niedziela, 5 października 2014

I was wrong cz 5 zakończenie ( Jackson x MArk GOT7 )



Nie rozumiem...

Jeszcze tego samego dnia wypuścili mnie ze szpitala, byłem tylko poobijany, miałem zranione ramie, czoło, nieco łuk brwiowy rozbity, ale nic więcej, no tylko jakieś siniaki. Ale to się nie specjalnie liczylo. Żebra były całe, nie tak jak sądziłem że będę połamane. Kiedy tylko dostałem wypis wyszedłem z Jacksonem ze szpitala od razu poszedłem z Nim do Jego domu. Byłęm jakiś taki szczęśliwy. Spojrzałem na rękę Jacksona i niby to dyskretnie niby nie złapałem ją lekko w swoją dłoń i spojrzałem na Jego twarz. Widziałem że tylko zerknął na mnie ale zacisnął lekko swoją dłoń na mojej. Całą drogę przeszliśmy w milczeniu, nie wiedziałem co się mu stało, żwe był taki jakiś milczący, ale w domu już zadbam o to żeby się odprężył, o. Zrobię mu masaż, bo nie wiem czemu, ale uważałem że umiem Go robić, tak mi się zdawało. Kiedy weszliśmy do Jego domu miałem takie głupie uczucie. Wiedziałem że tu musiałem być, ale zarazem nie pamiętałem niczego, zupełnie niczego. Westchnąłem ciężko i zdjąłem buty, kurtkę. Zaczekałem aż Jackson się rozbierze i poszedłem z Nim do Jego salonu. Kiedy tam wszedłem złapałem się lekko za głowę, bo miałem jakieś takie dziwne natłoki myśli. Coś tu się działo. Ale widziałem tylko takie dziwne jakby zrywki... Pocałunek? Tak, napewno pocałunek... Kiedy się otrząsnąłem spojrzałem na Jacksona.

- Jackson, uprawialiśmy kiedys seks?

Widziałem jak na mnie spojrzał, był zaskoczony moim pytaniem, ale po chwili podszedł do mnie, złapał nieco gwałtownie mój podbródek w dłoń i wpił się w moje usta, tak zachłannie, namiętnie. Tak, tę zachłannośc też pamiętałem, ale wiedziałem też że ją lubię. To że był taki nieco agresywny. Po chwili poczułem jak lekko przygryza moją dolną wargę. Objąłem Go mocno ramionami i westchnąłem zadowolony. Po chwili kiedy nieznacznie się ode mnie odsunął oblizałem się i musnąłem jeszcze Jego usta.

- Coś czuję że to lubię.

- Czy lubisz? Uwielbiasz Kocurku.

- Jackson...

I w tej chwili przysunąłem sie do Niego blisko, bardzo blisko, ułożyłenm głowę na Jego ramieniu i mruknąłem mu cicho do ucha i westchnąłem rozkosznie. Czułem że lekko ułożył dłonie na moich pośladkach.

- Kochanie, czas zająć się nauką, nie sądzisz? Mam do zrobienia jeszcze sporo a czas nas goni...

- Nauką? Czego? Czego się uczymy?

I w tej chwili Jacksonowi mina zrzedła. Widziałem że totalnie coś Go w tej chwili załamało, odsunął się po chwili ode mnie i usiadł na kanapie chowając twarz w dłoniach. Odgarnął swoje ciemne włosy w tył i spojrzał na mnie.

- No tak, Ty nic nie pamiętasz... Kompletnie nic. Jesteś najlepszym uczniem w klasie, i pomagałeś mi z Anatomią. Bo jeśli tego nie zaliczę to nie zdam roku. Muszę więc sam nad tym usiąść.

- co Ty mówisz? Jestem jakimś kujonem czy jak? Ale do kitu... Myślałem ze jestem taki fajny, rozrywkowy. To czemu Ty się mną zainteresowałeś? Takim kujonem?

- A no... Pewnie że tak, taki uroczy kujonek z Ciebie był że nie mogłem się oprzeć.

Odparł tylko i otworzył książkę i jakieś notatki. Ja znów miałem jakieś przebłyski, coś mi świtało co do nauki. Usiadłem najpierw obok Niego i oparłem się lekko głową o Jego ramie zaglądając w notatki. Po chwili przeniosłem się i przyklęknąłem za Jego plecami opierając mu głowę na ramieniu.

