Coś z niczego. Czysta fantazja. BTS, GOT7, VIXX Mam nadzieję, że opowiadania przypadną wam do gustu. ;D
niedziela, 30 sierpnia 2015
Miłość w sieci cz.2 ( Mark x Jackson GOT7)
Przez cały dzień chodziłem poddenerwowany, a to wszystko z powodu tej cholernej porannej sytuacji z BamBam'em, nie rozumiałem o co mu chodzi, ja osobiście nie miałem żadnych ukrytych powódek w spotykaniu się z Jacksonem, to był mój przyjaciel, prawdziwy przyjaciel od dawna. Dogadywaliśmy się, wspierał mnie, chociaż też bardzo często wkurzał, drażnił i prowokował. Zdarzały się kłótnie, ale mimo wszystko, zawsze albo jedno albo drugie wyciągało rękę i znów było dobrze.
Gdy zajęcia się skończyły odetchnąłem z ulgą swieżym powietrzem. Całe szczęście mogłem spokojnie zaszyć się w pokoju, i nie myśleć o niczym, bo jutro, była już sobota, żadnych zajęć, niczego. Szybko dotarłem do pokoju, zaszyłem się w swoim ulubionym kącie, jednakże z powodu braku humoru, nie włączyłem chat'u. Nie chciałem wylewać na Jae swoich złości, żalów, wszystkiego tego co mnie gryzie. Poczułem jednak że jestem niesprawiedliwy, napisalem tylko.
- ''Wybacz, ale dziś nie jestem w stanie psychicznym na rozmowę, mam nadzieje, że wybaczysz. porozmawiamy jutro. ''
Wyłączyłem czat nie czekając na odpowiedź, wiedziałem że mogę wtedy jednak chcieć zostać, a tak, mogłem usiąść i skupić sie na sobie. Po chwili zauważyłem jak pod drzwiami wsuwa się liścik. Zmarszczyłem brwi zdziwiony i podszedłem zabierając zaraz kopertę, i gdy otworzyłem drzwi, za nimi nie było zupełnie nikogo... Zamknąłem je więc i usiadłem z listem na łóżku i zacząłem czytać.
- '' Mark, nie martw się niczym, szkoda patrzeć jak na takiej uroczej twarzy maluje się smutek, czy złość. Pewnie zastanawiasz się skąd wiem, otóż, dowiesz się może tego w swoim czasie. Ale zrób coś dla mnie i nie smuć się, nie zamartwiaj niczym. Wolę Cię uśmiechniętego. ''
Gdy to przeczytałem, poczułem dreszcze na całym ciele. Cholera, więc On jest jednak gdzieś w moim otoczeniu... Może On chodzi nawet ze mną do klasy... Ale kto to mógłby być? Nie miałem pojęcia. Wsunąłem list w poduszkę i położyłem się wygodnie na łóżku. Nawet nie wiedziałem kiedy usnąłem zmęczony. Następnego dnia, wstałem poźno, jak to w sobotę zwykłem robić, i kiedy ogarnąłem się nieco poszedłem zrobić sobie śniadanie. W kuchni spotkałem Jacksona.
- O, cześć, Mark.
- Cześć, Jackson... Przepraszam że wczoraj tak burknąłem, ale byłem zdenerwowany i nie miałem ochoty na rozmowy.
- Rozumiem. co dziś robisz późnym popołudniem? Bo ja mam spokój od BamBam'a na cały weekend, porobiłbym coś, obejrzał film.
- Właściwie niczego nie robię. A wiesz? Jae jest kimś od nas ze szkoły... Wczoraj zostawił mi list, wiedział że byłem załamany, że nie miałem humoru, ale skąd? Skoro nawet tego mu nie powiedziałem?
- Nie mnie zadawaj to pytanie, bo nie wiem, naprawdę. To jak będzie, zobaczymy się?
- Pewnie że tak, przyjdę do Ciebie, kupię coś dobrego do żarcia.
- Jackson... Mogę Ci coś powiedzieć?
- Jasne, wal.
- Ja chyba nieco bardziej lubię Jae... Myślę o Nim całymi dniami, i wracam do pokoju tylko po to żeby z Nim porozmawiać. Czuje sie taki wyjątkowy przez Niego.
- Cieszę się że tak mówisz, bo może wkońcu się spotkacie! Zakochany Mareczku!
- Głupek! To do poźniej, tak? Idę wejść na czat, może uda mi się porozmawiać jeszcze z Jae. Wczoraj z Nim nie rozmawiałem.
- Idź, idź, zakochany Mareczku.
Pokręciłem tylko głowa i poszedłem do pokoju z kanapką w ręku, włączyłem komputer, i tam znów już czekała wiadomość.
- Witaj Mark, jak się dziś czujesz? Przeczytałeś list? Pomogł Ci?
- Cześć, Jae, przeczytałem, i owszem, pomógł, ale... powiedz mi, gdzie jesteś, skąd wiedziałeś że źle się czułem, gdzie mam pokój...
- To już będzie moja mała tajemnica. Cieszę się jednak że pomogłem, a co do tego kim jestem, kiedyś się dowiesz, w swoim czasie.
Był taki tajemniczy, sam nie wiedziałem jak to jest możliwe.
- Chciałbym być obok Ciebie, Jae... Móc spojrzeć Ci w oczy...
- Ale wiesz, gdybyś był tak blisko, i gdybyś pattrzył mi w oczy, ja nie mogłbym się od pewnej rzeczy powstrzymać...
- Tak? Od jakiej?
- Od całowania Twoich pełnich, kuszących warg.
Teraz to mnie zatkało, serce zaczeło mi łomotać jak szalone. Chciał... Co... Boże... Aż musiałem wstać a z łożka od komputera i pospacerować po pokoju. Czy ja jestem nienormalny? Zachowuje sie jak szczeniak który nigdy się nie całował. Chociaż, jeśli miałem być szczery, to nigdy wcześniej się nie całowałem... Cóż. Kiedy nie odpisywałem dostałem kolejną wiadomość.
- Wybacz jeśli Cię tym zdenerwowałem.
- Ależ nie, nie, zaskoczyłeś mnie jedynie tym. Ale to takie miłe zaskoczenie, wiesz? Też bym tego chciał. Zdradź mi kim jesteś...
- Nie, nie mogę, jeszcze nie teraz. Wkońcu sam się domyślisz.
- Ah, skoro uważasz że tak będzie lepiej, to cóż mi pozostaje?
-Obawiam się jednak, że się na mnie zawiedziesz, gdy się dowiesz kim jesteś. Ale decyzję pozostawię Tobie.
- Nie musisz się niczego obawiać, naprawde.
Wiedziałem że kimkolwiek będzie, jesli będzie taki jaki jest teraz, wszystko będzie idealnie.
Całe popołudnie zleciało mi na rozmowie, wkońcu pożegnałem Jae oznajmiając mu że ide zobaczyć się z przyjacielem, ogarnąłem się nieco i poszedłem piętro niżej, do pokoju Jacksona, jak zwykle nie pukając wszedłem do środka, no i stwierdziłem że chyba jednak zacznę pukać, bo wlazłem mu do pokoju gdy stał na środku owinięty tylko ręcznikiem na biodrach wycierając swoje jasne włosy.
- Ohoo, golas.
- Ty to się nie nauczysz pukać, nie?
- Chyba zaczne, bo wkońcu wejde Ci do pokoju jak będziesz nago i będę oglądał Twoje klejnoty.
Zaśmiałem się cicho, chociaż poczułem się nieco, skrępowanny tym widokiem. Jackson miał takie idealne ciało, ładnie wyzeźbione, silne, takie... Czekaj, stop, nie, Mark, no coś Ty, to przecież Twój przyjaciel. A mimo wszystko miałem taką nieodpartą ochotę... pocałować Go? Cholera jasna, przez te słowa Jae o całowaniu, nie myślałem o niczym innym w danej chwili, może powinienem był poćwiczyć? Co ja wygaduje... Odbiło, do reszty.
- To jak Mareczku, co oglądamy?
- Ja Ci zaraz dam Mareczka Jacusiu. Jak dla mnie, to możemy obejrzeć jakąś komedię, albo coś w tym stylu.
- Hm, dobra, to ułóż się na łóżku wygodnie, a ja przygotuje nam piwo i coś na przegryzkę.
- O, mamy piwko? Super, muszę się odprężyć trochę.
- A to czemu?
- A weź, nie powiem Ci bo będziesz się śmiał.
- No nie będę mów.
- No dobra..
W międzyczasie gdy Jackson krzątał się po pokoju wyjaśniłem mu po krótce jak to wszystko wygląda, On oczywiście mnie musiał drażnić, dokuczać mi podczas tej szczerej rozmowy. A kiedy dotarłem do sedna sprawy, i wyjaśniłem mu że nie całowałem się wczesniej, spojrzał na mnie zdziwiony i usiadł wkońcu obok mnie na łóżku.
- Serio? Nic a nic?
- No serio, przecież Ci mówię. I jak wkońcu się z Nim zobaczę, to co ja zrobie?
- Napewno dasz sobie radę. Włączamy film?
Skinąłem tylko głową, sięgnąłem piwo ze stołu i zacząłem oglądać film na ekranie Jego laptopa. Nim się obejrzałem miałem już za sobą trzy butelki, Jackson chyba cztery. Miałem już dość a film był nudny jak flaki z olejem.
- Mark?
- Tak Jackson?
- Słuchaj, bo wiesz, tak sobie pomyślałem, że jakbyś chciał, to ja służę Ci pomocą we wszystkim. Ale tak wiesz, wszystkim, wszystkim.
- Co Ty chrzanisz Jackson?
- Nic, mówię Ci tylko, że jeśli chciałbyś poćwiczyć na przykład całowanie, albo coś, to śmiało.
- A co BamBam na to?
- Po pierwsze, Bam jest dla mnie drugorzędny jeśli chodzi o Ciebie.
No tego to sie nie spodziewałem, ale nie powiem zrobiło mi się niesamowicie miło. Odstawiłem Jego laptopa na szafkę i położyłem się na boku patrząc na Niego spokojnie.
- Czyli mówisz że jakbym chciał się całować, żeby poćwiczyć, to mogę Cię o to prosić? Ale wiesz, wtedy Jae nie będzie tym pierwszym...
- To zależy od Ciebie, ja na nic nie nalegam.
- Dobrze, dziękuję. Jackson?
- No? Co jest?
- Mogę spać z Tobą? Tak wiesz, na jednym łóżku?
- Pewnie że możesz. A co, idziemy spać?
- Nie, tylko tak mi wygodnie w sumie.
Mruknąłem cicho orientując się że właściwie przytulam się do Niego. Ale nie protestował, ja też nie miałem zamiaru, więc leżałem spokojnie w taki sam sposób, ale czułem się jakoś tak, dziwnie. Ale pozytywnie... Na dłuższą chwilę zapadła między nami cisza, a ja biłem się ze swoimi myślami. Po chwili uniosłem się nieco i spojrzałem na Jego twarz, miał zamknięte oczy, spokojnie oddychał, a ja... ja nie myślałem o niczym innym jak tylko o tym co mi zaproponował... Zagryzłem lekko swoją wargę i musnąłem lekko Jego wargi swoimi zaraz jednak szybko się odsunąłem i spojrzałem gdzieś w sufit, po chwili jednak poczułem że Jackson wierci się obok mnie, spojrzałem odruchowo w jego stronę a ten nagle zawisł nade mną. Odruchowo wstrzymałem powietrze.
- Przepraszam, musiałem...
- Ależ nic się nie stało, Mark, przecież sam ci proponowałem. Ale Ty musisz mi wybaczyć, że wezmę nieco więcej, bo kusi mnie teraz...
Nie odpowiedziałem mu, bo już poczułem lekkie muśnięcia Jego ust na moich. Przeszły mnie takie dreszcze że poczułem je aż w koniuszkach palców. Leżałem taki nieco sparaliżowany pod Nim oddając pocałunki, a właściwie same muśnięcia.
- Nie bój się mnie objąć.
Słysząc Jego ciche słowa delikatnie, jakby nieco się bojąc, ułożyłem mu rękę na ramieniu, zaraz lekko zsuwając ją na Jego kark. Powoli go gładząc, sam poczułem jak obejmuje mnie ręką w pasie, przysuwając bliżej swojego ciała. Nie protestowałem, tylko odruchowo mruknąłem i delikatnie jakby na wyczucie trąciłem językiem Jego wargę. Spotkało się to tylko z Jego aprobatą w postaci głębszego coraz bardziej pocałunku, oddawałem mu się w stu procentach czując to wszystko całym sobą. Cholernie przyjemne... Nim się obejrzałem, pocałunek można było już nim w stu procentach nazwać, odruchowo uchyliłem też swoje wargi, pozwalając by językiem badał wnętrze moich ust. Ocierał językiem o mój język, a ja mimowolnie wzdychałem cicho między wargi mężczyzny. Czułem wciąż jak przyjemnie masuje moje biodro, a ja w danej chwili już nie tylko gładziłem Jego kark, ale wplątywałem opuszki palców w Jego włosy, bawiąc się Nimi, lekko pociągając, skubiąc. Po chwili poczułem jak Jego dłoń lekko wsuwa się pod moją koszulkę dotykając teraz mojej nagiej skóry, tej dotyk był tak elektryzujący, że aż drgnąłem, łapiąc lekko Jego rękę. W tej chwili też lekko przerwałem pocałunek, spoglądając mu w oczy.
- Jackson...
- Mark, pozwól mi...
- Ale ja... nie mo...
I znów poczułem pocałunek na ustach, nie mogłem się powstrzymać, znów oddałem się pieszczocie, czując że robi mi się coraz gorącej... Jego dłoń zsunęła się z mojego biodra i znalazła się na mojej dłoni łapiąc ją i splatając nasze palce razem. Wzmocniłem uścisk i poczułem jak unosi nasze dłonie kładąc je przy mojej głowie. Uchyliłem powieki i lekko przerwałem znów pocałunek.
- Jackson, wystarczy... Ja... Lubię Jae, przecież wiesz... A Ty...Ty masz BamBam'a.
- Wybacz Mark, nie mogłem się... oprzeć.
- Ah, co w nich takiego. Zwykłe są.
Zaśmiałem się tylko cicho i okryłem nas kołrą obejmując Go spokojnie, mając nadzieje oczywiście że mam na to pełne pozwolenie. Poczułem tylko jak odwzajemnia objęcie mnie i nim się obejrzałem, usnąłem spokojnie, wyjątkowo zadowolony.
Ciąg dalszy nastąpi.
I kolejny rodział jest, mam nadzieje że podoba wam się moja koncepcja <3
Już niedługo kolejna część.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
świetne opowiadanie :D ps: jakoś tak dziwnie jak Jackson nazywa Marka "Mareczkiem"
OdpowiedzUsuń