piątek, 3 października 2014

I was wrong cz 4 ( Jackson x Mark GOT7)


Kim jestem? Kim Ty jesteś?

Kolejna nie przespana noc, nie mogłem przestać myśleć o tym co się stało niedawno, u mnie w domu. Cholera, ponosiło mnie przez to wszystko, ale ja miękłem, zwyczajnie miękłem przy nim, bo to jaki był gwałtowny, stanowczy, pewny siebie sprawiało że nie umiałem się mu oprzeć, mimo że wciąż był takim bezczelnym, zadufanym w sobie narcyzem. Ale mi zaczynało to mało przeszkadzać. Ja stanowczo nie byłem normalny. Każdy inny człowiek zaprzestałby ''nauczania'' Go, zrezygnowałby. Ale ja widziałem w Nim potencjał, chciałem żeby spełnił swoje marzenia o uczeniu dzieciakow w szkole wf'u albo żeby zdobywał dzięki temu kolejne nagrody, wygrywał zawody. Czemu mi zależało? Bo to co widziałem u Niego w domu, pozwoliło mi spojrzeć na Jego drugą stronę, tę bardziej wrażliwa. Bo gdyby nie był taki, to nie miałby wszystkich trofeów ojca rozstawionych po domu, nie, napewno nie. Spojrzałem w środku nocy na telefon, zauważyłem trzy wiadomości od Jacksona. Zmarszczyłem brwi i odczytałem je.

- ''Mam nadzieję że przyciągniesz tu jednak swój tyłek, nie mam zamiaru zawalić tego zasranego przedmiotu. ''

Więc jednak mu zależało... A więc cóż nie pozostawało mi nic jak tylko położyć się na siłę spać, bo musiałem jutro zabrać się do szkoły, nie czułem już takiego zażenowania, chociaż pewnie widząc Jacksona właśnie tak będzie. Będę czuł się skrępowany, a już zwłaszcza kiedy zobaczę jak zagryza usta, albo jak będzie blisko mnie... Nie, nie, tego będę unikać. Nie będę z Nim rozmawiać nawet, tak właśnie! Postanowienie. I cóż, udało mi się usnąć. Kiedy rano zadzwonił budzik czułem się jakby ktoś mi dał w łeb, i to porządnie jakims ciężkim obuchem. Byłem jakiś taki sflaczały w tej chwili, ale jak mus to mus, trzeba się zebrac do kupy i ruszyć się do szkoły. Kiedy się ubrałem, oczywiście tez uczesałem zadowolony wyszedłem z domu. Miałem dobry humor. Mimo że czekało mnie dziś tak dużo lekcji że od razu po szkole musiałem iść do Jacksona. Wziąłem ze sobą oczywiście Jego portfel. Kiedy spotkałem Go na korytarzu przed salą w której miala odbyć się pierwsza lekcja podszedłem do Niego i wyciągnąłem w Jego kierun ku rękę z portfelem.

- Masz, trzymaj, i na następny raz, grzeczniej poproś o przyniesienie. Nie jestem Twoim doręczycielem.

- Grzeczniej, już ci coś mówiłem o tym.

- Uuuu, Jackson był u Mark'a! Ciekawe co takiego robili no nie?

Usłyszałem głos jakiegoś chłopaka, no tak, koleżka Jacksona, JB... Tego typka nie lubiłem chyba bardziej od samego Jacksona. Był taki zarozumiały i starał się zawsze na siłe przypodobać swojemu ''najlepszemu kumplowi''. Kretyn nad kretynami.

- Stul pysk, Pajacu. Mark mnie tylko uczy, wioskowy idioto.

Zdziwiłem się że Jackson stanął jakby nieco w mojej obronie, to było jednak miłę zaskoczenie bo z Jego strony nigdy bym się nie mogł tego spodziewać, ba, nie było takiej opcji. Więc tylko odwróciłem się na pięcie i poszedłem już do klasy. Czas dziś się strasznie dłużył, to było aż dziwne zważając na moj nienaganny humor.

~~~~~~~~

Dziewięć ciężkich godzin lekcji dobiegło końca. Miałem serdecznie dość jak na dzisiaj tych wszystkich profesroków, którzy jak po złości jakby dziś nie mieli humoru i tylko utrudniali nam życie. Wyszedłem przed budynek szkoły i odetchnąłem głęboko. Wkońcu spokój, mogłem się nacieszyć świeżym powietrzem, i nim się spostrzegłem zauważyłem jak Jackson wychodzi ze szkoły. Kiedy podszedł spojrzałem na Niego uważnie, będąc czujnym żeby przypadkiem niczego nie zrobił.

- No to śmiało jedziemy do mnie, musimy się sprężyć bo nie mamy za dużo czasu już prawda?

Dobra, to zaczynało być podejrzane. On chciał się uczyć na poważnie? No nie, Jackson pilny uczeń. Nic już nie powiedziałem. Wsiadłem do Niego do samochodu chociaż z pewną nutką niepewności i zakłopotania. Nie wiedziałem czy  nie odwali mi znów czegoś głupiego, ale ufałem że dziś sobie odpuści całuski i tego typu bardziej konkretne gesty. Nie minęło dużo czasu jak dotarliśmy do Jego domu. Wysiadłem z samochodu i ruszyłem do Jego domu. Kiedy otworzył drzwi jak zwykle zdjąłem buty, zdjąłem kurtkę i wszedłem do srodka do Jego mieszkania. Od razu udałem się do salonu, wszytsko przygotowałem co będzie nam niezbędne, dziś mieliśmy zacząć rodział o kościach. Po chwili zauważyłem że przyniósł nam po butelce piwa.

- Co powiesz na to żebyśmy się napili, hm?

- Nie, nie ma mowy, ja nie piję alkoholu, bo mam słabą głowę.I mamy sie uczyć, a jak się upijemy to niczego się nie nauczysz.

- Oj przestań być taki grzeczny. Taki słaby jesteś że jednego piwka się nie napijesz? Czy tam dwoch? Nic Ci się nie stanie takiego, no już, dawaj. Zapomnij się trochę, napijmy się, posłuchajmy muzyki. No dawaj, cieniasie.

No teraz to przegiął już na całego. Już chciałem wstać i zdzielić mu tą butelką w łeb, bo przecież przed chwilą opowiadał że NIE MA CZASU NA PRZERWY w nauce. No Jasne, znów mu uwierzyłem a On wcale nie to miał na myśli, świetnie, oby tak dalej Mark, napewno daleko zajdziesz. Jednakże stwierdziłem że właściwie co mi szkodzi jedno piwo? Może wkońcu trochę lepiej Go poznam? Co mi właściwie zależało na poznaniu Go, sam siebie nie rozumiałem w tej kwestii, ale coż, tak już mi się chciało zrobić i pewnie i tak tak zrobię. Sięgnąłem to piwo i otworzyłem je, co najlepsze? Zębami, a jak! Jackson widząc to zaśmiał się, i w ten sposób i ja się uśmiechnąłem. Usiedliśmy nad tą książką i niby coś zaczałem mu tłumaczyć, ale nim się obejrzałem miałem za sobą czwarte piwo... Mimo że nalegałem że nie chcę pić za dużo. Już czułem że nie kontaktuje, właściwie nie wiem kiedy zamknąłem książkę i odłożyłem ją gdzieś na bok. Spojrzałem na Jacksona takim lekko niemrawym wzrokiem.

- Ja więcej... nie piję.

- Ja za  to z chęcią się napiję... Mmm...

Poczułem jak sięga do mojego policzka i przesuwa po nim zewnętrzną stroną dłoni. Lekko drgnałem i uśmiechnąłem się lekko. Złapałem Jego dłoń w swoje i ucałowałem ją. Po mały nie specjalnie kontaktowałem co się ze mną dzieje,  a to wszystko przez alkohol.

- Chodź do mnie nieco bliżej...

Wszedłem na czworaki na tę kanapę i właśnie w taki sposob zbliżyłem się do mężczyzny po chwili przysiadając nna swoich piętach. Nagle gwałtownie mnie do siebie przyciągnął łapiąc mnie ręką za kark, ja tylko stęknąłem cicho i już ppoczułem dlaczego mnie tak zachłannie do siebie przyciągnął. Jego usta spotkały sie z moimi na co zareagowałem dodatkowym pomrukiem, zamknąłem oczy i zupełnie jak wczoraj wsunąłem się na Jego kolana, ale tym razem od razu okrakiem. No tak, alkohol każe robić ludziem głupie rzeczy, ta była jedną z nich. Objąłem go za szyję lekko skubiąc końcóweczki włosów bruneta. Poczułem jak Jego chłodne palce powoli wędrują pod mój luźny sweter, czułęm jak pojedyńcze dreszcze zaczynają biegać po moim ciele. Uśmiechnąłem się lekko i pozwoliłem mu na te poczynania. Kiedy tylko całe dłonie znalazły się na moich plecach syknąłem bo były naprawde chłodne, a moje ciało ciepłe. Czułem podczas tego pocałunku jak staje się coraz bardziej zachłanny, zaborczy, jak powoli zaczyna mnie w stu procentach kontrolować. Moje ciało lgnęło do Jego chłodnego dotyku, ktłóry zaczynał się niecio ogrzewać. Czułem jak Jego język lekko przesuwa się po moich ustach, wsuwa się mi[ędzy nie odnajdując bez problemu mój język, jak Jego usta lekko masują moje... Całować to On się stanowczo umiał. Po chwili poczułem że wyraźnie podciąga mój sweter w górę. Oderwałem się od Niego na chwilę i podniosłem ręce żeby mnie pozbawił górnego odzienia. Czułem że lekko zakołowało mi się w głowie ale to nic, minęło zaraz. Znów wplątałem swoje długie palce we włosy bruneta tym razem wyraźniej je pociągajac odchyliłem jego głowę w tył, począłem tylko muskać Jego usta a On uśmiechnął się w ten cholernie przyjemny sposób. Poczułem że przerywa nasz pocałunek który ledwo zdołał się rozpocząć, ale Jego usta nie zostawiły mnie samemu sobie, już po chwili czułem je na swojej szyi, lekko bładziły po niej a co jakiś czas zastąpowały je zęby przygryzające lekko moją wrażliwa skórę na szyi, ale zawsze miejsce ugryzione było lekko łaskotane przez język. Stęknąłem cicho kiedy brunet zassał się na mojej szyi. Wiedziałem żże ślad po tym zostanie, ale Jemu tylko o to chodziło. Uznałem za niesprawiedliwość to że ja nie mam niczego na sobie od pasa w górę więc zacząłem rozpinać mu koszulę, ale jako że nie bardzo wiedziałem coo robię poczułem jak łapie moje ręce i pomaga mi chwycić guziki, bo ja osobiście widziałem podwójnie. Kiedy odpiąłem mu koszulę lekko przesunąłem opuszkami palców po nie równej fakturze Jego ciała, czułem każdy idealnie wykształcony mięsień. Z pewnej chwili poczułem jak przewraca mnie na łóżko, jakoś tak sprawnie mnie obkręcił że upadłem na plecy a On zaraz zawisł nade mną. Uniosłem się i przyciągnąłem Go do siebie chcąc jeszcze trochę posmakować Jego ust, ale to On zajął się pocałunkiem. Ten był naprawde zachłanny, począłęm wzdychać cicho do Jego ust, ale nie na długo bo znow rozłączyły się z moimi. Zawędrowały jak wcześniej na moją szyję, szybko wplątałem palce we włosy młodszego żeby móc się nimi bawić, były takie gęste i miłe w dotyku. Czułem jak rozpina mi prędko spodnie jakby gdzieś się spieszył, a ja przecież nie miałem zamiaru nigdzie iść, alkohol tak mi na mieszał w głowie że chciałem tu i teraz się z Nim przespać. Chociaż czy akurat TU to nie wiem... Byłem strasznie wygodny i wolałem łóżko, ale chyba nie specjalnie będzie mi to dane. Poczułem jak z mojego ciała znikają spodnie i to w ułamku sekundy. Poczułem chłodny podmuch na co zareagowałem gęsią skórką. Kiedy pochylił się nade mną ja odszukałem Jego spodni, jednak kiedy chciałem je już odpinać okazało się że sam to zrobił. Więc domyślał się że ja zwyczajnie nie będę w stanie. Świetnie. Złapałem na kraniec Jego spodni i pociągnąłem ja w doł na tyle na ile mogłem, ale to On dokończył sprawę za mnie i rzucił je gdzieś z bielizną. W tej samej chwili kazał mi wstać. No nie wiedziałem o co mu chodzi, ale nie dośc że przez alkohol to jeszcze przez podniecenie nie mogłem specjalnie ustać. A co Jackson zrobił? Rozłożył kanapę i popchnął mnie po chwili na nią, opadłem zupełnie swobodnie i uśmiechnąłem się lekko. A On znów zawisł nade mną jak cień. Kiedy już chciałem wykonać jakiś ruch poczułem jak Jego dłoń zaczyna masować moją męskość przez bieliznę. Dość mocno. Ale mi się to podobało... Usta odnalazły obojczyk i na nim się skupiły. Ale skąd On wiedział ze lubię pueszczoty właśnie tam? Mniejsza. Począłem wyraźnie wzdychać i stękać kiedy tak przyjemnie mnie zabawiał. Poczułem kolejną malinkę... i zaraz kolejną. Cholera, Jakcson przestań bo ja następnego dnia na trzeźwo się zabiję...

- Jackson...

Nic mi nie odpowiedział, złapał tylko moją bieliznę i zsunął ją ze mnie. Zaraz zrobił to samo ze swoją odrzucając obie gdzieś na bok. Spojrzałem gdzieś w bok lekko zażenowany tym wszystkim. Byłem nagi przed Nim a On zupełnie nagi przede mną. Widoki miałem... No ciekawe. Uśmiechnałem się lekko pod nosem i przesunąłem lekko dłonią po Jego policzku. Kiedy zbliżył się do mnie rozkładając lekko moje nogi powierciłem się. Poczułem jak po chwili w moim wnętrzu wylądowały Jego dwa palce zaraz zaczynając mnie porządnie rozciągać. Starałem się powstrzymywać kolejne odgłosy z moich ust ale nie, On mi nie pozwalał. Kiedy palce nagle zniknęły zdziwiłem się i krzyknąłem krotko gdy zz zaskoczenia wręcz wsunął się we mnie, cały. Co było zabawne? Że nie bolało, a to wszytko ten pieprzony alkohol. Tak mnie rozluźniał że można było ze mną teraz zrobić nie wiem co a i tak by nie bolalo. Ale jutro... jutro już będzie mniej wesoło... Nie cackał się, już po chwili poczułem jak łapie mnie pod kolanami i zaczyna mocno się we mnie poruszać, wsuwał się i wysuwał z początku w miarowym tempie, ale przyspieszył i to stanowczo, a ja w tej chwili już ie wstrzymywałem żadnego odgłosu. Jęczałem przeciągle, albo urywanie, stękałem, pomrukiwałem kiedy na chwile zwalniał i tak powoli wdzierał się we mnie żeby znów przyspieszyć. Cholera, bawił się mną, jak jakąś laleczką do potrzeb seksualnych, ale mi w tejj chwili to odpowiadało, chciałem więcej, teraz, w tej chwili o wiele więcej. Żeby nie przestawał... Nim się spostrzegłem poczułem jak zmienia moją pozycję. Obkręcił mnie tak żebym był na czworakach, stęknąłem kiedy na powrót po zmianie mojej pozycji się we mnie zagłębił... teraz czułem dopiero jak mocno mnie... pieprzy? Tak, to było dobre określenie, ale czułem się jak w takim swoim małym własnym raju, i nie chciałem żeby za szybko to skończył.

- A-ahm.. mh, Ja-jackson...

Wybełkotałem cicho i jęknąłem kiedy chwycił mnie za włosy odchylając mi głowę w tył. Co ten człowiek ze mną robił... Po chwili zniknął z mojego wnętrza, widziałem że kładzie się obok mnie, i kiedy myślałem wyraźnie zawiedziony, że już dość pociągnął mnie na siebie i tylko mruknął.

- Teraz ty się trochę poruszasz...

Ta jego cholerna władczość sprawiła że znów stęknąłem cicho, nakierowałem się na Jego pokaźną, nabrzmiałą juz męskość i przysiadłem na niej zagłębiając tym samym w sobie. Zacisnąłem powieki i przeciągły jęk uwolnił się z moich ust. Zacząłem się lekko unosić i opadać, tak zeby sprawić mu przyjemność, ale i też sobie... Lekko kołysałem tez biodrami w przód i w tył. Kiedy w pewnej chwili wsunął się we mnie pod nieco innym kątem krzyknąłem, trafił na moją prostatę... I wyczuwajac to zaczął mocno dociskać moje biodra do siebie żebym tylko trafiał właśnie tam. Czułem że nie wiele mi potrzeba, że to wszystko juz mnie tak zaczęło ogarniać że chciałem już osiągnąć ten upragniony szczyt. Wiedziałem że i Jackson chce już do tego dotrzeć i rozlać się w moim wnętrzu... Pochyliłem się Ku niemu i przygryzłem mu lekko wargę, na co On zareagował nagłym przekręceniem się ze mną znów tak że ja leżałem na plecach a on klęczał nade mną. Przejął znów inicjatywę i począł o wiele mocniej i szybciej się we mnie poruszać, a ja już nie mogłem... Nie wytrzymałem. Doszedłem brudząc swój brzuch swoim własnym nasieniem. Wygiąłem się przy tyl w lekki łuk mamrocząc JEgo imie, i chwilkę po tym poczułem jak i On rozlewa się w moim wnętrzu szczytując. Kiedy opadł na mnie ciężko oddychając objąłem Go, zeby się nie odsunął. Chciałem się trochę uspokoić. Nasze ciałą były wilgotne od potu, tak samo jak końcówki włosów na grzywce bruneta. Ja swoje miałem zaczesane w tył więc nie były aż tak mokre... Po chwili poczułem jak się ze mnie wysuwa, stęknąłem cicho i położyłem się na boku na kanapie. On zrobił to samo, pozwalając mi położyć głowę na swoim ramieniu. Czułem jak lekko przeczesuje mi włosy. Lekko się nimi bawi, i to właśnie sprawiło, że zacząłem usypiać, aż całkowicie oddałem się w objęcia morfeusza...

~~~~~~~~~~

Następnego dnia obudziłem się ubrany na kanapie. Rozejrzałem się stwierdzając że to nie był mój dom. No ładnie, nie pamiętałem NICZEGO z poporzedniego dnia. Niczego. Bolała mnie głowa, naprawde bolała, ale musiałem jakoś wstać, ogarnąć się, wrócić do domu i pójść na zajęcia. Po chwili do pokoju wszedł Jackson.

- O królewna pijaczka już nie śpi?

- Coś powiedział?

- To co słyszałeś. Spiłeś się wczoraj na amen. I zasnąłes mi na kanapie.

- Mówiłem zę nie powinienem pić.

- Dobra, nie chcę Cię poganiać, królewno, ale ja się muszę iść umyć, a Ty też chyba musisz wrócić do siebie do domui, co?

- Prawda, do później w szkole...

Mruknąłem i poszedłem się ubrać. Jakoś tak dziwnie się czułem. Po pierwsze - z faktem że spałem u Niego. Po drugie, że nie pamiętam niczego co się działo od wieczora, a po trzecie... jakoś dziwnie sie czułem. Taki połamany jakiś, bolała mnie kość ogonowa? Może się przewróciłem jak się upiłem? Mniejsza o to. Wsiadłem w najbliższy autobus jaki był, i poijechałem do domu. Tam umyłem się, ogarnąłem, przebrałem i cóż, już był czas żeby iść do szkoły, ale ból głowy pozostał... Kiedy tylko wszedłem do budynku szkoły zauważyłem Jacksona w tymi dwoma idiotami. Jackson wyglądał dziś naprawdę dobrze... Choleram ja to naprawdę pomyślałem? Kiedy chciałem podejść do Niego tak ot tak pogadać jeden z tych typków zaczął się śmiać wytykając mnie palcem. Widziałem jak zabrał Jacksonowi telefon po czym Podszedł do mnie i to co mi pokazał i powiedział sprawiło że miałem łzy w oczach.

- I Ty się puściłeś z Jacksonem? Hahahaha, zobacz jakie ładne zdjęcia nam pokazał.

- Oddaj to idioto!

Na zdjęciu byłem ja, spałem na Jego ramieniu a Jackson całował mnie w czoło, wszyystko byłoby dobrze, gdyby nie to że widac wyraźnie że śpię bez koszulki, niby okryty troche kocem, ale widać że oboje jesteśmy bez tej zasranej koszulki! Jackson zabrał mu telefon i spojrzał na mnie jakby chciał mi coś wytłumaczyć. A ja poczułem że zimne łzy spływają mi po policzkach. Poczułem sięoszukany, wykorzystany, zraniony i ośmieszony...

- Mark...

- Ty jesteś chory! Ja cię nienawidzę rozumiesz?! Nie chcę cie znać, jak mogłeś mi zerobić coś takiego? Taki był Twój pieprzonby plan? Powoli owinąc mnie sobie wokół palca pocałunkami a potem upić mnie i przelecieć? Tak? To brawo, udało Ci się, a w gratisie masz ośmieszenie mnie. Mam nadzieję że jesteś z siebie dumny!

Krzyknąłem i wybiegłem ze szkoły. Czułem się tak upokorzony jak chyba nigdy. Serce mi pękło... Ale czemu pękło? Przecież ja Go nienawidzę... Chyba jednak sam siebie oszukiwałem. Nie patrzyłem gdzie biegnę, w jaką stronę, nic mnie nie obchodziło. Okazało się że wbiegłem na ulicę, nim się zorientowałem uderzył we mnie samochód, nie za mocno, ale uderzył na tyle żeby mocno mnie odepchnąć i sprawić że gruchnałem o ziemię. Odrazui straciłem przytomność... Usłyszałem tylko...

- ''Mark, przepraszam. nie umieraj!''

~~~~~~~~

Obudziłem się, nie wiem kiedy, nie wiem gdzie... Rozejrzałem się. To szpital, tak to stanowczo szpital. Dwie kroplówki podłączone do moich rąk, przeszywający ból w brzuchu, jakbym złamał żebro... I chyba tak było... Po chwili do pokoju ktoś wszedł. Przyjrzałem się tej osobie, nie był lekarzem, to napewno bo był za młody i nie miał na sobie kitla. Kiedy spojrzał na mnie podbiegł szybko i złapał mnie za rękę.

- Mark!

Mark? To ja się nazywam Mark? Najwyraźniej tak, jestem Mark...

- Huh? Gdzie ja jestem?

- W szpitalu, potrącił Cię samochód, ja nie chciałem Cię wtedy zdenerwować...ja.

- A kim Ty jesteś? Właściwie kim ja jestem?

Widziałem na Jego twarzy zdziwienie, nie dało się tego ukryć.

- Niczego nie pamiętasz? Jesteś Mark Tuan, a ja jestem Jackson Wang, nie pamiętasz mnie? Niczego?

- Właśnie mnie uświadamiasz że nazywam się Mark Tuan, niczego nie pamiętam... Czemu tu jesteś? Kim dla mnie jesteś? Rodziną?

- Ah, jaka szkoda że mnie nie pamiętasz, Mark...

Poczułem jak łapie drugą dłonią moją dłoń. Delikatnie tez ją gładzi...

- Ja jestem Jackson, nie Twoja rodzina, ale może kiedyś stworzymy swoją. Jestem Twoim chłopakiem, Skarbie.

- Jackson... Jackson... Coś mi się przypomina, ze faktycznie możesz mówić prawdę, Jackson. A długo jesteśmy parą?

- Od jakichś... dwomch miesięcy? Ale znamy się nieco dłużej. Poznaliśmy się w szkole.

- Szkole... rozumiem... boli mnie głowa. Możesz mnie przytulić?

Nic nie powiedział tylko mnie objął na tyle na ile pozwalała mu moja pozycja. Uśmiechnałem się zadowolony bo czułem się jakbym naprawdę obejmował kogoś ważnego w moim życiu, kogoś kogo kocham... Kogoś przy kim jestem szczęśliwy...?


Ciąg dalszy nastąpi.

Mamy kolejnego Marksona. Mam nadzieję że podoba się wam nieco rozwinięcie akcji, mam nadzieję tez że bacznie śledzicie moje posty i czytacie wszystko z zapartym tchem <3
Jak myślicie, co będzie dalej z naszymi chłopcami? <3

2 komentarze:

  1. Czekaj co? XD Mark stracił pamięć :( Nie dobry Jackson kłamie xD zaczyna się coś dziać <3 i te scenu mrrr <3 zakochałam się XD

    OdpowiedzUsuń