No i mamy kolejny rozdzialik, mam nadzieję że będzie się podobał tak jak poprzedni, niedługo, już kolejna część i jak się okazuje, z pewnością powstanie tego więcej iż trzy rozdziały, myślę że koło 5 <3
Tymczasem, miłego czytania!
Parring: Yoonmin
Typ: Fantasy, Angst?
Sen w końcu mnie dopadł, po długim czasie przewracania się z jednego boku na drugi. Nie spałem najlepiej, około 6 rano, zadzwonił mój budzik, którego zapomniałem wyłączyć poprzedniego dnia, jednak ten dzwięk bardzo mnie satysfakcjonował, gdyż oznajmiał on że to wszystko musiał być sen, bo mój telefon nie został zabrany przez dziwnego kawalarza w staroświeckich ciuszkach, tylko leżał grzecznie, przy mnie, na moim stoliczku nocnym. Przeciągnąłem się leniwie i wyłączyłem dzwonek świdrujący nieprzyjemnie moje uszy, przecież dziś miałem wolne, nie musiałem nawet myśleć o pracy. Zamknąłem spokojnie oczy i po chwili uznałem że odwrócę się na drugi bok, gdy to zrobiłem, coś mnie tknęło i uchyliłem powieki, w tej chwili dostając mini zawału. Obok mnie, na łóżku, leżał mężczyzna który rzekomo mi się śnił, natychmiast odskoczyłem w tył prawie z hukiem spadając z łóżka.
- Co Ty u diabła robisz w moim łóżku? Nie, moment, ja z pewnością jeszcze śpię! Przecież to jest nie możliwe, sen, zaczynam wariować albo mój najemca dalej sobie robi jakieś jaja ze mnie. Albo czekaj, może to jednak chłopaki Cię wynajęli żebyś mi życie uprzykrzał i udawał demona albo inne jakieś takie nieistniejące stworzenie, hm?
Miałem wrażenie że gadam do siebie, ten mężczyzna nawet nie mruknął przez długą chwilę, dopiero gdy machnąłem ręką i już chciałem zejść z łóżka, poczułem jak chwycił mnie za nadgarstek. Odwróciłem szybko głowę w Jego stronę i na chwilę zamarłem. Nie wiedziałem czego się po Nim spodziewać, a chwyt miał cholernie mocny.
- Co Ty robisz, puść mnie.
- Nie zamierzam Cię puścić dopóki nie dotrze do Ciebie fakt, że jestem demonem, którego sam wywołałeś. nie zniknę jednak nawet gdy uwierzysz, bo otworzyłeś sprawę kontraktu, musisz teraz dokończyć to zacząłeś.
Znów ten spokojny, głęboki głos, docierał w głęboko w mój umysł, wprawiając mnie w kolejne dreszcze, ale jak się okazało, to było małe nic, bo ten... osobnik, uznał, że zabawnie będzie to co zrobił po chwili. Otóż, ujął moją dłoń już ciasno trzymaną za nadgarstek i podsunął sobie pod usta, oblizując powoli moj palec, na którym miałem rozcięcie które wykonałem sobie podczas przyzywania Go. Uśmiech jaki po tym pojawił się na Jego twarzy był w pewien sposób nie do zniesienia, jakby,, chory? Wyrwałem dłoń z Jego uścisku i zmarszczyłem brwi.
- Odchrzań się ode mnie, nie chcę żadnego kontraktu, nie chcę niczego od Ciebie, po za tym, nie wierzę w żadne głupawe demony. I nie uwierzę, rozumiesz? Nie wiem kim jesteś, nie podoba mi się że mnie nachodzisz, Twoje sztuczki i fetysze do oblizywania czyiś rannych palców, mnie nie obchodzą.
Warknąłem chłodno i wstałem z łóżka, zignorowałem swojego męczącego gościa i poszedłem do kuchni, słysząc że nie idzie za mną, odetchnąłem spokojnie, pokręciłem głową niedowierzaniem i roztrzepałem lekko swoje włosy po chwili opadając swobodnie na krzesło w kuchni. Jakież było moje zdziwienie gdy krzesło okazało się być... miękkie? Jakieś nierówne? Moment, to nie było krzesło, a nawet jeśli, to już ktoś na nim siedział! Podskoczyłem jak oparzony i odwróciłem się twarzą do miejsca gdzie chciałem usiąść no i proszę, znowu On, teleportował się w swój pseudo magiczny sposób. Zacisnąłem dłonie w pięści poddenerwowany i zmarszczyłem brwi przyglądając się uważnie nieproszonemu gościowi.
- Możesz przestać mnie śledzić? Zajmij się sobą i daj mi spokój!
- Tłumaczyłem Ci już, nie zrobię tego, nie lubię się powtarzać, a dopóki mi nie uwierzysz i nie podpiszemy kontraktu, będzie tylko gorzej.
Miałem wrażenie że wybuchnę, czułem że zrobiło mi się aż gorąco ze złości, ten koleś zaczynał doprowadzać mnie do szału, i to poważnie. Stwierdziłem, że zacznę Go ignorować, unikać. Jak znowu pojawi się na krześle pode mną, zwyczajnie sobie usiądę, jakby nigdy nic. Tak, taki był mój plan, ale jak wyjdzie w rzeczywistości, dopiero się dowiem. Spokojnie wstawiłem sobie wodę na kawę, przygotowałem sobie śniadanie w postaci moich ulubionych płatków, bo jakże inaczej, Wziąłem miskę i kubek do ręki z zamiarem zaniesienia tego do stołu, ale moje plany zostały pokrzyżowane, bo zaliczyłem najbardziej spektakularną glebę jaka może być, wylewając całą kawę na kafelki podłogowe w kuchni i do tego, do kompletu, calutkie płatki z mlekiem, nie wspominając oczywiście o pobitej w drobiazgi miseczce i kubku. Z bolesnym jękiem podniosłem się z ziemi i pomasowałem swoje żebra, cały ten bałagan mnie wręcz załamał, ale oczywiście nic by się nie stało gdyby nie mój chory gość który jak się złożyło, nagle zapragnął wyciągnąć nogi o które się potknąłem. Zdruzgotany zabrałem się za sprzątanie tego bałaganu, pozbierałem co większe szkło, resztę wraz z płatkami jakoś wmiotłem na szufelkę i całość wyrzuciłem do śmietnika. Kawę zmieszaną z mlekiem wytarłem z podłogi i spojrzałem chłodno na tego ''demona''ale kolejne Jego słowa sprawiły mi jeszcze dodatkową przykrość, więc szybko zmyłem się z tego pomieszczenia pod prysznic.
- Takiej totalnej fujary nigdy nie przyjmą do opery, możesz o tym zapomnieć.
Co On sobie wyobrażał żeby mówić mi jaki to ja jestem niezdarny czy jakieś takie? Pajac.
Zamknąłem się w łazience, zsunąłem z siebie piżamę i wszedłem pod prysznic, musiałem trochę ochłonąć, zebrać myśli, bo w tej chwili byłem rozdygotany jak galaretka.
~~~~~~~
Cały mój plan doprowadzenia Go do skraju wytrzymałości, szedł lepiej niż się spodziewałem, jak się okazało, chłopaka można było bardzo łatwo zdenerwować, A to znaczyło tyle, że miałem nieco więcej czasu niż zakładałem, chociaż... Mimo że Go gnębiłem, zdawał się naprawdę nie wierzyć w to kim jestem, zdawało się również że nie ulegnie tak łatwo, więc musiałem nieco poważniej zamieszać mu w życiu? Już ja wiedziałem jak się tym zająć... Gdy Jimin udał się pod prysznic, zniknąłem i przeniosłem się w pewne miejsce, dość daleko od miejsca zamieszkania mojej ofiary, napisałem krótką notatkę z adresem Jimina i wsunąłem ją.. do skrzynki na listy pod jednym z domów. Teraz pozostało czekać. Wróciłem do domu chłopaka zauważając że dalej przesiaduje w łazience, jakież było moje szczęście, gdy zadzwonił Jego telefon, wyświetliła się nazwa ''Jungkook <3'', zmarszczyłem lekko nos i przyjrzałem się ekranowi, więc to był ktoś dla Niego bliski, tego byłem pewien. Postanowiłem i w tej sprawie namieszać więc odebrałem.
- Halo? Jiminnie? Jesteś teraz w domu? Chciałbym iść na zakupy ale dobrze wiesz że potrzebuję Twojej opini czy będę w tych rzeczach dobrz...
- Nie, to Jimin.
Musiałem przerwać chłopakowi w połowie bo trajkotał tak szybko i tak nieskładnie, że nie wiedziałem kiedy skończy, a przecież musiałem wykonać kolejny krok w swoim planie.
- Huh? To kto mówi? Gdzie jest Jimin?
- Jimin w tej chwili bierze prysznic po bardzo ciężkiej, pełnej wrażeń nocy, przekażę mu że dzwoniłeś, Jungkook, tak? Chcesz coś jeszcze mu przekazać może?
Mruknąłem uśmiechając się wrednie sam do siebie, czułem że mina tego chłopaczka jest conajmniej zabawna. Ale tak miało być.
- Noo, że ja przyjdę dziś po Niego wieczorem na próbę, a na zakupy,,, to pójdę kiedy indziej.
- W porządku, do widzenia.
Rozłączyłem rozmowę i w tej samej chwili Jimin postanowił zjawić się w kuchni, prosto spod prysznica, odziany w spodnie i koszulę niedbale wsuniętą za pasek.
~~~~~~~
Prysznic nie wiele mi pomógł, cały czas byłem jakiś rozkojarzony, zbity z tropu, kim był ten koleś, naprawdę nie rozumiałem tej całej sytuacji. Gdy wszedłem do kuchni, zauważyłem że kończy rozmowę, przez mój, własny telefon.
- Co Ty do diabła wyprawiasz?! Wyjaśni mi jakim prawem dotykasz mój telefon!
- Uspokój się, bo złość piękności szkodzi, a takiej buźki to serio szkoda.
- Nie pieprz głupot, kto dzwonił!?
- Uspokój się powiedziałem chłopcze. Dzwonił ktoś o imieniu Jungkook. Mówił że chciał iść z Tobą na zakupy, powiedziałem mu że bierzesz prysznic, to stwierdził że innym razem się przejdziecie i że przyjdzie wieczorem po Ciebie, to tyle. Nic więcej.
- Zamorduję Cię jeśli coś mu nagadałeś, słyszysz?
- A co, to ktoś ważny dla Ciebie, hm? Twój chłoptaś?
Poczułem że zaraz znowu wybuchnę, aż zacząłem się trząść. Ten ktoś, doprowadzał mnie do szału. Modliłem się żeby nie powiedział nic złego Jungkookowi, bo musiałem przyznać, że naprawdę go lubiłem, był radosny, sympatyczny, czułem się swobodnie w Jego towarzystwie tak jak i On w moim. Wyjątkowy, kochany chłopak, chyba bym sobie nie wybaczył, gdyby zniknął z mojego życia, bo tak naprawdę, On jedyny nie doprowadzał mnie do szału i nie działał mi na nerwy, w porównaniu z Namjoonem albo Hoseokiem.
- Nie Twój problem, powiem Ci tyle. Ważny czy nie ważny, nie pozwalam Ci na dotykanie mojego telefonu, rozumiesz? Nie obchodzi mnie co Ty sobie myślisz w tej sprawie. Jesteś nienormalny.
- Może być tylko gorzej.
Irytował mnie On sam i Jego słowa, doprowadzał mnie powoli do granic wytrzymałości, jeszcze trochę a dojdzie do rękoczynów...
~~~~~~
Nie wychodziłem dziś nigdzie z domu, starałem się jakoś posprzątać, ogarnąć bałągan jaki zdążyłem narobić, nie obyło się bez kilku jakże potrzebnych wypadków. Chyba cztery gleby, zbity wazon, szklanka, zerwane firanki, wszystko przez tego typa który starał się za wszelką cenę sprawić że podpiszę z Nim jakiś idiotyczny kontrakt, ale ja dalej w to wszystko nie wierzyłem, co to to nie. Gdy skończyłem sprzątanie, ubrałem się w wygodne rzeczy, podkoszulek, spodnie dresowe, bluza, włosy ułożyłem w jakiś nieład i czekałem na zjawienie się Jungkook'a. Miał przyjść około 17 po mnie, takowa właśnie dochodziła już, a Jego wciąż nie było. Nim się obejrzałem, zadzwonił dzwonek, szybko pognałem do drzwi i otworzyłem je, za nimi ukazała mi się urocza buźka brązowowłosego chłopaka o dużych, bystrych oczach i uroczym uśmiechu.
- Jungkookkie. Ja jestem już gotowy, możemy iść na próbę.
- Cześć Jiminnie. A.. Twój gość? Jest jeszcze?
- Gość? Jaki... Ah, ten gość, nie przejmuj się nim.
Wnet jak na zawołanie, pojawił się mój nieproszony lokator. Uśmiechnął się zadowolony i objął mnie ramieniem spoglądając uważnie na Jungkooka.
- A cóż to, o mnie się rozmawia? Oh, witaj, Jungkook, nie spodziewałem się takiej buźki jak z Tobą rozmawiałem przez telefon dziś rano.
Czułem że zalewa mnie kolejna fala złości, musiałem się go jakoś pozbyć, tylko w jaki sposób? Nic nie przychodziło mi do głowy. Kook tylko grzecznie skinął głową a gdy ten natręt nachylił się tak lekko w moim kierunku odsunąłem się skrępowany i spojrzałem na swojego przyjaciela. Był wyraźnie speszony.
- Wiesz Jiminnie, może lepiej będzie jak poćwiczymy kiedy indziej? Nie chcę Ci przeszkadzać.
- Ale nie, nie, Jungkookkie, nie przeszkadzasz, On sam się sobą zajmie, a ja chcę iść z Tobą poćwiczyć.
- Możemy porozmawiać, Jiminnie? Na osobności?
Skinąłem głową i spojrzałem chłodno na swojego upartego prześladowcę, ten tylko przewrócił oczami i zniknął w domu zamykając drzwi.
- Co się dzieje Jungkook? Mów mi.
- No bo, tego... co robiłeś w nocy? I... kto to jest ten chłopak?
Pytanie o to, co robiłem w nocy, było dla mnie kompletnie bezsensowne, bo jak to co robiłem.. Spałem... Chociaż, moment... Ten pajac musiał coś nagadać Kookowi na temat tego, co działo się rzekomo w nocy.
- Spałem, Kookkie, a ten chłopak, to mój znajomy z miasta w którym kiedyś mieszkałem, ale powiedz.. Skąd pytanie o to co robiłem w nocy?
Zapytałem poważnie a Kook speszony spojrzał na swoje stopy. No więc jednak się nie myliłem, ten koleś coś mu na opowiadał.
- No bo, Ten Twój kolega, powiedział że bierzesz prysznic po długiej, ciężkiej, pełnej wrażeń nocy, i... tak tylko pytałem co takiego robiłeś, nie wiedziałem, że, no wiesz...
- Czekaj, co wiem? Kook, nie wierz w nic, co On Ci powiedział, przyjechał tak nagle, bez zapowiedzi, miałem noc pełną wrażeń bo nie spodziewałem się Jego przyjazdu, a męcząca była bo długo nie spałem... Nic mnie z Nim nie łączy, jeśli o to chodzi, to tylko... Przyjaciel.
Dlaczego słowo przyjaciel tak ciężko mi przechodziło przez gardło? Jakbym miał zaraz zwrócić obiad, a to tylko dlatego, że nie miałem ochoty na nazywanie tego typa przyjacielem, skoro niszczył mi życie.
- No dobrze, już dobrze, przełożymy nasz trening na inny dzień, dobrze? Ty dziś odpocznij, bo masz jutro pracę na rano, nie?
- No tak, prawda... Dobrze, więc do zobaczenia, Jungkookkie.
Mruknąłem cicho i przytuliłem mocno do siebie chłopaka,, jak zawsze na pożegnanie, ten uścisk odwzajemnił po czym ucałował mój policzek odchodząc w swoim kierunku. Ja oczywiście uśmiechnąłem się lekko do Niego i gdy upewniłem się że chłopak odszedł, chciałem wejść do domu, wręcz taranem, ale co się stało? Drzwi były zamknięte na chyba wszystkie zamki.
- Co do cholery... Wpuść mnie! Nie rób sobie jaj, na dworze jest zimno!
Poczułem dziwny chłód za sobą i ujrzałem swojego dręczyciela. Zrobił dwa kroki w moją stronę uśmiechając się w teki cholernie przerażający, ale i wyjątkowo pociągający sposób. Chociaż moment, co ja wygaduje, jaki pociągający?! Był chory! Oparłem się plecami o drzwi które ani drgnęły, nie miałem ucieczki, poczułem jak staje niebezpiecznie blisko mnie wciąż mając na twarzy ten uśmiech.
- Nie podoba mi się to i to bardzo. Odsuń się, otwórz mi drzwi i zniknij mi z oczu, mam Cię już dziś dość.
Szepnąłem czując że aż mi niedobrze z tego wszystkiego, mężczyzna rozpłynął się a drzwi skrzypnęły za mną oczywiście bez ostrzeżenia, przez co wylądowałem na twardej podłodze swoimi czterema literami, dość boleśnie jęknąwszy. To już było przegięcie. Wstałem, otrzepałem się i podszedłem pewnym krokiem do swojego dręczyciela, złapałem Go mocno za poły rozpiętej marynarki i mocno przyparłem do ściany czując że złość mną włada chwilowo.
- Nienawidzę Cię, nie waż się więcej okłamywać Jungkooka o tym, co dzieje się ze mną czy z moim domem, rozumiesz? Bo to wcale nie zbliża Cię do podpisania przeze mnie tego zasranego kontraktu, a oddala wręcz. Więc z łaski swojej chrzań się .
Chciałem już się odsunąć, ale chłopak mocno złapał moje nadgarstki i nie pozwolił mi się odsunąć, jednak to co zrobił w następnej kolejności... Co za chory człowiek. Poczułem jak Jego miękkie, wilgotne wargi, całują moje,, delikatnie, krótko i przyjemnie, jakby nigdy nic wszystko byłoby jeszcze w miarę dobrze, gdyby nie to, co po tym powiedział.
- No już uspokój się, Kochanie, bez nerwów, idź już spać, masz jutro ciężki dzień w pracy.
Miałem ochotę krzyczeć jak opętany, ale tylko wyrwałem swoje ręce z Jego uścisku i szybkim krokiem udałem się do siebie, tam dopadłem poduszkę i wykrzyczałem się w nią z całej siły. Byłem tak wykończony, że nie wiedzieć kiedy i czemu, zasnąłem. Czy tak teraz będzie wyglądało moje życie? W co ja się najlepszego wpakowałem, może On naprawdę był tym demonem z opowieści? Może naprawdę będzie mnie dręczył taj długo aż podpiszę ten kontrakt? A co jeśli to będzie trwało nawet po tym, jak go podpisze? Nie chciałem się przekonywać, z resztą, Jimin.. przecież ty nie wierzysz w takie bajki, prawda?
~~~~~~~~~~
Rano gdy zadzwonił budzik, miałem wrażenie że się rozpłaczę, nie miałem siły żeby iść dziś do pracy, nie chciałem wychodzić z pokoju, wolałem zawinąć się a kołdrę i spać do wieczora, ale praca to praca, nie miałem wyjścia. Gdy uchyliłem powieki, ujrzałem postać siedzącą na moim parapecie.
- To znowu Ty... Daj mi już spokój, proszę... Idź sobie... Przez Ciebie stracę pracę, przyjaciół... Wyląduję na ulicy..
- Wystarczą trzy słowa.
- Jakie słowa, powiem je tylko żebyś sobie poszedł...
- ''Chcę podpisać kontrakt''.
- O, nie, nie, nie, nie, nie. Nie ma mowy! Wynoś mi się stąd! I to już, chcę się umyć, ubrać, daj mi przestrzeń pajacu!
Zabrałem swoje rzeczy do łazienki, wcześniej wypychając Go poza drzwi, chociaż w sumie po co, skoro magicznymi sztuczkami mógł przenieść się do łazienki i bezczelnie wlampiać we mnie. Co za życie... Szybko się umyłem, ubrałem, pobiegłem na dół, przygotować sobie kawę i coś do zjedzenia kiedy On już tam czekał zacisnąłem dłonie w pięści.
- Prosiłem, idź sobie i daj mi dziś spokój.
Nie wiedziałem czemu, ale byłem dziś jakiś nerwowy, jakby przeczucie że stanie się coś złego, nie chciało mnie opuścić.
- Już wyluzuj, przyniosłem Ci coś, listonosz się zjawił z tym z samiutkiego ranka.
- Co to, list?
- Tak, jakieś ładne pismo, chyba kobiece.
- Kobiece?
Podszedłem bliżej Niego i zabrałem mu swoją własność, faktycznie, koperta była opisana ładnym, zgrabnym kobiecym pismem, ale co było najgorsze? Znajomym pismem... Otworzyłem kopertę i zacząłem czytać.
'' Najdroższy synku,
Wiem, że zawaliłam, wiem że nie broniłam Cię przed ojcem ale dobrze wiesz, nie mam pracy, nie mam niczego, nie miałabym jak się utrzymać. Przesyłam Ci cały czas pieniądze żeby jakoś Ci pomóc, ale teraz mam dość, myślę że już dorośliśmy wszyscy i czas się pogodzić, ja, Ty i tata, ktoś anonimowo podrzucił mi Twój adres do skrzynki, nie wiem jak, nie wiem kto, ale chyba wiedział że czas żebyśmy się pogodzili. Wyruszam do Ciebie w czwartek rano, będę około 21 wieczorem, mam nadzieję że się zobaczymy, Synku, daj mi szansę.
Mama.''
- O mój Boże...
W tej chwili, poczułem się, jakby burza z piorunami i gradobiciem na mnie spadła. Moja matka, tutaj? Kto jej podał adres? Ah, no jak to kto, to musiał być ON!
- Ty wredny, chory, idioto! Coś Ty narobił?!
Krzyknąłem ale w pomieszczeniu nie było nikogo, zupełnie nikogo, zniknął wyparował, a tylko winny ucieka, tylko winny. Musiałem wyjść do pracy, więc zabrałem co musiałem i wybiegłem zamykając drzwi od domu. Teraz pozostało mi się modlić, żeby matka przyjechała gdy już będę w domu...
Ciąg dalszy nastąpi.
BOOOOOZEEEE NIEEEE!!! MUSISZ MIEĆ CZĘSTO WOLNE BO CZAS NA COS DOBREGO ZAGOSPODAROWAĆ TO TY UMIESZ!!! 😍😍😍 WYBACZ TEN CAPSLOCK ALE JARAM SIE JAK DZIKA KDKENSNSK Nie moge sie doczekać części następnej, zwłaszcza, ze mam zarys jskssme PROSZEEEE O NEXT BARDZO PIĘKNIE I DUUUZO WENY ŻYCZĘ!! (⌒▽⌒)∩__∩😂😍😘
OdpowiedzUsuń