- Jacksoon, nudze się... Weź zamknij te książki, nie wolisz się pouczyć anatomii na żywo?

- Mark, z Tobą zawsze ale nie w tej chwili, bo musze się skupić na tym co teraz robię.

Westchnąłem cięzko i objąłem Go w pasie zamykając oczy. Nie chciałem dać za wygraną więc wsunąłem lekko dłonie pod JEgo koszulkę i zacząłem gładzić Jego brzuch, tak powoli i przyjmemnie. Słyszałem że westchnął ale nic więce nie zrobil, nie zareagował, więc postanowiłem że zacznę Go lekko drapać po brzuchu, dokładnie miejsce przy miejscu. Czułem każdy Jego mięsień, chciałem dokładnie zbadać Jego ciało w taki sposób. Wyglądał na umięśnionego, ale dopiero teraz, pod Jego koszulką dokładnie to czułem.

- Jackson...

W tej chwili odwrócił się do mnie i spojrzał na mnie poważnie.

- Mark, przestań, nie mam na to teraz czasu.

- Swietnie, jak sobie chcesz.

Wstałem i zdenerwowałem się, poszedłem na balkon i tam usiadłem na kafelkach. Czułem się zignorowany, po chwili usłyszałem dźwięk telefonu, i to z mojej kieszeni. Wyjąłem Go i spojrzałem na ekran. Dzwoniła moja Mama? Wróciłem do Jacksona i pokazałem mu ekran, On zabrał mi telefon i odebrał.

- Pani  Tuan? Tu Jackson.

- ''Jackson? Co z moim synem? Gdzie On się podziewa że masz Jego telefon?''

- Miałem do Pani dzwonić dosłownie za chwilę. Właśnie zabrałem Go ze szpitala, ale nic mu nie jest, jest tylko troche poobijany. No i ma amnezję... Podobno czasową.

- '' Co takiego? Co mu się stało?!''

- Spokojnie Pani Tuan, jest naprawde cały, potrącił Go samochód z mojej winy bo się pokłóciliśmy.

- ''Przyprowadzisz Go do domu? Muszę Go natychmiast zobaczyć. ''

- W porządku, już jedziemy.

Rozłączył się i oddał mi telefon, znów odgarnął swoje ciemne włosy na tył i założył swojego fullcap'a.

- Zabieramy się do Ciebie, później sam się po uczę.

Widziałem że jest wyraźnie nie w humorze, wiedziałem zarazem że to z mojej winy, ale nie rozumiałem dlaczego. Zebrałem się i poszedłem się ubrać bez słowa, czułem się niekochany wręcz. Taki z Niego chłopak? To ja dziękuję za taki związek. Kiedy już byłem gotowy podszedł do mnie, chciał mnie objąć i pocałować, ale na nic mu to było, ja sprawnie się odsunąłem i wyszedłem. Nie miałem ochoty teraz na jakieś czułostki z Jego strony. Coraz mniej podobał mi sie nasz związek. Drogę do mojego domu też przemilczeliśmy w samochodzie, Jego oczywiście. Coś kojarzyłem ten samochód, ale to tylko jakieś głupawe urywki. Coś jakby przed szkołą? Ale nie istotne, to nie istotne. Kiedy wszedłem do domu dopadła zaraz do mnie bardzo urodziwa jak na swój wiek kobieta, przyjrzałem sie Jej uważnie i dotarło do mnie znów pare wspomnień. Obiad w domu? Z Jacksonem? Coś w tym było.

- Mama? Pamiętam Cie!

-Mój Synek, boże dziecko jak Ty wyglądasz...

- Mamo uspokój się, nic mi nie jest.

Uśmiechnąłem się widząc że moja matka naprawde się mną martwiła. Objąłem ją i po chwili podszedłem do Jacksona.

- Wracasz do domu? A może zostań na noc? I tak niczego się już dziś nie nauczysz. Zjesz kolację, odpoczniesz, porozmawiamy... Chcę sobie Ciebie przypomnieć, bo czuję się jakbym Cię wcale nigdy nie znał. Jakbym nigdy nie poznał.

No tak, tak się właśnie czułem, jakbym Go nigdy wcześniej nie znał, ani trochę, wiedziałem że mam amnezję, ale nie miałem żadnych, ale to żadnych przebłysków w głowie. Dom kojarzyłem, swoją matkę, Jego dom, ale Jego samego już nie... Jackson podszedł w tej chwili do mnie i objął mnie lekko gładząc moje plecy. Dlaczego ja czułem się tak jakbym miał się zaraz rozpłakać?Dlaczego miałem jakieś chore wrażenie że to wcale nie jest tak piękne na jakie może wyglądać?

- Wybacz, ale mam mało czasu, i ostatnią szansę... Nie mogę zostać, trzymaj się Mark. Dowidzenia Pani Tuan.

I wyszedł, najzwyczajniej w świecie wyszedł, a mi znow było źle, a nawet gorzej. Poszedłem z matką do salonu, i przez długi czas z Nią rozmawiałem, przypominała mi powoli wszystko związane z moim życiem. Że byłem pilnym uczniem, że chorowałem... Trochę wróciła mi pamięć, ale i tak nie za wiele. Późno w nocy znalazłem w telefonie numer do Jacksona, ale żadnych rozmów z nim... tylko jakieś krótkie sms'y sprzed dnia czy dwóch... Napisałem do Niego tylko '' Jackson, jeśli sie o mnie martwisz i dlatego nie masz humoru, to się nie martw, dam sobie radę. A Jeśli to moja wina, to przepraszam... Chyba cię Kocham, wiesz?'' Wysłałem tę wiadomość po chwili klnąc na siebie. Ja nie wiedziałem co za relacja nas łączy, sam nie rozumiałem siebie, al czułem potrzebe napisania mu tego..

~~~~~~~~~~

Następnego ranka było mi ciężko wstać. Poszedłem się standartowo umyć, ubrać, ogarnąc, czułęm że to była moja rutyna poranna. Nim się obejrzałem musiałem się wynosić do szkoły. Wręcz wybiegłem z domu żegnając matkę w drzwiach i zabierając swoją torbę. Kiedy dotarłem do budynku szkoły znów miałem jakieś nieznaczne przebłyski w głowie, ale nic więcej, kompletnie nic. Kiedy zobaczyłem Jacksona podszedłem do Niego szybko, widziałem że z kimś się kłóci, nie rozumiałem o co chodziło dopóki nie podszedłem. Jakiś typek ze swoim... kolegą, albo kimś w tym rodzaju krzyczał na Jacksona że jest pieprzonym lowelasem, że łamie serca wszystkim dookoła, i żeby sie ogarnął bo mu zerobi krzywdę. Czyli Jackson jest ''takim typem''? Stanąłem obok Jacksona i złapałem Go pod ramie jakby chcąc Go uspokoic swoją obecnością.

- Jackson? Co się dzieje? O czym ten typek mówi?

- Mark? Nic takiego.Wytyka mi moje błędy z przeszłości.

Z przeszłości? A więc Jackson jednak się zmienił i może kiedyś był taki a nie inny ale od czassu kiedy mnie poznał się zmienił! No nie mogłem pozwolić na rto żeby ktokolwiek Go obrażal.

- Słuchaj no, Jackson może i był kiedyś jak to ująłeś Lowelasem, ale teraz ma mnie, i ja nawet nie pozwoliłbym na to żeby kogokowiel innego sobie znalazł, a mnie zostawił. Ufam mu i wiem że nigdy już wiecej tego nie zrobi, bo jest szczęśliwy ze mną.

- Ty chyba żeś się mocno w głowę uderzył Mark, jeszcze przed cztery czy trzy dni temu nienawidziłeś Jacksona za to jaki jest! Za to że łamie wszystkim dookoła serca, że się nimi bawi, a teraz opowiadasz takie rzeczy?

- Co takiego?

- Co Ty pamięć straciłeś czy jak?

- Tak się składa że miałem wypadek, i mam lekką amnezję...

- To Ci powiem, że nawet Ciebie wykorzystał...

Zmarszczyłem brwi znów sobie coś przypominając. Spojrzałem na ziemie i poczułem jak Jackson obejmuje mnie ramieniem. Po chwili jakby wszystko do mnie doszło, wszystkie wspomnienia wróciły, potrzebowałem tylko tej jednej, jedynej sytuacji.Poczułem jednocześnie jak do oczu napływają mi łzy, chwilę tak stałem zaciskając dłonie w pięści. Spojrzałem na Jacksona i odepchnąłem Go od siebie. Już wszystko pamiętałem, wszystko, to jaki był, jak kombinował, oszukiwał, zdradzał. Wiedziałem już że i mnie próbował nakłonić do tego, aż wkońcu mnie upił i wykorzystał. Nie pamiętałem momentu wykorzystania, ale te zdjęcia w jego telefonie, ta kłótnia, to wszystko. Złapałem się za głowę i kucnąłem. Za dużo myśli, stanowczo za dużo. Jackson podszedł do mnie i położył mi dłoń na ramieniu, ja ją odtrąciłem, wstałem i kiedy tylko On wstał zamachnąłem się i uderzyłem Go w twarz, naprawde mocno otwartą dłonią. Poczułem ze zimne łzy spływają mi po policzkach. Chciał nawet wykorzystać fakt że mam amnezję... Chciał mnie oszukiwać... Wmawiał mi zwiazek.

- Nienawidzę Cię, szczerze Cię nienawidzę! Jak mogłeś mi coś takiego zrobić?! Jak mogłeś mnie wykorzystać dla swojej uciechy? Ty nie masz serca? Jesteś nienormalny! Nigdy więcej nie chce Cię widzieć... Nigdy, rozumiesz?!

Krzyknąłem widząc jak masuje swój policzek. Widziałem ze chciał coś powiedzieć, ale co mnie to? Nie obchodziło mnie to, niech Go boli, niech cierpi zupełnie jak ja, niech czuje się jak śmieć, zupełnie jak ja... Ja już nie chciałem mieć z Nim niczego doczynienia, nie obchodziło mnie to że może zostać wyrzucony ze szkoły, naprawde, niech sobie radzi sam, całkiem sam... Tak, właśnie tak sobie mówiłem, ale moje serce... Moje serce płakało, tak jak ja z resztą w tej chwili. Czułem się jakbym właśnie stracił coś, co było dla mnie jedyną ważną rzeczą w życiu. Czułem się podle, ale zasłużył sobie na to. Odszedłem szybkimi krokami do drzwi od sali lekcyjnej, miałem dość, ledwie zaczął się dzień... Z lekcji na lekcje czułem się coraz gorzej, nie wiedziałem jak się pozbierac po tym wszystkim. Czułem się jak wyrzutek, ale przynajmniej nie musiałem się przejmować Nim bo nie zjawił się na żadnej lekcji. Ogłosili że mamy zjawić się na jakimś apelu na 7 lekcji, wescthnąłem cieżko bo nie miałem nastroju na wysłuchiwanie jakichś zrzędzeń dyrekcji, bo zapewne o to chodziło. Cóż, obecność obowiązkowa, a więc trzeba było się tam stawić. Czas mi się dłużył. A tym bardziej do tej zakichanej 7 lekcji, już myślałem że się jej nie doczekam, zwłąszcza że była moją ostatnią lekcją. Kiedy wybiła godzina ''zero'' wszyscy udali się na salę gimnastyczną, nikt nie wiedział o co chodzi, bo na specjalnej odsłanianej scenie stał tylko jeden mikrofon, żadnej ławki, nic? A gdzie usiądą nauczyciele? Stałem prawie na początku pod scenką. Wszedł na nią dyrektor, miał poważną minę, aż zbyt poważną...

- Witam wszystkich... Dziś nie ja będę mówił, ale jeden z waszych kolegów ze szkoły. Poprosił mnie o możliwość zorganizowania tego, bo ma pare rzeczy do powiedzenia. Mam nadzieję że Go wysłuchacie i pozwolicie żeby powiedział wszystko. Proszę o nie wychodzenie z sali, chyba że ktoś nie będzie w stanie wytrzymać.

O co takiego do diabła chodziło? Jaki kolega? Po chwili stało się to czego się nie spodziewałem. Na scenę wszedł Jackson... Złapał mikrofon i wyjął go ze stelarza, a ja natychmiast ruszyłem nieco w kierunku wyjścia. Nie chciałem Go widzieć...

- Witam was wszystkich. Przedstawiać się chyba nie musze prawda? Ale i tak to zrobię, bo możliwe że pare osób z was mnie nie zna. Otóż jestem Jackson, Jackson Wang, szkolny łamacz serc... Tak, tak do jeszcze dziś lubiłem sie nazywać, tak, dobrze słyszycie, lubiłem. Takie stanowisko w szkole sprawiało ze czułem się lepszy? Tak, lepszy, to dobrze powiedziane. Czułem się ważniejszy, byłem w centrum zainteresowania, ale nie liczyłem się z z Nikim i niczym. Krzywdziłem ludzi, jednego za drugim, rozkochiwałem w sobie lub dawałem nadzieję, a potem to wszystko zabierałem i przenosiłem na inną osobę, tę, która akurat wtedy wpadła mi w oko. Wiem, to było złe, ale każdy człowiek w życiu popełnia błędy, ja popełniłem ich bardzo, ale to bardzo dużo. Jestem tego świadom. Wiem że teraz moje słowa nie zdadzą się na wiele, aler nie mogłem tego tak zostawić, nie chciałem żeby całą szkoła znała mnie jako takiego osobnika, chciałem to wszystko sprostować. Otóż, ja sam siebie nie umiem znaleźć, sam siebie nie umiałem znaleźć, może tak. Teraz już wiem kim jestem, albo kim chcę być. Wiem też że nie chcę już krzywdzić, wyśmiewać, ranić... Tak jak robiłem to dotychczas. Uświadomiłem to sobie, dziś rano w stu procentach...

Właśnie już docierałem do drzwi kiedy usłyszałem dalszy ciąg Jego wypowiedzi. Zatrzymałem się i tak plecami stojąc słuchałem dalej.

- ... dzięki pewnej osobie. I nie, nie mówię o tobie Yugeom, Ty tylko ułatwiłeś to zrozumienie. to dzieki Tobie Mark. Pokazałeś mi... że można mnie polubić, takiego zwyczajnego, takiego mnie. Pierwszy pocałunek, który nie był z przymusu... Zapamiętam do końca życia, bo to jest coś wartego zapamiętania. Wiem że pewnie mnie nienawidzisz za to że i Ciebie skrzywidzłem i wykorzystałem, ale nie będę mieć już więcej okazji żeby Ci powiedzieć, że bez Ciebie nie mam szansy nawet najmniejszej żeby spełnić swoje marzenie. Co ja tam mówię o marzeniu, w tej chwili, moim marzeniem jest żebyś mi wybaczył, żebyć wrócił tu do pierwszego rzędu, stanął przede mną i powiedział mi że wybaczasz. Ja zdałem sobie sprawę, że Ty... Ty jako pierwszy nie jesteś zabawką, nie jesteś tylko dla uprzyjemnienia... Tylko po to żeby być, żeby kochać... Tak, uświadomiłem sobie że zacząłem Cię lubić, lubić, bardziej niż tylko lubić. Rozumiesz co mam na myśli? Ja Jackson Wang czułem się szczęśliwy mogąc wmówić Ci podczas amnezji że jesteś mój, i tylko mój. Mark, potrzebuję cię...

Z każdym Jego słowem coraz bardziej szkliły mi się oczy, coraz bardziej starałem się wstrzymać płacz, ale nie udało mi się. Zimne krople spłynęły mi po policzkach. Ja sam zacząłem lubić Go takiego jakim był, chciałem spędzać z nim ten czas, wciąż myślałem o tym pocałunku, nawet nie jednym... Płakałem teraz jak dzieciak, jak mały dzieciak... Odwróciłem się w kierunku scenki i powili ruszyłem w jej kierunku. Wszedłem na Nią i natychmiast wręcz objąłem Jacksona najmocniej jak mogłem. Dalej płakałem, ale nie obchodziło mnie to rteraz. to była najbardziej urocza, najbardziej kochana rzecz jaką mogł tylko zrobic..

- Jesteś idiotą Jackson.

- Wiem że jestem, Ty mi to uświadomiłeś.

- Ale teraz już nie jesteś idiotą...

- To zdecyduj się, jestem czy nie?

-Zamknij się i mnie łaskawie pocałuj.

I jak poprosiłem, tak zrobił. Objął mnie mocno w pasie i pocałował. Ta chwila z pewnością nie zniknie z mojej pamięci, nawet jeśli dopadnie mnie jakaś durna amnezja.

- Myliłem się co do Ciebie... Jesteś najlepszym mężczyzną, jakiego mogę w tej chwili miec...

~~~~~~

I tak oto życie się toczy... czy jesteśmy szczęśliwi? Tak. Czy Jackson się zmienil? Tak. A czy to koniec? Kto wie? Może kiedyś przyjdzie znów pewien moment, który zwali nas z nóg? Który sprawi żse sprawy się skomplikują? Kto to wie? Kto wie? Ja wiem, że myliłem się co do Niego...


Koniec?


A no więc mamy ostatnią cześć Marksona. Jak się wam podobało? Mam nadzieję że nie było takie złe jak mi się wydaje. Może kiedyś powrócę do tej parki? Jak znajdę jakiś nowy punkt zaczepienia? Kto wie? Miłej lektury wszystkim. <3333

9 komentarzy:

  1. Czytałam to chyba z 5 razy...
    I nadal to przeżywam jak głupia, chyba nawet bardziej niż Mark przeżywał pocałunek z Jacksonem... To jest świetne, wspaniałe, cudowne ❤
    I dżeksyn taki lowelas jshsgjx *_*

    OdpowiedzUsuń
  2. Khem... Ten, piszesz supeer akcje xD (If you know what i mean xd) Przeżywam to jak Mareczek każdy pocałucek z Dżek(s/y?)onem xD Dżeksyn taki idiota którego nikt nie kocha, ale w końcu Marezczek ppkazuje mu co to prawdziwa miłość... KYAA!!!~ Booskie ;3 I jeszcze to "Zamknij się i mnie łaskwaie pocałuj." Uhhh, mam motylki w brzuchu i nogi jak galarety. Czasem chciało mi się płakać, np. przy momencie z pierwszym pocałunkiem gdy Jackson przycisnął Mark'a do drzewa, ale byłam twara i tylko wmawiałam sobie, że Jackson w tym opowiadaniu to skurwysyn który wyrucha i zostawi... Ale nie... ty musiałaś przerosnąć moje oczekiwania i mnie powalić z nóg o mało nie zabijając xD ; D Ok, ok. Jesteś boska w tym co robisz Unnie ;3 Weny u więcej Markson'ów życze... A, i jeszcze życzę czasu na tworzenie kolejnego dzieła, fight Noona ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zawiodłam się na żadnym rozdziale <3 cudo po prostu cudo <3 chce tego więcęj tym bardziej że się strasznie nakręciłam czytając to <3 życzę dużoooooo WENYYYYYYY ~~~~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jedyny mój Markson! XD zapraszam Cię do innych, co więcej, z pewnością jeszcze ten parring tu wróci!

      Usuń
  4. Przeczytałam to już chyba 100 raz i nie moge przestać. UZALEŻNIŁAŚ MNIE ! XD Ale tak tylko powiem....... KOCHAM TWOJE MARKSON'Y !! Cytałam każdy co najmniej z 100 razy !! Kocham, kocham, kocham ! MAAAAASE WENYYY PRZESYŁAM I MAM NADZIEJE ŻE DOJDZIE NIEDŁUGO I W CAŁOŚCI XDD

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam to już chyba 100 raz i nie moge przestać. UZALEŻNIŁAŚ MNIE ! XD Ale tak tylko powiem....... KOCHAM TWOJE MARKSON'Y !! Cytałam każdy co najmniej z 100 razy !! Kocham, kocham, kocham ! MAAAAASE WENYYY PRZESYŁAM I MAM NADZIEJE ŻE DOJDZIE NIEDŁUGO I W CAŁOŚCI XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo bardzo dziękuję za miłe słowa! <3 to dużo dla mnie znaczy. Jeśli chodzi o Marksona to mam w głowie pewien tajemny plan, ale to wszystko zależy od weny, czy taka mnie najdzie. ;;; Cieszę się że podobają Ci się moje biedne wypociny xD

      Usuń
  6. Wow... To było doskonałe
    Nie mogłam się od tego odciągnąć
    Te wszystkie sceny byly takie czułe, potrafisz wprowadzic w donry nastrój, kiedy piszesz ^^

    OdpowiedzUsuń