czwartek, 22 października 2015

You're mine, only mine. cz.3 KONIEC ( V x Suga BTS)



Ostrzeżenie : BARDZO +18 ;D, SMUT.


Moje usta... jednak nie w typowym miejscu, otóż, moje oczy ujrzały coś, co skrywało się pod tą za dużą koszulką, otóż... Obojczyk. Od razu własnie ku niemu powędrowały pieszczoty, a Jego ciało, samo, mimowolnie zareagowało na to cichym stęknięciem. Rozkosznym jękiem, który pieścił moje uszy swoim brzmieniem jeszcze dłuższy czas. Wiedziałem że z pewnością, chcę posłuchać takich więcej, o wiele więcej. Drżał, dobrze dało się to wyczuć, wiedziałem jednak że to nie z powodu strachu, a przyjemności jaką mu serwowałem. Wgryzłem się w ten słodki, mocno wystający obojczyk, który tak niesamowicie mnie kusił. Tak, miałem obsesję na tym punkcie, więc chłopak mógł być pewien że temu właśnie miejscu, poświęcę najwięcej uwagi.

Wsunąłem dłoń pod Jego koszulkę, odszukując płaski, delikatny brzuch. Jego jasna skóra kusiła mnie do rzeczy, których Taehyung mógłby zwyczajnie nie wytrzymać. Dobrze wiedziałem że to wszystko już Go przerasta, a ja się dopiero rozkręcałem. Nie zamierzałem na tym skończyć, jeśli już mi pozwolił, to zamierzałem wykorzystać Go do ostatku Jego sił. uroczy chłopak, wpadł mi od razu w oko, a tu proszę, stało się tak, że sam wpadł mi w ręce. Rodzice pijani, a my sami w tym oddalonym, spokojnym pokoju.

Ręka z brzucha, szybko powędrowała bliżej na sutki chłopaka, zacząłem je lekko drażnić palcami, najpierw tylko trącając raz jeden, raz drugi, zaraz jednak sciskałem je znów na przemian między opuszkami palców, kolejne drżenie ciała chłopaka, kolejne stęknięcia, jęki. Podobało mi się to, i to jak diabli, a chłopak? Odpływał w moich ramionach. A to wciąż początek...

~~

- Yoongi..

Nie wiedziałem jak mam się zachować, Jego dłonie tak zachłannie obłapiały całe moje ciało, a zabawa na sutkach, przerastała moje oczekiwania, co sygnalizowałem jękami i stęknięciami. Głośniejszymi. Po chwili lekko Go od siebie odsunąłem i spojrzałem głeboko w Jego ciemne, czekoladowe oczy. Uśmiechnął się, a ja miałem ochotę zemdleć. Za dużo wrażeń jak na jeden wieczór. Jednak czegoś mi brakowało. Stanowczo brakowało, ale czy śmiałem mu o tym powiedzieć? Otóż, Taehyung zgrywa odważnego.

- Yoongi... Nie pocałujesz mnie? - Co ja miałem w głowie w tej chwili? Nie miałem pojęcia, ale sam siebie zwyzywałem w myślach od najgorszych. Wyglądało to tak jakbym na siłę pchał się nagle do pieszczot i pocałunków z Nim. Przecież przed chwilą miałem takie opory. Chyba szlag je trafił wraz z moim stanowczym podejściem do relacji między mężczyzną a mężczyzną. W tej chwili czerpałem z tego zbyt dużo przyjemności, ten jeden raz mi wolno... prawda? Dopiero po chwili zauważyłem że Yoongi zbliża się do mnie. Dopiero teraz dotarło do mnie to, tak niesamowicie pachnie. Czekolada i pomarańcza? Tak, stanowczo to połączenie. To był najlepszy wybór jakiego mogł dokonać. Moje zmysły szalały. Czułem Jego paznokcie wbijające się w moją skórę na udzie, zaraz po tym przeciągnął je w dół zostawiając długie czerwonawe ślady. Jęknąłem ponownie mimowolnie a On wykorzystał sytuację i wpił się w moje wargi, nieco zachłannie, zaborczo, do tego stopnia że nie nadążałem. Zamknąłem oczy i objąłem Go lekko jędna ręką za szyję, starając się jakoś nadążać za Jego tempem, ale nie szło mi najlepiej. Nie należał do delikatnych,bo po krótkim, szybkim i dość nieporadnym z mojej strony pocałunku, wplątał palce w moje włosy i nieco je chwycił odchylając moją głowę w tył dość brutalnie.

- Mh. - Stęknąłem cicho bo tylko na tyle w tej chwili było mnie stać, gdyż po odchyleniu mojej głowy zaczął wgryzać się w moja szyję miejsce obok miejsca, jednakże po prawej stronie, zassał sie dość mocno i  zostawił mi co? Tak, malinkę, pokaźną, czerwoną malinkę, która w kontraście z moją jasną skórą aż krzyczała ''patrzcie na mnie, Taehyung się zabawiał z przypadkowym facetem''. Co sobie ludzie pomyślą, co sobie moi rodzice pomyślą, co gorsza, moja nienormalna małżonka. Chociaż nie, ją to akurat miałem gdzieś.
Uczucia mną targały, oddech był szybki, nie równy, serce mocno i szybko biło, a w dolnych partiach mojego ciała... Cholera, było boleśnie. Nie chciałem być bierny w tym wszystkim, więc złapałem za Jego koszulkę i niewiele myśląc pociągnąłem ją w górę szybko się pozbywając zbędnego odzienia, a On? On uznał to za cholerne pozwolenie i  pozbył się mojej koszulki.

- Co my tu mamy? Ktoś nam się tutaj podniecił... Potrzebujesz męskiej ręki, Aniołku.  - Co takiego? Czy mi już naprawde na mózg coś padło? Czy On właśnie stwierdził to co stwierdził? Poczułem że nagle z moich bioder znika bielizna, nim zdołałem cokolwiek powiedzieć czy zrobić.

- Yoongi, nie. - Jęknąłem cicho i skrępowany złapałem Jego ręce w swoje. Nie byłem gotowy na to wszystko, to było za wiele, stanowczo za wiele.

- Czy ja słyszałem ''nie''? - Jego ton nie wróżył niczego dobrego, drgnąłem wyraźnie i odsunąłem się sięgając swoją koszulkę. Okryłem się nią nieco i zagryzłem wargi. To był błąd, Taehyung, masz kłopoty.

- Tak, powiedziałem ''nie''.  - Odpowiedziałem spokojnie i pożałowałem swojej odpowiedzi. Poczułem jak nagle łapie mnie za włosy i mocno przyciąga do siebie. Krzyknąłem krótko i złapałem Jego ręce.

- Kochanie, z tego co pamiętam, słowo nie, to dla Ciebie tabu, więc bądź grzecznym chłopcem, takim jak dotychczas, a ja, swoją drogą, i tak wezmę sobie to, czego będę chciał. Będę pieprzyć cię Tak mocno w ten rozkoszny tyłeczek, że będziesz błagać o więcej, będziesz prosić żebym nie przestawał. Posiądę Cię całego, dla siebie, i tylko dla siebie, rozumiesz? Jesteś zabawką w moich dłoniach.

Nie wiem czy byłem nienormalny, czy jak, ale najpierw się przestraszyłem, a potem? Potem... Cholera, podnieciłem? Strach, wymieszał się z wizją tego, jak zajmuje się mną. Dobra, przyszedł czas żeby się przyznać. Nie byłem przeciwny związkom męsko męskim, co więcej, oglądałem co nieco i momentami marzyła mi się taka zabawa. No i proszę, Taehyung wyszedł na zboczeńca, wiocha straszna. Wstyd. Chociaż? każdy ma prawo, czyż nie tak? Co ja wygaduje, mi nie wolno, co to to nie. Chociaż moje ciało wiedziało lepiej, bo pokryło się gęsią skórką. Wstrząsały mną dreszcze, jeden po drugim. Powierciłem się chcąz żeby mnie puścił, i tak zrobił, jednakże pchnął mnie na poduszki, złapał mocno moje dłonie i sięgając swój krawat, przywiązał je do ramy łóżka. Drgnąłem ponownie, tym razem ze strachu, nie wiedziałem co ze mną zrobi. Poszarpałem rękoma, ale na nic się to zdało. Byłem w pułapce. Ale nie chciałem tak prosto ulegać, mimo że wzrok jakim na mnie patrzył, mnie podniecał. Co tu kryć. Moja męskość dumnie sterczała w całej swojej niezbyt wielkiej okazałości. Nie mogłem stać we wszystkich kolejkach naraz. Wygląd, inteligencja. Na ten '' gratis'' czasu zabrakło.

- Należysz do mnie. - W tej chwili poczułem jak złapał Moje biodra w dłonie i zaczął całowac i podgryzać moją skórę na ramionach, na kletce piersiowej, i schodził coraz niżej, i niżej, zostawiając kolejne ślady na mnie. Oznaczał miejsce przy miejscu, a gdy dotarł na podbrzusze, ominął moją męskość i zajął się wgryzaniem i pieszczeniem moich ud. Bolało, bo nie był ani odrobinę delikatny, ale jednocześnie było tak przyjemnie... Po chwili poczułem że zaprzestał zabaw na moich nogach, które teraz oznaczone były ugryzieniami, malinkami. Cudowne uczucie, mimo że niektóre nieco szczypały. Zsunął się na chwilę z łóżka i sięgnął do stolika. Wcześniej nie zauważyłem, ale stała tam.. wazelina. No tak, w każdej łazience takowa się u mnie znajduje, bo to przecież zwyczajny produkt kosmetyczny nawilżający ciało. No toś się załatwił Taehyung. To był mój pomysł.
Po chwili poczułem jak rozsuwa moje uda na boki, powierciłem się i za wierzgałem nogami chcąc Go jakoś powstrzymać. Miałem tak mieszane uczucia w głowie że zmieniałem zdanie dwa razy na sekundę. Po chwili w moje wnętrze dość boleśnie wdarł się jeden ze smukłych palców mężczyzny na co zareagowałem cichym jękiem i stęknięciem. Satysfakcja wymalowana na Jego twarzy była nie do opisania. On wspaniale się bawił a ja czułem że zwariuje.

- N-nie rób, ah! - Nie rób a i tak jęczysz z rozkoszy? Brawo Tae, jesteś idiotą.

- Zamknij swoją słodką buźkę bo będę mniej delikatny. -- Znów ten ton, i nagle drugi palec penetrujący moje wnętrze. Znów zabolało. Krzyknąłem boleśnie i powierciłem swoim całym ciałem. Palce wsunięte w moje wnętrze rozciągały mnie dość pospiesznie, i mocno. Nie miałem czasu na przyzwyczajenie się bo za chwilę już zniknęły. Miałem zamglony widok, serce szalało mi w piersi, a płuca nie wyrabiały z dotlenianiem mnie. Obserwowałem Go na tyle na ile mogłem. Pozbył się swoich dresów a spod nich ukazała się... no właśnie, całkiem spora męskość. A przynajmniej większa niż ta moja. Cóż, wspominałem już, stałem w innych kolejkach. Zbliżył się do mnie. Znów ten zapach. umięśnione, idealne ciało zawisnęło nade mną, zaraz po tym, wcześniej wspominana część ciała mężczyzny znalazła się we mnie, boleśnie się wdzierając do samego końca. Krzyknąłem głucho i kilka pojedynczych łez spłynęło mi po policzkach. Bolało, jak cholera. Ale On nie do końca się tym przejął. Zaczął się z początku powoli poruszać w moim wnętrzu, po chwili przyspieszając, i to nie tak byle jak, tylko... Cóż, pieprzył mnie jak zabaweczkę. Zacząłem krzyczeć, łzy samy spływały mi po policzkach, zupełnie mimowolnie. Czułem się... No właśnie, i to jest chore - zaskakująco dobrze.

- A-ah! Y-yoongi... Bo...ah! - Nie umiałem się nawet normalnie wypowiedzieć. Czułem że trace kontrolę nad sobą, nad własnym ciałem, nad myślami. Szumiało mi w głowie, oczy całkiem się zamgliły. Co rusz zagryzałem się boleśnie na własnej, dolnej wardze zaciskając dłonie z całych sił. Po chwili poczułem jak paznokciami zadrapuje moje boki, dość mocno żeby za chwilę złapać obiema rękoma moje biodra, w celu przytrzymania ich, i cóż, znów Jego ruchy się zmieniły. Jako że tępo miał już szybkie, teraz\ ruchy o wiele wzmocnił. Co więcej, znalazł przypadkiem we mnie ten jeden, cholerny punkt.

- Uh! - Tak, własnie tak, prostata, trafiał w nią teraz bardzo dokładnie, mocno ocierając ją swoją męskością.

- Jęcz mi, mów jak Ci dobrze...  - Warknął gardłowo a ja poczułem dreszcz i zaraz znow wgryzienie się w mój obojczyk który to zaczął zachłannie teraz dopieszczać po swojemu. Wyginałem swoje ciało we wszelkie możliwe strony, w końcu oddając się bolesnej przyjemności. Krzyczałem, jęczałem. Już nie wiedziałem co się dzieje. usta spierzchły, popękały boleśnie, oddech był nie do uspokojenia, i wszystkie mięśnie zaczęły się spinać, odruchowo, a moje ciało zaczęło dziwnie się zachowywać, rozlewała się na mnie taka gorąca fala przyjemności aż w końcu skierowała się gdzie? Otóż tak, do podbrzusza, skąd znalazła ujście w jedyny, oczywisty sposób. Obficie doszedłem rozlewając się na swój brzuch. Yoongi uśmiechnął się tak triumfalnie. A ja nie miałem siły. Całe moje ciało pokryte było drobnymi kropelkami potu, pojedyncze kosmyki włosów przykleiły mi się do czoła przysłaniając mi widok. nim się obejrzałem, Yoongi spiął wszystkie mięśnie i nagle gorąco rozlało się w moim wnętrzu. Obficie doszedł zapełniając mnie swoim nasieniem, a ja opadłem całkowicie bezsilnie na łóżko, mając wciąż ręce przywiązane do poręczy. Jednak nie długo. Poczułem Nagle pocałunek na swoich spierzchniętych, pogryzionych ustach, a przy tym, moje ręce zostały oswobodzone. Objąłem bezwiednie mężczyznę za szyję i oddałem pocałunek, jednak nie zbyt długi. Yoongi zsunął się ze mnie i położył obok uśmiechając się zadowolony, spełniony... Ja zaś rozmasowałem swoje nadgarstki, czując że wszystko mnie boli. Ku mojemu zaskoczeniu, Yoongi zgarnął mnie do siebie ramieniem.

- Od dziś, należysz tylko do mnie, zdajesz sobie sprawę?

- Ale...

- Nie ma żadnego ale, mi się nie odmawia, po za tym.. Nie chcesz chyba żebym odwiódł swoich rodziców od tego, by podpisali umowę z Twoimi rodzicielami, hm?- Takiego chwytu się nie spodziewałem, za nic, miał poważny argument. Cóż mogłem zrobić? Otóż tak, zgodziłem się....


KONIEC.

Tak, postanowiłam zakończyć to opowiadanie. </3 Wena uciekła, pojawiły sie inne pomysły, oczekujcie czegoś nowego!

środa, 21 października 2015

You're mine, only mine. cz. 2 ( V x Suga BTS)


Nie wiedziałem co mam powiedzieć, zrobić. Ta cała sytuacja przed chwilą, sprawiła że miałem w głowie istny mętlik. Co on miał  na myśli? Czemu zaproponował mi coś takiego? Nie umiałem przez dłuższą chwilę się odezwać, tylko zagryzłem lekko dolną wargę i zrobiłem krok w tył i spojrzałem na Niego uważnie, zrobił jeden krok w przód na co aj zareagowałem kolejnym krokiem w tył a co się z tym związało wpadłem na ścianę tuż za sobą. Wstrzymałem oddech kiedy mężczyzna nagle oparł rękę przy mojej głowie i znalazł się znów tak bardzo blisko. Niebezpiecznie blisko. Mój oddech znów przyspieszył, serce mocniej szamotało się w klatce piersiowej, a ja nie wiedziałem gdzie uciec. 

- Boisz się mnie? - Znów ten ton, cichy, spokojny, taki niesamowicie opanowany. Czułem że nogi mi nieco zmiękły, a z nikąd ratunku. Ale co ja miałem mu odpowiedzieć? Tak, boję się ciebie? Idź stąd?
Nie, tego zrobić nie mogłem, bo na pewno zaszkodziłoby to w jakiś sposób mojej rodzinie a tego by mi nie wybaczyli. 

- Nie boję się. - Skłamałem, cóż innego mogłem zrobic? Poczułem jak jego przyjemna, delikatna dłoń zaczyna sunąć wierzchem po mojej szyi, potem ramieniu, aż na bok. Nie mogłem wyczytać z Jego twarzy co takiego chce zrobić, to owszem, ale po gestach czułem że coś się święci, że chce czegoś konkretnego. - Czemu mnie dotykasz? Przecież to nie jest normalne, ja mam żonę, a Ty... Ty jesteś mężczyzną.  - No tak, znalazłem sobie wymówkę, durna żona na której wcale mi nie zależało. Brawo Taehyung, na pewno Go przekonałeś i w tej chwili daje Ci spokój. Oho, już to widzę. 

- A czy to coś złego że Cię dotykam? Boli? - Zignorował zupełnie moje stwierdzenie o posiadaniu małżonki. No tak, było tak jak myślałem. Nie miał zamiaru odpuścić, co więcej, zadawał cięższe pytania na które, nie potrafiłem odpowiedzieć jednogłośnie. Tak, właśnie tak, jednogłośnie. To było złe że mnie dotykał, bo był mężczyzną, takim jak ja, jednakże, dotyk był tak delikatny, że promieniował mi na całe ciało. Czy bolało? A skąd! Było jednak dziwnie. 


- Tak, to złe. Chociażby dlatego, że jak wspomniałem, jesteśmy oboje mężczyznami, a ja w dodatku jestem żonaty. - Nie miałem innych argumentów, więc powtarzałem te które miałem w głowie. Nic więcej. 

- A miłość między mężczyznami nie istnieje? I nie wykręcaj się proszę swoją małżonką. Wiem że nie jesteś z tą kobietą szczęśliwy i nie zaprzeczaj. Sam siebie nie oszukuj.- Czy on u diabła czytał mi w myślach? Owszem, miłość męsko męska istnieje, ale ja jej nie wyznaje, bo wolę kobiety. A z małżonką nie byłem szczęśliwy, chociaż ten fakt, mógł wywnioskować z moich wcześniejszych wypowiedzi o przymuszonym małżeństwie z nią. 

- Proszę Cię, przestań. 

- A więc taka prawda? Trafiłem? 

- Tak, ale proszę, przestań, ja nigdy nie miałem bliskiego kontaktu z nikim i niech tak zostanie. - Poczułem chłodny dreszcz rozlewający się po moim ciele. Po co ja to wszystko mu mówię? Czy ja postradałem do reszty zmysły? Na Jego twarzy pojawił się znów ten uśmiech, który jak zauważyłem, był bardzo... ładny? Tak, w sumie mogę go tak nazwać. Podobał mi się Jego uśmiech, chociaż wciąż czułem że nie wróży nic dobrego. 

- Domyślam się że go nie miałeś, masz czego żałować, Taehyungie. To najprzyjemniejsze zabawy w życiu, uwierz.


- Wierzę na słowo. - To popołudnie, z pewnością zaliczało się to dziwnych, innych, kłopotliwych, niech już się skończy ta cała impreza rodziców, bo oszaleje. Kiedy uwolnił mnie spod ściany odetchnąłem uspokajając się. Poszedłem wraz z towarzyszem w kierunku sali z projektami, potem pokazałem mu ogromną rezydencję. Jednak coś mnie zastanawiało. Czemu tak na Niego reagowałem?

Po długiej wycieczce, oboje postanowiliśmy pójść się napić z rodzicami kieliszka szampana, oczywiście dla uczczenia fuzji, jednak ku zaskoczeniu nas obojga, obie pary oraz duża część gości, była już pijana. Co tu się dziś u diabła dzieje? Wciąż z klasą, ale nieco chwiejnym krokiem podeszła do nas moja matka, wraz z matką Yoongi'ego. 

- Taehyung, synku... Dziś państwo Min zostaną u nas na noc, więc zapewnij pokój ich synowi, dobrze? - Żart, czy to jest jakiś ŻART? Poczułem że zrobiło mi się trochę słabo, tak ciemnawo przed oczami. Chciałem się Go szybko pozbyć, bo bardzo mnie krępował, a wyszło na to, że będę musiał spędzić jeszcze calutki wieczór w Jego towarzystwie? Tak Taehyung, to rzeczywistość. Życz sam sobie powodzenia. 

- Oczywiście matko, zajmę się gościem. - W tej chwili poczułem objęcie ramieniem ze strony Yoongi'iego. Oczywiście odruchowo drgnąłem, a moja matka, zamiast jakoś zareagować negatywnie na to, zaśmiała się tylko i machnęła ręką na nasza dwójkę. Dzięki mamo, jesteś super. Najlepsza. Powierciłem się nieco i wydostałem z objęcia udając się wraz z gościem w kierunku pokoi gościnnych. 

- Taehyung, powiedz mi, czemu jesteś taki niedostępny, hm? - I kolejne ciężkie pytanie. Czy to było jego hobby? 

- Nie jestem niedostępny, tylko żonaty. Zrozum. 

- Dlaczego nie chcesz zrobić tego, co robi Twoja... żonka? - Skąd on mógł wiedzieć co robi moja żona? 

- Co takiego niby robi?

- Nie udawaj głupiego, wiem dobrze że jesteś bardzo inteligentny, to po pierwsze, a po drugie, widziałem jak na tym całym spotkaniu, obściskiwała się za budynkiem z jakimś dzianym frajerem. 

- Nie będę zniżać się do Jej poziomu, powiem tylko tyle. - Mruknąłem tylko i po chwili wskazałem mu pokój, naprzeciwko mojego z resztą, ale wiedziałem że będzie mu odpowiadał na podstawie standardów. - Proszę, to Twój pokój, w łazience masz wszystko czego potrzebujesz, a piżamę za chwilę Ci przyniosę. Mogą być to dresy i koszulka? 

- Oczywiście, rozumiem, pamiętaj jednak, że ja Ci mogę pokazać niebo, Aniołku. A co do piżamy, zupełnie wystarczy. 

- Nie wpadłeś na to, że skoro jestem ''Aniolkiem'' to niebo już widziałem? - Mruknąłem tylko i poszedłem do swojej sypialni. Tam przez dłuższy czas szukałem odpowiednich ubrań dla siebie i dla Niego. Ja wybrałem za dużą koszulkę z jakimś wytartym już nadrukiem, i krótkie, luźne spodenki. Prawie jak bokserki. Poszedłem do Niego, bez słowa położyłem mu ubrania na szafce i wróciłem do siebie, i swojej łazienki. Wziąłem szybki prysznic, przebrałem się i wsuwając kapcie na stopy następnie znow wróciłem do pokoju w jakim znajdował się mężczyzna. Chciałem żeby miał wszystko czego potrzebował więc postanowiłem że zapytam Go czy czegoś nie potrzebuje. 

- Yoongi? - Zapukałem najpierw i kiedy usłyszałem pozwolenie wszedłem do środka. Mężczyzna leżał już na łóżku wykąpany, odświeżony. A ja? Ja doszedłem do wniosku, że mogłem dac mu jakiś golf albo coś, bo widziałem dokładnie każdy Jego mięsień, każdy nawet najmniejszy. Ładne ramiona, obojczyki. Moment, Taehyung, opanuj się, co Ty... 

- Słucham Cię, Aniołku? - Znów ten aniołek. Zamorduje Go. 

- Czy potrzebujesz czegoś? Coś do picia? Jedzenia? 

- Nie, właściwie nie. Chociaż, jest coś...

- Co takiego?

- Chciałbym Twojego towarzystwa, dowiedzieć się o Tobie więcej...- Nie wiedziałem jak się zachować. W sumie, kusiło mnie żeby z nim zostać, ale równocześnie, nie chciałem bo nie wiedziałem do czego jest zdolny. Wkońcu jednak odezwałem się. 

- Dobrze, zostanę. - Usiadłem przy Nim na łóżku, a On tylko się uśmiechnął, znów tak ładnie, uwodzicielsko wręcz. A mi po raz kolejny zmiękły nogi. Dobrze że siedziałem, bo przecież mało brakowało a bym chyba zemdlał. Był taki... Cholera, inny. Coś mnie ciągnęło do Niego, ale przecież, to nie jest normalne? Czy... jest?

- Powiedz, dlaczego w tym tkwisz? Czemu nie odejdziesz?

- Dla rodziców, mówiłem Ci już, nie potrafię im odmówić, to moi rodziciele. Tak mnie wychowali, zawsze na sztywno, zawsze tak poważnie. Od kiedy pamiętam było. ''Nie rób tak, tak jest źle. Nie garb się, nie śmiej się bez powodu, ucz się, skup się na karierze, nie masz czasu na zabawę,'' Zawsze to samo. I tak Cały czas, teraz już nie umiem inaczej. Nie wiem co to przyjaciele. zabawa.  - Dlaczego ja znów się mu żalę? Przecież On napewno nie chce tego słuchać, co go to obchodzi? Jestem przecież obcy. Czyż nie? Ku mojemu zdziwieniu poczułem nagłe objęcie i stanowcze przytulenie. Zastygłem w bezruchu, nie mogłem prawie oddychać. Zagryzłem lekko swoją wargę i siedziałem tak jak zostałem przyciągnięty. Znów przyspieszył mi oddech, znów czułem że serce mocniej mi łomocze w klatce piersiowej. Co to za głupie reakcje. Dlaczego... 

- Własnie dlatego chcę ci pokazać, to ''niebo, Aniołku. Raz musisz dać się ponieść... Nie pożałujesz. 

Był taki uparty, taki nachalny... Denerwowało mnie to, i to strasznie... Następny krok z Jego strony był tym najmniej spodziewanym. Przerastającym mnie, moje myśli, moje ciało, moje uczucia, i wszystko co ze mną związane... Jego usta...


Ciąg dalszy nastapi. <3

I mamy kolejny rodzialik, mam nadzieje że was nie nudzę ;; Powoli się nam sytuacja rozkręca, jednakże niech was to nie zmyli... ;>
Zapraszam do czytania, komentowania. Mam nadzieje że kolejne rozdziały, miło was zaskoczą. <33

wtorek, 20 października 2015

You're mine, only mine. cz.1 ( V x Suga BTS)



Cholerny ślub, cholerne układy, cholerne pieniądze, cholerni rodzice, cholerna firma. Moje życie od początku nie było moje, tylko ustawiane według kogoś innego, a ktoś inny, to właśnie moi rodzice. To Oni spieprzyli mi wszystkie plany życiowe, chociaż tak naprawdę, chyba nigdy ich nie miałem? Od dziecka byłem wychowywany na poważnego, mądrego, umiejącego się zachować w każdej sytuacji, zwłaszcza jeśli chodziło o jakiś biznes. Jednakże, czy ktoś pytał mnie o zdanie? Czy chcę się tym zajmować? Otóż nie, ale kogo by to obchodziło, prawda? Byłem jedynakiem, zawsze starali się mnie rozpieszczać do granic, uczyłem się w domu, miałem co chciałem. Ale mi wystarczyło usiąść w kącie, założyć słuchawki i słuchać muzykę. Nic więcej. To było coś co sprawiało że czułem się najszczęśliwszy.

Czy wspomniałem już że cholernie mnie to wszystko wkurza?

Minęły dwa miesiące odkąd się ożeniłem. Tak, ja Kim Teahyung zostałem nawet zmuszony do małżeństwa, Ktoś pomyślałby że to jakiś głupi żart, ale taka była rzeczywistość. Musiałem ożenić się i to nie z byle kim oczywiście, tylko z Hyorin Park, najgłupszą, najbardziej pustą i rozpustną dziewuchą jaką kiedykolwiek znałem. Ładna? Nie, nie specjalnie, w przynajmniej nie w moim stylu. Więc ogolnie, byłem raczej na przegranej pozycji, jednakże, nasze ''relacje'' były ustawione tak:Udajemy przed naszymi rodzicami, że wszystko gra, że jesteśmy świetnym małżeństwem, zakochanym, szczęśliwym. Ale po za tym, oboje robimy to co chcemy, z czego moja durna małżonka, wyprawia takie rzeczy, o których się nawet nie śniło. Puszcza się na lewo i prawo, zabawia z każdym z kim może, imprezuje, pije, traktuje pieniądze gorzej niż papier toaletowy. Cudowna małżonka prawda? Pozazdrościć. Tak Taehyung, po twoim opisie na pewno wszyscy Ci jej zazdroszczą.  A to wszystko dlatego ze nasze rodziny zapragnęły sobie dokonać fuzji ich firm i ubzdurało im się, że do tego potrzeba małżeństwa.
Co więcej? Rodzice zaczęli budować dom dla mnie i mojej jakże wspaniałej małżonki, przecież jak zwariuje sam z tą kobietą w jednym domu. Jeszcze jakichś kochasiów będzie sprowadzała do domu... Co za życie.
Tak, chwal się dalej tym, że twoje życie jest do dupy, brawo Tae.


Czy wspomniałem że musiałem przychodzić na głupkowate przyjęcia rodziców organizowane na terenie naszej posiadłości tylko dlatego że chcieli znaleźć kolejnych kontrahentów a mój przykładny związek pokazywał jak bardzo nasza rodzina jest ułożona?
Nie? To wszystko przeważyło szalę goryczy,


~~~~~


Kolejna niedziela, znów mnóstwo wysoko postawionych ludzi kręciło się po przystrojonym ogrodzie. Popijali szampana, zajadali się wykwintnymi przekąskami, śmiali się nie wiadomo z czego. Co było dość dziwne, bo wyglądali na bardzo poważnych. Chociaż, jakby się zastanowić, to te żałosne chichoty wcale nie przypominały tak całkowicie śmiechu. Nie mogłem się stamtąd uwolnić, bo rodzice chyba rozerwaliby mnie na malutkie kawałeczki. Dzisiaj oczekiwali na jakiegoś wyjątkowego gościa. Nie miałem pojęcia o kim takim mowa. zwykle znałem wszystkich ich potencjalnych kontrahentów więc tym razem byłem trochę zmieszany faktem że nie miałem o niczym pojęcia. Jedyne co mi napomknęli to to, że mam się wyjątkowo starać dobrze wypaść, bo muszą to załatwić jak najlepiej. No nie posiadałem się ze szczęścia, naprawdę, jednakże moje wychowanie, nie pozwalało mi odmówić czy też w jakiś sposób zaszkodzić, i to własnym rodzicom.

Kręciłem się po terenie posiadłości, rozglądając się dookoła. Mnóstwo znanych mi twarzy, a jednak każdy wydawał się obcy. Westchnąłem na chwilę przymykając powieki, chciałem uciec z tego miejsca, po chwili jednak pożałowałem tej chwili odetchnięcia, bo poczułem jak wpadam na coś, lub kogoś, z dość sporym impetem. Aż jęknąłem z trudem utrzymując równowagę, po czym szybko otworzyłem powieki mrugając nimi szybko kilkakrotnie.


- Bardzo przepraszam, zamyśliłem się. - Wydukałem cicho spoglądając na jak się okazało osobę przede mną. Był to wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, o czekoladowych, wręcz prawie czarnych oczach. Przystojny, ubrany w garnitur, bardzo elegancki. Nie mogłem powiedzieć o Nim źle, bo wyglądał naprawdę szykownie, z klasą. Chwila, Taehyung, zachwycasz się nad jakimś obcym chłopakiem, ubranym podobnie do ciebie. Opanuj się. Po chwili z zamyślenia wyrwał mnie niski, przyjemny, głęboki głos.

- Nic się nie stało, a Ty? Jesteś cały? Porządnie na mnie wpadłeś, a nie należę to wyjątkowo ''miękkich'' w dotyku. - Ten głos wprawił w drżenie moje ciało, był tak specyficzny, że nie umiałem go dokładniej określić. Ale... Podobał mi się.

- Nie, nie, jestem cały, jeszcze raz przepraszam, Panie...?

- Yoongi, Min Yoongi.

No tak, Min Yoongi. Rodzice wcześniej już mi o Nim wspominali, że to inteligentny chłopak, dobrze ułożony, ale nieco pyskaty, porywczy i nie specjalnie obchodził go los firmy. Nie chciał przejąć interesu po rodzicach, nie przejmował się byle czym, więc mimo wszystko nie miał idealnej opinii tak jak ja. Ale nadrabiał... Całą resztą.. Chwila, moment, Taehyung, przestań myśleć o takich głupotach.


-  Miło mi Cię więc poznać, Yoongi, ja nazywam się Kim Taehyung, jestem tak jakby... Jednym z gospodarzy czy kimś w tym rodzaju.

- I mnie jest niezmiernie miło Cię poznać, uroczy aniele.

Aniele? Czy mi się coś ze słucham stało, czy On nazwał mnie aniołem? Zmarszczyłem brwi nieco zdziwiony i nim zdołałem coś odpowiedzieć, mężczyzna skłonił mi się i odszedł w bliżej nie określonym kierunku. Poszedłem w kierunku rodziców
 którzy nawoływali mnie do siebie gestem ręki. Ku mojemu zaskoczeniu, tuż obok nich, stała elegancka para, a tuż obok owej pary... Yoongi?

- Taehyung? To są państwo Min i ich syn.

- Zdążyliśmy się już poznać, nieprawdaż Taehyung?

Skinąłem tylko głową na to pytanie, po czym, zagryzłem lekko wargę nieco zakłopotany tym wszystkim. czemu obecność tego mężczyzny i Jego spojrzenie sprawiały że czułem się nieco dziwnie, taki... Osaczony? Obserwowany? A niski ton szumiał mi w głowie długo po tym gdy skończył swoją wypowiedź. Co się z tobą dzieje Taehyung?
Moja matka słysząc że już zdążyłem się poznać z synem państwa Min, natychmiast popchnęła mnie nieco w Jego stronę.

- Więc Taehyung chętnie Ci pokaże rezydencję, projekty jakie planuje nasza firma po ukończeniu możliwej fuzji z firmą Twoich rodziców. Zajmij się gościem synu, dobrze?

- Ja... Dobrze matko. - No co ja mogłem powiedzieć? Nie mogłem, wręcz nie umiałem odmówić, więc skinąłem dłonią w kierunku naszej rezydencji. Yoongi chętnie ruszył tuż za mną z takim niezidentyfikowanym uśmiechem na ustach. Nie umiałem Go odczytać, miałem wrażenie że coś knuje, coś kombinuje. Z pewnością nie był do końca ułożony, bo widać było, że jest o wiele bardziej wyluzowany, taki jakby cwany?

- Więc, Taehyung, powiedz mi coś o sobie, hm? Skoro mamy spędzić ze sobą nieco więcej czasu, przydałoby się nieco lepiej poznać, czyż nie, Aniołku?

Znów ten aniołek czy ja naprawdę mam coś z głową i słuchem? Nie, to naprawde wydostało się z Jego ust, a że miał ton taki jaki miał, słowo brzmiało jeszcze dłuższą chwilę w mojej głowie.Przyjemnie brzmiało.

- A więc, mam żonę, od jakiegoś czasu, do małżeństwa zostałem nakłoniony na siłę właściwie, ale cóż, taki już mój los. Lubię spacery w nocy, muzykę, te dwie rzeczy sprawiają że się uspokajam, wyciszam, jestem szczęśliwszy.

- Żonę? Ile właściwie masz lat?

- Cóż, 21, właściwie nie skończone nawet.

- Oh, rozumiem, ale to trochę bez sensu, bo nie wyglądasz na szczęśliwego, powinieneś się bawić korzystać z życia.

- Niczego o mnie nie wiesz, nigdy nie miałem własnego zdania, nigdy nie umiałem się sprzeciwić, nigdy nie potrafiłem im powiedzieć ''nie, nie zrobię tego'' ''nie, nie chcę''. Słowo nie, jest dla mnie niczym tabu. Tak jestem wychowany. Nie wiem co to zabawa, nie wyprawiałem nigdy urodzin, nigdy nie byłem na imprezie, nie spotykałem się nigdy z nikim. Nie mam przyjaciół, nikogo, więc z czego ja mam tu korzystać? - Dopiero po chwili dotarło do mnie, jak nad sobą się użalam, to było trochę przykre, ale prawdziwe i szczere. Nie wiedziałem czemu się tak przed nim otwierałem, może dlatego że był kimś, w moim wieku? Kto wykazał mną jakieś zainteresowanie? Mniejsze lub większe. Taehyung, jesteś żałosny.Widziałem że Yoongi spojrzał na mnie w taki specyficzny sposób. Byliśmy już w budynku kiedy zatrzymał się i złapał mnie za ręce. Poczułem się nieco skrępowany, mój oddech mimowolnie przyspieszył, serce nieco mocniej zabiło, w momencie gdy zbliżył się nieco swoją twarzą do mojej.

- Aniołku, jeśli chcesz, pokażę ci niebo.

Czułem Jego oddech na ustach, rozchodził się spokojnie po mojej twarzy, a ja stałem tam, jak zaklęty. Nie mogłem się wypowiedzieć, ruszyć, zrobić czegokolwiek, byłem jakby, zahipnotyzowany. Jego oczy, głęboko wpatrywały się w moje, jakby doszukując się ukrytych tajemnic, sięgały aż w głąb duszy. Dłonie, lekko chłodne, przyjemne w dotyku, nie spracowane delikatnie trzymały moje, a ich kciuki lekko gładziły skórę moich dłoni. To było tak dziwne, tak inne... Dopiero po dłuższej chwili doszedłem do siebie i odsunąłem się zabierając swoje dłonie z Jego. Nie wiedziałem jak się zachować. Taehyung, co tobie jest. Co z twoim sercem. Czemu tak wali?



Ciąg dalszy nastąpi. <3

Narazie mały wstępik, chciałam dodać prędziutko pierwszy rozdział i dowiedzieć się, jak tam wasze zdanie na ten temat?
Zapraszam do czytania, komentowania, wasza obecność jest ważna!

środa, 14 października 2015

I'll be the best, You ever had. cz. 7 KONIEC ( Jimin x Suga)


Nim zdążyłem się z Nim dobrze pożegnać, już Go nie było. Nie wyjaśnił czemu jedzie, gdzie jedzie, kiedy wróci. Później do Niego zadzwonię, wszystkiego się dowiem. Tak też postanowiłem, jednakże nim się obejrzałem, to Yoongi dzwonił do mnie.

- Jiminnie, wszystko dobrze? Wybacz mi..

- Wszystko gra, nic się nie stało... Powiedz mi, gdzie jesteś...

- Musiałem pilnie wyjechać do domu, wyjaśnie ci jak tylko wrócę, nie będę w stanie teraz za długo rozmawiać, i ogolnie mogę nie być dostępny pod telefonem.

- Ale.. ja sobie nie poradzę bez Ciebie, potrzebuję Cię obok, Yoongi... Jak długo Cię nie będzie?

- Csiii, Jimin, posłuchaj mnie, wszystko będzie dobrze. Dasz sobie radę, będę się odzywać kiedy będę mógł. Nie wiem na ile wyjechałem, wszystko się dopiero jutro wyjaśni, ale myślę że około miesiąc.

- Miesiąc?! Ale... Yoongi...

- Wybacz, muszę kończyć Jimin, wszystko będzie dobrze.

I rozłączył się, nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Było mi przykro, ciężko, nie wiedziałem jak mam się z tym wszystkim uporać, z tym co czułem zwłaszcza.
Nie miałem wyjścia, postanowiłem doprowadzić się do porządku.


~~

Minęło 5 dni odkąd Yoongi wyjechał, ale mi wciąż było tak samo źle, dzwoniłem do Niego pisałem, mówiłem jak bardzo Go potrzebuje, ale On nie mówił mi kiedy wraca, co sie stało. To była aż taka tajemnica?Ostatnio miał wyłączony telefon, albo nie odbierał.
Tego poranka zadzwoniłem do Niego raz jeszcze.

- Yoongi?

- Cześć Jiminnie... Co się dzieje?

- W końcu odebrałeś, martwiłem się o Ciebie, jak nigdy! Kiedy wrócisz... Ja potrzebuję Cię na prawdę obok. Boję się wychodzić z tego domu... I jest mi tak pusto bez Ciebie, źle bez Ciebie...

Poczułem że płaczę, sam nie wiedziałem dlaczego, chyba Go... kochałem? Tak mi Go brakowało, tak ciężko znosiłem rozłąkę, więc coś musiało być na rzeczy. Ja naprawde się zakochałem... Po tym co mnie spotkało, zakochałem się znów, a może... Dopiero teraz sobie to uświadomiłem? Wkońcu to On był przy mnie od początku, starał się mnie wspierać, rozśmieszał.

- Yoongi?

- Jiminnie, wybacz, ale ja nie mogę nic zrobić,

I znów się rozłączył, znów to samo, nie wiedziałem zupełnie nic, może potrzebował pomocy? Cóż mi pozostało... Pogodzić się z tym? Chyba tak..
Poszedłem pod prysznic, zjadłem śniadanie, i zająłem się sprzątaniem domu. Nim się obejrzałem, była już pora obiadowa. Postanowiłem zamówić jakiś makaron z warzywami, nie chciało mi się nic gotować. Byłem jednak zdziwiony, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi dość szybko. Za szybko na dostawę. Po cichu podszedłem do drzwi, i ujrzałem kogoś, kogo się nie spodziewałem.

- Yoongi!

Natychmiast otworzyłem drzwi i z całej siły objąłem Go wpadając mu w ramiona, zupełnie swobodnie. Roześmiałem się i poczułem jak mocno odwzajemnia uścisk. Byłem taki szczęśliwy...

- Jesteś tutaj... Jesteś...

- Wszem Jiminnie, musiałem do Ciebie wrócić, nie mogłem znieść myśli, że jesteś tutaj sam, że cierpisz tak bardzo. Już wszystko dobrze, więc nigdzie więcej się nie wybieram. Ale marze o prysznicu. Pozwolisz mi Słoneczko?

- Pewnie że tak, ale prędko! Bo chcę się Tobą znow nacieszyć, i muszę z Tobą porozmawiać.

- Dobrze, więc będę się streszczać Jiminnie.

Poczułem tylko jak całuje mnie czule w czoło po czym odchodzi. Wyczułem jednak coś dziwnego, dziwny zapach perfum... Na pewno nie Jego, męski, ale inny... Gdzie On się kręcił? Po chwili usłyszałem telefon, domowy. Odebrałem go spokojnie.

- Tak słucham?

- Hm, zastałem Yoongi'ego?

- Nie, w tej chwili bierze prysznic, a kto pyta?

- To nic takiego właściwie, jestem znajomym. Prosze tylko pozdrowić Go ode mnie, i przekazać mu że cudownie się bawiłem poprzedniej nocy.

- Słucham?

- Czego pan nie rozumie? Proszę przekazać że zadzwonię później.

Nim zdążyłem się odezwać, te ktoś się rozłączył, a ja zacząłem łączyć wszystkie fakty. Wyjechał, nie odzywał się, ten dziwny zapach perfum, głupie tajemnice... To było wszystko nagle takie jasne, proste... Wtedy, gdy Go odtrąciłem gdy wyznał mi miłość, od wtedy napewno to się ciągnęło. Wyjechał sobie, przeleciał kogoś i teraz wrócił? Wszystko tylko nie to... Szybko poszedłem do pokoju. Zacząłem pakować swoje rzeczy do walizki. Czułem się upokorzony, i to jak nigdy. Nim się obejrzałem znów łzy spłynęły mi po policzkach. Ale tym razem łzy złości i żalu... Po chwili do pokoju wszedł Yoongi. Ja już byłem gotowy do wyjścia.

- Jimin? Co robisz?

- Chrzań się, nie chce mi się z Tobą rozmawiać, jedź sobie do swojego kochanka.

Zabrałem rzeczy i poszedłem do wyjścia, założyłem buty, kurtkę a Yoongi pobiegł za mną, złapał mnie za rękę a ja odtrąciłem Jego dłoń i wymierzyłem mu cios z otwartej dłoni w twarz.

- Zostaw mnie! Wszystko wiem! Mam Cię pozdrowić od jakiegoś frajera z którym spałeś poprzedniej nocy. A ja głupi myślałem że mnie kochasz, i chciałem Ci powiedzieć że i ja kocham Ciebie, ale słusznie że niczego nie powiedziałem. Nienawidzę Cię.

Natychmiast wyszedłem z domu i wsiadłem do taksówki którą wcześniej zdążyłem zamówić. Nie dając mu nic więcej powiedzieć, wpakowałem się do środka i kazałem kierowcy jechać. Yoongi został tam gdzie był, a ja znów dałem upust łzom. Byłem zrozpaczony, załamany, czułem się taki oszukany... Musiałem wyjechać, daleko, do rodziców. Tylko tyle mogłem zrobić.

~~

Stałem osłupiały przed domem, byłem naprawde zaskoczony tą cąłą sytuacją. Jako że był to telefon domowy, nie mogłem sprawdzić kto dzwonił. Wszedłem do domu i trzasnąłem drzwiami. Przecież ja nie zrobiłem niczego złego... Wyjechałem do brata, do rodziców, pomóc im, wesprzeć chore rodzeństwo, a tu... Cholera jasna! Ktoś chciał mnie wpieprzyć w jakieś gówno, ale w tej chwili nie wiedziałem kto. Nie kojarzyłem faktów. Nie wiedziałem gdzie pojechał, gdzie Go mogę szukać, chciałem też dać mu chwilę żeby ochłonął. Sam też musiałem ogarnąć tę całą sytuację bo chwilowo mnie przerosła.

~~~~

Minęły dwa dni, a Jimin się dalej nie odzywał, nie odbierał, nie dawał znaku życia. Nic. Byłem już przerażony że coś sobie zrobił, że coś się stało. Każdy telefon odbierałem spanikowany że dzwonią Jego rodzice, szpital... Moment, rodzice? Mógł pojechać do rodziców, ale skąd ja u diabła mam wiedzieć gdzie mieszkają...
Hoseok.
To napewno On maczał w tym palce, mówił sam ze będziemy cierpieć, oboje, więc to musiała być Jego wina. Całe szczęście wiedziałem gdzie mieszka. Natychmiast ubrałem się i pojechałem do Jego mieszkania swoim samochodem. Gdy tylko tam dotarłem zapukałem do drzwi, gdy te zaś tylko zostały otwarte i ukazała mi się Jego parszywa gęba przyłożyłem mu porządnie z pięści w szczękę.

- Ty parszywy gnojku.

- A Ty co wyrabiasz? Napadasz mnie we własnym domu?

- Słuchaj no, wiem że to Ty Go tak skrzywdziłeś, wiem że to Ty zgwałciłeś, i wiem że stoisz za tą całą ściemą z tym że się z kimś przespałem, ty i ten Ten Twoj mały frajer. Gadaj gdzie mieszkają rodzice Jimina, albo załatwię Cię tak, że będziesz siedział w pace do późnej starości.

- Weż wyluzuj, robiliśmy sobie tylko z was żarty, mieszkają w Daegu.

- Dokładniej!

Krzyknąłem i złapałem Go za kołnierz koszuli przypierając do framugi. A On szybko wyśpiewał mi dokładny adres. Natychmiast poszedłem do samochodu i ruszyłem do swojego miasta. Wiedziałem gdzie to dokładnie jest. Dojechałem na miejsce i zestresowany nieco zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi. Po dłuższej chwili otworzyły się a za nimi stał Jimin, ubrany w podkoszulek i dresy, taki potargany lekko, jakby zaspany...

- Co ty tutaj robisz?! Jak mnie znalazłeś?!

Widziałem że chciał zatrzasnąć mi drzwi przed nosem, ale w porę Go powstrzymałem.

- Jimin, poczekaj, daj mi wyjaśnić.

- Nie chce z Tobą rozmawiać, wynoś się!

- Proszę Cię, tylko Ci wyjaśnię, a potem... potem zniknę jeśli tylko będziesz chciał.

- Gadaj.

- Wyjechałem do brata, jest chory, i miał mieć operację, poważną, której mógł nie przeżyć. Traciłem tam zasięg, musiałem się nim zajmować, bo rodzice musieli odetchnąć nieco. Nie przespałem się tam z nikim, bo juz Ci mówiłem, że Ciebie kocham. Ten kto dzwonił, to był Taehyung, robił sobie jaja z Hoseok'iem bo chcieli nas skłócić... Jiminnie, ostatnie czego bym chciał, to Cię skrzywdzić..

- Nie mówiłes nic o chorym bracie...

- Nie było o czym, dopiero potem dowiedziałem się tak nagle że jest źle. I że chce mnie zobaczyć. Przed operacją.

- Ja... przepraszam...

- Nie przepraszaj, to ja powinienem...

- Wejdź do środka.

Wszedłem więc do Jego mieszkania i zdjąłem buty i kurtkę, po czym poczułem jak mocno mnie obejmuje. Odwzajemniłem objęcie oczywiście z czułością całując Jego czubek głowy.

- Tęskniłem za tobą, Jiminnie...

- Yoongi...

- Tak?

- Chodź...

Nic już nie powiedziałem tylko poszedłem za Nim, do małego pokoju, a środku było spore łóżko, stolik, szafa, komoda, skromnie urządzone. Ale bardzo przytulnie. Poczułem jak lekko popycha mnie na łóżko, usiadłem na Nim, a Jimin usiadł na moich kolanach okrakiem obejmując mnie mocno.

- Hm?

- Yoongi... Ja chcę zapomnieć o tym złym dotyku, chcę pamiętać teraz na Tobie tylko Twoj dotyk, chcę poznać to wszystko od innej strony.

Zdziwiło mnie to co powiedział, ale i zarazem ucieszyło. Chciałem żeby postrzegał bliskość w pozytywny sposób, więc jeśli tego pragnął, to koniecznością było danie mu tego, ale czy to nie była próba?

- Jiminnie, mi nie zależy tak bardzo na bliskości fizycznej, więc do niczego się nie zmuszaj, dobrze?

- Nie pociągam Cię?

- Nie, nie, nie, to nie tak, chcę tylko żebyś był tego pewien.

- |Jestem pewien.

To mi wystarczyło, bo w Jego oczach widziałem determinację, pewność siebie, pewność Jego słów mnie utwierdziła w tym, że naprawdę to jest to czego pragnie.
Lekko zacząłem całować Jego pełne, miękkie wargi, delikatnie, niespiesznie. Żeby Go nie spłoszyć. Usłyszałem tylko ciche westchnięcie, co wiązało się aprobata z Jego strony. Podobało mi sie to, nie mogłem powiedziec że nie. Pocałunek z chwili na chwile przybierał na namiętności, a Jego dłonie, powoli zaczynały badać moje odziane w koszule i spodnie ciało. Złapałem je lekko w swoje i nakierowałem na guzik koszuli, żeby tym samym pozwolić mu na pozbycie się tej części ubrania. Chętnie to wykonał, rozumiejąc moją aluzję. Spokojnie całując Jego wargi, powoli wsunąłem dłonie pod Jego podkoszulek i zacząłem dotykać delikatną skórę brzucha, boków, pleców, milimetr po milimetrze. On zrobił dokładnie to samo, gdy tylko uporał się z guzikami mojej koszuli.
Kawałek po kawałku, i oboje byliśmy już do połowy nadzy. Poczułem jak sięgnął do paska moich spodni, ja zdążyłem wyłapać to, że poza dresami, nie mam w tej chwili na sobie kompletnie nic, co tylko ułatwiało sprawę. Pasek moich spodni poleciał na ziemię co zostało zasygnalizowane brzdęknięciem jego klamry o panele. Potem sprawne paluszki chłopaka uporały się z guzikiem i zamkiem, pomogłem mu nieco i zsunąłem z siebie nieco spodnie. Po chwili lekko przekręciłem się z Nim tak, że leżał na plecach na łóżku a ja zwisałem nad nim, w samej bieliźnie. Widziałem jak przełknął ślinę zaraz po tym nieco nerwowo zagryzając wargę. Denerwował się, widziałem to. Złapałem Jego dłonie w swoje lekko przypierając je do poduszek, po czym znów wpiłem się w słodkie, ulubione już usta. Czułem że się rozluźnił, To dobrze wróżyło.
Puściłem Jego dłonie i zacząłem swoimi badać powoli Jego ciało, drżał pod wpływem każdego mojego zetknięcia się z Jego skórą,

- Jiminnie, jesteś pewien?

- Jak niczego innego...

Ten cichy szept, mimo wszystko przepełniony był strachem, zdenerwowaniem, wiedziałem że Jego głowę nachodzą teraz różne myśli, i te dobre i te złe. Widziałem jednak że mimo wszystko, podoba się mu ten dotyk. A przynajmniej o tym świadczyła męskość, dopraszająca się oswobodzenia spod materiału dresów jakie miał na sobie. Tak też zrobiłem a Jimin znów wyraźnie drgnął. Pozbyłem się swojej bielizny i ułożyłem się na Nim czule całując Jego wargi, które jeszcze przed  chwilą kurczowo zagryzał.

- Jiminnie...

- W szufladzie...

Zmarszczyłem brwi zdziwiony tym co powiedział, ale na oślep sięgnąłem tam i znalazłem.. oliwkę? A więc był przygotowany na taką sytuację?

- Oh Ty...

- Nie mów nic, proszę... Zrób to... Tylko proszę, bądź delikatny.

Ucałowałem czule te rozgadane usta i nasmarowałem dokładnie swoją męskość śliską substancją resztą lekko smarując Jego wejście na co znów zareagował mocnym spięciem mięśni i cichym westchnięciem.

- Nic się nie bój, wszystko będzie dobrze...

Szepnąłem i nie czekając już dłużej zagłębiłem się w Jego wnętrzu powoli i głęboko, Jednym ruchem. Krzyknął głucho i zacisnął oczy z których mimo wszystko popłynęły łzy..

- Już dobrze, jeste przy Tobie, Juz dobrze...

Złapał mocno moje dłonie i starał się rozluźnić, uspokoić, całkiem ieźle mu to wychodziło i kiedy uznałem że moment jest odpowiedni zacząłem się niespiesznie poruszać w Jego wnętrzu. Powoli i głęboko, pewnymi ruchami, ale wciąż delikatnie, żeby nie zrobić mu krzywdy. Cicho postękiwał i pojękiwał boleśnie z początku, jednakże z chwili na chwile, te odgłosy zmieniały się diametralnie na odgłosy przyjemności i rozkoszy związanej z tą sytuacją. Poruszałem się w nim nieco szybciej, mocniej, tak żeby czuł się jeszcze lepiej, jednocześnie z tym szeptałem mu czułe słowa do ucha, żeby czuł się... kochany... Otoczony uczuciem i czułością. Tak jak nigdy...
nim się obejrzeliśmy, nasze ciała połączoone w jedność, zacząły pokrywać się kropelkami potu, oboje odczuwaliśmy nieopisaną przyjemność, co dało się usłyszeć w donośnych jękach. Obserwowałem Jego twarz, każdy grymas, każdy uśmiech, każde zagryzienie warg. Podobało mi się to jak drapał moje ramiona, kark, jak badał moje ciało. Powoli, dokładnie. To zbliżenie napewno było wyjątkowe, a jako że nasze pierwsze, nim się obejrzałem, poczułem jak Jego ciepłe nasienie ochlapuje mój brzuch, i sam przez niekontrolowane zaciskanie przez Niego mięśni poczułem że nie wytrzymam dłużej, i rozlałem się obficie w Jego wnętrzu opadając zmęczony na Jego równie zmęczone wilgotne ciało. Odgarnąłem kosmyki włosów które przykleiły mi się do czoła po czym z czułością ucałowałem Jego usta delikatnie wydostając się z Jego wnętrza. Ułożyłem się obok Niego zgarnniając Jego zmęczone ciało blisko swojego, tak czule je obejmując.

- Wszystko dobrze?

- Tak, było idealnie...

- I vice versa, Kochany...

- Yoongi?

- Tak?

- Kocham Cię...

Te słowa były magiczne dla moich uszu, czekałem na nie tak długo...

- I ja Ciebie, Jiminnie...

- Już nie kojarzy mi się to określenie z niczym złym... Dzięki Tobie...

- Bo będę najlepszym, co Cię kiedykolwiek spotkało.

- Już jesteś... Yoongi?

- Tak?

- Czy wyjdę na zboczeńca? Jak powiem że mam ochotę na jeszcze?

- No masz jaki łobuz, chodż no tutaj...

Tej nocy kochaliśmy się znów, i znów, aż usnęliśmy wykończeni, szczęsliwi, spełnieni...


KONIEC


No i mamy koniec serii. Mam nadzieje że podobało się wam, bo mi sprawiło to niesamowita radochę. Całość dedykuje pomysłodawczyni tej serii. <3 Będzie wiedziała że o nią chodzi, <3

Ale nie martwcie się że to już kkoniec, bo planuję kolejną serię, ale muszę dopracować szczegóły. <3

Zapraszam do czytania, śledzenia, komentowania. <3



poniedziałek, 12 października 2015

I'll be the best, You ever had. cz. 6 ( Jimin x ?)


Długo milczał. Więc postanowiłem się odezwać...

- Wiem że to nie najlepszy czas i miejsce na to, ale... ja tak się czuję Jimin, i nie mogę wybaczyć sobie tego, że pozwoliłem Ci się widywać z tym zwyrodnialcem.

Niczego nie odpowiedział, więc nic więcej nie mowiłem. Widziałem że znów zaniósł się płaczem. A mi serce pękało. Co mogłem zrobić? Nie wiele...

- Chodź, umyjesz się, pomogę Ci, dobrze? Boli Cię?

- Boli...

Tylko cicho odburknął to słowo, które sprawiło, że moje serce mocniej bolało. Martwiłem się o Niego, był dla mnie naprawde ważny, w tej chwili... Najważniejszy. Tak,zdałem sobie z tego sprawę, może i dopiero teraz, ale wiedzialem już od jakiegoś czasu, że zajmę miejsce tego frajera, i będę tylko ja, że to mnie tak pokocha. Byłem zazdrosny, już od dłuższego czasu, nie umiałem pozbierać myśli za każdym razem kiedy szedł zobaczyć się z Hoseok'iem, Ale nie miałem prawa mu zabraniać, chociaż gdybym wcześniej powiedział mu że chcę znaczyć dla Niego więcej, może do żadnego spotkania by nie doszło? Wyciągnąłem do Niego dłoń, ale Jimin nie pochwycił jej. Sam z trudem się podniósł okrywając ciasno kołdrą. Powoli zaczął dreptać do łazienki, ale w trakcie upadł na kolana z cichym żałosnym jękiem. Widząc to, i zarazem wiedząc że może mi się oberwać, podszedłem do Niego, wziąłem Go na ręce tak jak nosi się pannę młodą i zaniosłem Go do łazienki, nie zaprotestował, może dlatego że nie miał siły? Może było mu obojętne już wszystko? Może... Może nie bał się mnie? Wiedział że Go nie skrzywdzę? Wszedłem z Nim do łazienki i uśmiechnąłem się nieznacznnie do niego, ale nie dostałem nic w zamian. Ani krztyny uśmiechu. Postawiłem Go na równe nogi i szybko odkręciłem kran żeby napuścić ciepłej wody do dużej przestronnej wanny. Dolałem też trochę płynu do kąpieli żeby mógł sie odprężyć. Po chwili złąpałem delikatnie kołdrę i pociągnąłem za Nią ostrożnie, pozwolił mi. Bezwiednie. Stał teraz przede mną taki niewinny, skrzywdzony, zupełnie nagi. Jego ciało było całe w malinkach, siniakach, drżał z zimna, ze strachu, a ja byłem bezradny. Powoli wprowdziłem Go do wanny i pozwoliłem żeby woda powoli ogarnęła całe Jego zmęczone ciało. Widziałem jak syknął kiedy usiadł niby to wygodnie. Bolało Go, cóż się dziwić. Przesunąłem delikatnie dłonią po Jego włosach, ale gwałtownie odtrącił moją dłoń. Odsunąłem się więc i poszedłem do drzwi.

- Zawołaj mnie jesli będziesz czegoś potrzebował.

Nie usłyszałem odpowiedzi, Jimin sam zaczął się myć bez słowa, powoli, byle jak.. Kiedy już zamierzałem wyjść spojrzał na mnie.

- Pomóż...

Natychmiast się zawróciłem, wziąłem gąbkę do ręki i namydliłem dokładnie, po czym zacząłem lekko myć Jego pokaleczone w pewien sposób ciało. Byłem ostrożny przy każdym ruchu, nie chciałem pogorszyć sprawy. Po chwili kiedy był już czysty, pomogłem mu wyjść z wanny i okryłem Go ciepłym, miękkim szlafrokiem, spokojnie Go wciągnął na siebie i zawiązał ciasno zakładając też bieliznę którą wyjąłem mu z szafki. Powoli poszedł do sypialni, i tam bez słowa ułożył się na łóżku okrywając kołdrą. Znów płakał, ale udawał dalej twardego, nie złamanego... Zapaliłem tylko lampkę przy łóżku.


- Wołaj mnie jesli będziesz potrzebowało, dobrze? Będę spać dziś na kanapie.

Szepnąłem aż On dalej milczał. Poszedłem do salonu, posprzątałem ten cały bałagan i położyłem się. Nie spałem jakoś specjalnie dobrze. Obudziłem się w nocy i nie mogłem długo spać, dopiero nad ranem. Postanowiłem pójsć do Niego, do pokoju, chciałem tam zajrzeć, czy wszystko gra. A Jimin siedział przy oknie, na siedzisku, okryty kołdrą i patrzył za okno pustym wzrokiem. Cofnąłem się do kuchni i zrobiłem mu herbaty, i kanapkę, żeby zjadł cokolwiek. Wróciłem do sypiani i podsunąłem mu kubek i jedzenie pod nos.

- Dzień dobry, Jimin... Zjesz coś?

- Nie chcę...

- Wypij chociaż herbatę...

Nic nie powiedział. Wziął tylko kubek i dalej patrzył przed siebie. Moje serce z trudem to wytrzymywało. Ale chciałem się Nim zająć, pomóc mu...

~~~

Cały dzień, Jimin był nie obecny, zupełnie nie był sobą. Ale coż się dziwić? Starałem się Go nakarmić, proponowałem coś dobrego do jedzenia, coś słodkiego, jogurty, owoce, warzywa. Ale nic, kompletnie nic. Yoongi, jesteś do niczego... Nie umiesz mu pomóc, nie nadajesz się... Tak cały czas myślałem, że to moja wina ze nie umiem nic poradzić na to, w jakim jest stanie. Moje starania na nie wiele się zdawały. W końcu wieczorem Jimin poszedł wziąć kąpiel. Nie przeszkadzałem mu, siedział tam i siedział... Minęło ponad półtorej godziny, słyszałem tylko wcześniej jak płakał cicho w tej łazience. Musiałem znaleźć mu pomoc. Psychiatra? Będzie chciał znać szczegóły, i wmiesza w to policję, a Jimin tego nie chciał.
Zaniepokojony długą nieobecnością Jimina poszedłem w kieruku łazienki, w korytarzu było już trochę wody. Natychmiast otworzyłem drzwi, a Jimin? Leżał w wannie, zanurzony całkowicie, chyba nie oddychał... Natychmiast wpadłem do tej wanny, złapałem Go tak pod szyją i wynurzyłem Go spod wody. Natychmiast też wyciągnąłem Go na podłogę. Zakręciłem wodę i upadłem przy Nim na kolanach.

- Jimin? Jimin!

Nie reagował, miał całe poranione ramiona, dłonie, nogi, jakby szorował się gąbką w jednym miejscu cały czas aż do rany. Ale nie to było ważne. Kiedy poczułem że nie oddycha natychmiast zacząłem resuscytację. Chciałem Go uratować, nim się obejrzałem, poczułem jak łzy napływają mi do oczu.

- Jimin, Jiminnie, nie odchodz rozumiesz?

Zacząłem wykonywac masaż serca, az Jimin zakaszlał gwałtownie wypluwając wodę na podłogę. Ocknął się. Boże, udało mi się. Natychmiast mocno zgarnąłem go do siebie i zaczałem lekko kołysac.

- Jimin... Co Ty wyprawiasz...

- Daj mi spokój, czuję się brudny, przez Niego...  Nie dotykaj mnie... nie dotykaj...

- Jimin, spójrz na mnie, słyszysz? Nie chcę Cię stracić. Pomogę Ci, będę obok, będę się starać żebyś czuł się z dnia na dzień lepiej. Tylko mnie nie zostawiaj. Mam w tej chwili tylko Ciebie...

Znów się popłakał, tyle że tym razem nie ze smutku, a chyba.. z radości? Z żalu? Cholera, nie miałem pojęcia, ale objął mnie lekko ramieniem chowając się na chwilę w moim ciele. Dość długi czas siedzieliśmy razem na tej chłodnej, mokrej posadzce, a ja cierpliwie czekałem na to, aż dojdzie do siebie. Gdy tak się stało, sprzątnąłem wszystko, i długi czas z nim rozmawiałem, o wszystkim i o niczym, chciałem Go odzyskać...

~~~~

Mijały dni, miesiące, a Jimin z każdą chwilą bardziej przekonywał się do dotyku, do bliskości. Nie naciskałem na Niego, nie chciałem fizyczności, nie ona byłą dla mnie najważniejsza a to, żeby poczuł się lepiej, o wiele lepiej. I tak też się działo, śmiał się znów w ten swój idealny zabawny czasem sposób, cieszył się każdą chwilą. Wiedziałem że to choć trochę dzięki mnie się tak czuje, że to dzięki mnie powoli odzyskuje dawnego siebie. Może to było nie skromne, ale to była głównie moja zasługa. wychodziliśmy razem na spacery, dłuższe, krótsze, późne i wczesne. Kiedy chcieliśmy. Szkoła poczeka, waźniejsze było to, żeby poczuł się lepiej. Cieszył mnie każdy Jego uśmiech, każdy drobny radosny gest, wszystko to naraz i osobno. Był wyjątkowy. chciałem żeby tak pozostało tylko dla mnie...

~~~~

Trzy miesiące po zdarzeniu byłem już całkowicie sobą. Yoongi pomagał mi jak tylko umiał. chciałem mu się jakoś odwdzięczać, ale to On wciąż wygrywał jeśli chodziło o dobroć. Był taki inny wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Nie mogłem uwierzyć w to, co mnie spotkało w ostatnim czasie, a najlepszym, był właśnie On. Zaczynałem czuć się wyjątkowo, tak naprawdę wyjątkowo. Jednakże cały dzisiejszy dzień, nagle stał się paskudny, kiedy zauważyłem zmartwionego Yoongi'ego pakującego się.

- Yoongi? Co się dzieje?

- Muszę natychmiast wyjechać, na dłuższy czas, nie wiem jeszcze na ile. Ale dzwoniła moja matka, i prosiła mnie o pilny przyjazd... Dasz sobie sam radę?

- Co? Ale ja Cię potrzebuje, nie możesz...

- Muszę, naprawde, gdyby to nie było konieczne zostałbym. Masz paralizator i gaz pieprzowy, prawda? Wychodź tylko wtedy kiedy będzie duży ruch, i zamykaj się w domu, nic się nie stanie, wrócę szybko. Dzwoń do mnie ile tylko chcesz.

Świat mi się nagle zawalił, znów miałem być sam? Znów zupełnie sam?
Poczułem tylko czuły pocałunek na ustach, i Yoongi zaraz zniknął za drzwiami, zamykając je za sobą. Musiałem sobie poradzić, musiałem pozbierać się do kupy i być gotowym na wszystko...


Ciąg dalszy nastąpi.


I mamy kolejnhy rozdział, jest jaki jest, ale taki był plan, jak myślicie, co stanie się dalej?

Wiem że część z was liczy na długą serię, ale ja mam zaplanowane jeszcze... dwa rodziały? Może nawet jeden. ;;
Mam nadzieje że i tak zostaniecie i będziecie oczekiwać kolejnych opowiadań mojego autorstwa! <3

niedziela, 11 października 2015

I'll be the best, You ever had. cz 5 ( Jimin x ?)


Mijały kolejne dni, spędzałem je wszystkie z Suga, był dla mnie dużym wsparciem, choć ostatnio go nie potrzebowałem. Miałem wszystko na miejscu, tak jak tego chciałem, Hoseok starał się ostatnio, nawet bardzo, nie był natarczywy, nie robił niczego czego bym nie chciał, więc nie mogłem narzekać. Trochę bardziej Go poznałem, ale jednocześnie, coraz bardziej poznawałem Yoongi'ego. Wiedziałem co lubi, co Go smuci, co sprawia przyjemność. Chciałem wciąż dowiadywać się więcej, ale jednocześnie, byłem świadomy, że kocham Hoseok'a. Dziś spędzałem kolejny wieczór właśnie z Nim, powoli kierowaliśmy się do domu w którym teraz mieszkałem, czyli do Yoongi'ego. Kiedy już byliśmy w pobliżu, zatrzymałem się i skinąłem głową w podzięce.

- Było naprawdę miło dziękuję Ci, Hoseok.

- To ja dziękuję, Ale chyba jakaś drobna nagroda mi się zależy, czy nie tak?

- Co takiego?

- No a jak myślisz? Chociaż byś mnie pocałował.

W tej chwili poczułem jak nagle mnie mocno zgarnął ramieniem do siebie, tak gwałtownie, nieprzyjemnie, i znów zrobiło mi się słabo, krzyknąłem i wymierzyłem mu cios w twarz z otwartej dłoni. Odepchnąłem Go i odsunąłem się na bezpieczną odległość.

- Nie tykaj mnie bez pozwolenia, mówiłem Ci już.

- Jak śmiesz, pożałujesz tego, słyszysz?!

Już chciałem coś odkrzyknąć, ale Yoongi wyszedł z domu słysząc krzyki, zaraz podszedł do mnie i objął mnie lekko, natychmiast poczułem się bezpieczniej. Za to mina Hoseok'a nie była specjalnie szczęśliwa. Wiedziałem że ten gest ze strony Yoongi'ego  nie będzie dla Niego niczym pozytywnym, a i może pogorszyć.

- Hej, spokojnie, coś Ci zrobił?

- Nie, nic, chcę iść do domu...

- A Ty, wynoś się spod mojego domu, i więcej Cię tu nie chce widzieć, Hoseok.

- Wiesz co Ci powiem? Pożałujecie tego oboje, gołąbeczki.

Już nic nie powiedziałem tylko uciekłem do domu. Czułem taki paskudny niepokój od tego wieczora. Ta groźba, nie brzmiała jak żarty... On zawsze był poważny, ale teraz... Teraz było mi cholernie nie przyjemnie.

- Yoongi, boję się troche, wiesz? Po co ja mu dałem kolejną szansę...

- Hej, hej, Jimin, spokojnie, wszystko będzie dobrze. Nic Ci nie zrobi, nie martw się niczym.

Jego słowa mimo wszystko mnie nie uspokajały, wcześnie poszliśmy spać bo byłem wykończony długim dniem, i tym chorym zdarzeniem jakie zaistniało wieczorem. Nienawidziłem Go za to, i teraz już wiedziałem jedno. Nie chcę mieć z Nim niczego wspólnego, zupełnie niczego.
Następnego ranka wstaliśmy dość późno, kiedy zaś zajrzeliśmy do lodówki w poszukiwaniu czegoś dobrego do zjedzenia na śniadanie, dotarło do nas, że nie mamy praktycznie niczego w lodówce, Od ostatnich zakupów trochę czasu już minęło, więc w sumie nie było co się dziwić że nic tam nie zostało. Boże, oboje byliśmy aż tak leniwi że  nie chciało się nam robić zakupów? Pięknie.

- Jimin, ja wyjdę do sklepu, dobrze? Ty zamknij się w domu żebyś nie musiał się denerwować że gdzieś Cię  napadnie.

- Dobrze, ale wracaj szybko, dobrze? Bo z głodu oszaleję!

Yoongi tylko się zaśmiał i pokręcił głową rozbawiony. Po chwili pocałował z czułością czubek mojej głowy i poszedł się ubrać. Co było dla mnie nowe? To że wszystko co robił, było delikatne, czułe. A przecież, nie musiał tego robić. Nie On, powinien to być Hoseok... Ale może... może jednak to właśnie on powinien? Niee, Jimin, opanuj się, co Ty bredzisz... Otrząsnąłem się z zamyślenia dopiero kiedy usłyszałem zamykanie drzwi a dokładniej chrzęst klamki. Położyłem się na kanapie i zamknąłem oczy. Chyba jeszcze trochę przysnąłem. Wiedziałem że trochę Mu to zajmie więc czekałem cierpliwie. Nagle poczułem coś dziwnego, jakby świst powietrza, moje ciało pokryło się gęsią skórką, uchyliłem powieki i krzyknąłem krótko bo zaraz byłem zakneblowany jakąś koszulką. A nade mną wisiał... Hoseok?!

- Mh!mhmmmh!

Nie mogłem nic a nic z siebie wykrztusić, a wypluć tej koszulki tym bardziej, nie wiedziałem co mam zrobic.

- I co? Nikt Ci nie pomoże, Twój Yoongi wyszedł, i nie wróci tak szybko, prawda? Teraz jesteś tylko i wyłącznie mój, opłacało Ci się wstrzymywać? Odmawiać mi? Teraz tego pożałujesz, i On tez, bo zabiorę Ci to, co jest najcenniejsze jak się okazuje dla Ciebie. Posiądę Cię jak zwykłą szmatę.

Słysząc co powiedział zacząłem się wiercić, starałem się krzyczeć. Wszystko na marne. Udało mi się Go od siebie odepchnąć i kiedy już chciałem uciec złapał mnie za kostkę, upadłem na ziemię osłaniając cudem swoją twarz żeby nie uderzyć o podłogę ale przy okazji pozbyłem się tego cholernego knebla z koszulki. Zacząłem się szamotać, ale poczułęm jak nagle czymś ściska mi ręce za plecami. Pasek? Tak, pasek, szal... coś w tym guście. Zabolało... Starałem się jakoś uwolnić, ale to na nic, przygwoździł mnie do tej cholernej podłogi, czułem jak pozbywa się moich dresów. Zacząłem krzyczeć, ale znów coś zakneblowało mi usta. tym razem byłem bez szans. Nim się obejrzałem, łzy zaczeły spływać mi po policzkach. Serce mi pękło, najbardziej jak mogło. Po chwili poczułem jak odwraca mnie na plecy, przez co nieprzyjemnie ugniatałem sobie ręce pod plecami, ale on miał to gdzieś. Płakałem, jak bezradne dziecko. Byłem silny. Ale On silniejszy... Yoongi... Yoongi, miałem być bezpieczny... Gdzie jesteś... Ratuj... Takie myśli tylko szalały mi w głowie. Nie mogłem nic zrobić. Widziałem te twarz, twarz Hoseok'a uśmiechniętego tak paskudnie,

- I jesteś cały mój, tylko mój...Zabieram co moje...

I po tych słowach, poczułem przeszywający ból skierowany aż w kręgosłup, wdarł się w moje wnętrze, mocno, szybko i gwałtownie. Już nie reagowałem, robił ze mną co chciał, a ja czułem przeszywający ból. Taki jak nigdy w życiu. Dotykał mnie, całował, kąsał moją skórę, oznaczał mnie w rożnych miejscach, wciąż sprawiając mi ten ból penetracją. Po wszystkim, poczułem jak wysuwa się z mojego wnętrza a Jego nasienie wylądowało na moich udach, męskości, brzuchu który był odkryty przez rozerwanie koszulki którego nawet nie zauważyłem...

- I po co Ci to było? Miłego.

I wyszedł, zwyczajnie wyszedł zostawiając mnie takiego samego, brudnego, drżącego... Byłem brudny, czułem cały czas ten obłapiający dotyk, usta... To wszystko... Przeczołgałem się jakoś tak żeby usiąść na kanapie, taki wciąż związany. Dalej płakałem, byłem całkiem sam. Wtedy do domu wpadł Yoongi, dosłownie po 10 minutach od wyjścia Hoseok'a....

~~

Starałem się zrobić szybkie zakupy, ale trochę czasu i tak to zajęło, ku mojemu zdziwieniu gdy zaparkowałem na podjezdzie zobaczyłem otwarte drzwi. Natychmiast wybiegłęm z samochodu i wpadłem do środka do domu. Widok jaki miałem przed oczami gdy dotarłem do salonu, był najbardziej okropnym jaki kiedykolwiek widziałem. Jimin, zapłakany, drżący, posiniaczony, pogryziony...

- Jimin! Boże... Jimin! Co się stało?! Kto Ci to zrobił... Dzwonie na policje!

- Nie...

Wymamrotał tylko tyle... Podszedłem do Niego bliżej i wyciągnąłem dłoń.

- Mogę Ci rozwiązać ręce? Tylko tyle...

Tylko skinął głową, a ja czułem że mam łzy w oczach. Mogłem nie wychodzić, mogłem zabrać Go ze sobą...

- Kto Cię tak skrzywdził...

Szepnąłem tylko załamany tym widokiem. Rozwiązałem mu ręce a Jimin od razu zgarnął do siebie koc okrywając się nim. Trząsł się, widziałem że starał się być twardy, ale na siłę...

- Jimin...

- To Hoseok...

Kiedy usłyszałem te dwa słowa zagotowało się we mnie wszystko, aż zadrżałem. Wstałem i zacząłem krążyć po pokoju.

- To trzeba zgłosić... trzeba...

- Nie... Nie przej-przejmuj się mną... Czemu się wogole martwisz, stało się to się stało...

- Jimin, nawet tak nie mów... To chyba normalne jeśli czuje się to co czuję ja...

- Co takiego? O czym ty... mówisz?

- Bo powiedz mi... Czy jeśli Twój uśmiech, sprawia że jestem szczęśliwy, to znak że Cię Kocham?

- Yoongi...


Ciąg dalszy nastąpi.

Trochę czasu minęło, ale mamy kolejny rozdział. Co tu się narobiło prawda? Mam nadzieję że to was nie zniechęci! Dziękuję wam że jesteście ze mną i czytacie i sledzicie mojego bloga, już niedługo, kolejny rozdział... <33

czwartek, 8 października 2015

I'll be the best, You ever had. cz. 4 ( Jimin x ? )


Obudziłem się sporo przed Jimin'em, wiedziałem że będzie chciał odespać poprzedni wieczór, zwłaszcza przez to, co Go spotkało podczas tej imprezy. Chciałem żeby wypoczął, wyspał się, a potem z pewnością będzie chciał jakoś rozwiązać swój problem. Współczułem mu, to wszystko co Go spotykało, dzień po dniu, było nie do pomyślenia. A On i tak dzielnie się trzymał, wciąż wybaczał temu frajerowi, a On sobie zupełnie nic z tego nie robił.
Nie budziłem Go, tylko wstałem ostrożnie okrywając Go kołdrą, po czym poszedłem do kuchni. stwierdziłem że przygotuję jakieś dobre śniadanie. Zajrzałem do lodówki, a tam... cóż nie wiele, zapomniałem zrobić zakupy, i był tylko szczypiorek, jajka, jakiś ser, soki do picia. Nic specjalnego. Stwierdziłem więc że zrobię nam jajecznicę ze szczypiorkiem, a do tego tosty z masłem na chrupko. Zająłem się wszystkim po kolei, pokroiłem szczypiorek, wstawiłem chleb do tostera a następnie rozbiłem jajka, wymieszałem je ze szczypiorkiem i całość wlałem na patelnię, przyprawiłem to nieco, i już po chwili w domu pachniało śniadaniem. Wszystko nałożyłem na dwa talerze. wypieczone tosty i jajecznica, niby nic wielkiego, ale za to jak od serca! Talerze po chwili zaniosłem do swojej sypialni na tacy, wraz ze szklankami soku pomarańczowego. Postawiłem to na niewielki stolik i przysiadłem na łóżku obok Jimina. Tak bardzo szkoda było mi Go budzić... Zacząłem lekko potrząsać Jego ramieniem...

- Jimin... Wstajemy...

~~

Nie wiem kiedy usnąłem, i nie zapowiadało się na to że wcześnie wstanę, jednakże, nie spodziewałem się że będę zpał aż tak długo. Było mi ciepło, wygodnie, czułem się tak dobrze... Nawet coś mi się sniło, nie wiem jednak co takiego, ale to było coś naprawde miłego... Chociaż... chyba śnił mi się... Yoongi? Słyszałem Jego głos... A nie, moment, On naprawde do mnie mówi, lekko potrząsając moim ramieniem.

- Hmmm? Co się dzieje, Yoongi?

- No wkońcu śpiąca królewno! Wstajemy, śniadanie czeka. Jajecznica i tosty, a do tego sok. Lubisz?

- Mm, pewnie że lubię, ale wiesz, nie musiałeś robić mi śniadania...

- Nie musiałem, ale chciałem, żebyś miło zaczął dzień.

- Dziękuję.

Skinąłem głową i po chwili rozsiadłem się z Nim wygodnie na łóżku i po chwili zająłem się jedzeniem, oczywiście ostrożnie, żeby się nie poparzyć i swoją drogą, żeby nie ubrudzić mu pościeli. Właściwie źle robiliśmy że jedliśmy śniadanie w łóżku, ale... wkońcu to śniadanie do łóżka. Po chwili kiedy byłem w połowie śniadania usłyszałem swoj telefon, wziąłem go do ręki i zmarszczyłem brwi. Dzwonił Hoseok. Odrzuciłem telefon na bok i zacząłem coś ''dziobać'' w jajecznicy.

- Nie odbierasz?

- Nie, nie chcę z tym palantem rozmawiać, nie wiem co mam zrobić... Nie mam gdzie się podziać, to wszystko stanowczo mnie przerasta. Nie wrócę do mieszkania, nie mogę..

- Rozumiem Cię bardzo dobrze, masz całkowitą rację, nawet lepiej będzie jeśli tam nie wrócisz, a więc może... Wiem że nie znamy się jeszcze za wiele, ale może zostałbyś u mnie? Miejsce się napewno znajdzie, więc może zechciałbyś wprowadzić sie tutaj? Przynajmniej na jakiś czas, na ile będziesz chciał i potrzebował.

- Co? Ale ja nie mogę tak, chyba nie powinienem Ci sprawiać kłopotu, nie powinienem się narzucać.

- Ale nie narzucasz się, ja sam Ci proponuję taką opcję. Musisz odpocząć, odetchnąć od Niego, bo inaczej nie będziesz mógł nigdy się uwolnić od tego wszystkiego.

- Ale, to naprawde nie będzie problem?

- Pewnie że nie, narzekam na samotność właściwie tutaj, więc... Fajnie będzie dzielić z kimś łazienkę, i kuchnię pokój, nie mówię że masz być tutaj na moje zawołanie czy coś takiego. Chcę Ci tylko pomoc.

- Skoro tak, to dobrze, zgadzam się, chętnie zamieszkam u Ciebie, bo nie chcę tam na razie wracać... zaraz pojadę po rzeczy.

Posłałem mu uśmiech, a On wyciągnął dłoń i lekko przesunął nią po moim policzku, miał tak delikatną dłoń.. Ten dotyk to była sama przyjemność. Aż przymknąłem oczy na chwilę ale zaraz opanowałem się i szybko poszedłem się ubrać, chciałem mieć to jak najprędzej z głowy. Zauważyłem coś dziwnego, coś czego nie czułem wcześniej przy takim zwykłym dotyku... Serce mi waliło jak opętane, jakby chciało mi uciec z klatki piersiowej. Zagryzłem lekko wargę i ubrałem szybko buty. Musiałem iść ochłonąć.
Pojechałem do mieszkania, miałem nadzieję że Hoseok'a nie będzie, jednakże niestety, źle trafiłem. Ale wszedłem po prostu do środka, zamknąłem się w swoim pokoju i spakowałem wszystkie swoje rzeczy. Nie miałem ich jakoś za wiele, ale wciąż były to dwie walizki. Zamówiłem wiec taksówkę,  ale Hoseok, ktory był z resztą na kacu, zaczął dobijać się do drzwi bo zorientował się że wróciłem do domu. Wstałem i podszedłem do drzwi ciągnąć walizki za sobą.

- Co Ty robisz Jimin? Gdzieś był?

- Nie powinno Cię to obchodzić, nie dotykaj mnie i trzymaj sie z dala ode mnie.

- Ale Jimin, kochanie, co robisz. Nie możesz odejść. Słyszysz?

- Odczep się, powiedziałem już. Mało wyraźnie?

Poczułem jak łapie moją dłoń, chciałem ją wyszarpnąć ale spojrzałem najpierw tylko groźnie na Niego.

- Puszczaj mnie, Hoseok.

- Jiminnie, proszę... Wiem że zawaliłem, ale upiłem się, nie wiedziałem co robię... Wybacz mi to... Chce się o Ciebie postarać.

- Tak? Ile razy już mi to mówiłeś? Ile razy krzywdziłeś i kłamałeś? Nie wierze Ci już, w ani jedno słowo.

- Proszę Cię, zależy mi na Tobie, najbardziej na świecie...

Znów ta gadka, a ja znów czułem że muszę mu wybaczyć, musze dać mu szansę... Wiem że to było głupie, ale musiałem.. Nie umiałem mu odmawiać w takich sytuacjach.

- Dobra, masz ostatnią szansę, ale to Ty masz się teraz starać, a nie ja, ja nie będę robić nic.

- Dobrze, ale... ale gdzie się wynosisz?

- Mieszkam u przyjaciela. Nic więcej nie musisz wiedzieć.

Odburknąłem tylko i wyminąwszy go wyszedłem z domu z walizkami, taksówka już czekała. Wsiadłem do niej z bagażem i ruszyłem pod dom Yoongi'ego. Tam zabrałem wszystko z samochodu, zapłaciłem i ruszyłem do środka domu. Było już dość późno, bo to pakowanie trochę zajęło czasu.

- Jestem już!

- Dobrze, chodź do sypialni, tutaj zostawisz swoje rzeczy. Zamowiłem nam pizzę na obiad bo nie miałem siły i pomysłu na coś oryginalnego.

- Dobrze, mi pasuje... Ale wiesz? Spotkałem w domu tego frajera...

- Co? Poważnie? Wszystko dobrze?

- Tak... Ale ja... Wybaczyłem mu, przeprosił mnie, powiedział że jestem dla Niego ważny... I wybaczyłem mu, ale powiedziałem że sam ma sie o mnie starać.

- Rozumiem. To dobrze. Mam nadzieje że Cię nie skrzywdzi.

Martwił się tak o mnie? To było takie kochane, czułem się... Tak wyjątkowo, zupełnie inaczej, to była dla mnie wręcz nowość. Nie umiałem opisać tego jak się czułem przez tego chłopaka, ale bądź co  bądź było to wyjątkowo miłe i przyjemne uczucie. Z drugiej strony, zauważyłem, że nie specjalnie cieszył Go fakt że znów wybaczyłem... Ale właściwie co się dziwić? Po chwili zająłem się wypakowywaniem rzeczy do przydzielonych przez Niego szafek. W między czasie, skonsumowaliśmy pizzę śmiejąc się przy tym i rozmawiając. Naprawde to wszystko było takie wyjątkowe, takie inne. Z Hoseok'iem nigdy nie bawiłem się tak dobrze przy jedzeniu nawet...
Minęło sporo czasu, właściwie na tyle dużo, że marzyłem żeby się już położyć. Udałem się do salonu, żeby położyć się na kanapie, ubrany już w wygodną piżamę w postaci luźnych dresów i podkoszulka.

- No to czas spać, prawda?

Mruknąłem wiedząc że Yoongi jest w tym pomieszczeniu, ten jednak leżał już na kanapie okryty kocem.

- Co robisz? A gdzie ja śpię?

- Hmm? Śpisz na moim łóżku, nigdzie indziej, jesteś moim gościem, więc musisz mieć pełnię wygód.

- Ale ja się nie zgadzam, mi wystarczy kanapa...

- Nie ma opcji, zmykaj do sypialni, Jimin, no już, prędko.

- Ale...

- Nie, nie, no już, jutro pogadamy o tym kto gdzie będzie spał, a teraz, uciekaj do siebie.

- A... Obejmiesz mnie na dobranoc?

- Czy obejmę? Pewnie że tak, chodź.

Widziałem jak się uniósł i wyciągnął ręce do mnie, więc przysiadłem się obok Niego i wtuliłem na chwile w ciepło Jego ciała. Zamknąłem oczy i westchnąłem po chwili czując lekki pocałunek na mojej skroni. To było takie miłe... Jednakże nic co dobre nie trwa wiecznie. Odsunąłem się i po chwili poszedłem do sypialni, położyć się.
Łóżko było naprawde duże, pomieściłoby nas oboje bez problemu, ale byłem w nim sam... nie mogłem usnąć. Minęła godzina, dwie, trzy, a ja tylko kręciłem się z boku na bok... Wkońcu wziąłem ze sobą kołdre i po cichu poszedłem do salonu, gdzie spał Yoongi. Przysiadłem przy Nim i lekko Go szturchnąłem, na co ten zareagował pomrukiem i uchylił powieki spoglądając na mnie.

- Jimin? Co się dzieje?

- Ja... Nie chcę być tam sam, mogę spać z Tobą?

- Ależ oczywiście że możesz,  chodź do mnie.

Zrobił mi sporo miejsca, uśmiechnąłem się i położyłem obok Niego, po chwili nakrywając nasze ciała kołdrą zamiast tego koca. Poczułem jak zgarnął moje ciało blisko swojego, a ja oczywiście z aprobatą wtuliłem się w Niego mocno zamykając oczy. było teraz idealnie, ciepło, wygodnie... Niczegoo więcej nie było mi teraz potrzeba, On mnie zmieniał, albo to ja, zmieniałem siebie...



Ciąg dalszy nastąpi.

I jest kolejna część, mam nadzieje że moje złe samopoczucie nie wpłynęło na jakość rozdziału. ;;
Podoba się opowiadanie? Piszcie, komentujcie śmiało <33

środa, 7 października 2015

I'll be the best, You ever had. cz. 3 ( Jimin x ? )


Spędziłem z Yoongi'm sporo czasu nad tym jeziorem, rzucałem kamienie na gładką taflę wody, i opowiadałem dokładnie jak to wszystko wygląda.

- I tak już jest, niestety, nic nie mogę na to poradzić, jestem zupełnie bezradny jeśli chodzi o to. On się nie chce zmienić, a ja naprawde Go kocham...

- Rozumiem Cię, nie byłem nigdy w takiej sytuacji, jednakże umiem sobie wyobrazić jak się czujesz. Jeśli tak Go kochasz, musisz jakoś spróbować zapomnieć o tym co się stało, może z Nim porozmawiaj?

- Nie wiem co mam zrobić, czuję się bezradnie.

- Dasz sobie radę, Jimin, wierzę w Ciebie, wiem że będziesz szczęsliwy. Chodźmy, wracajmy do domków, bo nauczyciele i opiekunowie zwariują jeśli nas nie znajdą w domkach albo jeśli na nas trafią na dworze... I tak źle i tak nie dobrze.

Zaśmiałem się tylko i skinąłem głową w podzięce za Jego słowa. Wstałem z pomostu i udałem się w kierunku naszego terenu z domkami. Podszedłem pod swój domek i odwróciłem się w kierunku towarzysza który odprowadził mnie pod drzwi.

- Dziękuję że mnie wysłuchałeś i pomogłeś.

- Ależ nie ma za co, a Ty się już jie martw tak, wszystko Ci się ułoży, i jak będziesz potrzebował pogadać, wal śmiało, chętnie Cię posłucham. Wesprę Cię.

- Dobrze, zapamiętam.

Poczułem po chwili jak lekko i ostrożnie mnie obejmuje, oczywiście odwzajemniłem uściśnięcie uśmiechając się, a następny gest jaki wykonał, sprawił że serce mi się rozpłynęło w klatce piersiowej. Lekko ucałował moje czoło po czym z uśmiechem odszedł mahając mi jeszcze na do widzenia. Byłem naprawde odprężony po tej rozmowie.

~~

Siedziałem w domku czekając na Jimina, nie podobało mi się to co zrobił a konkretniej że znów odmówił, wybiegł i nie wracał. Szlag mnie trafiał już, miałem swoje potrzeby, i miałem prawo je zaspokoić, a On mi tego nie dawał. Zerkałem za okno czy może nie pojawił się gdzieś na placu przed chatką, jednakze długi czas nic a nic nie było widać i słychać.
W końcu usłyszałem czyiś głos i śmiech Jimina, wyjrzałem zza firanki, i zauważyłem Jimina, jak idzie z kims... podobnym do Yoong'iego z równoległej do naszej klasy. Co On z Nim wyprawiał? Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że ten zdrajca się z Nim obejmował i pozwolił mu pocałować się a dobranoc, co prawda,  w czoło, ale to wciąż cholerny pocałunek. Zdenerwowałem się, naprawde, ale zwyczajnie położyłem się udając że śpię, dam mu popalić jutro...

~~

Wszedłem do domu, Hoseok już spał, w sumie to się cieszyłem, bo nie chciałem żeby zrobił znów coś nieprzyjemnego, jutro z Nim porozmawiam, dziś już nie... Postanowiłem się położyć, chciałem odpocząć, odetchnąć po tym całym dniu, a zwłaszcza po nieprzyjemnym popołudniu.
Następegop dnia obudziłem się wyspany i zadowolony, jednakże  byłem już w domku zupełnie sam, Hoseok zniknął wraz z rzeczami, chyba nie pojechali beze mnie?
Sprawdziłem godzinę,  okazało się że nie miałem za dużo czasu, odjazd byl za godzinę, więc pobiegłem się szybko umyć, ogarnąć i zabrać rzeczy. Zdążyłem na czas, podszedłem z torbą pod autokar i to co tam ujrzałem sprawiło że aż zastygłem. Hoseok stał z przyklejonym do swojego boku Taehyung'iem, spojrzał tylko na mnie i zaśmiał się wsiadając do naszego środka transportu. Poczułem takie cholernie nieprzyjemne ukłucie w sercu, nie wiedziałem jak mam się zachować, przez dłuższą chwilę, miałem ochotę podejść i strzelić mu w pysk, ale jednocześnie czułem jak łzy napływają mi do oczu. Jimin, nie płacz, trzymaj się i udawaj że nic Cię to nie rusza... udawaj... graj... pozoruj... Cholera, nie umiem... Po chwili poczułem lekkie objęcie ramienia, odwróciłem się w kierunku tej osoby i uśmiechnąłem się widząc że to Yoongi.

- Wszystko gra?

- Nie koniecznie, ktoś już sie do Niego przykleił...

- Chodź, usiądziemy razem.

Skinąłem tylko głową i poszedłem do środka, usiadłem przy oknie, a zaraz obok mnie Suga. Czekała nas długa dość droga, ale wiedziałem że nie będę się nudził i że umili mi ten cały czas. I nie myliłem się. Śmiałem się do łez przez conajmniej połowę trasy, zdołałem Go o wiele lepiej poznać. Czułem się jakbym właściwie znał Go już kupę czasu, tak się dogadywaliśmy.
Pod koniec trasy, przysnąłem bo byłem nieco nie wyspany, a ramię towarzysza, było wyjątkowo wygodną ''poduszką'' w danej sytuacji. Obudziłem się dopiero kiedy Yoongi lekko szturchnął mnie w udo.

- Hej, śpiąca królewno, wstajemy, już wysiadamy. Będziesz dziś na imprezie? Wieczorem w klubie Silver?

- Hmm? Co? Wysiadamy? Ah, na imprezie? Jakiej imprezie?

- Wiesz co? Zadzwoń potem do mnie i Ci wyjaśnię co i jak dobrze? Jak już dojdziesz do siebie. Tu masz mój numer, będę czekać.

- Dobrze, dziękuję, Yoongi, zadzwonię jak dotrę do domu.

Zabrałem kartkę i schowałem ją do kieszeni bluzy, zapiąłem ją na zamek żeby nie wypadła po czym wysiadłem z autokaru. Pożegnałem się z Nim i poszedłem na autobus, szybko dostałem sie do domu, i kiedy już ogarnąłem się na spokojnie, usłyszałem że J-Hope wszedł do domu chwilę po mnie.

- Hoseok?

- Czego?

- Czemu się tak zachowujesz? I czemu Taehyung się do Ciebie kleił?

- Jak Tobie wolno, to i mnie, chrzań się. idź sobie do Yoongi'ego.

No i znów zrobiło mi się przykro, ale nic już nie powiedziałem. Poszedłem do swojego pokoju i tam zadzwoniłem do Yoongi'ego.

- Tak słucham?

- Cześć, tu Jimin... Miałem dzwonić w sprawie imprezy..

- O, witaj Jimin, impreza będzie w slubie Silver, o 20 się zaczyna, cały nasz rocznik tam idzie. To jak, przyjdziesz?

- Sam nie wiem, zobaczę.

- Ja będę jakoś koło 21 może chwilę po, postaraj się być, dobrze?

- Dobrze, ale nie obiecuję. Może do zobaczenia.

- Mam nadzieję.

Rozłączyłem się i rzuciłem się na łóżko, przeciągając się. Zastanawiałem się co zrobić, wiedziałem że Hoseok nie  będzie się do mnie odzywał, nawet tego nie chciałem w danej chwili, było mi przykro, że stał tam z tym chłopakiem, nienawidziłem Go za to że tak się przymilał do Hoseok'a... ale On wcale nie zareagował na to... Chciałem spróbować jakoś Go przeprosić na imprezie, może z Nim potańczę? Może pocałuję?... Albo może... wrócimy szybciej do domu? Sam już nie wiedziałem co począć.
Po dłuższym zastanawianiu się wkońcu poszedłem do łazienki się ogarnąć. Ułożyłem włosy tak unosząc grzywkę, założyłęm na siebie czarny podkoszulek, luźną, wygodną marynarkę taką nieco sportową, podwinąłem jej rękawy, a  na nogi założyłem zwyczajne, ciemno szare spodnie, dopasowane ale wygodne. Wszystko dawało satysfakcjonujący efekt. Zamówiłem taksówkę i pojechałem do tego klubu. Miałem nadzieję że zastanę tam Hoseok'a, ale nigdzie nie mogłem Go dostrzec. Westchnąłem ciężko i usiadłem na kanapie, zamówiłem jakiegoś drinka ale nie smakował mi jakoś specjalnie. Czułem się naprawde źle. Wszyscy tańczyli, bawili się, właściwie... co ja tu robie? Nie mam ochoty na zabawę, a taniec... Przymknąłem oczy i lekko kołysałem szklanką z drinkiem, aż poczułem nagle czyjeś objęcie, a do mojego nosa dotarł znajomy zapach perfum, przyjemny, lekko słodkawy, ale wciąż męski. Yoongi. Otworzyłem oczy i odwróciłem się w kierunku chłopaka od razu się uśmiechając. Nagle poprawił mi się humor.

- Jesteś jednak, Jimin!

- A owszem, stwierdziłem że chcę się rozerwać, a nie siedzieć i myśleć w domu o tym że wszyscy włącznie z Hoseok'iem się bawią a ja nie...

- Rozumiem, i słusznie, a udało Ci się z nim porozmawiać?

- Pokłóciłem się z Nim jeszcze bardziej, o to że Taehyung się tak lepił do Niego. To kazał mi się odwalić i iść do Ciebie, bo skoro mi wolno to i jemu. Musiał nas widzieć wczoraj wieczorem..

- Rozumiem, wybacz że sprawiłem Ci kłopot.

- Co Ty mówisz, pomogłeś mi... Ale ja chyba wróce jednak do domu.

- Chodź zatańczyć, nie bedziesz siedział w domu sam.

Poczułem jak pociąga mnie za sobą na parkiet i kiedy chciałem zacząć tańczyć do rytmicznej piosenki nagle skończyła sie i zastąpiła ją spokojna, wolna piosenka. Yoongi przyciągnął mnie lekko do siebie, a ja objąłem Go spokojnie i zacząłem się z Nim kołysać w rytm muzyki. Było... idealnie. Naprawde. Taniec trwał całą piosenkę, odsunąłem się od Niego i uśmiechnąłem się lekko pod nosem.

- Dziekuję, było bardzo miło.

- A i vice versa, poprawiłem Ci nieco humor?

- Tak, naprawde. Pozwolisz że oddale sie na chwilkę? Zaraz do Ciebie wrócę.

Po swoich słowach poszedłem do łazienki, uchyliłem kabinę, którą uznałem za wolną, a tam... coś, czego za nic nie chciałem widzieć.
Hoseok obmacujący się z Taehyung'iem, i to tak obscenicznie... Czułem że serce pękło mi na miliard kawałków. Zacisnąłem usta w wąską linię i wybiegłem z łazienki, natychmiast ruszyłem do wyjścia z klubu, płakałem jak dziecko, byłem zdruzgotany, załamany...
Wybiegłem z pomieszczenia i w ostatniej chwili, przez pociągnięcie za rękę Yoongi uratował mnie przed samochodem, pod który prawie wpadłem w tym całym amoku. Rozpłakałem się jeszcze bardziej, a On zwyczajnie mocno mnie przytulił. Mocno mnie trzymał i kołysał w ramionach, a ja ja zwyczajnie płakałem...

- Chodźmy do mnie, odpoczniesz, odetchniesz... Ochłoniesz.

Zgodziłem się, byłem w takim stanie że nie miałem siły na jakiekolwiek dyskusje, łzy cały czas napływały mi do oczu. Nie wiem jak w taki szybki sposób znaleźliśmy sie pod Jego domem. Mały, zadbany, z małym ogródkiem, taki jednorodziny. Wszedłem dośrodka z chłopakiem, od razu zaproawdził mnie do swojego pokoju. Usiadłem na łożku i westchnąłem ciężko zaciskając dłonie na kolanach. Po chwili poczułem jak Yoongi mnie obejmuje. Znów poczułem to cholerne bezpieczeństwo.

- Jimin, co się stało...

- Nie chce Go znać... Złamał mi serce, na kawałeczki... On się zabawiał z Nim, dotykał Go, całował w tej cholernej łazience...

- Jimin, uspokój się...

Westchnąłem cicho, spojrzałem mu w oczy, był teraz tak blisko, że czułem Jego oddech, czułem Jego bicie serca. Coś we mnie pękło, potrzebowałem.. potrzebowałem odrobiny czułości. Lekko musnąłem ustami Jego wargi, a spotkało się to z aprobatą z Jego strony. Zaczął nieco dokładniej trącać ustami moje usta, westchnąłem tylko i oddawałem się tej chwili, czułem się jakbym miał teraz swój mały raj. Zagryzłem lekko swoją wargę i dłońmi lekko przesunąłem po Jego ramionach, przez Jego obojczyki aż do guzika od Jego koszuli, zacząłem Go niespiesznie rozpinać, nie wiedziałem co mam zrobić... Po chwili poczułem ża zatrzymał moje ręce. Spojrzałem uważnie w Jego oczy i zastygłem.

- Jiminnie... Nie rób tego, dobrze wiesz, że to nie ze mną chcesz to zrobić...

Słysząc to określenie, łzy znów spłynęły mi po policzkach, czułem się jak skrzywdzone dziecko. Pochyliłem głowę i zacisnąłem dłonie na Jego dłoniach. Poczułem że zrobił to samo. Gładził też kciukiem moja dłonie. Po chwili znów tak szczerze mnie objął, czule, z uczuciem.

- Wybacz, nie chciałem...

- Nie, Yoongi, to moja wina... ja sam nie wiem już co mam robić, czuję się podle...

Poczułem jak pociągnął mnie za sobą na łóżko, objął mnie nieco mocniej i ucałował moje czoło.

- Nie zamartwiaj się tym, proszę, wszystko się ułoży, zostań dziś u mnie, jutro na trzeźwo, na spokojnie pomyślisz co dalej.

Skinąłem tylko głową i objąłem Go lekko ramionami. Nie miałem pojęcia kiedy rozżalony usnąłem, znajdując spokój w ramionach... prawie mi obcego chłopaka. Co to oznacza?...


Ciąg dalszy nastąpi.

jest kolejny rozdział , mam nadzieje że się podoba <3 komentujcie i piszcie smiało. <3 następny, może już jutro?

poniedziałek, 5 października 2015

I'll be the best, You ever had. cz. 2 ( J-Hope x Jimin)


Następnego dnia, nie mogłem się rozbudzić, byłęm zmęczony bo wycieczka miała planowaną zbiórkę o 6 rano, żebyśmy mogli udać się na miejsce pobytu. Jezioro, las, małe domki dwu osobowe z łazienkami, niby nic specjalnego, ale mieliśmy się tam zintegrować. Oho, już widzę tę integrację.
Nie obchodził, mnie właściwie nikt, kto jechał na ten wyjazd. Nikt oprócz... No właśnie, Hoseok'a. Miałem w głowie pewie plan, pewną myśl, ktora nie odchodziła ode mnie ani na chwilę. ''Jimin, musisz się postarać. '' A co było najzabawniejsze? To nie ja powinienem był się starać, czyż nie? Tak, dobrze o tym wiedziałem, byłem tego świadom w stu procentach, jednakże wmawiałem sobie że to nie On był czemukolwiek winny, tylko ja, z resztą jak zawsze. Po wczorajszej sprzeczce, i tej całej głupiej sytuacji zaistniałej wieczorem wiedziałem że dziś może być mi ciężko się z Nim dogadać, ale cóż, raz się żyje. Chciałem się postarać, bardziej niż zwykle, a może... dostanę coś w zamian? Tak, łudziłem się, z pewnością, ale można pomarzyć prawda?

Droga w autokarze minęła własciwie zwyczajnie, tylnia część darła się tak jakby wszyscy byli obdzierani ze skóry, przód zaś siedział cicho. Chora banda, nie szło się skupić na niczym, a o rozmowie można było zapomnieć tym bardziej. Hoseok zachowywał się o dziwo całkowicie... normalnie. Chociaż nie wiem czy to zachowanie można było nazywać normalnym, bo był miły dla mnie, spokojnie ani trochę nahalny czy też uciążliwy. Nie mówił do mnie za wiele, ogólnie się nie odzywał, był zamyślony i nieco nieobecny. Coś knuł tego byłem pewien. Ale nie zamierzałem sobie zakrzatać tym głowy, to nie było najważniejsze. Kiedy już dotarliśmy na miejsce złapał mnie za rękę i udał się natychmiast do domku stojącego najbardziej nad jeziorkiem nad którym mielismy spędzać dzisiejszy dzień. Wszystko to wykonywał w takim dziwnym milczeniu. Ale nie reagowałam na to negatywnie, chciałem wszystko przyjąć zupełnie neutralnie, mimo że czułem się zaniepokojony tym  zachowaniem. Kiedy już weszliśmy do domu i zamknęliśmy za sobą drzwi rzuciłem torbę na jakiś małhy stolik i usłyszałem jak Hoseok przekręca kluczyk w zamku. Odwrociłem się natychmiast w Jego stronę i zacisnąłem oczy, wiedziałem że zaraz wykona jakiś niebezpieczny ruch, że ja pożałuję tego że pojechałem na te cholerną wycieczkę. Że zaraz weźmie siłą to, czego nie chciałem dać mu poprzedniego wieczora, wiedziałem że kiedyś to nadejdzie jeśli się nie zdecyduję, ale... dlaczego teraz... Widziałem jak zmierza ku mnie, serce mocniej zaczeło mi bić, i kiedy już chciałem coś powiedzieć Hoseok objął mnie najzwyczajniej w świecie ramionami, tak mocno, ale z wyczuciem. Czułem się Jego, tylko Jego, w stu procentach, w tym jednym geście, czułem jakby przekazywał mi tysiąc słów naraz. Takich jak przepraszam, dziękuję, wybacz mi, zostań ze mną i najważniejsze... Kocham Cię. Jednakże jedno takie zachowanie, nie usprawiedliwiało Jego wczesniejszych zachowań i krzywd jakie wyrządzał mojej osobie. Ale nie ważne, w tej chwili nic oprócz Niego nie jest ważne. Czułem się jak w swoim małym osobistym raju.

- Hoseok...

- Jimin, nic nie mów, proszę...

Więc zamilkłem, jeśli tego właśnie chciał, chciałem właśnie żeby tego dostał. Nie wiedziałem tylko co nagle Go naszło że w taki sposób się zachowywał. Nieco mocniej objąłem Go ramionami całkowicie się ukrywając w Nim. Chciałem tam zostać, a przynajmniej na dłuższą chwilkę. Odsunąłem się po dobrych parunastu minutach i spojrzałem na Jego twarz, była zupełnie spokojna, a Jego oczy patrzyły na mnie w taki wyjątkowy sposób... Uśmiechnąłem się tylko lekko i oparłem głowę o Jego ramię. Po chwili jednak poczułem Jego wargi na swoich ustach. Czułem się znow jak szczeniak przy pierwszym pocałunku. Objąłem Go nieco mocniej za szyję oddając drobną pieszczotę. Czy to jest jakiś sen? Czy to się dzieje naprawdę? Zachowywał się zupełnie jak nie On, a moje serce głupiało, jakbym wypił za dużo kawy. Boże, Jimin, uspokój się bo zemdlejesz wkońcu od nadmiaru emocji...

- Przepraszam Cię że taki byłem.

No teraz to chyba naprawde wolałbym żeby ktoś mnie uszczypnął, bo ja chyba usłyszałem przeprosiny. Aż spojrzałem na Niego uważnie odsuwając się nieco i zamrugałem kilkakrotnie. Cholera, nie mogłem się obudzić, więc... to jednak się dzieje?

- Ale... nic się nie stało.

- Nie, chcę Ci to wszystko dziś wynagrodzić, spędzić razem czas, wkońcu lepiej się poznać. Chcę żebyś był szcześliwy, a ja Ci tego nie daje.

- W porządku, nie martw się. Chodźmy na spacer co Ty na to?

- Najpierw chodźmy na obiad coś zjesć, bo jestem okropnie głodnym a potem, obiecuję Ci spacerowanie do samiutkiego późnego wieczora.

- Dobrze, trzymam Cię za słowo.

Cóż mi pozostało jak tylko cieszyć się tym że wkońcu mogę spędzić czas osobą ktorą kocham? I to w taki przyjemni sposób, w takim wyjątkowym miejscu. Idealnie. Udaliśmy się we dwoje w kierunku stołówki z ktorej już pachniało pysznym obiadem, warzywa na parze, coś pysznego. A na pierwsze danie, Kimchi, czyli coś co lubię. Idealnie zapowiada się to popołudnie.
Gdy już zjedliśmy porządny obiad udalismy się tylko do domku po latarkę żeby w razie czego nnie zgubić się w lesie, coś do picia i do przekąszenia. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, cały ten czas. Kiedy mieliśmy już czas wolny, ja z Hoseok'iem udaliśmy się na spacer, dookoła jeziorka  przy którym byliśmy. Co większy kawałek były małe latarnie więc nie było obawy o to że się zgubimy.

- Wiesz co? Ten dzień mogę śmiało zaliczyć do najlepszych, a to wszystko dzięki Tobie.

- Ah, Jimin, przecież to nic takiego. Aż tak niewiele potrzeba by Cię uszczesliwić?

- A widzisz? Nie wiele... chcę tylko Twojej uwagi tylko dla mnie przynajmniej raz na jakis czas, chcę móc cię obejmować w ciszy i spokoju, żebyś Ty obejmował mnie...

I w tej chwili jak na zawołanie puścił moją rękę i zgarnął moje ciało do swojego, tak całkowicie blisko, na co moje serce oczywiście znów zareagowało odpowiednim przyspieszonym biciem. Czułem że wariuje przez tego człowieka, poważnie.

- Jesteś dziś wręcz wymarzonym facetem, wiesz?

Zaśmiałem się tylko i zamknąłem oczy uśmiechając się sam do siebie. Czułem się naprawde zadbany i... ''zaopiekowany''. Wkońcu poświęcił mi nieco więcej czasu i skupił się na naszej realcji, ale tylko takiej uczuciowej, a nie fizycznej. Wiedziałem że tego wieczora nie zapomnę już nigdy. Czy to naprawdę nie jest sen?
Nim się obejrzeliśmy było całkowicie ciemno, nie mogliśmy się za długo włóczyć bo wychowawca dostałby chyba szału gdybyśmy przypadkiem nie wrócili i nasza wyjątkowa wycieczka zakonczyła by się fiaskiem. Kiedy już się zameldowaliśmy wszyscy siedzieli przy ognisku i piekli kiełbaski oraz warzywa na długich patykach. Klimat w tej chwili był taki rodzinny, przyjemny, ale nie minęło zbyt długo, jak wszyscy powoli rozchodzili się do swoich domków. Hoseok uparcie ciągnął mnie do domu, więc cóż, poszedłem, chciał się już położyć żebyśmy mogli odpocząć po tym naprawde długim spacerze. Nie było to jednak prawdziwym powodem dla którego udał się ze mną do naszego domku, bo w progu, własciwie natychmiast, dopadł do mnie i przypierając mnie do ściany zaczął mnie całować, zachłannie, już nie tak delikatnie i czule jak wczesniej. Jakby siedziała w Nim teraz zupełnie inna osoba. A poczatku ulegałem, ale wreszcie odepchnąłem Go od siebie i odsunąłem się podchodząc do drzwi.

- To po to to wszystko było? Zeby się do mnie dobrać?!

- A co Ty myślisz? Już zmiękłeś przez moje głupkowate czułostki. A teraz nagle już Ci się odechciało? Jadłeś mi z ręki.

- Jak śmiesz tak się zachowywać? Nienawidze Cię!

Wybiegłem z domu, na oślep, nie patrzyłem gdzie, chciałem gdzieś się zaszyć w lesie, chciałem być sam, całkiem sam...
Po dłuższym biegu zatrzymałem się gdzieś nad brzegiem jeziora i upadłem na kolana pozwalając by łzy zaczeły spływać mi po policzkach, czułem się jak... nikt, kompletny nikt... Serce mnie bolało, wszystko z całego dnia prysło, nie chciałem Go widzieć... Usłyszałem szelest, odwróciłem się i moim oczom ukazał się Yoongi, chłopak z klasy równej z naszą, otarłem łzy i podniosłem się z kolan otrzepując.

- Jimin? Coś się stało?

- Nie, nic, nie ważne Yoongi, nic się nie stało... Zwykła kłótnia, nic więcej, przejdzie mi, znow wybaczę, zapomnę...

- Jimin, nie powinieneś się tak męczyć... chodź, usiądziemy sobie na tym małym molo i porozmawiamy, wygadasz mi się i będzie Ci lżej, zobaczysz...

Uległem, byłem bezradny, a On? On faktycznie chciał mi pomóc... Usiedliśmy razem na pomoście a ja zacząłem swoją długą historię...



Ciąg dalszy nastąpi.

mamy kolejny rodział, mam nadzieję że się spodoba, nieco krótki, ale chciałam rodzielić cały pomysł na mniejsze fragmenty żeby trochę zmusić was do czekania XD miłego czytania. <3

PS. Blog nie jest opuszczony, nie mam zamiaru Go porzucić, pracuję, i nie mam tyle weny i czasu ostatnio. Ale będę wstawiać tutaj coś raz na jakiś czas, w miare czesto!