sobota, 29 sierpnia 2015

Miłość w sieci cz.1 ( Mark x Jackson GOT7)



Kolejny dzień, wyjątkowo udany na zajęciach. Lubiłem to miejsce. W ostatnich dniach, lubiłem szybko wracać do akademika, do swojego pokoju. Zaszywałem się w Nim, włączałem komputer i czekałem. Pewnie nasuwa się pytanie, na co czekałem? Własciwie nie na co, a na kogo. Ostatnimi czasy narzekałem na samotność, jeśli chodzi o sferę miłosną i cóż, Jackson, mój najbliższy przyjaciel od lat, namówił mnie do tego, bym założył sobie profil na czacie. Cóż, musiałem przyznać że na początku, nie miałem na to najmniejszej ochoty, ale im więcej o tym myślalem, tym bardziej mi się to podobało. I stało się, założyłem pełen profil, znalazłem kilku rozmówców, jednakże został w końcu tylko jeden. Nie miał jednak żadnego zdjęcia, jedynie wiek, miejsce zamieszkania, takie typowo podstawowe informacje. Na imie miał Jaehyun, chociaż i tego czy to prawdziwe imię nie mogłem mieć pewności. Bądź co bądź, czułem się na prawde świetnie gdy pisaliśmy ze sobą.

~~~~~~

- Mark! Gdzie tak lecisz?

- A gdzie mogę lecieć, hm? Do pokoju, muszę ogarnąć projekt i nie mogę się doczekać aż wejdę na czat i będę mogł znów pogadać z Jae.

- Ty ciągle w kółko o tym Jae, aż tak dobrze Ci się z Nim rozmawia?

- A żebyś wiedział. Jest taki sympatyczny, zabawny i czuły.

- Ho, ho, to wy już jesteście na takim etapie? Widziałeś Go chociaż?

- Oj nie Twój interes, co zazdrosny jesteś? I nie, nie widziałem Go... Nie chce mi się pokazać, ale nie zależy mi na Jego wyglądzie!

Szturchnąłem Jacksona najpierw lekko w bok po czym pokręciłem głową rozbawiony.

- A gdzie tam zazdrosny, dobrze wiesz że jestem z BamBam'em, po za tym, o Ciebie mam być zazdrosny? A pf!

- No wiesz? Nie gadam z Tobą, ale Ty jesteś złośliwiec!

I proszę bardzo, jak na niezawołanie, zjawił się osobnik o którym przed chwilą wspomniałem. BamBam we własnej osobie... Nienawidziłem Go, robił wszystko co mógł na złość, a moje bliskie stosunki z Jacksonem, mu strasznie nie pasowały. A to była zwykła przyjaźń. Znów teatralnie uwiesił się mu na szyi uśmiechając się sztucznie do mnie.

- ''Jacksooooon, chodźmy dziś na spacer, albo na randkę. Zostawmy Go w Jego smutnej samotności. ''

- No taaak, ja i tak już idę, bawcie się dobrze.

Odparłem tylko na odchodne nim Jackson zdążył cokolwiek powiedzieć, nie chciało mi się prowadzić dalej tej dyskusji, po za tym, nie miałem czasu. Musiałem szybko zająć się zadaniem jakie miałem do zrobienia, a potem...potem relaks. Tak też się stało, gdy uporządkowałem wszystko na jutrzejsze zajęcia, usiadłem wygodnie w łóżku, usadowiłem się z laptopem na kolanach i zalogowałem się na swój profil. Wiadomość już czekała.

- Witaj, Mark.

- Witaj, Jae! Wybacz że jestem dziś tak późno, ale musiałem ogarnąć kilka spraw. Wiesz? Tęskniłem trochę za Tobą.

- Tęskniłeś? To naprawde urocze.

- Ah, nie mów tak, to takie obce mi uczucie, ale nie powiem, przyjemne.

- Obce?

- Tak, cóż tu dużo mówić, nie miałem jeszcze nikogo tak bliskiego. Wszyscy z którymi wiązałem kiedykolwiek nadzieje, stali się przyjaciólmi, bliższymi lub dalszymi.

- A więc chcesz mi powiedzieć że nie byłeś nigdy w związku?

- Dokładnie tak.

- Wiesz? Teraz uważam to za jeszcze bardziej urocze i kochane.

- Czasami chciałbym być obok, zobaczyć Cię, usłyszeć Twój głos.

- Wiesz, z tego co widzę, jestem bliżej niż Ci się wydaje.

To zdanie, tak wdrążyło mi się w mysli, że aż przez dłuższą chwilę nie odpisywałem.

- Bliżej niż mi się wydaje?

- Tak, ale nie powiem nic więcej łobuzie!

Wieczór za każdym razem mijał mi bardzo szybko, nim się obejrzałem, zawsze było już coś koło 23. A następnego ranka trzeba było wstać wcześnie. Musiałem się pożegnać z Jae, a strasznie tego nie lubiłem.

- Jae, myślę że na mnie już czas, jutro czeka mnie ciężki dzień. Widzimy się o tej samej porze?

- Oczywiście że tak, będę niecierpliwie czekać na Ciebie.

- A więc, dobranoc, chciałbym... śnić o Tobie.

- Może zjawię się w Twoich snach. Dobranoc, Mark.

Zamknąłem komputer, odstawiłem Go na stolik i położyłem się wygodnie na łóżku. Powierciłem się trochę, nim usnąłem, ale tylko chwilę, bo zmęczenie wzięło górę. Byłem zadowolony, jak z resztą każdego wieczora ostatnio. Zasypiałem szybko, a dzisiejszego wieczora to jedno zdanie, całhy czas widniało mi przed oczami. Był bliżej niż mi się wydawało? Nie miałem pojęcia jak to interpretować.

~~~~~~~~

Nastepnego ranka, obudziłem się jakiś poddenerwowany. To pewnie dlatego, że dziś miałem ważny projekt do omówienia. Czułem sie jak tykająca bomba zegarowa która przy nieuważnym ruchu wybuchnie. Kiedy doprowadziłem się do porządku, ubrałem w wygodne ciuchy, ruszyłem do budynku szkoły. I proszę bardzo, napatoczył się ktoś, kogo widzieć nie chciałem nawet pół minuty dzisiejszego dnia. Nikt inny jak BamBam, wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to że właściwie natychmiast, gdy mnie zobaczył podszedł do mnie i zagrodził mi drogę.

- Słuchaj no, pajacu. Odpieprz się wkońcu od Jacksona, rozumiemy sie?

- Jak żeś mnie nazwał?

- Nie dość że głupi to jeszcze głuchy. Masz się zająć swoją dupą, a nie zabierać mi mojego, powtarzam MOJEGO faceta.

- Człowieku, on Cię zna ledwie pół roku, a ze mną zna się kupa czasu, jesteśmy przyjaciółmi, i Tobie gówno do tego.

- W dupie mam to że się przyjaźnicie, a skąd ja mogę wiedzieć że Ty się w Nim nie podkochujesz co?

- Co takiego? Zastanow się sam co Ty wygadujesz, w nikim się nie podkochuje a tymbardziej w Jacksonie.

- A ja jednak uważam ze tak jest i jeśli nie przestaniesz spędzać z Nim tyle czasu i nie przestaniesz być tak strasznie blisko, to nagadam mu tak, że nigdy więcej słowem się do Ciebie nie odezwie. Rozumiesz?

- A chrzań się.

Warknąłem tylko i wyminąłem Go szybkim krokiem. Kiedy wchodziłem do szkoły natknąłem się na Jacksona. Szturchnąłem Go ramieniem i poszedłem dalej, a ten pobiegł za mną i zatrzymał mnie.

- Mark, co Tobie?

- Nic, daj mi swięty spokój.

Odparłem tylko cicho i zagryzłem wargi idąc na swoje zajęcia. Ten dzień, będzie z pewnością, bardzo ciężki...


Ciąg dalszy nastąpi.


A więc, mamy tutaj pierwszą cześć nowego opowiadania, mam nadzieje że sie spodoba, dalsza czesc juz wkrotce. <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz