czwartek, 2 października 2014

I was wrong cz 3 ( Jackson x Mark GOT7 )


Ty chyba teraz żartujesz.

Jackson powitał mnie wyjątkowo dziwnym uśmiechem, mimo to jednak był całkiem przyjemny dla oka. Jego dziwność polegała na tym, że był podejrzanie szczero wyglądający. Wpuściłem Go do środka a On zdjął buty, odwiesił kurtkę i co zrobił? Na oczach mojej matki objął mnie ramieniem uśmiechając się w Jej stronę.

- Witaj Mark. To zapewne Twoja mama?

I w tej chwili podszedł do mojej matki, ukłonił się najpierw dość nisko w potem ująwszy dłoń mojej matki w swoją ucałował jej wierzch, no tak, gest typowo zachodni, dobrze sobie to przemyślał, bo moja matka była głupia na takie rzeczy. Kiedy zaśmiała się po chwili zabierając dłoń widziałam że zmiękła już na pukncie Jacksona. Brawo Mark, świetnie się zaczyna to spotkanie, no wspaniale żeś się załatwił.

- Przemiło mi paną poznać, wiem po kim Mark odziedziczył tak piękne duże oczy.

 Westchnąłem ciężko i pokręciłem głową z politowaniem. Tanie teksty, no pięknjie...i kiedy matka wskazała Jacksonowi gdzie ma się udać ja chciałem ruszyć za nim, ale ta objęła mnie ramieniem i mruknęła mi na ucho.

- Zatrzymaj tego chłopaka przy sobie bo jest przeuroczy! Gentleman.

- Chyba żartujesz teraz matko.

Mruknąłem cicho wyraźnie zdegustowany i oburzony tym wszystkim. No szkoda byłoby żeby matka jescze teraz zaczęła swatać mnie z Nim, no nie ma nawet mowy. Podszedłem do stołu i usiadłem... tak, właśnie tak, koło Jacksona, przy dłuższej części stołu, rodzice siedzieli przy krótkich jego częściach na szczytach. Jackson na moje nieszczeście siedział po stronie mojego ojca, a ja po stronie matki. Ja już widziałem jak będzie wyglądał ten obiad... To będzie coś czego w życiu nie zapomnę. I to w złym tego słowa znaczeniu... Kiedy mama już przyniosła wszystko co musiała na stół tradycyjnie pożyczyliśmy sobie smacznego nawzajem i skinawszy głową wszyscy zabrali się za jedzenie. Wszyscy... oprócz mnie oczywiście, Ja coś dzióbałem widelcem na talerzu nie odzywając się, Z początku wszyscy jedli w milczeniu ale tę cudowną ciszę przerwał Jackson.

- Pani Tuan, dawno nie miałem w ustacz czegoś tak pysznego, dziękuję za takie miłe ugoszczenie mnie, nie spodziewałem się tego.

- Ah, jaki uroczy chłopak! Mark, no mówże coś, czemu jesteś taki milczący? I w dotatku nic nie zjadłeś!  Ah, aż taki jesteś zakochany że nie możesz nic zjeść?

Moja matka zaśmiała się a ja czułem się na tyle zażenowany i zdenerwowany że wstałem z krzesła uderzając dłońmi w stół po czym mruknąłem tylko.

- Dość, nie mam ochoty na jedzenie.

I wyszedłem, byłem naprawdę zły, i nie obchodziło mnie teraz że moja matka napewno poczuła się źle, że jej przykro, oj nie nie nie. Ja byłem do tego stopnia rozdrażniony tym wszystkim co się działo wczoraj, że takie teksty ze strony matki mnie tylko dodatkowo dobijały. Kiedy byłem w korytarzu poczułem jak ktoś łapie mnie za rękę i zatrzymuje, to był nikt innyjak Jackson!

- Puść mnie do diabła, po coś tu przychodził właściwie?

- Nie tym tonem, słoneczko, bo pożałujesz. Miałeś mnie uczyć, to będziesz mnie uczyć, czy tego chcesz czy nie, czaisz?

- Wiesz co ja Ci powiem? Chrzań się, nie będziesz mnie do niczego zmuszał.

- Bo co? Zawołasz rodziców? A Oni nigdy przyjdą, albo zastaną nas w takiej a nie innej sytuacji, i stwierdzą że nie będą nam przeszkadzać, hm? Pójdą sobie, a może nawet wyjdą z domu? A wtedy? Wtedy nikt Cię nie uchroni przed żadnym z moich ruchów. Więc albo po dobroci, albo mniej przyjemnie.

Poczułem jak mocniej zaciska dłon na moim nadgarstku, złapałem ją drugą ręką ale tę też mi unieruchomił, po chwili poczułem jak przypiera mnie do ściany, i kiedy chciałem Go jakoś odepchnąć poczułem jak lekko napiera kolanem na koje krocze. Stęknąłem cicho i starałem się oswobodzić swoje ręce, ale na nic mi to było. Po chwili poczułem Jego ciepły oddech na moim uchu, powodował u mnie takie dreszcze że nie byłem w stanie się ogarnąć, w żaden możliwy sposób.

- To jak będzie?

- Puszczaj mnie, Ty jesteś chory. Jak mam spędzac z Tobą czas na nauce skoro Ty mnie tak traktujesz? Zabieraj łapy!

Poczułem jak puszcza moje ręce, na co zareagowałem tym że zacząłem powoli rozmasowywać swoje ręce. Jackson tylko uśmiechnął się i wsunął swoje dłonie w kieszenie spodni. Miałem ochotę uderzyć Go w twarz, ale jakoś.... nie mogłem, cholera. A łudziłem się że może On naprawde się trochę zmienił? Był taki uprzejmy dla mojej matki, czego bym się nie spodziewał, a to tylko sztuczna maska, tylko gra i to na tyle dobra że nawet ja byłem skłonny uwierzyć. On był nie możliwy, zaskakiwał mnie ale i denerwował tym samym przez to. Bez słowa już poszedłem do swojego pokoju a Jackson oczywiście za mną. Zamknąłem drzwi i usiadłem przy swoim biurku, wskazałem mu drugie krzesło i kiedy tylko usiadł koło mnie znów czułem ten ogłupiający zapach Jegoi perfum, znów czułem bijące od Jego ciała ciepło jakby krążące wokół mnie. To był tak dziwne uczucie.Atmosfera była gęsta, ja byłem poważny, On był powazny. Nie podobało mi się takie uczenie Go, wczoraj było zupełnie inaczej, współpracował ze mną, uśmiechał się zadowolony z tego że zrozumiał. A dziś? Dziś zupełnie nic, ot co. Po chwili zrezygnowany spojrzałem na Niego i zamknąłem książkę.

- Wystarczy chyba na dziś, nic nie przyswajasz do siebie, wyraźnie nie chcesz dziś niczego się nauczyć.

- Bo dziś nie mam humoru.

- A kiedy będziesz Go łaskawie mieć? Przypominam że jeśli nie zdasz tego egzaminu, to spieprzysz sobie życie. Chcesz siedzieć drugi raz tej samej klasie?

- A co Ty tam o tym wiesz, hm? Masz najwyższą średnią w tej bandzie kretynów, to co Ty wiesz o kiblowaniu?

- To wiem, że jestem drugi raz w tej samej klasie, dlatego że sam byłem takim kretynem. Nie dbałem o siebie, i tak zaniedbałem że wylądowałem w szpitalum na długich rehabilitacjach, a szkoła w szpital to gówno nie szkoła, zawaliłem rok, mimo że wiedziałem wszystko co powinienem.

Zamilkł, pierwszy raz nie miał niczego do powiedzenia? Zabawne, naprawde zabawne. Pan Jackson został uciszony przeze mnie. Brawo Mark, możesz być z siebie dumny, gratuluję. Chociaż wcale nie było mi teraz wesoło, Jego nietęga mina nie pozwalała mi na cieszenie się z tego że wkońcu się zamknął i nie mądrzy się już na ten temat. Spojrzałem na Niego i odwrociłem się do Niego twarzą. Spojrzał na mnie z wyraźnym zdziwieniem, wiedziałem że tak zareaguje, ale co ja mogłem? Złapałem lekko jego ręce i spojrzałem na Niego powaznie.

- Ja chcę żebyś zdał, chce żebyś to zaliczył, i nie mówię tego dlatego że nie chcę mieć Ciebie na sumieniu że ci nie pomogłem, a tylko dlatego że wiem jak trudne są zmiany, a zwłaszcza w otoczeniu w którym przebywamy. Może Ty uznasz to za zwyczajne pieprzenie głupot, ale dobrze wiem że sam też gdzieś tam w środku lubisz te swoją opinię jaką o sobie wyrobiłeś, lubisz ten szacunek jaki wszyscy mają do Ciebie, i nie chciałbyś zmieniać tego musząc kolejny raz wpajać kolejnym osobom tego samego.

- Co Ty pie...

W tym momencie przyłożyłem mu palec do ust mając nadzieję że tym Go uciszę, ale dopiero po chwili dotarło do mnie to że może mi się to odbić zaraz. Ale Jackson zamilkł.

- Możesz mnie nie lubić, męczyć, dręczyć ale zrobie wszystko żebyś zdał i miał spokój. I swoją drogą, to ostatni raz kiedy siedzimy u mnie w domu. Mogę się założyć ze moja martka teraz stoi pod drzwiami i podsłuchuje, albo siedzi i planuje z ojcem nasz ślub.

Zaśmiałem się cicho i po chwili zauważyłem uśmiech na Jego ustach.  Nie wiedziałem co takiego On wróży, co może wróżyć, ale w tej chwili jakoś tak mi się podobał. Nie chciałem myśleć o negatywach jakie może ukrywać, o tym że może być w tym drugie dno. Po chwili poczułem jak łapie mój podbródek w palce i zbliżył się niebezpiecznie. Ale ja... ja się nie odsunąłem, nie odepchnąłem Go, nic nie zrobiłem tylko dałem mu pozwolenie całym sobą zamykając oczy. Poczułem jak łapie mnie lekko za kark zaczynając całować moje usta, spiąłem się lekko ale począłem oddawać pocałunek który tym razem, sprawiał mi pełną satysfakcję. Westchnąłem nieznacznie i lekko ułożyłem dłoń na Jego ramieniu, począłem lekko muskać Jego usta ale nie pozwolił mi za długo cieszyć się takim pocałunkiem, pociągnął mnie lekko za koszulę w swoją stronę. Podniosłem się aż lekko i poczułem jak mnie na siebie przyciaga nieco mocniej. Oparłem ręce na Jego ramionach i nie przerywając pocałunku usiadłem bokiem na Jego kolanach. On mnie jednak zsunął ze swoich kolan i łapiąc mnie za szlufki wciągnął na nie ponownie tyle że okrakiem. Nie bardzo podobała mi się ta pozycja ale... cholera, chrzanię to, w tej chwili czułem się jakby to nie był ten palant którego tak nienawidziłem, że to nie był Jackson, chłopakktóry ma każdego, i który usilnie zdobywa i mnie jako swoje pieprzone trofeum... Objąłem Go lekko rękoma za szyję, i w tej pozycji byłem nieco ''wyższy'' więc lekko odchyliłem Jego głowę w tył pociągając Go za wlosy. Czułem że pozwala mi na to, więc chciałem to wykorzystać i nieco bardziej zaangażowałem się w pocałunek. Lekko trącałem językiem Jego język splatając je razem w przyjemnym tańcu. Po chwili poczułem jak Jego chłodne palce wsuwają się pod moją koszulkę. Odsunąłem się nagle od Niego i odgarnąłem swoje włosy w tył odwracając się do Niego plecami.

- Nie, nie, nie, tak cholera nie ma być... Dlaczego Ty mi to robisz, nie dam Ci się, nie, nie ma mowy... Lepiej już idź, w tej chwili.

Wyszedł bez słowa, dosłownie bez słowa. W tej chwili byłem w szoku. Podszedłem do drzwi od pokoju i jakbym chciał Go zatrzymać? Co ja wyprawiam... On zaczął mnie sobie owijać wokół palca, zacząłem się zachowywać wbrew temu co chciałem naprawde robić. Cholera Mark, głupiejesz. Poszedłem wziąć prysznic, musiałem ochłonąć, po tym kolejnym spotkaniu, i tym... BLIŻSZYM spotkaniu przede wszystkim. Kiedy wyszedłem spod prysznica usłyszałem dźwięk sms'a. Podszedłem po telefon wycierając swoje mokre włosy. A tam widniał sms od Jacksona. Czemu ja się ucieszyłem jak jakiś kretyn?

- ''Zostawiłem u Ciebie swój portfel, przynieś mi go jutro jeśli w ogóle masz zamiar łaskawie przyjść mnie uczyć. Swoją drogą, całkiem fajnie całujesz, Słodyczko. Z chęcią sprawdzę jaki jesteś ponad pocałunkami..''

Miałem ochotę rzucić tym telefonem o ścianę kiedy doczytałem tę wiadomość. Natychmiast mu na nią odpisałem zdenerwowany.

- ''Ty chyba teraz sobie żartujesz.''

Wysłałem wiadomość i wyciszyłem telefon. Byłem zły, ale i... szczęśliwy? Ja naprawde głupieje...

Ciąg dalszy nastąpi.



No i jest trójeczka! Jak się wam podobają dotychczas schadzki Jacksona i Marka? Chcecie więcej? Komentujcie, zachęcajcie, podrzucajcie pomysły, może któryś z nich wykorzystam? <33

Czekajcie na kolejną część, może jeszcze dzis? <3

1 komentarz:

  1. Umieram od tych scen <3 w dodatku te ich zadziorne charakterki <3 mmm sama słodycz <3

    OdpowiedzUsuń