czwartek, 10 grudnia 2015

I know, what You want.

Typ: FLUFF
Parring: Yoongi x ?


Typowy zimowy wieczór, choć czy na pewno taki typowy?


Nie mogłem się doczekać aż będę mógł z Nim porozmawiać, tak dawno się nie widzieliśmy.. odkąd wyjechał z rodzicami na drugi koniec kraju, spotkanie się graniczyło z cudem. Nie dość, że Jego ojciec nie uznawał tego, że jesteśmy razem, to jeszcze komplikował to napięty grafik Yoong'iego. Zaczynał karierę, chciał otworzyć swoje studio nagraniowe, zaistnieć w świecie muzycznym, od lat o tym mówił i teraz, nadarzyła się okazja. Rozumiałem to, choć jedna rzecz nie pozwalała mi w pełni tego zaakceptować. Dlaczego musiał wyjechać aż tak daleko żeby otworzyć studio? To musiała byc sprawka Jego ojca, musiała. Jedyne co wciąż mnie trzymało, była opcja rozmawiania z Nim na kamerce internetowej, gdyby nie to, chyba bym zwariował.
W końcu nadeszła upragniona chwila, usłyszałem dźwięk powiadomienia o połączeniu przychodzącym, otrząsnąłem się i odebrałem.

- Yoongi!

- Cześć Kochany, tęskniłeś?

- Zadajesz głupie pytania, pewnie że tęskniłem! Nie mogłem się doczekać, aż porozmawiamy...

- Ja tak samo, mów mi, jak się czujesz, co u Twojej mamy?

- Wszystko dobrze, czas leci, powoli ale myśl że niedługo się zobaczymy, mnie napędza.

- To dobrze.

- Yoongi, wszystko gra?

- Co? Ah, tak tak, wszystko dobrze.

Przyjrzałem się mu uważnie, nie wyglądał na szczęśliwego. A przecież, gdy mówił mi że przyjedzie do mnie na wigilię, na święta, był taki szczęśliwy... A teraz? Wyglądał jakby chciał coś przede mną ukryć. Zmartwiło mnie to, doszczętnie.

- Yoongi, nie kłam, widzę że coś jest nie tak, wyjaśnij mi... Co się stało?

Milczał dość długo, zagryzał nerwowo wargę, stukał palcami w biurko. To nie wróżyło nic dobrego.

- Bo widzisz... Nie przyjadę na wigilię.

- Oh, nic nie szkodzi, ale w pierwszy dzień świąt będziesz, to najważniejsze.

- Nie, nie rozumiesz mnie. Nie przyjadę w ogóle. Nie mogę. Ojciec postawił mi ultimatum, ja nie mogę stracić tej szansy.

W tej chwili cały mój świat, legł w gruzach, posypał się bez powrotnie.

- Obiecałeś że przyjedziesz. A wybrałeś swoją karierę zamiast miłości?

-  Przecież sam mówiłeś że chcesz żebym był szczęśliwy, Ty też jesteś mi do tego szczęścia potrzeby, ale...

- Ja już sam nie wiem czego chcę. Nie jestem Ci do niczego potrzebny, jak widać. A tym bardziej moja obecność nie jest Ci potrzebna. Skoro tak stawiasz sprawę, to żegnaj...

Rozłączyłem się, czując że do oczu napływają mi mimowolne łzy, serce mi pękło, choć wiedziałem, że zachowuję się w pewien sposób samolubnie i żałośnie. Ale w danej chwili, gorycz i żal zalewały mnie falami. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Zauważyłem kolejne połączenie przychodzące. Odrzuciłem je i zamknąłem laptopa, wyłączyłem telefon. Chciałem być sam, zupełnie sam. Jak ja miałem się pozbierać? Moje dotychczasowe małe marzenie, prysnęło jak bańka mydlana. Potrzebowałem Go obok, chciałem Go blisko, móc Go objąć, posłuchać Jego głosu, bicia serca, tak twarzą w twarz... A wigilia, już za trzy dni...To będa najgorsze święta jakie kiedykolwiek mogłyby być. Musiałem się przejść, ochłonąć. Cały czas w głowie rozbrzmiewały Jego słowa. Nie przyjedzie... On naprawdę nie przyjedzie... Gdy wychodziłem, spotkałem tylko matkę w drzwiach, mówiła coś do mnie, ale ja chciałem wyjść, było mi duszno, słabo. Szedłem gdzieś, przed siebie, bez celu.
Uciekaj.
Zniknij.
Nie masz po co żyć...
Nie, nie mogę, ja Go tak kocham...


Cały następny dzień, nie odzywałem się, nie pisałem, nie dzwoniłem, za to On i owszem, kilka razy, ale ja nie chciałem rozmawiać. Jednakże wieczorem, nie wytrzymałem, gdy po raz kolejny usłyszałem znienawidzony już wręcz dzwonek telefonu, a właściwie jego początek.

- Słucham.

- Nie rozłączaj się tylko, proszę.

- Czego chcesz.

- Wybacz mi, proszę Cię.

- Nie mam czego, wybrałeś co chciałeś.

- Przyjadę, po świętach, przed nowym rokiem. Obiecuję Ci

- Nie wierzę Ci w żadne obietnice, nie umiem..

- Mam dla Ciebie niespodziankę, na pewno się zjawię. Uwierz mi.

- Spróbuję, ale niczego nie mogę Ci obiecać.

- Kocham Cię, wiesz prawda?

Znów miękłem, za każdym razem gdy mowił mi ze mnie Kocha, serce mi szalało, chciało wyskoczyć z piersi. Tak na mnie działał, byłem od niego uzależniony, jak od narkotyku, jeden dzień i zaczynałem wariować.

- Wiem, i ja Ciebie kocham, Yoongi.

- Muszę kończyć, zaraz mam ważne spotkanie, odezwę się dopiero w Wigilię bo będę musiał zająć się sprawami papierkowymi jeśli chodzi o studio.

- Rozumiem, więc... Do Wigilii..

Rozłączyłem się i opadłem na łóżko, moją głowę zaczeło nachodzić mnóstwo myśli. Może On mnie zdradza? Może ma kogoś lepszego? Nie On nie jest taki, to nie możliwe...
Nim sie obejrzałem, usnąłem wykończony.



~~~~~~~
Dwa dni później.


Nadeszła wigilia, nie cieszyło mnie to, ani trochę, czułem się wyprany z uczuć, zmęczony, przygnębiony, a przecież to czas radości, szczęścia, rodziny i.. miłości. Ale co kiedy moja miłość jest gdzieś tam, daleko? W ten radosny czas. W ten szczęśliwy czas...

- Synku, chodź proszę, pomóż mi nakryć do stołu, zaraz Twój ojciec zejdzie na dół i przyjedzie Twój kuzyn z ciocią i wujkiem.

- Dobrze mamo, idę.

Najchętniej zamknąłbym się w pokoju, nie chciałem nikogo widzieć, żadnej swojej rodziny. Tylko Jego, Jego potrzebowałem w tej chwili, pragnąłem zobaczyć Jego uśmiech, poczuć jak mnie obejmuje, usłyszeć jak mówi że mnie Kocha, najmocniej na świecie.
Ale to było nie realne.
Nie możliwe.

~~~~~~

Kolacja i po kolacji, prezenty i po prezentach, gdy już było po wszystkim, poszedłem do siebie. Usiadłem na łóżku, przeglądałem co chwila telefon. Żadnej wiadomości od Niego. Żadnego połączenia. Zapomniał, zupełnie o mnie zapomniał. Poddałem się. Odrzuciłem telefon na bok i patrzyłem za okno, na padający śnieg, pierwszy tego roku... Nie zorientowałem się kiedy minęły te wszystkie godziny, bo dochodziła już 12. Była dokładnie 23.40. Usłyszałem nagle głos matki.

- Synku, wychodzimy na pasterkę, wrócimy za 2 godziny, chodź, zamknij za nami drzwi proszę.

Zebrałem się leniwie na dół, w lekko potarganych włosach, rozwiązanym krawacie. Zszedłem na dół i w półmroku, rozświetlanym tylko światełkami choinki, ujrzałem czyjąś sylwetkę, stojącą właśnie pod nią. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem w bok na drzwi wyjściowe, stałą tam moja matka z uśmiechem na ustach.

- Masz gościa, Kochanie. Wracamy za 3 godziny.

Nie rozumiałem co się dzieje, zamrugałem kilkakrotnie oczami i pokręciłem głową. Owa postać, wciąż stała tyłem do mnie, ubrana w białą koszulę, czarne spodnie na szelkach, A na fotelu obok, leżała marynarka, dośc charakterystyczna.

- Yoongi?

Nie wierzyłem własnym słowom, własnym myślom, wszystkiemu co teraz szalało mi w głowie. Owa postać odwróciła się do mnie i ujrzałem ten najpiękniejszy, szczery uśmiech, błyszczące szczęśliwe oczy.

- Czy ja śnię?

- Nie śnisz, jestem tutaj.

Na te słowa miałem ochotę się rozpłakać, podbiegłem do Niego i objąłem Go z całej siły za szyję. Serce mi do reszty zwariowało.

- Jak to jest możliwe...

- W ostatniej chwili, powiedziałem ojcu, że nie chcę spełniać marzeń, tak daleko od tego, którego szczerze kocham i mam gdzieś to, co On sobie myśli na ten temat.

Nie mogłem uwierzyć, przeciwstawił się ojcu, żeby być ze mną?

- Jesteś niesamowity...

- To nic, chcę cieszyć się sukcesem z Tobą. Wiesz? Myślałem o tym, co mówiłeś, że sam nie wiesz czego chcesz. Uważam że to nie prawda. Chcesz tego, czego pragnie każdy.

- Co takiego? Powiedz mi.Czego pragnę?

- Pragniesz miłości, która w pełni Cię skonsumuje. Chcesz pasji, przygody, odrobiny niebezpieczeństwa.

- A więc, czego Ty chcesz?

- Chce sprawić, że dostaniesz wszystko to, czego szukasz.

- Yoongi...

- Kocham Cię, Jiminnie...

Łzy same zebrały mi się w kącikach oczu, w tym samym czasie, poczułem ciepłe ramiona, obejmujące mój pas i wraz z nimi, usta chłopaka, połączone z moimi, w czułym, pełnym uczuć pocałunku. Nie potrzebowałem już niczego więcej. Byłem szczęśliwy. Gdy lekko się odsunął, spojrzałem w ciemne oczy wybranka i uśmiechnąłem się.

- Mówiłeś, że masz dla mnie niespodziankę, że pokażesz mi ja gdy przyjedziesz.

- To ja, jestem tą niespodzianką...


Koniec.


A więc, mamy shocika który przyszedł mi do głowy zupełnie nagle w pracy, pisany dość szybko, ale mam nadzieję że się spodoba! <3 Komentujcie, piszcie, zapraszam!
Jednocześnie dziękuję wam za to że jesteście, czytacie, wspieracie i dopingujecie! <33







piątek, 4 grudnia 2015

Be my hero cz 2.

