wtorek, 18 sierpnia 2015

Zdrajczyni cz. 1 ( Ravi x Leo VIXX)


Nie mogę mu pomóc i czuję sie z tym źle, chciałbym odebrać całe to cierpienie z Jego ramion, ale nie mogę. Jestem pod tym względem bezradny, bo On widzi w Niej wszystko to co chciał kiedykolwiek widzieć. Bzdura. To kłamliwa, zdradziecka szuja, a Leo? Leo nie chce tego widzieć, nie chce rozumiec, wybacza jej za każdym razem, daje jej sie wykorzystywać, a ja? Ja nie mogę nic zrobić. Nie wiem jak długo trwa ten chory związek, i jak długo trwać jeszcze będzie...

~~~~~~~~~~


- Ależ Kochanie, przecież to tylko niewinne wygłupy z przyjaciółmi.

- Niewinne? Ty przecież całujesz tego faceta prosto w usta, to nie jest niewinne... Przecież jesteśmy para...

- Leoooś, daj spokój, to jest nikt ważny, Ty jesteś moim najdroższym Ukochanym przecież wiesz...

Zawsze mi tak mydliła oczy, zawsze sprawiała że jej wierzyłem, a potem znów to samo, ale kocham ją, kocham tak bardzo, że jestem skłonny wybaczać na okrągło, ale może... może to moja wina? Może nie jestem wystarczający?

- Dziś znów wychodzisz?

- Tak Leoś, do koleżanek, na caaałą noc.

- Miałem nadzieję że dzisiejszy wieczór spędzimy razem.

- Oh, wybacz Misiu, ale nie dam rady tego odwołać, jutro spędzimy razem czas.

- Jutro pracuje, dobrze o tym wiesz. Ale nie ważne, baw się dobrze.

- Dziękuję Leo, wynagrodze Ci to.

Niczego już nie powiedziałem, poczułem tylko pocałunek na policzku, a dziewczyna zniknęła w łazience żeby do końca się wyszykować. Czasami czułem się taki samotny...  Bez niczyjego wsparcia, ale jednak był ktoś, kto zawsze był dla mnie... O każdej porze. Czasami wydawało mi się nawet.. A z resztą, to nie wazne.

~~~~~~~~~~~~

Usłyszałem telefon, było już dość późno wieczorem, więc spodziewałem się tylko jednej osoby - Leo. Tylko On zwykł dzwonić tak późno, ale nigdy nie miałem mu tego zazłe, wiedział że może mi ufać, że byłem dla Niego dostępny w każdej chwili, jak nie pod telefonem, to osobiście w miarę możliwości. Odebrałem prędko.

- Tak Leo? Coś się stało?

- Ravi? Możesz przyjechać? Wiem że jest późno, ale... potrzebuję Cię.

Cholera, zawsze gdy słyszałem te dwa słowa czułem się jak na jakiejś zakichanej karuzeli, wiedziałem w jakim sensie mnie potrzebuje, a jednak ja, interpretowałem to wszystko po swojemu, tak jak ja chciałem, a nie jak było naprawdę. Otóż, ja, Ravi, jestem zakochany, w Leo, od długiego już czasu, właściwie odkąd pamiętam, odkąd się znamy...

- Oczywiście że tak, tylko daj mi jakieś pół godziny, bo muszę się ubrać.

- Piżamy nie bierz, jest u mnie, świeżo wyprana czyściutka.

Zaśmiałem się tylko słysząc co powiedział o piżamie, sam wyczułem lekki śmieszek w Jego tonie głosu i znów zrobiło mi się tak przyjemnie ciepło.

- Dobrze, więc niedługo będę.

- Czekam, Ravi.

Rozłączyłem się i miałem ochotę eksplodować od nadmiaru uczuć, on nawet moje imie wymawiał w taki sposób że czułem że serce zaraz ucieknie mi gardłem. Zebrałem się do kupy, ubrałem zwykły podkoszulek i ciemne dopasowane spodnie, tak jak zwykle sie ubierałem. Zwyczajnie. Zarzuciłem jeszcze cienką bluzę na górę bo noce bywały chłodne, po czym natychmiast wsiadłem w samochód jadąc do domu przyjaciela. W głowie szumiały mi Jego słowa ''potrzebuje Cię''. Nim się obejrzałem byłem już na miejscu, wysiadłem i już chciałem zapukać do drzwi ale otworzył mi je nim zdołałem, widziałem że znów chodzi o te dziewczynę, znów coś zrobiła, znów Go skrzywdziła. Nie raz, miałem ochotę ją osobiście odwiedzić, z nieprzyjemną wizytą, ale jakoś, nigdy nie miałem serca, bo Leo... No własnie, Leo za bardzo ją kocha a jeśli ja bym się w to wmieszał, zostałby sam, jednocześnie straciłbym Go..

- Leo, co się stało?

- Znów wyszła z domu, znów Jej nie ma... A ja przygotowałem kolację. Zjesz ze mną?

- Pewnie że tak, z miłą chęcią.

- Wiesz? Ja powoli już nie wytrzymuje tego wszystkiego..

- Powoli? Ja Ci się dziwię że dawno jej nie kopnąłeś w ten rozlazły tyłek.

- Ravi! Nie mów tak...

- Kiedy taka jest prawda, Leo, Ty jesteś ślepy, bo wiem że nie jesteś głupi, więc jak inaczej chcesz to nazwać?

- Dobrze wiesz że ja ją Kocham, Ravi, najmocniej jak umiem...

Znów ta sama śpiewka, znów to samo, od nowa, miłość, co to za miłość jeśli jedno depta drugie? Odkąd pamiętam, zawsze tłumaczył to wszystko tak samo, uczuciem jakim ja darzy, ale wszyscy dobrze wiedzą że to zdradziecka szuja. Wykorzystuje Go na każdym kroku, wyłudza pieniądze, udaje taką zakochaną, a zdradza za każdym razem gdy nadaży się okazja.

- Tak, tak, wiem, ale Ona Ciebie najwyraźniej nie...

- Ja wiem że Ona mnie kocha, ale... popełnia błędy, kiedyś się nauczy..

- Kiedyś? Leo, nie rozśmieszaj mnie, jesteście ze sobą już tyle czasu, a Ona robi się z dnia na dzien gorsza, to nie wróży niczego dobrego. Wykończysz się, a ja tego nie chce...

- Wszystko będzie dobrze, wiem to...

Znów to samo, nienawidzę tych trzech słów, ''wszystko będzie dobrze'' gówno a nie będzie dobrze, nienawidzę jej, tak bardzo...

- Dobrze, skoro tak mówisz.. Ale proszę, odmów jej choć raz czegoś, bo Ona, nigdy nie przestanie, nigdy nie będziesz żyć w normalnym związku, odmów jej pieniędzy, wyjścia, czegoś żeby poczuła że Ty też jesteś asertywny, niech zrozumie że nie jesteś Zabawką.

- Wiesz że nie umiem...

Nie wytrzymałem.. Podszedłem do Niego, złapałem Go za ramiona i lekko Nim potrzasnąłem patrząc w te ciemne oczy. Spojrzał na mnie nieco przestraszony, nieco zdziwiony.

- Posłuchaj mnie uważnie, Leo, jesteś świetnym mężczyzną, przystojnym, silnym, troskliwym, wiem dobrze że potrafisz jej odmówić. Zapomnij na chwile o tym co czujesz, zaznacz wyraźnie pewne granice. Nie jesteś bankomatem i szmatą do podłogi która jest potrzebna tylko czasami, wiem że jest Ci cięzko, bo Twoje serce krzyczy głośniej od rozsądku, ale dobrze wiesz, że tak będzie o wiele lepiej.

Mruknąłem tylko i odsunąłem dłonie od Niego po czym odwróciłem się z zamiarem pójścia do salony gdzie czekała kolacja, poczułem jednak jak chłodna dłoń chłopaka łapie tę moją. Zatrzymałem się w pół kroku i odwróciłem do Niego.

- Leo?

- Dlaczego mi pomagasz? Dlaczego... wspierasz?

No to mi zadał pytanie. I co ja miałem powiedziec? Słuchaj kocham Cię od nie pamiętam kiedy i wiadomo że będę Ci pomagać. Musiałem wybrnąć z tego inaczej.

- Leo, jesteśmy przyjaciółmi od dawna, ja może wyglądam na takiego zimnego typa, ale nie jest mi obojętne to jak się czujesz, życzę Ci jak najlepiej, chcę żebyś był wreszcie szczęśliwy.

Widziałem że w kąciku Jego oka błysnęło coś na kształt łzy, więc aż tak był zmęczony tym wszystkim? Czy aż tak wzruszyły Go moje słowa? Po chwili poczułem jak lekko opiera głowę na mojej klatce piersiowej, tak spokojnie, zwyczajnie. A ja? Ja nie wiedziałem jak się zachować... Nie lubił dotyku, a jednak w tej chwili był tak blisko, trzymał wciąż moją dłoń, a ja czułem jak ciarki przebiegają mi po plecach. Lekko ułożyłem wolną dłoń na Jego głowie i zacząłem delikatnie przeczesywać Jego włosy, naprawde ostrożnie. Nie trwało to jednak zbyt długo, puścił moją dłoń i ułożył obie swoje ręce na moich plecach tak delikatnie i ostrożnie, jakbym miał Go odtrącić. Zrobiłem to samo, uważając żeby nie spłoszyć chłopaka, objąłem Go jednak nieco mocniej, pewniej. Nie uciekł, nie odsunął się... Miałem nadzieję że serce mi się uspokoi, bo jeszcze troche ucieknie mi gardłem.

- Ravi?

- Tak Leo?

- Czemu serce Ci tak wali? Źle się czujesz?

- Nie, nie, skąd.

- Zdenerwowałem Cię tym że Cię objąłem?

No i masz, uciekł z moich objęć spłoszony jak sarna w lesie. Pokręciłem głową i uśmiechnąłem się nieznacznie do Niego.

- Nie, tylko nie wiedziałem jak się zachować, dobrze wiem że nie lubisz... No to było coś nowego dla mnie...

Zaśmiałem się cicho pod nosem i pokręciłem głową uśmiechając się lekko. A On znów nieco speszony udał się do salonu ciągnąc mnie za rękaw bluzy którą wciąż miałem na sobie. Poszedłem za Nim i usiadłem przy zastawionym pysznie stole i tak upłynął nam wieczór, na rozmowie, jedzeniu... Zapomniał o tym co się stało, znów się uśmiechał, znów był takim sobą, jakiego Go pamiętałem... Ciekawe, na jak długo...




Mamy coś nagłego, jako że zadebiutowali naszła mnie ochota i pomysł na podstawie teledysku nieco. Wiem że nie skończyłam jeszcze Takuyi i shin'a, ale do nich wrócę jak wena na ten pomysł zostanie wyczerpana. <3333
miłego czytania.<3

1 komentarz: