A więc mamy trzeci już rozdział, opowiadanie wciąż się rozwija, mam nadzieję że jeszcze troszkę potrwa, ale póki co, wena jest i kolejny rozdział już wkrótce, tymczasem zapraszam do czytania tej części! <3
Parring: Yoonmin
Typ: SMUT, ANGST, FANTASY
Dlaczego czułem niepokój, gdy w pracy było dziś tak spokojnie? Mimo że było sporo roboty, to nie trzeba było się aż tak spieszyć, co więcej nikt mnie nie dręczył.... No właśnie, i tu był pies pogrzebany, byłem niespokojny, w tym spokoju, gdyż mój prześladowca zniknął zanim wyszedłem z domu i jednocześnie ta wizyta matki, zupełnie nie byłem na to przygotowany i myślami cały czas wracałem do tej kwestii, wiedziałem że jakoś sobie poradzę jeśli będę w domu przed matką, jeśli nie... To mogłem być pewien tego, że mój jakże wspaniały lokator, spieprzy mi po raz kolejny coś w życiu. Niech ten dzień szybciej się skończy..
~~~~~~~
Dochodziła godzina dwudziesta, dziś postanowiłem dać chłopakowi trochę spokoju, zwłaszcza po tym, jak wczoraj wybuchł, wiedziałem że dręczeniem Go nie zajdę daleko, nigdy nie zgodzi się podpisać tego kontraktu, a mnie, kończył się powoli czas, Czułem się coraz słabszy, więc starałem się za wszelką cenę Go jakoś nakłonić do tego kontraktu, miałem pewien plan.
Wybiła godzina dwudziesta, chłopaka jeszcze nie było, a ja usłyszałem dzwonek do drzwi, a więc mamuśka przyjechała szybciej? Idealnie tak jak przeczuwałem. Podszedłem prędko żeby tworzyć rodzicielce chłopaka, a jakieś było jej zdziwienie gdy za drzwiami ujrzała nie swojego synka a mnie.
- Kim jesteś? Zastałam Jimina? Park Jimina? Podobno tutaj mieszka, co więcej, zdawało mi się że mieszka tutaj sam..
- Ah nie, niestety jeszcze nie wrócił z pracy, ale proszę, niech pani wejdzie, zaraz wszystko wyjaśnię.
Zaprosiłem kobietę do środka, ta niezbyt chętnie weszła w głąb pomieszczenia, była niziutka, drobniutka, miałam wręcz dziewczęcą budowę, ciemne włosy, opadające miękką falą na ramiona były wyraźnie zadbane, z twarzy bardzo przypominała mi Jimina, a może bardziej Jimin przypominał ją? Pełne usta, lekko różowe, nie za duże oczy, lekko wystające kości policzkowe, drobny nos. Wiedziałem już po kim ten chłopak odziedziczył swoją urodę, co to to na pewno. Zaprowadziłem kobietę do salonu i kazałem jej usiąść, gdy to zrobiła, uśmiechnąłem się w bardzo specyficzny sposób i usiadłem obok Niej, na kanapie zakładając nogę na nogę, wciąż mając na twarzy wymalowany ten nieco arogancki uśmiech.
-Więc słucham, gdzie jest mój syn, proszę jasno, i wyjaśnij mi chłopcze kim Ty jesteś. Jesteś Jego lokatorem?
- Może dla rozluźnienia się Pani czegoś napije? Wygląda Pani na bardzo zdenerwowaną i spiętą, coś mocnego proponuję.
- Nie chrzań z łaski swojej i wyjaśnij mi co tu się wyrabia. Gdzie pracuje niby mój syn?
Widziałem że ta kobieta nie ma ani czasu ani ochoty na moje gierki, strasznie nerwowa, zupełnie jak jej syn. Więc chyba niedaleko pada jabłko od jabłoni?
- Dobra, już dobra luzik. Więc, Pani syn, pracuje ciężko w magazynie żeby móc utrzymać się samemu, dodatkowo trenuje tanieć nowoczesny i stara się dostać na casting do głównej, bardzo ważnej roli w operze. A tak się składa że jest bardzo utalentowany, bardzo ciężko pracuje i ma duże szanse na tę rolę, więc pewnie zajmie się tym w życiu. A ja, droga pani, nie jestem Lokatorem Jimina, a Jego... kochankiem od niedawna. Wiem że dawno pani z syneczkiem nie rozmawiała, ale jeśli mam być szczery, to Jego miejsce jest na dole, więc na wnuki bym nie liczył. Ale tak czy tak, łączy mnie z Nim coś wyjątkowego, więc może skoro nam się tak cudownie gada, to przejdziemy na ''Ty?''. Albo może najprościej będzie, jak będę zwracał się do Ciebie ''Mamo'', hm?
Z każdym moim słowem, widziałem jak mina rodzicielki Jimina zmienia się diametralnie, z poirytowanej, na zaskoczoną, zdziwioną i w końcu załamaną zmieszaną z wściekłą.Wyciągnąłem rękę w Jej stronę i uśmiechnąłem się niby to szczerze, niby nie. Czekałem na Jej wybuch i się doczekałem. Odtrąciła moją dłoń i wstała gwałtownie.
- Zabieraj łapy, popaprańcu. Zdaje mi się, że nie mam już czego tutaj szukać, dowiedziałam się wszystkiego, a nawet więcej niż chciałam wiedzieć, nie mam ochoty na dalszą konwersację, do widzenia.
- Ależ MAMO, przecież możesz poczekać na swojego syna, nie porozmawiasz z nim nawet?
- Nie mów tak do mnie do diabła! Kiedy On wraca do domu?!
Wnet nagle usłyszałem chrzęst kluczy i trzaśnięcie drzwi, oho, wrócił Jimin.
- No to ja żegnam panią serdecznie, zostawiam was samych, macie dużo do porozmawiania.
Kobieta opadła na kanapę i nerwowo postukiwała obcasem, czekając na wyjaśnienia ze strony syna.
~~~~~~~~~
Wracałem z pracy na łeb na szyję, musiałem zdążyć do domu przed matką, wpadłem do mieszkania z hukiem i... no niestety spóźniłem się. Moja matka siedziała na kanapie, wyraźnie zła, bo była aż czerwona i tupała swoją drobną nóżką o podłogę.
- Mamo? Jesteś już.
Wnet spojrzała na mnie wzrokiem takim, jakby pioruny zaraz miały wystrzelić z Jej oczu, aż się cofnąłem krok w tył. Coś się stało, coś się musiałem stać, nawet nie coś a ktoś...
- Mamo? Co się stało? Wróciłem z pracy najszybciej jak mogłem.
- Już wszystko wiem! Park Jimin! Co to wszystko ma znaczyć? Było mi Ciebie żal, chciałam żebyś wrócił do domu, namawiałam ojca żeby się zgodził, bo przecież jesteś Jego pierworodnym synem, nawet się zgodził byś wrócił ale po tym co usłyszałam przed chwilą, zaczęłam się zastanawiać dlaczego Cie urodziłam! Wybij sobie z głowy taniec, opere i to wszystko, tę uwłaczającą pracę, i co więcej tego chłopaka! Co to ma w ogóle być!!
Poczułem się zaatakowany, aż serce na chwilę mi stanęło, ten męczący frajer, powiedział mojej matce wszystko, kompletnie wszystko. Włącznie z tym, jaką miałem orientację, nie zamierzałem pozwolić żeby matka w takim stanie wyszła, mieliśmy się przecież pogodzić...
- Możesz nie krzyczeć?! Po pierwsze, żadna praca nie hańbi, a że musiałem się wynieść z domu, musiałem znaleźć cokolwiek żeby się utrzymać! Tanieć zawsze był moją pasją, wszystkim co sprawiało mi radość, więc nigdy, ale to nigdy nie zrezygnuje, rozumiesz?! Jestem dorosły, mogę robić co zechcę a moja orientacja.. Nie udawaj że nic nie wiedziałaś o tym jaki jestem, nigdy nie miałem dziewczyny, czy to nie dziwne?!
- Nie odzywaj się tak do mnie, Park Jimin!
W tej chwili matka wstała i podeszła do drzwi, złapała za klamkę i nie patrząc na mnie, uchyliła drzwi.
- Nie zamierzam Ci więcej wysyłać pieniędzy, skoro jesteś taki dorosły i zadowolony z takiej hańbiącej Twoje nazwisko pracy, to radź sobie sam zupełnie sam. I bądź sobie tym gejem czy kim tam chcesz, żegnam.
Nim zdążyłem się odezwać, matka wyszła, słyszałem jak zawołała przejeżdżającą taksówkę i odjechała z piskiem opon. Zniknęła, a wraz z nią moja nadzieja na pogodzenie się i moje dodatkowe fundusze, które nie raz, ratowały mi życie, a teraz?! Teraz nie miałem już nic, matki, ojca, pieniędzy nikogo zupełnie nikogo, znikąd pomocy, a dzięki czemu to?! Nie dzięki czemu, a dzięki komu!
byłem zrozpaczony, zacząłem krzyczeć, rzuciłem wazonem o ścianę, zrzuciłem szklanki ze stołu po chwili łapiąc się za włosy zacząłem krążyć po pokoju. Byłem załamany, zdruzgotany...
- To wszystko Twoja wina! Wszystko!
Krzyknąłem i pobiegłem do pokoju tego cholernego frajera który jakby nigdy nic zaczął sobie grać na pianinie, wpadłem do środka pomieszczenia i podszedłem do Niego, złapałem Go mocno za poły marynarki szarpiąc lekko, ale On najwyraźniej świetnie się bawił, bo tylko się roześmiał.
- Coś Ty narobił najlepszego?! Dlaczego mi to zrobiłeś?! Może od razu mnie zabij, co?! Będzie prościej, bo chyba do tego zmierzasz, zniszczyłeś mi życie, zniszczyłeś wszystko, jak ja mam teraz żyć?! No jak?! Mam nadzieję że osiągnąłeś swój cel i że jesteś z siebie bardzo zadowolony. Nienawidzę Cię, rozumiesz? Nienawidzę z całego serca... Nigdy nie dam Ci satysfakcji z podpisania kontraktu, jesteś nikim.
Wykrzyczałem z całej siły z trudem powstrzymując łzy jakie powoli napływały mi do oczu. Ni stąd ni zowąd poczułem jak nagle popycha mnie w tył, mocno przypierając mnie do ściany. Już chciałem się zamachnąć na Niego ale zatrzymał moją rękę mocno przytrzymując ją w nadgarstku. Drugą dłonią zaś złapał mój podbródek.
- Czujesz tę nienawiść, prawda? Z całego serca mnie teraz nienawidzisz, a jak podpiszesz ze mną kontrakt, będzie o wiele, wiele lepiej, wszystko Ci się ułoży, Jimin.
Nim zdołałem coś odpowiedzieć, poczułem jak agresywnie wpija się w moje wargi, z początku nie mogłem Go od siebie odepchnąć, chwilę ulegałem pocałunkowi, a gdy uznał że może mnie nieco puścić, odepchnąłem Go mocno od siebie a ten tylko powoli odsunął się w głąb pokoju w cień.
- Nie dotykaj mnie! Nienawidzę Cię!
- Ha, ha, ha, takie jest życie, chłopczyku, okrutne, brutalne, a uwierz... może być jeszcze gorsze, oszczędź sobie tego i przejdź na moją stronę, podpisz kontrakt..
Nie mogłem już go słuchać, wybiegłem z Jego pokoju i udałem się natychmiast do swojej sypialni, już nie mogłem wytrzymać, nie mogłem wstrzymywać łez. Usiadłem na łóżku, oparłem łokcie na kolanach a twarz ukryłem w dłoniach i zwyczajnie płakałem. Byłem zmęczony, bezradny, załamany, wiedziałem że chwila i zostanę bez domu, bez dachu nad głową, że stracę pracę i już ON o to zadba... Łzy same spływały mi po policzkach, nie kontrolowałem ich, już nie chciałem, nie mogłem. Musiałem dać upust temu wszystkiemu, moje życie odwróciło się o 180 stopni, a to wszystko przez alkohol, wszystko przez swoje chłodne podejście do życia, mogłem Go wtedy nie wołać, bo to wszystko chyba jednak okazało się prawdą. Cała ta sytuacja powstała z mojej głupoty... Teraz mogłem tylko sam siebie winić.
Byłem tak załamany, że nie usłyszałem jak drzwi od mojego pokoju się otwierają, dopiero gdy ktoś usiadł obok odsłoniłem swoją twarz i zerknąłem na tę osobę, nie wiem kogo się spodziewałem, ale widząc znów Jego, czułem że kolejna fala łez zaczyna na mnie napierać.
- Zostaw mnie, proszę... Daj mi dziś spokój, jutro, jutro możesz mnie męczyć, dręczyć, ale dziś, daj mi spokój, już jestem zmęczony...
- Jimin...
Jego cichy szept przyprawił mnie o zawrót głowy, nie chciałem Go już słuchać, nie chciałem żeby był obok mnie, A jednak, objął mnie lekko ramieniem pozwalając mi się oprzeć o Jego ciało, które było zadziwiająco ciepłe i kojące... Zamknąłem oczy pozwalając kolejnej fali łez zalać moje policzki.
- Tak naprawdę... Tym razem chciałem Ci pomóc. Powiedziałem Twojej matce że ciężko trenujesz, że jesteś naprawdę dobry, że ciężko pracujesz żeby utrzymać się sam żeby być samodzielny, dorosły. Że wolisz mężczyzn, bo wiadomo, każda matka oczekuje wnuków, a od Ciebie... ich nie otrzyma... Ja jestem demonem, uprzykrzanie ludziom życia, krzywdzenie ich, dręczenie jest moją codziennością, przychodzi mi to z łatwością, myślałem że to pomoże, myliłem się.
Pierwszy raz, miałem wrażenie że jest szczery, pierwszy raz był spokojny, nie uśmiechał się tak kpiąco, nie robił mi krzywdy, tylko był, obejmował mnie, a tego w tej chwili potrzebowałem. Czułem że taki zwykły, nic nie znaczący dotyk i czyjaś bliska obecność mnie uspokaja. Serce nie waliło mi aż tak nieprzyjemnie ze zdenerwowania, tylko powolutku zwolniło, ale wciąż nie dawało o sobie zapomnieć... Tylko dlaczego?
- Ja już nie wiem co mam zrobić, wiesz? Moje życie się wali, jeszcze trochę, a tego nie zniosę.
Poczułem jak odwraca mnie bardziej w swoją stronę, nie miałem siły się przeciwstawiać, chwilę po tym czułem jak Jego zadziwiająco ciepłe dłonie delikatnie układają się na moich policzkach, pociągnąłem nosem i spojrzałem uważnie na Niego, w dokładniej w Jego ciemne oczy. Dziwnie się czułem, ale wszystko zrzucałem na zwoje załamanie,
- Chcę Ci pomóc, uwierz mi... Dzięki mnie, spełnią się Twoje najskrytsze marzenia... te o których sam jeszcze nie wiesz... Zacznę od tego, jednego.
Poczułem jak mnie do siebie przyciąga, pewnie, mocno, jedną z dłoni pozostawiając na moim policzku, wiedziałem co się stanie, wiedziałem o jakim marzeniu mówił, nie wiedziałem tylko czy to On powinien je spełniać. Z resztą, jakie to ma znaczenie? Będzie przy mnie, chociaż chwilę, tak normalnie, zwyczajnie. Jego usta napotkały moje, tym razem Go nie odepchnąłem, tym razem było inaczej. Na początku zabrakło mi tchu, jakby coś mnie sparaliżowało, część mnie, nie chciała pozwolić mi się rozluźnić, ale musiałem, chciałem.
Zamknąłem oczy i objąłem Go lekko za szyję zapominając o tym co jeszcze przed chwilą się stało, co zrobiłem, co mówiłem, jak się czułem. Skupiłem się na pocałunku, który z każdą chwilą przybierał na dokładności, zachłanności. Jedno westchnienie uciekło spomiędzy moich warg wprost do tych Jego, demonicznie wyśmienitych. Ależ paradoks. Czułem jak lekko napiera na mnie, zmuszając żebym się położył, oczywiście zrobiłem to, wciągając Jego ciało na swoje, teraz obie dłonie mężczyzny przeniosły się na moje dłonie, złapał je pewnie i przyparł do miękkiej pościeli, tuż przy mojej głowie, nie pozwalając mi uciec. Ale ja nie chciałem uciekać, już nie...
Kolejne westchnięcie umknęło spomiędzy moich ust gdy Jego usta odnalazły drogę do mojej szyi, przygryzłem lekko swoją wargę i odruchowo odchyliłem głowę tak, żeby nie zabraniać mu pieszczot na wrażliwej skórze w tym miejscu. Czułem jak dreszcze powoli zalewają moje ciało, ale skrępowane dłonie, trochę mnie denerwowały. Musiał to poczuć, bo rozluźnił uścisk i zabrał swoje dłonie, znalazł dla nich lepsze miejsce, a dokładniej zajęcie, bo smukłe, długie palce sprawnie rozpinały moją koszulę, dość nerwowo, pospiesznie, ale nie miałem nic przeciw temu. Ja swoje dłonie zaś wplątałem w miękkie, kruczoczarne włosy mężczyzny, lekko je przeczesywałem, pociągałem.
Koszula szybko zniknęła, a z pomiędzy moich uchylonych warg, umknął tym razem cichy jęk, gdy usta kochanka znalazły się na moim obojczyku, jak się złożyło, było to najwrażliwsze miejsce na moim ciele. Dopiero teraz to wiedziałem. On był pierwszym który robił ze mną takie rzeczy.
Nie chciałem już być mu dalej dłużny i bierny w swoich poczynaniach, więc zsunąłem płynnym ruchem marynarkę z Jego ramion odrzucając ją po chwili na ziemię, poczułem jak mężczyzna się unosi tak że klęczał nade mną okrakiem, patrzył na mnie wtedy takim wzrokiem, że poczułem jak powoli robi mi się gęsia skórka chyba na każdym milimetrze mojej jasnej skóry, która właściwie w porównaniu z Jego odcieniem karnacji, zdawała się być wręcz opalona, ale coś mnie pociągało w tej Jego bladości.
Uniosłem się lekko do siadu, żeby rozpiąć Jego koszulę, ale drżały mi dłonie, więc nie szło mi zbyt dobrze. Bałem się? Może. Denerwowałem? Na pewno. Ale... przecież nie miałem czego się bać, nie musiałem się denerwować, On tego chciał, tu i teraz. Chciał mnie, chciał spełnić moje marzenie, albo zaspokoić swoje pragnienie. To nie było ważne.
Koszula zniknęła z Jego ramion, a moim oczom ukazało się Jego ładnie ukształtowane ciało, silne ramiona, idealnie wymodelowany brzuch... a na nim? Długa, ukośnie zaznaczona blizna, przesunąłem po niej palcami delikatnie, jakby bojąc się go dotknąć, ale on tylko uśmiechnął się i opadł znów nade mnie, znów nasze usta połączyły się w pocałunku, a moje ciało otrzymało kolejną falę dreszczy i gęsiej skórki.
Wiedziałem że będę musiał spytać o ten ślad, o to, co mu się stało, ale to nie teraz, nie dziś, nie w tej chwili. Nie chciałem jej psuć. Teraz liczyło się tylko spełnianie mojego marzenia.
Czułem jak nieprzyjemnie zaczynają opinać się moje spodnie, tak na mnie działał Jego dotyk, Jego każdy ruch i zapach.. Nie umiałem go opisać, był słodki, ale wyraźny i mocny, przyjemnie łaskotał mój nos.
Wyczuł to jak niekomfortowo się czuję mając na sobie tak dopasowane ubranie, bo nim się obejrzałem Jego smukłe palce prędko uporały się z paskiem i rozporkiem moich spodni, guzik tak samo nie był przeszkodą, poczułem ja powoli wsunął palce pod materiał zsuwając go nieznacznie w dół, uniosłem swoje biodra pozwalając mu na to.
Tak też spodnie zniknęły z mojego ciała, leżałem teraz pod Nim w zupełnie rozchełstanej koszuli spoczywającej tylko na moich ramionach i bieliźnie, która wyraźnie dawała sygnał do zdjęcia jej. Chciałem sięgnąć do Jego spodni, ale uprzedził mnie, rozpiął pasek, guzik, zamek i Jego spodnie również zniknęły. Teraz oboje znów byliśmy na tym samym etapie.
Już nie kontrolowałem westchnięć, nie powstrzymywałem pojękiwań, byłem zwyczajnie oddany Jemu i każdemu wykonywanemu przez mężczyznę ruchowi. Nie zabraniałem mu niczego, chciałem... Chciałem być... Jego?
Poczułem jak ciepłe opuszki palców jednej z dłoni kochanka delikatnie dotykają mój policzek, uchyliłem przymknięte dotychczas powieki i spojrzałem na Niego. Wyglądał... On nie mógł być żadnym demonem, przecież On wyglądał jak zwyczajny człowiek, ciemnowłosy mężczyzna o ciepłym spojrzeniu. To nie było realne, nie mogło być, a jednak.
Poczułem że bielizna zniknęła z mojego ciała pozostawiając mnie zupełnie nagiego. Z jednej strony, odetchnąłem, z drugiej, poczułem się skrępowany do granic możliwości. Nie wiedziałem kiedy, ale i On pozbył się swojej bielizny, wszystko działo się tak szybko, a jednocześnie było jak w zwolnionym tempie, czułem każdy dotyk, słyszałem każdy oddech, ciche westchnięcie z pomiędzy Jego ust.
Czułem jak ostrożnie rozchyla moje nogi, wiedziałem co chce zrobić, chociaż, w sumie, zdawało mi się, że będzie mniej delikatny, a tu proszę... Zamknąłem oczy i zagryzłem wargi, po chwili czując jak wilgotne palce wsuwają się w moje wnętrze powodując nieprzyjemne z początku uczucie. Jednak z chwili na chwilę, gdy poruszał palcami czułem się coraz lepiej, nie było już nieprzyjemnie, wręcz przeciwnie. Krótko trwała moja przyjemność bo palce zniknęły, poczułem jak kochanek znów zawisa nade mną, układając się pomiędzy moimi nogami, teraz zaczął nawiedzać mnie strach, teraz zaczęły nachodzić mnie wątpliwości, w tej chwili... Czy dobrze robiłem? Przecież Go nienawidzę, przecież, zniszczył mi życie, zniszczył wszystko po kolei, pracę, rodzinę, przyjaciela, właściwie więcej niż przyjaciela. Ale jednak... Coś mnie tak do Niego ciągnęło, że nie mogłem się oprzeć, był przy mnie, był... zupełnie kimś innym. Objąłem go za szyję i spojrzałem w Jego ciemne oczy które mimo ciemności na dworze dobrze dostrzegałem przez światła księżyca jakie wpadały przez okno do mojej sypialni.
- Nawet nie wiem... jak się do Ciebie zwracać...
Szepnąłem zupełnie z nikąd a w odpowiedzi dostałem nieznaczny uśmiech i krótki pocałunek.
- Suga, mów mi Suga... A teraz... zamknij oczy...
Ten cichy szept, przeszył mnie od koniuszków palców, do czubka głowy, zagryzłem wargę i posłusznie przymknąłem oczy, po chwili czując jak nieco boleśnie wsuwa się swoją męskością w moje wnętrze. Krótko krzyknąłem zaciskając dłonie na Jego ramionach, w które wbiłem mocno paznokcie. Pojedyncze łzy popłynęły z kącików moich oczu, poczułem jak delikatnie je ociera znów czule całując moje wargi. Nie poruszał się z początku, dopiero gdy lekko się powierciłem zaczął wykonywać płynne, powolne ruchy biodrami, teraz już zupełnie zgłupiałem, bo jęki i postękiwanie wydobywało się o wiele głośniej z pomiędzy moich warg, mocno przesuwałem paznokciami po Jgo plecach, zadrapując je, dość boleśnie z pewnością, ale spotykałem się tylko z cichymi pomrukami ze strony kochanka. Moje ciało było zupełnie oddane Jemu, w tej chwili, należało w pełni do tego mężczyzny. Już nie miałem wątpliwości, przepadły wraz z pocałunkiem, wraz z pierwszym ruchem jaki wykonał. Chciałem więcej, mocniej, szybciej, pragnąłem Go, pożądałem, teraz już wiedziałem że to było moim marzeniem, moim pragnieniem którego nie mogłem wcześniej spełnić, a to ciepło jakim teraz mnie obdarzał, było tylko dodatkowym plusem.
Nie chciałem żeby przerywał, choć na chwilę, czułem się teraz, jakby nic się nie stało, jakby te ostatnie dni nie istniały, czas się zatrzymał, liczyłem się tylko ja i On, On i ja, nikt i nic więcej.
Gdy przyspieszył ruchy biodrami, nie zupełnie odleciałem. Czułem jak dokładnie Jego męskość ociera się o ścianki mojego wnętrza, po chwili uderzając w punkt w moim ciele, który sprawiał że krzyczałem, coraz głośniej, częściej. Wciąż kurczowo Go obejmowałem, nie chciałem żeby uciekł, nie chciałem żeby zniknął, odszedł, chciałem Go, potrzebowałem, tu i teraz, albo... może zawsze? Może... Może...
- Chcę podpisać kontrakt...
Wyszeptałem cicho i nagle poczułem jak mocno wgryza się w mój obojczyk, krzyknąłem mocno pociągając Go za włosy, dopiero teraz poczułem się jak w prywatnym raju, wzmocnił ruchy biodrami, pewniej wdzierając się w moje wnętrze, a co za tym szło, stanowczo przyspieszał szczyt jaki tak czy tak nieubłaganie nadchodził. Nie panowałem nad sobą, każda komórka mojego ciała krzyczała z przyjemności. Przy przesunął językiem po miejscu które wcześniej ugryzł, poczułem że gorąco zaczyna niebezpiecznie kumulować się w moim wnętrzu, dość szybko i gwałtownie. Ciało pokryło się drobniutkimi kropelkami potu, oddech niebezpiecznie przyspieszył a serce chciało wyskoczyć z mojej klatki piersiowej. To był ten moment. Mocno zacisnąłem dłonie wyginając swoje ciało w łuk i nie mogąc już wytrzymać,krzycząc krótko, osiągnąłem szczyt rozlewając się nasieniem na swój brzuch, opadając bezwiednie na miękką pościel, starałem się uspokoić nieregularny oddech, kochanek osiągnął swoje spełnienie w tej samej chwili, rozlewając się gorącym nasieniem w moim wnętrzu. Lekko opadł na moje ciało swoim oddychając równie nieregularnie co ja, uśmiechnąłem się tylko słabo i po chwili poczułem jak układa się obok mnie, zaraz po tym, narzucając na nasze ciała ciepłą kołdrę. Pewnie zgarnął moje zmęczone ciało bliżej siebie i pozwolił mi się do Niego przytulić, ot tak... Oczywiście chętnie to zrobiłem, nie mając sił na nic więcej, czując Jego ciepło, zamknąłem oczy i usnąłem, ot tak, w Jego ciepłych, demonicznych ramionach. Czy od tej chwili... moje życie się zmieni?
W końcu podpisałem kontrakt z demonem...
Ciąg dalszy nastąpi. <3
Nie moge uwierzyć, ze tyle czekałam na ten rozdział a pojawił się w najgorszej chwili gdy bylam w pracy... JSKSLWOSNSKSNN. CUDOWNIEJSZY JAK ZAWSZE NIZ SIE SPODZIEWAŁAM!!!! NIE ZASNE DZIŚ, CHCE WIĘCEJ! WENY WENY WENY CHCE WIĘCEJ WENY ♡♡♡
OdpowiedzUsuńWłaśnie zapragnęłam być Jiminem, tak cholernie mocno. Właśnie się ubieram i idę wywołać mojego demona w pięknej postaci 😍😍
OdpowiedzUsuńżycz mi szczęścia, ja w zamian przesyłam mentalnie dużo weny, żeby mi to się szybko nie skończyło!! Czekam na rozwój akcji z niecierpliwością! 💕