Typ: ANGST
Parring: V x Jungkook



Od zawsze uważałem że nie mam życia, to był fakt.
Zawsze kłóciłem się z rodzicami, nie akceptowali mnie, w żaden sposób. Jeśli chodziło o mój styl ubierania się, ogólny wygląd, zachowanie. Uważali mnie za dziwnego, a przecież byłem ich synem, czyż nie tak? Uciekałem wielokrotnie z domu, krzyczałem na nich, wyzywałem od najgorszych, a teraz? Teraz oddałbym wszystko, żeby matka mnie przytuliła, ojciec poklepał po ramieniu i powiedział ''jestem z Ciebie dumny synu''. Tak jednak się nie stanie, byłem.. Nie wiadomo gdzie, nie wiadomo jak daleko od domu. Zupełnie sam. W burdelu. Zmuszany, wykorzystywany. Kto mnie teraz pocieszy? Nikt. Otóż to, zupełnie nikt.


~~~~~


- Jestem Twoją zabawką? Więc dlaczego inni mają do mnie prawo? - No brawo Taehyung, teraz to zadałeś pytanie, zaraz zarobisz w pysk i na tym skończy się życzliwość tego mężczyzny. Spiąłem się lekko czekając na Jego reakcję. Spojrzał na mnie nieco chłodno i podszedł blisko mnie. Złapał moje policzki w dłoń a ja zamknąłem oczy wiedząc, że zaraz dostanę w twarz.. Jednakże tak się nie stało.

- Żeby być tylko i wyłącznie mój, trzeba sobie zasłużyć odpowiednio, zachęcić mnie do siebie. Co nie zmienia faktu, że w tej chwili, przynosisz duże zyski i chcemy na Tobie zarobić, a dokładniej, mój ojciec chce. A ta słodka buźka, jest coraz częściej wspominana przez naszych klientów. Ciesz się, że masz klientów tylko w zakresie wiekowym od 20 do 25 lat. - Poczułem ten chłód, wiedziałem że tak to się skończy przez moje pyskówki, ale dowiedziałem się kilku istotnych dla mnie rzeczy...

- Przepraszam... - Szepnąłem cicho cicho a mężczyzna odsunął się przeczesując palcami moje włosy, tak lekko w tył. Spojrzałem na Niego niepewnie i po chwili sięgnąłem słodki batonik musli. Zacząłem powoli go jeść jednakże w połowie poczułem jak łzy spływają mi po policzkach, zupełnie odruchowo. Czułem się tak podle, jak nigdy wcześniej w życiu. Nie umiałem się pozbierać, miałem wrażenie że cały czas jestem brudny, wciąż ktoś mnie dotykał, całował, robił te wszystkie rzeczy, a ja? A ja nie mogłem się obronić, nie mogłem odmówić.

- Czego Ty płaczesz? Przecież nic Ci się nie dzieje, nie? - Nie pomagał mi ten ton, to zimno.. Pociągnąłem lekko zaczerwienionym nosem i odłożyłem batonika. Zagryzłem wargi i starałem się powstrzymać łzy płynące po moich policzkach. Zacisnąłem dłonie w pięści objąłem rękoma swoje kolana.

- Przepraszam, nie będę już. - Co miałem mu powiedzieć? Byłem w rozsypce, czułem się jak worek, pusty w środku, rozdarty...

- Doproawadź się lepiej do porządku, bo jak tak dalej pójdzie, w życiu mnie do siebie nie przekonasz i Cię oddam gdzieś w cholerę, gdzie każdy będzie mógł Cie zaliczyć.  - Te słowa były jak nóż powoli wbijający się między moje żebra, potem obracający się dookoła własnej osi. Ból, nie z tej ziemi. Myślałem że jest inny, że może, inaczej do mnie podejdzie, ale jednak byłem tylko zabawką, głupią zabawką. W tej chwili wyszedł z mojego pokoju, znów byłem zagrożony, znów ktoś mógł przyjść, wziąć sobie co zechce. Poszedłem do łazienki na drżących nogach. Tam zająłem się swoimi ranami, każdą po kolei, i każdym siniakiem. Maści przyjemnie koiły bolące miejsca, zwłaszcza wszystkie zadrapania i ugryzienia. Usiadłem na krawędzi wanny i usłyszałem nagle chrzęst klamki. Spiąłem się natychmiast i zacisnąłem dłonie na wannie. Nie, to nie możliwe, ja nie dam rady... Nie mogę... Zacząłem drżeć, serce waliło mi niesamowicie mocno, a kolejna salwa łez zalała moje jasne policzki. W końcu w drzwiach ukazała mi się męska postać, jednakże, nie był to ani Jimin, ani J-hope. Kim był ten mężczyzna?

- Proszę, nie... - Szepnąłem cicho wiedząc że nic mi to nie da, poczułem tylko jak ten ktoś łapie mnie dłońmi za policzki i delikatnie po nich gładzi, a ja odruchowo zacisnąłem powieki, przerażony co się ze mną stanie. Jednakże czując brak jakichkolwiek nieprzyjemnych obłapanek, czy czegoś w tym rodzaju, otworzyłem niepewnie powieki. Ujrzałem przed sobą, ciemnowłosego chłopaka. Był młody, mniej więcej w moim wieku, nie starszy. Patrzył na mnie swoimi ciemnymi oczami i uśmiechał się lekko.

- Spokojnie, nie zrobię Ci krzywdy. Przyszedłem się przywitać, jedziemy na tym samym wózku. Nie będę niczego Ci robić, jestem Jungkook. - Słysząc Jego słowa, aż nie dowierzałem w to co słyszę. Pierwszy raz poznałem tutaj kogoś, kto nie ma ku mnie złych zamiarów. Zagryzłem lekko swoja wargi i syknąłem czując że przegryzłem sobie ranę na tej dolnej z nich. Przyłożyłem zaraz w to miejsce wierzch dłoni i westchnąłem boleśnie.

- Ja jestem Taehyung, ale,. mów mi Tae. - Szepnąłem cicho czując jak po chwili ten chłopak odsuwa mi moją dłoń od ust, i przykłada w ranne, nieco opuchnięte miejsce kawałeczek materiału, który okazał się wilgotną chusteczką. Westchnąłem znów cicho i zamknąłem oczy pozwalając mu na delikatne otarcie moich ust. Szczypały, lekko pulsowały sprawiając że łzy cały czas zbierały mi się w kącikach oczu.

- A więc, Tae, jesteś tu nowy, prawda?  - Ah, aż tak to było widać?

- Tak, chociaż jestem tu już jakiś czas, sam nie wiem jaki, bo większość dni przesypiałem. - Westchnąłem ciężko i wzruszyłem lekko ramionami. Poczułem jak chłopak łapie mnie za dłoń i ciągnie do pokoju. Usiadł ze mną na łóżku i przyciągnął mnie do siebie tak, żebym położył głowę na Jego kolanach. Dopiero teraz zauważyłem, że jest ubrany jedynie w krótkie, czarne spodenki, i podkoszulek, ktory nie zasłaniał za wiele. Co więcej, był bardzo chłopięcy, ale duże oczy, dodawały mu uroku.. Chwila, co ja wygaduję?

- Dziś jest  4 listopad. - Chwila, który? Więc minęły już dwa tygodnie? To jest żart?

- Więc jestem tu już dwa pieprzone tygodnie... - Szepnąłem tylko i zamknąłem oczy, czując że nagle Jego palce powoli zaczynają przeczesywać moje włosy. Lubiłem to, wręcz uwielbiałem. Skąd On to wiedział?

- Przyzwyczaisz się, po wiedz, czyją jesteś zabawką? - Znów to określenie, nie bawiło mnie ani trochę.

- Właściwie każdego, każdy kto chce, przychodzi tu i robi... te wszystkie rzeczy ze mną, jak chce, co chce. Niby mam być tylko zabawką tego syna właściciela tego miejsca, ale dotychczas, On jeden mnie nie tknął, no... nie licząc Ciebie. - Szepnąłem cicho zastanawiajac się chwilę czy dobrze zrobiłem że zaliczyłem Go do tych, którzy krzywdy mi nie zrobią.

- A, jak wyglądali? - Nie rozumiałem skąd to pytanie, ale cóż.

- Rożnie, jeden z nich do, Namjoon, nie często się tu zjawia, ale jeśli już to jest jako towarzystwo, dla Jimin'a... - Mruknąłem spokojnie i spojrzałem na Niego. Uśmiechnął się tylko smutno i westchnął.

- Ah, więc Jimin do Ciebie przychodzi? To On Cię tak urzadził, prawda? - Widziałem że wyraźnie zabolały Go moje słowa, ale chciał wiedzieć, to powiedziałem...

- No tak, On bywał tu ostatnio najczęściej, bił mnie, gryzł, ciągnął za włosy... Gwałcił, tak mocno... - Szepnąłem zaciskając dłonie w pięści.

- Jimin już taki jest, ale On tylko zgrywa takiego twardziela. - Mówił tak, jakby wiedział o czym mówi. Jakby go... znał?

- To Ty znasz Jimin'a? - Musiałem spytać, no musiałem...

- Tak, powiedzmy że dogłębnie się poznaliśmy już dawno temu, należe do Niego, ale ostatnio, odmówiłem mu... I to z mojej winy tak wyglądasz, wyżył się na Tobie, za to że nie dałem mu tego czego chciał. - Serce mi stanęło. Po pierwsze, spałem z Jego... Facetem? Tak, tak można to ująć, wywnioskowałem to na podstawie tego jak o Nim mówił. A po za tym... Przez to że odmówił mu seksu, ten Jimin wyżył się na mnie? to przykre, ale nie zamierzałem w żaden sposób Go obwiniać. To nie On przecież nasłał  na mnie tego chłopaka, sam stwierdził że chce tak odreagować, a że trafiło jak trafiło... To już inna sprawa..

- Przykro mi że tak się stało... - Szepnąłem cicho i pogładziłem delikatnie Jego policzek. Nie wiedziałem jak inaczej mogę się zachować. Uniosłem się do siadu i uśmiechnąłem się tylko w swój charakterystyczny sposób. Chłopak tylko odwzajemnił uśmiech i przysunął się bliżej mnie. Nie wiedziałem co takiego zamierza robić. Poczułem Jego dłoń na swoim policzku, a twarz niebezpiecznie blisko mojej. Serce przyspieszyło bicie, ręce zaczęły drżeć.

- Nic się nie stało, aż tak boisz się dotyku? - To pytanie było retoryczne? Nie wiedziałem jak mam się zwyczajnie zachować. - Pozwolisz mi się pocałować? - Teraz już całkowicie mnie zatkało, zamrugałem kilkakrotnie oczami zastanawiając się czy ja dobrze słyszałem? Pierwszy raz ktoś pytał mnie o zdanie, o pozwolenie... A On? On był, naprawdę pociągający i przystojny, na swój chłopięcy sposób. Lekko objąłem Go ramieniem za szyję i musnąłem wargi chłopaka, powoli, ostrożnie, sprawdzając to, jak się zachowa, On jednak tylko pogładził delikatnie kciukiem mój policzek i oddał muśnięcie. Nie nalegał, nie naciskał. Więc tym razem, to ja przejąłem inicjatywę. Niespiesznie muskałem ustami te Jego, dokładniej, pewniej, z każdą mijającą chwilą. Usłyszałem cichy pomruk, co swiadczyło o tym że podobało mu się to w jaki sposób Go całuję, więc postanowiłem przejść nieco dalej. Językiem lekko trąciłem Jego wargi, a te zaraz chętnie się uchyliły pozwalając mi na to, abym wsunął między nie swój ciepły, wilgotny język, a celu splątania go z tym Jego. W głowie szalało mi tylko jedno pytanie... Czy mi wolno? Te wątpliwości szybko zostały rozwiane, bo nagle poczułem jak ktoś łapie mnie za włosy, szybko odciągając od Jungkook'a. Nie miałem okazji żeby w jakiś sposób zareagować, bo ta osoba przyparła mnie do ściany za szyję. Zacząłem się szarpać, i usłyszałem tylko:

- Jak śmiesz, tykać moją własność, dziwko? - Dobrze znałem ten ton, dobrze wiedziałem kim jest ta osoba, wiedziałem też, że tego pożałuję. Jimin...


Ciąg dalszy nastąpi.

Mamy kolejny rozdział,, piszcie, komentujcie, jak myslicie, co stanie się dalej? <3






niedziela, 29 listopada 2015

Be my hero cz 1.

Typ: ANGST, SMUT, N/C
Parring: V x J-hope, V x Jimin


Ciemno.
Czemu jest tak ciemno?
Oślepłem?
Ah, nie, mam zawiązane oczy jakimś materiałem.
Czemu nie mogę się ruszyć?
Coś mocno krępuje mi ręce i nogi.
Nie mogę krzyczeć.
Knebel.
Próby i starania wyplucia tego z ust, poszły na marne.
Co się ze mna dzieje? Gdzie ja jestem, czemu tak bardzo boli mnie głowa.. Czułem zapach papierosów zmieszany z perfumami, męskimi, tego byłem pewien, ale w żadnym razie nie były mi one znane.
Chwila, coś słyszę? Głosy, męskie głosy. Mówią coś o nowym nabytku. Słodkim blondynku. Chwilunia. Ja jestem przecież blondynem, Dobra, słodki też jestem, ale w zaistniałem sytuacji nie będę przecież myślał o swojej urodzie, dobra, znałem swoją wartość, ale nie byłem żadnym narcyzem czy kimś takim. Nie czas na to. Chciałem uciekać, ale jak? Nagle usłyszałem chrzęst klamki. Co to? Kto to? Siedziałem taki skulony, związany i czekałem na swój dalszy los. Poczułem jak ktoś zdejmuje mi opaskę z oczu, nim te przyzwyczaiły się do światła jakie panowało w pokoju, poczułem jak ktoś łapie mnie za twarz, tak w jedną rękę za policzki. Rozkojarzony zamrugałem kilkakrotnie oczami i pokręciłem głową zaczynając coś mamrotać przez ten cholerny knebel, a do tego, wierciłem się i szarpałem. Ten ktoś chwycił mnie za włosy, dość mocno, a ja jęknąłem żałośnie uspokajając się.

- No no, charakterny chłoptaś. - Spokojny głos, nie pasował mi do wizerunku mężczyzny, brązowowłosy, ciemnooki, pełne usta, wyraźna szczęka i ten... uśmiech.. Wredny, cwany, wiedziałem że nie będzie należał to moich ulubionych, oj nie. I niestety, nie myliłem się...
Poczułem jak nagle Jego dłoń wędruje na moje krocze, mocno się tam zaciskając. Co ten człowiek robił...?
Jęknąłem cicho starając się jakoś odsunąć, ale nie miałem nawet najmniejszej możliwosci na wykonanie takiego ruchu. Zagryzłem lekko zęby na tym cholernym kneblu i spojrzałem groźnie na mężczyznę. Ale On? Cóż, nie przejął się tym nawet w najmniejszym stopniu. Miałem wrażenie że ze strachu serce zaraz mi ucieknie.

- Jimin, nie strasz chłopaka, bo się spłoszy. I będzie próbował zrobić jakieś głupstwo. Jak próba ucieczki. - Podsunęli mi dobry pomysł, ale.. chyba nie miałem szans uciec.

- Nie może stąd zwiać, a tak ;po za tym trzeba Go przygotować trochę. A mówiąc trochę, mam na myśli dużo, a jeśli się będzie opierał, to dostanie w pysk. Wiesz dobrze, że syn właściciela Go dostanie, jak swoją pieprzoną własność, dosłownie i w przenośni. A jak sie nie spodoba, i tak będzie dziwką. - W tej chwili dłoń na moim kroczu boleśnie się zacisnęła a ja znów cicho jęknąłem. Czułem że łzy napływają mi do oczu, nie moglem nic zrobić.

- To jak, będziesz grzeczny? - Co ja miałem mu odpowiedzieć? ''Tak rób co chcesz?'' Poczułem jak zdejmuje mi knebel, na co zareagowałem splunięciem mu w twarz, powierzgałem nogami żeby się odsunąć od Niego, ale poczułem bolesne uderzenie w policzek, z otwartej dłoni.

- A chciałem po dobroci. - Jego ton nie świadczył nic dobrego. A ja czułem że policzek pulsuje wręcz z bólu, nagle dopadł do mnie, pociągnął mnie za kostki przyciągając bliżej siebie. Zrzucił mnie z łóżka tak że spadłem na kolana, po czym odwrócił do siebie tyłem, wciąż takiego skrępowanego, ustawił tak, że głową i klatką piersiową leżałem na łóżku, pozostała zaś część ciała spoczywała na podłodze. Czyli najzwyczajniej w świecie klęczałem  w taki właśnie sposób. Nagle poczułem jak ciepłe, wilgotne wargi tego mężczyzny zaczynają dobierać sie do mojej szyi, zachłannie ją całując, przygryzając w niektórych miejscach. Zachłanna dłoń zaś obmacywała moje całe ciało. Brzuch, klatkę piersiową, Nie chciałem, prosiłem, płakałem, na marne, zupełnie na marne. poczułem tylko jak zrywa moje dolne odzienie, takimi szybkimi ruchami a potem? Potem nie pamiętam już nic  oprócz bólu. Przeszywającego bólu w całym moim ciele. Wiem że ciągnął mnie za włosy, drapał, gryzł i gwałcił... Kilkakrotnie mnie uderzył kiedy chciałem się wyrwać. Po wszystkim musiał mnie rozwiązać, bo gdy się ocknąłem nie byłem juz skrępowany, ale nie mogłem się poruszyć. I tak kilka pieprzonych dni, wieczór po wieczorze, przychodził, robił ze mną co chciał, tak jak chciał, a ja prosiłem dalej, płakałem, błagałem... On nie rozumiał, w końcu się pogodziłem ze swoim losem, i oddawałem sie mu bezwiednie. Co gorsza, zaczynało mi się podobać uczucie gdy rozlewa się we mnie, dlaczego tylko był tak brutalny? Tego popołudnia wszystko mnie bolało, czułem tę cholerną suchość w ustach, moje usta były pęknięte, od uderzenia, lekko obita kość policzkowa, siniaki na całym ciele, zadrapania, ugryzienia... Co miałem z sobą począć? Otuliłem się pościelą i powoli, koślawo, na drżących nogach podszedłem do drzwi, były zamknięte na trzy spusty. Uderzyłem w nie lekko pięściami i osunąłem się na ziemię. Byłem pozbawiony sił, chęci do walki, życia... Nagle usłyszałem chrzęst zamka w drzwiach, czułem że łzy napływają mi do oczu, podniosłem się z ziemi i schowałem w kącie pokoju, na tyle szybko na ile mogłem. Błagałem, prosiłem żeby to nie był Jimin, ani ten Jego koleżka Namjoon. Oboje świetnie się bawili pomiatając mną, a ja... ja nie mogłem zrobić nic. W drzwiach ukazał sie wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, z początku myślałem że to Namjoon właśnie, ale nie... to nie był on, inny chód, inna postura, ale napewno kolejny klient.

- Taehyung? - Nie odezwałem sie tylko na chwiejnych nogach stanąłem  okryty byle jak tą pościelą. Było mi wszystko obojętne. Naprawdę. Widziałem że się zbliża, ale ja patrzyłem tylko na Jego buty. Nie śmiałem spojrzeć na Jego twarz.

- Jak Ty wyglądasz...Kto Cię tak urządził, słodyczko? - Jak On mnie nazwał? Słodyczka?

- N-nikt taki, j-ja sam jestem fajtłapą.- No to wymyśliłem, napewno mi w to uwierzy.

- Zdejmij te pościel z siebie, no już.- Drgnąłem przerażony ale posłusznie opuściłem na ziemię pościel jaką byłem owinięty. Moje całe ciało, było w kiepskim stanie, byłem tego świadom. Błagałem w myślach, żeby Go to zniechęciło, żebym miał dziś spokój, żebym nie krzyczał, nie płakał... Tak bardzo mnie bolało. Po chwili zauważyłem ze mężczyzna stoi zaraz naprzeciwko mnie. Uniosłem lekko głowę i spojrzałem na Niego niepewnie, będąc gotowym na cios w twarz. Kiedy uniósł rękę pisnąłem głośno i zacisnąłem oczy ale zamiast uderzenia, poczułem jak wierzchnia stroną dłoni delikatnie dotyka mojego obtartego, lekko sinawego policzka. Spojrzałem w Jego oczy swoimi, zapłakanymi, zmęczonymi oczami, a On? Westchnął tylko i pokręcił głową.

- Zaczekaj tu grzecznie, zaraz wrócę do Ciebie. - Skinąłem tylko głową i widziałem jak męzczyzna znika za drzwiami łazienki. Usłyszalem jak odkręca wodę zaraz wracając do pokoju w którym byłem. Miał w dłoni... ściereczkę? Podszedł blisko mnie i delikatnie przykładał chłodny materiał do mojego policzka, potem do moich ust, tak ostrożnie. Otarł też wszystkie gorsze ślady na moim ciele i westchnął. Wyjął telefon, swoją drogą bardzo drogi telefon i wybrał jakiś numer.
- Halo? Ojciec? Słuchaj no, ten nowy, to miał Być lekko ''rozgrzany'' a nie skatowany i zmęczony. Powiedz że Jimin ma się więcej tu nie pokaz- . Mhm, ta. Sluchaj, nie ja chcia- a weź chrzań się. Tak, to co słyszysz! Ja sie nie pisałem na prowadzenie tego bajzlu. A idź w diabły. Ta, jasne. Nara. - Tak rozmawiał z ojcem? I o co właściwie chodziło? Bronił mnie?

- Połóż się na łóżku. - posłusznie udałem się do łóżka mając nadzieję ze nie zrobi mi krzywdy. On jednak usiadł przy mnie i delikatnie musnął mój policzek, nachylając się nade mną.Ja odruchowo zacisnąłem powieki, ale to muśnięcie mnie na tyle zaskoczyło że zaraz zamrugałem szybko kilkakrotnie spoglądając na Niego.

- Co Cię boli? - Czułem się co najmniej dziwnie, bo nie zachowywał się normalnie, znaczy... właściwie to zachowywał, ale.. No nie ważne. Odruchowo odsunąłem się nieco od Niego i usiadłem na łóżku.

- Nie bój się, nie zrobię Ci krzywdy. - Jego spokojny ton, sprawiał że tak bardzo chciałem uwierzyć w to co mówi...Ale nie mogłem.

- Tak, jasne, on też tak mówił. - Burknąłem cicho nie patrząc na Niego.

- Czy uważasz że tak bym się zachowywał, gdybym chciał się do Ciebie dobrać? Ledwo siedzisz, o staniu na własnych nogach nie ma mowy, trzesiesz się, jesteś poobijany... To żadna przyjemność zabawiać się z kimś kto jest w takim stanie, owszem, nie zaprzeczę, przyszedłem tutaj się z Tobą zabawić, ale w takiej sytuacji, tylko tu z Tobą po siedzę, żeby nikt więcej nie miał do Ciebie dziś dostępu. Odpoczniesz, zregenerujesz siły. Jadłeś coś dziś? - To wszystko co mówił sprawiało że zabłysła gdzieś we mnie mała iskierka nadziei na to, że odpocznę, odetchnę...

- Dziś jeszcze nie, przespałem śniadanie. Jestem tu uwięziony, a chciałbym chociaż się przejść do sklepu, kupić coś dobrego, najeść się. A nie pamiętam już kiedy byłem na dworze. A teraz nawet nie jestem w stanie normalnie się poruszać.- Taka była prawda, siedziałem tylko w tym pokoju, od kilku, jeśli nie już kilkunastu dni. Pogubiłem się trochę, bo albo spałem, albo przychodził.. No właśnie, Jimin i Jego koleżka, albo sam Jimin.

- Zabrać, to Cię nie zabiorę ale mogę skoczyć do sklepu, kupic Ci to co będziesz chciał.  - Czy mi już odbiło, czy ja słyszałem że  chce zrobić coś dla mnie? On był dziwny, inny, ale w ten dobry sposób. Nie ufałem mu do końca, ale jaki miałem wybór? Byłem nieco obojętny..

- Coś słodkiego, cokolwiek i może... Taką zupkę w proszku? Z makaronem, niczego więcej nie potrzebuję. - Szepnąłem cicho a mężczyzna wstał i podszedł do drzwi.

- Jeśli ktokolwiek będzie próbował do Ciebie wejść, powiedz że oczekujesz syna szefa, wtedy będziesz mieć pewność że nikt się tu nie zjawi. - Syn szefa? Więc On był synem człowieka który mnie porwał? Był zupełnie inny, nie pasował mi na takiego... Skinąłem tylko lekko głową i nieznajomy wyszedł z pokoju. Nie minęło jakieś 20 minut, a usłyszałem chrzęst klamki, spiąłem się nieco nie wiedząc kogo się spodziewać, Ale ku mojej uldze, był to właśnie ten mężczyzna który był tu przed chwilą. Co więcej, miał w dłoniach miseczkę z gorącą już zupą dla mnie. A na ręku zawieszoną siatkę z... no właśnie, sporą ilością słodyczy i jakimiś innymi rzeczami, które nie miałem pojęcia do czego służą.

- No i już, proszę, Twoja zupa, tylko uważaj bo jest gorąca a Twoje pęknięte usta na pewno przez to ucierpią bardziej. Kupiłem Ci maść na otarcia, chłodzącą na siniaki, no i taką specjalną jakby za bardzo bolało Cię wiesz gdzie. - Słysząc Jego słowa zagryzłem wargę zawstydzony czując że na moje policzki wstępuje mi rumieniec zupełnie niekontrolowany, niewinny. Odebrałem od Niego zupę zajadając się nią ostrożnie, niestety co jakiś czas parząc sobie usta tam gdzie bolały najbardziej. Jedno mnie zastanawiało, cały czas nie znikało z mojej głowy.

- Dziękuję, ale... dlaczego właściwie mi pomagasz? - Nie mogłem się oprzeć musiałem spytać. Nie mógł robić czegokolwiek bez powodu.

- Bo jesteś moją zabawką, a takowe muszą być zadbane. - Tego bym się nie spodziewał w życiu, zamarłem na chwilę słysząc Jego słowa. Więc byłem przeznaczoną dla Niego zabawką? Tak będzie wyglądać moje życie? Zaraz... jakie życie..Ja już go nie miałem..



Ciąg dalszy nastąpi.

No i mamy pierwszą część opowiadania, nie wiem jak gto wyjdzie z Jego długością, ale cos w zanadrzu mam. Jednocześ nie z tym, wychodzić będzie kolejne opowiadanie, które chwilowo pozostanie niespodzianką. <3 Zapraszam was do czytania i komentowania. <3

czwartek, 22 października 2015

You're mine, only mine. cz.3 KONIEC ( V x Suga BTS)



Ostrzeżenie : BARDZO +18 ;D, SMUT.


Moje usta... jednak nie w typowym miejscu, otóż, moje oczy ujrzały coś, co skrywało się pod tą za dużą koszulką, otóż... Obojczyk. Od razu własnie ku niemu powędrowały pieszczoty, a Jego ciało, samo, mimowolnie zareagowało na to cichym stęknięciem. Rozkosznym jękiem, który pieścił moje uszy swoim brzmieniem jeszcze dłuższy czas. Wiedziałem że z pewnością, chcę posłuchać takich więcej, o wiele więcej. Drżał, dobrze dało się to wyczuć, wiedziałem jednak że to nie z powodu strachu, a przyjemności jaką mu serwowałem. Wgryzłem się w ten słodki, mocno wystający obojczyk, który tak niesamowicie mnie kusił. Tak, miałem obsesję na tym punkcie, więc chłopak mógł być pewien że temu właśnie miejscu, poświęcę najwięcej uwagi.

Wsunąłem dłoń pod Jego koszulkę, odszukując płaski, delikatny brzuch. Jego jasna skóra kusiła mnie do rzeczy, których Taehyung mógłby zwyczajnie nie wytrzymać. Dobrze wiedziałem że to wszystko już Go przerasta, a ja się dopiero rozkręcałem. Nie zamierzałem na tym skończyć, jeśli już mi pozwolił, to zamierzałem wykorzystać Go do ostatku Jego sił. uroczy chłopak, wpadł mi od razu w oko, a tu proszę, stało się tak, że sam wpadł mi w ręce. Rodzice pijani, a my sami w tym oddalonym, spokojnym pokoju.

Ręka z brzucha, szybko powędrowała bliżej na sutki chłopaka, zacząłem je lekko drażnić palcami, najpierw tylko trącając raz jeden, raz drugi, zaraz jednak sciskałem je znów na przemian między opuszkami palców, kolejne drżenie ciała chłopaka, kolejne stęknięcia, jęki. Podobało mi się to, i to jak diabli, a chłopak? Odpływał w moich ramionach. A to wciąż początek...

~~

- Yoongi..

Nie wiedziałem jak mam się zachować, Jego dłonie tak zachłannie obłapiały całe moje ciało, a zabawa na sutkach, przerastała moje oczekiwania, co sygnalizowałem jękami i stęknięciami. Głośniejszymi. Po chwili lekko Go od siebie odsunąłem i spojrzałem głeboko w Jego ciemne, czekoladowe oczy. Uśmiechnął się, a ja miałem ochotę zemdleć. Za dużo wrażeń jak na jeden wieczór. Jednak czegoś mi brakowało. Stanowczo brakowało, ale czy śmiałem mu o tym powiedzieć? Otóż, Taehyung zgrywa odważnego.

- Yoongi... Nie pocałujesz mnie? - Co ja miałem w głowie w tej chwili? Nie miałem pojęcia, ale sam siebie zwyzywałem w myślach od najgorszych. Wyglądało to tak jakbym na siłę pchał się nagle do pieszczot i pocałunków z Nim. Przecież przed chwilą miałem takie opory. Chyba szlag je trafił wraz z moim stanowczym podejściem do relacji między mężczyzną a mężczyzną. W tej chwili czerpałem z tego zbyt dużo przyjemności, ten jeden raz mi wolno... prawda? Dopiero po chwili zauważyłem że Yoongi zbliża się do mnie. Dopiero teraz dotarło do mnie to, tak niesamowicie pachnie. Czekolada i pomarańcza? Tak, stanowczo to połączenie. To był najlepszy wybór jakiego mogł dokonać. Moje zmysły szalały. Czułem Jego paznokcie wbijające się w moją skórę na udzie, zaraz po tym przeciągnął je w dół zostawiając długie czerwonawe ślady. Jęknąłem ponownie mimowolnie a On wykorzystał sytuację i wpił się w moje wargi, nieco zachłannie, zaborczo, do tego stopnia że nie nadążałem. Zamknąłem oczy i objąłem Go lekko jędna ręką za szyję, starając się jakoś nadążać za Jego tempem, ale nie szło mi najlepiej. Nie należał do delikatnych,bo po krótkim, szybkim i dość nieporadnym z mojej strony pocałunku, wplątał palce w moje włosy i nieco je chwycił odchylając moją głowę w tył dość brutalnie.

- Mh. - Stęknąłem cicho bo tylko na tyle w tej chwili było mnie stać, gdyż po odchyleniu mojej głowy zaczął wgryzać się w moja szyję miejsce obok miejsca, jednakże po prawej stronie, zassał sie dość mocno i  zostawił mi co? Tak, malinkę, pokaźną, czerwoną malinkę, która w kontraście z moją jasną skórą aż krzyczała ''patrzcie na mnie, Taehyung się zabawiał z przypadkowym facetem''. Co sobie ludzie pomyślą, co sobie moi rodzice pomyślą, co gorsza, moja nienormalna małżonka. Chociaż nie, ją to akurat miałem gdzieś.
Uczucia mną targały, oddech był szybki, nie równy, serce mocno i szybko biło, a w dolnych partiach mojego ciała... Cholera, było boleśnie. Nie chciałem być bierny w tym wszystkim, więc złapałem za Jego koszulkę i niewiele myśląc pociągnąłem ją w górę szybko się pozbywając zbędnego odzienia, a On? On uznał to za cholerne pozwolenie i  pozbył się mojej koszulki.

- Co my tu mamy? Ktoś nam się tutaj podniecił... Potrzebujesz męskiej ręki, Aniołku.  - Co takiego? Czy mi już naprawde na mózg coś padło? Czy On właśnie stwierdził to co stwierdził? Poczułem że nagle z moich bioder znika bielizna, nim zdołałem cokolwiek powiedzieć czy zrobić.

- Yoongi, nie. - Jęknąłem cicho i skrępowany złapałem Jego ręce w swoje. Nie byłem gotowy na to wszystko, to było za wiele, stanowczo za wiele.

- Czy ja słyszałem ''nie''? - Jego ton nie wróżył niczego dobrego, drgnąłem wyraźnie i odsunąłem się sięgając swoją koszulkę. Okryłem się nią nieco i zagryzłem wargi. To był błąd, Taehyung, masz kłopoty.

- Tak, powiedziałem ''nie''.  - Odpowiedziałem spokojnie i pożałowałem swojej odpowiedzi. Poczułem jak nagle łapie mnie za włosy i mocno przyciąga do siebie. Krzyknąłem krótko i złapałem Jego ręce.

- Kochanie, z tego co pamiętam, słowo nie, to dla Ciebie tabu, więc bądź grzecznym chłopcem, takim jak dotychczas, a ja, swoją drogą, i tak wezmę sobie to, czego będę chciał. Będę pieprzyć cię Tak mocno w ten rozkoszny tyłeczek, że będziesz błagać o więcej, będziesz prosić żebym nie przestawał. Posiądę Cię całego, dla siebie, i tylko dla siebie, rozumiesz? Jesteś zabawką w moich dłoniach.

Nie wiem czy byłem nienormalny, czy jak, ale najpierw się przestraszyłem, a potem? Potem... Cholera, podnieciłem? Strach, wymieszał się z wizją tego, jak zajmuje się mną. Dobra, przyszedł czas żeby się przyznać. Nie byłem przeciwny związkom męsko męskim, co więcej, oglądałem co nieco i momentami marzyła mi się taka zabawa. No i proszę, Taehyung wyszedł na zboczeńca, wiocha straszna. Wstyd. Chociaż? każdy ma prawo, czyż nie tak? Co ja wygaduje, mi nie wolno, co to to nie. Chociaż moje ciało wiedziało lepiej, bo pokryło się gęsią skórką. Wstrząsały mną dreszcze, jeden po drugim. Powierciłem się chcąz żeby mnie puścił, i tak zrobił, jednakże pchnął mnie na poduszki, złapał mocno moje dłonie i sięgając swój krawat, przywiązał je do ramy łóżka. Drgnąłem ponownie, tym razem ze strachu, nie wiedziałem co ze mną zrobi. Poszarpałem rękoma, ale na nic się to zdało. Byłem w pułapce. Ale nie chciałem tak prosto ulegać, mimo że wzrok jakim na mnie patrzył, mnie podniecał. Co tu kryć. Moja męskość dumnie sterczała w całej swojej niezbyt wielkiej okazałości. Nie mogłem stać we wszystkich kolejkach naraz. Wygląd, inteligencja. Na ten '' gratis'' czasu zabrakło.

- Należysz do mnie. - W tej chwili poczułem jak złapał Moje biodra w dłonie i zaczął całowac i podgryzać moją skórę na ramionach, na kletce piersiowej, i schodził coraz niżej, i niżej, zostawiając kolejne ślady na mnie. Oznaczał miejsce przy miejscu, a gdy dotarł na podbrzusze, ominął moją męskość i zajął się wgryzaniem i pieszczeniem moich ud. Bolało, bo nie był ani odrobinę delikatny, ale jednocześnie było tak przyjemnie... Po chwili poczułem że zaprzestał zabaw na moich nogach, które teraz oznaczone były ugryzieniami, malinkami. Cudowne uczucie, mimo że niektóre nieco szczypały. Zsunął się na chwilę z łóżka i sięgnął do stolika. Wcześniej nie zauważyłem, ale stała tam.. wazelina. No tak, w każdej łazience takowa się u mnie znajduje, bo to przecież zwyczajny produkt kosmetyczny nawilżający ciało. No toś się załatwił Taehyung. To był mój pomysł.
Po chwili poczułem jak rozsuwa moje uda na boki, powierciłem się i za wierzgałem nogami chcąc Go jakoś powstrzymać. Miałem tak mieszane uczucia w głowie że zmieniałem zdanie dwa razy na sekundę. Po chwili w moje wnętrze dość boleśnie wdarł się jeden ze smukłych palców mężczyzny na co zareagowałem cichym jękiem i stęknięciem. Satysfakcja wymalowana na Jego twarzy była nie do opisania. On wspaniale się bawił a ja czułem że zwariuje.

- N-nie rób, ah! - Nie rób a i tak jęczysz z rozkoszy? Brawo Tae, jesteś idiotą.

- Zamknij swoją słodką buźkę bo będę mniej delikatny. -- Znów ten ton, i nagle drugi palec penetrujący moje wnętrze. Znów zabolało. Krzyknąłem boleśnie i powierciłem swoim całym ciałem. Palce wsunięte w moje wnętrze rozciągały mnie dość pospiesznie, i mocno. Nie miałem czasu na przyzwyczajenie się bo za chwilę już zniknęły. Miałem zamglony widok, serce szalało mi w piersi, a płuca nie wyrabiały z dotlenianiem mnie. Obserwowałem Go na tyle na ile mogłem. Pozbył się swoich dresów a spod nich ukazała się... no właśnie, całkiem spora męskość. A przynajmniej większa niż ta moja. Cóż, wspominałem już, stałem w innych kolejkach. Zbliżył się do mnie. Znów ten zapach. umięśnione, idealne ciało zawisnęło nade mną, zaraz po tym, wcześniej wspominana część ciała mężczyzny znalazła się we mnie, boleśnie się wdzierając do samego końca. Krzyknąłem głucho i kilka pojedynczych łez spłynęło mi po policzkach. Bolało, jak cholera. Ale On nie do końca się tym przejął. Zaczął się z początku powoli poruszać w moim wnętrzu, po chwili przyspieszając, i to nie tak byle jak, tylko... Cóż, pieprzył mnie jak zabaweczkę. Zacząłem krzyczeć, łzy samy spływały mi po policzkach, zupełnie mimowolnie. Czułem się... No właśnie, i to jest chore - zaskakująco dobrze.

- A-ah! Y-yoongi... Bo...ah! - Nie umiałem się nawet normalnie wypowiedzieć. Czułem że trace kontrolę nad sobą, nad własnym ciałem, nad myślami. Szumiało mi w głowie, oczy całkiem się zamgliły. Co rusz zagryzałem się boleśnie na własnej, dolnej wardze zaciskając dłonie z całych sił. Po chwili poczułem jak paznokciami zadrapuje moje boki, dość mocno żeby za chwilę złapać obiema rękoma moje biodra, w celu przytrzymania ich, i cóż, znów Jego ruchy się zmieniły. Jako że tępo miał już szybkie, teraz\ ruchy o wiele wzmocnił. Co więcej, znalazł przypadkiem we mnie ten jeden, cholerny punkt.

- Uh! - Tak, własnie tak, prostata, trafiał w nią teraz bardzo dokładnie, mocno ocierając ją swoją męskością.

- Jęcz mi, mów jak Ci dobrze...  - Warknął gardłowo a ja poczułem dreszcz i zaraz znow wgryzienie się w mój obojczyk który to zaczął zachłannie teraz dopieszczać po swojemu. Wyginałem swoje ciało we wszelkie możliwe strony, w końcu oddając się bolesnej przyjemności. Krzyczałem, jęczałem. Już nie wiedziałem co się dzieje. usta spierzchły, popękały boleśnie, oddech był nie do uspokojenia, i wszystkie mięśnie zaczęły się spinać, odruchowo, a moje ciało zaczęło dziwnie się zachowywać, rozlewała się na mnie taka gorąca fala przyjemności aż w końcu skierowała się gdzie? Otóż tak, do podbrzusza, skąd znalazła ujście w jedyny, oczywisty sposób. Obficie doszedłem rozlewając się na swój brzuch. Yoongi uśmiechnął się tak triumfalnie. A ja nie miałem siły. Całe moje ciało pokryte było drobnymi kropelkami potu, pojedyncze kosmyki włosów przykleiły mi się do czoła przysłaniając mi widok. nim się obejrzałem, Yoongi spiął wszystkie mięśnie i nagle gorąco rozlało się w moim wnętrzu. Obficie doszedł zapełniając mnie swoim nasieniem, a ja opadłem całkowicie bezsilnie na łóżko, mając wciąż ręce przywiązane do poręczy. Jednak nie długo. Poczułem Nagle pocałunek na swoich spierzchniętych, pogryzionych ustach, a przy tym, moje ręce zostały oswobodzone. Objąłem bezwiednie mężczyznę za szyję i oddałem pocałunek, jednak nie zbyt długi. Yoongi zsunął się ze mnie i położył obok uśmiechając się zadowolony, spełniony... Ja zaś rozmasowałem swoje nadgarstki, czując że wszystko mnie boli. Ku mojemu zaskoczeniu, Yoongi zgarnął mnie do siebie ramieniem.

- Od dziś, należysz tylko do mnie, zdajesz sobie sprawę?

- Ale...

- Nie ma żadnego ale, mi się nie odmawia, po za tym.. Nie chcesz chyba żebym odwiódł swoich rodziców od tego, by podpisali umowę z Twoimi rodzicielami, hm?- Takiego chwytu się nie spodziewałem, za nic, miał poważny argument. Cóż mogłem zrobić? Otóż tak, zgodziłem się....


KONIEC.

Tak, postanowiłam zakończyć to opowiadanie. </3 Wena uciekła, pojawiły sie inne pomysły, oczekujcie czegoś nowego!

środa, 21 października 2015

You're mine, only mine. cz. 2 ( V x Suga BTS)


Nie wiedziałem co mam powiedzieć, zrobić. Ta cała sytuacja przed chwilą, sprawiła że miałem w głowie istny mętlik. Co on miał  na myśli? Czemu zaproponował mi coś takiego? Nie umiałem przez dłuższą chwilę się odezwać, tylko zagryzłem lekko dolną wargę i zrobiłem krok w tył i spojrzałem na Niego uważnie, zrobił jeden krok w przód na co aj zareagowałem kolejnym krokiem w tył a co się z tym związało wpadłem na ścianę tuż za sobą. Wstrzymałem oddech kiedy mężczyzna nagle oparł rękę przy mojej głowie i znalazł się znów tak bardzo blisko. Niebezpiecznie blisko. Mój oddech znów przyspieszył, serce mocniej szamotało się w klatce piersiowej, a ja nie wiedziałem gdzie uciec. 

- Boisz się mnie? - Znów ten ton, cichy, spokojny, taki niesamowicie opanowany. Czułem że nogi mi nieco zmiękły, a z nikąd ratunku. Ale co ja miałem mu odpowiedzieć? Tak, boję się ciebie? Idź stąd?
Nie, tego zrobić nie mogłem, bo na pewno zaszkodziłoby to w jakiś sposób mojej rodzinie a tego by mi nie wybaczyli. 

- Nie boję się. - Skłamałem, cóż innego mogłem zrobic? Poczułem jak jego przyjemna, delikatna dłoń zaczyna sunąć wierzchem po mojej szyi, potem ramieniu, aż na bok. Nie mogłem wyczytać z Jego twarzy co takiego chce zrobić, to owszem, ale po gestach czułem że coś się święci, że chce czegoś konkretnego. - Czemu mnie dotykasz? Przecież to nie jest normalne, ja mam żonę, a Ty... Ty jesteś mężczyzną.  - No tak, znalazłem sobie wymówkę, durna żona na której wcale mi nie zależało. Brawo Taehyung, na pewno Go przekonałeś i w tej chwili daje Ci spokój. Oho, już to widzę. 

- A czy to coś złego że Cię dotykam? Boli? - Zignorował zupełnie moje stwierdzenie o posiadaniu małżonki. No tak, było tak jak myślałem. Nie miał zamiaru odpuścić, co więcej, zadawał cięższe pytania na które, nie potrafiłem odpowiedzieć jednogłośnie. Tak, właśnie tak, jednogłośnie. To było złe że mnie dotykał, bo był mężczyzną, takim jak ja, jednakże, dotyk był tak delikatny, że promieniował mi na całe ciało. Czy bolało? A skąd! Było jednak dziwnie. 


- Tak, to złe. Chociażby dlatego, że jak wspomniałem, jesteśmy oboje mężczyznami, a ja w dodatku jestem żonaty. - Nie miałem innych argumentów, więc powtarzałem te które miałem w głowie. Nic więcej. 

- A miłość między mężczyznami nie istnieje? I nie wykręcaj się proszę swoją małżonką. Wiem że nie jesteś z tą kobietą szczęśliwy i nie zaprzeczaj. Sam siebie nie oszukuj.- Czy on u diabła czytał mi w myślach? Owszem, miłość męsko męska istnieje, ale ja jej nie wyznaje, bo wolę kobiety. A z małżonką nie byłem szczęśliwy, chociaż ten fakt, mógł wywnioskować z moich wcześniejszych wypowiedzi o przymuszonym małżeństwie z nią. 

- Proszę Cię, przestań. 

- A więc taka prawda? Trafiłem? 

- Tak, ale proszę, przestań, ja nigdy nie miałem bliskiego kontaktu z nikim i niech tak zostanie. - Poczułem chłodny dreszcz rozlewający się po moim ciele. Po co ja to wszystko mu mówię? Czy ja postradałem do reszty zmysły? Na Jego twarzy pojawił się znów ten uśmiech, który jak zauważyłem, był bardzo... ładny? Tak, w sumie mogę go tak nazwać. Podobał mi się Jego uśmiech, chociaż wciąż czułem że nie wróży nic dobrego. 

- Domyślam się że go nie miałeś, masz czego żałować, Taehyungie. To najprzyjemniejsze zabawy w życiu, uwierz.


- Wierzę na słowo. - To popołudnie, z pewnością zaliczało się to dziwnych, innych, kłopotliwych, niech już się skończy ta cała impreza rodziców, bo oszaleje. Kiedy uwolnił mnie spod ściany odetchnąłem uspokajając się. Poszedłem wraz z towarzyszem w kierunku sali z projektami, potem pokazałem mu ogromną rezydencję. Jednak coś mnie zastanawiało. Czemu tak na Niego reagowałem?

Po długiej wycieczce, oboje postanowiliśmy pójść się napić z rodzicami kieliszka szampana, oczywiście dla uczczenia fuzji, jednak ku zaskoczeniu nas obojga, obie pary oraz duża część gości, była już pijana. Co tu się dziś u diabła dzieje? Wciąż z klasą, ale nieco chwiejnym krokiem podeszła do nas moja matka, wraz z matką Yoongi'ego. 

- Taehyung, synku... Dziś państwo Min zostaną u nas na noc, więc zapewnij pokój ich synowi, dobrze? - Żart, czy to jest jakiś ŻART? Poczułem że zrobiło mi się trochę słabo, tak ciemnawo przed oczami. Chciałem się Go szybko pozbyć, bo bardzo mnie krępował, a wyszło na to, że będę musiał spędzić jeszcze calutki wieczór w Jego towarzystwie? Tak Taehyung, to rzeczywistość. Życz sam sobie powodzenia. 

- Oczywiście matko, zajmę się gościem. - W tej chwili poczułem objęcie ramieniem ze strony Yoongi'iego. Oczywiście odruchowo drgnąłem, a moja matka, zamiast jakoś zareagować negatywnie na to, zaśmiała się tylko i machnęła ręką na nasza dwójkę. Dzięki mamo, jesteś super. Najlepsza. Powierciłem się nieco i wydostałem z objęcia udając się wraz z gościem w kierunku pokoi gościnnych. 

- Taehyung, powiedz mi, czemu jesteś taki niedostępny, hm? - I kolejne ciężkie pytanie. Czy to było jego hobby? 

- Nie jestem niedostępny, tylko żonaty. Zrozum. 

- Dlaczego nie chcesz zrobić tego, co robi Twoja... żonka? - Skąd on mógł wiedzieć co robi moja żona? 

- Co takiego niby robi?

- Nie udawaj głupiego, wiem dobrze że jesteś bardzo inteligentny, to po pierwsze, a po drugie, widziałem jak na tym całym spotkaniu, obściskiwała się za budynkiem z jakimś dzianym frajerem. 

- Nie będę zniżać się do Jej poziomu, powiem tylko tyle. - Mruknąłem tylko i po chwili wskazałem mu pokój, naprzeciwko mojego z resztą, ale wiedziałem że będzie mu odpowiadał na podstawie standardów. - Proszę, to Twój pokój, w łazience masz wszystko czego potrzebujesz, a piżamę za chwilę Ci przyniosę. Mogą być to dresy i koszulka? 

- Oczywiście, rozumiem, pamiętaj jednak, że ja Ci mogę pokazać niebo, Aniołku. A co do piżamy, zupełnie wystarczy. 

- Nie wpadłeś na to, że skoro jestem ''Aniolkiem'' to niebo już widziałem? - Mruknąłem tylko i poszedłem do swojej sypialni. Tam przez dłuższy czas szukałem odpowiednich ubrań dla siebie i dla Niego. Ja wybrałem za dużą koszulkę z jakimś wytartym już nadrukiem, i krótkie, luźne spodenki. Prawie jak bokserki. Poszedłem do Niego, bez słowa położyłem mu ubrania na szafce i wróciłem do siebie, i swojej łazienki. Wziąłem szybki prysznic, przebrałem się i wsuwając kapcie na stopy następnie znow wróciłem do pokoju w jakim znajdował się mężczyzna. Chciałem żeby miał wszystko czego potrzebował więc postanowiłem że zapytam Go czy czegoś nie potrzebuje. 

- Yoongi? - Zapukałem najpierw i kiedy usłyszałem pozwolenie wszedłem do środka. Mężczyzna leżał już na łóżku wykąpany, odświeżony. A ja? Ja doszedłem do wniosku, że mogłem dac mu jakiś golf albo coś, bo widziałem dokładnie każdy Jego mięsień, każdy nawet najmniejszy. Ładne ramiona, obojczyki. Moment, Taehyung, opanuj się, co Ty... 

- Słucham Cię, Aniołku? - Znów ten aniołek. Zamorduje Go. 

- Czy potrzebujesz czegoś? Coś do picia? Jedzenia? 

- Nie, właściwie nie. Chociaż, jest coś...

- Co takiego?

- Chciałbym Twojego towarzystwa, dowiedzieć się o Tobie więcej...- Nie wiedziałem jak się zachować. W sumie, kusiło mnie żeby z nim zostać, ale równocześnie, nie chciałem bo nie wiedziałem do czego jest zdolny. Wkońcu jednak odezwałem się. 

- Dobrze, zostanę. - Usiadłem przy Nim na łóżku, a On tylko się uśmiechnął, znów tak ładnie, uwodzicielsko wręcz. A mi po raz kolejny zmiękły nogi. Dobrze że siedziałem, bo przecież mało brakowało a bym chyba zemdlał. Był taki... Cholera, inny. Coś mnie ciągnęło do Niego, ale przecież, to nie jest normalne? Czy... jest?

- Powiedz, dlaczego w tym tkwisz? Czemu nie odejdziesz?

- Dla rodziców, mówiłem Ci już, nie potrafię im odmówić, to moi rodziciele. Tak mnie wychowali, zawsze na sztywno, zawsze tak poważnie. Od kiedy pamiętam było. ''Nie rób tak, tak jest źle. Nie garb się, nie śmiej się bez powodu, ucz się, skup się na karierze, nie masz czasu na zabawę,'' Zawsze to samo. I tak Cały czas, teraz już nie umiem inaczej. Nie wiem co to przyjaciele. zabawa.  - Dlaczego ja znów się mu żalę? Przecież On napewno nie chce tego słuchać, co go to obchodzi? Jestem przecież obcy. Czyż nie? Ku mojemu zdziwieniu poczułem nagłe objęcie i stanowcze przytulenie. Zastygłem w bezruchu, nie mogłem prawie oddychać. Zagryzłem lekko swoją wargę i siedziałem tak jak zostałem przyciągnięty. Znów przyspieszył mi oddech, znów czułem że serce mocniej mi łomocze w klatce piersiowej. Co to za głupie reakcje. Dlaczego... 

- Własnie dlatego chcę ci pokazać, to ''niebo, Aniołku. Raz musisz dać się ponieść... Nie pożałujesz. 

Był taki uparty, taki nachalny... Denerwowało mnie to, i to strasznie... Następny krok z Jego strony był tym najmniej spodziewanym. Przerastającym mnie, moje myśli, moje ciało, moje uczucia, i wszystko co ze mną związane... Jego usta...


Ciąg dalszy nastapi. <3

I mamy kolejny rodzialik, mam nadzieje że was nie nudzę ;; Powoli się nam sytuacja rozkręca, jednakże niech was to nie zmyli... ;>
Zapraszam do czytania, komentowania. Mam nadzieje że kolejne rozdziały, miło was zaskoczą. <33

wtorek, 20 października 2015

You're mine, only mine. cz.1 ( V x Suga BTS)



Cholerny ślub, cholerne układy, cholerne pieniądze, cholerni rodzice, cholerna firma. Moje życie od początku nie było moje, tylko ustawiane według kogoś innego, a ktoś inny, to właśnie moi rodzice. To Oni spieprzyli mi wszystkie plany życiowe, chociaż tak naprawdę, chyba nigdy ich nie miałem? Od dziecka byłem wychowywany na poważnego, mądrego, umiejącego się zachować w każdej sytuacji, zwłaszcza jeśli chodziło o jakiś biznes. Jednakże, czy ktoś pytał mnie o zdanie? Czy chcę się tym zajmować? Otóż nie, ale kogo by to obchodziło, prawda? Byłem jedynakiem, zawsze starali się mnie rozpieszczać do granic, uczyłem się w domu, miałem co chciałem. Ale mi wystarczyło usiąść w kącie, założyć słuchawki i słuchać muzykę. Nic więcej. To było coś co sprawiało że czułem się najszczęśliwszy.

Czy wspomniałem już że cholernie mnie to wszystko wkurza?

Minęły dwa miesiące odkąd się ożeniłem. Tak, ja Kim Teahyung zostałem nawet zmuszony do małżeństwa, Ktoś pomyślałby że to jakiś głupi żart, ale taka była rzeczywistość. Musiałem ożenić się i to nie z byle kim oczywiście, tylko z Hyorin Park, najgłupszą, najbardziej pustą i rozpustną dziewuchą jaką kiedykolwiek znałem. Ładna? Nie, nie specjalnie, w przynajmniej nie w moim stylu. Więc ogolnie, byłem raczej na przegranej pozycji, jednakże, nasze ''relacje'' były ustawione tak:Udajemy przed naszymi rodzicami, że wszystko gra, że jesteśmy świetnym małżeństwem, zakochanym, szczęśliwym. Ale po za tym, oboje robimy to co chcemy, z czego moja durna małżonka, wyprawia takie rzeczy, o których się nawet nie śniło. Puszcza się na lewo i prawo, zabawia z każdym z kim może, imprezuje, pije, traktuje pieniądze gorzej niż papier toaletowy. Cudowna małżonka prawda? Pozazdrościć. Tak Taehyung, po twoim opisie na pewno wszyscy Ci jej zazdroszczą.  A to wszystko dlatego ze nasze rodziny zapragnęły sobie dokonać fuzji ich firm i ubzdurało im się, że do tego potrzeba małżeństwa.
Co więcej? Rodzice zaczęli budować dom dla mnie i mojej jakże wspaniałej małżonki, przecież jak zwariuje sam z tą kobietą w jednym domu. Jeszcze jakichś kochasiów będzie sprowadzała do domu... Co za życie.
Tak, chwal się dalej tym, że twoje życie jest do dupy, brawo Tae.


Czy wspomniałem że musiałem przychodzić na głupkowate przyjęcia rodziców organizowane na terenie naszej posiadłości tylko dlatego że chcieli znaleźć kolejnych kontrahentów a mój przykładny związek pokazywał jak bardzo nasza rodzina jest ułożona?
Nie? To wszystko przeważyło szalę goryczy,


~~~~~


Kolejna niedziela, znów mnóstwo wysoko postawionych ludzi kręciło się po przystrojonym ogrodzie. Popijali szampana, zajadali się wykwintnymi przekąskami, śmiali się nie wiadomo z czego. Co było dość dziwne, bo wyglądali na bardzo poważnych. Chociaż, jakby się zastanowić, to te żałosne chichoty wcale nie przypominały tak całkowicie śmiechu. Nie mogłem się stamtąd uwolnić, bo rodzice chyba rozerwaliby mnie na malutkie kawałeczki. Dzisiaj oczekiwali na jakiegoś wyjątkowego gościa. Nie miałem pojęcia o kim takim mowa. zwykle znałem wszystkich ich potencjalnych kontrahentów więc tym razem byłem trochę zmieszany faktem że nie miałem o niczym pojęcia. Jedyne co mi napomknęli to to, że mam się wyjątkowo starać dobrze wypaść, bo muszą to załatwić jak najlepiej. No nie posiadałem się ze szczęścia, naprawdę, jednakże moje wychowanie, nie pozwalało mi odmówić czy też w jakiś sposób zaszkodzić, i to własnym rodzicom.

Kręciłem się po terenie posiadłości, rozglądając się dookoła. Mnóstwo znanych mi twarzy, a jednak każdy wydawał się obcy. Westchnąłem na chwilę przymykając powieki, chciałem uciec z tego miejsca, po chwili jednak pożałowałem tej chwili odetchnięcia, bo poczułem jak wpadam na coś, lub kogoś, z dość sporym impetem. Aż jęknąłem z trudem utrzymując równowagę, po czym szybko otworzyłem powieki mrugając nimi szybko kilkakrotnie.


- Bardzo przepraszam, zamyśliłem się. - Wydukałem cicho spoglądając na jak się okazało osobę przede mną. Był to wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, o czekoladowych, wręcz prawie czarnych oczach. Przystojny, ubrany w garnitur, bardzo elegancki. Nie mogłem powiedzieć o Nim źle, bo wyglądał naprawdę szykownie, z klasą. Chwila, Taehyung, zachwycasz się nad jakimś obcym chłopakiem, ubranym podobnie do ciebie. Opanuj się. Po chwili z zamyślenia wyrwał mnie niski, przyjemny, głęboki głos.

- Nic się nie stało, a Ty? Jesteś cały? Porządnie na mnie wpadłeś, a nie należę to wyjątkowo ''miękkich'' w dotyku. - Ten głos wprawił w drżenie moje ciało, był tak specyficzny, że nie umiałem go dokładniej określić. Ale... Podobał mi się.

- Nie, nie, jestem cały, jeszcze raz przepraszam, Panie...?

- Yoongi, Min Yoongi.

No tak, Min Yoongi. Rodzice wcześniej już mi o Nim wspominali, że to inteligentny chłopak, dobrze ułożony, ale nieco pyskaty, porywczy i nie specjalnie obchodził go los firmy. Nie chciał przejąć interesu po rodzicach, nie przejmował się byle czym, więc mimo wszystko nie miał idealnej opinii tak jak ja. Ale nadrabiał... Całą resztą.. Chwila, moment, Taehyung, przestań myśleć o takich głupotach.


-  Miło mi Cię więc poznać, Yoongi, ja nazywam się Kim Taehyung, jestem tak jakby... Jednym z gospodarzy czy kimś w tym rodzaju.

- I mnie jest niezmiernie miło Cię poznać, uroczy aniele.

Aniele? Czy mi się coś ze słucham stało, czy On nazwał mnie aniołem? Zmarszczyłem brwi nieco zdziwiony i nim zdołałem coś odpowiedzieć, mężczyzna skłonił mi się i odszedł w bliżej nie określonym kierunku. Poszedłem w kierunku rodziców
 którzy nawoływali mnie do siebie gestem ręki. Ku mojemu zaskoczeniu, tuż obok nich, stała elegancka para, a tuż obok owej pary... Yoongi?

- Taehyung? To są państwo Min i ich syn.

- Zdążyliśmy się już poznać, nieprawdaż Taehyung?

Skinąłem tylko głową na to pytanie, po czym, zagryzłem lekko wargę nieco zakłopotany tym wszystkim. czemu obecność tego mężczyzny i Jego spojrzenie sprawiały że czułem się nieco dziwnie, taki... Osaczony? Obserwowany? A niski ton szumiał mi w głowie długo po tym gdy skończył swoją wypowiedź. Co się z tobą dzieje Taehyung?
Moja matka słysząc że już zdążyłem się poznać z synem państwa Min, natychmiast popchnęła mnie nieco w Jego stronę.

- Więc Taehyung chętnie Ci pokaże rezydencję, projekty jakie planuje nasza firma po ukończeniu możliwej fuzji z firmą Twoich rodziców. Zajmij się gościem synu, dobrze?

- Ja... Dobrze matko. - No co ja mogłem powiedzieć? Nie mogłem, wręcz nie umiałem odmówić, więc skinąłem dłonią w kierunku naszej rezydencji. Yoongi chętnie ruszył tuż za mną z takim niezidentyfikowanym uśmiechem na ustach. Nie umiałem Go odczytać, miałem wrażenie że coś knuje, coś kombinuje. Z pewnością nie był do końca ułożony, bo widać było, że jest o wiele bardziej wyluzowany, taki jakby cwany?

- Więc, Taehyung, powiedz mi coś o sobie, hm? Skoro mamy spędzić ze sobą nieco więcej czasu, przydałoby się nieco lepiej poznać, czyż nie, Aniołku?

Znów ten aniołek czy ja naprawdę mam coś z głową i słuchem? Nie, to naprawde wydostało się z Jego ust, a że miał ton taki jaki miał, słowo brzmiało jeszcze dłuższą chwilę w mojej głowie.Przyjemnie brzmiało.

- A więc, mam żonę, od jakiegoś czasu, do małżeństwa zostałem nakłoniony na siłę właściwie, ale cóż, taki już mój los. Lubię spacery w nocy, muzykę, te dwie rzeczy sprawiają że się uspokajam, wyciszam, jestem szczęśliwszy.

- Żonę? Ile właściwie masz lat?

- Cóż, 21, właściwie nie skończone nawet.

- Oh, rozumiem, ale to trochę bez sensu, bo nie wyglądasz na szczęśliwego, powinieneś się bawić korzystać z życia.

- Niczego o mnie nie wiesz, nigdy nie miałem własnego zdania, nigdy nie umiałem się sprzeciwić, nigdy nie potrafiłem im powiedzieć ''nie, nie zrobię tego'' ''nie, nie chcę''. Słowo nie, jest dla mnie niczym tabu. Tak jestem wychowany. Nie wiem co to zabawa, nie wyprawiałem nigdy urodzin, nigdy nie byłem na imprezie, nie spotykałem się nigdy z nikim. Nie mam przyjaciół, nikogo, więc z czego ja mam tu korzystać? - Dopiero po chwili dotarło do mnie, jak nad sobą się użalam, to było trochę przykre, ale prawdziwe i szczere. Nie wiedziałem czemu się tak przed nim otwierałem, może dlatego że był kimś, w moim wieku? Kto wykazał mną jakieś zainteresowanie? Mniejsze lub większe. Taehyung, jesteś żałosny.Widziałem że Yoongi spojrzał na mnie w taki specyficzny sposób. Byliśmy już w budynku kiedy zatrzymał się i złapał mnie za ręce. Poczułem się nieco skrępowany, mój oddech mimowolnie przyspieszył, serce nieco mocniej zabiło, w momencie gdy zbliżył się nieco swoją twarzą do mojej.

- Aniołku, jeśli chcesz, pokażę ci niebo.

Czułem Jego oddech na ustach, rozchodził się spokojnie po mojej twarzy, a ja stałem tam, jak zaklęty. Nie mogłem się wypowiedzieć, ruszyć, zrobić czegokolwiek, byłem jakby, zahipnotyzowany. Jego oczy, głęboko wpatrywały się w moje, jakby doszukując się ukrytych tajemnic, sięgały aż w głąb duszy. Dłonie, lekko chłodne, przyjemne w dotyku, nie spracowane delikatnie trzymały moje, a ich kciuki lekko gładziły skórę moich dłoni. To było tak dziwne, tak inne... Dopiero po dłuższej chwili doszedłem do siebie i odsunąłem się zabierając swoje dłonie z Jego. Nie wiedziałem jak się zachować. Taehyung, co tobie jest. Co z twoim sercem. Czemu tak wali?



Ciąg dalszy nastąpi. <3

Narazie mały wstępik, chciałam dodać prędziutko pierwszy rozdział i dowiedzieć się, jak tam wasze zdanie na ten temat?
Zapraszam do czytania, komentowania, wasza obecność jest ważna!

środa, 14 października 2015

I'll be the best, You ever had. cz. 7 KONIEC ( Jimin x Suga)


Nim zdążyłem się z Nim dobrze pożegnać, już Go nie było. Nie wyjaśnił czemu jedzie, gdzie jedzie, kiedy wróci. Później do Niego zadzwonię, wszystkiego się dowiem. Tak też postanowiłem, jednakże nim się obejrzałem, to Yoongi dzwonił do mnie.

- Jiminnie, wszystko dobrze? Wybacz mi..

- Wszystko gra, nic się nie stało... Powiedz mi, gdzie jesteś...

- Musiałem pilnie wyjechać do domu, wyjaśnie ci jak tylko wrócę, nie będę w stanie teraz za długo rozmawiać, i ogolnie mogę nie być dostępny pod telefonem.

- Ale.. ja sobie nie poradzę bez Ciebie, potrzebuję Cię obok, Yoongi... Jak długo Cię nie będzie?

- Csiii, Jimin, posłuchaj mnie, wszystko będzie dobrze. Dasz sobie radę, będę się odzywać kiedy będę mógł. Nie wiem na ile wyjechałem, wszystko się dopiero jutro wyjaśni, ale myślę że około miesiąc.

- Miesiąc?! Ale... Yoongi...

- Wybacz, muszę kończyć Jimin, wszystko będzie dobrze.

I rozłączył się, nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Było mi przykro, ciężko, nie wiedziałem jak mam się z tym wszystkim uporać, z tym co czułem zwłaszcza.
Nie miałem wyjścia, postanowiłem doprowadzić się do porządku.


~~

Minęło 5 dni odkąd Yoongi wyjechał, ale mi wciąż było tak samo źle, dzwoniłem do Niego pisałem, mówiłem jak bardzo Go potrzebuje, ale On nie mówił mi kiedy wraca, co sie stało. To była aż taka tajemnica?Ostatnio miał wyłączony telefon, albo nie odbierał.
Tego poranka zadzwoniłem do Niego raz jeszcze.

- Yoongi?

- Cześć Jiminnie... Co się dzieje?

- W końcu odebrałeś, martwiłem się o Ciebie, jak nigdy! Kiedy wrócisz... Ja potrzebuję Cię na prawdę obok. Boję się wychodzić z tego domu... I jest mi tak pusto bez Ciebie, źle bez Ciebie...

Poczułem że płaczę, sam nie wiedziałem dlaczego, chyba Go... kochałem? Tak mi Go brakowało, tak ciężko znosiłem rozłąkę, więc coś musiało być na rzeczy. Ja naprawde się zakochałem... Po tym co mnie spotkało, zakochałem się znów, a może... Dopiero teraz sobie to uświadomiłem? Wkońcu to On był przy mnie od początku, starał się mnie wspierać, rozśmieszał.

- Yoongi?

- Jiminnie, wybacz, ale ja nie mogę nic zrobić,

I znów się rozłączył, znów to samo, nie wiedziałem zupełnie nic, może potrzebował pomocy? Cóż mi pozostało... Pogodzić się z tym? Chyba tak..
Poszedłem pod prysznic, zjadłem śniadanie, i zająłem się sprzątaniem domu. Nim się obejrzałem, była już pora obiadowa. Postanowiłem zamówić jakiś makaron z warzywami, nie chciało mi się nic gotować. Byłem jednak zdziwiony, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi dość szybko. Za szybko na dostawę. Po cichu podszedłem do drzwi, i ujrzałem kogoś, kogo się nie spodziewałem.

- Yoongi!

Natychmiast otworzyłem drzwi i z całej siły objąłem Go wpadając mu w ramiona, zupełnie swobodnie. Roześmiałem się i poczułem jak mocno odwzajemnia uścisk. Byłem taki szczęśliwy...

- Jesteś tutaj... Jesteś...

- Wszem Jiminnie, musiałem do Ciebie wrócić, nie mogłem znieść myśli, że jesteś tutaj sam, że cierpisz tak bardzo. Już wszystko dobrze, więc nigdzie więcej się nie wybieram. Ale marze o prysznicu. Pozwolisz mi Słoneczko?

- Pewnie że tak, ale prędko! Bo chcę się Tobą znow nacieszyć, i muszę z Tobą porozmawiać.

- Dobrze, więc będę się streszczać Jiminnie.

Poczułem tylko jak całuje mnie czule w czoło po czym odchodzi. Wyczułem jednak coś dziwnego, dziwny zapach perfum... Na pewno nie Jego, męski, ale inny... Gdzie On się kręcił? Po chwili usłyszałem telefon, domowy. Odebrałem go spokojnie.

- Tak słucham?

- Hm, zastałem Yoongi'ego?

- Nie, w tej chwili bierze prysznic, a kto pyta?

- To nic takiego właściwie, jestem znajomym. Prosze tylko pozdrowić Go ode mnie, i przekazać mu że cudownie się bawiłem poprzedniej nocy.

- Słucham?

- Czego pan nie rozumie? Proszę przekazać że zadzwonię później.

Nim zdążyłem się odezwać, te ktoś się rozłączył, a ja zacząłem łączyć wszystkie fakty. Wyjechał, nie odzywał się, ten dziwny zapach perfum, głupie tajemnice... To było wszystko nagle takie jasne, proste... Wtedy, gdy Go odtrąciłem gdy wyznał mi miłość, od wtedy napewno to się ciągnęło. Wyjechał sobie, przeleciał kogoś i teraz wrócił? Wszystko tylko nie to... Szybko poszedłem do pokoju. Zacząłem pakować swoje rzeczy do walizki. Czułem się upokorzony, i to jak nigdy. Nim się obejrzałem znów łzy spłynęły mi po policzkach. Ale tym razem łzy złości i żalu... Po chwili do pokoju wszedł Yoongi. Ja już byłem gotowy do wyjścia.

- Jimin? Co robisz?

- Chrzań się, nie chce mi się z Tobą rozmawiać, jedź sobie do swojego kochanka.

Zabrałem rzeczy i poszedłem do wyjścia, założyłem buty, kurtkę a Yoongi pobiegł za mną, złapał mnie za rękę a ja odtrąciłem Jego dłoń i wymierzyłem mu cios z otwartej dłoni w twarz.

- Zostaw mnie! Wszystko wiem! Mam Cię pozdrowić od jakiegoś frajera z którym spałeś poprzedniej nocy. A ja głupi myślałem że mnie kochasz, i chciałem Ci powiedzieć że i ja kocham Ciebie, ale słusznie że niczego nie powiedziałem. Nienawidzę Cię.

Natychmiast wyszedłem z domu i wsiadłem do taksówki którą wcześniej zdążyłem zamówić. Nie dając mu nic więcej powiedzieć, wpakowałem się do środka i kazałem kierowcy jechać. Yoongi został tam gdzie był, a ja znów dałem upust łzom. Byłem zrozpaczony, załamany, czułem się taki oszukany... Musiałem wyjechać, daleko, do rodziców. Tylko tyle mogłem zrobić.

~~

Stałem osłupiały przed domem, byłem naprawde zaskoczony tą cąłą sytuacją. Jako że był to telefon domowy, nie mogłem sprawdzić kto dzwonił. Wszedłem do domu i trzasnąłem drzwiami. Przecież ja nie zrobiłem niczego złego... Wyjechałem do brata, do rodziców, pomóc im, wesprzeć chore rodzeństwo, a tu... Cholera jasna! Ktoś chciał mnie wpieprzyć w jakieś gówno, ale w tej chwili nie wiedziałem kto. Nie kojarzyłem faktów. Nie wiedziałem gdzie pojechał, gdzie Go mogę szukać, chciałem też dać mu chwilę żeby ochłonął. Sam też musiałem ogarnąć tę całą sytuację bo chwilowo mnie przerosła.

~~~~

Minęły dwa dni, a Jimin się dalej nie odzywał, nie odbierał, nie dawał znaku życia. Nic. Byłem już przerażony że coś sobie zrobił, że coś się stało. Każdy telefon odbierałem spanikowany że dzwonią Jego rodzice, szpital... Moment, rodzice? Mógł pojechać do rodziców, ale skąd ja u diabła mam wiedzieć gdzie mieszkają...
Hoseok.
To napewno On maczał w tym palce, mówił sam ze będziemy cierpieć, oboje, więc to musiała być Jego wina. Całe szczęście wiedziałem gdzie mieszka. Natychmiast ubrałem się i pojechałem do Jego mieszkania swoim samochodem. Gdy tylko tam dotarłem zapukałem do drzwi, gdy te zaś tylko zostały otwarte i ukazała mi się Jego parszywa gęba przyłożyłem mu porządnie z pięści w szczękę.

- Ty parszywy gnojku.

- A Ty co wyrabiasz? Napadasz mnie we własnym domu?

- Słuchaj no, wiem że to Ty Go tak skrzywdziłeś, wiem że to Ty zgwałciłeś, i wiem że stoisz za tą całą ściemą z tym że się z kimś przespałem, ty i ten Ten Twoj mały frajer. Gadaj gdzie mieszkają rodzice Jimina, albo załatwię Cię tak, że będziesz siedział w pace do późnej starości.

- Weż wyluzuj, robiliśmy sobie tylko z was żarty, mieszkają w Daegu.

- Dokładniej!

Krzyknąłem i złapałem Go za kołnierz koszuli przypierając do framugi. A On szybko wyśpiewał mi dokładny adres. Natychmiast poszedłem do samochodu i ruszyłem do swojego miasta. Wiedziałem gdzie to dokładnie jest. Dojechałem na miejsce i zestresowany nieco zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi. Po dłuższej chwili otworzyły się a za nimi stał Jimin, ubrany w podkoszulek i dresy, taki potargany lekko, jakby zaspany...

- Co ty tutaj robisz?! Jak mnie znalazłeś?!

Widziałem że chciał zatrzasnąć mi drzwi przed nosem, ale w porę Go powstrzymałem.

- Jimin, poczekaj, daj mi wyjaśnić.

- Nie chce z Tobą rozmawiać, wynoś się!

- Proszę Cię, tylko Ci wyjaśnię, a potem... potem zniknę jeśli tylko będziesz chciał.

- Gadaj.

- Wyjechałem do brata, jest chory, i miał mieć operację, poważną, której mógł nie przeżyć. Traciłem tam zasięg, musiałem się nim zajmować, bo rodzice musieli odetchnąć nieco. Nie przespałem się tam z nikim, bo juz Ci mówiłem, że Ciebie kocham. Ten kto dzwonił, to był Taehyung, robił sobie jaja z Hoseok'iem bo chcieli nas skłócić... Jiminnie, ostatnie czego bym chciał, to Cię skrzywdzić..

- Nie mówiłes nic o chorym bracie...

- Nie było o czym, dopiero potem dowiedziałem się tak nagle że jest źle. I że chce mnie zobaczyć. Przed operacją.

- Ja... przepraszam...

- Nie przepraszaj, to ja powinienem...

- Wejdź do środka.

Wszedłem więc do Jego mieszkania i zdjąłem buty i kurtkę, po czym poczułem jak mocno mnie obejmuje. Odwzajemniłem objęcie oczywiście z czułością całując Jego czubek głowy.

- Tęskniłem za tobą, Jiminnie...

- Yoongi...

- Tak?

- Chodź...

Nic już nie powiedziałem tylko poszedłem za Nim, do małego pokoju, a środku było spore łóżko, stolik, szafa, komoda, skromnie urządzone. Ale bardzo przytulnie. Poczułem jak lekko popycha mnie na łóżko, usiadłem na Nim, a Jimin usiadł na moich kolanach okrakiem obejmując mnie mocno.

- Hm?

- Yoongi... Ja chcę zapomnieć o tym złym dotyku, chcę pamiętać teraz na Tobie tylko Twoj dotyk, chcę poznać to wszystko od innej strony.

Zdziwiło mnie to co powiedział, ale i zarazem ucieszyło. Chciałem żeby postrzegał bliskość w pozytywny sposób, więc jeśli tego pragnął, to koniecznością było danie mu tego, ale czy to nie była próba?

- Jiminnie, mi nie zależy tak bardzo na bliskości fizycznej, więc do niczego się nie zmuszaj, dobrze?

- Nie pociągam Cię?

- Nie, nie, nie, to nie tak, chcę tylko żebyś był tego pewien.

- |Jestem pewien.

To mi wystarczyło, bo w Jego oczach widziałem determinację, pewność siebie, pewność Jego słów mnie utwierdziła w tym, że naprawdę to jest to czego pragnie.
Lekko zacząłem całować Jego pełne, miękkie wargi, delikatnie, niespiesznie. Żeby Go nie spłoszyć. Usłyszałem tylko ciche westchnięcie, co wiązało się aprobata z Jego strony. Podobało mi sie to, nie mogłem powiedziec że nie. Pocałunek z chwili na chwile przybierał na namiętności, a Jego dłonie, powoli zaczynały badać moje odziane w koszule i spodnie ciało. Złapałem je lekko w swoje i nakierowałem na guzik koszuli, żeby tym samym pozwolić mu na pozbycie się tej części ubrania. Chętnie to wykonał, rozumiejąc moją aluzję. Spokojnie całując Jego wargi, powoli wsunąłem dłonie pod Jego podkoszulek i zacząłem dotykać delikatną skórę brzucha, boków, pleców, milimetr po milimetrze. On zrobił dokładnie to samo, gdy tylko uporał się z guzikami mojej koszuli.
Kawałek po kawałku, i oboje byliśmy już do połowy nadzy. Poczułem jak sięgnął do paska moich spodni, ja zdążyłem wyłapać to, że poza dresami, nie mam w tej chwili na sobie kompletnie nic, co tylko ułatwiało sprawę. Pasek moich spodni poleciał na ziemię co zostało zasygnalizowane brzdęknięciem jego klamry o panele. Potem sprawne paluszki chłopaka uporały się z guzikiem i zamkiem, pomogłem mu nieco i zsunąłem z siebie nieco spodnie. Po chwili lekko przekręciłem się z Nim tak, że leżał na plecach na łóżku a ja zwisałem nad nim, w samej bieliźnie. Widziałem jak przełknął ślinę zaraz po tym nieco nerwowo zagryzając wargę. Denerwował się, widziałem to. Złapałem Jego dłonie w swoje lekko przypierając je do poduszek, po czym znów wpiłem się w słodkie, ulubione już usta. Czułem że się rozluźnił, To dobrze wróżyło.
Puściłem Jego dłonie i zacząłem swoimi badać powoli Jego ciało, drżał pod wpływem każdego mojego zetknięcia się z Jego skórą,

- Jiminnie, jesteś pewien?

- Jak niczego innego...

Ten cichy szept, mimo wszystko przepełniony był strachem, zdenerwowaniem, wiedziałem że Jego głowę nachodzą teraz różne myśli, i te dobre i te złe. Widziałem jednak że mimo wszystko, podoba się mu ten dotyk. A przynajmniej o tym świadczyła męskość, dopraszająca się oswobodzenia spod materiału dresów jakie miał na sobie. Tak też zrobiłem a Jimin znów wyraźnie drgnął. Pozbyłem się swojej bielizny i ułożyłem się na Nim czule całując Jego wargi, które jeszcze przed  chwilą kurczowo zagryzał.

- Jiminnie...

- W szufladzie...

Zmarszczyłem brwi zdziwiony tym co powiedział, ale na oślep sięgnąłem tam i znalazłem.. oliwkę? A więc był przygotowany na taką sytuację?

- Oh Ty...

- Nie mów nic, proszę... Zrób to... Tylko proszę, bądź delikatny.

Ucałowałem czule te rozgadane usta i nasmarowałem dokładnie swoją męskość śliską substancją resztą lekko smarując Jego wejście na co znów zareagował mocnym spięciem mięśni i cichym westchnięciem.

- Nic się nie bój, wszystko będzie dobrze...

Szepnąłem i nie czekając już dłużej zagłębiłem się w Jego wnętrzu powoli i głęboko, Jednym ruchem. Krzyknął głucho i zacisnął oczy z których mimo wszystko popłynęły łzy..

- Już dobrze, jeste przy Tobie, Juz dobrze...

Złapał mocno moje dłonie i starał się rozluźnić, uspokoić, całkiem ieźle mu to wychodziło i kiedy uznałem że moment jest odpowiedni zacząłem się niespiesznie poruszać w Jego wnętrzu. Powoli i głęboko, pewnymi ruchami, ale wciąż delikatnie, żeby nie zrobić mu krzywdy. Cicho postękiwał i pojękiwał boleśnie z początku, jednakże z chwili na chwile, te odgłosy zmieniały się diametralnie na odgłosy przyjemności i rozkoszy związanej z tą sytuacją. Poruszałem się w nim nieco szybciej, mocniej, tak żeby czuł się jeszcze lepiej, jednocześnie z tym szeptałem mu czułe słowa do ucha, żeby czuł się... kochany... Otoczony uczuciem i czułością. Tak jak nigdy...
nim się obejrzeliśmy, nasze ciała połączoone w jedność, zacząły pokrywać się kropelkami potu, oboje odczuwaliśmy nieopisaną przyjemność, co dało się usłyszeć w donośnych jękach. Obserwowałem Jego twarz, każdy grymas, każdy uśmiech, każde zagryzienie warg. Podobało mi się to jak drapał moje ramiona, kark, jak badał moje ciało. Powoli, dokładnie. To zbliżenie napewno było wyjątkowe, a jako że nasze pierwsze, nim się obejrzałem, poczułem jak Jego ciepłe nasienie ochlapuje mój brzuch, i sam przez niekontrolowane zaciskanie przez Niego mięśni poczułem że nie wytrzymam dłużej, i rozlałem się obficie w Jego wnętrzu opadając zmęczony na Jego równie zmęczone wilgotne ciało. Odgarnąłem kosmyki włosów które przykleiły mi się do czoła po czym z czułością ucałowałem Jego usta delikatnie wydostając się z Jego wnętrza. Ułożyłem się obok Niego zgarnniając Jego zmęczone ciało blisko swojego, tak czule je obejmując.

- Wszystko dobrze?

- Tak, było idealnie...

- I vice versa, Kochany...

- Yoongi?

- Tak?

- Kocham Cię...

Te słowa były magiczne dla moich uszu, czekałem na nie tak długo...

- I ja Ciebie, Jiminnie...

- Już nie kojarzy mi się to określenie z niczym złym... Dzięki Tobie...

- Bo będę najlepszym, co Cię kiedykolwiek spotkało.

- Już jesteś... Yoongi?

- Tak?

- Czy wyjdę na zboczeńca? Jak powiem że mam ochotę na jeszcze?

- No masz jaki łobuz, chodż no tutaj...

Tej nocy kochaliśmy się znów, i znów, aż usnęliśmy wykończeni, szczęsliwi, spełnieni...


KONIEC


No i mamy koniec serii. Mam nadzieje że podobało się wam, bo mi sprawiło to niesamowita radochę. Całość dedykuje pomysłodawczyni tej serii. <3 Będzie wiedziała że o nią chodzi, <3

Ale nie martwcie się że to już kkoniec, bo planuję kolejną serię, ale muszę dopracować szczegóły. <3

Zapraszam do czytania, śledzenia, komentowania. <3



poniedziałek, 12 października 2015

I'll be the best, You ever had. cz. 6 ( Jimin x ?)


Długo milczał. Więc postanowiłem się odezwać...

- Wiem że to nie najlepszy czas i miejsce na to, ale... ja tak się czuję Jimin, i nie mogę wybaczyć sobie tego, że pozwoliłem Ci się widywać z tym zwyrodnialcem.

Niczego nie odpowiedział, więc nic więcej nie mowiłem. Widziałem że znów zaniósł się płaczem. A mi serce pękało. Co mogłem zrobić? Nie wiele...

- Chodź, umyjesz się, pomogę Ci, dobrze? Boli Cię?

- Boli...

Tylko cicho odburknął to słowo, które sprawiło, że moje serce mocniej bolało. Martwiłem się o Niego, był dla mnie naprawde ważny, w tej chwili... Najważniejszy. Tak,zdałem sobie z tego sprawę, może i dopiero teraz, ale wiedzialem już od jakiegoś czasu, że zajmę miejsce tego frajera, i będę tylko ja, że to mnie tak pokocha. Byłem zazdrosny, już od dłuższego czasu, nie umiałem pozbierać myśli za każdym razem kiedy szedł zobaczyć się z Hoseok'iem, Ale nie miałem prawa mu zabraniać, chociaż gdybym wcześniej powiedział mu że chcę znaczyć dla Niego więcej, może do żadnego spotkania by nie doszło? Wyciągnąłem do Niego dłoń, ale Jimin nie pochwycił jej. Sam z trudem się podniósł okrywając ciasno kołdrą. Powoli zaczął dreptać do łazienki, ale w trakcie upadł na kolana z cichym żałosnym jękiem. Widząc to, i zarazem wiedząc że może mi się oberwać, podszedłem do Niego, wziąłem Go na ręce tak jak nosi się pannę młodą i zaniosłem Go do łazienki, nie zaprotestował, może dlatego że nie miał siły? Może było mu obojętne już wszystko? Może... Może nie bał się mnie? Wiedział że Go nie skrzywdzę? Wszedłem z Nim do łazienki i uśmiechnąłem się nieznacznnie do niego, ale nie dostałem nic w zamian. Ani krztyny uśmiechu. Postawiłem Go na równe nogi i szybko odkręciłem kran żeby napuścić ciepłej wody do dużej przestronnej wanny. Dolałem też trochę płynu do kąpieli żeby mógł sie odprężyć. Po chwili złąpałem delikatnie kołdrę i pociągnąłem za Nią ostrożnie, pozwolił mi. Bezwiednie. Stał teraz przede mną taki niewinny, skrzywdzony, zupełnie nagi. Jego ciało było całe w malinkach, siniakach, drżał z zimna, ze strachu, a ja byłem bezradny. Powoli wprowdziłem Go do wanny i pozwoliłem żeby woda powoli ogarnęła całe Jego zmęczone ciało. Widziałem jak syknął kiedy usiadł niby to wygodnie. Bolało Go, cóż się dziwić. Przesunąłem delikatnie dłonią po Jego włosach, ale gwałtownie odtrącił moją dłoń. Odsunąłem się więc i poszedłem do drzwi.

- Zawołaj mnie jesli będziesz czegoś potrzebował.

Nie usłyszałem odpowiedzi, Jimin sam zaczął się myć bez słowa, powoli, byle jak.. Kiedy już zamierzałem wyjść spojrzał na mnie.

- Pomóż...

Natychmiast się zawróciłem, wziąłem gąbkę do ręki i namydliłem dokładnie, po czym zacząłem lekko myć Jego pokaleczone w pewien sposób ciało. Byłem ostrożny przy każdym ruchu, nie chciałem pogorszyć sprawy. Po chwili kiedy był już czysty, pomogłem mu wyjść z wanny i okryłem Go ciepłym, miękkim szlafrokiem, spokojnie Go wciągnął na siebie i zawiązał ciasno zakładając też bieliznę którą wyjąłem mu z szafki. Powoli poszedł do sypialni, i tam bez słowa ułożył się na łóżku okrywając kołdrą. Znów płakał, ale udawał dalej twardego, nie złamanego... Zapaliłem tylko lampkę przy łóżku.


- Wołaj mnie jesli będziesz potrzebowało, dobrze? Będę spać dziś na kanapie.

Szepnąłem aż On dalej milczał. Poszedłem do salonu, posprzątałem ten cały bałagan i położyłem się. Nie spałem jakoś specjalnie dobrze. Obudziłem się w nocy i nie mogłem długo spać, dopiero nad ranem. Postanowiłem pójsć do Niego, do pokoju, chciałem tam zajrzeć, czy wszystko gra. A Jimin siedział przy oknie, na siedzisku, okryty kołdrą i patrzył za okno pustym wzrokiem. Cofnąłem się do kuchni i zrobiłem mu herbaty, i kanapkę, żeby zjadł cokolwiek. Wróciłem do sypiani i podsunąłem mu kubek i jedzenie pod nos.

- Dzień dobry, Jimin... Zjesz coś?

- Nie chcę...

- Wypij chociaż herbatę...

Nic nie powiedział. Wziął tylko kubek i dalej patrzył przed siebie. Moje serce z trudem to wytrzymywało. Ale chciałem się Nim zająć, pomóc mu...

~~~

Cały dzień, Jimin był nie obecny, zupełnie nie był sobą. Ale coż się dziwić? Starałem się Go nakarmić, proponowałem coś dobrego do jedzenia, coś słodkiego, jogurty, owoce, warzywa. Ale nic, kompletnie nic. Yoongi, jesteś do niczego... Nie umiesz mu pomóc, nie nadajesz się... Tak cały czas myślałem, że to moja wina ze nie umiem nic poradzić na to, w jakim jest stanie. Moje starania na nie wiele się zdawały. W końcu wieczorem Jimin poszedł wziąć kąpiel. Nie przeszkadzałem mu, siedział tam i siedział... Minęło ponad półtorej godziny, słyszałem tylko wcześniej jak płakał cicho w tej łazience. Musiałem znaleźć mu pomoc. Psychiatra? Będzie chciał znać szczegóły, i wmiesza w to policję, a Jimin tego nie chciał.
Zaniepokojony długą nieobecnością Jimina poszedłem w kieruku łazienki, w korytarzu było już trochę wody. Natychmiast otworzyłem drzwi, a Jimin? Leżał w wannie, zanurzony całkowicie, chyba nie oddychał... Natychmiast wpadłem do tej wanny, złapałem Go tak pod szyją i wynurzyłem Go spod wody. Natychmiast też wyciągnąłem Go na podłogę. Zakręciłem wodę i upadłem przy Nim na kolanach.

- Jimin? Jimin!

Nie reagował, miał całe poranione ramiona, dłonie, nogi, jakby szorował się gąbką w jednym miejscu cały czas aż do rany. Ale nie to było ważne. Kiedy poczułem że nie oddycha natychmiast zacząłem resuscytację. Chciałem Go uratować, nim się obejrzałem, poczułem jak łzy napływają mi do oczu.

- Jimin, Jiminnie, nie odchodz rozumiesz?

Zacząłem wykonywac masaż serca, az Jimin zakaszlał gwałtownie wypluwając wodę na podłogę. Ocknął się. Boże, udało mi się. Natychmiast mocno zgarnąłem go do siebie i zaczałem lekko kołysac.

- Jimin... Co Ty wyprawiasz...

- Daj mi spokój, czuję się brudny, przez Niego...  Nie dotykaj mnie... nie dotykaj...

- Jimin, spójrz na mnie, słyszysz? Nie chcę Cię stracić. Pomogę Ci, będę obok, będę się starać żebyś czuł się z dnia na dzień lepiej. Tylko mnie nie zostawiaj. Mam w tej chwili tylko Ciebie...

Znów się popłakał, tyle że tym razem nie ze smutku, a chyba.. z radości? Z żalu? Cholera, nie miałem pojęcia, ale objął mnie lekko ramieniem chowając się na chwilę w moim ciele. Dość długi czas siedzieliśmy razem na tej chłodnej, mokrej posadzce, a ja cierpliwie czekałem na to, aż dojdzie do siebie. Gdy tak się stało, sprzątnąłem wszystko, i długi czas z nim rozmawiałem, o wszystkim i o niczym, chciałem Go odzyskać...

~~~~

Mijały dni, miesiące, a Jimin z każdą chwilą bardziej przekonywał się do dotyku, do bliskości. Nie naciskałem na Niego, nie chciałem fizyczności, nie ona byłą dla mnie najważniejsza a to, żeby poczuł się lepiej, o wiele lepiej. I tak też się działo, śmiał się znów w ten swój idealny zabawny czasem sposób, cieszył się każdą chwilą. Wiedziałem że to choć trochę dzięki mnie się tak czuje, że to dzięki mnie powoli odzyskuje dawnego siebie. Może to było nie skromne, ale to była głównie moja zasługa. wychodziliśmy razem na spacery, dłuższe, krótsze, późne i wczesne. Kiedy chcieliśmy. Szkoła poczeka, waźniejsze było to, żeby poczuł się lepiej. Cieszył mnie każdy Jego uśmiech, każdy drobny radosny gest, wszystko to naraz i osobno. Był wyjątkowy. chciałem żeby tak pozostało tylko dla mnie...

~~~~

Trzy miesiące po zdarzeniu byłem już całkowicie sobą. Yoongi pomagał mi jak tylko umiał. chciałem mu się jakoś odwdzięczać, ale to On wciąż wygrywał jeśli chodziło o dobroć. Był taki inny wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Nie mogłem uwierzyć w to, co mnie spotkało w ostatnim czasie, a najlepszym, był właśnie On. Zaczynałem czuć się wyjątkowo, tak naprawdę wyjątkowo. Jednakże cały dzisiejszy dzień, nagle stał się paskudny, kiedy zauważyłem zmartwionego Yoongi'ego pakującego się.

- Yoongi? Co się dzieje?

- Muszę natychmiast wyjechać, na dłuższy czas, nie wiem jeszcze na ile. Ale dzwoniła moja matka, i prosiła mnie o pilny przyjazd... Dasz sobie sam radę?

- Co? Ale ja Cię potrzebuje, nie możesz...

- Muszę, naprawde, gdyby to nie było konieczne zostałbym. Masz paralizator i gaz pieprzowy, prawda? Wychodź tylko wtedy kiedy będzie duży ruch, i zamykaj się w domu, nic się nie stanie, wrócę szybko. Dzwoń do mnie ile tylko chcesz.

Świat mi się nagle zawalił, znów miałem być sam? Znów zupełnie sam?
Poczułem tylko czuły pocałunek na ustach, i Yoongi zaraz zniknął za drzwiami, zamykając je za sobą. Musiałem sobie poradzić, musiałem pozbierać się do kupy i być gotowym na wszystko...


Ciąg dalszy nastąpi.


I mamy kolejnhy rozdział, jest jaki jest, ale taki był plan, jak myślicie, co stanie się dalej?

Wiem że część z was liczy na długą serię, ale ja mam zaplanowane jeszcze... dwa rodziały? Może nawet jeden. ;;
Mam nadzieje że i tak zostaniecie i będziecie oczekiwać kolejnych opowiadań mojego autorstwa! <3

niedziela, 11 października 2015

I'll be the best, You ever had. cz 5 ( Jimin x ?)


Mijały kolejne dni, spędzałem je wszystkie z Suga, był dla mnie dużym wsparciem, choć ostatnio go nie potrzebowałem. Miałem wszystko na miejscu, tak jak tego chciałem, Hoseok starał się ostatnio, nawet bardzo, nie był natarczywy, nie robił niczego czego bym nie chciał, więc nie mogłem narzekać. Trochę bardziej Go poznałem, ale jednocześnie, coraz bardziej poznawałem Yoongi'ego. Wiedziałem co lubi, co Go smuci, co sprawia przyjemność. Chciałem wciąż dowiadywać się więcej, ale jednocześnie, byłem świadomy, że kocham Hoseok'a. Dziś spędzałem kolejny wieczór właśnie z Nim, powoli kierowaliśmy się do domu w którym teraz mieszkałem, czyli do Yoongi'ego. Kiedy już byliśmy w pobliżu, zatrzymałem się i skinąłem głową w podzięce.

- Było naprawdę miło dziękuję Ci, Hoseok.

- To ja dziękuję, Ale chyba jakaś drobna nagroda mi się zależy, czy nie tak?

- Co takiego?

- No a jak myślisz? Chociaż byś mnie pocałował.

W tej chwili poczułem jak nagle mnie mocno zgarnął ramieniem do siebie, tak gwałtownie, nieprzyjemnie, i znów zrobiło mi się słabo, krzyknąłem i wymierzyłem mu cios w twarz z otwartej dłoni. Odepchnąłem Go i odsunąłem się na bezpieczną odległość.

- Nie tykaj mnie bez pozwolenia, mówiłem Ci już.

- Jak śmiesz, pożałujesz tego, słyszysz?!

Już chciałem coś odkrzyknąć, ale Yoongi wyszedł z domu słysząc krzyki, zaraz podszedł do mnie i objął mnie lekko, natychmiast poczułem się bezpieczniej. Za to mina Hoseok'a nie była specjalnie szczęśliwa. Wiedziałem że ten gest ze strony Yoongi'ego  nie będzie dla Niego niczym pozytywnym, a i może pogorszyć.

- Hej, spokojnie, coś Ci zrobił?

- Nie, nic, chcę iść do domu...

- A Ty, wynoś się spod mojego domu, i więcej Cię tu nie chce widzieć, Hoseok.

- Wiesz co Ci powiem? Pożałujecie tego oboje, gołąbeczki.

Już nic nie powiedziałem tylko uciekłem do domu. Czułem taki paskudny niepokój od tego wieczora. Ta groźba, nie brzmiała jak żarty... On zawsze był poważny, ale teraz... Teraz było mi cholernie nie przyjemnie.

- Yoongi, boję się troche, wiesz? Po co ja mu dałem kolejną szansę...

- Hej, hej, Jimin, spokojnie, wszystko będzie dobrze. Nic Ci nie zrobi, nie martw się niczym.

Jego słowa mimo wszystko mnie nie uspokajały, wcześnie poszliśmy spać bo byłem wykończony długim dniem, i tym chorym zdarzeniem jakie zaistniało wieczorem. Nienawidziłem Go za to, i teraz już wiedziałem jedno. Nie chcę mieć z Nim niczego wspólnego, zupełnie niczego.
Następnego ranka wstaliśmy dość późno, kiedy zaś zajrzeliśmy do lodówki w poszukiwaniu czegoś dobrego do zjedzenia na śniadanie, dotarło do nas, że nie mamy praktycznie niczego w lodówce, Od ostatnich zakupów trochę czasu już minęło, więc w sumie nie było co się dziwić że nic tam nie zostało. Boże, oboje byliśmy aż tak leniwi że  nie chciało się nam robić zakupów? Pięknie.

- Jimin, ja wyjdę do sklepu, dobrze? Ty zamknij się w domu żebyś nie musiał się denerwować że gdzieś Cię  napadnie.

- Dobrze, ale wracaj szybko, dobrze? Bo z głodu oszaleję!

Yoongi tylko się zaśmiał i pokręcił głową rozbawiony. Po chwili pocałował z czułością czubek mojej głowy i poszedł się ubrać. Co było dla mnie nowe? To że wszystko co robił, było delikatne, czułe. A przecież, nie musiał tego robić. Nie On, powinien to być Hoseok... Ale może... może jednak to właśnie on powinien? Niee, Jimin, opanuj się, co Ty bredzisz... Otrząsnąłem się z zamyślenia dopiero kiedy usłyszałem zamykanie drzwi a dokładniej chrzęst klamki. Położyłem się na kanapie i zamknąłem oczy. Chyba jeszcze trochę przysnąłem. Wiedziałem że trochę Mu to zajmie więc czekałem cierpliwie. Nagle poczułem coś dziwnego, jakby świst powietrza, moje ciało pokryło się gęsią skórką, uchyliłem powieki i krzyknąłem krótko bo zaraz byłem zakneblowany jakąś koszulką. A nade mną wisiał... Hoseok?!

- Mh!mhmmmh!

Nie mogłem nic a nic z siebie wykrztusić, a wypluć tej koszulki tym bardziej, nie wiedziałem co mam zrobic.

- I co? Nikt Ci nie pomoże, Twój Yoongi wyszedł, i nie wróci tak szybko, prawda? Teraz jesteś tylko i wyłącznie mój, opłacało Ci się wstrzymywać? Odmawiać mi? Teraz tego pożałujesz, i On tez, bo zabiorę Ci to, co jest najcenniejsze jak się okazuje dla Ciebie. Posiądę Cię jak zwykłą szmatę.

Słysząc co powiedział zacząłem się wiercić, starałem się krzyczeć. Wszystko na marne. Udało mi się Go od siebie odepchnąć i kiedy już chciałem uciec złapał mnie za kostkę, upadłem na ziemię osłaniając cudem swoją twarz żeby nie uderzyć o podłogę ale przy okazji pozbyłem się tego cholernego knebla z koszulki. Zacząłem się szamotać, ale poczułęm jak nagle czymś ściska mi ręce za plecami. Pasek? Tak, pasek, szal... coś w tym guście. Zabolało... Starałem się jakoś uwolnić, ale to na nic, przygwoździł mnie do tej cholernej podłogi, czułem jak pozbywa się moich dresów. Zacząłem krzyczeć, ale znów coś zakneblowało mi usta. tym razem byłem bez szans. Nim się obejrzałem, łzy zaczeły spływać mi po policzkach. Serce mi pękło, najbardziej jak mogło. Po chwili poczułem jak odwraca mnie na plecy, przez co nieprzyjemnie ugniatałem sobie ręce pod plecami, ale on miał to gdzieś. Płakałem, jak bezradne dziecko. Byłem silny. Ale On silniejszy... Yoongi... Yoongi, miałem być bezpieczny... Gdzie jesteś... Ratuj... Takie myśli tylko szalały mi w głowie. Nie mogłem nic zrobić. Widziałem te twarz, twarz Hoseok'a uśmiechniętego tak paskudnie,

- I jesteś cały mój, tylko mój...Zabieram co moje...

I po tych słowach, poczułem przeszywający ból skierowany aż w kręgosłup, wdarł się w moje wnętrze, mocno, szybko i gwałtownie. Już nie reagowałem, robił ze mną co chciał, a ja czułem przeszywający ból. Taki jak nigdy w życiu. Dotykał mnie, całował, kąsał moją skórę, oznaczał mnie w rożnych miejscach, wciąż sprawiając mi ten ból penetracją. Po wszystkim, poczułem jak wysuwa się z mojego wnętrza a Jego nasienie wylądowało na moich udach, męskości, brzuchu który był odkryty przez rozerwanie koszulki którego nawet nie zauważyłem...

- I po co Ci to było? Miłego.

I wyszedł, zwyczajnie wyszedł zostawiając mnie takiego samego, brudnego, drżącego... Byłem brudny, czułem cały czas ten obłapiający dotyk, usta... To wszystko... Przeczołgałem się jakoś tak żeby usiąść na kanapie, taki wciąż związany. Dalej płakałem, byłem całkiem sam. Wtedy do domu wpadł Yoongi, dosłownie po 10 minutach od wyjścia Hoseok'a....

~~

Starałem się zrobić szybkie zakupy, ale trochę czasu i tak to zajęło, ku mojemu zdziwieniu gdy zaparkowałem na podjezdzie zobaczyłem otwarte drzwi. Natychmiast wybiegłęm z samochodu i wpadłem do środka do domu. Widok jaki miałem przed oczami gdy dotarłem do salonu, był najbardziej okropnym jaki kiedykolwiek widziałem. Jimin, zapłakany, drżący, posiniaczony, pogryziony...

- Jimin! Boże... Jimin! Co się stało?! Kto Ci to zrobił... Dzwonie na policje!

- Nie...

Wymamrotał tylko tyle... Podszedłem do Niego bliżej i wyciągnąłem dłoń.

- Mogę Ci rozwiązać ręce? Tylko tyle...

Tylko skinął głową, a ja czułem że mam łzy w oczach. Mogłem nie wychodzić, mogłem zabrać Go ze sobą...

- Kto Cię tak skrzywdził...

Szepnąłem tylko załamany tym widokiem. Rozwiązałem mu ręce a Jimin od razu zgarnął do siebie koc okrywając się nim. Trząsł się, widziałem że starał się być twardy, ale na siłę...

- Jimin...

- To Hoseok...

Kiedy usłyszałem te dwa słowa zagotowało się we mnie wszystko, aż zadrżałem. Wstałem i zacząłem krążyć po pokoju.

- To trzeba zgłosić... trzeba...

- Nie... Nie przej-przejmuj się mną... Czemu się wogole martwisz, stało się to się stało...

- Jimin, nawet tak nie mów... To chyba normalne jeśli czuje się to co czuję ja...

- Co takiego? O czym ty... mówisz?

- Bo powiedz mi... Czy jeśli Twój uśmiech, sprawia że jestem szczęśliwy, to znak że Cię Kocham?

- Yoongi...


Ciąg dalszy nastąpi.

Trochę czasu minęło, ale mamy kolejny rozdział. Co tu się narobiło prawda? Mam nadzieję że to was nie zniechęci! Dziękuję wam że jesteście ze mną i czytacie i sledzicie mojego bloga, już niedługo, kolejny rozdział... <33

czwartek, 8 października 2015

I'll be the best, You ever had. cz. 4 ( Jimin x ? )


Obudziłem się sporo przed Jimin'em, wiedziałem że będzie chciał odespać poprzedni wieczór, zwłaszcza przez to, co Go spotkało podczas tej imprezy. Chciałem żeby wypoczął, wyspał się, a potem z pewnością będzie chciał jakoś rozwiązać swój problem. Współczułem mu, to wszystko co Go spotykało, dzień po dniu, było nie do pomyślenia. A On i tak dzielnie się trzymał, wciąż wybaczał temu frajerowi, a On sobie zupełnie nic z tego nie robił.
Nie budziłem Go, tylko wstałem ostrożnie okrywając Go kołdrą, po czym poszedłem do kuchni. stwierdziłem że przygotuję jakieś dobre śniadanie. Zajrzałem do lodówki, a tam... cóż nie wiele, zapomniałem zrobić zakupy, i był tylko szczypiorek, jajka, jakiś ser, soki do picia. Nic specjalnego. Stwierdziłem więc że zrobię nam jajecznicę ze szczypiorkiem, a do tego tosty z masłem na chrupko. Zająłem się wszystkim po kolei, pokroiłem szczypiorek, wstawiłem chleb do tostera a następnie rozbiłem jajka, wymieszałem je ze szczypiorkiem i całość wlałem na patelnię, przyprawiłem to nieco, i już po chwili w domu pachniało śniadaniem. Wszystko nałożyłem na dwa talerze. wypieczone tosty i jajecznica, niby nic wielkiego, ale za to jak od serca! Talerze po chwili zaniosłem do swojej sypialni na tacy, wraz ze szklankami soku pomarańczowego. Postawiłem to na niewielki stolik i przysiadłem na łóżku obok Jimina. Tak bardzo szkoda było mi Go budzić... Zacząłem lekko potrząsać Jego ramieniem...

- Jimin... Wstajemy...

~~

Nie wiem kiedy usnąłem, i nie zapowiadało się na to że wcześnie wstanę, jednakże, nie spodziewałem się że będę zpał aż tak długo. Było mi ciepło, wygodnie, czułem się tak dobrze... Nawet coś mi się sniło, nie wiem jednak co takiego, ale to było coś naprawde miłego... Chociaż... chyba śnił mi się... Yoongi? Słyszałem Jego głos... A nie, moment, On naprawde do mnie mówi, lekko potrząsając moim ramieniem.

- Hmmm? Co się dzieje, Yoongi?

- No wkońcu śpiąca królewno! Wstajemy, śniadanie czeka. Jajecznica i tosty, a do tego sok. Lubisz?

- Mm, pewnie że lubię, ale wiesz, nie musiałeś robić mi śniadania...

- Nie musiałem, ale chciałem, żebyś miło zaczął dzień.

- Dziękuję.

Skinąłem głową i po chwili rozsiadłem się z Nim wygodnie na łóżku i po chwili zająłem się jedzeniem, oczywiście ostrożnie, żeby się nie poparzyć i swoją drogą, żeby nie ubrudzić mu pościeli. Właściwie źle robiliśmy że jedliśmy śniadanie w łóżku, ale... wkońcu to śniadanie do łóżka. Po chwili kiedy byłem w połowie śniadania usłyszałem swoj telefon, wziąłem go do ręki i zmarszczyłem brwi. Dzwonił Hoseok. Odrzuciłem telefon na bok i zacząłem coś ''dziobać'' w jajecznicy.

- Nie odbierasz?

- Nie, nie chcę z tym palantem rozmawiać, nie wiem co mam zrobić... Nie mam gdzie się podziać, to wszystko stanowczo mnie przerasta. Nie wrócę do mieszkania, nie mogę..

- Rozumiem Cię bardzo dobrze, masz całkowitą rację, nawet lepiej będzie jeśli tam nie wrócisz, a więc może... Wiem że nie znamy się jeszcze za wiele, ale może zostałbyś u mnie? Miejsce się napewno znajdzie, więc może zechciałbyś wprowadzić sie tutaj? Przynajmniej na jakiś czas, na ile będziesz chciał i potrzebował.

- Co? Ale ja nie mogę tak, chyba nie powinienem Ci sprawiać kłopotu, nie powinienem się narzucać.

- Ale nie narzucasz się, ja sam Ci proponuję taką opcję. Musisz odpocząć, odetchnąć od Niego, bo inaczej nie będziesz mógł nigdy się uwolnić od tego wszystkiego.

- Ale, to naprawde nie będzie problem?

- Pewnie że nie, narzekam na samotność właściwie tutaj, więc... Fajnie będzie dzielić z kimś łazienkę, i kuchnię pokój, nie mówię że masz być tutaj na moje zawołanie czy coś takiego. Chcę Ci tylko pomoc.

- Skoro tak, to dobrze, zgadzam się, chętnie zamieszkam u Ciebie, bo nie chcę tam na razie wracać... zaraz pojadę po rzeczy.

Posłałem mu uśmiech, a On wyciągnął dłoń i lekko przesunął nią po moim policzku, miał tak delikatną dłoń.. Ten dotyk to była sama przyjemność. Aż przymknąłem oczy na chwilę ale zaraz opanowałem się i szybko poszedłem się ubrać, chciałem mieć to jak najprędzej z głowy. Zauważyłem coś dziwnego, coś czego nie czułem wcześniej przy takim zwykłym dotyku... Serce mi waliło jak opętane, jakby chciało mi uciec z klatki piersiowej. Zagryzłem lekko wargę i ubrałem szybko buty. Musiałem iść ochłonąć.
Pojechałem do mieszkania, miałem nadzieję że Hoseok'a nie będzie, jednakże niestety, źle trafiłem. Ale wszedłem po prostu do środka, zamknąłem się w swoim pokoju i spakowałem wszystkie swoje rzeczy. Nie miałem ich jakoś za wiele, ale wciąż były to dwie walizki. Zamówiłem wiec taksówkę,  ale Hoseok, ktory był z resztą na kacu, zaczął dobijać się do drzwi bo zorientował się że wróciłem do domu. Wstałem i podszedłem do drzwi ciągnąć walizki za sobą.

- Co Ty robisz Jimin? Gdzieś był?

- Nie powinno Cię to obchodzić, nie dotykaj mnie i trzymaj sie z dala ode mnie.

- Ale Jimin, kochanie, co robisz. Nie możesz odejść. Słyszysz?

- Odczep się, powiedziałem już. Mało wyraźnie?

Poczułem jak łapie moją dłoń, chciałem ją wyszarpnąć ale spojrzałem najpierw tylko groźnie na Niego.

- Puszczaj mnie, Hoseok.

- Jiminnie, proszę... Wiem że zawaliłem, ale upiłem się, nie wiedziałem co robię... Wybacz mi to... Chce się o Ciebie postarać.

- Tak? Ile razy już mi to mówiłeś? Ile razy krzywdziłeś i kłamałeś? Nie wierze Ci już, w ani jedno słowo.

- Proszę Cię, zależy mi na Tobie, najbardziej na świecie...

Znów ta gadka, a ja znów czułem że muszę mu wybaczyć, musze dać mu szansę... Wiem że to było głupie, ale musiałem.. Nie umiałem mu odmawiać w takich sytuacjach.

- Dobra, masz ostatnią szansę, ale to Ty masz się teraz starać, a nie ja, ja nie będę robić nic.

- Dobrze, ale... ale gdzie się wynosisz?

- Mieszkam u przyjaciela. Nic więcej nie musisz wiedzieć.

Odburknąłem tylko i wyminąwszy go wyszedłem z domu z walizkami, taksówka już czekała. Wsiadłem do niej z bagażem i ruszyłem pod dom Yoongi'ego. Tam zabrałem wszystko z samochodu, zapłaciłem i ruszyłem do środka domu. Było już dość późno, bo to pakowanie trochę zajęło czasu.

- Jestem już!

- Dobrze, chodź do sypialni, tutaj zostawisz swoje rzeczy. Zamowiłem nam pizzę na obiad bo nie miałem siły i pomysłu na coś oryginalnego.

- Dobrze, mi pasuje... Ale wiesz? Spotkałem w domu tego frajera...

- Co? Poważnie? Wszystko dobrze?

- Tak... Ale ja... Wybaczyłem mu, przeprosił mnie, powiedział że jestem dla Niego ważny... I wybaczyłem mu, ale powiedziałem że sam ma sie o mnie starać.

- Rozumiem. To dobrze. Mam nadzieje że Cię nie skrzywdzi.

Martwił się tak o mnie? To było takie kochane, czułem się... Tak wyjątkowo, zupełnie inaczej, to była dla mnie wręcz nowość. Nie umiałem opisać tego jak się czułem przez tego chłopaka, ale bądź co  bądź było to wyjątkowo miłe i przyjemne uczucie. Z drugiej strony, zauważyłem, że nie specjalnie cieszył Go fakt że znów wybaczyłem... Ale właściwie co się dziwić? Po chwili zająłem się wypakowywaniem rzeczy do przydzielonych przez Niego szafek. W między czasie, skonsumowaliśmy pizzę śmiejąc się przy tym i rozmawiając. Naprawde to wszystko było takie wyjątkowe, takie inne. Z Hoseok'iem nigdy nie bawiłem się tak dobrze przy jedzeniu nawet...
Minęło sporo czasu, właściwie na tyle dużo, że marzyłem żeby się już położyć. Udałem się do salonu, żeby położyć się na kanapie, ubrany już w wygodną piżamę w postaci luźnych dresów i podkoszulka.

- No to czas spać, prawda?

Mruknąłem wiedząc że Yoongi jest w tym pomieszczeniu, ten jednak leżał już na kanapie okryty kocem.

- Co robisz? A gdzie ja śpię?

- Hmm? Śpisz na moim łóżku, nigdzie indziej, jesteś moim gościem, więc musisz mieć pełnię wygód.

- Ale ja się nie zgadzam, mi wystarczy kanapa...

- Nie ma opcji, zmykaj do sypialni, Jimin, no już, prędko.

- Ale...

- Nie, nie, no już, jutro pogadamy o tym kto gdzie będzie spał, a teraz, uciekaj do siebie.

- A... Obejmiesz mnie na dobranoc?

- Czy obejmę? Pewnie że tak, chodź.

Widziałem jak się uniósł i wyciągnął ręce do mnie, więc przysiadłem się obok Niego i wtuliłem na chwile w ciepło Jego ciała. Zamknąłem oczy i westchnąłem po chwili czując lekki pocałunek na mojej skroni. To było takie miłe... Jednakże nic co dobre nie trwa wiecznie. Odsunąłem się i po chwili poszedłem do sypialni, położyć się.
Łóżko było naprawde duże, pomieściłoby nas oboje bez problemu, ale byłem w nim sam... nie mogłem usnąć. Minęła godzina, dwie, trzy, a ja tylko kręciłem się z boku na bok... Wkońcu wziąłem ze sobą kołdre i po cichu poszedłem do salonu, gdzie spał Yoongi. Przysiadłem przy Nim i lekko Go szturchnąłem, na co ten zareagował pomrukiem i uchylił powieki spoglądając na mnie.

- Jimin? Co się dzieje?

- Ja... Nie chcę być tam sam, mogę spać z Tobą?

- Ależ oczywiście że możesz,  chodź do mnie.

Zrobił mi sporo miejsca, uśmiechnąłem się i położyłem obok Niego, po chwili nakrywając nasze ciała kołdrą zamiast tego koca. Poczułem jak zgarnął moje ciało blisko swojego, a ja oczywiście z aprobatą wtuliłem się w Niego mocno zamykając oczy. było teraz idealnie, ciepło, wygodnie... Niczegoo więcej nie było mi teraz potrzeba, On mnie zmieniał, albo to ja, zmieniałem siebie...



Ciąg dalszy nastąpi.

I jest kolejna część, mam nadzieje że moje złe samopoczucie nie wpłynęło na jakość rozdziału. ;;
Podoba się opowiadanie? Piszcie, komentujcie śmiało <33