Nie protestowałem. Objąłem Go za szyję lekko zaczynając zabawę z Jego włosami. nie wiedziałem kiedy nasze języki splotły się we wspólnym tańcu. Czułem dreszcze na całym moim ciele, zwłaszcza gdy znow poczułem jak Jego dłonie lekko wsuwają się pod mój podkoszulek na boki. Drgnąłem lekko i zsunąłem dłonie niżej na Jego plecy, złapałem mocno za koszulkę prawie na samym jej dole, i pociągnąłem ją w górę z zamiarem pozbycia się jej, chciałem Jego ciało bliżej siebie. Pozwolił mi pozbyć się koszulki, ale sam zarządał tego samego, sprawnie pociągając mój podkoszulek w górę. Pozbyłem się i poczułem lekką gęsią skorkę przez chłód który dotarł do mojego ciała, ale zaraz wynagrodziły mi to Jego ciepłe dłonie. Po chwili lekko przerwałem pocałunek i przygryzłem Jego dolną wargę.

- Jackson...

- Tak, wiem, nie powinniśmy, ale nie umiałem się oprzeć.

- To było bardzo przyjemne.

- Owszem, nie zaprzeczę. Przyjemnie się Ciebie całuje.

- Oj Jackson, nie słodź mi. Ale powiedz, czujesz się już lepiej?

- Tak, o wiele, dzięki Tobie, dziękuję. A powiedz mi, jeśli to ja byłbym tym ''Jae'' co byś zrobił?

- Hm? Nie wiem w sumie, wiesz? Chyba byłoby mi dziwnie, ale... Czuję się przy Tobie inaczej niż przy JB. I myślę że to  nie byloby złe!

Zaśmiałem się tylko i ubrałem swoją koszulkę.

- No nic, wracam do siebie, muszę powtórzyć sobie materiał na jutro, a Ty pisz śmiało do mnie jak coś, trzymaj się.

Odparłem i wyszedłem z Jego pokoju. Wróciłem do siebie i zająłem się nauką, jednak mój umysł nie pozwalał mi się na tym skupić, cały czas myślałem o... Jacksonie.


Ciąg dalszy nastąpi.

3 komentarze:

  1. Jeśli to jest tak jak myślę to Jaebum ma wpi*rdol.Biedny Jackson ㅠ.ㅠ

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku chce wiecej ! To opowiadanie jest cudne <3 Dlaczego Ty tak wszystkich krzywdzisz no hahaha XD

    OdpowiedzUsuń