poniedziałek, 19 stycznia 2015

Wanilia i Cynamon Cz 3 ( Chunji x L.Joe Teen top)


'' Musiałem wrócić do domu, Ojciec chciał ze mną rozmawiać, matka się martwiła i dzwoniła. Odezwę się poźniej,

Byung.''

Byłem trochę zły że zniknął z mojego mieszkania ot tak, mógł mnie chociaż obudzić, cokolwiek, pożegnać się... ah co ja mówię, nie miał takiego obowiązku. Mimo to czułem że w moim domu znów jest jakoś... pusto? Tak, to dobre określenie. W powietrzu mimo to unosił cie cały czas ten przyjemmny zapach wanilii  i cynamonu jaki nosił na sobie chłopak. Westchnąłem cicho siadając na łóżku i przeciągając się. Dopiero zorientowałem się która jest godzina. Miałem wrażenie że jest nieco wcześniej, a to już dochodziła 9 rano. Musiałęm się ogarnąć, zebrać, trochę sprzątnąć w mieszkaniu i pewnie zająć się oglądaniem telewizji. Nie wiedziałem czy dziś mogę liczyć na to że zobaczę się z tym chłopakiem, i było mi z tym wyjątkowo źle. Jakos spędzanie czasu bez Niego zdawało mi się być nie przyjemne, jakieś takie niudne. Postanowiłem iść pod prysznic. Umyłem się porządnie, wyszedłem z kabiny wycierając włosy i przewiązałem na biodrach drugi ręcznik. Usłyszałem dźwięk sms'a ale nie spieszyłem się z toaletą, dopiero po chwili dotarło do mnie że przecież to mogł się odezwać Byung! Wyszedłem z pomieszczenia ubrany w ciemne bokserki i koszulkę. Wziąłem telefon do ręki i odczytałem wiadomość.

- ''Witaj Chunji, przyjdziesz dziś do mnie o 17? Chciałbym z Tobą porozmawiać, o... o tym co wczoraj, i... może nieco więcej?''

Dwa razy nie musiał mnie prosić, pasowało mi to i to bardzo. Odpisałem mu szybko.

- ''Oczywiście będę, mój Drogi. Nie mogę się doczekać. ''

Tak bardzo cieszyłem się na to spotkanie że poszedłem szukać czegoś do ubrania, niby czasu całe mnóstwo, ale chciałem wyglądać naprawdę dobrze. Wybrałem koszulę, sweter, do tego wisior i ciemne spodnie. Nie ubrałem jednak tego na siebie od razu. Wciągnąłem na siebie luźne dresy, bluzę i zarzuciłem kurtkę udając  się naprzeciwko swojego domu do sklepiku osiedlowego który w święta  był otwarty. Było tam wszystko i nic. Wybrałem łądnie zapakowane czekoladki w metalowym pudełku i po za tym coś na przekąskę na obiad, bo byłem na tyle podekscytowany że nie miałem nawet ochoty na jedzenie czegokolwiek. Kiedy wróciłem do domu zabrałem się za przygotowywanie. Postawiłem nieco włosy, spryskałem się perfumami, ubrałem i przejrzałem się w lustrze. Uznałem że wyglądam całkiem dobrze i zerknąłem na zegarek który zapiąłem na ręku. Dochodziła 16, więc musiałem już wyjść z domu. Zamknąłem drzwi i poszedłem do samochodu. Ruszyłem, mimo wszystko zestresowany. Byłem ciekawe jak przebiegnie nasza rozmowa, jak się skończy... Trochę droga mi zeszła ze względu na korki na drogach, ale mimo wszystko w miarę spokojnie i przjemnie. Wysiadłem z samochodu i podszedłem do drzwi, zapukałem i otworzyła mi znajoma kobieta - matka Byung'a.

- Dzień dobry Pani, zastałem syna?

- Tak, jest u siebie, ale ma w tej chwili gościa. Swojego przyjaciela z dzieciństwa.

- Nie rozumiem? Miałem przyjść do Niego na tę godzinę. Długo z Nim jest?

- Nie, przyszedł jakieś piętnaście minut temu... Ale wejdź proszę, może chce Ci Go przedstawić?

Nic już nie powiedziałem, wszedłem do środka, zsunąłem buty i nawet nie zdejmując kurtki poszedłem do pokoju chłopaka. Całe szczeście Jego ojca nie było więc nie musiałem się niczym przejmować. Otworzyłem drzwi do pokoju chłopaka.

- Cześć Byungie już.......

I  nie dokończyłem już ani słowa więcej, stał w objęciach jakiegoś chłopaka, o ciemnych włosach, chociaż objęcia to jeszcze nic wielkiego, dlaczego owy mężczyzna Go całował? I to tak, jak ja jeszcze nie zdołałem. Byung odepchnął się od Niego mocno i spojrzał na mnie.

- Chunji, ja nie...! Czekaj, ja Ci wytłumacze!

- A więc to o tym chciałes rozmawiać? Tak? To chciałeś mi pokazać? Nie chce mi się nawet na Ciebie patrzeć.

Warknąłem i udałęm się do wyjścia teatralnie rzucając na ziemię pudełko z czekoladkami. W przedpokoju wciągnąłęm buty i wyszedłem trzaskając drzwiami. Nigdy nie czułem się tak upokorzony, nigdy nie było mi tak przykro. Usłyszałem czyiś krzyk za mną, odwróciłem się a to nikt inny jak Byung gonił mnie. Nie chciałem z nim rozmawiać. Podbiegł jednak to mnie i zatrzymał mnie łapiąc mnie za rękę. Ja wyszarpnąłem ją i spojrzałem na chłopaka z wyrzutem.

- Puszczaj. Nie chce mi się z Tobą rozmawiać.

- Ale Chunji! To nie było tak! On przyszedł do mnie nagle, ja nie wiem, ja.. to wszystko stało sie nagle, ale ja tego nie chciałem On nalegał ja...!

- Zamknij się i daruj sobie te swoje żałosne wymówki. Po co kazałeś mi przyjść? Żebym zobaczył te uroczą scenkę? Co nie umiałeś mi powiedzieć wprost że mnie nie chcesz? Że masz kogoś innego? Że ja to przypadek? Że to wszystko to przypadek? Wiedziałem że to wszystko było zbyt piękne żeby miało trwać, wiedziałem że lepiej mi będzie całkiem samemu, zupełnie samemu...

- Chunji! nie mó tak, to wcale nie jest prawda! To nie tak! Ja nie lubię Jego, tylko Ciebie! Rozumiesz? On przyszedł jakby nigdy nic, to co kiedyś nas łączyło to minęło!

- Kiedyś? A więc to już nie przyjaciel z dzieciństwa a jakiś cholery Twój lowelas? Wiesz co? Rzygać mi się chce wręcz. Nigdy więcej nie chcę Cię widzieć. Nigdy. Zrozumiałeś? Dla mnie już nie istniejesz, idź do Niego, z pewnością da Ci więcej niż ja mógłbym dać.

Warknąłem i wsiadłem do samochodu po czym z piskiem opon ruszyłem do swojego domu. Czułem że lekko oczy zaszły mi łzami. Nigdy wcześniej nie przytrafiło mi się coś takiego. Byłem rozżalony, rozgoryczony, nie umiałem nawet opisać swojego stanu. Zaparkowałem samochód pod miejscem zamieszkania i udałem się do pobliskiego baru który również był otwarty w święta, i całe szczęście, bo nie wiem co bym ze sobą zrobił. Zasiadłem za ladą i zamówiłem porzadną serię drinków. Telefon wyciszyłem, schowałem w kieszeń ale mimo wszystko czułem że co  jakiś czas wibruje, wiedziałem że to Byung pisze, ale miałem to gdzieś. Westchnąłem cicho i zamknąłem oczy popijając kolejnego z rzędu mocnego szota. Miałem mocną głowę ale mój organizm był na tyle podatny że mimo że nie byłem pijany czułem się rozluźniony. Nie wiedziałem która jest godzina, ale wiedziałem że na tyle późna że bar pustoszał już. Zabrałem się więc do domu. Alkohol mimo wszystko nie pomogł. Czułem się nawet gorzej. Zamknąłem się w domu i rzuciłem wręcz na łożko, wciąż tak pachniało, ta cholerną wanilią i cynamonem... Nim się spostrzegłem zasnąłem.

~~~~~~~~

Minęły dwa dni... A Byung pisał do mnie, cały czas, dzwonił, ale ja nie odbierałem telefonu, nie chciałem, nie miałem nawet zamiaru odbierać czegokolwiek. Ale odczytywałem wszystkie wiadomości... Niektóre z nich tak strasznie mnie bolały...

- '' Chunji, proszę Cię, wybacz mi, proszę, ja nie chcę być bez Ciebie, czuję się tak podle jak tylko mogę. Twoja obecność sprawiała że miałem jakikolwiek sens zycia. Te krótkie chwile, były dla mnie tak długie, tak przyjemne że chciałbym żeby były zawsze, ale ja schrzaniłem wszystko, jesteś dla mnie naprawde ważny... Czułem się przy Tobie jak przy NIKIM innym. Proszę Cię, daj mi szansę Ci wyjaśnić, ja nie umiem się pozbierać, moje serce tak bardzo boli... Ojciec to wszystko zaplanował, przysiegam, ja tego nie chciałem, nie chciałem Cię ranić, nie chciałem Cie krzywdzić. Ja... ja nie przesadze jak powiem że jesteś dla mnie wszystkim, ja już nie mogę, nie mam siły... odezwij się bo zaczynam się martwić o Ciebie... Chunji proszę...''

Zwłaszcza ta wiadomośc doprowadzała mnie do szaleństwa, chciałem mu wybaczyć, ale nie, nie umiałem, duma mi nie pozwalała, naprawde bolał mnie ten widok...

~~~~~~

Minęły kolejne dwa dni, kolejne dwa dni męczarni, smutku... nie chciało mi sie jeść, nie chciało mi się nic... Siedziałem w domu, znow zupełnie sam, znów taki... bez życia. Nie dostałem żadnej wiadomości od Niego już od prawie półtorej dnia... Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Wkońcu usłyszałem że mój telefon dzwoni. Odebrałem bo to był obcy numer.

- Tak słucham?

- Halo? Chanhee?

- Tak, kto mówi?

- Tu matka Byung'a... Coś się między wami stało? Mój syn się nie odzywa, nie chce jeść, ciągle płacze... Nigdy nie widziałam Go w takim stanie. Pomóż mi proszę.

Kiedy usłyszałem co się z Nim dzieje poczułem jakby nóż powoli wbijał mi się w serce.

- Nie jestem w stanie pomóc, ja sam wyglądam i czuję się nie lepiej...

- Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego jak bardzo On był szczęśliwy kiedy wrócił do domu od Ciebie nad ranem... On naprawde się chyba zakochał, a mnie to cieszy, Jego ojciec to jest problem, ale i z Nim można dać sobie radę, już wystarczająco dostał po głowie za to, że zaprosił tu tego chłopaka do mojego syna. To Jego wina, prawda? Od tego czasu tak jest.

- Tak, dokładnie tak... W porzadku, niedługo przyjadę, możemy zostać sami na ten czas w domu?

- Tak, jak tylko przyjedziesz wyjdę do sklepu.

- Dobrze, już jadę.

Rozłączyłem się i ogarnąłem, w miarę szybko. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do Niego. Kiedy tylko zajechałem pod dom poczułem że lekko drżą mi ręce. Zapukałem i Jego matka otworzyła mi drzwi. Wyraxnie zatroskana, załamana.

- Wybacz że musicie przez to przechodzić, i dziękuję że zdecydowałeś się pomóc.

- I tak bym wkońcu się poddał i przyjechał do Niego.

Zdjąłem buty i poszedłem do pokoju na górę, nie było Go w nim. Po cichu więc poszedłem do łaźienki bo słyszałem jak powoli leci woda z kranu. Stał tam, ubrany w za dużą koszulkę, chyba nawet moją, i spodenki. Lekko drżał, płakał trzymając się zlewu, co chwila obmywając twarz. Nigdy nie chciałem by ktokolwiek był w takim stanie z mojego powodu. Nigdy nikt tez tak do tego nie podchodził. Spojrzałem na Niego uważnie i czekałem na reakcję z Jego strony.

- Byung...

Dopiero kiedy szepnąłem Jego imie spojrzał na mnie zmęczonymi oczami, naprawde cierpiał...

- Chunji? To naprawde Ty?

- Tak, to ja... Twoja mama, martwiła się o Ciebie... I ja...ja też bo milczałeś od prawie dwóch dni.. i ja nie mogłem już usiedzieć w domu... wiedząc że tak Ci mnie brak, i ja sam czułem...

Nie zdołałem dokończyć bo chłopak podszedł do mnie i objął mnie swoimi chudymi ramionami w pasie, na tyle mocno, na ile miał w tej chwili sił. Sięgnąłem i zakręciłem wodę w kranie siadając po chwili z Nim zwyczajnie na podłodze, nie miałem siły na nic, ale było mi natychmiast lepiej... Kiedy tak się mocno przytulał.

- Chunji, ja nie chciałem, ja naprawde nie chciałem, tamten.. On jest nik....

- Już nic nie mów, już jest dobrze, to ja wszystko wziąłem zbyt emocjonalnie, bo Cię lubię, tak bardziej niż lubię, naprawdę...

Poczułem tylko jak mocniej mnie obejmuje, czułem że był słabszy, tak samo jak i ja sam... Oplotłem ramionami Jego ciało nieco mocniej i przymknąłem oczy opierając policzek na Jego głowie. Tak delikatnie się z Nim kołysałem...

- Tak bardzo Cię lubię, Chunji... Najbardziej... chcę żebyś był ze mną w każdej wolnej chwili, będę taki samolubny, ale chcę Cię przy sobie cały czas...

- A Twój ojciec?

- Nie obchodzi mnie w tej chwili mój ojciec, chcę być szcześliwy z Tobą, w tej chwili.

Ująłem lekko Jego podbródek w dłoń i spojrzałem głeboko w te ciemno czekoladowe oczy uśmiechając się lekko. Kiedy odwzajemnił mój uśmiech ucałowałem delikatnie Jego usta, tak czule jak tyllko umiałem. W tej chwili nie przejmowałem się tym że zaraz może przyjść Jego ojciec, cieszyłem się z Jego bliskości, z lekką zachłannością całując Jego usta. Przypominając sobie ich słodki smak, miękkość, a mój nos, lekko łaskotał przyjemny znajomy zapach, cynamonu i wanilii.


ciąg dalszy nastapi. <3

I mamy kolejne chunjoe, mam nadzieję że czytelnicy będa cierpliwie czekać na dalsze losy tej dwójki, <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz