wtorek, 27 stycznia 2015

Wanilia i Cynamon Cz. 4 ( Chunji x L.Joe Teen Top)



Po ostatnich zdarzeniach oboje potrzebowaliśmy spokoju, swobody i takkiego prawdziwego szcześliwie spędzonego czasu razem.Trochę musiało minąć az doszliśmy do jakiejś normy.  Ojciec Byung'a wyjechał gdzieś na konferencję czy coś w takim rodzaju do pracy i nie miało Go być aż do dnia 2 stycznia. Więc zapowiadało się całkiem przyjemnie spędzone pare chwil razem. Chociaż był już właściwie... 31 grudnia. Tak, ten czas strasznie szybko mijał, zwłaszcza kiedy byliśmy razem. Matka L.Joe  - bo tak podrzucił mi pomysł na nazywanie Go - była naprawde szczęśliwa z powodu tego że Jej syn wkońcu miał kogoś takiego jak ja. Ta kobieta była przeurocza, taka troskliwa , prawdziwa matka.

 Zapowiadał się kolejny przyjemny dzień. Pomieszkiwałem chwilowo u Byung'a chcąc jak najwięcej czasu przeznaczyć dla Niego. Wstałem nieco wcześniej niż Byung i leżąc na boku przyglądałem się spokojnie Jego śpiącej jeszcze twarzy. Spokojnie oddychał mając uchylone usta, wyglądał teraz perfekcyjnie, tak niewinnie... Odgarnąłem mu lekko niesforny kosmyk włosów z twarzy i uśmiechnąłem się lekko. On coś pomamrotał pod nosem i położył się na wznak. Tylko mi to bardziej podpasowało, bo uniosłem sie lekko na rękach, oparłem je po bokach Jego głowy i ucałowałem lekko słodkie uchylone usta chłopaka. Tak delikatnie, że miałem nadzieję że się nie obudzi przez to, ale jednak. Uchylił lekko powieki i mruknął coś zadowolony na kształt '' Jeszcze'. A może tylko chciałem coś takiego usłyszeć? Bądź co bądź ucałowałem Jego usta ponownie, i ponownie, i jeszcze raz, za każdym razem dłużej, dokładniej, czulej... Aż Byung objął mnie za szyję, wtedy wiedziałem że się już obudził i pocałunki są jak najbardziej akceptowalne w tej chwili. Ułożyłem się więc lekko na Nim i zacząłem całować Jego usta o wiele dokładniej. Językiem lekko trąciłem dolną wargę chłopaka na co ten z aprobatą uchylił usta pozwalając mi na więcej. Miałem przynajmniej pole do popisu. Wplotłem lekko palce w Jego włosy i pociągałem je tak żeby lekko odchylał głowę w tył. Wiedziałem że lubi taką odrobinę... drapieżności? Tak, dobrze określone, drapieżności. Lekko urgyzłem Go w dolną wargę pociągając ją w swoją stronę po czym wróciłem do pocałunku o wiele namiętniejszego niż wczesniej. Lekko pocierałem jezykiem o Jego język, splatając je ze sobą, wolną dłonią lekko masując Jego biodro. Poczułem jak zgiął jedną z nóg i lekko się wiercił pocierając udem o mój bok. Wiedziałem że sprawiam mu przyjemnośc i On również z premedytacją wykonywał takie niewinne gesty, takie lekkie ruchy... Poczułem jak lekko wsuwa swoje chłodne dłonie pod moją koszulkę. Lekko drgnąłem, bo moja skóra była rozgrzana a Jego dłonie nie specjalnie, ale lubiłem to, sprawiało mi to przyjemność, i to nie małą. Czułem jak lekko drapał moją skórę na bokach, na plecach, lekko wiercąc się pode mną. Ciche pomruki świadczyły o tym że powoli się rogrzewa, że przyjemność niespiesznie zaczyna władać Jego drobnym ciałem. Mimo że był ubrany, byłem w stanie sobie wyobrazić jak wyglądałby bez zbędnego odzienia. Po dłuższejk chwili oderwałem się od tych rozkosznych malunowych ust i oblizałem się lekko. Spojrzał na mnie tymi ciemnymi, czekoladowymi oczami spod przymkniętych nieco powiek i uśmiechnął się w taki sposób że za każdym razem się rozpływałem. Zsunąłem się z Niego kładąc się na boku żeby móc Go obserwować. A On? Mruknął jakby niezadowolony i kłądac się twarzą do mnie objął mnie mocno ramionami chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Był taki uroczy... Robił takie niby nieznaczne gesty, takie kochane. A ja miałem wtedy ochotę tulić Go bez przerwy.

- Dzień dobry, Byung'ie.

- Mmm, dzień dobry Chunji, mówiłem Ci już że lubię takie pobudki?

- A no może coś wspominałeś, ale nie wiem... Coś pamięć mi szwankuje.

- Mhh, droczysz się złosliwcu... Uwielbiam jak mnie tak budzisz.

Wymruczał mi to cicho prosto do ucha lekko je całując, to był taki mały prowokator... Ale ja lubiłem to że tak prowokował mnie, że kusił, chociaż jeszcze mimo wszystko nie spędziliśmy wspólnej nocy, w TEN sposób. Ale nie przeszkadzało mi to. Nie ciągnęło mi aż tak do przeżycia z Nim upojnej nocy, chociaż nie mogłem zaprzeczyć że Widok Jego ciała w samych bokserkach, czy nawet bokserkach i podkoszulku kusił mnie i zachęcał, ale nie, kontrola przede wszystkim.

- Byungie, zaplanowałem dziś coś dla nas na wieczór. Twoja mama nie będzie zła ani samotna jeśli wyjdziemy?

- Nie, skąd, Ona i tak planowała wyjść dziś do koleżanek na noc, gdzieś wiesz, ja jakieś babskie ploty noworoczne.

- W porządku, więc się cieszę. Nie chciałbym Cie Jej zabierać skoro Twojego ojca nie ma w domu.

- Nie martw się. Ona sobie znajdzie zajęcie.

Uśmiech wpełzł mi na usta, chciałem dziś zabrać Go trochę poza dom, w pewne miejsca które były dla mnie ważne, i które chciałem dzielić z Nim. Objąłem Go nieco mocniej wzdychając zadowolony kiedy nagle to zadowolenie przerwał mi Jego głos.

- Chyba skoczę pod prysznic.

- Ah, nie chcę sie od Ciebie odklejać, za dobrze mi.

-  To może... chodźmy pod prysznic razem?

TAK. Na to czekałem, miałem w głębi ducha taką cholerną nadzieję że to powie, i masz, ziściło się ot tak, od ręki. Ale zachowywałem oczywiście zupełny spokój.

- A wiesz? Z miłą chęcią.

- W końcu  nie mamy się czego wstydzić, prawda? To tylko prysznic?

Widziałem że jest bardzo niepewny tego co mówi, a ja nie chciałem żeby czuł się źle, nie komfortowo czy coś w tym rodzaju. Spojrzałem mu w oczy i uśmiechnąłem się.

- Byung'ie, nie musimy iść się kąpać razem na siłę. Jeśli masz do tego wątpliwości, to nie zmuszaj się.

- Nie! Ja chcę, Chunji, ja jestem mężczyzną, a nie pięcioletnim chłopcem. Jesteśmy blisko, ale ja chcę być jeszcze bliżej. A Ty? Nie chcesz?

Nie chciałem żeby miał jakieś głupie watpliwości więc wstałem, złapałem Go za rękę i pocignąłem Go do łazienki. Usmiechnąłem się lekko i kiedy zniknęliśmy w tym pomieszczeniu zamknąłem drzwi na zameczek. Widziałem że się denerwuje, ze się nieco krępuje i spina, ale wiedziałem że mogę to łatwo uspkoić. Złapałem więc lekko w palce Jego podbródek i musnąłem te delikatne usta swoimi, chciałem żeby naprawdę się zrelaksował. Kiedy cicho mruknął wiedziałem że wyraża trym samytm aprobatę ze swojej strony jeśli chodzi o pocałunek. Więc ponowiłem Go delikatnie po chwili delikatnie przypierając Go plecami do ściany. Czułem że poczuł się o wiele luźniej, bo mięśnie Jego ciała się uspokoiły. Odsunąłem się lekko ale poczułem jak znów mocno mnie do siebie przyciąga, i wręcz zachłannie zaczyna całowac moje usta, tak jakbym miał zaraz gdzieś uciec, odejść, zniknąć. Uśmiechnąłem się i lekko pociągnąłem Jego za dużą koszulkę w górę. Na szczeście nie mieliśmy za dużo na sobie. Po chwili odsunął się lekko ode mnie żeby pozbyć się swojego górnego odzienia tym samym zostając w samych bokserkach - TAK, ten widok mnie satysfakcjonował, w stu procentach. Sam pozbyłem się swojego gównego odzienia po czym pociągnąłem Go lekko w kierunku kabiny. Znów lekko sie spiął, ale wiedziałem że to tylko chwilowe, że zaraz się znów uspokoi i wszystko będzie dobrze. Wciągnąłem do do środka nie odkręcając narazie wody. Złapałem za to lekko gumeczke od Jego bielizny i lekko naciągnąłem ją pociągając w dół, sam pochwycił swojśś bieliznę i patrząc na mnie uważnie zdjął ją z siebie wyraźnie lekko rumieniejąc na policzkach. To było prze urocze. Po chwili i ja pozbyłem się swojej bielizny. Odkręciłem wodę a ta ciepłymi strumieniami zaczęła otulać nasze nagie ciała powoli mocząc nasze włosy. Sięgnąłem żel do mycia ciała, ten o zapachu wanilii i cynamonu którym zawsze tak cudownie pachniał. on zaś wziął w dłoń rzeźki miętowy żel, którym to ja lubiłem się myć. Nabrałem troche żelu na ręce i powoli zacząłem wmasowywać Go w Jego ramiona, szyje, klatkę piersiową. Musnąłem też po chwili Jego usta. Poczułem jak dłonie chłopaka po mału zaczynają dotykać też moje ciało, a nasze usta wciaż co krótką chwilę się ze sobą stykały. Ciche westchnienia, chcie pomruki z ust Byung'a sprawiały że miałem lekkie dreszczyki na plecach, i jeszcze ten Jego dotyk, coś cudownego. Jednak my weśliśmy tylko się umyć a nie... no właśnie, pieścić. Po chwili lekko się od Niego odsunąłem.

- Skarbie, musimy się trochę pozbierać, nie sądzisz?

- Huh? Ale... Mmm...

Ten słodki pomruk sprawił że sie uśmiechnąłem, ale kiedy mnie tak ciasno objął w pasie przytulając policzek do mojego ramienia uśmiechnałem się i ucałowałem lekko Jego skroń. Po chwili odsunął się i zadowolony ucałował mnie w kącik ust jak zawsze stając odrobinke na palcach. Kiedy wyszedł nie mogłem się powstrzymać i zerknąłem na Jego posladki. Cholera, perfekcyjne. Sam wyszedłem i owinąłem biodra ręcznikiem, L,joe zrobił dokładnie to samo. Dodatkowymi ręcznikami oboje wytarliśmy swoje włosy. Przeciągnąłem się lekko i spojrzałem na Niego, usmiechnął się jak zwykle szczerze i szeroko. Kochałem ten uśmiech. Naprawde. Wyszliśmy z łazienki a w ppokoju czekało na nas pysznie pachnące śniadanie, a właściwie śniadanio obiad, bo była już godzina.. 14?! Ten czas leciał dziś jak szalony, sięgnąłem z szafki bieliznę, koszulkę i skarpetki ubierając wszystkie z tych części ubrania. Chłopak zrobił to samo a ja z zadowoleniem zabrałem się za jedzenie. Bhyłem wyjątkowo głodny, może dlatego że się denerwowałem jak to wszystko co zaplanowałem wyjdzie. Czy się uda jak chcę?

- Co zaplanowałeś dla nas na dziś?

- A to wszystko to niespodzianka. Musimy o godzinie 16 wyjść z domu. Najpierw pójdziemy tutaj, niedaleko w pewne miejsce. Będzie już ciemno więc będzie nastrojowo.

Kiedy się uśmiechnął na moje słowa na upiłem łyka gorącej herbaty z kubka i zabrałem się za dalsze jedzenie. Kiedy oboje skończyliśmy posiłek położyłem się na plecach gładząc swój brzuch. Czułem się najedzony jakbym zjadł conajmniej pół prosiaczka. Ale jak zawsze posiłek był pyszny.

- Mam nadzieję że to wszystko Ci się spodoba, chcę żeby ten dzień był naprawde magiczny.

- Napewno mi się to wszystko spodoba... Bo zaplanowałeś to Ty Chunji, czuję się naprawde szczęśliwy.

I mowiąc to ułozył się na boku tuż przy mnie kładąc głowę na moim ramieniu.

- Cieszę się, bo i ja jestem szczesliwy, Byung'ie. Ale czas się zbierac, musimy się doprowadzić do stanu używalności, i trzeba będzie wyjść.

Na te słowa niechętnie się ode mnie odsunął i udał się w kierunku szafki z ubraniami. A ja zaraz za Nim, objąłem Go w pasie stając tuż za Nim i zaglądałem przez ramie chłopaka co takiego wybiera. Ubrał na siebie podkoszulek, nieco za duży sweter z jakimiś aplikacjami i do tego dopasowane spodnie. Sweter był na tyle za duży że lekko osuwał się na jedną stronę jego ciała, ale ja oczywiście uznałem to za coś najbardziej uroczego na świecie. Aż zaklaskałem lekko w dłonie kieedy pokazał mi się juz ubrany. ja stwierdziłem że ubiorę się nieco bardziej klasycznie. Ciemny tshirt, na to bluza z kieszeniami, jakiś wisior, również dopasowanem tyle że nieco porozdzierane spodnie. L.Joe uśmiechnął się zadowolony i podszedł do mnie kradnąc mi lekkiego całusa po czym poszedł wysuszyć i ułożyć swoje ciemne włosy. W tym samym czasie ja suszyłem swoje włosy również zajmując się tym żeby wyglądały jak najlepiej. Finalnie oboje byliśmy gotowi chwile ;przed godziną 16, a na dwoprze już powoli zapadał zmrok, wiadomo, jak to zima, szybko robiło się ciemno, ale dziś mi to sprzyjało. Ubraliśmy kurtki, buty i poszliśmy złożyć życzenia matce L.Joe, a ta cieszyła się  naszym widokiem, tym że oboje szczęśliwi trzymając się za ręce wychodzimy spędzić razem ostatni dzień tego roku. Spacerem udaliśmy się w kierunku wesołego miasteczka.

- To tu idziemy?

- Tak, trochę się rozerwiemy skoro już przyjechało wesołe miasteczko, ale to nie jest gwoźdź programu.

- W porządku, więc prowadź.

Poczułem na dłoni mocniejszy uścisk, uśmiech na mojej twarzy jak był tak był, i nie chciał zniknąć. W qwesołym mkiasteczku jeździliśmy samochodzikami jak dzieci, poszliśmy tez zrobić sobie zdjęcia do budki ze zdjęciami i podzieliliśmy się nimi. Ja swoje schowałem od razu do portfela, uśmiechając się zadowolony sam do siebie. Nim się spostrzegłem wybiła godzina 21. Specjalnie udałem się z Nim w pobliże wielkiego koła młyńskiego. Widziałem jak spojrzał na Nie z podziwem i zaraz potem skrzywił się na widok kolejki.

- Chciałbym tutaj pójść, ale będziemy tu stać do jutra do godziny dwunastej.

- Ah, masz rację, ale wiesz, tak się składa, że to jest nasz punkt programu numer jeden.

- Co? Jak to? Przecież tu jest tyle ludzi..

- Tak, ale to są ludzie którzy nie zrobili rezerwacji nieco wcześniej.

- Chunji, naprawde?

- Tak, chodź prędko, nasz przejazd zaczyna się za 15 minut.

Widziałem jak oczy mu rozpromieniały. Pociągnął mnie wręcz pod bramkę, podałem numer rezerwacji i zostaliśmy wpuszczeni do ostatniego wagonika. Zapięli nas specjalną poręczą a byung miałem wrazenie że zaraz oszaleje ze szczęścia..

- Ty jesteś niesamowity, Chanhee.

- A widzisz, bo ja dla Ciebie zrobiłbym wszystko.

- Naprawdę?

- Oczywiście że tak, jesteś dla mnie najważniejszy w tej chwili, nikogo więcej nie mam i szczerze nie chcę mieć.

- Chunji...

Uśmiechnąłem się tylko i koło po mału ruszyło. Objąłem Go mocno ramieniem żeby sie przytulił i obserwował widoki jakie serwowała nam przejażdżka. Widać było całą panoramę miasta, mnóstwo świateł, co chwila strzelały fajerwerki, mimo że do pólnocy było daleko, ale to wszystko tylko dodawało uroku. Złapałem delikatnie Jego dłoń i począłem gładzic Jej wierzch kciukiem, delikatnie, powoli, spojrzałem na nasze splecione palce i westchnąłem cicho. Byłem naprawde szczesliwy że Go miałem przy sobie, że mogłem dzielić z Nim tę chwile, że to właśnie On, a nikt inny... Kto by się spodziewał że przez taki przypadek będę szczęsliwy, z Nim, z Tym którego... Kocham... Tak, kocham, wiedziałem to, nie od dziś, ale też nie od bóg wie jak długiego czasu. Zwyczajnie sobie to uśświadomiłem, każda minuta z nim była jak spełnienie kolejnego marzenia. Nie potrzebowałem niczego innego. Nikogo innego. Tylko Jego, tak blisko jak się da. Siedzieliśmy w takiej ciszy ciesząc się swoją obecnością.

- Chunji?

- Tak Byung?

- Wiesz? Ciesze się że jesteś..

- I ja również cieszę się że jesteś, tutaj, ze mną, przy mnie, dla mnie.

- Nigdy wcześniej tak się nie czułem, jak dzisiaj. Chcę już zawsze spędzać z Tobą takie okazje.

- Może będzie nam to dane?

Kolejka po chwili się zatrzymała, ludzie powoli opuszczali wagoniki, aż przyszedł czas na nas. Kiedy tylko opuściliśmy swoje miejsca L.Joe rzucił mi się na szyję i ucałował moje usta tak mocno jak chyba tylko umiał. Ja objąłem Go mocno w pasie i oddałem pocałunek po chwili łapiąc Jego dłoń i idąc powoli spacerem przez teren miaasteczka.

- Jesteś najlepszym co mnie spotkało.

- I Vice versa, Skarbie. Chodźmy powoli w kierunku następnego miejsca.

- A gdzie dokładniej?

- Zobaczysz, tam spędzimy resztę tego wieczoru.

Nie mogłem się już doczekać tego aż dotrzemy na główny punkt programu. A że nie musieliśmy się spieszyć udaliśmy się na miejsce powoli, spacerem. Przez miasto przepływała rzeka, na której grzegach ustawione były kolorowe latarnie, udaliśmy się właśnie do Niej, była właściwie w sammym centrum, więc wciąż wszystko było słychać, widać.

- Czemu tu przyszliśmy?

- A no przekonasz się. Ale teraz, zawiążę Ci oczy.

- Co? Ale jak to?

- No już już, szybko, odwróć się do mnie tyłem, to będzie sto procent niespodzianki.

Słyszałem że coś jeszcze pomruczał ale posłuchał się. Zawiązałem mu oczy upewniając sie że nic nie widzi i poprowadziłem Go powoli przed siebie, po schodkach, po mału, ostrożnie. Nie chciałem żeby cos sobie zrobił. Kiedy doszliśmy na miejsce zatrzymałem się z Nim i odwiązałem opaskę. Jego oczom ukazała się piękna, podłużna łódka, oświetlona latarenkami, wyłożona miękkim materiałem, z poduszkami, na środku stał maleńki stolik, szampan z kokardką i dwa kieliszki.

- Chunji? Ty zwariowałeś... To naprawde dla nas?

- Tak, wypłyniemy a rzeczkę i będziemy mogli obserwować wszystko z najpiękniejszego miejsca jakie jest. Swiatła gasną, robi się cicho i nagle wszystkie możliwe fajerwerki wylatują w powietrze tworząc takie wzory,jakie się nam nie śnią.

Nic nie powiedział tylko wyraźnie wzruszony rzucił mi się na szyje obejmując  mnie z całych swoich sił. Cieszyłem się że pomysł mu się spodobał, objąłem Go mocniej i po chwili podprowadziłem Go na łódkę, wszedłem do środka pomagając i Jemu po czym zacząłem lekko wiosłować w kierunku rozszerzenia rzeki, tam, gdzie była wyraźnie wyznaczona strefa dla łódek. Wybrałem miejsce na samym środku. Zerknąłem na zegarek i zauważyłem że dochodziła już dwunasta. To by wyjaśniało dlaczego robiło się coraz więcej fajerwerków na niebie. Spojrzałem na L.Joe i uśmiechnąłem się lekko.

- My nie wystrzelimy fajerwerków, tylko puścimy, o to.

Pokazałem mu dwa lampiony które wraz z podpaleniem lontu wznoszą się w gorę. Podałem mu jeden i wyjąłem zapałki.

- Pomysl życzenie kiedy tylko Go wypuścisz.

Podpaliłem oba lampiony i znow zerknąłem na zegarek, w tej właśnie chwili wybiła godzina zero. Zamknąłem oczy i po chwili pozwoliłem aby moj lampion wyleciał w górę, w towarzystwie lampionu mojego wybranka. Jak i wielu lampionów osób będących na brzegu rzeki, na łodkach niedaleko nas, wszystkie one wzleciały w górę w towarzystwie huczacych, błyszczących fajerwerków. Widok był nie do opisania... L.Joe otworzył szampana i nalał do naszych kieliszków po chwili wznosząc toast.

- Za naszą przyszłośc?

- Dokładnie tak, za nasza przyszłośc.

Stuknęliśmy się kieliszkami i upiliśmy po łyku alkoholu. Po chwuili ja odstawiłem swój kieliszek na stół i sięgnąłem do kieszeni.

- Wiesz? Mam coś dla Ciebie.

Wyjąłem małe pudełeczko a w nim? Były dwie srebrne obrączki z wygrawerowaną datą gdy się poznalismy. Widziałem że spojrzał na mnie wręcz ze łzami w oczach.

- To nic zobowiązującego, ale chciałbym Ci ją dać. Na znak tego, jak bardzo Cie Kocham... Wiem że to nie wiele czasu, wiem że mogę być szalony mówiąc to, ale tak, Kocham Cię Byung, jak nikogo wcześniej, i chcę, żebyś wiedział, że nikomu Cię nigdy nie oddam, i nigdy nie opuszczę.

Spojrzał to na mnie to na obrączkę i objął mnie z całych sił płacząc, zwyczajnie płacząc ze szczescia.

- Chunji, ja tez Cię kocham, najmocniej na świecie. Jesteś moim spełnieniem marzeń... i chcę spędzać z Tobą każdą chwilę, mam nadzieję że będzie nam to dane.

- Mój najdrozszy Skarb...

- Tylko Twój...

Tak skończył się ostatni dzirń roku, i zaczął się pierwszy nasz pierwszy... Ale czy będzie nam dane zyć dalej w takim szczęściu?


Ciag dalszy nastąpi.

I mamy kolejną częśc, troche dłuższą. Zapowiada się nieco więcej partów niż planowałam, ale to chyba dobrze, xczyż nie?Miłej lekturki, mam nadzieje że będziecie dzielnie czekac na kolejne cześci naszego chunjoe! <3333

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz