piątek, 28 sierpnia 2015

Zdrajczyni cz. 3 KONIEC ( Ravi x Leo VIXX)



To był błąd, największy błąd w moim życiu, skrzywidziłem najlepszegp, i jedynego przyjaciela, swoja głupotą i brakiem cholernego wyczucia. Faktycznie, wykorzystałem Go w pewien sposób, choć nie byłem tego do końca świadom. Sam nie odebrałbym tego w taki sposób, chociaż, może jednak. Zdałem sobie z tego sprawę za późno. Próbowałem się do Niego dodzwonić, chodziłem do Jego mieszkania, ale nie otwierał drzwi, nie mogłem Go złapać. Czułem się okropnie. Byłem bezradny, źle spałem, nie chciało mi się jeść. Minęły chyba dwa miesiące. Wróciłem do swojej dziewczyny, zadziwiająco dobrze się nam układało, ale nie czułem się już tak samo. Pewnego popołudnia gdy wróciłem do domu, nie zastałem swojej dziewczyny. Zdziwiło mnie to trochę, co więcej, gdy poszedłem do naszej sypialni, nie znalazłem żadnej jej rzeczy i walizek, zupełnie nic. Nie rozumiałem o co chodzi. Dopiero na szafce znalazłem liścik.

-'' Stwierdziłam że to nie ma sensu, nie kocham Cię już ani trochę, mam kogoś lepszego, ciekawszego. Żegnam. Nie dzwoń nawet, zmieniam numer telefonu. ''

No i proszę, tego się nie spodziewałem, już myślałem że między nami wszystko gra, że jest wszystko dobrze, a jednak... Nie do końca najwyraźniej, ale może i lepiej? Tyle że, zostałem teraz zupełnie sam. Bez wsparcia, bez bliskiej osoby. Poszedłem do salonu i włączyłem sobie muzykę, jednakże przerwano mi dzwonkiem do drzwi. Poszedłem otworzyć a tam co?

- Witam Pana, Panie Leo. Komornik z urzędu, mam niestety nie za dobre wieści. Od 5 miesięcy nie otrzymywano od pana żadnych opłat za dom, w tej chwili pana konto jest całkowicie puste i z przykrością powiadamiam że zajmujemy pana dom, ma pan dwa dni, żeby spakować rzeczy i się wynieść.

- Słucham? Ale jak to?! Przecież... O nie, nie płaciła za rachunki... Wydawała te pieniądze.

- O czym pan mówi?

- Moja była dziewczyna jest powodem, proszę, ja nie mam gdzie się podziać, nie możecie mnie wywalić z mieszkania...

- Niestety, ale nie ma innego wyjścia, nie dostał pan zawiadomienia zadnego?

- Ta suka wszystko musiała schować albo spalić... Niczego nie wiedziałem... Błagam...

- Niestety, nic nie da się zrobić, mogę ewentualnie dac panu nieco więcej czasu, trzy dni, nie więcej... Bardzo mi przykro, tu jest pismo.

- Rozumiem, dziękuje...

Kiedy komornik odszedł ja upadłem na kolana załamany i ukryłem twarz w dłoniach, czułem się jak śmieć. Straciłem wszystko, najbliżeszego przyjaciela, dom, pieniądze, zostałem sam, bez niczego, nie wiedziałem co mam zrobić... Wyszedłem z domu, lało jak z cebra, a ja narzuciłem tylko kaptur kurtki na głowę i poszedłem jakoś bezwiednie do parku, usiadłem na ławce i ukryłem twarz w dłoniach. Nie miałem pojęcia co począć. Kompletnie.

~~~~~~~~~~~~

Dwa miesaiące, pełne, miesiące, a ja wciąż nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Chciałem zapomnieć, odpocząć od tego wszystkiego, nie myśleć o tym co stało się ostanimi czasy.  Jak co wieczór szedłem pobiegać, mimo że pogoda była kiepska, lało jak z cebra, ale musiałem trzymać formę, i czułem się lepiej kiedy trochę pobiegałem. Udałem się do ulubionego parku, który zawsze mnie odprężał. Gdy biegłem ścieżką zauwazyłem znajomą sylwetkę na ławce, nie spodziewałem się go tutaj, zwłaszcza siedzącego w miejscu w taki paskudny deszcz, dodatkowo zimny. Podbiegłem bliżej.

- Leo? Co Ty tu robisz?

Wyglądał źle, był naprawde wymęczony, schudł.

- Ravi? Ja... Ja nic, siedze sobie tu, bo... ja... nie mam gdzie się podziać.

- Co Ty pleciesz? Wracaj do swojego mieszkania, człowieku, dostaniesz zapalenia płuc.

- Jakiego mieszkania? Nie mam gdzie wracać, wywalili mnie z mieszkania. Przyszedł komornik, ta zdzira nie płaciła rachunków jak ja prosiłem, prawie pół roku, dostałem ostrzeżenia podobno listowne... Pewnie je ukryła, nie powiedziała nic. Zostałem zupełnie bez niczego, bez dachu nad głową. Mam trzy dni na zabranie rzeczy, jeśli nie, nie dostane nic.

Zatkało mnie, nie wiedziałem co mam powiedzieć.

- Chodź do mnie do mieszkania, nie siedź na deszczu, jutro zabierzesz swoje rzeczy do mnie, mam miejsca na tyle w domu, wolny pokój. Możesz mieszkać u mnie, aż odzyskasz mieszkanie. Musisz iść na policję, może uda Ci się coś wskórać...

- Ja.. Dziękuję...

- Nie masz za co, chodź z tego deszczu.

Mruknąłem tylko i ruszyłem do domu. Nie wiedziałem czemu, ale Jego widok sprawił że czułem się dziwnie. Bolało mnie jakby serce, mysli szalały i kręciły się wciąz wokoło jednego tematu. Wokoło tego, co działo się między nami tamtego dnia, ja wtedy czułem że mam wszystko czego potrzebuje w ramionach, w tej jednej chwili też to straciłem. Nie zamierzałem mu tego wypominać, stało się to co się stało, ale rana w sercu zostanie, już chyba na zawsze. Kiedy dotarliśmy do domu, wpiściłem Go przodem i zdjąłem z siebie mokre buty, kurtkę, po czym zaniosłem wszystko do łazienki, powiesiłem żeby wyschło. Udałem się do swojej sypialni, tam wyjąłem dwie pary dresów takich wygodnych do spania, i dwie koszulki. Jeden komplet wręczyłem mu wraz z parą swieżej bielizny.

- Może być nieco za duze, ale w tej chwili nie mam nic innego wygodnego do spania.

- W porządku, dziękuję..

- Idź weź gorący prysznic, ja przygotuje Ci swieżą pościel w pokoju.

Odparłem i odszedłem w kierunku pokoju gościnnego. Tam przygotowałem mu łóżko do spania, po czym sam udałem się do drugiej z łazienek jakie miałem w domu a tam, wziąłem ciepły prysznic przebierając się w ciuchy do snu. Kiedy byłem już odświeżony, poszedłem do swojej sypialni. Słyszałem że Leo już krząta się w swoim pokoju. Włączyłem jakiś folm w telewizji, i za dłuższy czas, usnąłem.

~~~~~~~~

Około 1 w nocy, obudziło mnie lekkie szturchanie. Uchyliłem powieki i ujrzałem Leo, owinietego Jego kołdrą. Usiadłem na łóżku i zapaliłem lampkę nocną, która ledwie rzucała światło.

- Leo? Co jest?

- Nie mogę zasnąć, mam dreszcze... Masz jakieś leki?

- Hm? Mówiłem Ci że się pochorujesz, pokaż czoło.

Mruknąłem cicho i przetarłem oczy po chwili przykładając dłoń do Jego czoła aż burknąłem. Był rozpalony.

- Połóż się i przykryj też moją kołdrą, zaraz przyniosę Ci leki.

Posłusznie wykonał moją prośbę, a własciwie rozkaz a ja poszedłem do kuchni. Tam przygotowałem mu herbatę z miodem i cytryną na rozgrzanie, i do tego coś na gorączkę i ogolnie przeziębienie. Wróciłem ze wszystkim do pokoju.

- Proszę, weź leki, a ja przyniose okład.

Poszedłem do łazienki, zmoczyłem chłodną ściereczkę i wróciłem z nią do sypialni. Tam Leo, siedział otulony kołdrami popijając herbatę. Był taki pokorny, niewinny.

- Ravi...

- Nic nie mów, wypij spokojnie.

- Właśnie że będę mówił, teraz to Ty siedź cicho.

Zamilkłem więc.

- Przepraszam Cię że byłem idiotą, że Cię zraniłem, że sprawiłem że się odsunąłeś ode mnie, że Cię ie słuchałem, że uważałem się za mądrzejszego, a tak naprawde jestem durny i nic nie warty. Przepraszam że przez ten cały czas, broniłem jej mimo że faktycznie już dawno powinna zniknąć z mojego życia. Mam teraz nauczkę, straciłem wszystko, dom, miłość...Ci...

W tej chwili mu przerwałem zamykając mu usta pocałunkiem. Czułem jak od Jego ciała biło ciepło, gorączka Go rozkładała, ale mówił do rzeczy. Wiedziałem żwe chciał przeprosić, ale gadał jak najęty.

- Ravi...

- Cicho Leo, wszystko będzie dobrze, wybaczam Ci... I nie straciłeś mnie, ani mojej miłości do Ciebie, nie umiałbym ot tak sobie Ciebie wymazać z pamięci.

Widziałem znow ten szczery uśmiech, to jak lekko zagryza dolną wargę, to był uroczy widok. Wtuliłem Go mocno w siebie i okryłem nas oboje kołdrą.

- Musisz wyzdrowieć, a o mieszkanie się nie martw, odzyskamy je, możesz mieszkać ze mną ile tylko chcesz..

- Więc chcę na zawsze... Ravi?

- A więc prosze... Słucham Cię, Leo.

- Kocham Cię.

- I ja Ciebie, głupku, i ja Ciebie... Ale śpij teraz, jutro też jest dzień....

Nim się spostrzegłem usnął w moich ramionach, a zaraz po Nim i ja. Znów miałem swoje szczeście w ramionach, znów było wszystko tak jak chciałem.


Koniec.



No i mamy koniec. <3
Szykuje mi się coś nowego, ale co z tego wyjdzie, zobaczymy. Miłego czytania. <33333

2 komentarze: