Parring: L.Joe x Chunji Teen Top
- Nienawidzę Cię!
''...Ten wredny narcyz, ten cholerny palant, złośliwy, i to jak cholera człowiek, chodzący pan '' wszystko wiem, jestem najlepszy'', ale cóż ten paskudny mężczyzna tak się składa to... ukochany przeze mnie mężczyzna... Tak, właśnie tak, to w tym momencie powiedziałem - ukochany przeze mnie mężczyzna, to głupie, ale tak jak Go nie cierpiałem za Jego złośliwości, tak bardzo Kochałem za to jaki był po za tymi złośliwościami, czyli tak troskliwy, tak czuły jak nikt inny kogo mogłem poznać. Ostatnio jednak był tak nieznośny że miałem ochotę momentami mu przyłożyć, ale odpłacałem mu tym że sam bylem nieco złośliwy, jednak na Nim nie robiło to jakiegoś wielkiego wrażenia, i kolejny raz było mi nieco przykro. Zachowuje się jak dzieciak, i dobrze to wiem, ale przy Nim mięknę, odruchowo szukam Go wzrokiem, korzystam z każdej okazji żeby być przy Nim, blisko, bardzo blisko. Kiedy widzę że ktoś jest zbyt blisko Niego natychmiast staram się Go w jkiś sposób odciągnać. Czy to miłość? Tak, to miłość. Nazywam się Chunji i kocham tego idiotę, całym sobą, ale chyba jeszcze nie jestem tego do końca świadom...
'Moment, co ja najlepszego powiedziałem?....Chunji ty idioto, powiedziałeś że Go nienawidzisz. To przez zmęczenie, tak, napewno zmęczenie. To się nie dzieje. Nie... Chyba jednak sę dzieje...''
Dzień po koncercie, wcale nie rozpoczął się przyjemnie. Mając na sobie jak zwykle przyduży sweter i dopasowane spodnie siedziałem w kuchni popijając kawę ktorą sobie wcześniej zrobiłem. Piąta rano a ja na nogach? To pewnego rodzaju nowość, nawet jak na dzień w którym znów czeka nas sporo pracy. Humor ani trochę mi nie dopisywał, może przez wczorajszą sytuację w której powiedziałem o te dwa słowa za dużo? Żałowałem teraz tego, ale obiecałem sobie że nie przeproszę, przecież nie mam za co, to wszystko Jego wina, i tylko Jego, nie ma mowy. Jak zawsze gdy nie miałem humoru siadalem na parapecie okna kuchennego i patrzyłem gdzieś w miasto, ktore w tym momencie dopiero się budziło. Usłyszałem czyjeś kroki, w głębi duszy chciałem żeby był to L.Joe, chciałem żeby jak zwykle mnie objąl kiedy było mi tak źle, ale z drugiej strony, to nawet nie miałby najmniejszej ochoty mnie obejmować w zaistniałej sytuacji, więc sam nie wiedziałem co myśleć. Ku mojemu pechowi do kuchni wszedł nikt inny jak własnie On. Na krótki moment serce stanęlo mi w gardle, odezwie się? Podejdzie? Będzie chciał rozmawiać? Znów te pytania w mojej głowie. Usłyszałem tylko krótkie ''cześć'' i nic więcej.
Nie odpowiadając nawet słowem udałem się ku wyjściu z kuchni zabierając oczywiście ze sobą kubek z kawą, której szczerze nie chciałem nawet dopijać, zamknąłem drzwi za sobą i oparłem się o nie plecami, znów miękłem, chociaż ja lubiłem być taki miękki...
Zaszyłem się w swoim pokoju chcąc sie nieco ogarnąć, bo nie wyglądałem specjalnie dobrze, a wychodząc poza nasze mieszkanie trzeba się prezentować odpowiednio bo cóż, fanek i fanów zawsze pełno, tak samo jak i paparazzi którzy strają się znaleźć kolejny temat do plotek. Nie chciałem nim być. ''Chunji wyglądający jak straszydło'' tak, to byłby dobry nagłówek, ale nie, moment, żaden nagłówek. Nie chcę. Nie ma opcji. Usiadłem przy swoim stoliku i zacząłem lekko układać swoje jasne włosy, dzis jakos wyjątkowo nie chciały ze mną współpracować, to napewno będzie zły dzień. Po dłuższej chwili udało mi się coś wywalczyć, ale nie za wiele. Lekko podkreśliłem oczy. Tak lubiłem to robić, zdawały się większe a to mi pasowało. Kiedy już jakoś wyglądałem wyjąłem z szafy koszulkę, bez rękawów i cienki sweter, a nawet bluzkę, za dużą lekko osuwającą się z mojego ramienia jak nie z jednego, to z drugiego, cala góra sięgała mi za pośladki i była koloru grafitowego, na nogi zaś wciągnąłem dopasowane, czarne spodnie opinające się tu i ówdzie. Na nogi trampki za kostkę w ciemnoszarym kolorze. Do torby zaś spakowałem luźne dresowe spodnie i koszulkę z krótkim rękawem, dla wygody na ćwiczeniach.
Kiedy byłem już gotowy dochodziła ósma, postanowiłem pójść do wszystkich do kuchni i coś przekąsić, slyszałem od conajmniej godziny jak się tam z czegoś śmieją, więc wszyscy musieli już nie spać. Wciąż jednak nie opuszczał mnie przykry nastrój od samego rana. Poszedlem więc w miarę prędko do kuchni i wchodząc zauważyłem jak pozostała piątka siedzi przy stole i wcina przygotowaną przez CAP'a jajecznicę ze szczypiorkiem na boczku. Z niezadowoleniem zauważyłem że moja porcja stoi tuż przy L.Joe więc wychodziło na to że tam mam właśnie usiąść. Całkowicie zrezygnowany usiadłem więc na krześle unikając spojrzeń chłopaków i zajmując się jedzeniem.
-A Tobie co sie stało? - Zapytał cichym tonem Niel zauważając że nie zachowuję się tak jak normalnie.
-Mi? Nic, nie mam nastroju. - Odparłem bez żadnego namysłu czując spojrzenie L.Joe na sobie. Znów miękły mi nogi, serce łomotało mocniej i szybciej, dobrze że siedziałem bo chyba bym upadł. - Przejdzie mi nieco później, nie ma czym się przejmować. CAP? Pyszna jajecznica - idealny sposób na zmianę tematu, oj tak.
~~~~~~~~
Około jedenastej wyjechaliśmy z naszego mieszkania do budynku gdzie mieliśmy salę do prób, w planach kręcił sie nowy teledysk wraz z kolejną płytą więc było sporo do przećwiczenia, a ja? Ja nie miałem ochoty na taniec. Cały ranek się do mnie nie odezwał, nie był tak blisko. To wszystko dlatego. Kiedy wszyscy się przebrali w wygodniejsze ubrania zajęlismy się rozgrzewką, zaraz po niej L.Joe porozmwiał z Changjo, ciekaw byłem co takiego od Niego chciał, ale cóż, nie moja sprawa, nie mój interes. Stanąłem z C.A.P'em i zająłem się rozmową z Nim żeby przeczekać moment kiedy tamta dwójka była czymś zajęta. Mimo że chciałem nie patrzeć w stronę L.Joe, nie mogłem, cholera nie mogłam, kontrolowałem sytuację. Uważałem żeby Changjo nie robił niczego co mogłbym uważać za zagrożenie dla mojej osoby. Dziwne? Może. Ale cóż, taki już byłem. Kiedy zakończyli swoją dośc długą pogawędkę Changjo zajął się objaśnianiem tego co kto ma robić. Ku mojemu zaskoczeniu dostałem swoją małą szansę, a mianowicie - solówkę. Pierwszą prawdziwą solówkę. Którą miałem wykonać na koncercie najbliższym. Uradowany uśmiechnąłem się szeroko i podziękowałem oczywiście.
Cała próba minęła mi tak szybko, ze sam się nie spostrzegłem, niestety jednak tak jak myślałem - miałem dużo do wyćwiczenia. Czekało mnie dużo pracy. Kiedy wszyscy się już pozbierali ja postanowiłem zostać, nie byłem ani zmeczony, a roboty miałem na tyle dużo że zostanie było dobrym pomysłem. Poinformowałem tylko Niel'a żeby nie przygotowywali dla mnie porcji obiadu bo nie zjawię się za prędko. Włączyłem muzykę i cóż, ćwiczyłem...mimo że nie miałem już nieco siły po sporym czasie wciąż chciałem dopracować pewne kroki, i masz, dostało mi się to, czego nie chciałem - nie stanałem jak powinienem, nogi odmówiły posłuszeństwa a ja wylądowałem na ziemi z impetem. Nie dość że obiłem sobie łokieć, to jeszcze upadając zwichnąłem kostkę. Brawo Chunji, brawo.
Przez dłuższą chwilę nie podnosiłem się tylko starałem rozmasować ból jaki opanował moją nogę, nie mogłem być teraz w żaden sposób kontuzjowany, zwłaszcza że jutro mieliśmy następną próbę a ja miałem swoje kilkanaście sekund. Chciałem pokazać się z dobrej strony fanom jak i zespołowi, nie być tylko wokalem. Kiedy już stwierdziłem że jestem w stanie wstać - tak zrobiłem. Lekko sie krzywiąc podszedłem do stolika na którym miałem swoje rzeczy, udałem się do szatni, przebrałem i zamówiłem taksówkę żeby dostać się pod nasz dom. Lekko kulejąc z torbą wszedłem do domu starając się nie wpaść na nikogo - ten dzień chyba był jakiś złośliwy, bo wpadłem na nikogo innego jak na L.Joe. Spojrzał na mnie jakby podejrzliwie i zmarszczył brwi - zauwazył że kuleję? Chyba nie, nie miał jak... Chyba że... może jednak? Usłyszałem jednak tylko pytanie.
- Gdzie byłeś?
- Ja? Zostałem na sali i ćwiczyłem ten solowy taniec. Dobrze wiesz że nie jestem głównym, a nawet mniej głównym tancerzem w zespole.
- No tak, ale nic nie powiedziałeś, tylko Niel coś napomknął.
- Nie muszę chyba się tłumaczyć z tego? Skoro coś napomknął to znaczy że wiedział gdzie i co robię.
No i masz, nie spodziewałem sie takiej konfrontacji, nie chciałem też żeby rozmowa trwała w tym momenecie dłużej bo nie mogłem już wystać na tej cholernej nodze. Wyminąłem go z ciężkim sercem ale poczułem jak coś mnie zatrzymało. Nikt inny jak właśnie On, złapał mnie pewnie za rękę i tak trzymał.
- Co takiego zrobiłem że się tak zachowujesz? Martwiłem się.
W tym momencie moje serce załomotało tak że aż zakręciło mi się w głowie, jednak nie na tyle moccno żeby okazać to jakoś fizycznie. Martwił się, o mnie. Ale cóż, nie rouzumiał co takiego zrobił.
- Nic, nic takiego.
Tylko na tyle było mnie stać. Zabrałem dłoń i poszedłem do siebie, nie miałem ochoty na nic, zupełnie na nic. Do tego wszystkiego jeszcze dochodził ból nogi, który nie znikał, a to źle wróżyło. Zniknąłem w swoim pokoju, i położyłem się na łóżku. Wciąż męczyła mnie wcześniejsza sytuacja z L.Joe, wyglądał jakby był przybity faktem że nie rozmawiam z Nim, że tak się zachowuję. Zaczynałem czuć wyrzuty sumienia z tego wszystkiego. Może niesłusznie się zachowałem? Sam nie wiedziałem. Znużony tymi rozmyśleniami usnąłem leżąc na swoim łóżku.
Obudziłem się rano, okryty kołdrą, ktoś był w moim pokoju? Czy sam się okryłem? Nie , chwila, to nie była kołdra tylko koc który zawsze trzymam w szafie. Kiedy zerknąłem na zegarek była już 9 rano, więc trzeba było się zbierać na kolejną próbę. Ubrałem na siebie ciemno zielone spodnie i przewiązałem je chustą zamiast , na boku żeby lekko zwisałą, na górę wciągnąłem podkoszulek - zwyjkły, biały, a na to bluzę w czarnym kolorze, taką wciąganą przez głowę bez kaptura. Na nadgarstku przewiązałem bandankę w szarym kolorze i zszedłem na dół do wszystkich, dojadali jeszcze śniadanie, jak zawsze zostawili porcję dla mnie. Wtem usłyszałem Changjo
- Wstałeś wreszcie, nie chcieliśmy Cię budzić, tak smacznie spałeś.
- A no dobrze mi się spało, ale mogliście mnie obudzić, co jakbym dalej spał?
-Przenieślibyśmy Cię tam śpiącego
Ostatnie słowa powiedział C.A.P. Roześmiałem się słysząc to i pokręciłem głową z niedowierzaniem.
- Czy to prawda że jutro mamy mieć sesje zdjęciowe?
Zapytałem bo obiło mi się to o uszy kiedy schodziłem do nich do kuchni. L Joe odpowiedział mi spokojnym, przyjemnym tonem głosu, brakowało mi Go, tak bardzo brakowało...
- Tak, mamy mieć robione zdjęcia w parach.
Słysząc ten głos i to co dokładniej mówi już mi przemknęło przez głowę jaka mogłaby to być sesja. Ah, stop Chunji, opanuj swoje chore myśli.
- Rozumiem, chodźmy już poćwiczyć.
~~~~~~~~~~~~
Sam początek próby zapowiadał się idealnie, wszystko szło tak jak powinno, idealnie udawało mi się nie pokazywać tego że mam coś nie tak z nogą. Przynajmniej taką miałem nadzieję. Ominęło mnie tańczenie solówki dzięki czemu mogłem spokojnie zakończyć trening ze wszystkimi. Kiedy myślałem że wszyscy wyszlli z sali usiadłem na ziemi i zdjąłem but, odrazu zauważając że kostka jest nieco sinawa. Skrzywiłem się i począłem ją nieco masować. Nie miałem siły więcej udawać że nic mi nie jest. Wtedy na salę wrócił L.Joe. Spojrzał na mnie wyraźnie zmartwiony a ja zacząłem klnąć w myślach.
-Co Ci się stało, Chunji?
- Mi? Nic, nic takiego, tak sobie usiadłem.
- Nie kłam w żywe oczy, wiem że coś zrobiłeś sobie z nogą, nie znam Cie od dzisiaj. Pokaż mi ją.
Nie powiedziałem już ani słowa, On potrafił mnie rozgryźć jak nikt inny, ot tak. Kiedy przysiadł tuż obok mnie przyglądając się mojej nodze miałem nieodpieralną ochotę przytulić się do Niego. Moje myśli rozwiało pytanie którego nie chciałem usłyszeć, błagałem żeby tamta chwila tylko m się wydawała, jednak Jego męczyło to co powiedziałem, na prawde powiedziałem.
- Naprawde mnie nienawidzisz?
Z początku nie odpowiedziałem na Jego pytanie, walczyłem sam ze sobą, moje mysli były teraz tak wymieszane że nie wiedziałem jak się zachować.
- A myślisz że nienawidzę?
- Nie odzywasz się do mnie już od dwoch dni, zbywasz mnie jak możesz, nie jesteś tak blisko jak zawsze byłeś. Więc sądziłem, że to co wtedy powiedziałeś...
-...jest prawdą? Otóż nie, nie jest, byłem zdenerwowany, że wtedy, nie poświęciłeś mi ani chwili, że wszystko skupiało się na Tobie, i zupełnie zapomniałeś że ja też tam jestem. Poczułem się odrzucony i taki... uh, nie ważne, zachowuję sie jak dzieciak, i jakbyś Ty był do czegoś zo owiązany, a przecież nie jesteś, nie? Nie chcę być dla ciebie obojętny.
I w tym momencie w końcu stało się to czego było mi potrzeba od tych pieprzonych dwoch dni, jeśli nie więcej niż dwóch. Przytulił mnie tak mocno, jak chyba tylko mógł a ja znów zmiękłem, mocno przytuliłem się do Niego i zamknąłem oczy. Czułem jak powoli gładzi moje plecy.
- Nigdy, ale to nigdy nie będziesz dla mnie obojętny. Powinieneś dobrze to wiedzieć. A wtedy, wszystko toczyło się samo, ot tak. Nie chciałem żebyś źle się wtedy poczuł. I wiesz? Czuję się jakbym był do czegoś zobowiązany. Ale mówię to w pozytywnym sensie... Wracamy do domu? Chłopaki dziś wychodzą imprezować, powiedzieli że skoro jutro mamy wolne aż do wieczora to chcą sobie zaszaleć, ale skoro masz problem z nogą, lepiej będzie dla Ciebie jak wrócimy do domu.
Skinąłem tylko głową, nie byłem w stanie niczego powiedzieć, poczułem sie jakby wyznawał mi przed chwilą miłość, chociaż słowa ''kocham'' nie było słychać ani razu.
~~~~~~~~~~~~~~
Po powrocie do domu czułem się prawie idealnie, wszystko wróciło do normy, wracając śmieliśmy się i zbrało się nam na wspominanie. Dość dziwny obrót sprawy, ale było miło tak sobie sięgnąć wstecz pamięcią. Kiedy weszliśmy do domu zgarneliśmy jakieś chrupki i coś wysoko kalorycznego do picia i usiedliśmy na kanapie z zamiarem obejrzenia czegoś w telewizji.
- Cieszę się że już wszystko gra, brakowało mi Ciebie.
Znów łomocze mi serce, jeszcze trochę i oszaleję. Siedzieliśmy tylko przy świetle lampki, niczego więcej. Kiedy uniosłem głowę i spojrzałem na Jego twarz zobaczyłem Jego czekoladowe oczy, lekko połyskiwały przez światło lampki. Chciałem coś powiedzieć, ale nim zdołałem... tak, właśnie tak, pocałował mnie, pierwszy raz poczułem Jego usta na swoich. Na krótką chwilę zamarłem, jednak nie na długo. Objąłem Go lekko ręką za szyję zamykając oczy chciałem czuć ten momen całym sobą. Czułem jak łapie mnie w pasie przytula mocniej do siebie, zgarnia blisko moje ciało, najbliżej jak może. Począłem spokojnie oddawac nieszpieszne muśnięcia Jego ust, tak nieznaczna pieszczota ale znaczyła dla mnie tak wiele, może nawet dla NAS? Nas... To brzmiało tak przyjemnie. W brzuchu czułem motylki jak dzieciak, jak 15-nastolatek który pierwszy raz się zakochał. Lekko wplątałem palce we włosy chłopaka i pociągałem je lekko za same końcówki. Czułem jak przyjemne ciepło rozchodzi się po całym moim ciele, wzzystkie moje zmysły zaczęły działać sprawniej, a przede wszystkim zmysł czucia. Czułem jak Jego dłonie swobodnie wędrują po moich plecach a jedna z nich powoli przesuwa się coraz niżej az na mój bok na którym swobodnie odnalazł koniec bluzy którą miałem na sobie i dłoń znalazła się o chwili pod nią. Delikatne opuszki palców drażniły każdy milimetr mojej nagiej skóry na boku powodując u mnie ciarki i towarzyszącą im gęsią skórkę. Odruchowo przechyliłem się w tył opadając plecami na poduszki które leżały na kanapie, rzecz jasna pociągnąłem L.Joe na siebie, nie chcąc ani na chwilę pieszczoty ktora zdążyła przerodzić się namiętniejszą. Uchyliłem lekko swoje usta dając mu tym samym znać że chcę więcej, i tak jak chciałem, tak to dostałem, lekko trącił językiem ten mój prowokując je do wspólnego namiętnego tańca w pocałunku. Cały świat teraz przestał istnieć, wszystko dookoła stało się rozmyte. Po dłuższej chwili przerwałem pocałunek i pogładziłem delikatnie Jego policzek.
- Chunji...
- Tak?
- Ja...
Przytknąłem swój palec do Jego ust, niczego nie trzeba było tłumaczyć, nie trzeba było wyjaśniać. Wiedziałem co czuje, sam czułem to samo, a przynajmniej tak mi się wydawało. Uniosłem się lekko i ucałowałem jeszcze raz usta mężczyzny, On zaś zgarnął mnie w swoje ramiona. Po chwili jednak wstałem i pociągnąłem Go do swojego pokoju, chciałem dziś spokojnie usnąć w Jego objęciach, tylko tego chciałem, tylko tego potrzebowałem do pełni szczęścia. Splotłem nasze dłonie razem w drodze , pasowały do siebie, idealnie wręcz. Kiedy weszliśmy do pokoju L.Joe objął mnie od tyłu w pasie i oparł głowę na moim ramieniu, czułem że się uśmiecha. Ciche westchnęcie wydostało się z moich ust.
- Szczerze? Mógłbym tak zostać już do końca świata, Chunji.
- I ja rownież, wszystko czego mi trzeba mam tutaj.
W tym momencie odwrócił mnie do siebie i znów ucałował moje usta, ja rzecz jasna nie chcąc pozostawać dłużny począłem oddawać pocałunek z taką pasją i czułością jaką tylko umiałem. Chciałem żeby każda taka pieszczota była przepełniona wszystkimi uczuciami jakie miałem w sobie. Poczułem że napiera na mnie lekko jakby chcąc żebym udał się w kierunku łóżka, nie ukrywałem że cała ta sytuacja była na tyle przyjemna że łóżko było idealnym pomysłem, zwłaszcza że nas oboje, nachodziła chyba jednak chęc na nieco więcej niż pocałunki, czas, miejsce i warunki jakie teraz panowały były idealne, nikogo dookoła tylko my. Pozwoliłem sobie opaść swobodnie na łóżko oczywiście ciągnąc chłopaka na siebie, nie wiem czemu, ale lubiłem znajdować się w takiej sytuacji, czując na sobie przyjemny ciężar Jego ciała. Na chwile przerwał pocałunek, tak pochylony nad moją twarzą uśmiechnął się, teraz to widziałem bo światło z zewnątrz powdowane przez latarnie wpadało dyskretnie do pokoju, ten uśmiech, kocham ten uśmiech, tak szczery i czuły, radosny. I te ciemne, czekoladowe oczy tak wpatrujące się w moje, równie ciemne, kocham Jego oczy. Poczułem jak delikatnie przesuwa dłonią po moim policzku, przez co lekko wtuliłem w nią twarz, dłoń jednak sunęła nieco niżej, przez szyję aż na delikatnie odkryte ramie. Objąłem Go za szyję rękoma chcą żey znów był całkiem blisko, Jego dłoń z ramienia lekko powędrowała na moje biodro, a dokładniej ku zakończeniu bluzy jaką miałem na sobie, znów poczułem jak lekko dotyka opuszkami palców moją nagą skórę w tamtym miejscu, co spowodowało kolejny przyjemny dreszcz na moim ciele i lekką gęsią skórkę. Słysząc Jego nastętpne słowa zagryzłem lekko swoje usta. Serce znów zaczęło mi mocniej łomotać.
- Pragnę całego Ciebie, jesteś dla mnie wszystkim.
Złapałem Jego wolną dłoń i przyłożyłem do miejsca gdzie biło moje serce.
- Czujesz? Bije tak tylko z Twojego powodu...
Nic już nie powiedział, nie musiał, Jego uśmiech mówił mi poraz kolejny zupełnie wszystko. Pociagnął moją bluzę w górę dając mi do zrozumienia że chce się ej pozbyć, ułatwiłem mu to podnosząc się nieco w górę. Kiedy pozbawił mnie górnego odzienia ułożyłem się znów wygodnie wśród poduszek na łóżku, sam zabrałem się za pozbywanie się Jego wierzchniej odzieży, a dokładniej bluzy i koszuli, najpierw rozpiąłem zamek od bluzy a potem lekko drżącymi rękoma koszulę. Złapał moje dłonie i pomógł mi z rozpięciem ostatich guzików po czym swobodnie zsunął z siebie ubranie. Przesunąłem dłonmi po Jego ciele, było idealne, dokładnie takie jak miało być. Dbał o siebie i starał się zawsze dobrze wyglądać, chociaż, On nawet nie musiał się starać. Nasze usta znów połączyły się ze sobą, jednak nie na długo, po chwili już czułem jak powoli sunie ustami po mojej szyi, potem zsuwając się na ramie, na obojczyk. Westchnięcia poczęły kolejno wydobywac się z moich lekko uchylonych ust, oczy miałem całkiem przymknięte, chciałem skupić się na tym co właśnie od Niego dostaję, na każdej najmniejszej pieszczocie, chciałem czuć je całym sobą. Począłem lekko bawić się Jego włosami, pociągając je lekko kiedy tylko czułem nieco więcej przyjemności. Nie minęło długo jak począł powoli rozpinć moje spodnie. Najpierw pasek a potem guzik, zamek... Był tak spokojny i ostrożny w swoich poczynaniach, nie denerwował się chyba zupełnie, kiedy ja stresowałem się tym co powoli nadchodziło. Chciałe tego, całym sobą, ale cóż, zawsze to pierwsze zblżenie z ukochaną osobą jest tak ekscytujące i stresujące. Kiedy uporał się z zapięciem moich spodni uniosłem lekko biodra żeby mógł je ze mnie zdjąć, i tak też się stało, w szybkim tepie wylądowały gdzieś na podłodze. Poraz kolejny objął mnie mocno i nasze usta się złączyły, westchnąłem przeciągle wprost do nich czując jak przyjemnie dotyka moje biodra i uda. Co chwila moje ciało przechodziły znajome, przyjemne dreszcze. Wreszcie uchyliłem lekko powieki i sporzałem mu głęboko w oczy.
- Kocham Cię, Byung'ie
- I ja Ciebie Kocham, Chanhee.
Miałem ochotę się rozpłakać, ale nie z rozpaczy czy smutku, tylko ze szczęścia. Powiedział to... Powiedział że mnie Kocha, po tylu latach w końcu wiedziałem co czuje i On wiedział co czuję ja. Sięgnąłem dłońmu do paska Jego spodni chcąc zeby i on pozostał bez nich, nie szło mi to najlepiej i wyraźnie szło to zauważyć, pomógł mi więc pozbyć się spodni i one wylądowały gdzieś na podłodze. Zamieniłem się z Nim po chwili miejscami, teraz to ja byłem nad Nim. Chłopak roześmiał się i pogładził znow mój policzek, a ja przysiadłem lekko na Jego biodrach i pochyliłem się żeby znów zasięgnąć Jego ust i połączyć je w pocałunku. Jak zaczęliśmy, tak nie chciałem skończyć. Poczułem jak Jego ciepłe, przyjemne dłonie dotykając znów mojej wrażliwej skóry na udach kierując się swobodnie na moje pośladki które przyjemnie uścisnął. Westchnąłem przeciągle do Jego ust nie chcąc przerywać pocałunku, nie minęło dlugo jak dłonie chłopaka znalazły się pod moją bielizną i teraz dotykały zupełnie nagich pośladków powodując kolejne dreszcze i westchnięcia, i to dość głośne. Nie mogłem się nacieszyć pozycją w jakiej się znajdowaliśmy, bo cóż - zaraz znalazłem się na powrót pod L.Joe. Jęknąłem nieznacznie i powierciłem nogami, czułem coraz bardziej narastające podniecenie, a bielizna, bardzo nie przyjemnie opinała się tam gdzie nie powinna. Nim się spostrzegłem poczułem tylko jak wsuwa palce za gumkę mojej bielizny i szybkim ruchem się jej pozbywa. Skrępowany swoim stanem zagryzłem się lekko na swojej dłoni rumieniąc to było zupełnie mimowolne, nie chciane. Nawet nie zauważyłem jak i On pozbył się swojej bielizny, widziałem że ie tylko ja byłem na tyle rozochocony i podniecony tym wszystkim. Tak, teraz można było to nazwać po imieniu. Pragnęliśmy się nawzajem. Kiedy znów nachylił się do mojej twarzy ująłem Jego policzki w dłonie i uśmiechnąłem się odgarniając mu lekko włosy z twarzy. Nim się znów spostrzegłem poczułem jak wsunął we mnie palec, jęknąłem przeciągle jednak nie za głośno lekko spinając mięśnie. To było dość dziwne uczucie, ktore po chwili stawało się przyjemniejsze, zaraz w moim wnętrzu znalazł się również drugi palec mężczyzny kóry spowodował głośniejszy jęk i znów to mniej komfortowe uczucie. Tym razem jednak nieprzerwanie wzdychałem nieco się wiercąc. Spod przymrużonych powiek spoglądałem na L.Joe. Nagle ob palce zniknęły, wiedziałem co ma nastąpić po nich, zagryzłem usta i złapałem poduszki leżące przy mojej głowie, rozchyliłem lekko swoje nogi żeby tylko dac mu swobodniejszy dostęp do siebie.
- Kocham Cię
Szepnął mi jeszcze cicho do ucha i wsunął swoją męskość we mnie, jęknąłem boleśnie mimo wszystko i zagryzłem usta, dłonie na poduszkach mocniej się zacisnęły. Bolało, mimo wszystko, ale w głowie rozbrzmiewały mi Jego słowa, te dwa słowa które powiedział już drugi raz tego wieczoru. Kocham Cię. Tak, właśnie te słowa. Czułem jak powoli, niespiesznie się porusza, w przód i w tył, z każdym wsunięciem się wydobywałem z siebie jęk, dośc głośny. Zaciskałem dłonie bez przerwy, jednakże On skutecznie mi tego zabronił. Złapał moje ręce i splótł ze swoimi przypierając przy mojej głowie, zaciskałem więc dłonie na Jego dłoniach zamiast na poduszkach. Znów pochylił się do mojej twarzy całując moje usta, czułem się coraz bardziej komfortowo, coraz bardziej rozluźniony. Słyszałem jak cicho wzdycha, widziałem też na Jego twarzy przyjemność i zadowolenie, chciałem żeby tak było, żeby zapamiętał naszą wspólną noc, na zawsze. Objąłem Jego biodra nogami mocno Go do siebie przyciągając, tym samym powodując że wsunął się we mnie mocniej. Kolejny głośny jęk wydostał się z moich ust, jednak ten właśnie był juz bardziej zadowolony, bardziej nasycony przyjemnością. Zwolniłem lekko uścisk na Jego dłoniach i począłem pomrukiwać i postękiwać, pokazując mu tym samym ze może pozwolić sobie na więcej, o wiele więcej, nie minęło długo jak ruchy chłopaka stały się pewne, szybsze i głębsze, trafiał w miejsca w moim ciele takie, o których nie miałem pojęcia że są aż tak wrażliwe. Pokój wypełniał się powoli naprzemiennymi westchnięciami z naszych ust, moimi jękami i dziękami odbijających się Jego bioder od moich pośladków. Puściłem Jego dłonie i mocno Go objąłem szeptajęc mu wprost do ucha że chcę żeby nie przestawał, że chcę żeby był ze mną i o tym jak bardzo Go kocham. Starałem się zaciskać swoje mięśnie tak żeby sprawiać mu jeszcze większą przyjemność, co sukcesywnie mi się udawało bo wzdychał i pomrukiwał nieco głośniej, zamknąłem oczy, znów chciałem czuć to wszystko całym sobą, wszystkimi zmysłami. Czułe przez co jak dotyka każdy kawałek mojego ciała, jak Jego usta z moich ust zsuwają się na szyję którą pieszczą w każdym milimetrze jej długości, czułem ten ciepły oddech na mojej skórze, wszystko to, co chciałem czuć. To jak wiele nas łączyło, to jak bardzo siebie pragnęliśmy, tylko wzmagało nasze doznania, i po dłuższej chwili czułem nieubłagalnie nadchodzący ''ten moment'', nie ubłagalnie nadchodzący szczyt. Już się nie kontrolowałem, już nie wiedziałem co się ze mną dzieje, rozkosz i przyjemność zawładnęły mną do tego stopnia. Drapałem plecy L.Joe, zostawiając po sobie mocne czerwone ślady. Nasze oddechy były przyspieszone, głośne i nie równe. Czułem jak ujął w dłoń moją męskość dodatkowo ją pieszcząc, powoli i dokładnie, przez co moje jęki stały się jeszcze wyraźniejsze. Nie wytrzymałem już tego wszystkiego, i z głośnym jękiem Jego imienia na ustach osiągnąłem szczyt wyginając się w lekki łuk i odchylając głowę w tył lekko brudząc nasieniem Jego dłoń i swoj brzuch przy tym.
- L-Ljoe...
W tym samym momencie poczułem jak i On osiąga swój szczyt, obficie zalewając moje wnętrze. Jęknąłem przeciągle i dysząc swobodnie opadłem na poduszki. Całe moje ciało było pokryte maleńkimi kropelkami potu, tak samo jak i Jego. Jeszcze lekko wstrząsały mną spazmy przyjemności, oczy miałem zamglone, usta spierzchnięte. Czułem jak lekko opada na poduszki obok mnie wysuwając się tym samym z mojego wnętrza. Stęknąłem cicho i uśmiechnąłem się lekko czując że zgarnia mnie mocno do siebie, przytulając moje zmęczone mimo wszystko ciało.
-Jesteś najwspanialszym co mnie kiedykolwiek w życiu spotkało, wiesz?
Te słowa spowodowały że miałem aż łzy w oczach, przytuliłem się mocniej do mężczyzny i spojrzałem w Jego oczy, znów widziałem w nich tę radość, tę czułość. Znów widziałem ten uśmiech. Szczery, piękny uśmiech.
- Ty również jesteś dla mnie najwspanialszym co mnie spotkało...
Wymamrotałem i nim się spostrzegłem usnąłem w Jego ramionach, szczesliwy, zmęczony i zakochany.
~~~~~~~~~~
Tak własnie wyglądała nasza historia, Moja i Jego.
Aż po dziś dzień, jesteśmy ze sobą, szczęśliwi, cieszymy się z każdej chwili spędzanej razem. Taki ze mnie cholerny szczęściarz.
KONIEc ;33
Miyoko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz