wtorek, 12 kwietnia 2016

Be my hero cz 3.

Cześc i czołem wszystkim! Wiem że długo mnie tu nie było, ale z weną u mnie naprawdę krucho, jednakże, zebrałam swoje siły i przedstawiam wam kolejny rozdział Be my Hero! Serię tę zaczęłam długi czas temu. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Zapraszam do komentowania moich dzieł, bo wiadomo, jest to zachęta do pisania kolejnych części, kolejnych oneshotów. 



Typ: ANGST, SMUT
Parring: Jikook, Vhope



Poczułem jak ląduję na podłodze, odepchnięty od Jungkook'a. Uderzyłem się dotkliwie w plecy, przez co dłuższą chwilę nie mogłem się ruszyć. Słyszałem krzyki, chyba młodszego. Prosił żeby Jimin się uspokoił, żeby ochłonął, że to wcale nie jest moja wina, tylko jego. Że sam chciał mnie pocałować, że czuł się zazdrosny. Wszystko to było dla mnie widoczne jak przez mglę. Niech ktoś mnie ratuje, niech ktoś mnie stąd zabierze, nie wytrzymam... W końcu zakręciło mi się w głowie, za dużo emocji, za dużo krzyków, strachu. Opadłem bezwiednie na podłogę i... nie wiem co działo się dalej. Ocknąłem się w jakimś jasnym pomieszczeniu, powieki uchylałem bardzo powoli bo światło mocno mnie raziło. To nie był mój pokój, ani nic co był zdołał kiedyś poznać, chociaż... Szpital?
Uniosłem się powoli na łóżku, byłem podpięty do kroplówek, dwóch, po jednej na rękę. Usłyszałem chrzęst klamki, otwieranie drzwi i.. w drzwiach Hoseok? Syn właściciela?

- Obudziłeś się w końcu. Byłeś nieprzytomny prawie półtorej dnia. - Półtorej dnia? Sam nie mogłem uwierzyć.

- Co? Jak to? - Szepnąłem cicho i przetarłem lekko oczy, czułem się tak, jakbym miał w nich tonę piasku. Nie wiedziałem w dalszym ciągu co się dzieje, co się stało że tu trafiłem.

- Normalnie, byłeś wycieńczony, odwodniony do granic i głodny. Nie umiesz się obronić? Poprosić o jedzenie? - Zadawał mi ciężkie pytania, ciężkie i nieprzyjemne.. Jak ja miałem sobie poradzić skoro Jimin był taki jaki był i mścił się na mnie? Skąd miałem wziąć jedzenie, picie? Byłem więźniem w tym miejscu, i nie mogłem nic na to poradzić. Jak marionetka w rękach lalkarza, nie miałem własnego zdania. Każdy mógł ze mną robić co chciał, nie byłem na takiej pozycji jak Jungkook, chociaż podobno tak własnie miało być. Miałem być kimś nietykalnym, dostępnym tylko dla jednej, wybranej osoby. Chociaż może jednak się mu nie podobałem? Nie nadawałem się dla Niego? Za słabo się starałem? Serce mi pękało na samą myśl o tym, że mogłem zostać zupełnie stracony, nie chciałem być dziwką, nie takie chciałem wieść życie, ale jak widać, los zachciał zupełnie inaczej. Zacisnąłem swoje dłonie na miękkiej, szpitalnej pościeli i poczułem jak łzy napływają mi do oczu. Moje serce nie potrafiło znieść takiego wycieńczenia, takiego zbeszczeszczenia mnie całego. Blade policzki już po chwili zaznały ciepłych, gorzkich łez.

- Wyjaśnij mi jak ja mam się o cokolwiek prosić? Powiedz mi, chętnie posłucham! - Nie wytrzymałem, wiedziałem że mogę skończyć przez to w jakiejś piwnicy, skatowany, zgwałcony, ale musiałem się jakoś bronić. - Zostałem porwany, zamknięty, uwięziony, pozbawiony jakichkolwiek praw, nie mam jak skontaktować się z kimkolwiek bliskim dla mnie, codziennie przychodzi do mnie ten cały Jimin i robi sobie ze mną co chce. Zmusza mnie do rzeczy, których nigdy w życiu nie robiłem i nie chciałem robić. Zrobili ze mnie dziwkę, szmatę którą można prać i robić z nią co się chce. Więc jakim prawem zarzucasz mi brak obrony? Brak walki o cokolwiek? Nie wyglądam raczej jak atleta, nie zauważyłeś?- Im dłużej mówiłem, tym głośniej krzyczałem i mocniej płakałem. Serce miałem w kawałeczkach. Maleńkich, teoretycznie nie możliwych do poskładania. Nie obchodziło mnie już nic. Czy mnie pobije, czy zabije, czy wyrzuci na bruk. Nie miałem pieniędzy, dokumentów, telefonu, nie miałem pojęcia gdzie jestem. Co mi zostało? Hoseok chwilę się nie odzywał, tylko patrzył na mnie zaskoczony ale i zmieszany jednocześnie. Jakby walczył sam ze swoimi myślami. Tak, z pewnością zastanawia się czy mi przyłożyć, czy może od razu zgwałcić. Takie w tej chwili było moje rozumowanie. Ku mojemu zaskoczeniu, tak się nie stało. Poczułem nagle delikatnie gładzenie po moich jasnych, miękkich, nieco dłuższych włosach. Czułe, przyjemne, zupełnie odmienne od tego jakie otrzymywałem w ostatnich dniach. Dlaczego jednak nic nie mówił?

- Zadbam o to, żeby więcej Cię nie tknął. Mogłeś powiedzieć mi od razu, że Cię napastuje, bo ten gnojek, nie miał prawa Cię tykać. Należysz do mnie. A On jako kumpel, mając moje zaufanie, sobie tego nadużył. Zakażę mu wchodzenia do budynku. - Poczułem że coś mnie tknęło. Nie mógł mu zakazać wejścia do burdelu, bo Jungkook.. On by mi tego chyba nie wybaczył nigdy, a był w tej chwili jedyną osobą jaką mogłem uznawać za kogoś z mianem przyjaciela? Mimo że właściwie się nie znaliśmy, miałem nadzieję na wsparcie z Jego strony. Wiedziałem ża takowe otrzymam.

- Nie zakazuj mu, ten ciemnowłosy chłopak, Jungkook, On Go lubi, ma na Niego dobry wpływ z tego co zauważyłem. A jeśli zabronisz mu wstępu, ten chłopak będzie cierpiał, i tak cierpi bo Jimin robi co chce i z kim chce, ale nie chce mu odebrać chociaż trochę przyjemności. - Szepnąłem cicho i westchnąłem ciężko. Miałem zbyt miękkie serce, ale nie umiałem robić nikomu pod górkę, nie chciałem niczyjej krzywdy.

- Dobrze, ale i tak dam mu popalić za to co zrobił, pamiętaj, Ty głównie należysz do mnie. A teraz odpocznij.- Sposó w jaki to wypowiedział sprawił że miałem dreszcze na ciele jakich mało.  Skinąłem jednak tylko głową i położyłem się swobodnie na łóżku. Nie chciałem się z Nim sprzeczać, a zmęczenie mnie trzymało, więc uległem nakazowi położenia się i odpoczynku.


~~~~~~~~~~~~~


- Nie Jimin, nie dotykaj mnie. Nie chcę z Tobą nawet rozmawiać. Rozumiesz? Nie. - Byłem zły na to że tak urządził tego nowego Taehyung'a. Swoją drogą, miotała mną zazdrość, że kogokolwiek oprócz mnie dotykał. Ktoś sobie pomyśli że to głupie, dziwka zakochała się w swoim kliencie, ale taka była prawda. Kochałem Jimina, od dłuższego czasu, ale odnosiłem wrażenie, że On w dalszym ciągu wykorzystuje tylko każdą okazję żeby mnie przelecieć. Nie mogłem powiedzieć że w naszych zbliżeniach nie było ani grama uczucia, tylko czysty seks, bo Jimin był czasem delikatny, czasem ostrzejszy, a po wszystkim obejmował mnie, głaskał moje włosy, ramiona, zupełnie jakbyśmy byli parą, a jednak, wciąż coś pozostawało nie tak jak chciałem. Nie należał do mnie, ale jednocześnie ja miałem należeć tylko do Niego. To było dziwne. Opłacał z góry miesięcznie moją osobę żeby mieć pewność że nikt inny mnie nawet nie obejrzy nago, ale jednocześnie zachowywał się tak jak się zachowywał.

- Kookie, słoneczko. - Rozmiękczał mnie takimi określeniami, ale musiałem być stanowczy, nie zważając na konsekwencje tego wszystkiego, bo jak wiadomo, wcześniejsza moja odmowa spotkała się... z dezaprobatą Jimina. Jimin jednak nie zamierzał dać za wygraną, uparcie się do mnie zbliżał, starał się mnie objąć, przytrzymać, a mi tylko wzrastało ciśnienie.

- Nie słoneczko, nie Kookie, nie i już. Skrzywdziłeś tego chłopaka, a On Ci niczego nie zrobił, potraktowałeś Go gorzej niż szmatę. Wiesz że On mógł umrzeć z wycieńczenia? Odwodnienia, zmęczenia? Jest nowy, boi się, porwali Go na siłę, nie wie gdzie jest, a Ty Go tak traktujesz? Powiedziałem Ci już NIE DOTYKAJ MNIE. - Krzyknąłem w końcu i odtrąciłem Jego dłoń. Było mi przykro, Nie rozumiał słowa nie. To był Jego minus, jednocześnie, Kochałem Go takiego, że brał co chciał, kiedy chciał, ale każdy miał swoje granice.

- Przecież to tylko jakiś głupi dzieciak, czemu Go tak bronisz? - No myślałem że zwariuję, powaznie zwariuję.

- Ty teraz żartujesz? Sam byłem takim dzieciakiem, byłem jeszcze młodszy, więc sam zastanów się teraz, chciałbyś i mnie tak traktować? On może Ci się nie podobać, może Ci nie pasować to że może mieć lepiej niż ja, nie wiem, cokolwiek. Ale musisz pamiętać, byłem na Jego miejscu, wiem jak to jest bać się, płakać, nie wiedzieć co ze sobą zrobić. Wiesz dobrze dla kogo jest On przeznaczony, kto ma do Niego pełny dostęp, nikt inny, a Ty? Ryzykujesz tym że więcej Cię tu nie zobaczę, czy ja naprawde zupełnie nic dla Ciebie nie znaczę? Nie obchodzę Cię? - Wymamrotałem ostatnie słowa stanowczo ciszej, poczułem za plecami scianę, więc nie miałem już gdzie uciec do tyłu, musiałem mu wyjawić to, jak się czuję, że nie chcę żeby zniknął z mojego życia. Nie spodziewałem się zadnej reakcji z Jego strony, chyba że takiej negatywnej, a ku mojemu zaskoczeniu, poczułem jak lekko gładzi moje odkryte ramię.

- Aż tak podoba Ci się seks ze mną że nie możesz beze mnie tutaj żyć? - Serce w tej chwili mi chyba wybuchło. Poczułem się gorzej niż chwilę wcześniej. Seks? Jemu chodzi tylko o ten głupkowaty seks? Niczego nie odpowiedziałem, tylko zamachnąłem się mocno wymierzając mu porządny policzek.

- Wiesz co? Nienawidzę Cię Jimin, zejdź mi z oczu. - Warknąłem tylko i natychmiast wybiegłem z pokoju w którym przebywałem. Nie chciałem na Niego patrzeć, ani chwili dłużej. Ani sekundy. Nie obchodziły mnie konsekwencje. Jimin najwyraźniej się nie przejął, bo chwile później wyszedł z mojego pokoju i zupełnie z budynku.Więc jednak, byłem dla Niego niczym.


~~~~


- Musisz odpoczywać dużo, nie przemęczaj się, a tu masz maść, smaruj nią wszystkie miejsca otarć, jakieś zadrapania, tak samo jak i miejsca intymne. - No to ostatnie lekarz mógł sobie darować, bo ja natychmiast spaliłem buraka będac skrępowany nieco obecnością Hoseok'a obok mnie. Hoseok. Podobało mi się to imie, sposób w jaki się je wymawia, nie zwracałem się jednak tak do Niego, bo właściwie nigdy mi się oficjalnie nie przedstawił, tylko pod słyszałem kiedyś Jego imię od Jimin'a. Nie wiedziałem czy mi wolno.

- Dobrze, będę na siebie uważać. Dziękuję. - Mruknąłem cicho i po chwili poczułem lekkie pociągnięcie za dłoń. Udałem się za swoim ''opiekunem'' posłusznie, nie miałem siły na szamotaninę, po za tym, nic i tak bym nie wskórał w tej chwili. Drogę ze szpitala do tego całego burdelu przebyliśmy w ciszy w samochodzie.Zerkałem przez przyciemniane okna na miejsca jakie mijaliśmy, ale żadne z nich nie przypominało mi niczego. Nie miałem pojęcia w jakiej części Koreii się znajdujemy, o ile, wciąż znajdowaliśmy się właśnie w niej. Gdy wysiedliśmy z samochodu zaciągnąłem się świeżym powietrzem, wiedziałem że znów długo go nie poczuję. Ciekaw byłem, jak długo moje życie będzie tak wyglądało. Po co mu byłem? Nie interesował się mną, nie zaspokajał swoim potrzeb, a właściwie, byłem dziwką czyż nie? Nie rozumiałem tego ani trochę. Gdy znaleźliśmy się w budynku, otaczała nas grupka ludzi. Młodych, starszych, ale właściwie tylko i wyłącznie mężczyźni. natychmiast zostałem skierowany przez Hoseok'a do swojego pokoju. Gdy upewnił się że tam jestem, ucałował lekko mój policzek na do widzenia i udał się do wyjścia.

- Przepraszam! A czy ja mogę iść do.. Jungkook'a? Chciałbym z kimś porozmawiać, spędzić czas, nie chcę być tu sam. - Nie wiedziałem jak skończy się moje pytanie, czy mnie oleje, czy pozwoli mi na nieco więcej swobody?- I... Gdzie mogę dostać coś do zjedzenia? Chcę się trochę usamodzielnić, nie ucieknę stąd. Obiecuję, tylko... Pozwól mi.. - Ostatnie słowa wymamrotałem ciszej bo zauważyłem jak odwraca się w moją stronę.

