Osoba: Suga BTS
Gdzie jestem? Co się stało? Czemu tu jest tak zimno? Ciemno? Nie, nie jest ciemno, czuję jak słońce pada mi na twarz. Czemu nie widzę? Mam opaskę na oczy. Czemu kiedy próbuję ruszyć rękoma nie mogę? Są związane. Czemu nie moge ruszyć nogami? Też są związane. Kto mnie tak urządził?
~~~~~~
Nic nie pamiętałaś, oprócz tego że byłaś na parkingu przed domem, już wyjmowałaś klucze ze swojego plecaka, i ktoś zaszedł Cię od tyłu. Zakrył Ci twarz czymś dziwnie pachnącym i... no właśnie, i już kompletnie nic. Pomruczałaś coś cicho pod nosem, dopiero zorientowałaś się że masz zaklejone usta. Starałaś się jakoś krzyknąć ale na marne. Nic Ci z tego nie przychodziło. Obawiałaś się że wiesz kto jest sprawcą tego wszystkiego. Chłopak który kiedyś wyjątkowo Ci się narzucał, kiedyś, kiedy byłaś młodsza. Prawie go nie znałaś a On był taki nachalny, uparty, męczący. Myślałaś że wszystko za Tobą, a jednak nie. Jak Cię tu znalazł? Nie miałaś pojęcia ale nie to teraz było ważne. Usłyszałaś otwieranie drzwi, powierciłaś się i wcisnęłaś najmocniej jak tylko mogłaś w ścianę za sobą. Poczułaś jak ktoś dotyka opaski na Twoich oczach i podnosi ją w górę. Ujrzałaś przed swoimi oczami nic innego jak własnie tego człowieka którego widzieć w tej chwili nie chciałaś.
- Mhmmhhhm!
Wybełkotałaś wiercąc się a On co? Uśmiechnął się tylko wyjątkowo nieprzyjemnie i przeczesał palcami Twoje włosy.
- Coś mówiłaś? Ah no tak, nie możesz nic powiedzieć. Od tej pory jesteś zdana na moją łaskę, nie wiem czy sobie zdajesz sprawę, więc jak nie będziesz grzeczna to inaczej będę z Tobą rozmawiać. Jesteś jak ptaszek zamknięty w klatce, Kochanie. I nikt Cię z niej nie wypuści. A moi wszyscy koledzy pomogą mi Cię upilnować. Nie tolerują tego porwania, ale ja osobiście mam to gdzieś. Od dziś jesteś moja więc się do tego przyzwyczajaj.
No tak, kiedyś mu odmówiłaś wyjścia na spacer, odmówiłaś mu pójśckia razem na bal, i teraz tak to się skończyło. Nie rozumiałaś czy On jest aż tak samotny czy może chory że się tak zachowuje? Bo żeby od razu porywać? Poczułaś jak zrywa Ci taśmę z ust, jęknęłaś boleśnie. No wąsika z pewnością Cię pozbawił, co to napewno.
- Jesteś chory! Wypuść mnie natychmiast! Słyszysz?! Ty jesteś nienormalny! Nie możesz mnie tu przetrzymywać. Co Ty chcesz tym osiągnąć co? Że się w Tobie zakocham czy jak!? Chyba zgłupiałeś do reszty!
Zmarszczył brwi i złapał Cię mocno dłonią za policzki.
- Słuchaj laleczko, jak nie wstrzymasz trochę ze swoim zachowaniem to naprawde tego pożałujesz. Albo będziesz mieć tu niebo, albo piekło.Wybieraj. Twoje groźby niczego mi nie zrobią. Jesteś związana, bezradna, z pewnością niedługo będziesz też głodna. Ciekaw jestem kto Ci wtedy pomoże, hm? Miłego popołudnia, Kochanie.
Mruknął cicho do Twojego ucha i po chwili ucałował lekko Twoje usta puszczając Twoją twarz. Wstał i udał się do wyjścia.
- Stój! Nie zostawiaj mnie! Słyszysz! Rozwiąż mnie! Ty jesteś naprawde nie normalny!
Krzyczałaś ale on wyszedł. Zostawił Cię, naprawdę Cię zostawił. On był na prawdę nie normalny. Jaki to wszystko miało mieć sens? On się nie zakochał. On tylko nie pozwalał Ci mieć swojego życia. Byłaś zupełnie bezradna, czułaś jak bolą Cię już ręce i nogi od takiego skrępowania. Wstałaś z nie małą trudnością i położyłaś się na łóżku, było w miarę wygodne. Cały ten pokój nie był jakiś tragiczny. Miał jakieś podstawowe meble, łóżko właśnie między innymi, ale nie należał też do luksusów przede wszystkim zważając na to że nie miałaś możliwosci zbytniego poruszania się gdziekolwiek, jakkolwiek. Kiedy tak leżałaś na łóżku starałaś się zasnąć, ale nie dawałaś rady w takiej pozie spać. Po pewnym czasie z nudów udało Ci się to.
~~~~
Minęło trochę czasu odkąd usnęłaś a zbudziło Cię lekkie potrząsanie. Tym razem to nie był Suga. Otworzyłaś oczy i ujrzałaś przyjaźnie mimo wszystko wyglądającego chłopaka. Był nieco młodszy, to było widać gołym okiem.
- Kolację Ci przyniosłem, może jesteś głodna. Suga kazał Ci to przynieść. - Odparł spokojnie przunoszą Ci naprawde smacznie wyglądające grzanki. Ty jednak nie miałaś jak tego zjeść, sięgnąć, chociażby przez te cholerne więzy na rękach.
- Jak sobie wyobrażasz moje jedzenie? Ze związanymi rękoma? Jesteś normalny? Czy was jest tu więcej? To jest jakiś pieprzony spisek?
JungKook skrzywił się i pokręcił głową, wyjał z kieszeni nóż a Ty przestraszyłaś się nie na żarty. ?Już chciałaś coś powiedzieć a On rozciął Ci więzy na rękach, ale na nogach zostawił. Spojrzałaś na Niego z pewnego rodzaju ulgą i zaczęłaś rozmasowywać swoje nadgarstki. Bolały i to dość mocno.
- Jak długo tu będę? - zapytałaś cicho i spojrzałaś na chłopaka sięgając po jedzenie. Byłaś głodna, nie dało się ukryć. W to wszystko tak ładnie pachniało że nie mogłaś się oprzeć mimo że miałaś co do tego nieco mieszane uczucia. Mogli przecież tam coś dodać, coś dosypać, czymś posypać lub posmarować.
- Jak długo? Nie odpowiem Ci na to pytanie, bo to nie jest zależne ode mnie. Jak dla mnie to nie normalne co On wyrabia, ale ja niczego z tym nie mogę zrobić.
Westchnęłaś tylko stwierdzając że najlepiej w tej chwili będzie zwyczajnie w świecie już zamilknąć, nie miałas szans na ucieczkę, czułaś się faktycznie jak dzikie zwierze w klatce z której nie możesz uciec. Tak jak to powiedział Suga. On Cię zamknął i nie wypuści, a przynajmniej na za prędko. Zastanawiałaś się już nawet jak to wszystko ogarnąć, zrozumieć całą zaistniałą sytuację żeby móc sobie poradzić z tym wszystkim, jakoś oswoić się z myślą. Zjadłąś wszystko z wyjątkowym smakiem, i póki co nie czułaś się dziwnie ani źle więc nie było powodu do zmartwień. Nim się spostrzegłaś Jungkooka już nie było, ale słyszałaś tylko chrzęst zamka w drzwiach. Westchnęłaś cicho i opadłaś na poduszki. Starałaś sie jakoś rozwiązać supły na kostkach które też nie przyjemnie bolały. Kiedy to ci się udało dopiero mogłaś się przeciągnąć, rozprostować. Wnet do pokoju wpadł Suga. Choć właściwie wpadnięciem tego nie można było nazwać. Zwyczajnie wszedł trzymając coś w ręku. Chciałaś się poderwać ale nie wyszło Ci bo zakręciło Ci się w głowie i znów opadłaś do pozycji siedzącej na łóżko.
- Ty lepiej spokojnie laleczko, bo sobie krzywdę wkońcu zrobisz. A ja Cię potem pozbierac nie będę mógł. Widzę że smakowała Ci kolacja. Pewnie byś chciał żebym najzwyczajniej w świecie Ci teraz powiedział że to tylko głupi program ''wkręciliśmy Cię'' co? Otóż nie. Chcę Ci dać nauczkę że ze mną się nie zadziera. Że mnie się nie odrzuca. Mam nadzieję że już do Ciebie dotarło że ze mną ot tak nie wygrasz.
- Jestes okropny, nie wiem o co Ci chodzi. Byliśmy kiedyś młodzi, głupi, a Ty wciąż mi wypominasz tamte stare już czasy? To nie jest normalne, nie rozumiesz tego? Zastanów się co Ty chcesz osiągnąć trzymaniem mnie tu. Chcesz usłyszeć przeprosiny? Czy jak? Sprawia Ci satysfakcję to że mnie w ten sposób krzywdzisz? A wiesz? Ja kiedyś Cię lubiłam, naprawdę, ale nie mogłam się zgodzić pójść z Tobą na bal, bo nawet na niego nie szłam. Wiesz o tym? Znałeś moją sytuację, ale nie umiałeś zrozumieć że nie chcę dotacji, pomocy, jałmużny czy czegokolwiek Bal był zwyczajnie za drogi. Nie było mi łatwo Ci odmówić, bo Cię lubiłam i chciałam z Tobą spędzić miło czas. Ale Ty? Ty wolałeś się obrazić, unieść się swoją urażoną dumą i cały ten czas zbierałeś w sobie gniew i teraz chcesz mi dać za to nauczkę?
Suga milczał ale nie miał zbyt wesołego wyrazu twarzy, wyraźnie trafiłaś w sedno mówiąc to wszystko. Suga podszedł do Ciebie, złapał Cię za ramiona i popchnął na łóżko przypierając Cię do Niego tak mocno, że nie miałaś szans uciec. Powierciłaś sie lekko i spojrzałaś na Niego uważnie.
- Ty sobie myślisz ze to wszystko jest takie oczywiste? Owszem, chcę Ci dać nauczkę za to wszystko, ale to nie jest główny powód dla którego tu jesteś. Chcę dopilnować żeby ominęło Cię jedno z ważniejszych wydarzeń w Twoim życiu. Tak, dobrze myślisz, wiem o tym że masz przesłuchanie w kierunku solowej kariery, ale ja Ci na to nie pozwolę. Stracisz tyle ile straciłem ja.
Szepnął poważnie i zbliżył się do Twojej twarzy będąc pare milimetrów od niej. Nie wiedziałaś czemu ale serce Ci tak dziwnie biło. To chyba nie był strach. Nie, co to to napewno nie. Czułaś ?Jego oddech na swoich ustach.
- Ja tylko chciałem żebyś pokochała mnie tak, jak ja kochałem Ciebie, a Ty mnie odtrąciłaś.
- Czy Ty m nie w ogóle słuchasz? Byliśmy dziećmi! Mieliśmy po 14/15 lat, co my mogliśmy wiedzieć o miłości albo czymś takim?! Jesteś...
I tu nie zdążyłaś powiedzieć niczego bo poczułaś Jego usta na swoich, jęknęłąś żałośnie ale uległaś temu bo... mimo wszystko, to.. było coś co sprawiło Ci pewnego rodzaju przyjemność. Połączenie tego jaki surowy był i jaki bezpośredni teraz, podobało Ci się, więc gdyby tak zapomnieć o tym że zachowywał się jak chory psychicznie więżąc Cię tutaj, byłabyś w stanie Go polubić, może nawet bliżej? Oddałaś pocałunek, choć z początku nie zamierzałaś tego robić, czułaś jak lekko dotyka Twoje biodro, potem bok, żeby znów wrócić na biodro i aż do pośladka który lekko uścisnął. Kiedy się oderwał uderzyłaś Go otwartą dłonią w twarz, on dotknął swój policzek i zaraz złapał Twoje obie dłonie mocno JEg przypierając do łóżka przy twojej głowie.
- Nigdy więcej tego nie rób, bo pożałujesz.
Warknął cicho i wstał idąc do wyjścia. A Tobie... znów zrobiło się źle, nie chciałaś siedzieć tu sama, nie widziałaś możliwości spania samej w tym miejscu. Nie miałas nawet jak muzyki posłuchać w tej chwili.
- Nie idź... Staram się Ciebie zrozumieć, ale nie umiem. Nie rozumiem sensu tego wszystkiego, bo tak jakby go nie było. Zostań, chociaż trochę boję się spać tu sama.
Czułąś się bezradna, nie chciałaś tu zgnić sama, więc wolałąś posiedzieć z Nim i spróbować jeszcze po rozmawiać, przekonać Go że to co robi nie ma sensu. Miałas ochotę mu to wszystko wybaczyć. Tylko dlaczego miałaś taką ochotę? Przeciez porwał Cię bez zawahania, przetrzymuje Cię i nie chce wypuścić a Ty wciąż chciałaś na Niego patrzeć? Chciałaś być z tym człowiekiem w jednym pomieszczeniu? To było dziwne, naprawdę dziwne. Ale jakoś Jego obecność.. Nie ważne, chciałąś to chciałaś. Chłopak zatrzymał się przy drzwiach i spojrzał na Ciebie z nie ukrywanym żalem.
- Po co ja Tobie tutaj? Nawet jak w jakiś sposób mnie ogłuszysz nie uciekniesz, bo pozostali mają pieczę nad tym żebyś nigdzie nie zwiała.
- A nie pomyślałeś o tym żeby ze mną porozmawiać? Naprawde tak Cię skrzywdziłam tym że wtedy Ci odmówiłam? Nie chciałam, dobrze o tym wiesz.
Nie otwierał cały czas drzwi tylko przy nich stał.
- Yoongi, chodź porozmawiamy.
Wrócił do Ciebie i oparł się o parapet patrząc na Ciebie.
- Musisz mnie zrozumieć, wiem dobrze że jesteś w stanie. Nie mam zamiaru Cię ranić, ale w taki sposób niczego mnie nie nauczysz, a zrazisz mnie do siebie.
- Ja muszę Cię zrozumieć? Ty sobie ze mnie stroisz żarty? Od dziecka byłem w Tobie zakochany, robiłem wszystko żebyśmy byli bliżej. Ale Ty mnie od siebie odpychałaś, bo uważałaś że nie pasujemy do siebie. Nigdty nie dałaś mi szansy, nigdy nie chciałaś poznać. A kiedy wtedy odmówiłaś... Zmienili moje życie w małe piekło. Wysmiewali, wytykali. Od tej chwili postanowiłem że się zemszczę, ale nie mogę... Nie umiem tak. - Szepnął cicho patrząc na Ciebie. Po chwili odwrócił się przodem do okna i zacisnął dłonie w pięści.
- Ale Suga...
- Wyjdź. Jesteś wolna, nie chcę Cię już nigdy widzieć. Ty też mnie nie zobaczysz, już nigdy. Słyszałaś? WYJDŹ!
Kiedy usłyszałaś te słowa pękło Ci serce, na maleńkie kawałeczki. Najmniejsze jakie tylko się dało. Zebrałaś się prędko i wybiegłaś z tego pokoju, na oślep na dół i na zewnątrz mijając wszystko co miałaś po drodze. Czułaś jak łzy spływają Ci po policzkach, nie miałaś pojęcia czemu, ale tak się działo. Wybiegłaś gdzieś na ulicę i zacisnęłś dłonie. Pozwoliłaś sobie opaść na kolana, nie wiedziałaś gdzie w tej chwili jesteś. Zadzwoniłaś tylko bezradnie po taksówkę. Przyjechała dość szybko, mogłaś odpocząć, zastanowić się co dalej. Jednakże siedziałaś tylko w pokoju myśląć o tym że tak bardzo Go skrzywidziłaś, że naprawde miałaś koło siebie kogoś kto szczerze Cię kochał, a Ty myślałaś tylko o tym że wtedy był brzydki. Tylko to Tobą kierowało. Teraz widziałaś jaka byłaś płytka. Postanowiłaś że musisz koniecznie do Niego pojechać, że chcesz dać temu szansę, bo On naprawde szczerze Cię kochał. Wciąż i wciąż, tyle lat.
~~~~~~~~~
To zdarzenie dało Ci tyle do zrozumienia że natychmiast zamówiłaś znów taksówkę, musiałaś. Potrzebowałaś tego. Kiedy dotarłaś na miejsce chłopaki akurat wchodzili do mieszkania. Nie rozumiałaś co się działo. Czemu Oni byli na zewnątrz? Lepiej... Czemu nie widziałas Sugi.
- Co się dzieje?
- O to Ty. Pojechał, i już nie wróci. Spakował swoje rzeczy i powiedział że wyjeżdża, że nie widzi sensu bycia w tym mieście. - odparł Taehyung patrząc na Ciebie spokojnie.
- Co takiego? Gdzie On pojechał?
- Na dworzeć autobusowy, nie wiemy nawet gdzie chce pojechać, pewnie do swojej rodziny.
Nic już nie powiedziałaś, musiałaś tam jechać, nie mogłąś tego tak zostawić. Musiałaś Go powstrzymać. To dziwne, ale w tej chwili poczułaś jakbyś traciła wszystko co masz. Chociaż tak bardzo Go nienawidziłaś za to że Cię tak uwięził. Wsiadłaś w najszybszy autobus i pojechałaś na dworzec. Kiedy wysiadłaś zauważyłas że Suga właśnie podchodzi do drzwi i już ma zamiar wsiąść.
- Yoongi! Suga! - krzyknęłaś głośno i zaczęłaś biec do Niego, zaczęło lekko padać, zatrzymałaś się pare metrów przed Nim kiedy odwrócił sie do Ciebie.
- Agata? co Ty tu robisz? Mówiłem Ci że masz nie wracać, że nigdy już nie będziesz mnie widzieć ani ja Ciebie.
- Ale kiedy ja nie chcę, nie jedź nigdzie. Ja żałuję tego że nie dałam Ci szansy, żałuję że nie mogłam Cię lepiej poznać. Prosze Cię, daj mi czas żeby Cię poznać.
- Nie widzę w tym sensu, naprawde.
- Proszę Cię... - Szepnęłaś tylko cicho i spojrzałaś na swoje buty, mokłaś powoli na tym deszczu, nie mówiłaś już nic. Czułaś się podle. Ale stało się to czego byś się nie spodziewała w tej chwili. Usłyszałaś jak autobus odjeżdza, jednakże poczułaś obejmujące Cię ramiona, tak mocno i tak czule jak tylko można było sobie to wyobrazić. Uniosłaś głowę i spojrzałaś w te ciemne, czekoladowe oczy. Czemu wcześniej nie dostrzegłaś że patrzą na Ciebie tak troskliwie, tak czule? Tak... naprawde ciepło.
- Suga...
-Nic już nie mów, chcę żebyś mnie pokochała tak jak ja kocham Ciebie.
I stało się to na co czekałaś już od dłuższej chwili. Pocałował Cię, czule, delikatnie, a Ty? /Ty zwyczajnie Go objęłaś zapominając o zimnym deszczu, o tym co złe, o tym że przed chwilą miałaś ochotę Go zabić, zadzwonić po policję. Czułaś że to kwestia czasu abyś i Ty choć trochę zaczęła Go kochać. Trwaliście w pocałunku, czułym namiętnym, pełnym pasji i czułości.
- Mój porywacz.
Szepnęłaś tylko między Jego wargi znów porwacając do pocałunku.
Od tego dnia wszystko się zmieniło, na lepsze. Pokochałaś Go tak jak i On kochał Ciebie. Najbardziej na świecie. Kto by pomyślał, takiego... porywacza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz