wtorek, 30 września 2014

I was wrong cz 1 ( Jackson x Mark GOT7)


Kim Ty jesteś żeby sobie pozwalać?

Kolejny egzamin, ale nic nie było w stanie mnie zaskoczyć, uczyłem się bardzo dobrze, może nie wybitnie żeby osiągać same najwyższe oceny, ale spełniałem na spokojnie kryteria świadectwa z tak zwanym wyróżnieniem. Średnia moich ocen zawsze wychodziła koło 5,0 więc nie musiałem się o nic martwić, a jednak, taki ja, powtarzał tę klasę, właśnie teraz, tego roku. Zapytacie pewnie czemu teraz nagle mam tak wysokie oceny? Otóż, zawaliłem rok tylko dlatego że dużo chorowałem, i nie zadbałem o to żeby mieć nauczanie w domu lub szpitalu. I cóż, widać jak skończyłem. Ale nie żałowałem niczego, bo teraz miałem się dobrze i mogłem skupić się na tym żeby w przysłości coś osiągnąć, chciałem być wykształcony, chciałem żeby rodzice byli ze mnie zadowoleni, dumni. To nie było tak że byłem jakiś zadufany w sobie, albo cos z tych rzeczy, oj nie, nie patrzyłem na siebie, patrzyłem zawsze na innych, pomagałem jak mogłem, troszczyłem się o innych. Ale o jedną osobę... nie chciałem się troszczyć, nie chciałem jej nawet widywac, a jednak, chodziłem z tą osobą do klasy. A o kim mowa? Otóż o Jacksonie. Cóż, Pan Jackson Wang, zadufany w sobie, narcystyczny palant który myśli że może mieć wszystkich i wszystko. Owszem, pochodzi z dobrej, zamożnej rodziny, owszem, nie należy do brzydkich mężczyzn, ba, wręcz przeciwnie. Ale to nie upoważnia go do tego żeby zachowywał się tak jak się zachowuje. A zachowywał się... cóż, jak typowy lowelas. Miał chyba każdego w szkole, a przynajmniej do tego dążył. Pieprzony Adonis się znalazł, mh.

- Cholerny palant.

Mruknąłem do kolegi z ławki obok który tylko zaśmiał się. Ja nie widziałem tu niczego do śmiechu. A skąd, ten obrazek jaki miałem przed sobą, sprawiał że bardziej nie tolerowałem tego chłopaka. Siedział na pierwszej z ławek a przed Nim stał czerwieniąc się chłopak o jasnych włosach, a uśmiechał się niesamowicie uroczo, a kiedy jackson dotykał Jego policzka chichotał wielce zawstydzony.

- Jezu jakie to jest żałosne, trzymaj mnie prosze bo zaraz stąd wyjdę i nie wrócę.

- Spokojnie, nie denerwuj się, przecież to jest zupełna normalka, co to pierwszy raz? Po za tym co Cię obchodzi ten koles? Cooo podoba Ci się hee?

- A idź w cholerę, nie podoba mi sie, toć to palant jest jakich mało.

Pokręciłem głową niezadowolony i otworzyłem zeszyt, i co widzę? Ten pajac idzie do mojej łąwki, położył swoją torbę i usiadł jakby nigdy nic. Złapał mój zeszyt, zamknął go i uśmiechnął się do mnie, nie mogłem sprecyzować czy to był szczery uśmiech czy nie? Przyjmijmy że jednak fałszywy.

- No cześć, nie mieliśmy się okazji poznać... Mark? Tak masz na imię prawda? Mark?

- Po pierwsze, zostaw mój zeszyt w spokoju. Po drugie, nie masz innego wolnego miejsca? Po trzecie, tak, mam na imię Mark, tak przynajmniej wyczytują mnie na liście obecnosci.

- No proszę charakterek, lubię takich. Jaki zadziorny i sarkastyczny.

No niech by to szlag. Człowiek próbuje być nie miły, wyraźnie dać mu do zrozumienia że nie życzy sobie Jego towarzystwa a On uznaje że lubi takie zachowanie. Myślałem że oszaleje w tej chwili. Zabrałem zeszyt z Jego ręki, otworzyłem go i zająłem się pisaniem, zupełnie go zignorowałem, nie miałem najmiejszej ochoty być do tyłu z czymkolwiek przez tego typka, chciałem się skupić na lekcji. Ale On nie odpuszczał. Znów zamknąl mi zeszyt.

- Ty taki jesteś niedostępny czy tylko takiego udajesz, hm?

- Przestań mi przeszkadzać, z łaski swojej i skup się na lekcji.

- A ty przestań być taki pyskaty bo Cię ukrócę, Słodyczko.

- Daj mi święty spokoj!

No i prosze bardzo, wybuchłem, nauczyciel spojrzał na mnie gniewnie i pokręcił głową. Spojrzałem na Jacksona i zaraz po tym rozejrzałem się po klasie, zauważyłem wolne miejsce. Posniosłem rękę i kiedy nauczyciel udzielił mi głosu zapytałem:

- Mogę zmienić miejsce? Nie mogę się skupić w tej chwili na niczym bo Jackson mi to skutecznie utrudnia.

- Tak, prosze Panie Mark, ale proszę już dac mi prowadzić lekcję.

Czym prędzej zmieniłem swoje miejsce i odetchnąłem. Co z tego że siedziałem przy kolejnym kolesiu za którym nie przepadałem, ale ten był typowym przygłupem klasowym i nie działał mi aż tak na nerwy. Kiedy już sytuacja była opanowana otrzymaliśmy nasze arkusze z egzaminami, ja byłem pewny siebie, więc zaraz przystąpiłem do pracy. Nie długo przed końcem lekcji wszyscy oddali arkusze, a nauczyciel obiecał że w godzinę nam je sprawdzi i dowiemy się wyników po następnej lekcji. Wszyscy wyszli i udaliśmy sie pod następną salę lekcyjną. Jackson zniknął mi z oczu i całe szczęście bo nie chciałem nawet na Niego patrzeć w tej chwili. Kolejna lekcja minęła w miarę szybko, co mnie cieszyło bo chciałem już odebrać wyniki egzaminu. Kolejka była tak długa że nie pchałem się tam, czekałem aż wszyscy wyjdą, wtedy w klasie zostałem tylko ja i... Jackson, no tak, znów On.

- Panie Jackson, to kolejna ocena poniżej wszelkiej normy, będę zmuszony pana oblać z tego przedmiotu, a w najgorszym wypadku, zostanie pan wydalony ze szkoły, bo ten przedmiot jest konieczny na pana profil. Biologia dla przyszłego nauczyciela wychowania fizycznego jest jak amen w pacieżu. Rozumie pan mnie czy nie?

- Rozumiem, ale kiedy ja się starałem to wszystko wykuć ale mi nie idzie. Ja jestem wysportowany, jestem dobry fizycznie, a nie pod względem naukowym. Zależy mi na tym kierunku.

No pierwszy raz słyszałem żeby On zachowywał się w taki sposób. Widać było że sobie nie radzi z tym wszystkim. Faktycznie był umięśniony, wysportowany, ale wiedzy miał zero...

- O panie Mark, pan pozwoli do mnie.

No i masz, zauwazył mnie.

- Ja tylko po swój wynik.

- A no jak zwykle osiągnął pan sto procent, i wpadłem właśnie na pewien plan. Może nauczy pan, pana Jacksona na poprawkę hm? Jeśli będzie mu zależało to da się Go nauczyć wszystkiego co potrzeba do zaliczenia semestru. Wiem że pan nada się do tego idealnie.

- Co proszę? Nie, nie, nie, nie, nie, nie na nawet takiej opcji, co to to nie, Nie dam się wpakować w uczenie Go, nie dogadujemy się, nawet się nie lubimy, ja nie wyrażam zgody.

- Panie Mark, ujmę to tak, jeśli pan się nie zgodzi, będzie miał pan Go na sumieniu, że nie zechciał mu pan pomóc, a tak się składa, że dobrze wiem że pan sobie pomocy nie odpuszcza, nawet w takich paskudnych przypadkach jak ten tutaj obibok.

- Ale...

- Nie ma żadnych ale. Daję panom dwa tygodnie, jeśli nic nie przyniesie efektów, pan Jackson zostanie oblany i tym samym wydalony ze szkoły. Bo wf to nie wszystko.

- Tak jest panie profesorze...

No i masz, zostałem wpuszczony w kanał w tej chwili, nie mogłem z tego wybrnąć. Nie miałem wyjścia i musiałem Go nauczyć dość sporej partii matriału przede wszystkim z anatomii... Głównie anatomii.. Cholera. Mark, jesteś z kropce. Jackson wyglądał na bardzo usatysfakcjonowanego tym że będę musiał Go uczyć, ale ja jakoś nie specjalnie się cieszyłem w tej chwili z tego że muszę spędzić z Nim ten czas. Podszedłem do Niego.

- O której i gdzie Ci pasuje się spotkać? Musimy ustalić gdzie mamy sie uczyć i w jakich dniach i godzinach, chociaż jak na moje potrzebujemy czasu codziennie, po jakieś dwie godziny przynajmniej, minimum.

- Możemy uczyć się u mnie. A godziny są mi obojętne, może być nawet od razu po szkole.

- W porządku, będe przychodził na 16...

- Tylko nie we wtorek, bo mam trening.

- No dobrze, a po treningu?

- Najwyżej pójdziesz ze mną na trening i potem do mnie się uczyć.

Właściwie to czemu On miał mi narzucać swoje plany? to ja przez te zakichane dwa tygodnie będę musiał siedzieć z Nim i uczyć Go zapewne nie możliwego. Jezu...

- Dobrze, to do zobaczenia o 16...

Wyszedłem z klasy bo już na dziś miałem chwilowo dośc Jego towarzystwa, a jeszcze wieczorem sie napatrze na JEgo facjatę i to dośc z bliska bo będzie musiał siedzieć tuż obok mnie żeby wszystko zrozumieć. Po wszystkich lekcjach musiałem poczekać na Jacksona, bo nawet nie wiedziałem gdzie mieszka, kiedy Go zauważyłem podszedłem do Niego.

- Gdzie Ty właściwie mieszkasz? Bo nawet nie wiem gdzie przyjść.

- Hm? Ty chyba nie myślisz że naprawde mam zamiar się z Tobą uczyć? Nie mam na to najmniejszej ochoty.

No proszę, tego bym się nie spodziewał w życiu. Spojrzałem na Niego uważnie i skrzywiłem się nieco.

- Ty sobie żartujesz teraz? Nie zależy Ci na tej szkole? Na tym kierunku?

- Ty sobie za dużo nie pozwalaj, Mark.

- Jesteś po prostu cienki. Dlatego się nie chcesz podjąć nauki. Nie chce Ci się wolisz podrywac każdego chłopaczka w szkole.

Poczułem jak łapie mnie za materiał mojej kurtki, oparł mnie mocno, troche za mocno o drzewo i zbliżył sie do mnie, stanowczo za bardzo. Czułem wręcz na ustach Jego oddech...

- Zaczyna mi się nie podobać to jak pyskujesz, Mark. Za długi jezor masz trochę. Niech Ci będzie, przyjdz dzisiaj do mnie na lekcję próbną, jak mnie zanudzisz, to zwyczajnie wywale Cię za drzwi.

- Nh, puść... Bo zaraz zmienie swoje zdanie i bedę miał Cię gdzieś.

- Ja Cię zaraz pokażę ''gdzieś''...

Mruknął groźnie i nagle poczułem jak się bardziej zbliżył, poczułem lekki pocałunek na ustach i zaraz po tym lekkie ukąszenie w dolną warge. Lekko zamrugałem zdziwiony, byłem w takim szoku że nie byłem w stanie przez chwikę nic zrobić. Dopiero kiedy poczułem jak wsuwa mi w kieszeń coś ocknąłem się odsuwając Go szybko od siebie.

- Tam masz mój adres, nie spóźnij się.

On tylko burknął, wsiadł w samochod i pojechał, a ja? Ja stałem tam taki... cholera zamurowany i patrzyłem jak odjeżdza. Dopiero za chwile dotarło do mnie co takiego zrobił. Dotknąłem swoich ust i rzuciłem torbę na ziemię kucając. Odgarnąłem swoje włosy z czoła w tył i pokręciłem głową.

- Co za palant! Nosz cholera jasna co za palant! Kim Ty jesteś żeby sobie pozwalać?!

A nauka u niego w domu, wciąż przede mną....


Ciąg dalszy nastąpi.

A no mamy tutaj coś nieco innego, inne klimaty, nie zespołowe.
Jackson i Mark, burzliwie zaczynająca się znajomość, sama jestem ciekawa co mi z tego wyjdzie.
Mam nadzieję że jak na pierwszy rodział się podoba, Miłej lekturki.

( dla tych którzy czekają na zakończenie ''Forbidden love'' nie mam aktualnie weny na napisania sceny seksu, jak mnie najdzie, będzie zakończenie <3 )

poniedziałek, 29 września 2014

Forbidden Love cz 3 ( Ravi x N ---> N x Leo) KONIEC


Jeden, głupi błąd.

Minęły dwa dni odkąd w domu stało się to co sie stało, a ja czułem wyrzuty sumienia i to jakie... Wciąż widziałem ten zawód w oczach Raviego, ale nie to bolało najbardziej. A To jak spojrzał na mnie Leo. Za każdy razem kiedy widziałem ten obraz czułem że w oczach zbierają mi się łzy a serce pęka na miliard kawałków. Czułem sie podle, jakbym właśnie kogoś zabił, zniszczył. Miałem nadzieję jednak że tak nie jest. Od dwóch dni nie miałem z zespołem żadnego kontaktu, wyciszyłem telefon, całkowicie się od nich odciąłem, nie chciałem z nikim rozmawiać. Zerknąłem w pewnym momencie na telefon, dzwonił Leo... Wziąłem go do ręki i już chciałem odebrać ale nie mogłem, nie umiałem z Nim porozmawiać, spojrzeć mu w oczy... Westchnąłem cięzko, kolejne połączenie, znów Leo... Odebrałem ale milczałem.

- Yeon? Gdzie Ty jesteś? Co się z Tobą dzieje? Wszyscy się o Ciebie martwią, chcą wezwać policję że zaginałęś, Ty zwariowałeś do reszty? Wracaj do dormu, mamy ważne zajęcia, nie pamiętasz?

A ja dalej milczałem, słyszałem że się o mnie martwi, ale... ja tego nie chciałem, chciałem siebie ukarać za to co im obojgu zrobiłem, ale byłem rozdarty, na dwie strony. Zaborczy Ravi kontra Czuł Leo, przy nich obojgu czułem się dobrze, ale co ja mogłem poradzić na to że mieszali mi w głowie? Ravi był pewny siebie, taki otwarty, wiedział czego chce i wiedział jak to dostać, a Leo? Leo robił małe kroczki, małe gesty żeby pokazac że mu na mnie zalezy, a ja co zrobiłem? Tak, znów mam to przed oczami, to zranione serce...

- Halo, jesteś tam? Odezwij się...

- Jestem w hotelu, wrócę wieczorem. Muszę odetchnąć.

- Wszyscy się martwili, nawet Ravi, ale po powrocie do domu... nie spodoba Ci się pewna rzecz... Ale tego akurat powinieneś być świadomy.

No tak, już wiedziałem że chodzi o Raviego, tylko teraz pytanie co takiego mi się nie spodoba? Od zawsze widziałem jak Klei się do Niego Hyuk... czyżby? Nie, to nie ważne, Ravi sie odsunał, miał prawo do tego i to stu procentowe. Tak samo jak i Leo, ale co ciekawe... to On dzwonił, to on się martwił.

- Wróć, bo potrzebujemy lidera.

No tak, sprawy wyłącznie zawodowe. Westchnąłem tylko i mruknąłem ciche ''wracam'' i. Rozłączyłem się i spakowałem swoje rzeczy. Ogarnąłem się nieco, ubrałem jak zwykłem to robić - dość luźno elegancko. Wziąłem rzeczy i kiedy zapłaciłem opuściłem hotel. Kiedy ruszyłem w kierunku dormu zobaczyłem na ulicy Raviego... i Hyuka. Więc jednak się nie myliłem. Ravi obejmował Go ramieniem i coś mówił jakby na ucho idąć z nim spacerkiem po chodniku. Hyuk śmiał się, obejmowal Go mocniej ramionami... A ja poczułem się w tej chwili jak śmieć. Poszedłem dalej przed siebie żeby tylko szybko dotrzeć do dormu. Po drodze dopadły mnie jakieś fanki, a ja tylko grzecznie się uśmiechnąłem i dałem im autograf i odszedłem czym prędzej. Kiedy wszedłem do Dorm'u rzucił się na mnie Ken, i to tak szybko że mało co nie straciłem gruntu pod nogami i nie wywaliłem się.

- Ty żeś nam strachu narobił N! Co Ci odbiło żeby wyprowadzać się bez słowa?

Nic nie odpowiedziałem, tylko pokręciłem głową lekko klepiąc jego plecy.

- Nic mi nie jest, potrzebowałem odosobnienia.

- Tak, Ty i odosobnienie. Chyba żeś oszalał, Ty nienawidzisz być sam.

Az taki oczywisty jestem? Aż tak dobrze mnie wszyscy znali? Nie chciałem już o tym rozmawiać, uśmiechnąłem się tylko i poszedłem do swojego pokoju, Moj wzrok napotkał Leo, podszedłem do Niego i chciałem coś powiedzieć, ale zszedł mi z drogi poszedl do kuchni... Chciałem znaleźć taki moment kiedy będę mogł z Nim porozmawiać. Wiedziałem że Ravi jest już całkiem odsunięty ode mnie, ale nie chciałem żeby moje relacje z Leo zniknęły, ja Go potrzwebowałem, i zacząłem to sobie uświadamiać powoli, a dokładniej to że to nie Raviego Kochałem, a tę jego pewność siebie, ale to nie Ravi zawsze się o mnie martwił, nie Ravi zawsze przy mnie siedział kiedy było mi źle. Nie ravi mnie pocieczał, a Leo, i tylko Leo. Poszedłem do pokoju, musiałem się wypakować i wszyscy mieliśmy sie zbierać na nagranie naszej pierwszej pisenki z płyty. Właściwie nawet nie jednej, a mój głos nie miał się w dlaszym ciągu najlepiej. Kiedy wszyscy byli gotowi poszliśmy do naszego samochodu. Ken prowadził. a ja usiadłem koło niego, za mną usiadł Leo i obok niego usiadł Hongbin, a na ostatnich siedzeniach Ravi i Hyuk. starałem się nie paterzeć w lusterko, ale nie umiałem, i co chwile widziałem jak to albo się dotykają, albo się całują, albo miziaja... A mnie szlag trafiał, czułęm się coraz gorzej. Założyłem słuchawki i zacisnąłem oczy starając się skupić na czymś innym, nie na nich.  Droga mineła szybko, po nagraniu czterech utworów stwierdziliśmy że czas tez przećwiczyć nieco układ do naszego teledysku. Po tym wszystkim byłem tak wykończony jak chyba nigdy... Siedziałem na podłodze i lekko rozmasowywałem swoje spięte mięśnie na nogach, zakwasy się szykowały i to nie małe. Widziałem że wszyscy wyszli, tylko Leo jeszcze zbierał rzeczy, stwierdziłem że to dobra okazja żeby z Nim porozmawiać.

- Leo?

- Tak?

- Czy możemy porozmawiać?

- Tak, oczywiście, o czym?

- O tym co stało się ostatnio, w moim pokoju.

Widziałem jak dotknął swoim ust jeszcze nie zagojonych, spojrzał w tej chwili w bok i westchnął.

- Ni takiego się nie stało.Ravi wybuchł, ja pewnie też bym się tak zachował na Jego miejscu.

- Ale mi chodzi o to co powiedziałem... ja złamałem Ci serce, prawda? Mówiąc że to nic nie znaczyło...Wiedz jednak że to nie jest prawda, ja powiedziałem to wszystko pod wpływem chwili...Żeby Ravi się uspokoił, ale na nic mi to wyszło, nie chciałem Cię skrzywdzić...  Możesz mi nie wierzyć, ale ten pocałunek sprawił że czułem się zupełnie inaczej...

- Zabolało, ale przejdzie kiedyś.

Skomentował to tylko tak? Poważnie? tylko tyle był w stanie teraz powiedzieć? Czułem jak boli mnie serce przez to co powiedział. Nie wierzył mi jednak, jednak było tak jak myślałem...

- Wybacz mi.

Szepnąłem tylko i podszedłem do Niego, przytuliłem Go tylko mając nadzieję że chociaż mnie nie odepchnie. A On? On mnie objął, tak mocno mnie objął ukrywając twarz w mojej szyi. Ja zamknąłem oczy i cieszyłem się chociaż tą chwilą, chociaż na moment mogłem znów czuć jak mnie obejmuje.

- Tak bardzo mi przykro ze to powiedziałem, naprawdę.

- Nie mówisz tego tylko dlatego że zostałeś z niczym?

No te słowa znów zabolały, podważał to że nie mówię mu tego szczerze... ale w sumie, znów miał do tego prawo. Poczułem że lekko szklą mi się oczy, znów, poraz kolejny byłem bliski płaczu. To wszystko mniee tak niszczyło że już się nie śmiałem jak głupi ze wszystkiego, już nie byłem wszędobylski N który wszystkich nagrywa kamerą albo robi im zdjęcia. Ja byłem powoli swoim cieniem. Ale przy Leo, mimo wszystko czułem się o wiele lepiej...

- Nie mówię tego tylko dlatego, nie chcę Cię stracić, rozumiesz? Jestem dla mnie naprawdę ważny. Możesz wymazać swoje uczucie do mnie, jeśli jeszcze nie zniknęło, ale nie odsuwaj się ode mnie, chcę mieć w Tobie oparcie, bo bez tego ja sobie nie poradzę...

Już nic nie powiedział. Ucałował moja głowę i odsunął się ode mnie biorąc swoje rzeczy. JA też wziąłem swoje a On pochwycił mnie lekko za rękę wyprowadzając z tego budynku, czy miałem to rozumieć jako fakt że nie zmieni zdania co do mnie? Jako fakt że wciąż będzie mnie kochał?Sam już nie wiedziałem jak to wszystko interpretować. Poszedłem za Nim w milczeniu do samochodu, gdzie czekali już wszyscy, czułem że atmosfera wciąż jest strasznie gęsta pomiędzy mną a Leo, ale co mogłem zrobić w tej chwili? Musiałem poczekać, dac mu czas, samemu zrozumieć wszystko co zaistniało między nami, ale co dalej? Nie lubiłem takiej niepewności. Lubiłem wiedzieć że wszystko jest źle albo wszystko jest dobrze.. Wiedzieć wszystko na sto procent. A tu? Tiu było inaczej. A to wszystko przez... jeden głupi błąd.

Forbidden Love cz 2 ( Ravi x N ---> N x Leo)


Nie powinienem był.

- Wracajmy do dormu, robi się już zimno, a mi się nie usmiecha być chorym. Mamy sporo do zrobienia, czeka nas comeback.

Mruknąłem tylko żeby prędzej pójść do domu, zobaczyć co z Leo. Cholera,  w tej chwili obchodził mnie tylko On. Tylko i wyłącznie. Martwiłem się że coś się zmieni między nami, a ja tego nie chciałem. Potrzebowałem Go, jak nikogo innego. Mogłem na Niego liczyć za każdym razem kiedy byłem chory, kiedy było mi słabo, ale i kiedy czułem sie dobrze i kiedy wszystko grało. Ja naprawde nie wyobrażałem sobie tego zespołu bez niego. Kiedy ruszyliśmy w kierunku domu Ravi objął mnie ramieniem o zwrócił uwagę na to że mam nie tęgą minę i że lekko drżę. No tak, było mi coraz zimniej to prawda. Spojrzałem na Niego i uśmiechnąłem się. Czułem się tego wieczora tak skołowany, że nie wiedziałem właściwie jak sie mam zachowywać. To wszystko mnie przygniotło i nie mogłem zrzucić z siebie tego ciężaru. Kiedy weszlismy do domu podziekowałem Ravi'emu, powiedziałem mu że ide się położyć bo jestem zmęczony dzisiejszym dniem i natychmiast poszedłem do pokoju, wskoczyć pod ciepły koc, włączyłem sobie coś do obejrzenia na tablecie i po jakimś czasie dziwnie zacząłem się czuć, nie mogłem się rozgrzać... pomyślałem o tym żeby napić się gorącej herbaty. Kiedy jednak już chciałem zejść z łóżka do mojego pokoju wszedł nikt inny jak tylko Leo z dwoma kubkami goracej herbaty.

- Leo?

- Pomyślałem że może się skusisz na gorącą herbate, bo ja osobiście trochę wymarzłem.

Czytał mi w myślach? Nie, On mnie zwyczajnie dobrze znał, czasami aż za dobrze, ale cieszyło mnie to. Wziąłem jeden z kubków i napiłem się spokojnie porządnego łyka. Była dokładnie taka jaką lubiłem. Słodka, gorąca. Wprost pyszna.

- Dziękuję Leo, naprawde miałem ochote chciałem już sobie iść ją zrobić.

On nic nie powiedział tylko skinął głową i usiadł na krześle upijając łyka swojej herbaty. Syknął cicho bo najwyraźniej się oparzył. Dotknął swoich ust i skrzywił się lekko odstawiając kubek na stolik.

- Leo?

Uniósł głową spoglądając na mnie, mi wciąż nie dawało spokoju to co stało się tam  w parku. Wciąż myślałem o tym delikatnym smaku Jego ust, o tym jak delikatnie mnie całował, jaki cały był delikatny... Czułem się naprawde jak dzieciak który przeżył swój pierwszy raz.

- Ten pocałunek...

- Nie martw się, wiem że to był tylko pocałunek, i nic on nie znaczył tylko to wszystko wyszło pod wpływem chwili, wiem że kochasz Ravi'ego mimo tego że robi Ci krzywdę traktują Cię tak. Wiem że jest dla Ciebie wszystkim, że jest najważniejszy jaki tylko może być. Ja wszystko wiem, i nie, nie bój się, nic mu nie powiem, zachowam to dla siebie, zapamiętam tylko ja, i nikt więcej, bo dla mnie znaczyło to wiele.

Zauwazyłem jak wstaje i zostawiając herbatę na stole wychodzi z mojego pokoju, a ja? Ja.. Nic nie powiedziałem, byłem w lekkim szoku, skąd wiedział co chcę powiedzieć? Skąd On wiedział że tak się czuję? Spojrzałem tylko w kubek herbaty jaką mi przyniósł i westchnąłem cięzko. Naprawde nie umiałem niczego w tej chwili powiedzieć, poczułem jakbym Go zranił, jakbym własnie złamał mu serce. Serce które najwyraźniej wciąż tak mnie kochało. Oktyłem się mocniej kocem i zacisnąłem w dłoniach kubek. Czułem się kiepsko, nie dośc że psychicznie, to jeszcze fizycznie, wiedziałem ze jutro, będzie jeszcze gorzej... Odstawiłem po chwili pusty kubek na stolik i połozyłem się okrywając ciasno kołdrą i kocem. Okna miałem pozamykane, a i tak było mi zimno. Rozkładała mnie gorączka. Późną nocą poczułem jak ktoś mnie budzi, ocknąłem się drżąc. Poczułem jak ktoś przykłada mi chłodną dłoń do czoła, dopiero za chwile ujrzałem ze był to Ravi. Uśmiechnąłem się niemrawo i westchnąłem cięzko, czułem sie jakby ktoś mnie potrącił covnajmniej samochodem, usłyszałem tylko czyiś drugi głos, spokojny, ciepły. Tak, to był Leo. Mówił coś o wysokiej temperaturze,  39 stopni? Tak, chyba tak, nie wiem, nie pamiętam. Było mi zimno, naprawde zimno. Po chwili krzyknąłem kiedy nagle coś zimnego znalazło się na mojej głowie, na czole. Okład? Tak, chłodny kojący okład. Poczułem drugi koc okrywający mnie. Ktoś lekko gładził moje włosy. Ale nie wiem kto. Byłem półprzytomny. Nienawidziłem być chory, bo wtedy nadawałem się kompletnie do niczego. Tak jak w tej chwili. Kazali mi usiąść, zrobiłem to, ale z trudnością, okład na czole znów był ciepły. Dali mi jakieś tabletki, połknąłem je popijając coś ohydnego, ale cóż, jak mus to mus. Trochę się rozbudziłem i spojrzałem po nich, okazało sie że w pokoju byli wszyscy. Aż tak się martwili? Przecież to tylko temperatura.

- Dajcie spokój, idźcie spać... - Odezwał się jako pierwszy Ravi.

- Ktoś musi tutaj z nim zostać przez noc, zająć się naszym Liderem, bo sam się sobą nie zajmie. Kto jest w stanie nie spać całą noc przed jutrem?

No i proszę, nie odezwał się nikt przez długą chwilę. Aż usłyszałem wchodzacego do pokoju Leo i Jego spokojnu głos.

- Ja zostanę, przypilnuję żeby miał chłodne okłady.

Leo, znów się troszczył o mnie, znów nie będzie spał w nocy bo mi coś dolega. Czułem się z tym źle, już chciałem zaprotestować ale kiedy poczułem znów zimny okład na czole jęknąłem. Położyłem się znów na łóżku i wszyscy opuścili pokój. Nawet... Ravi. Czułem się okropnie, bo przecież to On powinien ze mną zostać czy nie tak? To ze mną był? Czy już nie był? Zamknąłem oczy i pozwoliłem żeby pojedyńcza łza spłynęła mi po policzku. Poczułem jak Leo siada na łóżku obok mnie i lekko przekręca mój okład z czoła. Spojrzałem na Niego takim lekko przytomnym wzrokiem i poczułem jak lekko dotyka mojego policzka, tak delikatnie Go gładząc. Poczułem nagle ogarniający mnie spokój i usnąłem. Chociaż sam nie wiem czy usnąłem czy straciłem przytomność? Może tak, wyłączyłem się...

~~~~~~~~~~

Następnego ranka przebudziłem sie unoszac lekko do siadu. Czułem się kompletnie połamany, przez temperaturę która złapała mnie w nocy i trzymała aż do teraz. Spojrzałem w bok a tam na krześle spał Leo... Pokręciłemn głową i podsunąłem się do krawędzi łóżka. Dopiero zorientowałem sie że było już sporo po południu. Tak długo spałem? Przecież to nienormalne. Ale kiedy spojrzałem na zegarek wszytsko się zgadzało, była już 14...

- Leo...

Szepnąłem cicho i delikatnie złapałem Jego dłoń w swoja i uśmiechnąłem się lekko. Zobaczyłem że się szybko wybudził i spojrzał na mnie taki wyraźnie zmeczony. Mógł przecież położyć się obok mnie, nic by się nie stało...

- Gdzie wszyscy? Czemu śpisz na krześle?

- Hm? Pojechali do próbę, a ja nie byłem w stanie się obudzic jak wychodzili, więc pojechali beze mnie, i bez Ciebie, ale bez Ciebie to akurat oczywista sprawa. Kiepsko było z Tobą w nocy.

- Nie spałeś całą noc?

- Tak, siedziałem przy Tobie i zmieniałem Ci okłady, sprawdzałem temperaturę. Musisz szybko wyzdrowieć. Zaczekaj tu, przyniosę Ci zaraz ciepłą zupę. Ugotowałem ją z rana.

Pociągnąłem lekko nosem i skinąłem głową. Czułem się faktycznie fatalnie, ale cóż mogłem poradzić? Sięgnąłem swój ciepły szlafrok i założyłem Go po chwili na siebie. Wsunąłem na nogi kapcie i poszedłem na dół do kuchni niedługo po tym jak Leo wyszedł z mojego pokoju. Czując się jak chodzący ledwo worek cementu wszedłem do pomieszczenia gdzie kręcił sie Leo, az tak się angażował w to że jestem chory, że był w stanie nie spac całą noc, siedzieć przy mnie na nie wygodnym krześle i spać na nim z resztą i teraz jeszcze latał po kuchni starając sie przygotować mi najlepszą zupę jaką umiał. Widziałem jak rozmasowuje sobie ręką nieco szyję i po chwili też dolną część pleców. Czułem sie winny temu wszystkiemu. Podszedłem do Niego i objąłem Go mocno od tyłu w pasie zamykając oczy. Poczułem jak zatrzymuje się w miejscu, przestaje mieszać w garnku. Zawsze tak reagował na objęcie, przez chwilę nieco sztywniał. Nie lubił tego, ale ja lubiłem, lubiłem Go przytulać chyba od zawsze... Po chwili poczułem jak lekko sie ode mnie odsuwa. Nie wiedziałem co mam w tej chwili zrobić, w sumie przeszkadzałem mu trochę, więc wsunąłem swoje ręce w kieszenie szlafroka i ruszyłem do wyjścia z kuchni. Wróciłem do pokoju i połozyłem się na łóżku, wziąłem jeszcze tabletki które miałem na biurku. Coś zacząłem grzebać w telefonie ale niczego ciekawego tam nie było, tylko zdjęcia z Ravim, co rusz inne, ale były teź i takie z... Leo. Właśnie, Leo... Wszedł do pokoju i postawił mi zupe na stoliku, po czym najzwyczajniej w świecie wyszedł. Nie rozumiałem Jego zachowania w tej chwili, ja... czułem się tak zmieszany jak nigdy wcześniej chyba. Sięgnąłem zupę i zaczałem ją jeść, po chwili usłyszałem jak do domu wpada reszta chłopaków, a ja dalej spokojnie jadłem swoją zupę. Czułem się po niej o dziwo lepiej, a może to przez leki? Chociaż nie, troska ze strony Leo mnie stawiała na nogi, nic innego. Po chwili do pokoju wszedł Ravi, uśmiechnąłem się lekko i kiedy usiadł złapałem Go za rękę.

- Tęskniłem za Tobą...

- Ja za Tobą też, Yeon, jak się czujesz, lepiej?

- Tak, o wiele, ale nie czuję się jeszcze jakoś wyśmienicie.

- Marnie wyglądasz, to fakt, ale napewno lepiej niż w nocy.

Po chwili poczułem jak mnie całuje, tak ni stąd ni z owąd. Lekko objąłem Go ręką za szyję i począłem oddawać pocałunek, jak zwykle nieco zachłanny, ale i czuły. Tylko... dlaczego ja nie czułem niczego podczas tego pocałunku... Delikatnie odsunąłem Go od siebie i pochyliłem głowę.

- Ravi, zarażę Cię... nie możemy.

- Ale to czemu? Biorę witaminy, nic mi nie będzie. A stęskniłem się za Twoimi pocałunkami.

- Ravi, jest coś co musze Ci powiedziec.

- Ale co takiego? Coś się stało?

Na dłuższą chwikę zamilkłem, spojrzałem na Raviego który wyglądał na zmarwionego... Nie miałem serca mu tego mówić, ale nie umiałem Go oszukiwać, okłamywać, to nie było w moim stylu.

- Całowałem się z Leo.

- Co proszę?

Nic nie powiedziałem, dopóki On nie wstał i nie spojrzał na mnie gniewnie.

- Ale to nic nie znaczyło rozumiesz? Ravi! Nic nie znaczyło! To tylko pocałunek, to Ciebue kocham! Nie Leo!

No i prosze, jak z powietrza pokazał się też Leo, widziałem po Jego minie że naprawde zabolały Go moje słowa. Poczułem się jak najgorszy debil na świecie. Spojrzałem nerwowo na Leo, potem na Ravi'ego który podszedł do Leo, złapał Go za koszulke i uderzył Go w twarz, z pięści. Leo skrzywił się i odepchnął Ravi'ego oddając mu równie mocnym uderzeniem, i właśnie w tej chwili oboje mieli pokiereszowane twarze, bo Leo miał rozcięte usta, a Ravi brew, jednak to był dopierto początek, naprawde zaczęli się bić. Wstałem z łóżka i starałem sie ich rozdzielić ale na marne, zawołałem chłopaków bo Oni wyglądali jaki się mieli pozabijać. Kiedy wpadł Ken i Hongbin i rozdzielili ich. A ja byłem tak zdruzgotany że nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Aż się trząsłem.

- R-ravi... Leo...

Ravi tylko spojrzał na mnie z wyrzutem i wyszedł z Hongbinem. Leo też spojrzał na mnie w podobny sposób, tyle że bardziej... zraniony... Ja oparłem się o ścianę i osunąłem sie po niej w dół.

- Co ja najlepszego narobiłem... co ja narobiłem...

Kiedy emocje chociaż trochę opadły, spakowałem potrzebne rzeczy i zostawiłem kartkę na stole w pokoju Raviego i pokoju Leo, napisałem na nich tylko: '' Wybacz, nie powinienem był.'' Na nic więcej nie było mnie w tej chwili stać. Stwierdziłem że muszę odetchnąć, pojechałem do pobliskiego hotelu, musiałem odetchnąć... Ja naprawde nie powinienem był...


Ciąg dalszy nastąpi?

A no mamy drugi rodział, pisał się długo ale praca mi utrudnia sprawę. Kolkejny rodział nudny bez akcji jakiejś specjalnej, Ale miłego czytania kochani !<3

czwartek, 25 września 2014

Forbidden Love cz 1 ( Ravi x N ---> N x Leo)

Może?



Minęły kolejne dwa miesiące odkąd w naszym zespole zaszły pewne zmiany. I to nie małe, jednakże część z nich po drodze zaczęła znikać, wygasać. Mam na myśli to, że Leo już nie był z Hongbinem, cóż, oboje uznali że to chyba jednak takie mocne przywiązanie ich do siebie ciągnęło, a przede wszystkim troska Hongbina o Leo. Doceniałem to że tak się dobrze dogadali i dalej świetnie sie czuli w swoim towarzystwie nie będąc ze sobą, nie było tej typowej niezręczności, tej dziwnej atmosfery, a skąd. Leo uśmiechał sie przy nim, cieszył mimo wszystko. A ja? Cóż, to już wyglądało nieco inaczej. Zupełnie inaczej. Co ja mówię, to NIE wyglądało. Nie mogłem ścierpieć tego że Ravi był taki zaborczy, wciąż mnie odciągał od pozostałych, chciał mnie tylko dla siebie. Ale przecież w zespole jak w rodzinie, jestesmy wszyscy razem. Ravi ciągle twierdził że nie spędzamy czasu sami, że nie mamy swojej prywatności. Skoro tak, chyba nie był specjalnie świadomy tego jak się do siebie zbliżaliśmy. Zaczynałem powoli żałować tego wszystkiego, ale mimo wszystko, nasze relacje były takie... Takie jakie chciałem żeby były. Bo kiedy się nie kłóciliśmy, wszystko było idealnie. Kiedy nie był tak natarczywy...

~~~~~~~

- Daj mi trochę przestrzeni do cholery! Nie jestem Twoją własnością~!

Kolejna kłótnia, a ja znów płakałem. Ravi zaczynał poważnie przesadzać, traktował mnie jak swoją własność w niektórych momentach. Nie pozwalał mu żyć, a dzis doszło do tego że uderzyłem Go w twarz, był w takim szoku że nic nie powiedział ani nie zareagował. A Ja? Ja wyszedłem z naszego dormu, poszedłem do pobliskiego parku i najzwyczajniej w świecie pozwoliłem łzom spływać z moich policzków. Siedziałem na jednej z ławek, w miarę ukrytej pod koroną wielkiej wierzby płaczącej. Lubiłem to miejsce, inspirowało mnie, pomagało odpocząć, ale też pozwalało wylać swoje żale, zupełnie jak dziś. Wszyscy w dormie musieli słyszeć tę kłótnię, wiem że mijałem w korytarzu któregoś z nich, ale nie miałem pojęcia kogo. Nie obchodziło mnie to teraz, chociaż... potrzebowałem kogoś obok. Kiedy tak siedziałem usłyszałem nagle że ktoś przedziera się przez te gałązki. Ku mojemu zdziwieniu nie był to Ravi, a miałem nadzieję że przyjdzie mnie przeprosić?

- Leo? Co tu robisz?

On podszedł do mnie i usiadł na ławce obok.

- Wybiegłeś z dorm'u, widziałem że płakałeś, a po za tym podsłuchałem Twoją kłótnię z Ravim. Co sie stało?

- On mnie zaczyna przytłaczać, jest tak zaborczy, że ja chyba nie umiem w ten sposób. Ciagle mówi że mnie Kocha, ale to chyba jakaś szalona miłość.

-Wiesz że Ravi taki jest, boi się stracić to co kocha. Też bałbym się Ciebie stracić.

No tak, Leo. Wciąż pamiętałem ten momwent kiedy wyjawił mi że coś do mnie czuje, odnosiłem wrażenie że wciąż tak jest, że wciąż jestem dla Niego tak bardzo ważny. Miałem również odczucia co do Jego rozstania z Hongbinem, ale nigdy niczego nie powiedziałem. A prawda była taka, że mogli się rozstać ze względu na mnie? Hongbin chyba widział że Leo zawsze patrzy w moim kierunku, że zachowuje się tak a nie inaczej. Co ja plotę, zachowuję się jakbym był pępkiem świata, a tak nie jest. To nie tak że zależy mi na tym żeby każdy mnie lubił, chodziło tylko o to że wszystko zaczeło się w moim życiu przewracać do góry nogami.

- Leo...

- Tak, wiem, wiem. Nie martw się niczym. Porozmawiaj z Ravim i wyjaśnij mu że nie chesz się tak czuc, ze masz dość tego że jestes taki osaczony przez niego.

Nic już nie powiedziałem, westchnąłem ciężko i przyciągnąłem kolana do klatki piersiowej. Zamknąłem oczy i oparłem głowę. Czułem się skołowany, naprawde skołowany. Leo siedział spokojnie obok mnie, więc stwierdziłem że wykorzystam tę chwilę Jego towarzystwa. Puściłem nogi, położyłem się na ławce kładąc głowę na Jego kolanach. Nie wiedziałem czy mu się to spodoba czy nie, ale czułem taką potrzebę bycia ''zaopiekowanym''. Jednak wbrew temu co myślałem Leo lekko począł przeczesywać moje włosy, a myślałem że może mnie pogoni? Że się odsunie? Wiedział jak mnie wspierać, z resztą nie raz to ja wspierałem Jego. Pocieszałem kiedy było mu źle, przytulałem kiedy się wzruszał. Wiadomo było że Leo był wrażliwy na wszelkie nasze osiagnięcia, na wszelkie radości związane z całą naszą grupą. Był dość specyficzny. Ale czy tak czy tak, lubiłem Go. Zamknąłem spokojnie oczy kiedy tak lekko przeczesywał moje włosy. Naprawde się odprężałem. To było nie wiele, ale zarazem znaczyło dla mnie dużo.

- Skąd wiedziałeś mnie mnie szukać?

- Sam lubię to miejsce, w nocy tu przychodzę, wtedy tylko z latarni koło drzewa jest tu światło, całkowicie odprężające.

- Nigdy Cię tu nie widziałem wieczorami.

- A ja Ciebie owszem, ale zawsze siedziałem po drugiej stronie drzewa. Pamiętasz jak zabrało Ci głos? Jak nie mogłeś prawie mówić a lekarz powiedział Ci że możesz już nigdy nie wrócić do śpiewania? Byłem tu kiedy starałeś się z całej siły znów zaśpiewać. Jak ćwiczyłeś głos żeby szybko wrócić do formy.

Skąd On to wszystko wiedział? Nigdy Go tu nie widziałem wcześniej a On mówił mi o scenie o której wiedziałem tylko ja. Tylko i wyłącznie ja. Otworzyłem oczy i spojrzałem na Niego, siedział tak wpatrzony gdzieś na wprost, widziałem po lekkim przekręceniu głowy że nie patrzył na nic takiego.

- Leo...? O czym myślisz?

Tak, znów zmieniłem temat.

- Hm? Właściwie o niczym takim.

Wiedziałem że o czymś konkretnym myśli, jednakże nie drążyłem. Wiedziałem że Leo szybko się denerwuje, szybko można sprawić zeby się poirytował i zdenerwował, a w tej chwili nie chciałem tego. Chciałem spędzić tę chwilę w spokoju, zupełnym spokoju. Było mi teraz idealnie. Chyba zbyt idealnie, bo naszła mnie pewna myśl... Wiedziałem że mogę tego pożałować.

- Leo?

- Tak?

Mruknął i spojrzał na mnie, ja zaś wyciągnąłem rękę w górę żeby dotknąć Jego policzka. Nie odsunął się, a znów myślałem że tak będzie. Lekko pogładziłem Go kciukiem a on ujął w dłoń moją dłoń i ucałował jej wewnętrzną część, tak delikatnie, przelotnie. Ale ten widok sprawił że się wręcz rozczuliłem. On we wszystkim był taki delikatny, no dobra, może nie we wszystkim, bo po rozmowie z Hongbinem dowiedziałem się o Leo conieco, jednakże to nie o to chodziło. Złapałem Go lekko za szyję i pociągnąłem w swoją stronę lekko się unosząc. Zetknąłem nasze usta razem mając nadzieję że i teraz mnie nie odtrąci. Poczułem jak lekko odgarnia moje włosy z twarzy i oddaje pocałunek przejmując w nim inicjatywę. Czułem się jak dzieciak który pierwszy raz się całuje. Ale nie dlatego ze całował kiepsko, jak dziecko, nie nie. Tylko dlatego że towarzyszyły mi tak mocne uczucia podczas tego zdarzenia. Tak samo silne dreszcze, przyjemna gęsia skórka, nie mogłem aż powstrzymac cichego westchnięcia kiedy poczułem jak Jego usta coraz dokładniej pieszczą się z moimi. Po chwili jednak się odsunął i poczułem jak wstaje z ławki, ja nawet  nie usłyszałem tego że ktoś szedł, a moim oczom ukazał się Ravi. A ja leżałem jeszcze w połowie na tej ławce.

- Powinieneś wrócić.

Nagle odparł Leo a ja złapałem szybko skąd ten tekst i skinąłem głowa podnosząc się. Spojrzałem w kierunku Raviego a ten uśmiechnął się przepraszająco i drapiąc się w tył głlowy podszedł do mnie.

- Przepraszam Cię, Yeon, trochę mnie poniosło. Ale postaram się poprawić, naprawdę.

Podszedł do mnie i przytulił mnie, ja również Go objąłem opierając mu głowę na ramieniu, ale widziałem tylko jak Leo odchodzi. Wyciagnąłem niezauważalnie dłoń w Jego kierunku, już chciałem coś powiedzieć, ale nie mogłem, nie umiałem... Wciąż czułem ten pocałunek, wciąż przechodził mnie ten cholerny dreszcz, nie miałem Go z Ravim, to wszystko było tak skomplikowane, a ten pocałunek tylko wszystko pogorszył. Miałem tylko nadzieję że Leo... zrozumie? Pozostało tylko wrócić do domu, może warto było dać szansę Raviemu? Może faktycznie zrozumiał? Zmieni się? Kto wie?... Może...?

Ciąg dalszy nastąpi.

No i  mamy pierwszą część kolejnego opowiadania powiązanego z wcześniejszymi przygodami VIXX.
Jakieś sugestie? Pomysły? Śmiało!<3 Piszcie, Komentujcie!

Przepraszam że taki krotki, ale brak czasu i jednoczesna chęć zaczęcia mnie zmusiła. Miłego czytania <3

poniedziałek, 22 września 2014

You hurt me.

Typ: SMUT, ANGST
Parring: Ilhoon x Sungjae BTOB




Chciałem Ci nie raz powiedzieć że Cię nienawidzę, że jesteś najgorszym co mnie w życiu spotkało, że gdybym tylko mógł, odszedłbym i nie chciałbym Cię nigdy więcej widzieć. Chciałem ale tego nie robiłem. Dlaczego? Zwyczajnie nie umiałem, bo mimo tego że taki właśnie byłeś, ja nie umiałem bez tego żyć. Bez tego upokorzenia które mi serwowałeś bez przerwy wykorzystując publicznie to że nie lubię gdy ktoś mnie dotyka. Wiedziałeś że jesteś jedyną osobą dla której jestem w stanie się przemóc, której dotyk po krótkiej chwili znów był przyjemny. Tak bardzo chciałem coś ztym zrobić, chciałem Ci sie postawić, ale zawsze kiedy przychodziłeś do mnie w nocy, brałes co tylko chciałeś, a ja? A ja czerpałem z tego przyjemność, bo wtedy byłeś inny, wtedy byłeś tylko mój i nikt nie był w stanie tego zmienić. Noce należały do nas, i tylko do nas, a kiedy Ty nie przychodziłeś do mnie, ja szedłem do Ciebie. Byłem głupi, jestem głupi i zawsze będę, bo przecież krzywdzisz mnie. Krzywdzisz jak nikt inny, ale uzależniłem się od Ciebie. Sam siebie nie rozumiem, normalny człowiek już dawni by to zakończył, dawno stanąłby na nogi, pozbierał się. Ale byłem tak od Ciebie zależny, że wciąż i wciaż to wszystko znosiłem. Bolało mnie serce, czułem sie wyczerpany fizycznie i psychicznie. Ale przede wszystkim, psychicznie...

Kolejna kiepsko przespana noc za mną. Kiedy się obudziłem, Ciebie juz nie było, pozostał tylko Twój zapach który tylko przypominał mi co działo się tej nocy, poprzedniego wieczora. Czułem że poduszki jeszcze są nieco ciepłe, przytuliłem je tylko, cóż więcej mogłem zrobić? Zupełnie nic. Znów ta niechęć do siebie, znów to paskudne uczucie gdzieś w srodku. Czemu z tym nie skończę? Czemu? Jestem miękki, właśnie dlatego. Nie chciałem wstawać, wiedziałem że dziś czeka nas dużo pracy, występ, fansign, wywiad. Wszystko naraz, a ja nie miałem sił, dziś najzwyczajniej w świecie nie miałem sił. Zwlekłem się wreszcie z łóżka, wciąż nagi. Doceniałem to że zawsze gdy zostawiałes mnie samego, okrywałeś moje ciało szczelnie kołdrą, dbałeś o mnie, mimo wszystko. Kiedy stanąłem przed lustrem w łazience dopatrzyłem się kolejnych śladów. Nie byłeś szczególnie delikatny, nie szczędziłeś sobie malinek, zadrapań. Wiedziałeś że sprawia mi to największą przyjemność, ale później wyglądałem tak jak teraz. Ślady na biodrach, udach, malinki na szyi, ramionach, brzuchu, nawet na podbrzuszu. Lubiłeś mnie oznaczać, wiedziałem że pokazujesz mi tym że należę tylko do Ciebie, ale dlaczego nie traktowałeś mnie tak na codzień? Wszedłem pod prysznic chcąc się odprężyć, woda tak cudownie na mnie działała że zapominałem o wszystkim, mogłem się wyciszyć. Ale tym razem nie do końca tak było. Wciąż czułem się zmęczony, ale to zmęczenie nie dotyczyło ciała. Powoli zamieniałem się w swój cień, ale nie umiałem... Kiedy się umyłem, mimo wszystko poczułem ulgę, ubrałem się, uczesałem, lubiłem dobrze wyglądać, taki już był ze mnie typ człowieka. Poszedłem na dół, wszyscy tam siedzieli, i Ty również, uśmiechnąłeś się do mnie. Lubiłem Twój uśmiech, naprawde go lubiłem, wydawał sie szczery. Właściwie, był szczery, nie umiałeś uśmiechac się inaczej niż tylko szczerze. Kiedy się uśmiechałeś, byłeś taki... Słodki? Tak, słodki, niby niewinny, kochany, czuły, ale to nie byłą prawda. Nie do końca. Wszedłem do pomieszczenia w jakim siedziałeś z całym naszym zespołem. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to że na kolanach siedział Ci Minhyuk, a Ty wyraźnie szczęśliwie Go obejmowałeś podczas gdy ten Cię karmił śniadaniem jakie przygotowaliście. Więc zaczął się kolejny dzień krzywdzenia Ilhoona? Odrazu zżedła mi mina. Spojrzałem w bok i westchnąłem. Nie chciałem na to patrzyć. Po chwili potarłeś lekko nosem o Jego nos a on zaśmiał się na to uroczo. Znów ten cholerny nie przyjemny dreszcz przebiegł po moich plecach a serce zakłuło boleśnie w piersi. Usiadłem na wolmnym miejscu przy stole i zająłem się jedzeniem, starałem się na Ciebie nie patrzeć, starałem sie unikać jakiegokolwiek kontaktu z Tobą w tej chwili, chciałem spokojnie zjeść. W zespole wszyscy byli już uświadomieni że wolisz mężczyzn, co ważniejsze, okazało się że każdy z nas ma pewne ciągotki to płci tej samej, ale Ty pokazywałeś to całym sobą. Całowałeś chyba już każdego z nas, szukałes tylko na to okazji, tak też było  teraz. Zerknąłem na Ciebie akurat w chwili kiedy całowałeś szyję Minhyuka. Zacisnąłem odruchowo dłonie i wziąłem tylko w rękę kanapkę wstając od stołu. Widziałem że tylko się uśmiechnąłeś. Co Ty u diabła chciałeś osiągnąć? Jeśli chciałeś żebym był zazdrosny, to gratulacje, udawało Ci się to bez problemu, ale w tej samej chwili mnie raniłeś. Poszedłem do salonu, usiadłem na parapecie zakładając słuchawki. Byłeś z nas najmłodszy, ale miałeś taki wpływ na drugiego człowieka, jak nikt inny. Owinąłeś sobie mnie wokół palca. A ja dla Ciebie zrobiłbym wszystko. Zamknąłem oczy i wsłuchałem się w muzykę. Całkowicie się wyciszałem kiedy odcinałem sie od was muzyką. Ratowała mnie z tej pieprzonej opresji. Nim się spostrzegłem poczułem jak słuchawki z moich uszu znikają, otworzyłem oczy i przed sobą ujrzałem nikogo innego, jak właśnie Ciebie. Posłałem Ci nieco chłodne spojrzenie ale Ty się nie przejąłeś, złapałes moją twarz w dłonie i pokręciłes głową.

- Skąd ten grymasik? Ktoś tu wstał lewą nogą? Zaraz to zmienimy!

Poczułem jak zbliżasz się do mnie, znów byłem spięty, nie dość że mnie dotykałeś, to jeszcze czułem coraz dokładniej zbliżający się Twój oddech na moich ustach. Następstwem bhył pocałunek, jak zwykle delikatny, zadziwiająco przyjemny i... tak, mogę to tak nazwać. Czuły. Nie dotknąłem Cię nawet chociaż chciałem Cię złapać za koszulę, chciałem Cie przytrzymać, bo kiedy mnie całowałeś, zapominałem o tym jaki jesteś. Pocałunek znaczył dla mnie tyle, że nie umiałem się nie wczuwać w niego... Kiedy się odsunąłeś już czułem się mniej spięty, traktowałeś mnie jak dzieciaka, którym sam byłeś tak naprawdę patrząc na wiek wszystkich z nas. Kto by pomyślał. Znów ten uśmiech wykwitł na Twojej twarzy, a ja nie mogłem go nie odwzajemnić. Ale po chwili znów zniknąłeś, podbiegłes do Peniel'a i uwiesiłeś się nad Nim pokrzykując tylko ''wio, wio''. Zachowywałes się nawet jak dzieciak, a ja czułem się przez Ciebie tak zdominowany. Nadeszła pora na nas, musieliśmy się zbierać na pierwszą część dnia - wywiad. Nie uśmiechało mi się to, ale nie miałem wyjścia. Wszyscy szybko się zebrali, wyszli i wsiedli do samochodu. Ja wsiadłem jako ostatni, i nie umknęło mi oczywiście uwadze to że Ty znów się z kims obłapiałeś, a z kim tym razem? Tak, znów Peniel. Cos szeptałeś mu na ucho a on się uśmiechał gładząc Twoje włosy. A więc w tym połączeniu to ty byłeś tym uległym? Ciekawe jak byś się czuł gdyby zaczął cię traktowac tak jak Ty mnie, ciekawe co byś zrobił. Droga mineła nam szybko, tak samo jak i sam wywiad. Ale nie mógł minąć spokojnie, musiałes znów wymyśleć coś żeby mnie upokorzyć. Znów tak nagle mnie obejmowałeś, znów byłęś tak cholernie blisko, a ja nie dość że czułem skrępowanie, to jeszcze to zawstydzenie. Byłem wściekły, ale niczego z tym nie robiłem... Niczego. Z wywiadu udaliśmy się zaraz na fansigning. To minęło mi o wiele szybciej, o wiele przyjemniej. Mogłem zapomnieć znów o Tobie, znów mogłem cieszyć się tym co mam. Nim sie spostrzegłem już musieliśmy wracać na arenę koncertową, a dokładniej za kulisy w celu przygotowania nas do występu. Dawno tego nie robiliśmy, ale oczywistym było ze nie byliśmy ani trochę gorsi, a wręcz przeciwnie. Wiedziałem że po tym wszystkim znów wrócimy do domu i znów będę musiał oglądać to co wyprawiasz. Znów będę czuł się źle, znów będę cierpiał. Chociaż? Cierpię już teraz, tak samo jakbym był w domu. Występ minął równie za szybko, całe szczęście odpuściłeś sobie gnębienie mnie, ale serce i tak musiało dostać swoje widząc jak świetnie bawisz się znów z Minhyukiem, znów świetnie bawisz się z Peniel'em. To chyba żart, naprawde, mało zabawny żart.

Powrót do domu był cieżki, byłem wykończony, ale Ty wyglądałeś na pełnego energii, wiedziałem czym to się skończy, już ja dobrze wiedziałem. Kiedy wszyscy weszli do domu ja natychmiast udałem sie do swojego pokoju, rzuciłem się wręcz na łóżko mając ochotę najzwyczajniej w świecie płakać w poduszkę. Jak dziecko, bezbronne, skrzywdzone dziecko. Tymczasem tylko przytuliłem się do poduszki wciąż czując na niej Twój zapach, to śmieszne, może jak go nie czułem a chciałem czuć? Nim się spostrzegłem drzwi od mojego pokoju uchyliły się. Zerknąłem odruchowo w ich stronę. Kto w nich stał? Któż inny jak nie Ty? Oczywiście że Ty, Sungjae w swojej własnej, nieziemsko wyglądającej osobie. Pociągałeś mnie, w każdym calu, w każdym milimetrze. A już w ogóle z tym uśmiechem na twarzy. Innym niż na codzień, innym niż na filmach, innym niż przy wszystkich. Podszedłeś bliżej łóżka, a ja tylko westchnąłem i zrobiłem Ci nieco miejsca, mimo że i tak łóżko było wielkie i można było pomieścić na Nim cztery osoby, specjalnie sie odsunąłem. Poczułem jak delikatnie gładzisz moje włosy, schowałem twarz w poduszce. Nie chciałem na Ciebie patrzeć.

- Zostaw proszę.

Pierwsza próba przeciwstawienia się Tobie, czy dobrze zrobiłem? Nie wiem, nie myslałem o tym. Ty tylko zaśmiałeś się i pochyliłeś ku mnie. Wiedziałem że żadnego wrażenia na Tobie to nie zrobiło.

- A cóż to sie stało? Ktoś tu nie ma humoru? Zaraz Ci go poprawię Ilhoonnie, będziesz miał o wiele lepszy humor.

No tak, znałeś chyba tylko jeden sposób na ''poprawianie nastroju''. Może i tobie się on przez to poprawiał, ale nie mnie. Poczułem jak zabierasz mi poduszkę, przekręcasz mnie na plecy, kiedy uchyliłem powieki zobaczyłem Cię nad sobą. Cholera, lubiłem ten widok, lubiłem wiedzieć że masz nade mną władzę. Lubiłem czuć Twój ciężar na sobie. Jestem głupi, naprawde głupi. Poczułem jak Twoja smukła, chłodna dłoń zaczyna wędrować pod moją koszulkę, coraz wyżej, i wyżej, kiedy dotarłeś do sutka lekko go uszczypnąłeś na co ja nazwyczajniej w świecie stęknąłem nie mając odwagi powiedzieć Ci żebyś przestał. Po chwili nim się spostrzegłem poczułem jak mnie całujesz, i znów mną władałeś. W tej chwili, od tej chwili, na zawsze cholera. Oddawałem pocałunek zamykając oczy, czułem się tak dobrze, chociaż te chwilę. Jednak gdyby się tak zastanowić zawsze czułem się tak dobrze nocami, kiedy spędzałem je z Tobą. Wiecznie było Ci mało, byłeś wiecznie nie nasycony. Czyżnby nikt więcej  nie chciał ci tak ulegać jak ja? Czy może ja jestem dla Ciebie najważniejszy? Tak, łudziłem się że jestem dla Ciebie kimś więcej niż słodkim Ilhoonem, kimś więcej niż kochanym przyjacielem do łóżkowych zabaw i pocałunków jak Tobie się zachce. Ale opamiętałem się, tak nie było, nie byłem wazniejszy od nikogo z Twojego otoczenia. Nikogo. Poczułem jak wyraźnie podciągasz moją koszulkę, uniosłem się nieco pozwalając Ci się jej pozbyć. Pozbyłem się też sprawnie Twojej koszulki. Cieszyło mnie to że mi na to pozwalasz, w momencie kiedy Twoja górna część ciała była odkryta natychmiast na oślep dotykałem każdy fragment Twojego brzucha, twojej klatki piersiowej, Twoje ramiona, silne, ale nie przesadnie umięśnione, Twój kark, plecy, wszystko to lekko drapałem, gładziłem, muskałem opuszkami palców. Czułem że Ty zachowujesz się podobnie, Twoje usta z moich ust szybko powędrowały na moją szyję, jedna z Twoich chłodnych dłoni dotykała mój brzuch, tors, a druga sprawnie rozpinała moje spodnie. Nie patyczkowałeś się, nigdy. Nie musiałeś przecież mnie do niczego przekonywać, więc parłeś na przód, tak jak chciałeś. Tylko tego chciałeś i ja to wiedziałem. Ale czy tylko dlatego przychodziłeś do mnie co wieczór? Nie zawsze się do mnie dobierałeś, bywały noce w których tylko dlugo mnie całowałeś a ja mogłem się Tobą cieszyć. Nim się obejrzałem już leżałem bez spodni, czułem się lekko skrępowany, z resztą jak zwykle, jednakże lubiłem to uczucie skrępowania, wstydu. Wciąż czułem obłapiające mnie dłonie, któr już nie były tak chłodne, ogrzały się od ciepła mojego ciała. Zawsze tak się działo. Czasami myslałem że przychodziłes do mnie... Ogrzać się, ale nie tylko fizycznie, ale tez psychicznie, bo ja dawałem Ci całego siebie, jak tylko chciałeś. Lekko przeczesałem Twoje włosy i westchnąłem kiedy lekko ugryzłeś mnie w szyję zaraz zasysając się w tym miejscu. Kolejne ślady do kolekcji. Czułem że powoli zaczynam się podniecać, co wyraźnie reprezentowała moja bielizna, dość mocno opięta, w dodatku wyjątkowo nieprzyjemnie opięta. Sięgnąłem do paska od Twoich spodni, rozpiąłem Go sprawnie, po czym zaraz odpiąłem twoje spodnie, pozbyłeś się ich, wraz z bielizną. Znów się nie powstrzymywałeś, parłeś na przód do swojego celu. Czułem jak sprawnie pozbywasz się mojej bielizny, dziękowałem Ci za to w duchu bo czułem się strasznie skrępowany. Znów zawisłeś nade mną, uśmiechnałeś się, widziałem to bardzo dokładnie. Przesunąłes lekko dłonią po moim policzku, wzdrygnąłem się ale złapałem Twoja dłoń w swoją i przytuliłem do niej swój policzek. Byłą teraz taka ciepła, delikatna, czuła. Uniosłem się lekko w górę ale Ty mi to skutecznie wybiłes z głowy pociągając mnie za nogi, łapiąc mnie pod kolanami, tym samym lekko rozsunąłes moje nogi. Drgnąłem. Jak zwykle z resztą. Widziałem że coś sięgnąłeś, nie musiałem zgadywać co to było. Chciałeś mnie przygotować. Nie chciałeś zrobić mi krzywdy, więc za każdym razem to robiłeś. Widziałem jak nalewasz sobie nieco lubrykantu na dwa palce, które właściwie natychmniast powędrowały w moje wnetrze. Jęknąłem przeciągle a Ty znów sie uśmiechnąłeś, wolną dłonią teraz nalewajac lubrykant na swoją męskość, chciałem dać Ci nieco przyjemności więc sięgnąłem ręką do Twojej męskości i począłem lekko rozcierać lubrykant na całej jej długości i grubości. Widziałem jak przymknąłeś oczy wzdychając cicho, w tej samej chwili  zanurzając w moim wnętrzu kolejny palec. Jednak nie na długo. Całe ropierające uczucie zniknęło bo zabrałeś swoją dłoń, ja zaś stęknąłem przy tym. Poczułem jak lekko się na mnie układasz, znów czułem ten przyjemny ciężar na sobie, a łącznie z nim napierające uczucie na moje wejście. I cóż, chwila nie minęła jak poczułem że zagłębiasz się we mnie. Westchnąłeś z zadowoleniem a ja w tej chwili jęknąłem dośc wyraźnie i głośno. Poczułem jak łapiesz moje biodra w dłonie i zaczynasz się poruszać, dość szybko i głęboko. Nie czekałeś aż przywyknę, wiedziałeś że im dłużej będziesz się powstrzymywał, tym gorzej, bo ciężej będzie mi przywyknąć i opanować bol zastępując go przyjemnością. Czułem na początku że bolało, jak zwykle z resztą, ale w momencie kiedy mnie objąłeś całując moje usta, właściwie tylko je muskając odprężyłem się i szybko oswoiłem się z tym uczuciem. Lekko ukąsiłem Twoją wargę, wiedziałem że to lubisz, bo zawsze reagowałeś na to głośniejszym pomrukiem, ale i gwałtowniejszym ruchem bioder. Co ja sygnalizowałem głośniejszym jękiem. Znów dawałem ci się wykorzystać, znów rano obudzę się sam, znów będzie tak jak dziś przez cały dzień. Moje serce nie będzie w stanie tego wytrzymać. Nie będzie. Czułem że płaczę, nawet nie wiedziałem kiedy popłakałem się, nie chciałem znów być sam, nie chciałem obudzić się w pustym pokoju, bez Ciebie obok, nie chciałem tak już dłużej. Ja Cię kocham. Najzwyczajniej w świecie Cię kocham, mimo że mnie ranisz, mimo że mnie krzywdzisz. Zacisnąłem oczy i zacząłem wydawać z siebie głośniejsze odgłosy, ale płacz nie pozwalał mi na to w pełni. Poczułem że zaprzestałeś poruszania się, poczułem jak delikatnie scałowujesz moje łzy z policzków. Znów zacząłem się łudzić że może dziś będzie inaczej. Znow o tym myślałem. Mocno objąłem Cię ramionami i poczułem jak i /Ty równie mocno mnie obejmujesz zważając na pozycję w jakiej jesteśmy, czułem że znów się we mnie poruszasz, że znow dokładnie penetrujesz moje wnetrze sprawiając że powoli odchodzę od zmysłów. Czułem że władasz mną za pomocą tej rozkoszy. To wszystko sprawiało że czułem nieubłagalny szczyt, nie chciałem kończyć tak szybko, ale tak na mnie działałeś, nic nie mogłem poradzić. Wiłem sie pod Tobą cały czas starając się dawac Ci wyraźne znaki tego że niesamowicie dobrze mi w tej chwili z Tobą, że chcę zebyś nie przerywał. Jednakże wszystko co dobre kiedys się kończy. Czułem że nie wytrzymam dłużej.  Zacisnąłem dłonie na poscieli i lekko ją szarpiąc wygiąłem swoje ciało w łuk osiągając szczyt. Po krótkiej chwili poczułem jak rozlewasz się w moim wnętrzu. Jeknąłem cicho i dysząc spokojnie opadłem na poduszki. Lekko drzałem czując że znów łzy napływają mi do oczu. Wysunąłeś się z mojego wnętrza a ja lekko skuliłem się na łóżku.

- Możesz już iść, nie rób mi nadziei że wstanę rano z Tobą u boku. Zrobiłeś to czego chciałeś, więc idź i wróć kiedy znów będziesz chciał mnie wykorzystać.

Pierwszy raz się odważyłem na takie słowa, ale dziś już nie wytrzymałem. Ty jednak miałeś to chyba za nic bo położyłes się przy mnie, objąłeś mnie mocno ramionami o okryłes nas kołdrą, ciasno i dokładnie. Czując Twoje ciepłe ciało zamknąłem oczy. Potrzebowałem tego jak niczego innego.

- Nigdzie nie pójdę, zostanę tu z Tobą. Dziś będzie inaczej.

Słysząc Twoje słowa musiałem spojrzeć na Twoją twarz, uśmiechałes się znów do mnie, tak czule, szczerze. Mocno się do Ciebie przytuliłem, nie wiedziałem jak to wszystko się dalej potoczy. Nawet jeśli kłamiesz, nawet jeśli jutro będzie dokładnie tak samo jak dziś, ja i tak Cię kocham, ja i tak będę dalej cały dla Ciebie, ja i tak będę Tobie oddany, nawet jeśli mnie krzywdzisz. Bo Cię Kocham, łajdaku. Ukradłeś mi to co najcenniejsze, i uwięziłeś, ale chcę być tym więźniem, chcę tak pozostać, nawet jeśli bedę musiał dalej to znosić. Może kiedyś zrozumiesz, może kiedyś się zmienisz, będę dla Ciebie już zawsze, Sungjae.

Koniec
Mamy tu coś nieco innego. Napadła mnie wena, i cóż, stwierdziłam że coś takiego stworzę. Mamy parring Ilhoon i Sungjae, jak wasze wrażenia po takim oneshocie? Pisany nieco inaczej, ale mam nadzieję że się podobało <33

niedziela, 21 września 2014

Time to change cz 5 zakonczenie ( Leo x Hongbin VIXX)


Już sprawiasz że jestem najszczęśliwszy na świecie

- Ale Leo...

- Kochasz mnie?

W tej chwili to mnie zatkało. Co ja miałem mu odpowiedzieć? Przecież udawałem niesamowicie obrażonego, zranionego, a tak naprawdę to On powinien byc obrażony, a teraz zadawał mi takie pytanie? Zagryzłem lekko swoje usta i spojrzałem gdzieś w bok. Właściwie to był dobry moment żeby wyjawić mu to wszystko co czułem. Ale czy nie za prędko? Czy nie uzna mnie za nienormalnego? Jeszcze pare tygodni temu nie czułem się tak jak czułem sie teraz, ale odkąd w zespole zapanowała taka tolerancja i utworzyła się para, ja poczułem się inaczej. I do tego doszedł jeszcze Leo, który był... taki samotny. Z początku robiłem to wszystko dlatego że było mi go żal, że nie mogłem patrzeć na Niego jak cierpi, ale... z biegiem czasu czułem że nie robię tego tylko dlatego. Więc czy to była ta miłość? Co ja właściwie wyprawiam? Dlaczego mu nie odpowiadam? Człowieku, stracisz jedyną szansę. Jedną jedyną.

- Ja... Ja...

- Nie musisz odpowiadać mi teraz, możesz mi to pokazać.

Szepnął cicho do Mojego ucha i poczułem jak lekko popycha mnie w kierunku ściany. Nim sie spostrzegłem poczułem jej chłód na plecach, lekko drgnąłem, bo mimo tego że miałem na sobie ubrania, ściana była na tyle zimna że to poczułem. Westchnąłem cicho nie wiedząc co takiego zamierza. Chociaż chwila, co ja najlepszego wygaduje? Wiem dobrze do czego rto zmierza, a co jest w tym najlepsze? Że ja tego chce, naprawde chcę, jak niczego wcześniej. Objąłem Go ramieniem za szyję i wplątałem lekko palce w Jego ciemne włosy i je pociągnąłem, ale tak delikatnie, na co po chwili sam poczułem jak chwyta moje włosy i pociąga dość mocno odchylajac moją głowę w tył. Poczułem Jego ciepły oddech na mojej szyi, i zaraz po tym te delikatne, wilgotne, chłodne usta na wrażliwej skórze w tym miejscu. Drgnąłem zauważalnie i westchnąłem kiedy lekko ukąsił mnie w paru miejscach na szyi. Ulegałem Jego ruchom, czułem że dopiero teraz pokaże mi się ze swojej prawdziwej strony. Wiedziałem że  nie mam co próbować nawet dominować, On tutaj w tej chwili rządził, a nie ja. Pocałunki na szyi nie znikały, ale pojawiło się coś nowego na co syknąłem cicho. Otóż Jego dłoń, chłodna ale przyjemna mimo wszystko dłoń powedrowała pod moją koszulę, na brzuch, który to teraz dokładnie badała. Dość zachłannie. nim się spostrzegłem poczułem że koszula zsuwa się z moich ramion, sprawnie sobie poradził z guziczkami, te pocałunki i kąsania na szyi sprawiały że na chwilę się wyłączyłem. Poczułem że zabiera się za odpinanie moich spodni, wciąż trzymając mnie za włosy, czemu mnie to tak zaczynało podniecać? To że tak się zachowywał? Że zupełnie bezkarnie mnie dominował? Zupełnie nagle odwrócił mnie do siebie plecami przypierając teraz mój nagi już tors do ściany, syknąłem znów od nieprzyjemnego chłodu ktory wywołał u mnie dreszcze. Pociągnął znów nieco moją głowę tył kąsając płatek mojego ucha po czym znów ukąsił moją szyję. Na oba te posunięcia zareagowałem cichym jękiem. Nim sie obejrzałem już byłem bez spodni, poczułem jak ta chłodna dłoń zaczyna sunąć po mojej klatce piersiowej, przesuwając się powoli coraz niżej, i niżej. Po chwili zabrał dłoń z moich włosów, teraz obie dłonie zaczęły błądzić po moim ciele, zachłannie i dokładnie. Ja oparłem teraz obie ręce na łokciach na ścianie i wzdychałem cicho. poczułem jak jedna z dłoni odnajduje moją bieliznę i znika pod nią. Jeknąłem przeciągle zupełnie bez kontroli kiedy poczułem jak dotyka moją męskość, i to dość mocno. Druga, wolna ręka teraz powędrowała na moja szyję. Stęknąłem cicho i zerknąłem w tył, zagryzłem swoje usta widząc w jaki sposób na mnie patrzy. Czułem że zaczynam lekko drżeć, a moje ciało paraliżuje znane mi uczucie. Przyjemność. Na moich policzkach poczułem lekkie pieczenie. Wypieki? A owszem, wszystko przez przyjemność która powoli rozlewała się po całym moim ciele.

- L-leo.. Nh.

- Słucham?

Szepnął. Chryste, On szepnął, a ja poczułem że nogi mi zmiękły jak nasiąknięta wata. W tym samym momencie gdy szepnął zacisnął mocniej dłoń na mojej męskości którą się zabawiał a ja przez to znów głośniej jęknąłem. Po chwili zabrał dłoń z mojej bielizny a kiedy ta wróciła na swoje miejsce poczułem bardzo, ale to bardzo nie przyjemne opięcie tu i ówdzie. Poczułem jak nagle odwraca mnie do siebie przodem, złapał mój podbródek w palce i musnął lekko moje usta po chwili ciągnąc mnie za rękę na łóżko, właściwie mnie na nie rzucił, odpiął prędko guziki swojej koszuli i zawisł nade mną. Zarzuciłem mu lekko rękę za szyję  i uniosłem się chcąc znów zasmakować Jego ust, lubiłem Jego pocałunki, ale On tylko na chwilkę dał mi się cieszyc tym pocałunkiem. Korzystając z tego że Jego koszula była rozpięta wyciągnąłem ręce i lekko przesunąłem paznokciami po Jego idealnie wyrzeźbionym brzuchu i torsie. Uśmiechnął się, widziałem to, ale ten uśmiech... Był zupełnie inny, taki... cholera nie byłem w stanie go sobie opisać, ale mnie.. podniecił jeszcze bardziej. Sięgnąłem spokojnie do klamry jego spodni, a On w ty  czasie pozbył się swojej koszuli, uznał najwyraźniej że mu przeszkadza. Znów poczułem zachłanne pocałunki na swojej szyi, potem na ramionach, obojczykach, na jednym z nich poczułem zassanie, więc będzie uroczy ślad. Pozbyłem się paska Jego spodni, odpiąłem je a on pomógł mi pozbywając się ich do końca. Zaraz znów zawisł nade mną, czułem że Jego spojrzenie przelatuje przeze mnie wręcz an wylot, zawsze miał wyjątkowe spojrzenie, ale teraz... to było mało powiedziane że było podniecające. Kolejna rzecz nie do opisania. Nim się spostrzegłem pozbył sie krępujące mnie bielizny na co zareagowałem westchnięciem, nieprzyjemne gniecenie zniknęło. On sam również pozbył się swojej bielizny, zerknałem odruchowo w dół na jego męskość i  drgnąłem aż lekko. Duży, cóż ukrywać. Może i nie byłem zupełnie nie doświadczony, bo swoje miałem za uszami, ale... mimo wszystko. Lekko rozsunął moje nogi, zacisnąłem odruchowo oczy. Jednakże ku mojemu zdziwieniu nie poczułem Jego męskości w sobie czego sie spodziewałem. Poczułem za to wilgotne dwa palce powoli rozciągajace mnie, przygotowujące ''do najgorszego'' chociaż, czy to było takie najgorsze?

- Leo...

Nic nie powiedział tylko znów się uśmiechnął całując mnie w brzuch, ależ mnie wtedy dreszcze przeszły... Nim się spostrzegłem poczułem że palce z mojego wnetrza znikają, Kiedy już chciałem Go mocno do siebie przyciągnąć On odwrócił mnie... na brzuch! Uniósł moje biodra w górę zmuszajac tym samym do stania na czworakach, zerknąłem za siebie i zacisnąłem dłonie na pościeli. Więc dziś nie ma czułej miłości. Poczułem jak Jego chłodne dłonie przesuwają się od moich ramion aż na biodra gdzie się zatrzymały, poczułem jak główka Jego męskości powoli na mnie napiera. Jedna z chłodnych dłoni zniknęła z mojego ciała, przez co wiedziałem że pomaga sobie dłonią dokładnie siebie nakierować. Nim się spostrzegłem poczułem jak zagłębia się w moim wnętrzu a ja tylko niemo krzyknąłem zaciskając oczy, oparłem głowę na poduszki i starałem się opanować ból, bo nie ukrywajmy, gry wstępnej i przygotowania mi nie zaserwował jakiegoś wyjątkowego. Nie powstrzymywał się tez z czekaniem, złapał drugą chłodną dłonią moje biodra i począł się wysuwać i wsuwać z mojego wnętrza. Cały drżałem, nawet nie wiedziałem że łzy mi popłynęły na policzkach. Nie był delikatny, ale... mnie mimo wszystko to strasznie podniecało. Czułem jak mocno rozpiera mnie od środka, i nie szczędziłem sobie wydawania odgłosów mimo wszystko - zadowolenia. Poczułem jak się pochyla  nieco przyspieszając ruchy swoich bioder tym samym wdzierając się we mnie szybciej i głębiej. Czułem tez jak lekko kąsa mój kark, moje ramiona, łopatki, na to wszystko reagowałem odpowiednimi jękami i stęknięciami. Po chwili poczułem że znów sie prostuje i chwyta moje włosy odciągając moją głowę w tył, znów przyspieszył, znów wzmocnił ruchy a ja zacząłem przeciąglej i głośniej jęczeć i wzdychac. Nieco mocniej wypchnąłem biodra w Jego stronę chcąc pokazać mu że chcę żeby nie przestawał, i tak też robił. Co chwile wzmacniał i przyspieszał ruchy bioder, żeby znów zwolnić i zagłębiać się we mnie powoli. Bawił się mną, moim ciałem, ale mimo tego że nie czułem w tym ani grosza czułości, czułem... się kochany? To chore? Dziwne? Może i tak, ale nie wyobrażałem sobie seksu z Nim w żaden inny sposob. Po chwili pociągnął mnie za włosy tak że teraz klęczałem mając nieco wypięte pośladki w Jego stronę. Zwolnił ruchy, złapał mnie lekko za szyję zmuszając mnie do obrócenia nieco głowy. Poczułem jak mnie całuje, tak przyjemnie, niespiesznie, wciąż może i wolno, ale i gwałtownie się we mnie zagłębiając. Czułem że zaraz oszaleje... Znów mnie puścił pozwalając żebym opadł na miękkie poduszki, jęknąłem przeciagle i starałem się lekko kołysać w biodrami w odwrotną stronę do Jego ruchów. Nie wstrzymywałem już zupełnie niczego, jęków, pomruków, stęknięć, ale słyszałem je tez z Jego strony. Co mnie wyjątkowo satysfakcjonowało. Chciałem że by nie zapomniał tego nigdy, zupełnie jak ja. Chciałem być wyjątkowy. Po chwili poczułem jak znika z mojego wnętrza, jęknąłem zdziwiony i po chwili krzyknąłem zdzierając sobie gardło kiedy nagle wbił się w moje wnetrze z impetem, teraz zagłębił się zupełnie cały. Uderzając przy okazji w miejsce w moim ciele o którym najwyraźniej nie miałem pojęcia.

- A-ah Leo!

Jęknąłem Jego imie chcąc żeby właśnie tam trafiał, żeby właśnie tam starał się mnie pobudzać. Czułem powoli zbliżający się szczyt, to wszystko było dla mnie tak dużo, że nie mogłem już właściwie wytrzymać, czułem jak ciepło powoli rozlewa się na moim ciele, czułem że powoli drętwieje, staję się zupełnie opętany, bez jakiejkolwiek kontroli. Zerknąłem w tył na Leo i jęknąłem przeciągle kiedy znów nieco szarpnął mnie za włosy. Człowieku, dlaczego mnie podnieca to że tak mnie traktujesz? Nie mogłem już dłużej, zacisnąłem dłonie, spiąłem wszystkie mięśnie i nie wytrzymałem najzwyczajniej w świecie osiagając swój nieubłagalny szczyt, właściwie w tej samej chwili poczułem jak przyjemne ciepło rozlewa się w moim wnętrzu w towarzystwie cichego przeciągłego jęku Leo... Opadłem na poduszki a na mnie Opadł Leo. Oboje nie równo oddychaliśmy, ja cały drżałem od przyjemności. Poczułem jak znika z mojego wnętrza na co zareagowałem cichym westchnięciem. Nie spodziewałem się jednak tego coz zrobił po chwili, przyciągnął mnie mocno do siebie, przytulił z całej siły i okrył nas ciasno kołdrą pozwalając mi si do siebie przytulić. Myślałem że nie zdobędzie się na taki gest, ale jednak dostałem tę czułość której teraz potrzebowałem. Westchnąłem błogo i zamknąłem oczy. Delikatnie gładziłem Jego brzuch uśmiechajac się. Jeszcze nie wstrzasały mną spazmy przyjemności, ale czułem się teraz jak w raju.

- Leo ja...

- Tak, ja Ciebie też kocham.

No i masz, on pierwszy powiedział to magiczne słowo, a ja cieszyłem się jak głupi. Podniosłem się nieco i przytuliłem Go układając się tak nieco na Nim. On tylko uśmiechnął sie i pogładził moje włosy. Uniosłem sie lekko  ucałowałem Jego usta, potrzebowałem tego teraz, w tej chwili, natychmiast. Oczywiścien oddał pocalunek zaraz po tym uśmiechnął sie znów mnie do siebie przytulając.

- Mój Leo, nauczę Cię jak się śmiać, bede robił wszystko żebyś był szczęśliwy, żebyś naprawde mógł się cieszyć życiem.

-Ale kiedy Ty już sprawiasz że jestem najszczęśliwszy na świecie.

Te słowa mnie zupełnie wzruszyły. Był zupełnie inny, taki jakiego Go sobie wymarzyłem właściwie, a to przecież wciąż ten sam Leo...

- Ciekawe co powiedzą pozostali.

- Cóż, dostosują się, wkońcu i dla mnie przyszedł czas na zmiany.


Koniec.

No i ostatnia część, właściwie punkt kulminacyjny, w dosłownym tego słowa rozumieniu i mniej dosłownym też.
Jak się podobało? <3
Mam nadzieje że było znośne. <3
Oczekujcie następnych opowiadanek. ;DD

Time to change cz 4 ( Leo x Hongbin VIXX)

Nie pozwolę Ci odejść.

To z pewnością był najlepszy wieczór w moim życiu. Siedziałem z Nim na tej skarpie, i patrzyłem jak powoli kołysze się morze, ciesząc się tym że jest teraz obok mnie, że mogę być tak blisko, a On? On wygląda na szczęśliwego bo kiedy co jakiś czas zerka na mnie, uśmiecha się. Szczerze się uśmiecha, co jakiś czas też mocniej mnie do siebie zgarniał i opierał policzek na mojej głowie. Poczułem po dłuższym czasie że nieco mi chłodno, lekko drgnąłem a Leo spojrzał na mnie wyraźnie zatroskany.

- Wracajmy do srodka, zrobiło się zimno.

Wstał pomagając zaraz wstać również mi, po czym objął mnie ramieniem. Udaliśmy się do środka do budynku, zanim jednak weszliśmy myślałem o tym czy chce wejści w taki sposób, obejmując mnie, czy tez zaraz mnie puści, tak jak myślałem wypuścił mnie z objęć i weszliśmy do środka. Oczywiście spojrzeli na nasz wszyscy dość wymownie i N uśmiechnął się specificznie.

- No nasze gołąbeczki wróciły. Gdzie to sie razem było co?

- Jakie gołąbeczki? Pf, ja byłem na specerze i trafiłem na Leo to wróciliśmy razem.

- Tylko winny się tłumaczy.

No i maszm madrala się znalazł od siedmiu boleści. Skrzywiłem się  nie zadowolony i machnąłem tylko ręką.  Poszedłem się rozpakowac do pokoju, musiałem trochę odetchnąć po tyj całej sytuacji z Leo. Cieszyła mnie ale zarazem przybijała, bo wciąż wiedziałem że Leo coś czuje do N'a. A mi pękało serce, tak, pękało mi serce, na malutkie kawałeczki, bo wiedziałem że nigdy nie będzie mój. Taki tylko dla mnie, we mnie wpatrzony, ja byłem tylko ''zapchaj dziurą'' w momencie kiedy było mu to na rękę. Takie właśnie przemyślenia zaczeły mnie dopadać. Zamknąłem oczy siadając na swoim łóżku, nawet nie wiedziałem z kim mam pokój. Położyłem sie na łóżku i odpoczywałem, nim sie spostrzegłem znów lekko przysnąłem. Kiedy sie obudziłem postanowiłem zobaczyć co robi reszta, zebrałem się i poszedłem na dół, w holu siedzieli tylko ken, Ravi i hyuk, a gdzie pozostali? Postanowiłem zajrzeć na basen, i owszem, zastałem tam te leniuchy, kiedy chciałem już zawołać Leo zauważyłem jak podpływa do N'a i staje tak bardzo blisko Niego, na co N tylko się zaśmiał i lekko Go odepchnął w ramie. Leo w dalszym ciągu zbliżał sie do Niego a N tylko się wygłupiał i kręcił coś głową z mojej perspektywy zauważyłem jakby Leo... Go całował. Zwłaszcza że N Go objął po chwili kłądąc mu głowę na ramieniu. Zauważył mnie wtedy o odsunął się od Leo. W tej chwili poczułem jak pękło mi serce. Poczułem łzy zbierające mi się w oczach, czułem że rozrycze się jak dziecko. Coś mówili, ale nie rozumiałem co, za nic nie mogłem zrozumieć. Zacisnąłem dłonie w pięści i podszedłem do Nich.

- Nienawidzę Cię...

Szepnąłem nie zwracając uwagi na to do którego z Nich to powiedziałem, szczerze mnie to nie obchodziło, bo nienawidziłem oboje. Wybiegłem wręcz z tego basenu, pobiegłem do pokoju, zamknąłem się w nim i usiadłem w kącie, najzwyczajniej w świecie pozwalając łzom spływać po moich policzkach. Tyle serca poświęcałem żeby Leo był szczęśliwy ,a tym samym On? On w dalszym ciągu wolał N'a.

~~~~~~~~

Pare minut wcześniej na basenie:

- N, mówiłem Ci już kiedyś że Cię lubię, ale nigdy nie zwracałeś na to uwagi, naprawde jesteś dla mnie ważny. Ale pokazywałeś gestami i swoim zachowaniem że mnie lubisz w taki sposób. Więc co się stało?

- Leo, ja Kocham Ravi'ego, naprawdę Go kocham i zdania nie zmienię. Wybacz że zraniłem Twoje serce, nie chciałem, ale nie mogłem niczego Ci więcej dać jak tylko przyjaźń. To ravi'ego od zawsze Kochałem.

- A więc zostaniemy przyjaciółmi?

- Tak Leo, pewnie że tak. O, to Hongbin.

- Hm?

- Nienawidzę Cię!

- Wydaje mi się, że znalazł się ktoś inny, komu zależy na Tobie. idź lepiej do Niego szybko, wyjaśnij mu tę sytuację.

W mgnieniu oka zabrał się z basenu, wciągnął szlafrok na siebie i pognał na górę.

~~~~~~~~~~
Chwilę po tym w moim pokoju.
Słyszałem że ktoś puka do drzwi, ale milczałem tylko pociągając nosem. Nie chciałem nikogo widzieć, a przede wszystkim Leo i N'a, a czułem że to ktoś z Nich. Usłyszałem ''piknięcie'' karty od drzwi, więc to był ktoś z mojego pokoju, i na moje super szczeście kto to był taki? Leo! Wiec jeszcze miałem być z Nim w pokoju? No już chyba się rozpędzam i jestem z Nim w pokoju. Wyjąłem telefon i zacząłem coś w nim grzebać udając że nic a nic się nie stało, że nie obchodzi mnie fakt że przyszedł do pokoju. Zacisnąłem dłonie na telefonie nieco mocniej kiedy kucnął przy mnie ale nic więcej.

- Hongbin, wszystko w porządku?

Nie odpowiedziałem, tylko wstałem, chciałem być z daleka od Niego, bo czułem kiedy tak się zbliżył że znów mam łzy w kącikach oczu. Podszedłem do drzwi i już złapałem za klamkę kiedy Leo złapał mnie za nadgarstek.

- Hongbin, co się stało, daj mi wyjaśnić jeśli chodzi Ci o to co widziałeś na basenie.

- Chrzań się i puść mnie.

Wyszarpnąłem rękę chociaż mówiąc te słowa serce pękło mi na jeszcze mniejsze kawałeczki. Pochyliłem głowę i pozwoliłem żeby łzy znów spłynęły mi z oczu. Leo stał tak w wyciągnięta ręką w moją stronę.

- Daj mi wyjaśnić...

- Nie ma czego wyjaśniać, wszystko jest do cholery jasne, jak słońce. Niczego nie musisz wyjaśniać. Lubisz N'a, nawet bardzo. On lubi Ciebie i wszystko super. Niech tylko Raviemu powie. Bo będzie mu przykro, tak jak mi teraz. Zejdź mi z oczu prosze, nie chce Cię widziec.

Szepnąłem cicho i kiedy chciałem nacisnąć klamkę poczułem jak zagradza mi drzwi, przekręcił kluczyk w zamku i złapał mnie za ramiona, popchnął mnie nieco w tył na tyle mocno że prawie poplątały mi się nogi i w końcu upadłem na łóżko. Kiedy chciałem się podnieść poczułem jak łapie moje nadgarstki i przypiera je mocno do łóżka zawisając nade mną. Spojrzałem na Niego jeszcze załzawionymi nieco oczami i powierciłem się.

- Leo puść, to boli. Słyszysz?

Mruknąłem cicho wiercąc rękoma, ale On tak mocno trzymał, że nie mogłem się oswobodzić. Spojrzał na mnie spod ciemnej grzywki i odetchnął głęboko.

- Posłuchaj mnie najpierw a później sobie pójdziesz, jeśli uznasz to za słuszne. Siedziałem w basenie, przyszedł N i powiedział że chce ze mną porozmawiać. Uznałem to za dobry pomysł żebym mógł wyjawić mu wszystko. Podczas rozmowy wyjawił mi że kocha Raviego, i nikogo innego, i nie kochał mnie nigdy wcześniej ani nic. Stwierdziłem więc że mamy zostać przyjaciółmi, na co on złapał moją twarz w dłonie i się zaczął cieszyć że rozumiem, na koniec mnie przytulajac. I wtedy przyszedłeś Ty, widząc tą całą scenę z boku mogłeś pomyśleć co tylko chciałeś. Ale nic nie zaszło. Rozumiesz? Nic. Wiem jak mogło to wyglądać, ale nie było tak.

Milczałem, kiedy skończył przekręciłem głowę na bok i tak leżałem, niczego nie powiedziałem, kompletnie.

- Teraz mnie puść.

Skomentowałem tylko po chwili i kiedy poluzował uścisk zabrałem dłonie i usiadłem na łóżku, potarłem swoje nadgarstki i spojrzałem na Niego z wyrzutem, naprawde z wielkim wyrzutem.

- Nie będę tu z Tobą spał, w dodatku w jednym łóżku, nie chce z Tobą dziś nawet rozmawiać. Pękło mi serce. Rozumiesz? Na kawałeczki.

Szepnąłem tylko cicho i wyszedłem z pokoju, oparłem się plecami o drzwi i zacząłem nieco szybciej oddychać. Zaczęła ze mnie schodzić adrenalina miałem ochotę w tej chwili Go spoliczkować, ale nie, nie mogłem, nie umiałem, bo Kocham tego kretyna. Mimo tego co powiedział, chciałem najpierw pójść do N'a. Chciałem usłyszeć Jego wersję, bo nie mogłem uwierzyć w to że nic tam nie zaszło. Jak powiedziałem tak zrobiłem.

- Wyjaśnij mi to wszystko, natychmiast.

Przerwałem mu właśnie migdalenie się w łóżku z Ravim, całe szczęście nie robili niczego aż takiego żebym miał wyrzuty sumienia albo coś. Podniósł się do siadu i spojrzał na mnie. Widziałem że jest rozbawiony, ale to pewnie z powodu mojego stanu.

- Leo chciał porozmawiać. Chciał mi wyjaśnić ze coś do mnie czuje, a przynajmniej czuł. Wiesz? On był strasznie zagubiony przeze mnie. Dawałem mu mylne znaki i wybrałem Raviego, a On nie był w stanie tego zrozumieć. Ucieszył mnie jednak fakt że chce być przyjaciółmi ze mną. Naprawde się cieszyłem. Bo Leo nigdy mnie tak wcześniej nie nazwał. A kiedy powiedziałem mu ze chyba jest pewna osoba dla której jest ważny natychmiast poszedł do Ciebie. I cóż, teraz Ty jesteś tu.

Więc jednak obie wersje były takie same, to wszystko była moja wina, więc to jednak ja schrzaniłem naskakując na Niego w taki sposób, nie pozwoliłem mu niczego powiedzieć. Teraz czułem się podle. Westchnąłem cięzko i wyszedłem z ich pokoju dając im Ich prywatność. Podszedłem do drzwi mojego pokoju i Leo. Nie wiedziałem jak się mam zachować, stwierdziłem że postawię na chłód. Otworzyłem drzwi i wszedłem udając że coś szukam na podłodze. Nie zauważyłem nigdzie Leo, po chwili jednak poczułem jak ktoś łapie mnie za rękę, odrwaca mnie do siebie przodem i obejmuje ciasno w pasie. To był nikt inny jak tylko Leo.

- Leo, co Ty...

- Nie pozwolę Ci odejść, nie pozwolę.


Ciąg dalszy nastąpi oczywiście ;33

Jak się podoba? Napięcie jest? Emocje? Tu mamy trochę wzruszenia,. <3
Jskies sugestie? ;D

sobota, 20 września 2014

Time to change cz 3 ( Leo x Hongbin VIXX)


To chyba jakiś sen

Przebudziłem sie wczesnym rankiem, Leo jeszcze spał, cały czas obok mnie. Myślałem że może mi się do śniło? Że może wydawało mi się tylko to że wczoraj wieczorem przyszedł do mnie, że siedział ze mną, i co najlepsze? Pocałował mnie. Wciąż o tym myślałem.Wciąż miałem wrażenie że czułem Jego usta na swoich. Zerknąłem na Jego spokojną twarz, jako że spał na boku odwrócony do mnie, miałem idealny widok w tej chwili. Lekko wyciągnałem ręke i odgarnąłem mu włosy z twarzy, ale zaraz zabrałem rękę kiedy nieco się pokręcił. Uśmiechnąłem się sam do siebie i podniosłem się do siadu. Zauważyłem że była dopiero piąta rano, ale chłopaki już nie spali, albo jeszcze nie spali. No tak, byli podekscytowani bo dziś mieliśmy pojechać w jakieś bliżej nie sprecyzowane miejsce, na odpoczynek polączony z zabawą. Kiedy już chciałem się podnieść poczułem jak coś chwyta mnie w pasie i kładzie spowrotem.

- Hm? Leo?

- Nie wstawaj jeszcze.

Nie wiedziałem o co chodziło, ale nic nie mówiłem już tylko położyłem się i okryłem nas kołdrą. Uśmiechnąłem sie lekko i zamknąłem oczy, po chwili poczułem jak lekko odgarnia moje włosy z oczu, uchyliłem powieki i pozwoliłem mu na to, to sprawiało że czułem się... inaczej. Ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Po chwili poczułem jak znów zbliża się do mnie opierając czoło na moim czole. Już mogłem powiedzieć że lubiłem kiedy to robił, wtedy było mi jeszcze lepiejm, bo był tak blisko...

- Obiecaj mi, że dziś nie będziesz zwracać na mnie uwagi, nawet jeśli będę znów gdzies z boku. Masz się dobrze bawić, pamiętaj, ja to ja, już taki jestem, powinieneś to wiedzieć,

No i masz, natychmiast schrzanił mi się nastrój. Spojrzałem na Niego uważnie i pokręciłem głową przecząco.

- Nawet mowy nie ma, nie będziesz siedział sam, dziś masz być caly dzień ze mną, i nie słyszę ani słowa odmowy.

Wiedziałem że skończy się to tak jak się skończyło. Leo podniósł się, zabrał swój koc i wyszedł najzwyczajniej w świecie z mojego pokoju. Ja usiadłem odruchowo i wyciągnąłem rękę w kierunku zamykających się drzwi, chciałem Go zawołać, ale nie, zamknąłem się, tak samo jak zamknęły sie drzwi. Po chwili wstałem i poszedłem szybko zająć łazienkę. Wszedłem pod prysznic, zacząłem mydlić dokładnie swoje ciało, i kiedy już skończyłem szorowanie, opłukałem się, uchyliłem kabinę żeby sięgnąć ręcznik i w tej samej chwili drzwi od łaźienki się otworzyły a w nich stanął Leo. Zamurowało mnie na tyle że tylko jęknąłem żałośnie trzymając w ręku ręcznik. Leo otworzył szerzej oczy i zamknął natychmiast drzwi wychodząc z łazienki oczywiście. Był aż tak zamyślony że nie widział że światło w łazience się pali? Albo może zwyczajnie zapomniał o tej zasadzie? Albo... wszedł mi do łazienki zupełnie tak samo jak ja jemu poprzedniego dnia. Mogłem nie słyszeć Jego pytania czy jest ktoś w środku, czyż nie? Westchnąłem cicho zauważając w lustrze że miałem nieco zaczerwienione policzki. Pokręciłem głowąi poklepałem się po policzkach, wyszedłem z łaźienki ubierając się oczywiście po wyraciu całego ciała. Ułozyłem pospiesznie włosy i wsunąłen na nos swoje okulary. Pod drzwiami stał Leo. Widząc Go znów drgnąłem lekko.

- Łazienka jest wolna.

Mruknąłem i wyminąłem Go ale kątem oka widziałem że się uśmiechnął. Nlo masz, też mu do śmiechu się zebrało, co za człowiek. Poszedłem na dół, wszyscy już byli gotowi! Co się raczej nie zdarza o takiej godzinie. Chociaż dodatkowo przyszło mi coś jeszcze do głowy. Otóż... dlaczego nas nie obudzili? Czy Oni wogóle przypadkiem przyszli do pokoju nas poszukać? A jak zobaczyli... No ładnie, świetnie Hongbin, brawo, teraz będa gadać jakieś głupoty na Twój temat, i na temat Leo, a to będzie Go tylko prowokowało i będzie wszystkich kopał albo bił, świetnie. Kiedy wszedłem do pokoju spojrzeli na mnie właśnie w taki sposób w jaki nie chciałem żeby na mnie patrzyli. Albo może mi się tylko wydawało? Czekaliśmy tylko na Leo. Kiedy ten przyszedł do drzwi zapukali znów kamerzyści z zadaniem dla nas. Odebrałem kopertę zanim N ją złapał i przeczytałem. Okazało się że mamy znaleźć miejsce, gdzie zawsze słychać szum. I gdzie wschodzi słońce. Cóż, oczywiście mi natychmiast skojarzyło się morze, zupełnie jak kiedyś nas tam wysyłali, tyle że mielismy znaleźć najwyższy punkt. Czyli chodziło o jakieś urwisko? Przedstawiłem chłopakom swój pomysł ale żaden z nich mnie nie poparł i zaczeli się wykłócać że to nie tak, że nie o to chodzi na sto procent. Ja tylko machnałem ręką i westchnąłem ciężko. Po chwili wszedł Leo.

- Ja jednak myślę że Hongbin ma rację, jedziemy tam gdzie mówi.

No i cóż, Leo przemówił a wszyscy jak makiem zasiał zamknęli sie i ubrali kurtki po czym wyszli na zewnątrz. Podszedłem do Leo i chciałem mu podziekować, za wsparcie mnie ale ten odsunął się i poszedł za resztą. Siedzieliśmy zazwyczaj nieco inaczej, z przodu N i kierujący Ken, na drugich siedzeniach Ja i Hyuk, a na samym końcu Ravi i Leo, tym razem jednak miejsca z przodu były zajęte a z tyłu siedział sam Leo. Spojrzałem na Niego a On jak zwykle odwrocił głowę. Wcisnąłem się oczywiście na tył samochodu i usiadłem obok Niego. Założył jak zwykle słuchawki, nie wiedziałem jak mam się w tej chwili zachować. Nic nie byłem w stanie nawet powiedzieć, nie rozumiałem Go, w jednej chwili zachowywał się... Ah wszyscy dobrze wiemmy jak się zachowywał, a w drugiej chwili... Oparłem głowę na szybie i zamknąłem oczy, nie chciałem z nikim w tej chwili rozmawiać, czułem się dziwnie, nawet zacząłem sobie uświadamiać pewną rzecz, ale w tej chwili nie chciałem jej do siebie dopuszczac. Nie, to nie było możliwe. Czy ja... czy ja robiłem to wszystko nie dla zespołu a dla siebie? Dla... Leo? Dlatego pękało mi serce kiedy takiego Go widziałem?  Dlatego nie mogłem się opanować kiedy był tak blisko? Dlatego cieszył mnie każdy Jego uśmiech? Nim się spostrzegłem usnąłem, byłem nie wyspany mimo wszystko. Równie szybko poczułem że ktoś mnie szturcha lekko w ramie, otworzyłem oczy a to był nikt inny jak Leo.

- Wstajemy, już dojechaliśmy na miejsce, miałeś rację. Idziemy teraz coś zjeść a potem mamy cały wieczór dla siebie.

- Dla siebie?

Mruknąłem cicho najpierw rozumiejąc jakby mówił tylko o mnie i o Nim jednak za chwilę się otrząsnąłem i skinąłem głową. Dotarło do mnie dopiero co powiedział. Wysiadłem z samochodu i wyszedłem do pozostałych. okazało się że znajdowaliśmy się pod hotelem niedaleko wysokiego klifu, tuż nad morzem. Miałem jednak rację. Poszliśmy całą szóstką do tego dużego, ekskluzywnego budynku, był tam nawet kryty basen, no już wiedziałem gdzie dziś wyląduję wieczorem. Udaliśmy się do restauracji w hotelu gdzie zaserwowali nam porządną porcję jedzenia, jednak zanim się najedliśmy już powoli zaczynało zmierzchać. Najszybciej z nas wyszedł Leo, znów mnie to zmartwiło. Kiedy sam się najadłem nie zwracając uwagi na to że pozostali jeszcze nie skończyli, chciałem znaleźć Leo. Teraz, natychmiast. Poszedłem w górę, na sam szczyt tego klifu. Zauważyłem tam oczywiście Leo, wiedziałem że tam poszedł. Specerował sobie wzdłuż kopiąc jakieś szyszki, bądź kamyczki, coś w tym guście. Wsunąłem dłonie w kieszenie i podszedłem do Niego.

- Leo?

- Huh? Mówiłem Ci żebyś nie zwracał na mnie uwagi, daj mi święty spokój.

Zabolało mnie to, więc jednak byłem aż taki uciążliwy? Podszedłem do Niego kiedy stał do mnie tyłem i objąlem Go mocno ramionami. Niech mnie odepchnie, niech mnie uderzy, zrobi co będzie chciał, mi to jest zupełnie obojętne. Chciałem żeby chociaż na chwilę się uśmiechnął, dla mnie, i tylko dla mnie. Już dopuściłem do siebie tę myśl, że najzwyczajniej w świecie, kocham Go. Ale nie, nie powiem mu tego, bedę dalej starać się żeby zrozumiał, żeby zrozumiał że człowiek raz odrzucony, ma prawo kochać dalej, i znów... Stał tak, mając opuszczone ręce, spokojnie oddychał patrząc  na lekko szumiący i falujący ocean.

- Nie wiem dlaczego to robisz, nie umiem zrozumieć.

- Bo mi na Tobie zależy, tak ciężko to zrozumieć? Nie mogę patrzeć na to kiedy nagle smutniejesz widząc N'a i Raviego, nie mogę patrzeć na to jak zupełnie nagle znika uśmiech z Twojej twarzy, a jest na niej tak rzadko... Że nawet nie mam okazji się nim nacieszyć. Nie mogę patrzeć na to że zupełnie nagle się od nas odsuwasz, ode mnie się odsuwasz, i jesteś chłodny. Boli mnie wtedy, moje serce. Czuję jak pęka na kawałeczki.

- Hongbin...

- Daj mi skończyć, Leo. Rozumiem Cię, zostałeś skrzywdzony, jesteś już taki zamknięty w sobie, wycofany, spokojny i opanowany. Ale nie odtrącaj tak nas, mnie. Nie bądź taki chłodny. Ja się odsunę, dam Ci Twoj upragniony spokój, ale nie bądź aż taki zimny, wiem że potrafisz. Pokazałeś to wczoraj wieczorem, i dziś rano tak samo, ale tylko chwilę. Czułem się wczoraj jakbym... a z resztą, to nie istotne. Przepraszam Leo, chciałem tylko... sprawić ze będziesz szczęśliwszy.

Odsunąłem sie od Niego i odwróciłem sie na pięcie, wsunąłem w kieszenie spodni ręce i udałem się powoli w dół górki. Jednakże po wykonaniu dosłownie trzech kroków poczułem mocne, gwałtowne objęcie, od tyłu, zatrzymałem się natychmiast.

- Ja nie przywykłem do tego że ktoś się o mnie martwi. Jesteś jedyną osobą która to właśnie dla mnie robi. Ale ja... ja nie wiem jak się mam zachowywać, nie umiem zrozumieć pewnych rzeczy, ale staram się. Ja potrzebuję czasu na zrozumienie tego wszystkiego. Jestem zagubiony, i sam siebie nie umiem zrozumieć. Nie wiedziałem że sprawiam Ci aż taki ból, nie chciałem byc ciężarem w jakikolwiek sposób. Ja muszę sobie uświadomić wiele rzeczy, ale jedną już wiem, że jesteś dla mnie ważny... Ale... Postaraj się jeszcze trochę mnie rozumieć, kiedyś może to będzie wyglądało inaczej. Jesteś dla mnie naprawde ważny, Hongbin...

Czułem że aż drętwieją mi nogi, nigdy wcześniej nie usłyszałem tylu słów naraz od Niego, i tylko na swój temat, ten spokojny głos, cichy szept wprost do mojego ucha, to objęcie, to wszystko naraz sprawiało że miałem w kącikach oczu lekki łzy. Ja nie mogłem uwierzyć w to co słyszę. Odwrócił mnie do siebie przodem, spojrzał mi głęboko w oczy, naprawde jak nigdy wcześniej. Delikatnie dotknął dłonią mój policzek, zbliżył się, znów tak bardzo się zbliżył, i następnym krokiem... tak, dokładnie tak, następnym krokiem był pocałunek, znów poczułem Jego delikatne usta na swoich, zamknąłem oczy i objąlem Go lekko, nie chciałem żeby to za szybko kończył, ale On nie miał zamiaru. Czułem to, pocałunek był inny niż ten wczoraj, dłuższy, niespieszny, stopniowo pogłębiany, lekko wplątał palce w moje włosy całując mnie z takim namaszczeniem jak nikt nigdy wcześniej. Westchnąłem cicho i objąłem Go nieco mocniej, czułem że miękną mi nogi, powoli zatracałem się w tym co się teraz działo, nie mogłem chhyba wymarzyć sobie niczego innego, jak tylko pocałunek, nad morzem, przy jeszcze mimo wszystko zachodzącym słońcu, przy cichym szumie fal. Ah, właściwie scena jak z filmu, ale ja ją miałem, w tej chwili na żywo. Po krótkiej chwili oderwał się od moich ust i jak zwykł to robić oparł czoło na moim czole. Uśmiechnął się, naprawde szczerze się uśmiechnął, a ja nie pozostając mu dłużny odwzajemniłem uśmiech. Pociągnął mnie na kraniec urwiska. Usiadł tam i poklepał miejsce obok siebie, usiadłem zwieszając nogi ze skarpy i oparłem się głową o Jego ramie. Więc tak wyglądał najlepszy wieczór mojego życia?

- To chyba jakiś sen...

- Nie, to nie sen, Hongbin, zaraz wrócimy do środka, robi sie chłodno.


Ciąg dalszy nastąpi.
No i trzecia część, powoli zbliżamy się do Leo, okazuje się że Leo zbliża się do Hongbina, jak myślicie? Ładna będzie z nich para? Oczekujcie dalszego ciągu! <3

piątek, 19 września 2014

Time to change cz 2 ( Leo x Hongbin VIXX)


Dobranoc, Hongbin.

Dzień minął nam w miarę szybko na tych wszystkich dziwnych zadaniach, Leo później znów sie do nas przyłączył, zwłaszcza kiedy znów stwierdzili że mamy za zadanie... rozśmieszyć Go. Organizatorzy świetnie się najwyraźniej bawili podczas gdy my robiliśmy z siebie idiotów próbując rozśmieszyć Leo. Poprzednim razem udało się to naszemu liderowi, i to przypadkiem. Ale tym razem nie mieliśmy żadnego gadżetu do pomocy. Wszyscy po kolei starali się Go rozśmieszyć, ale On był tak spokojny, tak opanowany... Ja już dawno płakałem ze śmiechu widząc co pozostali członkowie wyprawiają żeby Go rozśmieszyć, ale sam nie miałem pojęcia jak się do tego zabrać. Chciałem jak najszybciej skończyć tę rundę bo po nagraniu tego mogliśmy isć zjeść, a potem spokojnie odpocząć, kazali nam się położyć tego dnia szybciej, nie wiedzieliśmy czemu. Usiałem naprzeciwko Leo, zdjąłem okulary, potargałem włosy, zrobiłem zeza i naciągnąłem swoje uszy. Leo siedział nie wzruszony, ale kiedy ja sam sobie siebye wyobraziłem i parsknąłem śmiechu i on zasłaniając usta dłonią cicho się rozześmiał. Tak! Punkt dla mnie, Leo się zasmiał!

- Ha! Zaśmiał się!

Zaklaskałem w dłonie samemu sobie bijąc brawa, wstałem i dziękowałem niewidocznej publiczności. Katem oka zauważając że Leo znów się lekko uśmiecha, miał nie wielkie usta, przez to ciężko czasami było się dopatrzeć Jego uśmiechu, ale mi nie umykał, a skąd, uważnie zapamiętywałem każdy nawet najmniejsza ślad Jego uśmiechu. Po chwili gratulacji usiadłem na powrót na podłogę a Leo sprzedał mi lekkiego kopniaka.

- Nie masz co się cieszyć, głupku.

Mimo że można byłoby to uznać za obelgę, powiedział to w tak kochany sposób, że nie mogłem się nie uśmiechnąć. Kamery się zawinęły a my mieliśmy juz święty spokój. Pociągnąłem Lego ze sobą do kuchni chcąc dziś coś ugotowac dla reszty podczas gdy oni zajmowali się sprzątaniem trochę bałaganu który się zrobil, jednakże po chwili dwójka z nich udała się pod prysznice, bo już była taka pora.

- Leo, ugotujemy ryż z warzywami i wołowiną?

On tylko kiwnął głową, wyjął mięso, deskę do krojenia, i niezbędne warzywa i składniki również z lodówki. Widziałem że ma zamiar zając się mięsem więc ja zająłem się krojeniem warzyw i stopniowym wrzucaniem ich do szybkowaru. Oczywiście oboje założyliśmy fartuszki. Coby się nie ubrudzić, ale czy spełniły swoją rolę? Cóż, tak się składało, że  twarzy nie chroniły. I kiedy tylko przygotowałem sos nabrałem troche na palec i umazałem policzek Leo. On spojrzał na mnie z tym swoim charakterystycznym błyskiem w oku i w geście zemsty nabrał trochę marynaty do mięsa na palce i upaprał moją twarz również. Zaśmiałem się cicho i wyciągnąłem przed siebie łyżkę.

- Broń się.

I ukłułem tą łyżką Jego brzuch, On ku mojemu zdziwieniu złapał się za brzuch i opadł na kolana, jakby naprawde Go to zabolało!

- Leo, nie wygłupiaj się. Głupku.

Ale on sie nie podnosił a zwijał się z bólu, uznałem że chyba jednak musiałem mu coś zrobić, zwłaszcza że ukłułem Go trzonkiem, a nie samą łyżką. Przykucnąłem przy Nim i dotknąłem Jego ramienia.

- Przepraszam, boli Cię? Nie chciałem.

Czułem się winny ale w tym momencie On odkrył twarz i zaśmiał się tykając mnie palcem w policzek. No świetnie się najwyraźniej bawił. Co za człowiek! Ja tu się martwię, że Go uszkodziłem, że przegiąłem z siłą, a On sobie ze mnie robi jaja, no ładne rzeczy, Nigdy bym się tego po Nim nie spodziewał. Po chwili zabraliśmy się na powrót za robienie jedzenia bo Leo spoważniał. No tak, chwila zapomnienia i znów stawał się zimny i taki spokojny. Zawsze było mi przykro kiedy takiego Go widziałem, bo miałem wrażenie że ktoś naprawde musiał Go kiedys skrzywdzić że teraz był taki zdystansowany, oschły, chłodny. Po chwili kiedy wszystko już się gotowało zabrałem się za wycieranie talerzy które rozstawiałem w części jadalnianej naszej kuchni. Wszystko ładnie ustawiłem i po chwili przypoomniałem sobie że potrzeba jeszcze posiekać koperek do sosu, chwyciłem za świeży pęczek, położyłem go na desce i tak niefortunnie zaczałem Go siekać że przeciąłem sobie dość mocno palec, złapałem się za niego i jęknąłem upuszczając nóż na ziemie.

- Cholera.

Mruknąłem cicho i spojrzałem na zacisnięty w dłoni palec, mocno leciała z niego krew. Rozejrzałem się nerwowo w poszukiwaniu czegoś co mógłbym owinąć na nim, złapałem jakąś ściereczkę ale Leo wybił mi szybko z głowy ten pomysł.

- Zwariowałeś? Dostaniesz zakażenia.

Odparł i kazał mi podnieść dłoń wyżej, żeby krew nie dopływała tak do końców palców. Sam podszedł do szafki z lekami i opatrunkami i zaczął coś tam wyszukiwac. Znalazł porządny plaster z opatrunkiem, wodę utlenioną i gazę. Uciął porządny kawałek gazy i owinął mi palec w miejscu gdzie leciała krew. Przytrzymał chwilę i zdjął, krew już tak nie leciała. Uciął kolejną gazę i obmył palec wodą utlenioną po czym uciął jeszcze kawałek plastra i zakleił mój zraniony palec. Kiwnął głową jakby dla potwierdzenia że opatrunek gotowy i ująwszy w dłoń moją dłoń co zrobił? UCAŁOWAŁ mój owinięty plasterkiem palec. To był najkochańszy, najsłodszy gest na świecie.

- Uważaj bo sobie kiedyć coś odetniesz. Mam nadzieję że nie boli.

Ja byłem tak wmurowany tym gestem że nic nie odpowiedziałem tylko sprzatnąłem koperek, Leo pokroił nowy i wrzucił do sosu a ja tylko uśmiechnąłem się patrząc na swój opatrzony palec. Po dłuższwej chwili już wszystko było gotowe. Zawołałem więc resztę, jednak stwierdzając że może być nieco za mało dla nas tego jedzenia dorobiłem jeszcze tosty z jajkiem i szczypiorkiem do tego, i pokroiłem je na małe kawałki, o. Takie przekąski. Postawiłem wszystko na stole. Wszyscy już siedzieli, Ken i Hyuk jeszcze normalnie ubrani, a Ravi i N już w piżamkach, no tak, oboje poszli pod prysznic, z pewnością jeden prysznic. Zasiedliśmy przy stole, wszyscy pożyczyli sobie smacznegoo i zaczeliśmy jeść. Nabrałem trochę ryżu na pałeczki i do tego kawałeczek mięsa z warzywami po czym zapakowałem to sobie do ust oblizując się zadoowolony.

- Dobre wyszło.

Stwierdził Leo a ja tylko skinąłem głową kilkakrotnie w geście potwierdzenia. Przy stole słychać było tylk ciamkanie, mlaskanie, zadowolone westchnięcia. Wszystkim smakowało, Po chwili zauważyłem jak Leo wyciąga się pod stół i skrzedaje kopniaka Ravi'emu.

- Możecie chociaż nie przy stole? Dajcie jeść.

Mruknął cicho. Revi najzwyczajniej w świecie karmił N'a, a N Jego, zwyczajne zachowanie zakochanych gołąbków, do którego ja osobiście przywykłem, ale Leo...Leo nie, i zdawało się że nie przywyknie. Miałem wrażenie że nie jest zadowolony z faktu że Oni są razem, w dalszym ciagu, nie umiał tego przetrawić.

- Daj spokój Leo, tylko narzekasz, przecież nic takiego nie robimy.

- Najadłem się.

Warknął nagle i wstał od stołu, wsuwając dłonie w kieszenie poszedł do siebie do pokoju gdzie słyuchać było zaraz trzask zamykanych drzwi. Westchnąłem ciężko, i zjadłem do końca swoją porcję. Nie specjalnie było mi znów do śmiechu, znów było mi Go żal. Kiedy wszyscy zjedli już w ciszy cześć poszła pozmywac, a dokładnniej Ravi i N, hyuk i Ken poszli wziąć prysznic, a ja? Ja poszedłem do pokoju i wziąłem z szafki rzeczy na przebranie do snu. Kiedy usłyszałem ze łazienki są wolne poszedłem do jednej z nich zauważając że Leo też idzie do drugiej. Więc już wszyscy byli prawie gotowi do snu przed jutrzejszym dniem, ktory zapowiadał się ciężki. Szybko się obmyłem ubierając się w piżamę po czym udałem się do swojego pokoju, Hyuk jeszcze w nim nie był. Usiadłem na łóżku i poczułem mocny powiew wiatru, i co? Zaraz po tym błysnęło a ja ż się wzdrygnąłem. To nie tak że się bałem burzy, ale czułem się okropnie źle kiedy takowa nas odwiedzała. Byłem zdenerwowany i lekko drżałem. Chociaż co ja się będe oszukiwać? Bałem się tej pieprzonej burzy. Zamknałem okno i odskoczyłem od Niego kiedy znów zagrzmiało i błysnęło. Usiadłem na powrót na łóżku owijając się kołdrą i westchnąłem cięzko. Przecież nie zawołam tu chłopaków bo boję się burzy, to byłoby żałosne. Ułożyłem sobie poduszki tak żeby mieć je właściwie pionowo na oparciu, żeby wygodnie siedzieć, założyłem słuchawki i włączyłem muzykę zamykając oczy. Mimo że miałem ją naprawde głośno, wciąż słyszałem te grzmoty, przez zamknięte powieki mimo wszystko widziałem błyski. Po chwili poczułem jak ktoś mnie dotknął w ramie, zadrżałem i aż lekko podskoczyłem. Otworzyłem oczy i wyciągnąłem słuchawki.Ku mojemu zdziwieniu nie był to Ken, nie był to Hyuk, N czy też Ravi, tylko... Leo.

- Leo? Co tu robisz?

- Posuń się trochę.

Mruknął a ja szybko się przesunąłem nieco w bok, kiedy usiadł obok mnie okrywając się swoim kocem spojrzałem na Niego zdziwiony. Jednak dopiero kiedy złapał mnie lekko obejmując mnie ramieniem wtedy całkowicie się rozkojarzyłem. Jednakże oparłem się o Niego lekko pozwalając sobie oprzeć głowę na Jego ramie.

- Wiem że nie lubisz burzy, chłopaki na dole ekscytują się nią, a ja wiem że Ty jej nienawidzisz.

On wiedział o mnie takie rzeczy? Skąd? Jak? Ale właściwie. To nie było istotne, jedynie to że w ogóle to wiedział. Nie skomentowałem tego, tylko znów lekko drgnąłem na grzmot. Spokojnie mniee obejmował nie mówiąc już nic a nic, a ja? Czułem się spokojniejszy, naprawde spokojniejszy, aż przestałem reagować na huki na dworze. Na błyski, Tylko słuchałem deszczu który bębnił za oknem.

- Dziękuje, Leo.

- Nie ma za co dziękować.

''Ah, mylisz się, bardzo się mylisz bo nie zdajesz sobie sprawy z tego jak wiele dla mnie to znaczy. Naprawdę...'' Pomyślałem i zamknąłem oczy, poczułem jak lekko opiera policzek o moją głowę. Lekko objąłem Go w pasie ręką mając nadzieję że się nie odsunie.

- Za każdym razem, kiedy siedzisz sam, jest mi przykro... Czuję się wtedy bezradny.

Nic nie powiedział tylko cicho westchnął, wiedziałem że nie chce o tym rozmawiać, ale musiałem to z siebie wyrzucić, musiałem pokazac mu że naprawde jest mi żal widzieć Go takiego milczącego, zamkniętego. Serce mi pękało za każdym razem, na maleńkie kawałeczki. Chciałem tylko żebyśmy znów normalnie funkcjonowali, ale... czy tylko tego chciałem? Odsunąłem się nieco od Niego i spojrzałem na Jego twarz. Znów taką zamyśloną, znów spokojną, poważną. Delikatnie dotknąłem Jego policzka i już spodziewałem się że odtrąci moją rękę ale On złapał ją w swoją i delikatnie przytulił do niej swój policzek, po chwili zbliżył się do mnie, opierając czoło o moje czoło, a ja znów zamarłem, nie wiedziałem co mam zrobić, co powiedzieć, jak się zachowac, zabrakło mi rozumu! Czułem jak spokojnie oddycha, a mnie przechodziły lekkie dreszcze, On był tak blisko...

- Czemu stajesz w mojej obronie? Czemu robi Ci się źle przeze mnie? Nie chce tego. Rozumiesz?

- Ale Leo...

- Nie chcę, ja to ja, a Ty to Ty.

- Zrobiłbym wszystko żebyś był choć trochę bardziej szczęśliwy, żeby częściej widziec Twój uśmiech.

Już nic nie powiedział, chciałem się odsunąć ale On przyciągnął mnie nieco bliżej i co zrobił? Pocałował mnie, najzwyczajniej w świecie, własnie, w tej chwili poczułem Jego delikatne usta na moich, zadrżałem wyraźnie lekko oddajac pocałunek. Byłem w takim szoku że nie za wiele byłem w stanie zrobić. To był tylko zwykły całus, ale czułem że stanęło mi serce. Nic nie powiedziałem kiedy sie odsunął, połozyłem się tylko i okryłem kołdrą, którą z resztą i on zgarnął na siebie. Zamknąłem oczy i wciąż czując ten pocałunek prawie natychmiast usnąłem. Zdawało mi się że usłyszałem tylko:

- Dobranoc Hongbin.


No i mamy drugą część. ;D
Leo się rozkręca, Hongbin rownież, jak myślicie, jak się dalej to rozwinie?  <3