- Zaraz zawołam tutaj Jungkook'a jeśli będzie wolny w tej chwili, żeby przyszedł do Ciebie. Oprowadzi Cię po tym miejscu i pokaże wszystko czego potrzebujesz, - A jednak, miał choć trochę serca. Ulżyło mi co okazałem szerokim, szczerym, kwadratowym uśmiechem, moim własnym, firmowym. Siedziałem teraz jak na szpilkach mając nadzieję że ten chłopak nie będzie niczym zajęty. Nudziłem się!


~~~~~~~~~~


- Jimin, ahh.... - Przeszedł mnie dreszcz kiedy po raz kolejny poczułem jak wgryza się w wewnętrzną stronę mojego uda jednocześnie drażniąco rozciągając moje wnętrze palcami. Lubiłem gdy to robił, zawsze wtedy odpływałem do swojego własnego raju, do którego miałem wstęp tylko On i ja. Nikt więcej. Jego wolna dłoń przy tym tak zachłannie dotykająca moje biodro, brzuch, tylko potęgowała uczucie przyjemności. Jimin za dobrze wiedział jak mnie udobruchać. Przyniósł mi kwiaty, czekoladki, no masz, prawie był romantyczny, gdyby nie to, że po wręczeniu mi prezentów, natychmiast się na mnie rzucił. Ale co ja mogę na tego zboczeńca? Rozczulał mnie najpierw bardzo skutecznie, żeby zmiękczyć moje serce, a potem? Znów był taki dziki, taki tylko mój. Nie mogłem się mu oprzeć. A może nie chciałem? Gdy palce z mojego wnętrza zniknęły sapnąłem krótko wiedząc na co przyszła kolej.
Wyciągnąłem do Niego ręce żeby móc Go objąć, ale On jak zwykle pokrzyżował mi plany. Poczułem jak zarzuca sobie moje nogi na ramiona, opierając na nich dokładniej łydki, po czym zupełnie nagle, niespodziewanie, zagłębił się w moim wnętrzu z cichym mruknięciem. Nie czekał az się przyzwyczaję, czas się dla Niego liczył, więc nie pozwalał sobie na czekanie na mój komfort. Robił co chciał, ale mi to pasowało, mimo iż na początku bolało jak skurwysyn. W tych sprawach nigdy nie był jakoś bardzo delikatny, ale i do tego przywykłem.

- Jak zwykle, nieziemsko ciasny, widzę że się słuchasz i nie przyjmujesz niechcianych gości. Grzeczny Kookie. Takiego Cię lubię, posłusznego. - Cholera, nie mów do mnie, albo mów więcej... Ten głos mnie rozbudzał do granic. Sam nie wiedziałem co ja mam myśleć w takich chwilach, niby beształ mnie nazywając mnie posłusznym, zupełnie jak psa, ale z drugiej strony, lubiłem czuć władze nad sobą w Jego wykonaniu. Czy to chore? Może trochę, co to kogo obchodzi?

Kolejne ruchy wykonywał szybko, chaotycznie. Całe moje ciało szalało jak za każdym razem przy naszym zbliżeniu. Nie ważne jakie nie było. Jimin lubił zmieniać pozycje, więc już po chwili, wylądowałem twarzą w poduszkach, z mocno wypiętymi pośladkami. Teraz odczuwałem Jego męskość w sobie jeszcze bardziej.

- Jimin, doprowadzasz mnie... do szale...ah! - Nie pozwolił mi dokończyć, z premedytacja wymierzając mi porządnego klapsa w pośladek, połączonego z brutalniejszym, nieco gwałtowniejszym zagłębieniem się w moim wnętrzu. Zwariuje. Oszaleje.

Ciało pokrywało się kropelkami potu, oddechy mieszały się nierówno urywane, przyspieszone, płytkie. Pomieszczenie wypełniało się jękami moimi i Jego, jednak to ja przeważałem w hałasie. Cieszyłem się że nigdy mnie nie kneblował, bo nie wiem co bym zrobił. Musiałem krzyczeć, powtarzać mu jak mi dobrze, mamrotać Jego imię. Podniecało Go to, wiedział że mną rządzi, włada. Ma pełnię praw do mnie.

Minął niedługi czas, a ja czułem że przyjemność zupełnie obezwładniła moje ciało, przyjemność i rozkosz sprawiała że nie myślałem już logicznie, On też nie. Czułem to w Jego każdym mocnym, pewnym pchnięciu, każdym pociągnięciu za moje włosy. Nie mogłem już wytrzymać. Całe ciało się spięło, każdy mięsień odmówił współpracy i gorąco które rozpływało się przed chwilą na całym moim ciele nagle znalazło ujście, powodując że obficie rozlałem się na miękką, satynową pościel. Chwilę po tym boskim uczuciu, poczułem jak gorące nasienie kochanka wypełnia moje wnętrze. Opadłem bezwiednie na poduszki, byłem wykończony, jak zawsze z resztą po seksie z Nim. Nikt inny nie doprowadzał mnie do takiego stanu. Nikt.

- Jimin... Jesteś cudowny... - Mruknąłem słabo uśmiechając się pod nosem. Gdy zniknął z mojego wnętrza stęknąłem cicho i poczułem jak okrywa mnie kołdrą, zawsze to robił, jednakże tym razem coś się zmieniło. Poczułem nagle Jego ciało blisko swojego. Jego silne ramiona zgarnęły moje zmęczone ciało do siebie sprawiając że zmęczenie nagle znikało. Zwykle ulatniał się chwilę po osiągnięciu szczytu, pozostawiając mnie samemu sobie.

- Ty też jesteś cudowny, Kookie, a teraz, śpij słodko. - Wiedziałem że dziś, będę spał wyjątkowo dobrze, czułem się, szczęśliwy.
Naprawdę szczęśliwy.



Ciąg dalszy nastąpi.









1 komentarz:

  1. JUNGKOOK MASOCHISTYCZNY PSYCHOPATA, brak mi słów do tego dzieciaka naprawdę XD
    Nie mogę się doczekać dalszych losów Taehyung'a, dlatego mam nadzieję, że czwarty rozdział pojawi się bardzo szybko... WENY! ❤

    OdpowiedzUsuń