Nie powinienem był.
- Wracajmy do dormu, robi się już zimno, a mi się nie usmiecha być chorym. Mamy sporo do zrobienia, czeka nas comeback.
Mruknąłem tylko żeby prędzej pójść do domu, zobaczyć co z Leo. Cholera, w tej chwili obchodził mnie tylko On. Tylko i wyłącznie. Martwiłem się że coś się zmieni między nami, a ja tego nie chciałem. Potrzebowałem Go, jak nikogo innego. Mogłem na Niego liczyć za każdym razem kiedy byłem chory, kiedy było mi słabo, ale i kiedy czułem sie dobrze i kiedy wszystko grało. Ja naprawde nie wyobrażałem sobie tego zespołu bez niego. Kiedy ruszyliśmy w kierunku domu Ravi objął mnie ramieniem o zwrócił uwagę na to że mam nie tęgą minę i że lekko drżę. No tak, było mi coraz zimniej to prawda. Spojrzałem na Niego i uśmiechnąłem się. Czułem się tego wieczora tak skołowany, że nie wiedziałem właściwie jak sie mam zachowywać. To wszystko mnie przygniotło i nie mogłem zrzucić z siebie tego ciężaru. Kiedy weszlismy do domu podziekowałem Ravi'emu, powiedziałem mu że ide się położyć bo jestem zmęczony dzisiejszym dniem i natychmiast poszedłem do pokoju, wskoczyć pod ciepły koc, włączyłem sobie coś do obejrzenia na tablecie i po jakimś czasie dziwnie zacząłem się czuć, nie mogłem się rozgrzać... pomyślałem o tym żeby napić się gorącej herbaty. Kiedy jednak już chciałem zejść z łóżka do mojego pokoju wszedł nikt inny jak tylko Leo z dwoma kubkami goracej herbaty.
- Leo?
- Pomyślałem że może się skusisz na gorącą herbate, bo ja osobiście trochę wymarzłem.
Czytał mi w myślach? Nie, On mnie zwyczajnie dobrze znał, czasami aż za dobrze, ale cieszyło mnie to. Wziąłem jeden z kubków i napiłem się spokojnie porządnego łyka. Była dokładnie taka jaką lubiłem. Słodka, gorąca. Wprost pyszna.
- Dziękuję Leo, naprawde miałem ochote chciałem już sobie iść ją zrobić.
On nic nie powiedział tylko skinął głową i usiadł na krześle upijając łyka swojej herbaty. Syknął cicho bo najwyraźniej się oparzył. Dotknął swoich ust i skrzywił się lekko odstawiając kubek na stolik.
- Leo?
Uniósł głową spoglądając na mnie, mi wciąż nie dawało spokoju to co stało się tam w parku. Wciąż myślałem o tym delikatnym smaku Jego ust, o tym jak delikatnie mnie całował, jaki cały był delikatny... Czułem się naprawde jak dzieciak który przeżył swój pierwszy raz.
- Ten pocałunek...
- Nie martw się, wiem że to był tylko pocałunek, i nic on nie znaczył tylko to wszystko wyszło pod wpływem chwili, wiem że kochasz Ravi'ego mimo tego że robi Ci krzywdę traktują Cię tak. Wiem że jest dla Ciebie wszystkim, że jest najważniejszy jaki tylko może być. Ja wszystko wiem, i nie, nie bój się, nic mu nie powiem, zachowam to dla siebie, zapamiętam tylko ja, i nikt więcej, bo dla mnie znaczyło to wiele.
Zauwazyłem jak wstaje i zostawiając herbatę na stole wychodzi z mojego pokoju, a ja? Ja.. Nic nie powiedziałem, byłem w lekkim szoku, skąd wiedział co chcę powiedzieć? Skąd On wiedział że tak się czuję? Spojrzałem tylko w kubek herbaty jaką mi przyniósł i westchnąłem cięzko. Naprawde nie umiałem niczego w tej chwili powiedzieć, poczułem jakbym Go zranił, jakbym własnie złamał mu serce. Serce które najwyraźniej wciąż tak mnie kochało. Oktyłem się mocniej kocem i zacisnąłem w dłoniach kubek. Czułem się kiepsko, nie dośc że psychicznie, to jeszcze fizycznie, wiedziałem ze jutro, będzie jeszcze gorzej... Odstawiłem po chwili pusty kubek na stolik i połozyłem się okrywając ciasno kołdrą i kocem. Okna miałem pozamykane, a i tak było mi zimno. Rozkładała mnie gorączka. Późną nocą poczułem jak ktoś mnie budzi, ocknąłem się drżąc. Poczułem jak ktoś przykłada mi chłodną dłoń do czoła, dopiero za chwile ujrzałem ze był to Ravi. Uśmiechnąłem się niemrawo i westchnąłem cięzko, czułem sie jakby ktoś mnie potrącił covnajmniej samochodem, usłyszałem tylko czyiś drugi głos, spokojny, ciepły. Tak, to był Leo. Mówił coś o wysokiej temperaturze, 39 stopni? Tak, chyba tak, nie wiem, nie pamiętam. Było mi zimno, naprawde zimno. Po chwili krzyknąłem kiedy nagle coś zimnego znalazło się na mojej głowie, na czole. Okład? Tak, chłodny kojący okład. Poczułem drugi koc okrywający mnie. Ktoś lekko gładził moje włosy. Ale nie wiem kto. Byłem półprzytomny. Nienawidziłem być chory, bo wtedy nadawałem się kompletnie do niczego. Tak jak w tej chwili. Kazali mi usiąść, zrobiłem to, ale z trudnością, okład na czole znów był ciepły. Dali mi jakieś tabletki, połknąłem je popijając coś ohydnego, ale cóż, jak mus to mus. Trochę się rozbudziłem i spojrzałem po nich, okazało sie że w pokoju byli wszyscy. Aż tak się martwili? Przecież to tylko temperatura.
- Dajcie spokój, idźcie spać... - Odezwał się jako pierwszy Ravi.
- Ktoś musi tutaj z nim zostać przez noc, zająć się naszym Liderem, bo sam się sobą nie zajmie. Kto jest w stanie nie spać całą noc przed jutrem?
No i proszę, nie odezwał się nikt przez długą chwilę. Aż usłyszałem wchodzacego do pokoju Leo i Jego spokojnu głos.
- Ja zostanę, przypilnuję żeby miał chłodne okłady.
Leo, znów się troszczył o mnie, znów nie będzie spał w nocy bo mi coś dolega. Czułem się z tym źle, już chciałem zaprotestować ale kiedy poczułem znów zimny okład na czole jęknąłem. Położyłem się znów na łóżku i wszyscy opuścili pokój. Nawet... Ravi. Czułem się okropnie, bo przecież to On powinien ze mną zostać czy nie tak? To ze mną był? Czy już nie był? Zamknąłem oczy i pozwoliłem żeby pojedyńcza łza spłynęła mi po policzku. Poczułem jak Leo siada na łóżku obok mnie i lekko przekręca mój okład z czoła. Spojrzałem na Niego takim lekko przytomnym wzrokiem i poczułem jak lekko dotyka mojego policzka, tak delikatnie Go gładząc. Poczułem nagle ogarniający mnie spokój i usnąłem. Chociaż sam nie wiem czy usnąłem czy straciłem przytomność? Może tak, wyłączyłem się...
~~~~~~~~~~
Następnego ranka przebudziłem sie unoszac lekko do siadu. Czułem się kompletnie połamany, przez temperaturę która złapała mnie w nocy i trzymała aż do teraz. Spojrzałem w bok a tam na krześle spał Leo... Pokręciłemn głową i podsunąłem się do krawędzi łóżka. Dopiero zorientowałem sie że było już sporo po południu. Tak długo spałem? Przecież to nienormalne. Ale kiedy spojrzałem na zegarek wszytsko się zgadzało, była już 14...
- Leo...
Szepnąłem cicho i delikatnie złapałem Jego dłoń w swoja i uśmiechnąłem się lekko. Zobaczyłem że się szybko wybudził i spojrzał na mnie taki wyraźnie zmeczony. Mógł przecież położyć się obok mnie, nic by się nie stało...
- Gdzie wszyscy? Czemu śpisz na krześle?
- Hm? Pojechali do próbę, a ja nie byłem w stanie się obudzic jak wychodzili, więc pojechali beze mnie, i bez Ciebie, ale bez Ciebie to akurat oczywista sprawa. Kiepsko było z Tobą w nocy.
- Nie spałeś całą noc?
- Tak, siedziałem przy Tobie i zmieniałem Ci okłady, sprawdzałem temperaturę. Musisz szybko wyzdrowieć. Zaczekaj tu, przyniosę Ci zaraz ciepłą zupę. Ugotowałem ją z rana.
Pociągnąłem lekko nosem i skinąłem głową. Czułem się faktycznie fatalnie, ale cóż mogłem poradzić? Sięgnąłem swój ciepły szlafrok i założyłem Go po chwili na siebie. Wsunąłem na nogi kapcie i poszedłem na dół do kuchni niedługo po tym jak Leo wyszedł z mojego pokoju. Czując się jak chodzący ledwo worek cementu wszedłem do pomieszczenia gdzie kręcił sie Leo, az tak się angażował w to że jestem chory, że był w stanie nie spac całą noc, siedzieć przy mnie na nie wygodnym krześle i spać na nim z resztą i teraz jeszcze latał po kuchni starając sie przygotować mi najlepszą zupę jaką umiał. Widziałem jak rozmasowuje sobie ręką nieco szyję i po chwili też dolną część pleców. Czułem sie winny temu wszystkiemu. Podszedłem do Niego i objąłem Go mocno od tyłu w pasie zamykając oczy. Poczułem jak zatrzymuje się w miejscu, przestaje mieszać w garnku. Zawsze tak reagował na objęcie, przez chwilę nieco sztywniał. Nie lubił tego, ale ja lubiłem, lubiłem Go przytulać chyba od zawsze... Po chwili poczułem jak lekko sie ode mnie odsuwa. Nie wiedziałem co mam w tej chwili zrobić, w sumie przeszkadzałem mu trochę, więc wsunąłem swoje ręce w kieszenie szlafroka i ruszyłem do wyjścia z kuchni. Wróciłem do pokoju i połozyłem się na łóżku, wziąłem jeszcze tabletki które miałem na biurku. Coś zacząłem grzebać w telefonie ale niczego ciekawego tam nie było, tylko zdjęcia z Ravim, co rusz inne, ale były teź i takie z... Leo. Właśnie, Leo... Wszedł do pokoju i postawił mi zupe na stoliku, po czym najzwyczajniej w świecie wyszedł. Nie rozumiałem Jego zachowania w tej chwili, ja... czułem się tak zmieszany jak nigdy wcześniej chyba. Sięgnąłem zupę i zaczałem ją jeść, po chwili usłyszałem jak do domu wpada reszta chłopaków, a ja dalej spokojnie jadłem swoją zupę. Czułem się po niej o dziwo lepiej, a może to przez leki? Chociaż nie, troska ze strony Leo mnie stawiała na nogi, nic innego. Po chwili do pokoju wszedł Ravi, uśmiechnąłem się lekko i kiedy usiadł złapałem Go za rękę.
- Tęskniłem za Tobą...
- Ja za Tobą też, Yeon, jak się czujesz, lepiej?
- Tak, o wiele, ale nie czuję się jeszcze jakoś wyśmienicie.
- Marnie wyglądasz, to fakt, ale napewno lepiej niż w nocy.
Po chwili poczułem jak mnie całuje, tak ni stąd ni z owąd. Lekko objąłem Go ręką za szyję i począłem oddawać pocałunek, jak zwykle nieco zachłanny, ale i czuły. Tylko... dlaczego ja nie czułem niczego podczas tego pocałunku... Delikatnie odsunąłem Go od siebie i pochyliłem głowę.
- Ravi, zarażę Cię... nie możemy.
- Ale to czemu? Biorę witaminy, nic mi nie będzie. A stęskniłem się za Twoimi pocałunkami.
- Ravi, jest coś co musze Ci powiedziec.
- Ale co takiego? Coś się stało?
Na dłuższą chwikę zamilkłem, spojrzałem na Raviego który wyglądał na zmarwionego... Nie miałem serca mu tego mówić, ale nie umiałem Go oszukiwać, okłamywać, to nie było w moim stylu.
- Całowałem się z Leo.
- Co proszę?
Nic nie powiedziałem, dopóki On nie wstał i nie spojrzał na mnie gniewnie.
- Ale to nic nie znaczyło rozumiesz? Ravi! Nic nie znaczyło! To tylko pocałunek, to Ciebue kocham! Nie Leo!
No i prosze, jak z powietrza pokazał się też Leo, widziałem po Jego minie że naprawde zabolały Go moje słowa. Poczułem się jak najgorszy debil na świecie. Spojrzałem nerwowo na Leo, potem na Ravi'ego który podszedł do Leo, złapał Go za koszulke i uderzył Go w twarz, z pięści. Leo skrzywił się i odepchnął Ravi'ego oddając mu równie mocnym uderzeniem, i właśnie w tej chwili oboje mieli pokiereszowane twarze, bo Leo miał rozcięte usta, a Ravi brew, jednak to był dopierto początek, naprawde zaczęli się bić. Wstałem z łóżka i starałem sie ich rozdzielić ale na marne, zawołałem chłopaków bo Oni wyglądali jaki się mieli pozabijać. Kiedy wpadł Ken i Hongbin i rozdzielili ich. A ja byłem tak zdruzgotany że nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Aż się trząsłem.
- R-ravi... Leo...
Ravi tylko spojrzał na mnie z wyrzutem i wyszedł z Hongbinem. Leo też spojrzał na mnie w podobny sposób, tyle że bardziej... zraniony... Ja oparłem się o ścianę i osunąłem sie po niej w dół.
- Co ja najlepszego narobiłem... co ja narobiłem...
Kiedy emocje chociaż trochę opadły, spakowałem potrzebne rzeczy i zostawiłem kartkę na stole w pokoju Raviego i pokoju Leo, napisałem na nich tylko: '' Wybacz, nie powinienem był.'' Na nic więcej nie było mnie w tej chwili stać. Stwierdziłem że muszę odetchnąć, pojechałem do pobliskiego hotelu, musiałem odetchnąć... Ja naprawde nie powinienem był...
Ciąg dalszy nastąpi?
A no mamy drugi rodział, pisał się długo ale praca mi utrudnia sprawę. Kolkejny rodział nudny bez akcji jakiejś specjalnej, Ale miłego czytania kochani !<3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz