To chyba jakiś sen
Przebudziłem sie wczesnym rankiem, Leo jeszcze spał, cały czas obok mnie. Myślałem że może mi się do śniło? Że może wydawało mi się tylko to że wczoraj wieczorem przyszedł do mnie, że siedział ze mną, i co najlepsze? Pocałował mnie. Wciąż o tym myślałem.Wciąż miałem wrażenie że czułem Jego usta na swoich. Zerknąłem na Jego spokojną twarz, jako że spał na boku odwrócony do mnie, miałem idealny widok w tej chwili. Lekko wyciągnałem ręke i odgarnąłem mu włosy z twarzy, ale zaraz zabrałem rękę kiedy nieco się pokręcił. Uśmiechnąłem się sam do siebie i podniosłem się do siadu. Zauważyłem że była dopiero piąta rano, ale chłopaki już nie spali, albo jeszcze nie spali. No tak, byli podekscytowani bo dziś mieliśmy pojechać w jakieś bliżej nie sprecyzowane miejsce, na odpoczynek polączony z zabawą. Kiedy już chciałem się podnieść poczułem jak coś chwyta mnie w pasie i kładzie spowrotem.
- Hm? Leo?
- Nie wstawaj jeszcze.
Nie wiedziałem o co chodziło, ale nic nie mówiłem już tylko położyłem się i okryłem nas kołdrą. Uśmiechnąłem sie lekko i zamknąłem oczy, po chwili poczułem jak lekko odgarnia moje włosy z oczu, uchyliłem powieki i pozwoliłem mu na to, to sprawiało że czułem się... inaczej. Ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Po chwili poczułem jak znów zbliża się do mnie opierając czoło na moim czole. Już mogłem powiedzieć że lubiłem kiedy to robił, wtedy było mi jeszcze lepiejm, bo był tak blisko...
- Obiecaj mi, że dziś nie będziesz zwracać na mnie uwagi, nawet jeśli będę znów gdzies z boku. Masz się dobrze bawić, pamiętaj, ja to ja, już taki jestem, powinieneś to wiedzieć,
No i masz, natychmiast schrzanił mi się nastrój. Spojrzałem na Niego uważnie i pokręciłem głową przecząco.
- Nawet mowy nie ma, nie będziesz siedział sam, dziś masz być caly dzień ze mną, i nie słyszę ani słowa odmowy.
Wiedziałem że skończy się to tak jak się skończyło. Leo podniósł się, zabrał swój koc i wyszedł najzwyczajniej w świecie z mojego pokoju. Ja usiadłem odruchowo i wyciągnąłem rękę w kierunku zamykających się drzwi, chciałem Go zawołać, ale nie, zamknąłem się, tak samo jak zamknęły sie drzwi. Po chwili wstałem i poszedłem szybko zająć łazienkę. Wszedłem pod prysznic, zacząłem mydlić dokładnie swoje ciało, i kiedy już skończyłem szorowanie, opłukałem się, uchyliłem kabinę żeby sięgnąć ręcznik i w tej samej chwili drzwi od łaźienki się otworzyły a w nich stanął Leo. Zamurowało mnie na tyle że tylko jęknąłem żałośnie trzymając w ręku ręcznik. Leo otworzył szerzej oczy i zamknął natychmiast drzwi wychodząc z łazienki oczywiście. Był aż tak zamyślony że nie widział że światło w łazience się pali? Albo może zwyczajnie zapomniał o tej zasadzie? Albo... wszedł mi do łazienki zupełnie tak samo jak ja jemu poprzedniego dnia. Mogłem nie słyszeć Jego pytania czy jest ktoś w środku, czyż nie? Westchnąłem cicho zauważając w lustrze że miałem nieco zaczerwienione policzki. Pokręciłem głowąi poklepałem się po policzkach, wyszedłem z łaźienki ubierając się oczywiście po wyraciu całego ciała. Ułozyłem pospiesznie włosy i wsunąłen na nos swoje okulary. Pod drzwiami stał Leo. Widząc Go znów drgnąłem lekko.
- Łazienka jest wolna.
Mruknąłem i wyminąłem Go ale kątem oka widziałem że się uśmiechnął. Nlo masz, też mu do śmiechu się zebrało, co za człowiek. Poszedłem na dół, wszyscy już byli gotowi! Co się raczej nie zdarza o takiej godzinie. Chociaż dodatkowo przyszło mi coś jeszcze do głowy. Otóż... dlaczego nas nie obudzili? Czy Oni wogóle przypadkiem przyszli do pokoju nas poszukać? A jak zobaczyli... No ładnie, świetnie Hongbin, brawo, teraz będa gadać jakieś głupoty na Twój temat, i na temat Leo, a to będzie Go tylko prowokowało i będzie wszystkich kopał albo bił, świetnie. Kiedy wszedłem do pokoju spojrzeli na mnie właśnie w taki sposób w jaki nie chciałem żeby na mnie patrzyli. Albo może mi się tylko wydawało? Czekaliśmy tylko na Leo. Kiedy ten przyszedł do drzwi zapukali znów kamerzyści z zadaniem dla nas. Odebrałem kopertę zanim N ją złapał i przeczytałem. Okazało się że mamy znaleźć miejsce, gdzie zawsze słychać szum. I gdzie wschodzi słońce. Cóż, oczywiście mi natychmiast skojarzyło się morze, zupełnie jak kiedyś nas tam wysyłali, tyle że mielismy znaleźć najwyższy punkt. Czyli chodziło o jakieś urwisko? Przedstawiłem chłopakom swój pomysł ale żaden z nich mnie nie poparł i zaczeli się wykłócać że to nie tak, że nie o to chodzi na sto procent. Ja tylko machnałem ręką i westchnąłem ciężko. Po chwili wszedł Leo.
- Ja jednak myślę że Hongbin ma rację, jedziemy tam gdzie mówi.
No i cóż, Leo przemówił a wszyscy jak makiem zasiał zamknęli sie i ubrali kurtki po czym wyszli na zewnątrz. Podszedłem do Leo i chciałem mu podziekować, za wsparcie mnie ale ten odsunął się i poszedł za resztą. Siedzieliśmy zazwyczaj nieco inaczej, z przodu N i kierujący Ken, na drugich siedzeniach Ja i Hyuk, a na samym końcu Ravi i Leo, tym razem jednak miejsca z przodu były zajęte a z tyłu siedział sam Leo. Spojrzałem na Niego a On jak zwykle odwrocił głowę. Wcisnąłem się oczywiście na tył samochodu i usiadłem obok Niego. Założył jak zwykle słuchawki, nie wiedziałem jak mam się w tej chwili zachować. Nic nie byłem w stanie nawet powiedzieć, nie rozumiałem Go, w jednej chwili zachowywał się... Ah wszyscy dobrze wiemmy jak się zachowywał, a w drugiej chwili... Oparłem głowę na szybie i zamknąłem oczy, nie chciałem z nikim w tej chwili rozmawiać, czułem się dziwnie, nawet zacząłem sobie uświadamiać pewną rzecz, ale w tej chwili nie chciałem jej do siebie dopuszczac. Nie, to nie było możliwe. Czy ja... czy ja robiłem to wszystko nie dla zespołu a dla siebie? Dla... Leo? Dlatego pękało mi serce kiedy takiego Go widziałem? Dlatego nie mogłem się opanować kiedy był tak blisko? Dlatego cieszył mnie każdy Jego uśmiech? Nim się spostrzegłem usnąłem, byłem nie wyspany mimo wszystko. Równie szybko poczułem że ktoś mnie szturcha lekko w ramie, otworzyłem oczy a to był nikt inny jak Leo.
- Wstajemy, już dojechaliśmy na miejsce, miałeś rację. Idziemy teraz coś zjeść a potem mamy cały wieczór dla siebie.
- Dla siebie?
Mruknąłem cicho najpierw rozumiejąc jakby mówił tylko o mnie i o Nim jednak za chwilę się otrząsnąłem i skinąłem głową. Dotarło do mnie dopiero co powiedział. Wysiadłem z samochodu i wyszedłem do pozostałych. okazało się że znajdowaliśmy się pod hotelem niedaleko wysokiego klifu, tuż nad morzem. Miałem jednak rację. Poszliśmy całą szóstką do tego dużego, ekskluzywnego budynku, był tam nawet kryty basen, no już wiedziałem gdzie dziś wyląduję wieczorem. Udaliśmy się do restauracji w hotelu gdzie zaserwowali nam porządną porcję jedzenia, jednak zanim się najedliśmy już powoli zaczynało zmierzchać. Najszybciej z nas wyszedł Leo, znów mnie to zmartwiło. Kiedy sam się najadłem nie zwracając uwagi na to że pozostali jeszcze nie skończyli, chciałem znaleźć Leo. Teraz, natychmiast. Poszedłem w górę, na sam szczyt tego klifu. Zauważyłem tam oczywiście Leo, wiedziałem że tam poszedł. Specerował sobie wzdłuż kopiąc jakieś szyszki, bądź kamyczki, coś w tym guście. Wsunąłem dłonie w kieszenie i podszedłem do Niego.
- Leo?
- Huh? Mówiłem Ci żebyś nie zwracał na mnie uwagi, daj mi święty spokój.
Zabolało mnie to, więc jednak byłem aż taki uciążliwy? Podszedłem do Niego kiedy stał do mnie tyłem i objąlem Go mocno ramionami. Niech mnie odepchnie, niech mnie uderzy, zrobi co będzie chciał, mi to jest zupełnie obojętne. Chciałem żeby chociaż na chwilę się uśmiechnął, dla mnie, i tylko dla mnie. Już dopuściłem do siebie tę myśl, że najzwyczajniej w świecie, kocham Go. Ale nie, nie powiem mu tego, bedę dalej starać się żeby zrozumiał, żeby zrozumiał że człowiek raz odrzucony, ma prawo kochać dalej, i znów... Stał tak, mając opuszczone ręce, spokojnie oddychał patrząc na lekko szumiący i falujący ocean.
- Nie wiem dlaczego to robisz, nie umiem zrozumieć.
- Bo mi na Tobie zależy, tak ciężko to zrozumieć? Nie mogę patrzeć na to kiedy nagle smutniejesz widząc N'a i Raviego, nie mogę patrzeć na to jak zupełnie nagle znika uśmiech z Twojej twarzy, a jest na niej tak rzadko... Że nawet nie mam okazji się nim nacieszyć. Nie mogę patrzeć na to że zupełnie nagle się od nas odsuwasz, ode mnie się odsuwasz, i jesteś chłodny. Boli mnie wtedy, moje serce. Czuję jak pęka na kawałeczki.
- Hongbin...
- Daj mi skończyć, Leo. Rozumiem Cię, zostałeś skrzywdzony, jesteś już taki zamknięty w sobie, wycofany, spokojny i opanowany. Ale nie odtrącaj tak nas, mnie. Nie bądź taki chłodny. Ja się odsunę, dam Ci Twoj upragniony spokój, ale nie bądź aż taki zimny, wiem że potrafisz. Pokazałeś to wczoraj wieczorem, i dziś rano tak samo, ale tylko chwilę. Czułem się wczoraj jakbym... a z resztą, to nie istotne. Przepraszam Leo, chciałem tylko... sprawić ze będziesz szczęśliwszy.
Odsunąłem sie od Niego i odwróciłem sie na pięcie, wsunąłem w kieszenie spodni ręce i udałem się powoli w dół górki. Jednakże po wykonaniu dosłownie trzech kroków poczułem mocne, gwałtowne objęcie, od tyłu, zatrzymałem się natychmiast.
- Ja nie przywykłem do tego że ktoś się o mnie martwi. Jesteś jedyną osobą która to właśnie dla mnie robi. Ale ja... ja nie wiem jak się mam zachowywać, nie umiem zrozumieć pewnych rzeczy, ale staram się. Ja potrzebuję czasu na zrozumienie tego wszystkiego. Jestem zagubiony, i sam siebie nie umiem zrozumieć. Nie wiedziałem że sprawiam Ci aż taki ból, nie chciałem byc ciężarem w jakikolwiek sposób. Ja muszę sobie uświadomić wiele rzeczy, ale jedną już wiem, że jesteś dla mnie ważny... Ale... Postaraj się jeszcze trochę mnie rozumieć, kiedyś może to będzie wyglądało inaczej. Jesteś dla mnie naprawde ważny, Hongbin...
Czułem że aż drętwieją mi nogi, nigdy wcześniej nie usłyszałem tylu słów naraz od Niego, i tylko na swój temat, ten spokojny głos, cichy szept wprost do mojego ucha, to objęcie, to wszystko naraz sprawiało że miałem w kącikach oczu lekki łzy. Ja nie mogłem uwierzyć w to co słyszę. Odwrócił mnie do siebie przodem, spojrzał mi głęboko w oczy, naprawde jak nigdy wcześniej. Delikatnie dotknął dłonią mój policzek, zbliżył się, znów tak bardzo się zbliżył, i następnym krokiem... tak, dokładnie tak, następnym krokiem był pocałunek, znów poczułem Jego delikatne usta na swoich, zamknąłem oczy i objąlem Go lekko, nie chciałem żeby to za szybko kończył, ale On nie miał zamiaru. Czułem to, pocałunek był inny niż ten wczoraj, dłuższy, niespieszny, stopniowo pogłębiany, lekko wplątał palce w moje włosy całując mnie z takim namaszczeniem jak nikt nigdy wcześniej. Westchnąłem cicho i objąłem Go nieco mocniej, czułem że miękną mi nogi, powoli zatracałem się w tym co się teraz działo, nie mogłem chhyba wymarzyć sobie niczego innego, jak tylko pocałunek, nad morzem, przy jeszcze mimo wszystko zachodzącym słońcu, przy cichym szumie fal. Ah, właściwie scena jak z filmu, ale ja ją miałem, w tej chwili na żywo. Po krótkiej chwili oderwał się od moich ust i jak zwykł to robić oparł czoło na moim czole. Uśmiechnął się, naprawde szczerze się uśmiechnął, a ja nie pozostając mu dłużny odwzajemniłem uśmiech. Pociągnął mnie na kraniec urwiska. Usiadł tam i poklepał miejsce obok siebie, usiadłem zwieszając nogi ze skarpy i oparłem się głową o Jego ramie. Więc tak wyglądał najlepszy wieczór mojego życia?
- To chyba jakiś sen...
- Nie, to nie sen, Hongbin, zaraz wrócimy do środka, robi sie chłodno.
Ciąg dalszy nastąpi.
No i trzecia część, powoli zbliżamy się do Leo, okazuje się że Leo zbliża się do Hongbina, jak myślicie? Ładna będzie z nich para? Oczekujcie dalszego ciągu! <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz